7.09.2012

7. Historia Muriel





      Wpadła w panikę. Co miała zrobić? Nie mogła mu powiedzieć! Wystarczyło, że przez wszystkie te lata liceum musiała znosić szydercze spojrzenia koleżanek i kolegów. Wtedy była naiwna i głupia. Wierzyła, że ktoś ją kocha i zaufała niewłaściwej osobie. Teraz też tak było. Nie mogła zwierzyć się komuś, kogo nie znała. A Jorgos był ostatnią osobą na świecie, której powiedziałaby, co się wydarzyło kilka lat temu. Nadal nosiła w sobie ten wstyd, który towarzyszył jej, gdy napotykała drwiące spojrzenia jej znajomych. A kiedy przechodziła obok nauczycieli zastanawiała się, czy widzieli zdjęcia. To nieznośne uczucie towarzyszyło jej aż do zakończenia liceum. Potem odetchnęła z ulgą. Po maturze poszła na różne kursy. Pracowała w bibliotece i ksiegarni, więc dzięki temu mogła opłacić zajęcia. Dobrze jej szło, więc została polecona do firmy Jorgosa.
Gdyby wiedziała, co ją tu czeka... Spojrzała na niego. Patrzył na nią uważnie. Miał mocno zaciśnięte szczeki, a jego oczy stały się, jak płynna stal. Przestraszona wcisnęła się w kąt i czekała, choć sama nie wiedziała na co.
   - Powiedz mi – powiedział, przerywając pełną napięcia ciszę. - Jestem uparty i nie wyjdę dopóki nie dowiem się o co chodzi z tym bandażem, jasne? - zapytał i skrzyżował ręce. Popatrzył na nią groźnie.
   - Niech mnie pan nie dręczy. Nie chce o tym rozmawiać, proszę – powiedziała, błagalnie na niego patrząc. Miała nadzieję, że Kasapi pójdzie sobie stąd, bo miała go już dość. Poza tym chciała się ubrać i iść do szpitala. Melisanda nie mogła być sama po operacji.
    - Nie dręczę cię – odpowiedział wzburzony. - Po prostu chce zrozumieć... twoje zachowanie. Nie mam pojęcia, co skłoniło cię by ukrywać...
   - Pyta pan z ciekawości, czy z troski? Jeśli to ciekawość to proszę natychmiast stąd wyjść. Nigdy panu o tym nie opowiem! Wolę umrzeć! - krzyknęła oburzona, pełna nienawiści do tego człowieka.
Wściekły na nią w mgnieniu oka doskoczył do łóżka i jednym ruchem wyszarpnął prześcieradło. Muriel krzyknęła przestraszona i odruchowo zasłoniła rękami biust, ale Jorgos nie pozwolił jej na to. Zacisnął dłonie na jej szczupłych nadgarstkach i szarpnął ją do góry, aż w końcu dziewczyna stanęła na podłodze, drżąc ze złości i wstydu. Sukienka, która wcześniej opasała ją wokół bioder upadła i odsłoniła płaski brzuch, krągłe biodra i zgrabne nogi.
Patrzył na nią przez chwilę, a potem przyciągnął ją do siebie, aż jej piersi dotknęły jego twardego torsu. Skrzywiła się. Zabolało ją.
   - Nie drażnij mnie. Jestem cierpliwy, ale wszystko ma swoje granice. Nie dam ci spokoju, jeśli się nie dowiem, co się stało. - Jego ton był stalowy, niczym ostrze noża, które cięło powietrze z niezwykłą szybkością i precyzją.
Muriel spojrzała na niego zdezorientowana i potem zerknęła w dół. Stykali się ciałami, a od niego promieniało dziwne ciepło. Przełknęła ślinkę i przymknęła powieki. Nie miała wyboru.
  - Dobrze, powiem panu, ale niech mi pan obieca, że da mi święty spokój. Dobrze? - zapytała, mając nadzieję, że kiedy usłyszy o jej naiwności w końcu daj jej spokój, raz na zawsze.
  - Zgoda. Napijesz się kawy? - zapytał łagodnie i popatrzył na nią wyczekująco, ale jego wzrok szybko powędrował niżej, na dwie cudowne wypukłości. Miała pełne piersi, teraz poruszające się w rytm przyspieszonego oddechu. Poczuł przeraźliwe gorąco w lędźwiach. Zacisnął szczęki, czekając aż to idiotyczne uczucie odejdzie w zapomnienie. Po kilku sekundach nadal był wzburzony i niespokojny. Aby zapobiec czemuś, co na pewno wydarzyłoby się za chwilę, wyszedł z pokoju.

            Kuchnia była mała, ale za to ładnie urządzona, choć meble były stare i zniszczone. Wiele w życiu widział, ale bieda nie była słowem, które znał od praktycznej strony. Widział ubogich ludzi, widział małe, walące się domki, w których mieszkały wielodzietne rodziny. Jednak nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z kimś, kto całą swoją pensję przeznaczał na czynsz lub na leki dla kogoś z rodziny. Gdy przywiózł Muriel do mieszkania prawie przeraził się jego rozmiarami. On mieszkał nad przedmieściach Leeds w wielkim domu – sam. A ona gnieździła się z ciotką i psem w małej klitce, która wielkością dorównywała jego salonowi. Zmieszany tak znaczącymi różnicami wyjrzał na korytarz, tak mały, że czuł się w nim, jak w podziemnym tunelu, który razem z Stephenem wykopali, gdy mieli po dziesięć lat. A to mieszkanie było miniaturowe, za małe dla niego samego, a co dopiero mówić o Muriel, jej ciotce i wielkim czarnym potworze, który w tej chwili patrzył na niego jak na szynkę.
   - Pożerasz ludzi? Czy tylko na mnie tak patrzysz? - zapytał psa. Diego warknął na niego i wyszedł z kuchni, jakby bał się skalać jego obecnością. Roześmiał się cicho. Ten pies nim gardził. - Niezwykła pani, to i pies musi być niezwykły – dodał i zabrał się za parzenie kawy. Po pięciu minutach w drzwiach pojawiła się Muriel. Jak zwykle skromnie ubrana, trochę wystraszona i niepewna. Musiał ją wystraszyć, ale poskutkowało. Nigdy nie mówił takich rzeczy, ale sprowokowała go. Skrzywił się, ponieważ zorientował się, że zrzuca na bogu ducha winną Muriel winę za to, że w jakiś niewytłumaczalny dla siebie sposób zaczął jej pragnąć. Wiodła sobie spokojny żywot, dopóki on nie zaczął ją dręczyć. Może powinien przestać? Ale jak? Wyzwalała w nim takie uczucia, nad którymi nie panował. Irytowała go, jednocześnie podniecając i aby zapomnieć o tym krzyczał na nią, choć ona nigdy nie zawiodła go w pracy. Prawdę mówiąc była jedną z najlepszych pracownic. Każdy zawsze mógł na niej polegać i bez problemu wykonywała kilka zadań naraz. A on tak ją dręczył. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Była jeszcze młoda, choć w jej oczach dostrzegł oznaki przedwczesnej dorosłości. Może to, co chce mu powiedzieć sprawiło, że tak szybko dojrzała?
Dziewczyna podeszła do szafki, z której wyciągnęła dwa kubki. Wszystko dobywało się w milczeniu. Kiedy kawa była gotowa, usiedli przy małym stole. Muriel zajęła krzesło jak najdalej od niego. Nie winił jej za to, w końcu nienawidziła go i teraz miała wyznać swój sekret, który chciałaby zatrzymać wyłącznie dla siebie. Odchrząknął, gdy dziewczyna nic nie mówiła. Spostrzegł, że Diego ułożył się u jej stóp, ale zaraz usiadł i patrzył na niego groźnie.
  - No cóż... - westchnęła i popatrzyła na niego żałośnie. Nie miała pojęcia, jak zacząć. - Kiedy miałam szesnaście lat do mojego liceum przyszedł chłopak, którego wyrzucano chyba z każdej prywatnej szkoły w Leeds i może nawet w Londynie, bo podobno tam też był. Wszystkie dziewczyny za nim latały, bo miał kasę, bo był przystojny. Miał też tatuaże na rękach i kolczyk w uchu. To był taki szał, że panny nie trzymały się w ryzach i dawały mu numer telefon na korytarzu. Ja byłam inna, choć nie twierdzę, że mądrzejsza. Stałam z boku i przyglądałam się temu wszystkiemu. Z politowaniem patrzyłam na dziewczyny, które tak bardzo starały się zaimponować temu dupkowi, że nie widziały tego, iż same siebie upokarzają. Ja oczywiście też chciałam, by zwrócił na mnie uwagę, ale nie miałam pojęcia, jak to zrobić. Okazja trafiła się, gdy ogłoszono coś w rodzaju zabawy integracyjnej. Była muzyka, jedzenie i tańce. Wystroiłam się na tę imprezę, bo w głębi duszy miałam nadzieję, że ten chłopak zwróci na mnie uwagę. Moja sukienka kosztowała mnie całą pensję. Popołudniami pracowałam w bibliotece, a w soboty w księgarni. Tak więc kupiłam drogą kreację, buty i poszłam do fryzjera i kosmetyczki. Do tej pory nie mogę sobie zapomnieć tego, że nie posłuchałam głosu rozsądku.
   Od razu, gdy tylko wkroczyłam na sale, zobaczyłam, że zaczęto mi się przyglądać. Szeptano coś, a ja nie byłam przyzwyczajona, że byłam w centrum zainteresowania więc natychmiast uciekłam do łazienki. Patrzyłam w lustro i wyrzucałam sobie moją własna naiwność. Zrobiłam z siebie idiotkę, powtarzałam sobie i nie miałam odwagi wyjść na salę.
   No i wtedy pojawił się ten chłopak. W tamtej chwili uznałam go za księcia, który przychodzi mi z pomocą. - Znów na niego popatrzyła i poczuła się taka głupia i naiwna. Jego stalowo-szare oczy wpatrywały się w jakiś punkt ponad jej ramieniem, ale widziała w nich tłumioną furię, która niemal promieniała od niego czarną aurą. - Może w tej chwili brzmi to dość infantylnie, ale wtedy był dla mnie wybawieniem i uważałam go za księcia. Nalegał, abym poszła z nim na salę i pokazała wszystkimi jaka jestem piękna. Uśmiechałam się do niego jak zakochana idiotka, a głowę miałam nabitą głupimi mrzonkami o tym, jak go zauroczyłam. Tańczył ze mną cały czas, ale jakoś tak dziwnie na mnie patrzył. Nie wiedziałam co oznacza ten wzrok. Może już wtedy miał uknuty plan? Nie wiem. W każdym bądź razie odprowadził mnie do domu, pocałował na dobranoc i poprosił o spotkanie.
  I tak zaczęło się toczyć. Życie dzieliłam między szkołą, domem, pracą i nim. Cieszyłam się z każdej chwili spędzonej razem. Wydawało mi się, że się zmienił. I niemal pękałam z dumy, że to właśnie ja potrafiłam to zrobić. Prawda jest taka, że łajdak zawsze pozostanie łajdakiem. I nikt go nie zmieni.
    Dopóki nie zaprosił mnie do swojego domu, byłam przekonana, że mu się podobam. Cała. Nie tylko wygląd zewnętrzny, ale również i charakter. Ale kto teraz wraca uwagę na charakter? Ważne jest opakowanie, środek można sobie darować. Przynajmniej przez jakiś czas, potem już zaczyna przeszkadzać, że druga osoba jest taka... bezbarwna.
    Kiedy zobaczyłam dom, w którym mieszkał – oniemiałam, a potem zrozumiałam, że między nami jest przepaść. Przepaść tak wielka, że poczułam się tak biedna jak mysz kościelna. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co się święci. Ale byłam przekonana, że będziemy oglądali filmy, jedli popcorn. Tak, wiem, jestem głupia, bo myślałam, że dziewiętnastoletni chłopak będzie chciał tylko oglądać film.
Szybko przekonałam się, że nie. Kiedy zaczął rozpinać mi bluzkę zrozumiałam, że nie chce, by nasza znajomość tak się potoczyła. Wyrwałam mu się i powiedziałam, że nie chcę, że nie jestem gotowa. On roześmiał się i powiedział, żebym nie była taką skromnisią. Nie uwierzył mi, że ja naprawdę nie chcę zmieniać naszych relacji. W końcu zdenerwował się i rzucił mnie na kanapę. Rozerwał mi bluzkę i... - urwała. Do oczu napłynęły jej łzy. Przed oczami widziała jego twarz, pełną szyderstwa i drwiny. Odkaszlnęła i podjęła urwany wątek: - i tak po prostu zdjął mi stanik. Zrobił zdjęcie telefonem, a potem kazał mi się wynosić. Powiedział, że jestem głupia i naiwna. Żałował straconego czasu na taką cnotkę, jak ja i obiecał mi, że jego zemsta będzie słodka, bo on nie lubi gdy się z nim igra, drwi z niego i oszukuje. Nie oszukałam go, nigdy. Zemścił się na mnie w najohydniejszy sposób. Rozesłał to zdjęcie do swoich znajomych, a jego znajomi do swoich... i tak dalej. Moja fotka znalazła się w Internecie. Wszyscy widzieli to zdjęcie, wszyscy. Uciekałam przed znajomymi i chowałam się w łazience. Przez ten czas modliłam się o śmierć, bo nie mogłam znieść kpin i drwin na mój temat. Od tamtego czasu ukrywałam piersi, bo nie widziałam w nim nic ładnego. Są okropne, brzydkie. - Kiedy zakończyła opowieść pozwoliła sobie na łzy, które cichutko spływały jej po policzkach. Szybko je otarła i spojrzała na mężczyznę siedzącego po drugiej stronie stołu. Długo nic nie mówił i nawet nie patrzył w jej stronę. A kiedy zwrócił na nią swe szare oczy nie dostrzegła w nich potępienia czy wzgardy.
  - Jes... - urwał i odchrząknął. - Nie mogę w to uwierzyć. To po prostu przechodzi ludzkie pojęcie! Zgłosiłaś to na policję?
  - No co pan?! Zniszczyłby mnie. Nikt by mi nie uwierzył. Za nim stały pieniądze, a ja nie miałam „środków” do obrony.
  - Uwierzyliby ci, ponieważ on dopuścił się przestępstwa. Szerzył pornografię. Ty miałaś dopiero szesnaście lat, a on był już pełnoletni, więc mógł pójść siedzieć i tatuś by mu nie pomógł! - syknął wściekły.

         Opowieść Muriel całkowicie nim wstrząsnęła. Żył na tym świecie trzydzieści pięć lat, ale nigdy nie miał możliwości doznać takiego wstrząsu. Zachowanie tego chłopaka obudziło w nim taką furię i nienawiść, że gdyby go spotkał nie wahałaby się ani sekundy. Zabiłby gnojka gołymi rękami.
Popatrzył na skuloną Muriel. Ogarnął go żal i współczucie dla tej dziewczyny. Opowiadała w przekonaniu, że to ona jest temu winna i to ona powinna się wstydzić własnej naiwności. Jej jedyną winą było to, że zaufała temu dupkowi.
   - Skoro pan już wie, to czy mógłby... - urwała, gdy Jorgos wstał i podszedł do niej. Uklęknął przed nią i wziął za rękę, a potem spojrzał jej głęboko w oczy.
 - Obiecuję, że już nigdy nie usłyszysz ode mnie złego słowa. Nigdy. Ale nie potrafię odejść. To nie jest coś, obok czego przechodzi się obojętnie. Nie mogę tego zrobić. - Wstał i złapał ją za dłonie, a potem uniósł do góry. Zdezorientowana dziewczyna popatrzyła na niego, a on tylko uśmiechnęła się do niej. Usiadł na krześle, na którym wcześniej siedziała i posadził ją sobie na kolanach, a raczej próbował, bo Muriel zaczęła się wyrywać.
    - Proszę, ja nie chcę... - powiedziała i siedząc do niego tyłem, starała się wyrwać z jego uścisku. Gorące fale uderzyły w nią i zalały ciepłym strumieniem, aż całkowicie się poddała obezwładniona dziwnym uczuciem. Zesztywniała i zaczęła oddychać szybko. Czuła na plecach jego klatkę piersiową, a jego oddech muskał jej szyję. Mocne palce zacisnęły się na nadgarstkach i sprawiły, że puls przyspieszył jej dwukrotnie. Przymknęła powieki starając się uwolnić, ale nic to nie dało. Trzymał ją mocno, tuląc do swej szerokiej piersi. Wpadła w panikę. Nie chciała tego.
       - Nie uciekaj. Uspokój się – powiedział miękko wprost do jej ucha. Owionął ją zapach kawy. Wstrzymała oddech. Poczuła, że na jej policzki wypływa głęboki rumieniec, czerwony jak róża. Odchrząknęła, ale dziwne drapanie w gardle nie ustało. - Rozluźnij się, słowiczku. Oddychaj powoli. Chcę ci tylko pomóc. Czy to takie straszne? - zapytał głębokim, zmysłowym głosem. Muriel jednak nie była w stanie się uspokoić i nadal walczyła z Jorgosem. Diego wyczuł, że jego pani ma kłopoty i podszedł do Jorgosa warcząc głośno. 
Wiedział, że dziewczyna mu nie ufa i jego próby uspokojenia jej spełzły na niczym. Puścił ją więc, a dziewczyna natychmiast odskoczyła i stanęła przy samych drzwiach. Patrzyła na niego przerażona. Oddychała szybko i nierówno, a policzki przybrały kolor szkarłatu.
   - Nie... Nie chcę pańskiej pomocy – wykrztusiła z trudem. Diego obnażył zęby i stanął przed swoja panią. - Niech pan już idzie, proszę.
  - Dobrze, ale powiedz mi jeszcze jedno. Jak nazywał się ten chłopak? - Wstał i podszedł do niej, ale zatrzymał się tuż przed psem, który zawarczał groźnie. Spojrzał na niego, ale pies się nie wycofał. Obroniłby ją nawet za cenę własnego życia.
  - Po co to panu? To i tak nie ma znaczenia.
  - Powiedz mi.
  - Nazywał się Aleksander Collins.
Usłyszała, jak szef wciąga z głośnym sykiem powietrze. Spojrzała na niego i zobaczyła, że twarz mężczyzny przybrała demoniczny wyraz, a oczy pociemniały.
Wyszedł, trzaskając głośno drzwiami, a Muriel opadła na kolana i przytuliła się do psa.

________
Nie zwracam uwagi na to, że rozdział jest do bani. To nic. Ważne jest to, że Robert Kubica wystartuje w małym, włoskim rajdzie! Jestem cała w skowronkach i w ogóle happy! Szkoda, że nie będzie relacji na żywo. Och, tak długo czekałam, aż w końcu moja cierpliwość została nagrodzona. Teraz tylko czekam na jego powrót do F1.

Jak to dobrze usłyszeć głos Roberta po tylu miesiącach jego milczenia! :)

PS. Gdyby ktoś był zainteresowany, to zapraszam na mój nowy romans. Teraz zmierzę się z historycznym, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Chętnych zapraszam na Szczyt perfekcji.

4 komentarze:

  1. Łooooooł, czyżby ten cały Alexander był znany naszemu Jorgosowi?:> Nie no, ale na pewno go załatwi. Szkoda, że nie poszła na policję, na pewno by jej pomogli. Biedna. Jeszcze tak się broni przed szefem, jeny. Cudowna historia. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, tego nie wiem... :)
      Pewnie tak, ale wtedy była sama i nie wiedziała, co zrobić, wiec uznała, że lepiej nie roztrząsać sprawy. Przecież wywołałoby skandal i to mogłyby się źle dla niej skończyć.
      Oj, broni się, broni...:)

      Usuń
  2. Ajajaj, dobrze, wprawdzie spodziewałam się podobnej historii, ale jednak... Z jednej strony rozumiem Muriel, bo przeżyć coś podobnego zwłaszcza w młodym wieku, to musiało być straszne, a z drugiej jednak chyba mam zły charakter, za mało empatyczny może, bo chciałabym nią mocno potrząsnąć i krzyknąć, żeby się wzięła w garść dziewczyna. Ostatecznie ludzie żyją i z gorszymi traumami xD no, ale rozumiem oczywiście, jej zachowanie jest po części na pewno podyktowane jej usposobieniem, ja po prostu jestem zupełnie inna i na pewno też inaczej bym się zachowała. Stąd lekka irytacja xD

    Natomiast reakcja Jorgosa - miodzio :D założę się, że spróbuje teraz (i na pewno mu się uda) jakoś zemścić się na panu Collinsie, który śmiał rękę podnieść na Muriel. I kibicuję mu z całego serca, o! ;>

    A teraz lecę komentować Bestię i Perfekcję, i całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała szesnaście lat, wtedy kształtowała się jej psychika, no i to wydarzenie niestety miały na nią zły wpływ, które sprawiło, że teraz jest taka, jaka jest.
      Wiesz, że ja tez miałam taką ochotę? Ale uznała, że czeka ją kilka poważnych wstrząsów i oszczędziłam jej tego. Szkoda, że to nie mężczyzna, więc Jorgos na pewno sprzedałby mu liścia i po sprawie, a tu się nie da. No i obiecał dać jej spokój, a takie potrząsanie nie wyszłoby mu na dobre.
      "Lodzio, miodzo, panowie. Lodzio, miodzio..." - tak mi się przypomniało. Hmm, tak, chyba tak, ale to nie będzie jakaś spektakularna zemsta. A może i będzie? Jeszcze do tego nie doszłam, wiec nie wiem, co się uroi w moim chorym umyśle. W każdym razie na pewno dojdzie do spotkania oby panów.

      Ja również całuję :)

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.