Wpadła
w panikę. Co miała zrobić? Nie mogła mu powiedzieć! Wystarczyło,
że przez wszystkie te lata liceum musiała znosić szydercze
spojrzenia koleżanek i kolegów. Wtedy była naiwna i głupia.
Wierzyła, że ktoś ją kocha i zaufała niewłaściwej osobie.
Teraz też tak było. Nie mogła zwierzyć się komuś, kogo nie
znała. A Jorgos był ostatnią osobą na świecie, której
powiedziałaby, co się wydarzyło kilka lat temu. Nadal nosiła w
sobie ten wstyd, który towarzyszył jej, gdy napotykała drwiące
spojrzenia jej znajomych. A kiedy przechodziła obok nauczycieli
zastanawiała się, czy widzieli zdjęcia. To nieznośne uczucie
towarzyszyło jej aż do zakończenia liceum. Potem odetchnęła z
ulgą. Po maturze poszła na różne kursy. Pracowała w bibliotece i ksiegarni,
więc dzięki temu mogła opłacić zajęcia. Dobrze jej szło, więc
została polecona do firmy Jorgosa.
Gdyby
wiedziała, co ją tu czeka... Spojrzała na niego. Patrzył na nią
uważnie. Miał mocno zaciśnięte szczeki, a jego oczy stały się,
jak płynna stal. Przestraszona wcisnęła się w kąt i czekała,
choć sama nie wiedziała na co.
-
Powiedz mi – powiedział, przerywając pełną napięcia ciszę. -
Jestem uparty i nie wyjdę dopóki nie dowiem się o co chodzi z tym
bandażem, jasne? - zapytał i skrzyżował ręce. Popatrzył na nią
groźnie.
-
Niech mnie pan nie dręczy. Nie chce o tym rozmawiać, proszę –
powiedziała, błagalnie na niego patrząc. Miała nadzieję, że
Kasapi pójdzie sobie stąd, bo miała go już dość. Poza tym
chciała się ubrać i iść do szpitala. Melisanda nie mogła być
sama po operacji.
-
Nie dręczę cię – odpowiedział wzburzony. - Po prostu chce
zrozumieć... twoje zachowanie. Nie mam pojęcia, co skłoniło cię
by ukrywać...
-
Pyta pan z ciekawości, czy z troski? Jeśli to ciekawość to proszę
natychmiast stąd wyjść. Nigdy panu o tym nie opowiem! Wolę
umrzeć! - krzyknęła oburzona, pełna nienawiści do tego
człowieka.
Wściekły
na nią w mgnieniu oka doskoczył do
łóżka i jednym ruchem wyszarpnął prześcieradło. Muriel
krzyknęła przestraszona i odruchowo zasłoniła rękami biust, ale
Jorgos nie pozwolił jej na to. Zacisnął dłonie na jej szczupłych
nadgarstkach i szarpnął ją do góry, aż w końcu dziewczyna
stanęła na podłodze, drżąc ze złości i wstydu. Sukienka, która
wcześniej opasała ją wokół bioder upadła i odsłoniła
płaski brzuch, krągłe biodra i zgrabne nogi.
Patrzył
na nią przez chwilę, a potem przyciągnął ją do siebie, aż jej
piersi dotknęły jego twardego torsu. Skrzywiła się. Zabolało ją.
-
Nie drażnij mnie. Jestem cierpliwy, ale wszystko ma swoje granice. Nie dam ci spokoju, jeśli się nie
dowiem, co się stało. - Jego ton był stalowy, niczym ostrze noża,
które cięło powietrze z niezwykłą szybkością i precyzją.
Muriel
spojrzała na niego zdezorientowana i potem zerknęła w dół. Stykali się ciałami, a od niego promieniało dziwne ciepło.
Przełknęła ślinkę i przymknęła powieki. Nie miała wyboru.
-
Dobrze, powiem panu, ale niech mi pan obieca, że da mi święty
spokój. Dobrze? - zapytała, mając nadzieję, że kiedy usłyszy o
jej naiwności w końcu daj jej spokój, raz na zawsze.
-
Zgoda. Napijesz się kawy? - zapytał łagodnie i popatrzył na nią
wyczekująco, ale jego wzrok szybko powędrował niżej, na dwie
cudowne wypukłości. Miała pełne piersi, teraz poruszające się w
rytm przyspieszonego oddechu. Poczuł przeraźliwe gorąco w
lędźwiach. Zacisnął szczęki, czekając aż to idiotyczne uczucie
odejdzie w zapomnienie. Po kilku sekundach nadal był wzburzony i
niespokojny. Aby zapobiec czemuś, co na pewno wydarzyłoby się za
chwilę, wyszedł z pokoju.
Kuchnia była mała, ale za to ładnie urządzona, choć meble były stare i zniszczone. Wiele w życiu widział, ale bieda nie była słowem, które znał od praktycznej strony. Widział ubogich ludzi, widział małe, walące się domki, w których mieszkały wielodzietne rodziny. Jednak nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z kimś, kto całą swoją pensję przeznaczał na czynsz lub na leki dla kogoś z rodziny. Gdy przywiózł Muriel do mieszkania prawie przeraził się jego rozmiarami. On mieszkał nad przedmieściach Leeds w wielkim domu – sam. A ona gnieździła się z ciotką i psem w małej klitce, która wielkością dorównywała jego salonowi. Zmieszany tak znaczącymi różnicami wyjrzał na korytarz, tak mały, że czuł się w nim, jak w podziemnym tunelu, który razem z Stephenem wykopali, gdy mieli po dziesięć lat. A to mieszkanie było miniaturowe, za małe dla niego samego, a co dopiero mówić o Muriel, jej ciotce i wielkim czarnym potworze, który w tej chwili patrzył na niego jak na szynkę.
- Pożerasz ludzi? Czy
tylko na mnie tak patrzysz? - zapytał psa. Diego warknął na niego
i wyszedł z kuchni, jakby bał się skalać jego obecnością.
Roześmiał się cicho. Ten pies nim gardził. - Niezwykła pani, to
i pies musi być niezwykły – dodał i zabrał się za parzenie
kawy. Po pięciu minutach w drzwiach pojawiła się Muriel. Jak
zwykle skromnie ubrana, trochę wystraszona i niepewna. Musiał ją
wystraszyć, ale poskutkowało. Nigdy
nie mówił takich rzeczy, ale sprowokowała go. Skrzywił się,
ponieważ zorientował się, że zrzuca na bogu ducha winną Muriel
winę za to, że w jakiś niewytłumaczalny dla siebie sposób
zaczął jej pragnąć. Wiodła sobie spokojny żywot, dopóki on
nie zaczął ją dręczyć. Może powinien przestać? Ale jak?
Wyzwalała w nim takie uczucia, nad którymi nie panował. Irytowała
go, jednocześnie podniecając i aby zapomnieć o tym krzyczał na
nią, choć ona nigdy nie zawiodła go w pracy. Prawdę mówiąc
była jedną z najlepszych pracownic. Każdy zawsze mógł na niej
polegać i bez problemu wykonywała kilka zadań naraz. A on tak ją
dręczył. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Była jeszcze młoda,
choć w jej oczach dostrzegł oznaki przedwczesnej dorosłości.
Może to, co chce mu powiedzieć sprawiło, że tak szybko dojrzała?
Dziewczyna
podeszła do szafki, z której wyciągnęła dwa kubki. Wszystko
dobywało się w milczeniu. Kiedy kawa była gotowa, usiedli przy
małym stole. Muriel zajęła krzesło jak najdalej od niego. Nie
winił jej za to, w końcu nienawidziła go i teraz miała wyznać
swój sekret, który chciałaby zatrzymać wyłącznie dla siebie.
Odchrząknął, gdy dziewczyna nic nie mówiła. Spostrzegł, że
Diego ułożył się u jej stóp, ale zaraz usiadł i patrzył na
niego groźnie.
- No cóż... -
westchnęła i popatrzyła na niego żałośnie. Nie miała pojęcia,
jak zacząć. - Kiedy miałam szesnaście lat do mojego liceum
przyszedł chłopak, którego wyrzucano chyba z każdej prywatnej
szkoły w Leeds i może nawet w Londynie, bo podobno tam też był.
Wszystkie dziewczyny za nim latały, bo miał kasę, bo był
przystojny. Miał też tatuaże na rękach i kolczyk w uchu. To był
taki szał, że panny nie trzymały się w ryzach i dawały mu numer
telefon na korytarzu. Ja byłam inna, choć nie twierdzę, że
mądrzejsza. Stałam z boku i przyglądałam się temu wszystkiemu.
Z politowaniem patrzyłam na dziewczyny, które tak bardzo starały
się zaimponować temu dupkowi, że nie widziały tego, iż same
siebie upokarzają. Ja
oczywiście też chciałam, by zwrócił na mnie uwagę, ale nie
miałam pojęcia, jak to zrobić. Okazja trafiła się, gdy
ogłoszono coś w rodzaju zabawy integracyjnej. Była muzyka,
jedzenie i tańce. Wystroiłam się na tę imprezę, bo w głębi
duszy miałam nadzieję, że ten chłopak zwróci na mnie uwagę.
Moja sukienka kosztowała mnie całą pensję. Popołudniami
pracowałam w bibliotece, a w soboty w księgarni. Tak więc
kupiłam drogą kreację, buty i poszłam do fryzjera i kosmetyczki.
Do tej pory nie mogę sobie zapomnieć tego, że nie posłuchałam
głosu rozsądku.
Od razu, gdy tylko
wkroczyłam na sale, zobaczyłam, że zaczęto mi się przyglądać.
Szeptano coś, a ja nie byłam przyzwyczajona, że byłam w centrum
zainteresowania więc natychmiast uciekłam do łazienki. Patrzyłam
w lustro i wyrzucałam sobie moją własna naiwność. Zrobiłam z
siebie idiotkę, powtarzałam sobie i nie miałam odwagi wyjść na
salę.
No
i wtedy pojawił się ten chłopak. W tamtej chwili uznałam go za księcia,
który przychodzi mi z pomocą. - Znów na niego popatrzyła i
poczuła się taka głupia i naiwna. Jego stalowo-szare oczy
wpatrywały się w jakiś punkt ponad jej ramieniem, ale widziała w
nich tłumioną furię, która niemal promieniała od niego czarną
aurą. - Może w tej chwili brzmi to dość infantylnie, ale wtedy
był dla mnie wybawieniem i uważałam go za księcia. Nalegał, abym poszła z nim na salę
i pokazała wszystkimi jaka jestem piękna. Uśmiechałam się do
niego jak zakochana idiotka, a głowę miałam nabitą głupimi
mrzonkami o tym, jak go zauroczyłam. Tańczył ze mną cały czas,
ale jakoś tak dziwnie na mnie patrzył. Nie wiedziałam co oznacza
ten wzrok. Może już wtedy miał uknuty plan? Nie wiem. W
każdym bądź razie odprowadził mnie do domu, pocałował na
dobranoc i poprosił o spotkanie.
I
tak zaczęło się toczyć. Życie dzieliłam między szkołą,
domem, pracą i nim. Cieszyłam się z każdej chwili spędzonej razem. Wydawało mi się, że się zmienił. I niemal pękałam z dumy,
że to właśnie ja potrafiłam to zrobić. Prawda jest taka, że
łajdak zawsze pozostanie łajdakiem. I nikt go nie zmieni.
Dopóki
nie zaprosił mnie do swojego domu, byłam przekonana, że mu się
podobam. Cała. Nie tylko wygląd zewnętrzny, ale również i
charakter. Ale kto teraz wraca uwagę na charakter? Ważne jest
opakowanie, środek można sobie darować. Przynajmniej przez jakiś
czas, potem już zaczyna przeszkadzać, że druga osoba jest taka...
bezbarwna.
Kiedy
zobaczyłam dom, w którym mieszkał – oniemiałam, a potem
zrozumiałam, że między nami jest przepaść. Przepaść tak
wielka, że poczułam się tak biedna jak mysz kościelna. Jeszcze
wtedy nie wiedziałam, co się święci. Ale byłam przekonana, że
będziemy oglądali filmy, jedli popcorn. Tak, wiem, jestem głupia,
bo myślałam, że dziewiętnastoletni chłopak będzie chciał tylko
oglądać film.
Szybko
przekonałam się, że nie. Kiedy zaczął rozpinać mi bluzkę
zrozumiałam, że nie chce, by nasza znajomość tak się potoczyła.
Wyrwałam mu się i powiedziałam, że nie chcę, że nie jestem
gotowa. On roześmiał się i powiedział, żebym nie była taką
skromnisią. Nie uwierzył mi, że ja naprawdę nie chcę zmieniać
naszych relacji. W końcu zdenerwował się i rzucił mnie na kanapę.
Rozerwał mi bluzkę i... - urwała. Do oczu napłynęły jej łzy.
Przed oczami widziała jego twarz, pełną szyderstwa i drwiny.
Odkaszlnęła i podjęła urwany wątek: - i tak po prostu zdjął mi
stanik. Zrobił zdjęcie telefonem, a potem kazał mi się wynosić.
Powiedział, że jestem głupia i naiwna. Żałował straconego czasu
na taką cnotkę, jak ja i obiecał mi, że jego zemsta będzie
słodka, bo on nie lubi gdy się z nim igra, drwi z niego i oszukuje.
Nie oszukałam go, nigdy. Zemścił się na mnie w najohydniejszy
sposób. Rozesłał to zdjęcie do swoich znajomych, a jego znajomi
do swoich... i tak dalej. Moja fotka znalazła się w Internecie.
Wszyscy widzieli to zdjęcie, wszyscy. Uciekałam przed znajomymi i
chowałam się w łazience. Przez ten czas modliłam się o śmierć,
bo nie mogłam znieść kpin i drwin na mój temat. Od tamtego czasu
ukrywałam piersi, bo nie widziałam w nim nic ładnego. Są okropne,
brzydkie. - Kiedy zakończyła opowieść pozwoliła sobie na łzy,
które cichutko spływały jej po policzkach. Szybko je otarła i
spojrzała na mężczyznę siedzącego po drugiej stronie stołu.
Długo nic nie mówił i nawet nie patrzył w jej stronę. A kiedy
zwrócił na nią swe szare oczy nie dostrzegła w nich potępienia
czy wzgardy.
-
Jes... - urwał i odchrząknął. - Nie mogę w to uwierzyć. To po
prostu przechodzi ludzkie pojęcie! Zgłosiłaś to na policję?
-
No co pan?! Zniszczyłby mnie. Nikt by mi nie uwierzył. Za nim stały
pieniądze, a ja nie miałam „środków” do obrony.
-
Uwierzyliby ci, ponieważ on dopuścił się przestępstwa. Szerzył
pornografię. Ty miałaś dopiero szesnaście lat, a on był już
pełnoletni, więc mógł pójść siedzieć i tatuś by mu nie
pomógł! - syknął wściekły.
Opowieść
Muriel całkowicie nim wstrząsnęła. Żył na tym świecie
trzydzieści pięć lat, ale nigdy nie miał możliwości doznać
takiego wstrząsu. Zachowanie tego chłopaka obudziło w nim taką
furię i nienawiść, że gdyby go spotkał nie wahałaby się ani
sekundy. Zabiłby gnojka gołymi rękami.
Popatrzył
na skuloną Muriel. Ogarnął go żal i współczucie dla tej
dziewczyny. Opowiadała w przekonaniu, że to ona jest temu winna i
to ona powinna się wstydzić własnej naiwności. Jej jedyną winą
było to, że zaufała temu dupkowi.
-
Skoro pan już wie, to czy mógłby... - urwała, gdy Jorgos wstał
i podszedł do niej. Uklęknął przed nią i wziął za rękę, a
potem spojrzał jej głęboko w oczy.
-
Obiecuję, że już nigdy nie usłyszysz ode mnie złego słowa.
Nigdy. Ale nie potrafię odejść. To nie jest coś, obok czego
przechodzi się obojętnie. Nie mogę tego zrobić. - Wstał i złapał
ją za dłonie, a potem uniósł do góry. Zdezorientowana dziewczyna
popatrzyła na niego, a on tylko uśmiechnęła się do niej. Usiadł
na krześle, na którym wcześniej siedziała i posadził ją sobie
na kolanach, a raczej próbował, bo Muriel zaczęła się wyrywać.
-
Proszę, ja nie chcę... - powiedziała i siedząc do niego tyłem,
starała się wyrwać z jego uścisku. Gorące fale uderzyły w nią
i zalały ciepłym strumieniem, aż całkowicie się poddała
obezwładniona dziwnym uczuciem. Zesztywniała i zaczęła oddychać
szybko. Czuła na plecach jego klatkę piersiową, a jego oddech
muskał jej szyję. Mocne palce zacisnęły się na nadgarstkach i
sprawiły, że puls przyspieszył jej dwukrotnie. Przymknęła powieki starając się uwolnić, ale nic to
nie dało. Trzymał ją mocno, tuląc do swej szerokiej piersi.
Wpadła w panikę. Nie chciała tego.
-
Nie uciekaj. Uspokój się – powiedział miękko wprost do jej
ucha. Owionął ją zapach kawy. Wstrzymała oddech. Poczuła, że
na jej policzki wypływa głęboki rumieniec, czerwony jak róża.
Odchrząknęła, ale dziwne drapanie w gardle nie ustało. -
Rozluźnij się, słowiczku. Oddychaj powoli. Chcę ci tylko pomóc.
Czy to takie straszne? - zapytał głębokim, zmysłowym głosem.
Muriel jednak nie była w stanie się uspokoić i nadal walczyła z
Jorgosem. Diego wyczuł, że jego pani ma kłopoty i podszedł do
Jorgosa warcząc głośno.
Wiedział, że dziewczyna
mu nie ufa i jego próby uspokojenia jej spełzły na niczym. Puścił
ją więc, a dziewczyna natychmiast odskoczyła i stanęła przy
samych drzwiach. Patrzyła na niego przerażona. Oddychała szybko i
nierówno, a policzki przybrały kolor szkarłatu.
-
Nie... Nie chcę pańskiej pomocy – wykrztusiła z trudem. Diego
obnażył zęby i stanął przed swoja panią. - Niech pan już
idzie, proszę.
-
Dobrze, ale powiedz mi jeszcze jedno. Jak nazywał się ten chłopak?
- Wstał i podszedł do niej, ale zatrzymał się tuż przed psem,
który zawarczał groźnie. Spojrzał na niego, ale pies się nie
wycofał. Obroniłby ją nawet za cenę własnego życia.
-
Po co to panu? To i tak nie ma znaczenia.
-
Powiedz mi.
-
Nazywał się Aleksander Collins.
Usłyszała,
jak szef wciąga z głośnym sykiem powietrze. Spojrzała na niego i
zobaczyła, że twarz mężczyzny przybrała demoniczny wyraz, a oczy
pociemniały.
Wyszedł,
trzaskając głośno drzwiami, a Muriel opadła na kolana i
przytuliła się do psa.
________
Nie zwracam uwagi na to, że rozdział jest do bani. To nic. Ważne jest to, że Robert Kubica wystartuje w małym, włoskim rajdzie! Jestem cała w skowronkach i w ogóle happy! Szkoda, że nie będzie relacji na żywo. Och, tak długo czekałam, aż w końcu moja cierpliwość została nagrodzona. Teraz tylko czekam na jego powrót do F1.
Jak to dobrze usłyszeć głos Roberta po tylu miesiącach jego milczenia! :)
PS. Gdyby ktoś był zainteresowany, to zapraszam na mój nowy romans. Teraz zmierzę się z historycznym, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Chętnych zapraszam na Szczyt perfekcji.
Łooooooł, czyżby ten cały Alexander był znany naszemu Jorgosowi?:> Nie no, ale na pewno go załatwi. Szkoda, że nie poszła na policję, na pewno by jej pomogli. Biedna. Jeszcze tak się broni przed szefem, jeny. Cudowna historia. <3
OdpowiedzUsuńNo cóż, tego nie wiem... :)
UsuńPewnie tak, ale wtedy była sama i nie wiedziała, co zrobić, wiec uznała, że lepiej nie roztrząsać sprawy. Przecież wywołałoby skandal i to mogłyby się źle dla niej skończyć.
Oj, broni się, broni...:)
Ajajaj, dobrze, wprawdzie spodziewałam się podobnej historii, ale jednak... Z jednej strony rozumiem Muriel, bo przeżyć coś podobnego zwłaszcza w młodym wieku, to musiało być straszne, a z drugiej jednak chyba mam zły charakter, za mało empatyczny może, bo chciałabym nią mocno potrząsnąć i krzyknąć, żeby się wzięła w garść dziewczyna. Ostatecznie ludzie żyją i z gorszymi traumami xD no, ale rozumiem oczywiście, jej zachowanie jest po części na pewno podyktowane jej usposobieniem, ja po prostu jestem zupełnie inna i na pewno też inaczej bym się zachowała. Stąd lekka irytacja xD
OdpowiedzUsuńNatomiast reakcja Jorgosa - miodzio :D założę się, że spróbuje teraz (i na pewno mu się uda) jakoś zemścić się na panu Collinsie, który śmiał rękę podnieść na Muriel. I kibicuję mu z całego serca, o! ;>
A teraz lecę komentować Bestię i Perfekcję, i całuję!
Miała szesnaście lat, wtedy kształtowała się jej psychika, no i to wydarzenie niestety miały na nią zły wpływ, które sprawiło, że teraz jest taka, jaka jest.
UsuńWiesz, że ja tez miałam taką ochotę? Ale uznała, że czeka ją kilka poważnych wstrząsów i oszczędziłam jej tego. Szkoda, że to nie mężczyzna, więc Jorgos na pewno sprzedałby mu liścia i po sprawie, a tu się nie da. No i obiecał dać jej spokój, a takie potrząsanie nie wyszłoby mu na dobre.
"Lodzio, miodzo, panowie. Lodzio, miodzio..." - tak mi się przypomniało. Hmm, tak, chyba tak, ale to nie będzie jakaś spektakularna zemsta. A może i będzie? Jeszcze do tego nie doszłam, wiec nie wiem, co się uroi w moim chorym umyśle. W każdym razie na pewno dojdzie do spotkania oby panów.
Ja również całuję :)