Usiadł
ciężko na swoim miejscu i jednym haustem wypił resztkę koniaku.
Alkohol zapiekł go w gardle, ale poczuł się rozluźniony.
Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele. Aż westchnął z
ulgi, ale szybko się zreflektował. Przed nim siedziała rodzina.
-
To może my już chodźmy, a Jorgos niech jeszcze popracuję –
zaproponowała Consuela i uśmiechnęła się do starszego brata.
-
Myślę, że to dobry pomysł. - Pokiwała głową Larysa.
-
Dam wam klucze do domu. - Z kieszeni doskonale dopasowanego szarego
garnituru wyjął klucze do domu.
-
Może jednak pojedziesz z nami? - zapytała zmartwiona, że jej
przybrany syn nie chce spędzić z nimi reszty dnia. Mógł przecież
wyjść i wszystkie sprawy zostawić swoim podwładnym.
-
Nie. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale na pewno jak tylko
będę mógł wyrwę się wcześniej.
Wszyscy
zebrali się do wyjścia, ale na parkingu okazało się, że Stephen
ma zamiar z nim porozmawiać. Jorgos wywnioskował z jego stanowczego
spojrzenia, że odbędą sobie poważną pogawędkę. Tylko o czym?
Może miał jakieś problemy i poprosi o pomoc?
Pożegnał
się z rodziną i odwrócił w stronę przyjaciela, który stał
oparty o betonowy filar. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i
świdrował przyjaciela wzorkiem. Na ustach błąkał mu się pełen
wyższości uśmieszek. Samochód z rodziną zniknął mu z pola
widzenia, toteż skupił się na Stephenie.
-
O co chodzi? - zapytał i przyjął podobną postawę, lecz stanął
w lekkim rozkroku i zmierzył go uważnym spojrzeniem. Nie wyglądał
na kogoś z jakimś poważnym problemem.
-
Powiedz mi, od jak dawana jej pragniesz? No i dlaczego akurat ona? -
zapytał Stephen i z wielkim rozbawieniem patrzył na Jorgosa.
Najpierw wydał się szczerze zaskoczony, zszokowany, a potem
przybrał, jak mu się wydawało, maskę zupełnej obojętności.
-
Możesz jaśniej? - bąknął.
-
Muriel Dumn. Mówi ci to coś? Obserwowaliśmy was przez chwilę i nie
trudno było odgadnąć, że jeszcze chwila a leżałaby rozłożona na biurku. No stary, przyznaj się. Zakochałeś się? Wcale ci się
nie dziwię. Ona jest śliczna. Nie tak piękna, jak te kobiety, z
którymi się spotykasz, ale ma w sobie coś takiego, co pociąga
facetów.
-
No to zmień orientację i się w niej zakochaj! – warknął i
ruszył do biura.
-
Po co się unosisz? Obaj dobrze znamy prawdę. - Wyjął z kieszeni
paczkę papierosów i włożył jednego do ust. - Zapalisz? - Jorgos
pokręcił głową i spojrzał na Stephena.
-
Jaką? Ona mi działa na nerwy i już. Nie pragnę jej, a już na
pewno nie kocham.
-
Okłamujesz mnie i sam siebie. Jeśli jej nie pragniesz to dlaczego
prawie zgwałciłeś ją na biurku?
-
Muriel mnie nie pociąga. Żyje jak cnotka w tym swoim świecie z
purytańskimi zasadami i myśli, że swoim cierpieniem zbawi świat.
- Nacisnął guzik windy i obaj weszli do środka. Stephen przyjrzał
mu się uważnie i nagle ryknął śmiechem.
-
Człowieku, ale wpadłeś. Wkurza cię to, bo ona cię nie chcę. Od
wielu lat kobiety lgnęły do ciebie i ty o tym
doskonale wiedziałeś. Ich zainteresowanie bardzo ci pochlebiało,
choć gardzisz kobiecym rodem. A teraz, jedna z tych znienawidzonych
istot, nienawidzi ciebie i nie chce z tobą mieć nic wspólnego. To cię
denerwuję, bo w końcu jakaś kobieta nie jest zainteresowana właśnie tobą. I ty
nie możesz tego znieść. Podrażniła twoją dumę i... próżność.
-
Idź do diabła! - zaatakował ostro
przyjaciela i obaj wyszli na szeroki hol. Skierowali się do biura,
ale Jorgos zaprosił przyjaciela na kawę do bufetu.
-
No dobrze, widzę, że dziś nie masz nastroju na takie rozmowy. Ale
pamiętaj, nie oszukuj się.
-
Nie oszukuję się. Sam wiem, co czuję, a co nie. Nie musisz mi
wmawiać mi, że jest inaczej... Już dawno przestałem być idiotą –
dodał. Przystanęli przed kontuarem i zamówili po kawie, a
Stephen dorzucił do kawy jeszcze pyszny sernik. Po chwili szli z parującymi filiżankami do wolnego stolika. Stephen zgasił papierosa i wrzucił go do kosza.
-
Wiem. Wcześniej też nie byłeś...
-
Gdybym nie był to nie dałbym się oszukać Sybill. Omamiła mnie i
zrujnowała mi życie. - Gwałtownie zamieszał w filiżance,
ponieważ przed oczami pojawił mu się obraz „niewinnej”
czarnowłosej dziewczyny, która wielkimi bursztynowymi oczami
patrzyła na niego udając gorące uczucia. Jej karminowe usta
szeptały fałszywe wyznania miłości. Od wielu lat prześladował
go obraz tej zwodniczej piękności, która doprowadziła go na skraj
rozpaczy. Kochał ją, albo tak mu się wydawało, a ona zafundowała mu piekło na ziemi. W jego
sercu obudził się potworny gniew, który w tamtym czasie niemal
zniszczył go, gdy dowiedział się, że Sybill okazała się zwykłą
dziwką.
-
Sybill była podstępną suką, która uwiodłaby nawet świętego.
Wiesz, zmartwiłem się, gdy usłyszałem, jak ta dziewczyna
krzyknęła, że się tobą brzydzi. Sybill mówiła ci to samo. Nie
chciałbym, żebyś znów cierpiał. - Stephen, jako jego najbliższy
przyjaciel znał wszystkie szczegóły tej sprawy sprzed lat, więc
gdy Muriel wykrzyczała mu prosto w twarz swoją odrazę zaniepokoił
się.
-
Przecież wiem, że Muriel taka nie jest. I zasłużyłem na jej
pogardę. Zachowywałem się wobec niej skandalicznie więc jej słowa
wcale mnie nie zabolały. Wręcz przeciwnie, bawi mnie jej agresja –
odpowiedział i upił łyk gorącej kawy. Spojrzał na Stephena,
który dzielnie trwał przy nim i wspierał go w najgorszych i
najważniejszych momentach życia, ale jednocześnie karcił go i
ganił, gdy zachowywał się źle. Nigdy nie wahał się powiedzieć
mu prawdy, za co mu był wdzięczny, ponieważ brzydził się
kłamstwem. Ale dziś lekko przesadził...
-
Tylko uważaj, żeby nie wydrapała ci oczu.
Siedzieli
tak przez kilka minut, aż kawa całkowicie im wystygła, a tematy do
rozmów przestały być interesujące. Jorgos pożegnał się z
przyjacielem i udał się do biura. W sekretariacie od razu zwrócił
uwagę na Muriel, która wyglądała na zmęczoną i śpiącą.
Zapewne marzyła o tym, by pójść do domu albo iść do szpitala do
ciotki.
Podszedł
do niej. Przystanął przed jej biurkiem i przez kilka sekund napawał
się jej delikatną urodą. Ogniście rude włosy spoczęły na jej
karku związane w ciasny koczek, z którego wymknęło się kilka
spirali. Miała wysokie kości policzkowe, okrągłą twarz i duże
zielone oczy. Jej wargi były pełne i kusiły, nawet, jeśli w tej
chwili był zaciśnięte w wąską kreskę.
Kiedy
mówił Stephenowi, że jej nie pragnie mówił prawdę, ale teraz,
gdy ją zobaczył odezwało się w nim to dręczące uczucie, które
sprawiło, że niemal upadł na podłogę przygnieciony jego
wielkością. Próbował jej nienawidzić, ale nie mógł. Chciał ją
mieć.
Kiedy
uniosła na niego spojrzenie pełne nieufności, oprzytomniał i
odchrząknął, by dać sobie trochę czasu na uspokojenie.
-
Słucham, pana? - zapytała i wróciła do dokumentów, które walały
się po całym jej biurku.
-
Idź do domu. Masz ciocię w szpitalu, więc powinnaś teraz przy
niej być – odpowiedział niezarażony jej chłodnym tonem. Kiedy w
końcu przełamie jej opór? Będzie musiał to robić małymi
kroczkami. Czekają go długie tygodnie zdobywania Muriel.
-
Nie mogę – odpowiedziała cicho. Prawdopodobnie tak, by usłyszał
to tylko on.
-
Dlaczego? - Oparł dłonie o blat biurka i pochylił się nad nią.
Muriel natychmiast odsunęła się od niego gwałtownie. Policzki
poczerwieniały jej ze złości, a oczy rozświetlił błysk gniewu.
Uśmiechnął się ukradkiem.
-
Ponieważ muszę pracować – odpowiedziała chłodno i z powrotem
przysunęła się do biurka. Dzieliło ich tylko parę centymetrów.
Czuł jej delikatne perfumy, który nagle zamącił mu w głowie,
zburzyły krew w żyłach. Jego oddech przyspieszył, a serce zaczęło
galopować w szalonym pędzie. Nie powinien był pochylać się tak
blisko, ponieważ zbyt mocno działa na jego zmysły. Cholera,
pomyślał, gdyby nie było tych sekretarek...
-
Przyjdź do gabinetu – powiedział ochrypłym od pożądania głosem
i szybko ukrył się w pokoju. Nie wiedział, czy Muriel przyjdzie,
ale, cóż, podniecił się i chciał umknąć do siebie za nim się ośmieszy. Był wściekły, jednak sam nie wiedział na kogo. Na
litość boską, jak to się stało, że to małe nic budziło w nim
takie uczucia? Nie była w jego typie, ciągle ze sobą walczyli i
żadne z nich okazywało szacunek drugiej stronie. Cholera, cholera,
cholera...!
Podszedł
do barku i nalał sobie hojną porcję koniaku. Nie pił w pracy, ale
w tej chwili potrzebował jakiegoś ukojenia. Później zamówi
taksówkę. Wychylił alkohol i miał ochotę na kolejną szklankę,
ale się powstrzymał. Musi odnaleźć w sobie te wielkie pokłady
spokoju i cierpliwości, z których słynął w świecie biznesu. I
nagle to wszystko miało runąć tylko dlatego, bo zachciało mu się
igraszek z sekretarką, która w dodatku była dziewicą. Albo
postradał rozum albo się starzeje. Albo jedno i drugiej. Odchylił
do tyłu głowę i westchnął spazmatycznie. Powoli się uspokajał.
Usłyszał
ciche pukanie do drzwi.
-
Proszę – odpowiedział i spojrzał w tamtą stronę wyczekująco.
Do środka weszła Muriel. Dziś ubrała czarne spodnie w kantkę,
biały, kaszmirowy sweterek z dekoltem w łódkę, a na nogach miała
czarne czółenka na niskim obcasie. Wyglądała uroczo. Gdyby tylko
przestała bandażować piersi byłoby idealnie.
-
O co chodzi? - Dumnie uniosła podbródek i nie odwróciła wzroku,
gdy spojrzał jej prosto w oczy. Wydawało jej się, że wygląda na zdeterminowaną, ale było
inaczej. Jednak przysiągł sobie, że w końcu zdobędzie jej
zaufanie, dlatego stwierdził, że nie pokaże, iż wie znacznie
więcej niż mogłaby przypuszczać.
Gdy
usłyszał historię Muriel zrozumiał, że skrzywdził ją bardziej,
niż ten rozpieszczony sukinsyn. Gnębił ją psychicznie i
doprowadził do tego, że każdy dzień pracy w jego biurze był dla
niej jednym wielkim stresem, a on dla niej stał się kimś w rodzaju
dręczycielem. Tak się właśnie w tej chwili czuł. Był łajdakiem.
Nie będzie zaprzeczał, ale nie potrafił patrzeć na nią
spokojnie. Kiedy była blisko jego zmysły wariowały i mieszały mu
rzeczywistość. Pragnął jej i nie wiedział, co z tym fantem
zrobić. Gdyby rzeczywiście zachowywał się tak, jak ona o nim
myśli to szybko mieliby romans.
Mógłby też szantażować ją, sprawić, że dziewczyna zostałaby jego
kochanką w zamian za posadę i pieniądze, ale nie zrobiłby jej
tego. Nie mógłby. W Muriel było coś takiego... dziwnego.
Niepokojącego. Sam nie wiedział, co to jest. Miał jednak nadzieję,
że szybko rozwiążę tę zagadkę. Może, gdy przekona się do
niego to ją uwiedzie? Najpierw musiał sprawić, by dziewczyna choć
trochę go polubiła.
-
Usiądź, proszę. - Ręką wskazał fotel naprzeciw biurka. On sam
usiadł na swoim i oparł łokcie o blat. Złączył dłonie, a potem
do ręki wziął pióro. W końcu splótł palce i poruszał
kciukami. Jezu, denerwował się! Co za kompletny absurd!
Kiedy
Muriel zajęła miejsce spojrzał na nią przeciągle, a potem szybko
spuścił wzrok.
-
O co chodzi? Czy zrobiłam coś źle? - zapytała w końcu, gdy nie
przemówił.
-
Nie, nie. Wszystko w porządku. Jak się czuje twoja ciocia? Obudziła
się już? - zapytał i odchylił się do tyłu. Dziewczyna siedziała
z opuszczoną głową i bawiła się rękawem sweterka.
-
Gdy byłam dziś rano to jeszcze spała po operacji, ale pewnie już
się wybudziła. - W pokoju zapanowała cisza. Jorgos wyczuł, że
dziewczyna czuję się skrępowana i sfrustrowana. Znał sposób na
to, by to drugie uczucie minęło, ale to nie był czas na igraszki.
Było za wcześnie.
-
Rozumiem. Idź do niej. Weź kilka dni wolnego, bo twoja ciotka
potrzebuje kogoś bliskiego. Nie – odpowiedział nagle, gdy Muriel
chciała coś powiedzieć – nie możesz siedzieć tu, gdy ona
potrzebuję cię bardziej.
-
Dlaczego to pana obchodzi? Po co w ogóle angażuje się pan w tę
sprawę? Nie proszę o to pana i nie chce, aby pan narzucał mi swoją
wolę. Nie rozumie mnie pan? Tyle lat radziłam sobie sama. Nigdy nie
mogłam liczyć na nikogo, więc teraz również zdam się na siebie!
- powiedziała oburzona i wstała. On również to uczynił. Spojrzał
na nią z góry.
-
Muriel, czy musisz być taka agresywna? - podszedł do niej bliżej i
z satysfakcją dostrzegł u niej wielkie, czerwone plamy na
policzkach.
Mogła
być sobie dziką kotką, ale nie potrafiła ukryć faktu, że
działał na nią. No, może nie tak jakby chciał, ale przecież
nienawiść można łatwo zastąpić czymś innym.
Kiedy
wczoraj wieczorem ją pocałował, zapomniał o bożym świecie, choć
ich usta zetknęły się na kilka sekund, a Muriel dodatkowo nie
odwzajemniła pocałunku. Mimo to uznał, że dziewczyna skrywała
niespożyte pokłady namiętności. Dostrzegł to po jej błyszczących
oczach i koralowych ustach. I on zamierzał wydobyć na wierzch jej
prawdziwą naturę.
-
Nie jestem agresywna, tylko nie chcę pańskiej pomocy –
powiedziała. - Już prościej nie mogę to panu wytłumaczyć.
-
Mów mi po imieniu – zażądał nagle. Muriel spojrzała na niego
zaskoczona, a potem potrząsnęła głową.
-
Nie – mruknęła.
-
Na Boga, kobieto, dlaczego?! - krzyknął poirytowany, ale szybko się
uspokoił. Nie tędy droga, pomyślał. Złością nic nie wskóra.
Odetchnął powoli i potarł kark. - Kiedy mówisz mi na „pan”
wszyscy zwracają na to uwagę, bo cała firma mówi mi po imieniu, a
ty jedna zwracasz się do mnie tak oficjalnie. - Dostrzegł, że
oczy dziewczyny rozszerzyły się niespokojnie.
-
Naprawdę? - zapytała zmieszana.
-
Naprawdę – odparł spokojnie. Na jej twarzy malowała się
niepewność.
-
Ale ja nie chcę.
-
Chcesz, czy nie. To nie ma znaczenia. Trzeba zachowywać pozory i nic
na to nie poradzisz. - Wsunął ręce do kieszeni spodni i zaczął
bawić się kluczami do samochodu. - Ludzie widzą to, co jest na
zewnątrz, środek ich nie interesuję, więc jeśli nie chcesz
plotek to mów mi po imieniu. Nikogo nie będzie to dziwiło, a to,
że walisz mi na „pan” wzbudza lekkie, hmm, zainteresowanie. -
Podszedł do niej, lecz Muriel odsunęła się na bezpieczną
odległość. Cholera.
Muriel
wahała się jeszcze chwilę, ale potem kiwnęła głową na znak
zgody i odwróciła się z zamiarem wyjścia, ale Jorgos nie chciał,
by odchodziła tak szybko. Złapał ją za łokieć i lekko
przytrzymał. Pozwolił jej wyszarpnąć rękę.
-
I jeszcze jedno – zaczął i poczekał aż się do niego odwróci.
- Nie wstydź się własnych piersi. Ukrywanie ich sprawia, że
wyrządzasz sobie krzywdę.
-
Co pa... - urwała, gdy zobaczyła jego minę. - Nie wtrącaj się w
moje życie. Nie proszę cię o to.
-
Muriel, ja nie chce wtrącać się w twój życie, ale ponieważ
wyjawiłaś mi swoją tajemnicę czuję się odpowiedzialny za
ciebie. Nie chcesz żadnego wsparcia, ale nie możesz ciągle
odrzucać wyciągniętej ręki. Robię to z własnej, nieprzymuszonej
woli, więc chciałbym abyś przyjęła moją pomoc. - Dobra, jeśli
to do niej nie trawi do po pierwsze, trafi go jasny szlag, a po
drugie, nie znał sposobu na przekonanie jej, że chce tylko jej
dobra. Nie, był egoistą. Wiedział, że wszystkie jego działania
zmierzają ku jednemu celu. I nic nie mógł na to poradzić,
ponieważ wszystko wymknęło mu się spod kontroli.
I
nie panował nad myślami, które sprawiały, że wrzała w nim krew,
choć tego nie chciał. Wypierał pożądanie jak tylko mógł. Z
jednej strony był zniesmaczony swoim zachowaniem wobec niej i
naprawdę chciał jej wynagrodzić to, co musiała przeżywać. Ale z
drugiej... Pragnął jej i to uczucie odbierało mu zdolność
logicznego myślenia. Czuł się lekko zagubiony.
-
Ale po co? - Uparta oślica! pomyślał wściekły, ale na głos
powiedział:
-
Bo nie chcę, żebyś teraz ciągle radziła sobie sama. Jestem, jaki
jestem, nic tego nie zmieni, ale jeśli jest taka potrzeba umiem
pomóc. No i jak kiedyś wspomniałem, jestem ci to winien. - Gdyby
nie to, że czuł lekki dyskomfort mógłby powiedzieć, że przeżył
coś na wzór katharsis. Ale do pełnej satysfakcji potrzebna mu była
tylko Muriel, która zgodziłaby się na pomoc.
Zapadło
milczenie. Widział jak zmaga się ze swoimi uczuciami, ale był
pewien, że ulegnie. Wcale nie była taka zbuntowana za jaką chciała
uchodzić w jego oczach. Jednak bardzo go to zastanawiało, skąd
nagle odezwała się w niej taka natura? Może po prostu miała go
dość? Wcale by się nie zdziwił.
-
Jest pa... Jesteś okropny i uparty! - syknęła wściekle.
-
Wiem, ale mam nadzieję, że skuteczny?
- Tak... - odpowiedziała zrezygnowana.
Muriel
poszła do domu i przy okazji oznajmiła mu, że nie życzy sobie
zbyt aktywnej pomocy. Oczywiście dodała, że w ogóle nie chce aby
cokolwiek robił, ale jeśli dzięki temu będzie miała święty
spokój to się zgadza. I będzie pracowała. On oczywiście wszystko skwitował
uwodzicielskim uśmiechem, na który ona nie zareagowała. Ale będzie
reagowała.
Zamówił taksówkę i o godzinie czternastej pojechał do domu.
Jego
dom, cholernie drogi, znajdował się w prawie bezludnej okolicy. Za
sąsiadów miał starsze małżeństwo, państwo Templeton oraz młodą
wdowę Emanuelle Dickson, która sprowadziła się tu kilka tygodni
temu. Dalej mieszkała rodzina, która raczej nie utrzymywała
kontaktów z sąsiadami i żyła własnym życiem. Po drugiej stronie
ulicy stały dwa domy; jeden należał do rodziców Tracy, a
obok nich mieszkał stary pułkownik.
Zamknął
bramę pilotem i ruszył w stronę domu.
W
dużym holu od razu przywitały go dwa lwy wykonane z marmuru, które
stały przy krętych schodach na piętro. Czarne bestie niby zaklęte
przez czarną magię szykowały się do skoku z otwartymi paszczami. Na
ścianach wisiały znane i drogie obrazy oraz płaskorzeźby, które
przywiózł z Kongo, Sudanu, Bombaju i Delhi. Po lewej stronie wiódł
mały korytarz, a na jego końcu znajdowały się dębowe drzwi. Tam
był gabinet oraz biblioteka. Nieopodal stała wysoka figurka boga
Wisznu. Skręcił w prawo, gdzie znajdowały się salon. Minął kuchnię wraz z jadalnią i skierował swe kroki do
przestrzennego pomieszczenia.
W
salonie nikogo nie było i to bardzo go zdziwiło. Myślał, że
rodzina ulokuje się tu z kawą i ciastem, i będzie na niego czekać.
Wyszedł na hol i stanął zdezorientowany. Jednak jego uwagę
przykuły szepty dochodzące z gabinetu. Otworzył cicho drzwi i
stanął w nich, mając nadzieję, że uda mu się podsłuchać to, o
czym rozmawiają.
-
Dlaczego Jorgos musi spełnić taki warunek? - zapytał wściekły. -
Przecież nigdy się nie zgodzi, a połowa udziałów szlag trafi,
jak przejdą na ręce tego drania. W ogóle, jak to możliwe, że
twój brat jest taką podłą kanalią?
-
Nikos, wiem jaki jest Besarion i nic na to nie poradzę, ale
powstrzymaj się z obrażeniem go, dobrze? - syknęła jego macocha.
- Najpierw mu powiedzmy, a dopiero potem podejmiemy właściwe
kroki.
-
O czym chcecie mi powiedzieć? - zapytał w końcu i wszedł głębiej
do staroświeckiego gabinetu, tak bardzo różnego od reszty
pomieszczeń w tym domu.
W
pokoju zapanowała grobowa cisza. Członkowie jego rodziny patrzyli
na niego z przerażeniem, zmieszaniem i niepewnością.
-
No cóż... - zaczęła Consuela, ale urwała, gdy spojrzała na
ojca. Ten przeszył ją wzrokiem i zaraz potem spojrzał na niego.
Nie podobało mu się to wszystko...
-
Powiem tak: twój dziadek, stwierdził, że chyba najwyższy czas
udać się na tamten świat, co oczywiście jest kompletną bzdurą,
bo stary zrzęda ma się świetnie! Żyje, chodzi i z każdym rokiem
jest coraz gorszy.
-
Nikos! Jak możesz mówić tak o własnym ojcu! - krzyknęła
oburzona Larysa.
-
Nie powiedziałem nic nowego. Wszyscy zdają sobie sprawę, że był,
że jest największym zrzędą w naszej rodzinie.
-
No dobrze, ale o co chodzi? - zapytał Jorgos.
-
Chodzi o to, że chce wszystkie swoje udziały przepisać na brata
Larysy, tego krętacza i kłamcę – Besariona. Nie możemy na to
pozwolić, bo Kasapi Corporation szybko musiałaby ogłosić
upadek, gdyby ta gnida wzięła się za rządzenie, a niewątpliwie
tak by się stało, albo się stanie, gdy Anistos odda mu swoje
udziały.
-
Co trzeba zrobić, żeby dziadek przepisał na mnie udziały? -
zapytał, ale w głowie kołatała mu się odpowiedź, choć od
początku ją odrzucał.
-
Musisz mu przedstawić swoją narzeczoną, z którą się ożenisz –
odpowiedziała Larysa, gdy Nikos zacisnął usta. - Anistos
powiedział też, że odda ci udziały, jeśli przyjedziesz do Grecji
z kobietą, którą on zaakceptuje.
-
Po moim trupie! Anistos dobrze wie, że małżeństwo jest ostatnią
rzeczą, którą zrobię w życiu. Ba! To jest jedyna rzecz, której
na pewno nie zrobię. Aż tak bardzo się nie poświęcę i wszyscy
dobrze o tym wiedzą, a zwłaszcza ten stary intrygant! Nie! Nie! I
jeszcze raz nie! - krzyczał wściekły Jorgos. Nie, na pewno się
tak nie poświęci. O nigdy w życiu. Musiałby najpierw stracić
rozum. - Jak rozumiem, jest coś jeszcze? - zapytał tonem
ociekającym jadowitą ironią.
-
Tak – odpowiedział Nikos. - Ojciec powiedział, że jeśli nie
spodoba mu się twoja narzeczona da ci rok na znalezienie kolejnej,
ale tym razem będziesz musiał się z nią ożenić w tępię
natychmiastowym. Ale, jeśli przypadnie mu do gustu pierwsza to masz
rok na ślub i daje ci pięć lat na spłodzenie syna. I udziały są
twoje.
-
To jakiś żart?! Powiedz mu, że może sobie wsadzić te swoje
udziały i ten testament tam, gdzie ciało boli go jak siedzi na
twardej ławce! - ryknął. Niemal buchał ogniem i siarką. Jak
Anistos mógł mu to zrobić? Jak?! Czy to nie dzięki niemu na
koncie zalegają mu miliony? To właśnie on sprawił, że Anistos ma
taki duży majątek. Pracował dla tej firmy przez tyle lat i nagle
ten stary cap dziękuję mu czymś takim. Dobrze wie, że Kasapi
Corporation jest dla niego całym życiem. No i dlaczego ubzdurał
sobie, że ma spłodzić syna? Czy on ma jakieś zaniki pamięci?
-
Kochanie, wiem, że jesteś wściekły, ale postaraj się go
zrozumieć. On chce zabezpieczyć firmę – przemówiła Larysa, ale
jej argumenty nie wydały się tak przekonywujące ponieważ
przestraszyła się jego wybuchu.
-
Zabezpieczyć? A nie pomyślał sobie, że trafię na jakąś harpię,
która zrobi wszystko, żeby zdobyć pieniądze? No i o co chodzi z
tym dzieckiem? Zapomniał...
-
Nie zapomniał, ale on nie wierzy, że...
-
Niech go jasny szlag! Niech szlag trafi tego starego... Oddam
wszystkie udziały tej gnidzie i niech robi z firmą co chce. Stworzę
swoją własną i pokaże Anistosowi, że jego groźby i szantaże
nie działają na mnie! Szkoda, że po tylu latach odwdzięcza mi się
czymś takim! Straciłem dziesięć lat na tym, żeby uświetnić tę
firmę. W tym czasie mogłem założyć swoją i nikt nie groziłby
mi, że ją odda jakiemuś padalcowi... Wybacz skarbie – powiedział
do Larysy i cmoknął ją w policzek.
-
Uspokój się Jorgosie. Ja również nie jestem zadowolony z pomysłu
Anistosa, ale trzeba pomyśleć nad jakimś rozwiązaniem... Nie
możesz zostawić firmy. Twój gniew jest słuszny, ale musisz też
spojrzeć na tę sprawę spokojniej – powiedział ojciec stanowczym
głosem.
-
Jorgosie – szepnęła Larysa – minęło już trzynaście lat. Nie
możesz być wiecznie sam. Może to pretekst do tego, by w końcu
znaleźć żonę?
-
Chyba zapomniałaś, że moja pierwsza żona okazała się zwykłą
zdzirą. Oszukała mnie, wystawiła na pośmiewisko, a na dodatek
sprawiła, że... Nie, nie chce mieć już drugiej żony.
Wypełniało
go wiele uczuć, których intensywność mogłaby powalić niejednego
człowieka. Pałał zimną furią, nienawiścią, ale odezwał się
również ból, który w tamtych chwilach był jego towarzyszem. Czas
nie leczy ran. One są w człowieku ukryte głęboko i wystarczy
lekkie draśnięcie, aby sączyła się z nich krew. I zdał sobie
też sprawę, że złamane serce nadal może boleć tak samo, jak
trzynaście lat temu. I nawet za sto lat czułby to, co wtedy.
-
Ale gdybyśmy znaleźli odpowiednią kandydatkę? Miłą, ładną
dziewczynę? Jest wiele takich, a ty sam mógłbyś ją polubić.
-
Co jeszcze? Może się zakocham i nagle białe małżeństwo
przeistoczy się w cudowną, wielką miłość? Cudów nie ma,
Laryso. Niestety. To, że ty i mój ojciec znaleźliście miłość
nie oznacza, że ja ją znajdę. Już dawno przestałem się
łudzić... Powiedzcie dziadkowi, że może już dziś przepisać
akcje na Besariona. - Z tymi słowami wyszedł z gabinetu.
Zostawił
rodzinę wstrząśniętą i pogrążoną w smutku.
___
Pisałam ten rozdział w wielkich kacowych bólach. No i chyba widać, bo jest tragiczny.
Uznałam, że czas najwyższy, żebyście poznali trochę Jorgosa. Czasami będę dodawała rozdział z, tak jakby, jego perspektywy. Ale zobaczymy. Nie wiem, co myślą faceci, nie znam się na nich, a już zwłaszcza na tych starszych;)
Uznałam, że czas najwyższy, żebyście poznali trochę Jorgosa. Czasami będę dodawała rozdział z, tak jakby, jego perspektywy. Ale zobaczymy. Nie wiem, co myślą faceci, nie znam się na nich, a już zwłaszcza na tych starszych;)
Oja, umarłam. Jak to? Miał już żonę? Nie, no i został skrzywdzony. Jejuś, jak ja zaczynam go ubóstwiać. Do tego ta propozycja. MURIEL, NIECH BIERZE UPARTĄ MURIEL.;D
OdpowiedzUsuńPasują do siebie. Nie wspominając, że ona powoli mnie denerwuje swoją upartością ale jak widać taki charakter. ;D Może jak on opowie o sobie, co go spotkało to Muriel się do niego przekona, ale...ZOBACZYMY!
Dzięki Bogu piszesz harleqin z premedytacją, bo inaczej zganiłabym Cię za tą jednowątkowość opowiadania. XD
OdpowiedzUsuńDobra, do rzeczy. Przebrnęłam przez to opowiadanie w jeden wieczór. Zajechało mi nawet "50 shades of Grey", czyli największym gniotem-bestsellerem, jaki kiedykowliek został wydany. Przez chwilę zastanawiałam się, czy czytałaś może tą książkę, ale nawet jeśli nie, to i tak niewiele to zmienia. Skąd to podobieństwo? Jorgos przyczepił się do dziewczyny i nie chce odczepić. W dodatku pokazuje jaki jest władczy. Z samym Greyem niewiele ma wspólnego z racji tego, że ten miał szacunek do kobiet i nie wydzierał się tyle (właściwie był bardzo opanowany), ale zarys fabuły... Tylko troszeczkę podobnie. :>
O właśnie, nawiązując do tego wydzierania się... Stosujesz stanowczo zbyt wiele wykrzykników. Widział to kto, dwójka ludzi, którzy nic nie robią, tylko drą się przy każdej możliwej okazji :D
A teraz zaczyna się fragment komentarza, za który mnie zjesz. Więc... no, nie zjedz mnie.
Bohaterka, Muriel, jest głupia jak but. W sumie nie powinnam się dziwić, większość bohaterek harleqinów jest, ale... no, proszę Cię. Harleqin to nic innego jak najzwyklejsze w świecie romansidło, którego fabuła jest pełna seksu i cukru. Facet zwrócił uwagę na brzydkie kaczątko, ach, jakie to słodkie...
Wracając do głupoty bohaterki... Nie chcę krytykować nie podając żadnych argumentów. Ona jest naiwna przede wszystkim. Opowiedziała Jorgosowi swoją historię, okej, zmusił ją. Tylko dlaczego, do licha, ona rozwijała to podając mu niepotrzebne szczegóły? Normalna kobieta w takiej sytuacji streściłaby po całości, tymczasem ona opowiadała mu tę historię wdając się w szczegóły. Wystarczyło kilka zdań!
Wiesz, co mi się kojarzy z mruczeniem pod nosem głównej bohaterki? Po mojej ulicy chodzi kobieta. Chyba z dziesięć razy dziennie jej matka wysyła ją do sklepu lub na miasto. A to dlatego, że wytrzymać z bidulą nie może, bo ta nic nie robi tylko gada, gada i gada. Nie żeby do niej, o co to, to nie. Ona gada sama do siebie i tu szczur pogrzebany. To naprawdę jest straszne skojarzenie XD Dobra, mniejsza o mruczenie.
Komentarza część dalsza, gdyż Blogspot na takie długie pisanie mi nie zezwolił...
UsuńChichotający facet to przekleństwo :D On może rechotać, może wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, może uśmiechać się idiotycznie, próbując opanować salwę śmiechu... ale chichotający facet jak skretyniała nastolatka, to, do licha, zdecydowanie jest przekleństwo :D
W opowiadaniu roi się od błędów. Różnego rodzaju, najczęściej są to zwyczajne literówki. Tak tylko Cię o tym informuję, bo możesz nie zdawać sobie sprawy XD
"na tych swoich męskich ustach"... bożeno, zabiłaś mnie tym zdaniem XD Była faza i jest faza na nowo. Chciałam powiedzieć, że Jorgos powinien ograniczyć te swoje "kochanie", "słowiczku", "kotku" i tak dalej, ale przypomniało mi się, że to harleqin. No cóż... Pan i władca, któremu wydaje się, że może wszystko? I znowu przypomina mi się ta nieszczęsna EL James z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" XD W każdym razie dziewczyna powinna zgłosić się już dawno do jakiegoś związku zawodowego. Mogłaby też wziąć dupę w troki i po prostu opuścić to biuro. Fakt, że jeszcze tego nie zrobiła, udowadnia, jak bardzo jest głupia i naiwna.
Tymczasem u Ciebie fabuła galopuje.
Spotkanie Greka z rodziną. Ej, masz rodzeństwo może? Tak z czystej ciekawości pytam. Wiesz, relacje, które opisałaś są raczej czymś niemożliwym... albo po prostu mało prawdopodobnym. Już zwłaszcza jeśli chodzi o dupka, który znęca się nad sekretarką i po wszystkich drze mordę. O nie, relacje w rodzinie takiego faceta z pewnością nie mogą tak wyglądać...
Jest absurdalnie, jak na harleqin zresztą przystało. Ale tak, emi czytuje harleqiny, choć nie jest to wcale porządna literatura. Nie jestem jakąś szczególną fanką, właściwie to przy czytaniu ryczę ze śmiechu i świerzbią mnie palce, żeby napisać pseudorecenzję danej książce. Taki już ze mnie dziwny człowiek, ale tak, czytuję harleqiny, które zaistniały po to, żeby można się było przy nich porozpływać.
Okej, kończę już nudzić. Mam nadzieję, że treść tegoż komentarza Cię nie uraziła. Wpadnę tu jeszcze. I naprawdę mam nadzieję, że ona nie wejdzie w to małżeństwo nieświadoma zacnych celów Jorgosa. Bo chyba bloga siekierą rozwalę (mój laptop może przez to ucierpieć) XD Weź się wybij trochę ponad te harleqiny tęczą ociekające. Wierzę, że dasz radę XD
Do następnego! :D
Idę się odstrzelić. Trzeci raz zaczynam ten komentarz, ale mniejsza z tym.
UsuńNa początku chce Ci podziękować za ten wylewny komentarz. A w zasadzie komentarze. Cóż, jak każdy człowiek nie bardzo przepadam za krytyką, ale jestem na nią na tyle odporna, że pod wpływem kilku słów nie rzucam pisania lub tego, co tam sobie piszę. Zdaję sobie sprawę z tego, że pisze raczej średnio i zapewne pomysł nie jest oryginalny, ot kolejny niewymagający romans. Zapewne ( tak mi się wydaję ), że dostałabym kategorię Troll na Ocenach Legilimens. Pewnie gdzieś w kącie przechlipałabym sobie, a potem jakoś pozbierała. No ale może jednak przejdę dalej.
Napisałaś, że moje opowiadanie odrobinę przypomina "Pięćdziesiat twrazy Greya". Nie czytała, nie mam pojęcia co to za książka, choć słyszałam, ze jest w niej dużo BDSM i innych fetyszy. Czytam romanse i naprawdę je lubię, ale raczej nie tknę książki, która napisana została, by wywołać szum. Ktoś tam napisał, że to pornol dla kur domowych, gospodyń. Już widzę tę książkę na plebani.
Co do wykrzykników, to zniweluję ich ilość. Obiecuję. Tego akurat możesz być pewna.
Ale jeśli chodzi o Muriel, to powiem tak. Nie do końca się z Tobą zgadzam, choć nie twierdze, że nie jest naiwna. Głupia nie jest. To na pewno. Naiwna i niedoświadczona owszem, ale nie głupia. Muriel jest taka, bo tak naprawdę nie miała możliwości, by się zmienić. Była zamknięta w sobie, odizolowana od środowiska ( nie wiem, czy przypadkiem nie wspomniałam o tym w pierwszych rozdziałach ). Wiem, co powiesz, że to strasznie głupie z jej strony i że to niemożliwe, ale widzisz, ona żyła z matką, która ją nie kochała, potem z ojcem, aż w końcu przytrafiła się jej ta sytuacja. Nie wiem, jak to wpłynęło, by na innych, ale Muriel była odizolowana od ludzi, którzy powinni nauczyć ją coś o życiu, a tak poznała je od strony pozbawionej cieplejszych uczuć. Jedyną osobą,którą ją kocha to Melisanda, jej ciotka, ale jak sama wiesz, ona jest chora psychicznie, więc taka osoba nie jest w stanie być wzorcem dla dziewczyny, więc Muriel jest taka, jaka jest. Ja tak to wszystko widzę i tak myślę. Nie wiem, czy słusznie, ale każdy ma inne zdanie.
Z tym mruczeniem pod nosem? Ty nigdy tak nie robisz? Mi zdarzyło się parę razy, a Muriel była sama w biurze, więc pozwoliła sobie na głośny komentarz, bo wiedziała, ze nikt jej nie usłyszy ( no, ale napatoczył się Jorgos ).
Co do chichotu, to nie wiedziałam jakiego użyć słowa i widzę chyba użyłam tego najmniej właściwego. Ale Jorgos nie chichotał jak nastolatka, raczej, hmm, nie wiem, zaśmiał się krótko, po cichu? Nie mam pojęcia. Myślę, ze zmienię to, właśnie na " cichy śmiech".
I tak, zdaję sobie sprawę z błędów i staram się je niwelować, ale wiadomo, wszystkich nie wyłapię. Najwidoczniej wielu nie zauważyłam.
Ale to by było dziwne, gdyby mężczyzna miał usta ponętne albo pełne. Wolałam postawić na takie coś, choć może nie zbyt trafione. Widziałam gorsze opisy.
Ale Muriel się zwolni, a raczej będzie próbowała, bo wiem, że taki stan nie może trwać zbyt długo. Sama się zastanawiałam nad tym wielokrotnie, ile ja byłabym w stanie wytrzymać. No cóż, czas pokaże.
Grecy i Włosi maja to do siebie, ze są bardzo rodzinni. grecy mają bardzo wielodzietne rodzinne, jest ich dużo, choć rodzina Jorgosa nie aż tak, jak być powinna. I tak, mam dwie młodsze siostry. To, że Jorgos zachowuje sie wobec Muriel okropnie nie oznacza to, że dla swojej rodziny też taki jest, zwłaszcza dla młodszej rodzinny. Młody Kasapi jest po prostu rodzinny.
Ciąg dalszy komentarza.
UsuńOglądałaś kiedyś "Helę w opałach". Rzeczona Hela mówiła, ze jakby ludzie bali się krytyki, to nie byłoby harlequinów. Ja raczej czytuję romanse historyczne ( co oczywiście może wpłynąć niestety na to opowiadanie ) ale żeby nie było, jak mi się nawinie taka książka to przeczytam. Zazwyczaj nie śmieję się, ani nie płaczę, ani nie zgrzytam zębami ze złości. Ot, podchodzę do tego obojętnie. Jeśli chcesz się pośmiać to polecam Ci Diana Palmer - Pożegnanie z mroczna przeszłością. Nawet ja się uśmiałam.
Nie bój się, nie uraziła mnie, choć nie ukrywam, ze zrobiło mi się trochę niefajnie, ale jak sądzę to Twój nawyk krytykowania i wytykania błędów po pracujesz dla ocenialni. Postaram się sprostać twoim wymaganiom, ale nie wiem czy mi się uda. Podejrzewam, że jednak chyba nie. Jednak nie zaszkodzi spróbować.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Necco.
Jestem tu prywatnie, nie jako oceniająca. Troll... Wystawiłam tylko jedną taką ocenę w całej swojej karierze. Doskonale pamiętam tego bloga, bardzo przeżyłam tę upadającą na ziemię Anię, którą Kinga ugryzła w szyję i niebieskie poduszki, które były złote (tak doskonale, że zastanawiam się teraz, czy nie pomyliłam imion). Jeśli uważasz, że zasłużyłabyś na Trolla, to chyba nie miałaś tej nieprzyjemności trafić na złego bloga :D
UsuńJeśli chodzi o BDMS, z tego co się orientuję (nie zwykłam czytać takich książek) jest to bardzo łagodna odmiana. Ja akurat pomijałam te sceny, ale też nie było ich wiele. Może dwie, trzy na całą pierwszą część. Ale nie w tym sęk, książka po prostu zawiera nierealną fabułę, a styl autorki to tragedia. Wydawnictwo miało dobrego speca od reklamy, stąd określenie "bestseller".
O!, to mnie bardzo cieszy. Taki wydzierający się Jorgos jest troszkę śmieszny i raczej mało straszny (jakkolwiek głupio to nie brzmi). :D
Co do Muriel i jej głupoty... jak uważasz. Jeśli chodzi o mruczenie, to było jedynie skojarzenie. ;>
Jeśli zaś chodzi o błędy, to drobne literówki, ewentualnie poprzekręcane zwroty. Wiadomo, że nie wyłapiesz. Autor nie jest w stanie. Ja swoje przerabiałam już chyba z tysiąc razy, a i tak roi się od błędów. Tylko u Ciebie niektóre literówki wydały mi się trochę oczywiste i rzucające się w oczy. Ale jestem czytelniczką, inaczej wygląda to w mojej głowie, inaczej w Twojej.
Oj, nie chodzi mi o sam opis! Po prostu określenie sprawiło, że zeszłam. Wiesz, "na TYCH jego MĘSKICH ustach". To było zabawne. Z perspektywy Muriel rzecz jasna, ale wiesz jak jest. Gdybyś weszła do czyjejś głowy leżałabyś ze śmiechu, śledząc myśli tej osoby :D
"Heli" nie oglądam, w sumie w ogóle telewizji nie oglądam. Ale przyznam, że Hela ma rację. Co do romansów historycznych... lubisz? Ja mam wyjątkowego pecha. Za który się wezmę, to gniot. Albo to ze mną jest coś nie tak, w sumie bardzo możliwe... XD Mmm, czytałam jakiś czas temu opis tej książki. Natychmiast stwierdziłam, że czytanie jej to kiepski pomysł... Może się wezmę, ja lubię się śmiać z harlequinów i innych romansideł. Ej, dobra, dochodzę do wniosku, że to jednak ze mną coś nie tak.
Necco, wiesz co jest najgłupszym błędem autora? Próba sprostania wymaganiom czytelnika. Przede wszystkim dlatego, że każdy ma inne gusta. To co podoba się mnie, niekoniecznie spodoba się Tobie. Wierzę, że zaczynając pisać to opowiadanie, miałaś jakiś plan. Nie zmieniaj go dla mnie. Pisz tak, jak Tobie się podoba. Ja jedynie wyrażam swoją opinię, ale też nie pozjadałam wszystkich rozumów, żebym mogła teraz wstać i powiedzieć, że mam całkowitą rację pod każdym względem. Nie daj sobie wmówić, że dwa plus dwa równa się tysiąc siedemset dwadzieścia jeden i trzy czwarte, bo wtedy dopiero wyjdzie głupio xD
I pozdrawiam również :)
W takim razie powinnam chyba współczuć, skoro trafił Ci się taki blog. Jak mniemam było to coś o wampirach? Bo ta gryząca Kinga tak mi pasuje. No nie, nie miałam do czynienia z takimi blogami.
UsuńAch, więc jest więcej części? Kilka moich koleżanek było zachwyconych tą książką i były bardzo podjarane. Ja jednak podchodzę do tego z dystansem i nie skuszę się po tę pozycję. Kurde, zatrudnię sobie kogoś takiego i z moich Niespokojnych dusz zrobią taki sam hicior. Trochę kasy zarobię, w końcu kupię sobie laptopa.
Dobrze, no to będzie mniej wydzierania, więcej spokojnej konwersacji, jak na wykształconego mężczyznę przystało.
A mogłabyś mi podać przykłady tych literówek? Ja właśnie przeglądam sobie rozdziały i staram się poprawiać to, co może być źle.
No tak, rzeczywiście może to wydawać się śmieszne. Dzięki Bogu nie mam zdolności telepatii, jak zacny Edwardo Culleno i żyję sobie spokojnie.
Ja tez mam podobnie. Akurat dawno temu leciała i trafiłam na taki odcinek, co Helcia pisała chyba książkę, bądź wiersze. Ta fraza bardzo mi się spodobała i zapadła mi w pamięć. Już wtedy zaczytywałam się w przeróżne romanse.
A czytałaś może romanse historyczne Judith McNaught? Nie wszystkie są świetne, ale polecam Ci, bo szczerze powiedziawszy jest jedna z najlepszych ( jak nie jedyną ) z pisarek, które kocham i niemalże ubóstwiam. Seria Westmorelandach jest ciekawa, ale tylko dwa pierwsze tomy, bo trzeci jest już taki sobie, szkoda, bo Stephen jest fajny:)
Też mnie zniechęcił, choć lubię Palmer na tyle, by przeżyć jej książki, które czasami są niezbyt dobre. Wiem, że ją stać na więcej, ale odnoszę wrażenie, że ona z jakichś powodów nie chce pisać tak, jak powinna. Jesteś jak najbardziej normalna. To ja mam takie wrażenie, że czegoś mi brakuje.
Nie chodziło mi, by zmienić opowiadanie. Nie, tego na pewno nie zrobię, ale chodziło mi raczej o to, by się poprawić w pisaniu. Żebym i ja mogła powiedzieć kiedyś, że coś dobrze napisałam.
Człowiek to tylko człowiek, czasami się myli.
A co do mojego komentarza wcześniejszego, to chciałam tylko napisać małą poprawkę, bo zrobiłam kilka błędów.
"To, że Jorgos zachowuje sie wobec Muriel okropnie nie oznacza to, że dla swojej rodziny też taki jest, zwłaszcza dla młodszej rodzinny." - chodziło mi o młodszą siostrę, ale jak zwykle napisałam coś kompletnie innego. Zawsze myślę coś innego, a piszę co innego...:)
Owszem, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo wszystko było tak zagmatwane, że do tej pory nie wiem... Ale zapowiadał się obiecująco! Adres zrobił niesamowite pierwsze wrażenie i wyczekiwałam strasznie tej oceny. A tu taka tragedia. Poduszek nie zapomnę chyba do końca życia :D
UsuńAle ta metoda działa chyba tylko w wypadku gniotów z kontrowersyjnymi scenami :D Wiesz jakiego byś sobie laptopa kupiła, gdybyś wydała bestseller? :D
Przykłady powiadasz? Pewno bym jakieś wypisała, gdybym nie czytała wtedy z telefonu...
Ale masz pierwszy lepszy błąd, a właściwie to dwa:
"Przez jakiś nie mogła się otrząsnąć z szoku wywołanego sytuacją sprzed kilku dziesięciu minut". Rozdział ósmy, zdanie pierwsze :>
1) Jakiś - nie jarzę, co to słowo tam robi.
2) Kilkudziesięciu bez spacji.
Może jakaś beta? Wiesz, to jest całkiem dobry sposób. Taki ktoś wyeliminuje błędy i od razu będziesz miała pierwszą opinię na temat tekstu. :)
Dzieł Judith McNaught nie czytałam, ale się pewnie wezmę, jeśli dalej będę miała ochotę na romanse historyczne. Ja akurat mam takie fazy, w różnych momentach różne książki mnie przyciągają.
Im dłużej żyję na tym świecie, tym częściej odnoszę wrażenie, że tutaj nikt nie jest normalny :D
To dobrze :D
Jejku, nie wiem jak tam w Grecji, ale nadal nie potrafię sobie wyobrazić mojego starszego brata, który przychodzi i przytula mnie na powitanie... :D
Ej, ale ja Ci tu spam robię :D
Mogę jedynie współczuć traumy...:) No i tego, że autorka wprowadziła Cię w błąd:)
UsuńCo tam laptop. Kupiłabym sobie mieszkanie w Warszawie! :)
Hmm, zastąpię go innym, bo ja mam tak, że pisze to, co mi ślina język przyniesie i nie zawsze jest to dobre. Trudno jest mi wytłumaczyć istnienie tego słowa. Naprawdę. To takie UFO.
Ach, a drugi błąd to czysty przypadek. Po prostu za dużo spacji wcisnęłam:)
Myślałam o tym, choć szczerze powiedziawszy nie orientuje się zbytnio jak to ma wszystko wyglądać itp. Tekst wysyła się na adres e-mail danej bety?
Ja mam dokładnie tak samo, choć zawsze wracam do romansów. Och, zapomniałam. Czytałaś może Julię Quinn? Nie jest najgorsza. Przynajmniej wydawce twierdzą, że jest drugą Jane Austen.
Są dziwni i dziwniejsi:)
Lubię spam, oczywiście w granicach rozsądku;)
Hmm, no nie wiem... Polacy są mniej prorodzinni niż Włosi, Grecy czy nawet Anglicy. Ja też sobie nie wyobrażam, że mogłabym z uczuciem przytulić siostrę jedną albo drugą. I nie sądzę, by były z tego zadowolone.
To zależy, jaki układ masz z betą. Ja z moją utrzymuję kontakt od roku. Rozmawiałyśmy przez GG i konsultowałam z nią wiele pomysłów. W końcu zaproponowała mi, że może zostać moją betą. Kiedy napiszę rozdział i sprawdzę go, wiem że to jest ta wersja, którą dodałabym na bloga, wysyłam do niej. Ona sprawdza i przy okazji komentuje. Czasem powstrzyma mnie, nim dodam coś... bardzo głupiego. Bywa, że uświadamia mi, jak durne sceny wyszły z mojej klawiatury i wtedy to zmieniam, po czym raz drugi jej to wysyłam. Kiedy wszystko jest w porządku, czytam to raz jeszcze, bo beta też człowiek, wszystkiego wyłapać nie musi i dodaję na bloga. Ona nieraz sprowadza na mnie mocne pokłady weny. Naprawdę dobrze tak się współpracuje :D
UsuńDruga Jane Austen? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale poczytam, jak znajdę trochę chęci i czasu. Nie jestem jakimś znawcą romansów i harlequinów, bo to tylko jeden gatunek z wielu, jakie lubię :D
Haaahahahahahhaahahah, "- braciszku! co tam słychać? - okej... - wszystko w porządku? - dobra, koniec zabawy. czego chcesz?" :D
O Jezu, podchodzę do tego komentarza już chyba trzeci raz. Jak zresztą i na innych Twoich blogach. Zdążyłam przeczytać, zapomnieć i w związku z tym przeczytać jeszcze raz, żeby sobie przypomnieć. I zaraz będę chyba czytać trzeci raz xD jestem beznadziejna.
OdpowiedzUsuńCo to ja chciałam... Ach, zacznijmy od Jorgosa. Dlaczego każda jego rozmowa, nawet ze Stephenem, musi się kręcić wokół Muriel? xD ja rozumiem, że on myśli tylko o niej, ale dlaczego Stephen też o niej myśli?^^ nie za dużo tej Muriel wszędzie, nawet poza biurem? W końcu poza nią nie rozmawiali o absolutnie niczym innym;)
Po drugie, Muriel. Tak, niech ona weźmie ten urlop, niech idzie do domu i spędzi ten czas na poszukiwaniu innej pracy! Może by coś znalazła i przestała się tak denerwować za każdym razem, gdy będzie szła do firmy, no i nie musiałaby już mieć Jorgosa za szefa. Ja rozumiem, że on chce dobrze, ale równocześnie nie chce się od niej odczepić, jakby nie rozumiejąc, że jako jego podwładna ona musi się czuć mało komfortowo przy takim traktowaniu. Och, bezmyślny Jorgos!;)
Po trzecie i najważniejsze, warunek dziadka. Dziwaczny, nie powiem, ale poza tym... No, przede wszystkim wiadomo już coś więcej na temat przeszłości Jorgosa, a poza tym tylko Grecy mogą wymyślać takie rzeczy! Nikomu innemu by to nie przyszło do głowy xD no i jasne jak słońce, że padnie na Muriel, ciekawi mnie tylko, jak to rozegrasz. I też mam nadzieję, że ona w tej kwestii nie będzie tak całkiem naiwna i sama dojdzie do pewnych wniosków.
No, to teraz lecę komentować resztę. Całuję!
Spokojnie. Nie musisz się tłumaczyć;) I tak dziękuję, ze komentujesz, nawet, jeśli masz co innego do zrobienia. Podziwiam Cię za to, że w ogóle chciało Ci się czytać moje gnioty tyle razy.
UsuńBo może Stephen widzi coś, czego nie dostrzega Jorgos i chce go trochę podręczyć. Ale obiecuję, że teraz Muriel będzie trochę mniej.
Powiem tylko tyle, że Muriel już wkrótce postanowi coś zmienić w swoim życiu. Uzna, że jednak czas chyba odzyskać utracony spokój.
Mówiłam! Mówiłam, Ci że on taki właśnie jest. Narzuca swoją wolę, czy jakoś tak. Och, niby taki mądry, ale głupi jest jak but. Rzeczywiście, Muriel czuje się z tym fatalnie, tym bardziej, że nie wie, czego ode niej chce.
Dokładnie. Ale widzisz, dziadek Jorgosa jest ekscentrykiem i on zachowuje się trochę jak dziwak ( bo może dlatego, że jest dziwakiem ). No nie, ale Anistos to bije wszystkich na głowę. Jeszcze nie raz usłyszysz o jego wybrykach, choć może nie takich jak testament. Swoja drogą, dziadek Kasapi chciał po prostu mieć pewność, że jego firma nie wpadnie w czyjeś niepowołane ręce, bo to w końcu rodzinny interes i dobrze wie, że rodzian zawsze stara się dbać o swoje.