- Nie bałaś się? - zapytała, kiedy Muriel starała się zapanować nad
drżącym ciałem. - Pierwszy raz widziałam u niego taką furię.
- Ja też i teraz bardzo żałuję, że rzuciłam w niego tym notatnikiem. - Wstała i podniosła go.
Nie
mogła zostawać w pracy po godzinach, bo w domu miała chorą ciotkę.
Musiała się nimi zaopiekować, bo Melisanda nie była wstanie zająć się
sobą i Diego. Czy nie mógł w jakiś inny, ale na pewno równie okrutny
sposób, odegrać się na niej? Przecież na pewno znał wiele sposobów
dręczenia niewinnych ludzi.
Siedziała
przed komputerem i starła skupić się na robieniu wykresu dotyczącego
zagranicznych walut. Miała nadzieję, że szybko to skończy, gdyż była to
ostatnia rzecz, jaką musiała wykonać tuż przed wyjściem do domu. W
zasadzie to robienie tego wykresu na podstawie szczegółowych danych nie
było trudne, ale co pewien czas myliły jej się kolumny lub źle wpisywała
dane. Z równowagi wyprowadziło ją zajście sprzed godziny, gdy
zapatrzyła się na szefa. Nie wiedziała, co się stało, ale dla własnego
dobra nie powinna roztrząsać tego, gdyż... Nie powinna i już.
Skończyła. Tracy również, więc w tym samym czasie mogły wyjść z biura. Dochodziła godzina ósma. Jęknęła.
- Nie zdążę przygotować kolacji dla cioci. - Zapięła znoszony płaszcz i podeszła do biurka, by wyłączyć komputer.
- W takim razie zamów coś na mieście. Będziesz miała gotową kolację. - Zaproponowała Tracy. - Pójdę do szefa i powiem mu, że już wychodzimy. - Kiedy dziewczyna odeszła, Muriel znów powróciła myślami do tego, co się stało.
- W takim razie zamów coś na mieście. Będziesz miała gotową kolację. - Zaproponowała Tracy. - Pójdę do szefa i powiem mu, że już wychodzimy. - Kiedy dziewczyna odeszła, Muriel znów powróciła myślami do tego, co się stało.
Chyba
przesadzasz, pomyślała, jak zwykle coś sobie wmawiasz, powinnaś
przestać być tak naiwną dziewczyną. Skończyłaś dwadzieścia jeden lat,
ale twoje zachowanie pozostawia wiele do życzenia, ganiła się w myślach.
Panna Gamble przyszła, lecz miała dość niepewną minę.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona. Domyśliła się, że chodzi o szefa. I o nią.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona. Domyśliła się, że chodzi o szefa. I o nią.
- Cóż...
- Domyślam się, że Kasapi chce czegoś ode mnie, tak?
- Tak – westchnęła ciężko.
- W jakim był humorze?
- Nie wiem. Mruknął coś pod nosem, kiedy powiedziałam, że wychodzimy,
ale zaraz potem zerwał się z krzesła i kazał mi cię zawołać. Idź do
niego...
- Dobrze – odpowiedziała zgnębiona i noga za nogą powlokła się do
gabinetu szefa. Zapukała cicho. Usłyszała ciche „proszę” i weszła. -
Chciał mnie pan widzieć. O co chodzi? - zapytała i zatrzymała się w
progu. Nie wiedziała, czego spodziewać się po tym gburowatym cyniku.
- Uzupełnij raporty, które leżą na stoliku. Potrzebuję ich na jutro – powiedział cicho i wskazał głową dwie teczki.
- Uzupełnij raporty, które leżą na stoliku. Potrzebuję ich na jutro – powiedział cicho i wskazał głową dwie teczki.
- Ale... Ja właśnie idę do domu... Muszę już...
- Jeśli ci się nie podoba, to złóż wypowiedzenie – przerwał jej ostrym głosem. Nawet nie podniósł głowy znad papierów.
Nie
odpowiedziała. Zacisnęła tylko usta i podeszła do stolika, by zabrać
dokumenty. Trzasnęła drzwiami najgłośniej, jak tylko potrafiła.
- Co się stało? - zapytała Amelia.
- Nic. Idź do domu, ja muszę jeszcze zostać w pracy – burknęła i zdjęła płaszcz.
- Ale dlaczego?
- Bo nasz szef najwidoczniej mnie nie lubi i mści się na mnie w każdy możliwy sposób. Idź już.
Tracy jeszcze przez kilka chwil stała niezdecydowana, ale Muriel poprosiła
ją, by już szła i zapewniła koleżankę, że da sobie rade.
Musiała
zadzwonić do cioci i sąsiadki, że wróci później, ale nie miała pojęcia o
której godzinie. Ciotka się ucieszyła, natomiast pani Worbidge mniej.
Jednak nie była zła. Całe szczęście, że ma za sąsiadkę tak wspaniałą i
wyrozumiałą kobietę. Rozumiała jej sytuację z ciotką, ale wiedziała też o
szefie, który od jakiegoś czasu wciąż jej dokuczał.
Kiedy Tracy wyszła w sekretariacie zapanowała cisza. Usiała na krześle
obrotowym i przez chwilę wpatrywała się w pustą przestrzeń. Lubiła
pracować w ciszy i spokoju, ale w obecnej chwili chciała, żeby ktoś tu
był, bo nie wiedziała, jak zdoła wytrzymać z tym... tym diabłem
wcielonym. Prychnęła głośno i ponownie włączyła komputer.
Pamiętała
te dokumenty, gdyż wraz z Coreen Addison starały się je wspólnie
napisać. Niebieska teczka była znacznie grubsza niż biała, ale jeśli
dobrze pamiętała nie miała zbyt wiele pracy przy papierach. Jednak
zdawała sobie sprawę, że praca zajmie jej co najmniej pół nocy.
Przygotowała więc kawę i zabrała się do poprawiania dokumentów. Musiała
wszystko przepisać na komputer, potem wpisać nowe dane i wydrukować.
Dzięki
ciszy skończyła białą teczkę. Wiedziała, że ta druga zajmie jej o wiele
więcej czasu, więc postanowiła odnieść to, co już zrobiła. Wstała i na
drżących nogach udała się do gabinetu szefa. Drżała od jakichś dziwnych
emocji. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł ją dreszcz. Wzdrygnęła się i
zapukała. Drzwi otworzyły się natychmiast. Stanął w nich Jorgos. Jego
szare oczy wpatrywały się w nią uważnie. Postąpiła krok do tyłu. Ze
zdenerwowania przełknęła ślinkę i umknęła spojrzeniem w bok. Czuła się
przy nim skrępowana, przytłoczona jego wielkością.
- Tak? - zapytał ostrym tonem.
- Skończyłam niebieską teczkę – wykrztusiła w końcu. Podała mu dokumenty i umknęła do siebie.
Dochodziła
godzina dwudziesta druga, a ona nawet nie była w połowie. Westchnęła
ciężko i zaparzyła kolejną kawę – już drugą. Przetarła oczy i otworzyła
program, by znów uzupełnić dane.Wszystko miała na przenośnej pamięci, na
której znajdowały się wciąż aktualizowane dane. Gdy wpisywała
statystyki z 2011 roku tuż przed biurkiem stanął Kasapi. Uniosła powoli
głowę i popatrzyła na niego pytająco. On nic nie powiedział, lecz
wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem.
- Jeszcze nie skończyłam – mruknęła i powróciła do pracy.
- Wiem – powiedział cicho i łagodnie.
- Więc dlaczego pan tu stoi?
- Idź do domu.
- Ale nie skończyłam – zaoponowała i wstała, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. - Najpierw każe mi pan porzucić domowe obowiązki i pracować do późna, choć i tak nie dostanę wynagrodzenia za to, a teraz każe mi pan iść do domu. Zrobiłam większość pracy, jednak do końca jeszcze mi daleko. O co panu właściwie chodzi? Czy to jest jakiś rodzaj utajonej zemsty? Cokolwiek zrobiłam, to przepraszam. Nie mam w zwyczaju świadomie krzywdzić drugiej osoby, a jeśli już coś zrobiłam to proszę mi powiedzieć, bo nie mam zielonego pojęcia co zrobiłam źle – urwała i patrzyła na niego zaciskając mocno ręce. W środku niemal dygotała z przerażenia. Znów była dla niego niemiła. Ponownie odważyła się powiedzieć coś, co powinna zachować dla siebie.
- Ale nie skończyłam – zaoponowała i wstała, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. - Najpierw każe mi pan porzucić domowe obowiązki i pracować do późna, choć i tak nie dostanę wynagrodzenia za to, a teraz każe mi pan iść do domu. Zrobiłam większość pracy, jednak do końca jeszcze mi daleko. O co panu właściwie chodzi? Czy to jest jakiś rodzaj utajonej zemsty? Cokolwiek zrobiłam, to przepraszam. Nie mam w zwyczaju świadomie krzywdzić drugiej osoby, a jeśli już coś zrobiłam to proszę mi powiedzieć, bo nie mam zielonego pojęcia co zrobiłam źle – urwała i patrzyła na niego zaciskając mocno ręce. W środku niemal dygotała z przerażenia. Znów była dla niego niemiła. Ponownie odważyła się powiedzieć coś, co powinna zachować dla siebie.
- Idź do domu – powtórzył, zabrał białą teczkę i odszedł. Muriel stała
przez chwilę niezdecydowana. Usiadła za komputerem i postanowiła
dokończyć zaczętą pracę.
Kiedy wszystko było już gotowe, zebrała kartki i udała się do gabinetu szefa. Zapukała cicho i weszła.
- Jeszcze to – powiedziała i położyła papiery na stoliku.
- Pokaż mi – odpowiedział cicho. Posłusznie podeszła do niego i podała
mu to, o co prosił. Kiedy zabierał dokumenty, jego palce musnęły jej
dłoń. Muriel poczuła małą eksplozję w dole brzucha. Szybko wyrwała rękę,
zbyt szybko gdyż Jorgos zauważył ten odruch. Spojrzał na nią lodowato.
Zawstydzona odwróciła wzrok.
- Możesz już iść – usłyszała jego ostry głos, który ciął powietrze niczym nóż.
- Dziękuję. Dobranoc. - Wyszła z pokoju, nim ten zdążył odpowiedzieć.
Stała przez chwilę oparta o drzwi. Kiedy zorientowała się, co robi
szybko podbiegła do biurka, posprzątała wszystko, zabrała płaszcz i
skierowała się na parking.
Gdyby
nie było oświetlenia to prawdopodobnie Muriel nie miałaby szans na
znalezienie swojego Mini, które stało w najdalszym kącie podziemnego
parkingu. Jej płaskie buty wbijały równy rytm na betonie, sprawiając ją w
niepokój. Rozglądnęła się nerwowo, ale nie zauważyła niczego
podejrzanego.
- Przestań zachowywać się jak idiotka. Masz wybujałą wyobraźnie –
prychnęła cicho i otworzyła samochód. Wsiadając do niego kątem oka
dostrzegła cień, który przemknął między filarami. Postanowiła, że im
szybciej odjedzie tym lepiej. Nie była aż tak odważna, by zostać w
samochodzie na pustym parkingu. Zatrzasnęła drzwi i włożyła kluczyki do
stacyjki i przekręciła. Usłyszała, jak samochód krztusi się i parska, a
potem milknie. Odczekała chwilę, choć coraz mniej podobało jej się to,
że jest tu sama. Kiedy ponownie przekręciła kluczyk samochód nawet nie
prychnął.
Muriel
rozejrzała się wokoło. Zaczęła analizować wszystkie za i przeciw
przejażdżką autobusem miejskim. Było za ciemno i jako osoba samotna na
pewno zwróci uwagę jakiegoś zboczeńca. Zaczęła się denerwować, bo nie
wiedziała co robić. Musiała przecież dotrzeć do domu, a jej środek
transportu właśnie odmówił posłuszeństwa. Wysiadła z samochodu i
trzasnęła drzwiami.
- Ta mi się odwdzięczasz za te wszystkie naprawy? Ratuję ci życie, a ty w
taki okropny sposób dziękujesz mi. Nie wydam na ciebie nawet centa! -
warknęła i kopnęła go w kołpak.
- Groźbami na pewno nie zmusisz go do posłuszeństwa – usłyszała głęboki
głos. Westchnęła poirytowana i odwróciła się, w myślach klnąc na
samochód i na Kasapiego.
- Biorę przykład z pana – odcięła się i zmierzyła go wrogim spojrzeniem.
- Tylko że twój samochód nie jest chorobliwie nieśmiałą dziewicą –
dodał i uśmiechnął się z triumfem. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale
słowa ugrzęzły jej w gardle. Jego arogancja przebiła wszystko. Wściekła
założyła ręce i czekała na to, co jeszcze ma do powiedzenia. Złość
odebrała jej zdolność mowy. Ale z drugiej strony dobrze się stało, gdyż
gotowa była powiedzieć mu, co o nim myśli. - Podwiozę cię.
- Dziękuję, ale nie skorzystam – odpowiedziała i wrzuciła kluczyki do
torebki. Modliła się o to, by wystarczyło jej pieniędzy na zakupy i
bilet.
-I chcesz się tłuc w nocy autobusem? Teraz jest pełno wariatów.
- Chyba pan przesadza.
- A ty jesteś szalona. Czy naprawdę muszę użyć siły wobec ciebie,
żebyś wsiadła do mojego samochodu? Nie mam czasu na dziecinne gierki. -
Popatrzył na nią z ukosa. Muriel zadrżała od tego spojrzenia i cofnęła
się o krok.
Nie miała ochoty z nim jechać, ale nie chciała włóczyć się po mieście sama.
- Nie mogę wsiąść z panem do samochodu, bo po drodze muszę zrobić
zakupy. Wolę pojechać autobusem, tak będzie szybciej. - Usłyszała
zniecierpliwione prychnięcie, a zaraz potem ręka Jorgosa wystrzeliła w
jej stronę. Duża i mocna dłoń chwyciła jej ramię.
- Przestań się szarpać – syknął, gdy dziewczyna próbowała się wyszarpnąć z mocnego uścisku.
- Niech mnie pan puści!
- Bo?
- Bo wezwę ochronę! - W odpowiedzi usłyszała drwiący śmiech. Zatrzęsła się od powstrzymywanej złości.
- I jak myślisz, skarbie, co mi zrobią? Zakują w kajdanki? Porażą
paralizatorem? Nie ośmielą się, pracują dla mnie – powiedział i posłał
jej bezczelny uśmiech.
- Jest pan najbardziej aroganckim, cynicznym i...
- Wymyśl coś lepszego, już to słyszałem. To mój samochód. -
Wskazał głową czarnego suv'a. Muriel zorientowała się, że jej szef miał
dla siebie bardzo dużą przestrzeń i mógł parkować tak, jak chciał.
Niemal wrzucił ją do środka i zamknął drzwi. Jedynie co mogła zrobić to
zapiąć pasy i z pokorą czekać aż wyjadą na ulicę.
____
Wiem, może Jorgos jest przesadnie arogancki, ale na tle malutkiej i cichej Muriel każdy facet wypadłby na brutala. Z drugiej jednak strony Kaspai też przesadza. Możliwe, że po prostu nie może jej zrozumieć. Czasami się tak zdarza.
Straciłam chęci do życia. Zakopałabym się w pościel i już nigdy z niej nie wychodziła, ale od 20 sierpnia zaczynam staż w szkolę, więc wierzę, że w końcu uda mi się jakoś pozbierać.
____
Wiem, może Jorgos jest przesadnie arogancki, ale na tle malutkiej i cichej Muriel każdy facet wypadłby na brutala. Z drugiej jednak strony Kaspai też przesadza. Możliwe, że po prostu nie może jej zrozumieć. Czasami się tak zdarza.
Straciłam chęci do życia. Zakopałabym się w pościel i już nigdy z niej nie wychodziła, ale od 20 sierpnia zaczynam staż w szkolę, więc wierzę, że w końcu uda mi się jakoś pozbierać.
Niewątpliwie Muriel nie jest obojętna Jorgosowi. Ciężko jednak stwierdzić jakie żywi do niej uczucia, albo chodziaż jakie emocje nim kierują w jej towarzystwie. Mam nadzieję, że za niedługo to się jakoś wyjaśni, albo przynajmniej przestanie być wobec niej takim gburem jak dotychczas. Jedno jest pewne, za jego postawą coś się kryje. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJorgos jest bardzo skryty, ale to typowy facet, który nie rozmawia o swoich uczuciach, czy myślach. Woli wszystko trzymać w sobie i wie, że sam sobie poradzi.
UsuńRozumiem ;) A co mojego opowiadania to jak będziesz miała czas i ochotę to nadrobisz, bloga usuwać nie zamierzam. I dziękuje za komentarz, bo pierwszy wyczekany. Jeśli chcesz mogę Ci 'pokrótce' streścić fabułę mojego opowiadania ;)
UsuńA i tak jak najbardziej dodaj mnie do linków :)
UsuńZapomniałam się wcześniej zapytać ;) Mogę dodać Cię do linków?
OdpowiedzUsuńZapomniałam skomentować bo już to czytałam. O ile dobrze pamiętam to na tym skończyłaś. Na Jorgosowi, co karze jej wsiąść do piekła zwanym samochodem. Nie mogę się doczekać tej podróży z duszą na ramieniu Muriel...oj będzie bardzo ciekawie. <3
OdpowiedzUsuńJa postaram się zaraz dodać bo mam naprawdę już napisane do przodu wszędzie i tylko nie mam czasu. :D
Nie będzie tak źle, przynajmniej tak mi się wydaję. I dobre porównanie - jego samochód to piekło, a ona sam może konkurować z szatanem.
UsuńTo był chyba ostatni rozdział, który czytałam na Onecie i również ten, który obudził we mnie najwięcej uczuć i najbardziej mnie zbulwersował xD ale to plus dla Ciebie, zdecydowanie, bo lubię, jak tekst wywołuje we mnie tak silne emocje, nawet jeśli nie zawsze do końca pozytywne^^
OdpowiedzUsuńPamiętam, że piekliłam się o te nadgodziny. I nadal mnie to wkurza xD ale, chociaż nie wiem, jak jest tam, gdzie mieszka Muriel, u nas też nie jest tak prosto wymóc na prywatnej firmie porządne traktowanie, jeśli się nie chce stracić pracy i źródła utrzymania, więc z drugiej strony rozumiem postawę Muriel. Nawet jeśli można podać takiego nieuczciwego pracownika do sądu, to doskonale wiem, ile trwa (powtarzam, przynajmniej u nas) takie postępowanie (co najmniej pół roku), a nie każdego stać na to, żeby czekać tyle czasu.
Poza tym nadal nie lubię jej szefa, bo jest nieczułym brutalem, a przynajmniej sprawia wrażenie takiego, ale!, nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie napisać, czarny suv! Uwielbiam suvy, poza tym takim jeździ też mój Alessandro, więc za to Jorgos ma u mnie malutkiego (tak, malutkiego, bo nadal mnie irytuje) plusika;)
Całuję, niecierpliwie czekając na więcej!
Ja też lubię się emocjonować, gdy czytam opowiadanie ( a o książkach nie wspominając _. Nawet sobie nie wyobrażasz, co ja przezywam, gdy pisze kolejny rozdział. Przeklinam Jorgosa, ale pisze dalej.
UsuńNo właśnie, choć Jorgos jest dość... nieprzewidywalny i trudno stwierdzić, co zrobi w danej chwili i co nim kieruje. A Muriel musi go znosić, bo od tego zależy jej przyszłość i jej "rodziny". Dziewczyna, gdyby miała na tyle odwagi, mogłaby podać go do sądu, ale czy wygrałaby? No i czy w ten sposób nie sprawiła, ze inni pracodawcy zamknęli przed nią furtkę? Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
Kocham suv'y i marzę o takim. A nasi faceci jeżdżą nimi, bo są prawdziwymi mężczyznami i do nich bardzo pasuje ten samochód;)
Cieszę się, że to opowiadanie wzbudza w Tobie tyle emocji. Lubię, kiedy czytelnicy przeżywają chwilę złości, radości i niepokoju. Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały również będą dla Ciebie dawka emocji;)
Ściskam:*
Myślę, że ta historia jest nieco lepsza od Zamkowej bestii. Przynajmniej tak się zapowiada.
OdpowiedzUsuńNie wiem jakie są Twoje plany, ale podejrzewam, że postanowisz związać Muriel i jej szefa... Nie za bardzo podoba mi się perspektywa takiego rozwoju wydarzeń.
Myślę, że dużo ciekawiej byłoby, gdybyś znalazła jej innego chłopaka, który nie byłby egoistycznym dupkiem. W ten sposób, gdyby on faktycznie był nią zainteresowany, można by się nad nim trochę poznęcać...
W przeciwnym przypadku współczuję bohaterce - nie chciałabym być z kimś, kto w taki sposób wyraża uczucia. Aż żal człowieka...
Tak właśnie planuję. To nie jest jakiś romans o zawiłej fabule, tylko coś na wzór harlequinu z tych: happily ever after;)
OdpowiedzUsuńAle właśnie ze względu na Jorgosa nie podoba Ci się to, że tak planuję? Bo Jorgos jest taki brutalny i arogancki?
A czy szef Muriel może się zmienić? Czy tak będzie dobrze?:) Znaczy tak mam w planach, że Jorgos się zmieni, przynajmniej dla dziewczyny.
To może być interesujące, że tak to ujmę. Tak niemożliwe, że aż interesujące :)
OdpowiedzUsuńOd egoistycznego dupka do czułego partnera...
Wybacz, ale od kiedy tak o tym myślę uśmiech sam ciśnie się na twarz.
Ale i tak będę czytać ;)