NECCO: Hmm, what can I say? Chyba tylko tyle, że spieprzyłam. Nie było mnie tu miesiąc, a pojawiam się na ND w rozdziałem poniżej krytyki. Lepiej nie psujcie sobie nerwów. Szkoda nawet.
Szybkie
i stanowcze kroki rozległy się na podziemnym parkingu. Jorgos
przypominał obraz czystej furii i nienawiści. Dlaczego się tak
wściekał? Co go obchodziło, że rozmawiała z obcym mężczyzną?
Czyżby naglę zapragnął być rycerzem w lśniącej zbroi i bronić
jej cnoty? Na tę absurdalną myśl parsknęła śmiechem, ale szybko
się powstrzymała, gdy napotkała jego mrożące krew w żyłach
spojrzenie. Lodowate oczy zmierzyły ją pogardliwie i szybko wróciły
do Aberikosa, który stał spokojnie i patrzył na wściekłego
Kasapiego.
-
Czego tu chcesz? - napadł na niego Jorgos, podchodząc jeszcze
bliżej. Obaj panowie spojrzeli sobie w oczy. Żaden z nich nawet nie
drgnął. Powietrze stężało i wokół zrobiło się bardzo cicho.
Muriel już chciała się odwrócić na pięcie i uciec, ale
wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie szefa, by przygwoździć ją
do podłogi. Stanęła więc w miejscu i obserwowała scenę.
-
Dlaczego zakładasz, że czegoś chcę? - zapytał spokojnie i wsunął
dłonie w kieszenie spodni.
-
Więc po co tu przyjechałeś? Na pewno nie po to, by sobie
pogawędzić i powspominać stare czasy – warknął. I podszedł do
Aberikosa jeszcze bliżej.
-
A chciałbyś? Usiądziemy sobie przy szklaneczce whiskey i
porozmawiamy – odciął się.
Dziewczyna
dostrzegła, że obaj panowie, choć się starali to jednak nie
potrafili ukryć żalu i goryczy jakie wypłynęły wraz z ich
słowami. Doszła też do wniosku, że Jorgosa i Aberikosa łączy
jakieś zdarzenie z przeszłości, które wpłynęło na ich wzajemne
relacje. Może wcześniej się przyjaźnili, ale stało się coś,
co raz na zawsze tę więź przerwało? To tłumaczyłoby słowa
Jorgosa. Chciała się dowiedzieć, tak po prostu z czystej kobiecej
ciekawości, no i był jeszcze jeden powód. Nic, ale absolutnie nic
nie wiedziała o prezesie. Oprócz tego, że był dupkiem i świnią,
nie posiadała o nim żadnych innych wiadomości. Znała jego
rodzinę, oni znali ją, choć znajomość z nimi zakończyła się w
chwili, gdy Conusela wyszła z jej mieszkania, więc to chyba nie
miało znaczenia. W firmie na pewno ktoś wiedział o nim więcej,
niż tylko to, że miał rodzinę i spotykał się z jakąś blond
cizią.
Porzuciła
jednak te myśli, gdy Aberkios odwrócił się do niej i z tym
czarującym dołeczkiem w policzku powiedział:
-
Wybacz mi, Muriel. Muszę już iść. Cieszę się, że cię
poznałem. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Do
zobaczenia – powiedział i pochylił się w jej stronę, całując
ją w policzek. Całkowicie zaskoczona przez chwilę nie odpowiadała,
ale w sekundzie zebrała się w sobie i również się uśmiechnęła,
ignorując ostrzegawczy wzrok szefa.
-
Mnie również. Do zobaczenia. - Aberikos odwrócił się na pięcie
i ze spokojem odszedł. Patrzyła za odchodzącym znajomym, aż w
końcu zniknął z horyzontu. Na parkingu zaległa cisza i właśnie
to sprawiło, że odwróciła się w stronę Jorgosa.
W
tej samej chwili dotarło do niej, że Aberkios, choć miły, to
jednak okazał się tchórzem. Zostawił ją na pastwę Kasapiego.
Nie bała się go już, ale wolała nie prowokować losu. Nie
wiedziała, czego ma się spodziewać po tym mężczyźnie.
-
No i co, agape mou? Twój kochaś zwiał – powiedział w
końcu, patrząc na nią z drwiną.
-
To nie jest mój kochaś! Przecież go nie znam – dodała obronnym
tonem, ale najwidoczniej znów powiedziała coś niewłaściwego, bo
oczy prezesa rozbłysły. Znów się z niej śmiał.
-
O słodka naiwności – mruknął i podszedł do niej. Szybko
spoważniał i w jego spojrzeniu dostrzegła przebłysk czegoś
innego. Odruchowo się cofnęła.
-
Nie zbliżaj się do mnie – warknęła. Ale Jorgos jej nie
posłuchał. Podszedł jeszcze bliżej i z satysfakcją obserwował
jej nerwową reakcję.
-
Bo co? Pokąsasz mnie? - zadrwił. Zrobił kolejny krok i Muriel
musiała się cofnąć. Plecami oparła się o swój samochód, który
przez chwilę dał jej pewność siebie, ale tylko przez chwilę,
ponieważ, gdy zobaczyła tuż przed sobą twarz Jorgosa, zrozumiała,
że znalazła się w pułapce.
Stalowe
oczy świdrowały ją na wylot, błądziły po twarzy, aż w końcu
zatrzymały się na jej ustach. Przełknęła gulę, która utworzyła
się w gardle i próbowała postąpić krok w bok, ale zatrzymała ją
ręką Kasapiego, z drugiej strony również. Wiedziała, że miała
problemy. Odchyliła się do tyłu, ale oczy i usta Jorgosa wciąż
się zbliżały. Nie widziała nic prócz surowej, pociągłej twarzy
mężczyzny, którego nienawidziła całą sobą.
-
Zacznę krzyczeć – wykrztusiła w końcu, porażona bliskością
mężczyzny. Po parkingu potoczył się gromki śmiech Kasapiego.
-
Oczywiście, że będziesz krzyczeć.... - pochylił się nad nią.
Między nimi nie było już żadnej przestrzeni. Jorgos w końcu
musnął jej usta swoimi. Poraził ją prąd, a ciało w jednej
chwili zapłonęło. Przylgnęła do samochodu, jakby chciała się w
niego wtopić i zniknąć przed prezesem, który znów się poruszył
i przywarł do niej całym ciałem. - Ale zupełnie z innych
powodów.
-
Chyba w twoich chorych snach – odpowiedziała, starając się
wygrać walkę z ciałem i jednocześnie odepchnąć Jorgosa od
siebie, ale obie czynności szły jej dość marnie. Mężczyzna
nadal stał w tym samym miejscu i coraz mniej miała ochotę go
odsunąć od siebie.
-
Naprawdę, agape mou, naprawdę? – dodał chropowatym głosem
i otoczył ją ramieniem, powoli i sumiennie łamiąc jej opór.
Zaparła
się dłońmi o jego tors, ale najwidoczniej nie przejął się tym
zbytnio. Muriel starała się odwrócić głowę od Jorgosa, ale jego
wargi już sunęły po policzku, wypalając gorący ślad i nareszcie
dotarły do jej ust.
Naprawdę
starała się stawiać opór, do samego końca, ale musiała się w
końcu przyznać przed sobą, że Jorgos, choć bardzo go nienawidzi,
to jednak pociąga ją. Okłamywanie samej siebie mogło jedynie wpędzić ją w kłopoty.
Całował
ją gwałtownie, niemal boleśnie. Za każdym razem zabierając i nie
dając nic w zamian. Jego język wślizgnął się do środka i w tej
chwili pieszczota zmieniła się w delikatną i powolną. Muriel
musiała się poddać, zwiesiła ramiona i oparła się o ciało
Kasapiego, wyczuwając przez warstwę ubrań, jaki jest gorący.
Powoli
uniósł rękę, którą wsunął pod bluzkę. Jego palce natrafiły
na znajomy mu materiał, który irytował go i wyprowadzał z
równowagi.
-
Ten cholerny... - zaczął, lecz urwał, gdy rozdzwonił się jego
telefon. Muriel szybko oprzytomniała, choć wciąż miała zamglony
wzrok. Spojrzał na nią z satysfakcją, nawet się z tym nie krył.
Miała zaczerwienione policzki, błyszczące oczy i nabrzmiałe usta.
W końcu odebrał telefon. - Słucham? - warknął do słuchawki. -
Tak, Stevie, cholernie nie w porę...
Muriel
nie czekała już na dalszą część rozmowy, lecz szybko zebrała
się w sobie i po prostu uciekła z parkingu.
Dopiero
teraz doszedł do niej cały ogrom sytuacji. Całowała się z
prezesem firmy. Na parkingu, gdzie ktoś mógł ich zobaczyć. Czy on
rzeczywiście jest taki nienormalny, czy tylko ona jest zbyt słaba,
by walczyć z nim, gdy on znajdzie się w zasięgu dotyku?
Cichym
i pustym korytarzem przeszła z parkingu do windy, która miała
zabrać ją na ostatnie piętro, do biura. Nacisnęła guzik i
czekała na windę.Tuż
za plecami usłyszała kroki i kiedy odwróciła się, zobaczyła
kroczącego w jej stronę Jorgosa. W tej samej chwili winda zjechała
na dół. Czmychnęła do niej i nacisnęła guzik. Jeszcze przez
chwilę dostrzegła drwiący uśmieszek, a potem drzwi zasunęły
się.
-
Cześć, Muriel – przywitała się z nią Tracy. Koleżanka z
pracy jak zwykle była uśmiechnięta. I dzięki temu i jej udzieliła
się ogólna wesołość. Nie sposób było nie uśmiechać się, gdy
znajdowało się w pobliżu Tracy Gamble.
-
Tracy, jak miło cię widzieć. - Zdjęła płaszcz i podeszła do
swojego biurka. - Napijesz się kawy?
-
Jasne, pójdę zrobić. - Tracy odeszła, a ona w tym czasie włączyła
komputer, poskładała papiery i zrobiła ogólne rozeznanie w pracy.
W chwili, gdy odbierała kubek od Tracy do sekretariatu wszedł
Jorgos, radosny jak skowronek. Strzelił uśmiechem w ich stronę i
poszedł do swojego gabinetu. Muriel przez chwilę miała ochotę
rzucić w niego naczyniem z gorącą kawą, ale w ostatniej chwili
powstrzymała się i pozwoliła mu odejść bez uszczerbku na
zdrowiu.
-
Oho, dziś szef ma doskonały humor – zauważyła Tracy i rzuciła
zaintrygowane spojrzenie w stronę drzwi, za którymi krył się
gabinet prezesa.
-
No ma – mruknęła niechętnie. Wiedziała, że ich... Że jego
pocałunek, który wywołał u niej popłoch tak dobrze nastroił go
na resztę dnia. Musiał chyba wiedzieć, co się z nią dzieję, gdy
ją całuje. A może nie wiedział? Może po prostu naśmiewał się
z niej, jak zawsze?
Wszelkie
dywagacje na ten temat musiała odłożyć na później, ponieważ
chcąc, czy nie musiała iść do niego i poprosić go o podpisanie
kilku dokumentów związanych z wzięciem kredytu. Nie bała się, po
prostu czuła wewnętrzną niechęć, która przerosłaby Mount
Everest. Wyciągnęła z teczki odpowiednie dokumenty i ruszyła
wolnym krokiem do jaskini lwa. W duchu napominała się i
przykazywała bezwględny spokój i chłód, którym poczęstuję go
w chili, gdy do niej podejdzie lub rzuci w jej stronę jakimś
niewybrednym komentarzem.
Zapukała
do drzwi. Głośno i pewnie. Zza drzwi dobiegło tubalne „proszę”.
Weszła stanowczym krokiem do pokoju i stanęła na środku gabinetu,
mierząc Jorgosa chłodnym spojrzeniem.
-
Mm, piccola mia, przyszłaś po więcej? - zamruczał głębokim
głosem prezes i wstał, jednocześnie rozwiązując krawat. Cofnęła
się odruchowo obserwując go z przerażeniem.
-
Mówiłam ci już, że jesteś chory na umyśle? - zapytała drżącym
głosem. Mogła wmawiać sobie niechęć do tego typa, ale nie mogła
pozbyć się ani strachu, ani świadomości, że wystarczy jego jeden
dotyk...
-
Nie – odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem. To pozwoliło
wrócić jej do rzeczywistości.
-
Nie przyszłam tu na bezsensowną gadaninę – warknęła i położyła
dokumenty, które dostała w banku. Jorgos spojrzał obojętnie na
miejsce, gdzie leżały papiery, by po chwili przenieść wzrok na
nią. Wsunął ręce do kieszeni spodni i uśmiechnął się
olśniewająco. Muriel zamrugała i postąpiła krok do tyłu, tak
dla bezpieczeństwa.
-
Nie? To świetnie, też nie mam na to ochoty. Może wypróbujemy moją
sofę? Jest wygodna – powiedział cicho i podszedł do niej bliżej.
Cofnęła się jeszcze parę kroków, aż w końcu zatrzymała się
tuż przed drzwiami. Przywarła plecami do płaskiej powierzchni.
Kolejny raz znalazła się w pułapce, która jednocześnie stała
się podporą.
Nie
może wiecznie uciekać, nie może też ciągle bać się każdego
jego gestu. Musiała przerwać to, bo inaczej nigdy nie podaruje
sobie, że nie była w stanie powiedzieć „nie”. Nabrała
powietrza, a potem wypuściła je cicho. Uniosła wysoko głowę i
podeszła do Jorgosa blisko.
-
Zapomnij. Żadna siła nie zmusi mnie, żebym się z tobą przespała.
Musiałabym być albo pijana albo nieprzytomna, a jak widzisz jestem
w pełni władz umysłowych, więc nie licz na żadne igraszki w
twoim biurze! - warknęła i obrzuciła go niechętnym spojrzeniem.
Mężczyzna uniósł wysoko brew i przyjrzał jej się dokładnie, na
co zareagowała rumieńcem, ale nie odwróciła wzroku.
-
No, no, słodki kotek zmienił się w groźną tygrysice. To mi się
podoba.
-
Daruj sobie – odparła i obeszła go, aby zabrać z biurka
dokumenty. - Weź to w końcu podpisz, bo nie mam całego dnia. -
Najwidoczniej zbiła go lekko z pantałyku, bo Jorgos nie odzywał
się przez chwilę. Potem jednak dostrzegła na jego twarzy jakiś
cień, ale szybko powrócił do swojej aroganckiej postawy.
Uśmiechnął się kpiąco i w końcu spojrzał w oświadczenie.
Muriel
mogła teraz bez skrępowania obserwować jego ostry profil, który
idealnie pasował do tego miejsca. Był przystojny i choć nie był w
jej typie, bo wolała „łagodniejszych” facetów, to jednak
Kasapi robił wrażenie posturą i wyglądem. I działał na nią w
taki sposób, że po prostu ucieczka z tego miejsca była najlepszym
rozwiązaniem.
Drgnęła,
gdy uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
-
Wzięłaś kredyt? - zapytał takim tonem, jakby właśnie się
dowiedział, że jest jego siostrą.
-
Tak, wzięłam. - Kiwnęła głową i założyła ręce na piersi.
-
Muriel, zrobiłaś wielką głupotę. W dodatku Russell jest ciotą i
krętaczem, znam go.
-
Podpisz to – warknęła przez zaciśnięte zęby. Nie miała
ochoty wysłuchiwać jego rad. Jorgos był ostatnią osobą, która
mogłaby ją pouczać. - Sam nie jesteś lepszy.
-
Uważasz mnie za ciotę? Z miłą chęcią udowodnię ci, że jest
inaczej.
-
Po pierwsze: sam to powiedziałeś, po drugie: myślisz tylko o
jednym, po trzecie: podpisz to do cholery.
-
Po co te nerwy, maleńka?
-
Jakie znów nerwy? Ja po prostu chce stąd wyjść, bo mam nadzieję,
że będzie to ostatni raz, kiedy cię widzę – burknęła nerwowo,
co było zaprzeczeniem jej słów. Denerwowała się, obecność
Jorgosa sprawiała, ze czuła niepokój. I choć nie mogła mu się
oprzeć, to jednak wolała trzymać się od niego z daleka. Wolałaby
go pragnąć z odległości stu mil, bo tak byłoby zdecydowanie
bezpieczniej.
-
Łamiesz mi serce, maleńka – mruknął i przyłożył rękę do
serca.
-
Przepraszam, że zraniłam twoje nieistniejące uczucia. Następnym
razem wydrapię ci oczy – zamilkła na chwilę, urzeczona
spojrzeniem Jorgosa, które przez chwilę wydało jej się... czułe,
co oczywiście zakrawało na absurd, ale jednak: ciepły błysk jaki
zobaczyła sprawił, że w jej sercu na chwilę rozpętała się mała
burza. Musiała jednak pamiętać, że Kasapi był mistrzem w sztuce
uwodzenia, mógł uczyć samego Casanovę, więc musiała strzec się
przed nim i jego gierkami. Jorgos był zimnym i wyrachowanym draniem,
a jego zachowanie obliczone było tylko na to, by zaciągnąć ją do
łóżka. A może tylko tak sobie wmówiła?
Jorgos
się poruszył. Odwrócił się do niej plecami i podszedł do
biurka. Stał wpatrzony w ścianę, by po chwili odwrócić się do
niej szybko. Zmierzył ją ironicznym spojrzeniem, a na wąskich
wargach igrał drwiący uśmieszek, który szybko zniknął. Wyraźnie
wyglądał na zaskoczonego, a może i nawet zszokowanego.
-
Muriel, czy ty masz jakieś problemy ze wzrokiem? - zapytał prezes.
Przyjrzała mu się uważnie. O co mu w ogóle chodzi?
-
Nie, oczywiście, że nie. Mam dobry wzrok – odpowiedziała
zdezorientowana.
-
Gdzieś ty się uchowała?
-
O co ci w ogóle chodzi?
Jorgos
machnął jedynie ręką i obszedł biurko dookoła i usiadł na
skórzanym fotelu. Wziął do ręki papiery, złożył na nich
zamaszysty podpis, wyciągnął dłoń z dokumentami. Muriel wzięła
je i bez słowa wyszła.
Weź, jeśli Necco piszę, że rozdział jest do bani to oznacza, że rozdział jest przeboski i w ogóle kilka razy umarłam po drodze i potem znowu się rodziłam. Ja...nie wiem. Po prostu to opowiadanie, matko. ZAZDROSNY JORGOS.
OdpowiedzUsuńCAŁUJĄCY JORGOS.
ZADZIORNY JORGOS.
NAPALONY JORGOS.
CWANIACZEK JORGOS.
UMARŁAM.
Uwielbiam go. On jest moim ideałem. Jak go nie kochać? Jak Muriel nie może go kochać? Ja bym na niego patrzyła i płakała, że jest taki boski, a ta cnotka chcę uciekać. Nie rozumiem ją. Całuje go a potem ucieka. NIE UCIEKA SIĘ. (kiedyś tak napisała mi jedna osoba na temat jak u mnie uciekła po pocałunku). Nie ucieka się tylko tuli się i pcha do samochodu na ostry seks, ale zapomniałam. Z niej taka cnotka, że aż momentami doprowadza mnie do szału. Podziwiam Jorgosa, że jest tak cierpliwy.
Ciekawe, co wyjdzie z tym kredytem. Jeszcze Jorgos jej pomoże, czuje to. <3<3<3
OMG. Hin, jak Ty go uwielbiasz, ale chyba musisz widzieć, że Jorgos wcale taki kochany nie jest? Mimo wszystko zachowuje się jak palant, któremu wszystko wolno. Muriel to skromna i cicha dziewczyna, więc po zetknięciu się z taką osobowością, jaką posiada Kasapi ma problemy i zachowuje się tak jak się zachowuje. To nie jej wina.
Usuń<3
Przeczytałam wreszcie i teraz nie wiem, co napisać. Może zacznę od :podobało się, no xD zwłaszcza końcówka się podobała. Zastanawiam się, czy Jorgos próbował sugerować, że jednak coś do niej czuje i wcale nie jest takim bezlitosnym draniem, za jakiego go Muriel ma? ;> mam szczerą nadzieję, że właśnie o to chodziło, chociaż... kto go tam wie^^
OdpowiedzUsuńA ja zaoponuję - słusznie, że uciekła! Niech ma odrobinę dumy i poczucia własnej wartości, a nie tak, dać się obmacywać własnemu szefowi xD tym bardziej że zaraz później polazła do niego z papierami do kredytu. BTW, niezły sobie bajzel zrzuca na głowę - chce odejść z pracy, a równocześnie bierze kredyt? Jasna, cały czas rozumiem, jakie motywy nią kierują, ale mimo wszystko... fuck logic :D no, chyba że zamierza zwolnić się z pracy, żeby móc się z nim zacząć spotykać. Wtedy to miałoby więcej sensu, bo jego słowa i czyny przestałyby wyglądać jak napastowanie przełożonego w pracy. Że też zadziorna Muriel jeszcze nie oskarżyła go o molestowanie seksualne, to się strasznie dziwię;]
No, chyba to tyle na razie. Fajnie, że wróciłaś. Lud się cieszy :D
Całuję!;*
Serio? Podobało się? A mi się wydawało, że zaraz spadnie na Muriel gard krytyki i się dziewczyna załamie. Ale skoro się podobało, to ja się tylko cieszę. Ciągle mam problemy z moim, powiedzmy, talentem i nie podoba mi się to, co piszę, choć lubię to robić.
UsuńNie, nie sądzę, by Jorgos sugerował, że coś czuję: nie chodziło tu o uczucia: nie z Jorgosem.
Dokładnie, bo gdyby została pokazałaby tylko, że jest bardziej niż chętna i Jorgos mógłby to wykorzystać.
Fuck logic, ale taka jets Muriel. Zresztą, chyba nie miała innego wyjścia, prawda? W koncu znalazła się w ślepym zaułku i musiała coś zrobić, aby poprawić swoją sytuację, a kredyt, choć to bardzo ryzykowne posuniecie, był jedynym rozwiązaniem. Oczywiście jest jeszcze Jorgos, ale on chyba nie pomógłby jej za darmo. Jeśli iść tokiem myślenia Muriel to pewnie woli kłopoty finansowe niż utracona dumę i możliwe, że złamane serce.
Nie, na pewno nie, ale los bywa, niestety, bardzo przewrotny, prawda?
Och,pewnie mogłaby go oskarżyć, ale co to jej da, prawda? Prawnicy Jorgosa rozszarpaliby ją na strzępy, więc nie ma potrzeby tak ryzykować.
Miło mi. Też się cieszę, ale do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego. Wiem, mogłam napisać inny rozdział, ale już nie chciałam przedłużać swojej nieobecności.
Ja również :*
Jak rozumiem pytanie dotyczące wzroku miało na celu uświadomić jej, jakie uczucia do niej żywi, w jaki sposób na nią patrzy?
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba; pomińmy te kilka literówek - nikt o nich nie słyszał, nikt ich nie widział, ćśś ;D
Nie potrafię "spojrzeć" na tego faceta w ten sposób; nie potrafię myśleć o nim źle. Fakt, jego zachowanie czasem można by określić jako grubiańskie, ale... w moich oczach jest troskliwym, czułym mężczyzną, który bierze od życia to, czego chce - tak powinien robić każdy z nas.
A Muriel... Muriel wydaje mi się czasem być dzieckiem. Jej odpowiedzi są czasem niczym wyjęte z "ripost" trzynastolatek .-.
Mam wrażenie, że facet z parkingu przespał się z, teraz już byłą, żoną Kasapiego...
Pozdrawiam ciepło :3
Nie, to nie o uczucia chodzi, przynajmniej nie o takie, o których piszesz.
UsuńNie no, jakbyś mi je wskazała, to będzie mi miło, bo w sumie literówki mogą trochę bruździć w rozdziale :)
Oczywiście, Jorgos taki jest. Tylko jego polityka kłócić się z podejściem Muriel. Oboje prezentują coś innego, więc ciężko jest im się dogadać. Dla Jorgos to proste: nawiązać romans, pobyć ze sobą, nacieszyć się, a w chwili gdy oboje się nudzą rozstać. Dla Muriel to wcale nie jest takie oczywiste: ona potrzebuje głębokiej więzi, która ustabilizuję ją i da jej poczucie bezpieczeństwa, przy Jorgosie nie miałaby czegoś takiego: tak przynajmniej sądzi - albo będzie sądziła.
Daj jej czas, uczy się być zadziorną. Przy Jorgosie może się wydać dzieckiem, bo on sam jest dojrzały :)
Nie wiem.
"- Czego tu chcesz? - napadał..." Nie powinno tu przypadkiem być: "napadł"?...
Usuń"Okłamywanie samej siebie jedynie mogło wpędzić ją w kłopoty." Zamieniłabym tu kolejność słów: Okłamywanie samej siebie mogło jedynie wpędzić ją w kłopoty.
"[...] zobaczyła kroczącego w jej stronĘ Jorgosa."
"Mówiłam ci już, że jestEŚ chory na umyśle?"
"[...] to jednak Kasapi robił wrażenie posturĄ [...]"
"WyraŹNie wyglądał na zaskoczonego, a może i nawet zszokowanego."
Nie odpowiedziałaś na moją sugestię :D Czy Aberkios miał do czynienie z żoną Kasapiego?
Po otrzymaniu oceny mojego bloga zaczęłam zwracać uwagę na pewne rzeczy... Widzę, że tekst tego opowiadania jest wyjustowany, a przy tym wcięcia akapitowe nie są równe. Tu jest napisane jak to naprawić ;)
http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2012/09/tworzenie-akapitow.html
Dzięki, już poprawiłam i w ogóle, ale czuję, że coś jeszcze przeoczyłam:)
UsuńOdpowiedziałam przecież. Napisałam: nie wiem^^
Dzięki, przyda się, bo moje akapity po wstawieniu na bloga żyją własnym, rozrywkowym życiem.
A co z Twoja oceną?
Jestem ślepa .-.
UsuńNie spodziewałam się takiego nastawienia oceniającej... W sumie dalej do końca nie wierzę, że to co tam tworzę jest na jakimś poziomie, ale to już inna sprawa...
W gwoli spamu :D http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/2013/02/064-ocena-bloga-chwila-ulotna.html
"Dlaczego zakładasz, że coś chcę?" - myślę, że w odpowiedzi na pytanie powinno być raczej "czegoś chcę".
OdpowiedzUsuń"Doszła też do wniosku, że Jorgosa i Aberikosa łączy jakieś zdarzenie z przeszłości, które wpłynęło na ich wzajemne relacje. Może wcześniej się przyjaźnili, ale stało się coś, co raz na zawsze tę więź przerwało? To tłumaczyłoby słowa Jorgosa" - noł shit, Sherlock XD A tak poważnie, to Jorgos nie powiedział niczego takiego, co wymagałoby wytłumaczenia.
Ją naprawdę tak łatwo sprowokować, czy to tylko mnie się wydaje? XD
"Plecami oparła się o swój samochód, który przez chwilę dał jej pewność siebie" - Transformers 5 XD
"Wiedziała, że miała problemy." - problem, chyba że masz tu na myśli całokształt. Masz tu na myśli całokształt?
"Naprawdę starała się stawiać opór, do samego końca, ale musiała się w końcu przyznać przed sobą, że Jorgos, choć bardzo go nienawidzi, to jednak pociąga ją." - powiedzmy, że wierzę xD
"I dzięki temu i jej udzieliła się ogólna wesołość." - Narrator nie powinien ściemniać, wszyscy wiemy, że to zasługa Jorgosa XD Btw on ma taki słodki uśmiech na szablonie! :D
Warczą na siebie jak dzieci, to takie urocze :D
Nie jestem pewna, czy wiesz, ale chyba odcięło Ci sporą część rozdziału.
A nie.
To tylko Ty wpadasz tu raz na miesiąc z krótkimi postami, żeby czytelnicy poczuli się po przeczytaniu, jakby zabrano im zabawkę. HEJ! To nie fair XD A ja się tak ubawiłam przez tego Jorgosa! I miałam nadzieję, że będzie działo się coś więcej! Wbijaj tu częściej, co? :D
Też tak myślę:)
UsuńNo, a wzmianka o starych czasach? Albo już sam fakt, że Jorgos się wkurzył? Nie wiem, może ja źle rozumuję, ale dla mnie to jasne, ale ja nigdy nie byłam sławna z logicznego myślenia.
Nie wydaję Ci się, ale przecież trening czyni mistrza. Zawsze może się uodpornić, no nie?
Ej, lubię Transformersów. Jak byłam mała to oglądałam o nich serial animowany :)
W pewnym sensie. Ale poprawie to, bo, kurde, sama nawet nie wiem, co autor ma na myśli. Tak będzie ładniej i bezpieczniej.
Dlaczego: powiedzmy? ;) Czyżby jej zachowanie nie było zbyt przekonywujące, czy po prostu tak z reguły?
Hahahaha, widzę, że i Ty uległaś urokowi pana z szablonu albo raczej jego uśmiechowi. No cóż, słodki jest i taki Jorgosowy:) I wcale narrator nie ściemnia! :)
E, nie, nie może tak być. Nie chcę, żeby było uroczo, coś trzeba z tym zrobić.
Hahaha, nie udaj, nie udaj. Musiałam zrobić Wam przerwę ode mnie, no bo ileż można znosić Muriel i Jorgosa?
Ten uśmiech Jorgosa na szablonie? Można znosić zawsze, zwłaszcza, że teraz widzę go, kiedy czytam to opowiadanie! :D Btw czekam na obiecanego różowego Jorgosa na szablonie! :D
UsuńEt tu Brute? Ściemnia, oj ściemnia! Albo Muriel mu naściemniała, zdając relacje ze spotkania xD
Może nie tyle nieprzekonywujące zachowanie, co po prostu cała sytuacja. To w końcu jest romans! :D
Co do starych czasów... Mój brak logiki na początku tego nie pojął XD
Wiec idealnie dobrałam faceta do Jorgosa. Mam wyczucie. No i też jest Grekiem:) Mam zegarek w szablonie, poniżej brody Kasapiego, jakbyś chciała wiedzieć. Jak znajdę go w różowej koszuli to postaram się o taki szablon u Elle. Na razie czekaj.
UsuńHaha, klasyk Ci nic nie pomoże;) Nie ustąpię, ale może przyjmijmy, że nie ważny powód, ważne, że w ogóle się uśmiecha, prawda? Ale i tak uważam, że Jorgos NIE miał w tym udziału.
Romans romansem, ale musi to mieć ręce i nogi, no nie? :)
Zaczynasz od końca komentarza, haha^^ Witam w nielogicznym świecie Necco. U mnie nigdy nic się nie trzyma kupy, totalny chaos i rozgardiasz;)
Nie bardzo wiem czy odpowiada Ci to, żebym komentowała więc postaram się być w miarę niewidzialna...
OdpowiedzUsuńNo, ale do rzeczy bo bardzo lubię to opowiadanie ;)
Jorgos wyraźnie jest zazdrosny o Muriel (chyba prawidłowo to ujęłam, nigdy tego nie wiem...) no i wzajemnie się przyciągają... Tylko jak długo Muriel będzie się jeszcze opierać? Ta temperatura wrzenia między nimi niebezpiecznie się podnosi i wkrótce chyba wybuchnie...
Mhmm, ciekawa sprawa z tym Aberikosem, coś jest na rzeczy i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Czuję zbliżające się powoli kłopoty. I bynajmniej nie są związane one z Jorgosem, a wziętym przez Muriel kredytem...
Czekam na następny :) No i jeśli nie masz nic przeciwko dodałam twój blog do linków.
Skoro przeczytałam całe opowiadanie za jednym zamachem, to wypadałoby to skomentować, choć zazwyczaj tego nie robię. Ale muszę napisać kilka słów, bo jestem oczarowana Twoim opowiadaniem, ponieważ zdecydowanie nie jestem miłośniczką takich klimatów (kryminały, horrory jednak trochę się różnią od tego co tu przeczytałam). Chwała Ci, droga autorko, że stworzyłaś taką Muriel, z którą mogę się w jakiś sposób utożsamić. Najbardziej to się chyba wyszczerzyłam do monitora, gdy w oczy rzucił mi się taki "maleńki" szczegół - główna bohaterka ma tyle samo wzrostu co ja! Fajnie, że nie jest ona jakąś długonogą pięknością, która czaruje swojego szefa nieśmiałym spojrzeniem. Muriel jest taka... zwyczajna. I niech jak najdłużej ucieka i opiera się Jorgosowi, bo w łapaniu króliczka jest najwięcej zabawy! A po przeczytaniu tego rozdziału zwyczajnie umieram z niecierpliwości, bo chciałabym przeczytać kolejny.
OdpowiedzUsuńTak po cichutku liczę, że może nie będę musiała długo czekać, by zaspokoić swoją ciekawość w związku z dalszymi wydarzeniami. A tymczasem życzę weny i pozdrawiam cieplutko!
I.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZawieszam blogi, tłumacząc się tym, że muszę się odciąć od internetu. Po kilku dniach... zakładam nowego. Taka ze mnie grafomanka, o. Na te dwa na razie wrócę, ale zapraszam tu: www.listy--do--charliego.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWspominałaś, że masz więcej czasu, więc zapraszam.