6.12.2012

17. Odrobina słońca

          Mikołajkowy, yeah, right. To jedno wielkie pryyt.

          Isabella podparła się łokciem i uśmiechnęła się do zmęczonego Jorgosa. Zadzwonił do niej kilka godzin wcześniej i zapytał, czy ma wolne. Miała. Wpadł do niej jak burza i wręcz siłą zaciągnął ją do sypialni, a potem bez przerwy się z nią kochał, jakby jutro miał nastąpić koniec świata. Tak tylko postępował mężczyzna, który od wielu dni musiał odmawiać sobie łóżkowych przyjemności, jak lubiła to nazywać.
          - Byłeś niesamowity – odpowiedziała i pomalowanym na czerwono paznokciem przejechała po jego nagim ramieniu. Dostrzegła, jak jego mięśnie napinają się pod jej dotykiem.
          - Ty też – odpowiedział po kilku chwilach ciszy. - Naprawdę – dodał, gdy zobaczył jej złośliwy uśmieszek.
          - Doprawdy? Nie miałam zbyt wiele do powiedzenia – mruknęła i ułożyła się przy jego boku. Otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
        - No tak, przepraszam. Zachowałem się nieładnie – odparł i wyciągnął się na poduszkach.
          Miał nadzieję, że czas spędzony z Bellą pozwoli mu choć na chwile oderwać się od pracy, Muriel i całego tego pierdolnika, w jakim się znalazł. Nie udało się. Przynajmniej nie udało mu się oderwać od testamentu, Muriel, ale jego ciało trochę się zregenerowało i teraz wiedział, że będzie miał przynajmniej spokój święty z libido.
          - Zrób mi kawę – powiedział w pewnej chwili. Kobieta uniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona.
          - Hmm, czy ja dobrze usłyszałam? Chcesz kawy? - zapytała, marszcząc ładnie wypielęgnowane brwi. Jorgos spojrzał w jej kierunku.
          - Nie musisz robić, jeśli nie chcesz, wypiję u siebie. - Wzruszył ramionami i wstał.
       - Czy właśnie tak będą wyglądały nasze relacje? Będziesz do mnie przychodził jak do zwykłej prostytutki i wychodził obrażony nie wiadomo o co? - Owinęła się prześcieradłem i wstała. Kasapi w tym czasie zaczął zbierać rozrzucone ubranie, które leżało w dziwnych miejscach. Nic nie mówiąc, założył bokserki, a potem włożył spodnie. Poszukał białego podkoszulka, który leżał zwinięty na fotelu. Dalej leżała koszula i krawat.
          - Nie – odparł lekko poirytowany. Czego ta kobieta od niego chce?
          - No to dlaczego zachowujesz się dziwnie?
          - Dziwnie? - zapytał, unosząc wysoko brwi. - Jakoś wcześniej nie narzekałaś.
        - Przestań, to wcale nie jest śmieszne. - Jorgos westchnął ciężko, ale nic nie odpowiedział.           Ciekawe jakby zareagowała, gdyby powiedział jej, że kochając się z nią myślał o kimś innym? Byłaby wściekła, jak każda kobieta w takiej sytuacji. Nie miał jednak zamiaru przyznawać się do tego. Jego samego to irytowało, a nie mówiąc o Isabelli.
          Blondynka patrzyła na niego z rosnąca irytacją.
          - Przecież się nie śmieję – warknął.
        - Tylko na tyle cię stać? Wiesz co? Idź sobie. Jeśli masz być takim palantem, to wolę przespać się z tym obleśnym Hugh Grantem, niż mieć do czynienia z tobą. Stałeś się niemożliwy! - krzyknęła na końcu i podeszła do okna.
          Jorgos stał przez chwilę zdezorientowany. Isabella była nie tylko świetną kochanką, ale również dobrą przyjaciółką i jeśli ich znajomość zakończy się w ten sposób, będzie żałował, że nie potrafił utrzymać tej więzi. Teraz myślał egoistycznie, tak jak czasami potrafił: jeśli straci Isabellę, gdzie będzie mógł rozładować napięcie? Skarcił się w myślach. Przecież Bella była z nim trochę czasu. Wiedział, że może na niej polegać, a ona na nim. Jeśli miała ochotę na jakiegoś mężczyznę, to po prostu oboje starali się zwrócić na nią uwagę. Tak samo było z nim.
          Westchnął ciężko i z wyrzutami sumienia podszedł do zamyślonej kobiety. Odwrócił ją do siebie i położył dłonie na ramionach. Spojrzał jej w niebieskie oczy, teraz wypełnione złością, i pocałował namiętnie, sądząc, że wybaczy mu to zachowanie, jeślitym razem zachowa się odpowiednio.

*
          Muriel niemal latała nad ziemią, gdy czuła, że każdy kolejny dzień zbliża ją do odejścia z firmy. Jeszcze nigdy nie była taka... zadowolona. Nareszcie zrobiła coś dla siebie. Bo zwolnienie tak właśnie odbierała: jak prezent. Dlaczego? Bo już nie będzie musiała oglądać Jorgosa. I już nie musiała znosić jego impertynencji, wścibstwa i wielu innych rzeczy, za które będzie go nienawidzić do końca, a jeśli będzie miała kiedyś dzieci to będzie je nim straszyła. Uśmiechnęła się do siebie.
          Nie spodziewała się, że jeśli złoży wymówienie jej praca nie będzie wymagała wysiłku. Musiałaby być już skończoną idiotką, aby wierzyć, iż prezes pozostawi ją w spokoju. Codziennie musiała wypełniać stosy raportów i notatek, które potem zanosiła do księgowości, albo gdzieś indziej: na przykład do laboratorium i biura nad pracownią.
          Prace kończyła o piętnastej piętnaście, co oznaczało, że pani Brin musiała siedzieć w szpitalu dłużej, niż poprzednio, ale wiedziała, że jeszcze trochę i sama będzie przesiadywała u ciotki całe dnie. Ophelia, gdy dowiedziała się, co zrobiła, natychmiast wyraziła sprzeciw. Twierdziła, że pieniądze są teraz jej potrzebne i mogła jeszcze trochę poczekać, ale Muriel wiedziała swoje.
          Poskładała dokumenty, nad którymi pracowała od wczoraj. Z zadowoleniem stwierdziła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Skończyła już uzupełniać raport z tamtego tygodnia. Musiała tylko zanieść go do Iana Curtisa, który miał go zatwierdzić.
          Dochodziła godzina jedenasta, gdy w drzwiach sekretariatu w końcu pojawił się sam prezes. Wyglądał dość zabawnie. Miał wczorajszy garnitur, potargane włosy, zaspany wzrok i lekko zaczerwienione policzki. Muriel może i nie posiadała praktycznej wiedzy w tych sprawach, ale to nie oznaczało, że nie wiedziała, jak wygląda facet po całonocnych figlach. Zresztą, każdy by to wiedział, gdyby zobaczył Jorgosa idącego sprężystym krokiem i gwiżdżącego coś cicho.
          Przewróciła oczami, gdy przechodząc obok jej biurka rzucił jej spojrzenie, od którego jeszcze kilka dni temu drżałaby ze strachu. Teraz mógł ją cmoknąć.
          - Masz, to są dokumenty od Louisa. Prosił byś naniosła poprawki, które zapisał ci w osobnym dokumencie. Twierdzi, że miałaś kilka błędów. - Do jej biurka podeszła Tracy, a w ręce trzymała przenośną pamięć. Wczoraj poszła do laboratorium zaniosła wyniki z badań, które miały potwierdzić użyteczność nawigacji do samolotów.
          Firma Jorgosa produkowała nie tylko telefony, laptopy i inne podobne urządzenia, ale także nawigację naziemną, powietrzną i wodną. Kasapi Corpotation składało się również z innych, mniejszych fili, które zajmowały się zupełnie czymś innym. Na przykład w Grecji były dwie związane z nieruchomościami oraz ubezpieczeniami. Obecny prezes bardzo powiększył działalność korporacji i dzięki temu jego zyski były przerażająco wysokie, przynajmniej dla niej. Co on robił z tymi pieniędzmi, pomyślała, gdy na nowo wprowadzała dane do dokumentów. Nie miał rodziny, nie miał nawet dzieci. Więc co? Tak po prostu spał sobie na pieniądzach?
          Nigdy jakoś specjalnie nie zwracała uwagi na swoją sytuację, ale w tej chwili bardzo chciała choć w połowie posiadać to, co Jorgos. Przynajmniej nie musiałaby podejmować różnych kroków, których nie chciała robić. Na przykład takich, jak kredyt w banku. Oczywiście już się umówiła i dziś miała spotkać się z prezesem, aby podpisać odpowiednie dokumenty. Był to niewielki bank spółdzielczy, którego właścicielem był odrażający Thomas Russell. Nie przepadała za nim. Już samo spojrzenie przyprawiało o dreszcze.

          Ubierała właśnie płaszcz, gdy do sekretariatu wszedł Jorgos. Całą sylwetką wypełnił drzwi. Stała obok wieszaka, więc jej nie widział, dlatego miała możliwość obserwowania go bez skrępowania. Musiałaby być ślepa, żeby nie widzieć, jaki jest przystojny. Taki mężczyzna może mieć każdą, ją też. Poczuła ścisk w żołądku. Nawet gdyby byli razem to ona mogłaby być jego kochanką, niczym więcej. Po paru tygodniach powiedziałby jej „żegnaj” i to wszystko. I właśnie dlatego dobrze się stało, że pochodzą z różnych światów, które krążą wokół siebie, ale mają zupełnie inne orbity i dzięki temu nie dochodzi do niepotrzebnych spotkań. Na szczęście.
          Miała już wychodzić, gdy napotkała jego wzrok. Pamiętała spojrzenie, gdy rzuciła w drzwi notatnikiem. I dziś patrzył na nią tak samo, a ona miała nadzieję, że jej wzrok jest zimny i obojętny. Skinęła tylko głową, a on, ku jej wielkiemu zdziwieniu, odwzajemnił gest i wyszła z biura. Na skórze czuła małe mrowienie, które po chwili ulotniło się i pozostawiło po sobie mgliste wspomnienie.
          Pchnęła drzwi i wyszła na szary chodnik. Wiatr wzmógł się i nie pozostawił złudzeń. Słońca już nie będzie, a jesień zapowiadała się wietrzna i deszczowa. Ona jednak nie martwiła się pogodą, lecz jej sytuacją. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Za dwadzieścia minut ma spotkanie w banku. Ruszyła przed siebie i dopiero po chwili przypomniała sobie, że przyjechała samochodem. Wróciła się na parking, złorzecząc na swoją pamięć. 
          To miejsce zawsze przyprawiało ją o dreszcze. Kilka lat temu obejrzała film, gdzie kobieta została zaatakowana przez gwałciciela psychopatę i teraz jej wyobraźnia podsuwała obrazy, w których atakuje ją zwyrodnialec. Wsunęła kluczki do stacyjki i poczekała, aż silnik się rozkręci i dopiero wtedy zatrzasnęła drzwi, jednocześnie dostrzegając kątem oka, wychodzącego z windy Kasapiego. Przewróciła tylko oczami i westchnęła ciężko.
          - Przewróć się, orangutanie – dodała cicho, gdy śledziła jego drogę. Zatrzymał się przy swoim SUV-ie. - Albo niech napadnie cię ktoś i ukradnie tego twojego smartphona. - Była gotowa nawet sama mu go ukraść, ale wiedziała, że Jorgos prędzej umarłby ze śmiechu niż przejął się stratą telefonu. Powoli ruszyła przed siebie, żałując, że nie może mu zaimponować swoim samochodem.
          Kiedy przejeżdżała obok niego, spojrzała ukradkiem w jego kierunku i zaraz odwróciła głowę w inną stronę, gdyż napotkała jego spojrzenie. Stalowe oczy przewiercały ją na wskroś i założyłaby się o cały swój dobytek, że mógłby przeciąć karoserię samochodu na pół, gdyby tylko zechciał to zrobić.
          Jednak myśli o prezesie szybko wyparowały jej z głowy. Teraz musiała skupić się na poważniejszej sprawie, czyli banku. Na pewno będą ją pytali o pracę. To, co im wtedy powie? Że jest na wymówieniu? A nie miała pojęcia, co z kolejną posadą, bo przecież jeśli odejdzie z korporacji, to minie trochę czasu za nim znajdzie coś odpowiedniego. Na szczęście jednak w okolicach Leeds i w samym mieście powstawały nowe firmy, które potrzebowały pracowników i zapewne miała szanse na jakiekolwiek stanowisko.

          Godzinę później mogła oficjalnie nazwać się szczęściarą. Bank Halifax udzielił jej kredytu w wysokości czterdziestu tysięcy funtów. Suma ją przerażała, ale uznała, że woli wziąć więcej i nie martwić się potem, gdy zabraknie na rehabilitację. Podpisała odpowiednie dokumenty i poproszoną ją o przyniesienie kilku ważnych papierów, co oznaczało, że będzie musiała pójść do Jorgosa, który miał podpisać jej zaświadczenie o tym iż pracuję. Owszem, była w biurze jeszcze przez kilka dni i dlatego musiała trochę nagiąć prawdę. Powiedziała, że pracuję, ale na oku ma coś lepszego.
          - Dobrze, panno, Dumn, w najbliższym czasie proszę przynieść te papiery, o których mówiliśmy, a w ciągu miesiąca przelejemy na pani konto pieniądze – powtórzył jeszcze raz to samo prezes banku, gdy zbierała się do wyjścia. Thomas Russell należał jednak do takiego typu człowieka, który sprawiał, iż samo jego istnienie irytowało ludzi. Jego małe, czarne oczy wpatrywały się w nią uparcie, jakby coś miała napisane na czole. Ignorowała go. Była uprzejma i bardzo się starała zachować neutralny wyraz twarzy.
          Podpisała umowę i wyszła z gabinetu, a potem skierowała się do odpowiedniego okienka, żeby wybrać trochę pieniędzy. Zamierzała zrobić zakupy, a potem wpaść na chwilę do cioci. Pani Brin była zachwycona tym, że ciotka była taka spokojna, a lekarze nic nie wspominali, by uciekała z oddziału, więc Muriel była dobrej myśli.
          Wszelkie problemy postanowiła odłożyć na bok i na razie nie przejmować się nimi, bo przecież, nie mogła zadręczać się codziennie jednym i tym samym. To mogło doprowadzić ją do obłędu. Jednak radość z powodu otrzymania kredytu była wystarczająca, by wszelkie troski poszły w zapomnienie, choć przez chwilę.

 ___

Rozdział taki oo...Możecie się śmiać, pozwalam.

Nie mam pojęcia, kiedy kolejny rozdział. Pewnie nieprędko, bo Necco pozwoliło nałożyć sobie uprząż i wdrożyć się do zaprzęgu roboli. Ale znając mnie, a także kierując się historiami innych, zrezygnuję po miesiącu albo dwóch. Także keep calm. 
 

9 komentarzy:

  1. Ahahahahhahahahahahahaha... czekaj... z czego ja się śmieję? XD A nie wiem jeszcze, zaraz coś wymyślę.

    Ej, ona wzięła ten kredyt, okej... I teraz Jorgos ma jej podpisać jakieś papiery... Uhuhuhuh, będzie ciekawie! Prosim szybciej nowy rozdział <3 Dobra, wiem, że nie ma na co liczyć. Sama jestem leniwa i czasem wolno idzie mi pisanie, ale te moje rozdziały mają po 10-20 stron! XD Tak, to było coś w stylu "jestę oburzonę Twoim zachowaniem"... Ale nie przejmuj się, nie przejmuj XD
    No teges, a propos kredytu... Okej, ma kasę, tylko chyba się jej zapomniało, że to trzeba będzie oddać. Teraz może raty płacić z tego, co pożyczyła (hahahahahahaahahahahahahahaha), ale potem? Potem będzie musiała pójść do pracy. I gdzież ona znajdzie tak dobrze płatną pracę, jak miała u Jorgosa? Tak btw, ciotka Muriel nie była ubezpieczona? Wiem, że zadaję coraz to głupsze pytania, ale wprawiłaś mnie w dobry nastrój tą niespodziewaną niespodzianką, o którą, zdaje się, prosiłam Cię na GG XD

    No, teges, nowy prosim ładnie szybciej <3 :D To tyle, jeśli chodzi o ten bełkotliwy komentarz. Czekamy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko;) Po prostu Ci wesoło. Rozbawiła Cię moja radosna twórczość;)

      Znaczy chyba będzie, bo zależy dla kogo;) Nie potrafiłabym tyle pisać, bo by mi się nie chciało, no i za dużo sprawdzania, czyli na jedno wychodzi;)
      Będą z lekka chamska i powiem: ale ja się wcale nie przejmuję. Jestem zmęczona, więc na razie nie reaguję;)

      Nie zapomniało jej się, pamięta o tym doskonale. Hahahahaha, rzeczywiście, mogłaby spłacać pieniędzmi z kredytu właśnie ten kredyt. Hmm, ciekawy sposób widzenia;) Będzie musiała i pójdzie. Jest ubezpieczona, ale widzisz, jej ubezpieczenie nie pokryje wszystkich wydatków, więc Muriel, chcąc, czy nie będzie musiała się zapożyczyć.
      Taak? Jeej, ale się cieszę, że mój rozdział wprawił kogoś w dobry nastój. Jest mi szalenie miło. Dziękuję:)

      Postaram się, postaram:) Jak mi nie dopierdzielą pracującej soboty, to zasiądę grzecznie przed komputerkiem i zacznę pisać, żeby rozdział był w następnym tygodniu.

      Trzymaj się ciepło, bo zima, nie? :)

      Usuń
  2. Hej, podobało mi się. To znaczy podobał mi się motyw z wzięciem kredytu, bo to z pewnością wywoła kolejne spięcie na linii Muriel-Jorgos (na co po cichutku liczę xD). Ciekawe, czy podpisze jej te papiery? Pisz, pisz, życzę wolnej soboty, żebyś miała kiedy, bo już chcę wiedzieć! :D

    Poza tym wkurzył mnie Jorgos. To znaczy wkurzył, ale go rozumiem, bo to chyba normalne, że facet taki jak on odwiedza swoją kochankę, jak musi napięcie rozładować. Z drugiej strony, jakby mu na Muriel zależało, to chyba by nie poszedł, więc może jednak póki co mu tak faktycznie nie zależy. A może nie. Nie znam się na facetach, chyba powinnam zacząć zbierać w tym temacie jakieś nowe doświadczenia xD

    Co jeszcze... Mam wrażenie, że trochę głupie jest branie kredytu w momencie, gdy Muriel nie ma pojęcia, czy będzie miała z czego go spłacać - cały czas jednak liczę na to, że ona znajdzie jakąś pracę, inną niż u Jorgosa, i nie będzie się musiała przed nim z tego powodu płaszczyć. Tak by the way, czy ona w ogóle jej szuka, czy tylko liczy, że sama się znajdzie? Bo po tym ostatnim rozdziale stawiałabym na to drugie, w końcu jedyne, co Muriel robi, to liczy, że będzie miała szanse na jakieś inne stanowisko :D

    To chyba na razie na tyle. Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wywoła. No bo nie może być inaczej, prawda?
      Nie udało się z tą sobotą, niestety. Mam w pracy samych gamoni i ja, jako, że jestem nowa muszę poprawiać po tych kretynach błędy...

      No właśnie, gdyby mu zależało, ale chyba tak nie jest, no i przecież nie rozstał się z Isabellą ostatecznie, więc dlaczego miałby ją porzucać? Poza tym, Jorgos jest skomplikowany i sam nie wie, czego chce. Ej, no to może stwórzmy jakiś klub, czy coś, bo ja też się nie znam, zwłaszcza na tym jednym.

      Ej, ale ona stoi pod ścianą, co ma zrobić?:)
      Szuka, ale przyznam się, że wspomnę o tym w następnym rozdziale, więc się o pracę nie musicie martwić;)

      Usuń
  3. Heej

    Przeczytałam już wczoraj, ale byłam zbyt zmęczona, by cokolwiek napisać. Na swoją obronę dodam, że szumiało mi w uszach. Wybacz, ach, wybacz mi!

    No więc...
    Normalnie powala mnie postawa Muriel. Po-wa-la. Głównie dlatego, że wielu ludzi tak postępuje. A mianowicie - ludzie biorą kredyty (nierzadko dość wysokie sumy), choć nie wiedzą, czy będą w stanie je spłacić. Ogólnie uważam, że kredyty to gówno, ale nevermind.
    Co do Jorogosa to mam nadzieję, że w końcu zrozumie jakie mogą być konsekwencje odejścia Muriel i postanowi nieco "uprzykrzyć" jej życie.
    Uwielbiam tą jej zawziętość z zmieszaną z nienawiścią: "-Przewróć się, orangutanie – dodała cicho, gdy śledziła jego drogę. Zatrzymał się przy swoim SUV-ie. - Albo niech napadnie cię ktoś i ukradnie tego twojego smartphona." Genialne.

    Tak sobie pomyślałam, że Muriel mogłaby przejść małą metamorfozę. Skoro wzięła już ten nieszczęsny kredyt mogła by o siebie nieco zadbać tym samym uzmysłowić kochanemu prezesowi co może stracić...
    Ogólnie, co do rozdziału to nie podobają mi się te urywki. Nie lubię tego, naprawdę. Poza tym, choć właściwie nie było żadnych zwrotów akcji - podobał mi się.


    No i życzę powodzenia i wytrwałości w pracy ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Boże, przecież się nie gniewam!:* Wręcz przeciwnie. Ja sama mam trochę zaległości u Ciebie.A co się stało, że Ci szumi?

      Bo to gówno, ale ona była już naprawdę przyciśnięta. Co miała zrobić? Płaszczyć się przed szefem i pozwolić się upokorzyć. No dobra, pewnie to nic wielkiego, bo w końcu mogłaby uratować Melisandę i nie miałaby długu w banku, ale z drugiej strony... Czy Jorgos pozwoliłby jej żyć spokojnie dalej?
      Może, może nie... W końcu musi, no nie? Niech Jorgos nie myśli, ze tak będzie miał z nią łatwo.
      Myślimy tak samo. Pisałam Ci chyba, że czasami czuję się, jakbyś była moim drugim "ja", no nie? :)
      Oj, urywki są czasami potrzebne:)

      Dzięki, akurat mi się to przyda, bo jestem leniem totalnym;)

      Usuń
    2. Przepraszam, że tak późno.
      Nigdy więcej dyskotek szkolnych, na które idę z koleżanką i jej chłopakiem. Dupa ci zmarznie - nic więcej -.-

      Taak, mi też duma by nie pozwoliła błagać szefa o pieniądze, w ogóle proszenie nie leży w mojej naturze - lubię czuć się "niezależna", na ile to oczywiście możliwe.
      Zdarzyło się ;) Miło mi.

      A jak tam w pracy?

      Usuń
    3. Dlatego ja unikałam takich rzeczy... Nie lubiłam być na doczepkę. No i nie przepadam za masowym spędami ludzi:)

      No więc widzisz;) Muriel nie chciała dawać Jorgosowi sposobności do posiadania władzy nad nią. Mimo wszystko Muriel też ma swoją dumę i... kręgosłup!

      A w pracy może być, choć wkurza mnie kilka osób. Ale przecież to normalne;)

      Usuń
  4. Jorgos, Ty...Ty seksowna sieroto! :D Tylko by patrzył i mierzył wzrokiem, a potem seksił się z inną, do tego nie z tą, co trzeba. UGH, ale mnie denerwuje ta para (Jorgosik i Muriel) bo nie mogą się spiknąć. Coś zawsze na drodze im stanie i dupa blada! Każdy coś komplikuje, kiedy już jest okej, to Muriel zgrywa cnotkę. Jeszcze ten kredyt, coś czuje, że łatwo nie będzie szło jej spłacanie i JORGOS JEJ HELP, TAK, TAK!!! A szablon przecudowny i czuje się skrępowana jak piszę komentarz bo ten chodzący boski seks się na mnie patrzy. :D:D
    Czekam z wielką niecierpliwością na dalej! :D

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.