11.08.2012

4. Wypadek

Jazda w tak wygodnym samochodzie sprawiła jej wielką przyjemność. Suv był cichy i słychać było tylko szum opon. W duchu rozkoszowała się jazdą, z lekkim uśmiechem na ustach. Kiedyś kupi sobie takie auto i będzie jeździła nim na długie wycieczki. Zabierze ze sobą ciotkę i Diego. Ale wiedziała, że czeka ją wiele lat wyrzeczeń. Westchnęła ciężko.
 - Gdzie mam jechać? - zapytał Jorgos.
 - Niech pan skręci na Harehils – odpowiedziała, całkowicie obojętna na kierowcę.
 - Mieszkasz w Harehils? - spytał całkowicie zaskoczony.
 - Jeśli nawet to, co z tego? - Uniosła wysoko głowę i popatrzyła na niego z pogardą.
 - Myślałem, że mieszkasz gdzieś... indziej – dodał. Nie miał pojęcia, że Muriel zamieszkuję tak biedna dzielnicę.
 - To źle pan myślał. Niech się pan tu zatrzyma, muszę zrobić zakupy. - Kiedy pojazd się zatrzymał, dziewczyna natychmiast wyskoczyła z samochodu, jakby nie mogła przebywać ze swoim szefem nawet paru chwil w zamkniętym pomieszczeniu. Odwróciła się i popatrzyła na Jorgosa. - Dziękuję za podwiezienie. Obiecuję, że jutro przyjdę do pracy tak, jak dziś. - Zatrzasnęła szybko drzwi i sprężystym krokiem ruszyła do całodobowego sklepu.
Ale Jorgos nie miał zamiaru zostawić ją pod sklepem. Do Harehils miała co najmniej piętnaście minut marszu. W tym czasie ktoś mógłby ją napaść. Nie darowałby sobie tego do końca życia. Choć drażniła go swą nieśmiałością i niewinnością, doprowadzała do szału swoimi babcinymi ubraniami, to nie mógł pozwolić na to, by stała jej się krzywda. Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę sklepu.

Robiąc zakupy cały czas myślała o swoim szefie. Nie miała pojęcia, że ten obserwuje ją, schowany za stoiskiem z gazetami. Z lodówki wzięła dwa jogurty, kefir i masło. Kiedy podeszła do kasy przypomniała sobie, że zapomniała wziąć gazetę. Melisanda lubiła czytać Uczucia i tęsknoty. Ona sama nie miała zbyt wiele czasu na to, by zagłębić się w tę lekturę, ale od czasu do czasu udało jej się przeczytać jedną historię.
 - Cześć, Muriel. Co słychać? - zapytała ekspedientka.
 - Cześć – odpowiedziała i posłała blondynce blady uśmiech. - Nic nowego.
 - Dlaczego tak późno robisz zakupy? - zapytała. Ona i Muriel dobrze się znały, gdyż razem chodziły do liceum.
 - Szef mi kazał...
 - Ach, rozumiem... Szybki numerek? - zapytała i roześmiała się głośno, gdy zobaczyła minę koleżanki.
 - Nie, Ann – odpowiedziała cicho, ale oglądnęła się za siebie.  - Chyba musiałabym na głowę upaść, żeby z szefem...
 - Aż taki szkaradny?
 - Nie no, co ty. Wręcz przeciwnie...
 - No to w czym problem? Ja i mój szef poszliśmy na taki układ i jest ekstra. Zero zobowiązań, zero uczuć, tylko seks.
 - Seks dla przyjemności to nie dla mnie. Zresztą mój szef ledwo mnie toleruję, więc wątpię czy kiedykolwiek chciałby pójść na taki układ... Nie, nie zgodziłabym się na coś takiego – dodała szybko, gdy zobaczyła minę Ann. - Wybacz mi, ale nie mam czasu. Spieszę się do domu. Ciotka na mnie czeka. - Podała jej pieniądze i poczekała, aż dziewczyna wyda jej resztę. Zapakowała wszystko i pożegnała się z Ann i wyszła ze sklepu. Nawet nie zdążyła odejść paru kroków, gdy poczuła na nadgarstku stalowy uścisk. Zaskoczona krzyknęła i wypuściła zakupy. Odwróciła się i ujrzała przed sobą zgorzkniałą twarz Jorgosa. Miał dziwny wyraz oczu.
Oboje milczeli przez jakiś czas. Muriel chciała, żeby ją puścił, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu.
 - Wystraszył mnie pan – wykrztusiła w końcu.
 - To dobrze. Powinnaś się mnie bać – powiedział cicho, a jego głos, gładki niczym jedwab nie wróżył niczego dobrego. Wyczuła to w sposobie, w jaki akcentował ostatnie sylaby.
 - Ale... - zaczęła, lecz urwała gdy dostrzegła, jak Kasapi zaciska usta w wąską linie. Co ona znów zrobiła, że tak się na nią złości? - Co pan tu robi? - zapytała, starając się ostrożnie uwolnić z jego żelaznego uchwytu. Niestety, jego silna dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się na jej ręce.
Nagle przyciągnął ją do siebie, tak blisko, że przez płaszcz wyczuwała jego ciało. Oddech, który muskał jej policzki był ciepły. Wyczuła w nim aromat kawy i mięty. Westchnęła cicho i nieświadoma rozchyliła lekko usta. Popatrzyła mu prosto w oczy. Było ciemno, więc nie widziała jak pociemniały, a źrenice rozszerzyły się. W umyśle pojawił jej się obraz wilka, dużego i czarnego z szarymi oczami. Drapieżnik patrzył na nią, w ten sam sposób, co Kasapi. Uważnie i niemal z nienawiścią. Próbowała się wyrwać, ale nadal trzymał ją mocno, a z każdym ruchem zacieśniał uchwyt. W pewnym momencie poczuła, jak drugą ręką otacza ją w tali i jeszcze bliżej ją przysuwa do siebie.
 - Niech mnie pan puści... - zaczęła, ale urwała gdy jego szorstkie wargi musnęły jej usta. Drgnęła zaskoczona zmysłowym gestem. Kiedy nadal się opiera po prostu pociągnął ją w stronę samochodu i przycisnął do niego. Teraz nie mogła się ruszać, gdyż jego ciało przylegało do jej ciała. Jej ograniczone ruchy były coraz bardziej nerwowe. Znalazła się w nowej sytuacji, dość niezwykłej i jednocześnie przerażającej. Obserwowała każdy jego ruch. Jego długie palce wsunęły się pod płaszcz i zaczęły wędrować w górę. Zesztywniała. Nie mogła pozwolić mu na taki śmiały gest. - Niech pan przestanie, bo zacznę krzyczeć! - krzyknęła wściekła i zaczęła się z nim szamotać. Kiedy uścisk nie zelżał postanowiła krzyknąć.
 - Po... - urwała, gdy jej szef przyłożył jej rękę do ust.
 - Nie krzycz - poprosił cicho i puścił ją natychmiast. Nerwowym gestem przeczesał gęste, czarne włosy i popatrzył na nią wzdłuż nosa. - Wsiadaj, podwiozę cię.
  - Nie! Nigdzie z panem nie pojadę! - powiedziała wściekła i zaczęła zbierać porozrzucane zakupy.
 - Właśnie, że pojedziesz!
 - Właśnie, że nie!
 - Tak!
 - Nie!
 - Nie zachowuj się jak dziecko. Wsiadaj do samochodu, bo cię wrzucę do niego siłą.
 - Niech pan nie będzie arogancki! - W odpowiedzi usłyszała urągliwi śmiech. Pomyślała, że gdyby była mężczyzną, równie potężnym jak on, to nie wahałaby się ani chwili i sprawiłaby mu niezły łomot.
 - Wsiadasz czy nie? - warknął w końcu.
 - Nie. Dam sobie radę. - Zabrała zakupy i ruszyła przed siebie. Nie uszła daleko. Poczuła, jak silne ręce Jorgosa podnoszą ją do góry. Próbowała się szarpać, ale nie miała zbyt wielkiej przestrzeni do manewrów, a poza tym w rękach trzymała zakupy.
 - Ty mały uparciuchu! - warknął. Postawił ją przy samochodzie i niemal przygniótł ją do niego, gdy próbował otworzyć drzwi. Potem wrzucił ją bezceremonialnie do środka.
 - Jest pan... jest pan... najbardziej aroganckim mężczyzną ze wszystkich jakich spotkałam w swoim życiu. Nienawidzę pana! - krzyknęła rozwścieczona do granic możliwości, lecz gdzieś w zakątkach jej umysłu błąkała się myśl, iż Kasapi ma męskie usta, które jeszcze parę minut temu sprawiły, że jej ciało zapłonęło nieśmiałym ogniem. Jeszcze nigdy nie przeżyła czegoś takiego.
 - A ilu mężczyzn spotkałaś w ciągu życia? Dwóch? Mnie i swojego ojca? Poza tym – powtarzasz się - zadrwił i spojrzał na nią z ukosa.
 - Wystarczająco dużo, by móc pana z nimi porównać! - warknęła wściekła. Właśnie wspomnienie jego pocałunku sprawiło, że poziom furii podniósł się u niej o sto procent.
 - Jasne – dodał sceptycznie i uśmiechnął się drwiąco. - Chciałbym wiedzieć, ilu mężczyzn cię całowało.
 - Co pana to obchodzi? Ja nie mieszam się do pańskich romansów i nie interesuje mnie to z iloma kobietami się pan całował – mruknęła wściekle i zapięła pasy. W odpowiedzi usłyszała gromki śmiech Jorgosa. Co ona znów powiedziała nie tak? Czym go tak rozbawiła? - Z czego się pan śmieje?
 - Z ciebie! - dodał i zachichotał. Spojrzał na nią i potrząsnął głową.
 - Dlaczego?
 - Próbujesz udawać kogoś, kim nie jesteś. Myślisz, że nabiorę się na ten nonszalancki ton? Nic z tego, słowiczku. Ze mną ci się nie uda. Przyznaj się lepiej, że nadal jesteś dziewicą – powiedział miękko i Muriel przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie mówił do niej w ten sposób. Ale ten właśnie ton sprawił, że jej podejrzliwość się podwoiła. Zerknęła na niego, a w oczach nadal płonęła jej furia. - No i co? Nic nie powiesz?
 - Nie muszę odpowiadać na takie głupie pytania. Nie zniżę się do pańskiego poziomu!
 - Czyli jesteś! - Zaśmiał się donośnie.
 - Nie jestem! - skłamała i wyjrzała przez okno.
 - Oczywiście, że jesteś, bo nie umiesz się całować – powiedział z brutalną szczerością.
Spojrzała w jego kierunku, ale nie popatrzyła mu w twarz, gdyż bała się zobaczyć na niej drwinę i ironię, które zawsze głęboko ją raniły. Była zbyt wrażliwa, a jej serce osłabiły również bolesne komentarze zatwardziałego ojca, który nienawidził jej za to, że była córką kobiety, która zrujnowała jego życie.
 - Jeśli nawet to, co z tego? Czy to zbrodnia, że się szanuję? - zapytała, czując, że oblewa się głębokim rumieńcem.
 - Nie pomyślałaś, że smoki już dawno wyginęły? Dziewictwo to przeżytek. - O ty draniu! pomyślała wściekła
 - Zabawne, naprawdę – powiedziała. - Mógłby mnie pan przestać dręczyć?
 - Dlaczego? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
 - Dlaczego?! - Aż sapnęła z oburzenia. - Bo mnie to rani! Oto dlaczego! Ja nie jestem z kamienia – dodała ciszej i spojrzała na oświetloną ulicę. Pomarańczowe latarnie rozświetlały nieprzyjemny mrok, który sprawił, że zadrżała – po raz kolejny w ciągu ostatnich minut. Teraz wyraźnie widziała plusy podróżą autobusem miejskim. Przynajmniej nikt by jej nie obrażał.
 - Ja też nie – dodał całkowicie bez związku. - Gdzie teraz? - zapytał, gdy stanął na światłach. Skinięciem głowy wskazała mu kierunek w którym miał się udać. Nie odpowiedziała. Wolała się nie odzywać, by nie mógł szydzić z jej słów. Siedziała pogrążona w ciszy, która z każdą sekundą napierała na nią, uwydatniając jej samotność.
 - To tu – wskazała głową ulicę, przy której mieszkała. Nagle dostrzegła jakiś ruch przy jej kamienicy. Niedaleko wejścia krążyli ludzi, a kilka metrów dalej stała karetka. Targnął nią niepokój, który nasilał się z każdą chwilą. Wyskoczyła z samochodu, gdy Jorgos zatrzymał go i nawet nie podziękowała mu tylko pobiegła wprost do ratownika medycznego, który właśnie szedł do karetki.
 - Co się stało? - zapytała drżącym głosem.
 - Nie mam czasu, proszę pani – odpowiedział i wszedł do karetki i zaraz wyskoczył z niej z wielką torbą.
 - Przykro mi, Muriel, ale twoja ciocia wyszła z mieszkania i wpadła wprost pod samochód – usłyszała znajomy głos. Odwróciła się ujrzała zapłakaną panią Brin. - Ja wyszłam tylko na chwilę, bo przyszła Abigail i chciała zostawić klucze do swojego mieszkania... - Starsza kobieta rozpłakała się i schowała twarz w dłoniach. Abigail była jej siostrą.
 - Żyje? Gdzie ona jest? - zapytała kobietę, jednocześnie szukając ciotki. Jednak w tym tłumie nie potrafiła jej dostrzec. Poza tym było bardzo ciemno, co dodatkowo utrudniało widoczność.
 - Tam. - Wskazała ręką większe skupisko ludzi. Nie czekając na dalsze wyjaśnienia pobiegła w tamtą stronę. Ogarnął ją strach. Nie mogła stracić ciotki, była jedyną osobą, którą kochała i która kochała ją. Potrzebowała jej.
  - Czy ktoś mógłby powiadomić jej rodzinę? - Usłyszała głos kobiety. Muriel natychmiast znalazła się przy niej, wyjaśniając kim jest. Lekarka wytłumaczyła sytuację.
  - Pojadę z wami – powiedziała dziewczyna, jednocześnie walcząc ze łzami, które napierały coraz bardziej. Nie mogła się rozpłakać. Pani doktor  zgodziła się i jeden z ratowników pomógł jej wsiąść do ambulansu. Przez całą drogę do szpitala trzymała ciotkę za rękę, mając głupią nadzieję, że Melisanda otrzyma część jej siły. Kobieta miała posiniaczoną twarz, a na szyję założono jej kołnierz.
  - Obawiamy się, że twoja ciotka mogła doznać poważnych obrażeń, które zagrażają jej życiu. Prawdopodobnie będzie trzeba przeprowadzić ryzykowną operację. Normalnie zapytalibyśmy o zgodę pani ciotkę, ale ponieważ jest nieprzytomna pytam panią: czy zgadza się pani na operację? - Ton głosu lekarki był oficjalny, niemal obojętny. Muriel miała ochotę nakrzyczeć na nią, że jej ciotka może umrzeć i dlatego powinna wykazać się odrobiną współczucia. Ból rozsadzał jej serce, które nie chciało w żaden sposób się uspokoić. Strach i samotność przytłoczyły ją i złapały w swoje mocne ramiona. Czuła jak przez jej ciało przechodzą kolejne fale obu tych uczuć.
Załzawionymi oczami spojrzała na wysoką blondynkę siedzącą tuż obok niej. W jednej ręce trzymała strzykawkę w drugiej stetoskop. Kiwnęła głową i utkwiła spojrzenie w bladej twarzy ciotki.
 - Mam tylko ją – szepnęła, ale lekarka stosownie milczała i starała się utrzymać życie pacjentki.
W szpitalu personel medyczny natychmiast zajął się Melisandą. Kobieta pojechała najpierw na prześwietlenie, a potem mieli przewieź ją na salę operacyjną i wszystko odbywało się w ekspresowym tempie. Natomiast Muriel siedziała w poczekalni i walczyła z coraz większą ilością łez.
 - Co się stało? - usłyszała głęboki, nieco ochrypły głos. Uniosła ze zdziwieniem głowę, myśląc, że ma jakieś przewidzenia.

_________

Co za dzieciarnia;)

9 komentarzy:

  1. Jorgos, o matulu, JORGOS. Kocham tego drania, jest bezczelny i arogancki ale takie typy mnie kręcą, hahahaha. Z tym sklepem i w ogóle ich wymiana zdań, jesteś boska, że to piszesz! :D
    Jeszcze wypadek, jeny. Oby nic poważniejszego z tego nie wyszło. Szef jest przy niej, pomoże jej. <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. Każda kobieta lubi takich facetów.
      Nie przesadzajmy, do boskości jeszcze mi dość daleko;)
      Możliwe. Zobaczymy.

      Usuń
  2. Z tego Jorgosa to istny brutal, jego szczerość jest porażająca. Teraz się naigrywa z Muriel, że jest dziewicą, ale jak kiedyś tam pójdą ze sobą do łóżka, bo zakładam, że pójdą, to mu to będzie bardzo graj...
    Muriel może i doprowadza go do szału swoim zachowaniem i ciuchami, ale niech się po prostu przyzna, że najzwyczajniej świecie jej pragnie, pożąda, czy co tam jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie lubi owijać w bawełnę i już:)
      Ale to facet, faceci stwarzają tylko pozory, by ukryć to, co czują. A Jorgos jest mistrzem tajemnicy;)

      Usuń
  3. Nie napisałam tego wcześniej więc będę wychwalać teraz te świetne dialogi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję:)
      A wiesz, że jest takie powiedzenie, że najlepszym facetem dla kobiety jest nawrócony hulaka? ;)

      Usuń
  4. Och, mam nadzieję, że teraz Pearl wygarnie Jorgosowi, co o nim myśli, bo to przecież przez niego jej ciotka wylądowała w szpitalu! Gdyby nie kazał jej zostawać do późna w pracy, tylko puścił ją normalnie, po STANDARDOWYCH ośmiu godzinach, nikt poza Muriel nie musiałby się przecież zajmować jej ciotką i na pewno nie udałoby jej się wyjść niezauważonej z mieszkania. Czyli to jego wina, tak, i naprawdę kibicuję Muriel, żeby mu to wprost powiedziała!

    Poza tym zgadzam się z tym, co nade mną napisała Ines18. Teraz to Jorgos się śmieje z Muriel, że jest dziewicą, ale jak pójdą do łóżka, to na pewno to doceni, jak każdy facet-prymitywny brutal, który nie może znieść myśli, że jego kobieta należała wcześniej do kogokolwiek poza nim. Och, jak on mnie czasami denerwuje... Tylko jego samochód go ratuje xD

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliłaś się. Nie Pearl, tylko Muriel, ale nie przejmuj się, sama wielokrotnie pisze rozdział z Jorgosem i Pearl.
      No właśnie, to jego wina, ale nie sądzę, by on zdawał sobie z tego sprawę - przynajmniej nie teraz. Muriel ma w sobie wiele z buntowniczki, więc na pewno powie mu do słuchu i wygarnie wszystko. Bo ileż można znosić impertynenckiego szefa?
      No cóż, nie znam się na płci brzydkiej, ale zapewne Jorgos nie ustępuje w niczym innym mężczyznom. No, w końcu to Greg z domieszką Włocha.
      Oj tak, samochód jest jedyną jego deską ratunku. Ale widziałabym go też w jakiejś limuzynie - czarnej;)

      Usuń
  5. Chciałam bardzo Cię serdecznie zaprosić na 42 odcinek opowiadania o Davidzie Villi na [el-amor-es-el-alma-de-nuestra-vida] ;)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.