5.06.2013

23. Anioł stróż i jego pomocnik

NECCO: Krótki, bo krótki, ale fajnie mi się go pisało. I jest mój ulubieniec - Stephen. I pytanie do Was w takim razie. Chcecie, żebym czasami wtrąciła też fragment o Stephenie? Oczywiście nie będzie go zbyt wiele, tylko raz na kilka rozdziałów. Może być?



Wnętrze restauracji przypominało wielki salon z draperiami, miękkim dywanem i starymi, ciężkimi meblami. Stoliki nakryto śnieżnobiałym obrusem, a na środku postawiono niewielkie flakoniki z kwiatami. Całe wnętrze było przestrzenne i pachniało w nim drogimi perfumami oraz świeżością.
Muriel usiadła przy dwuosobowym stoliku ustawionym w kącie, obok starej, rzeźbionej w ciemnym drewnie komody, na której ustawiono zdjęcia hotelu sprzed kilkunastu lat, wielki wazon pełny róż oraz świece.
- Na jakie wino masz ochotę? - zapyta Aberikos, podając jej kartę win. Gdy ją otworzyła, aż z wrażenia otworzyła usta. Ceny jakie zobaczyła przyprawiały o ból głowy. W menu przeważały wina francuskie, ale również rozpoznała kilka nazw włoskich, chilijskich i również kalifornijksich. Długo szukała czegoś, co znałaby choć z nazwy, ale niczego takiego nie znalazła, więc w końcu zdecydowała się na wino, które powinno jej smakować, zwłaszcza, że obszerny opis mówił, iż wino Broccato Dievole miało nie tylko doskonały smak, ale czuć w nim było toskańskie słońce. Aberikos, który również długo szukał odpowiedniego wina zdecydował się na to samo, co ona.
Z daniami poszło im znacznie szybciej. Muriel zamówiła krem cebulowy z serowymi grzankami, pieczoną kaczkę w sosie owocowym z zapiekanymi ziemniakami, na przystawkę zamówiła krewetki w cieście piwnym, a na deser nabrała ochotę na zwykłe lody śmietankowe w malinowej polewie i z czekoladową posypką. Aberikos natomiast zamówił szaszłyki, najzwyklejszy w świecie krem z leśnych grzybów, a na danie główne zażyczył sobie pappardelle z owocami morza, natomiast deseru nie chciał, stwierdził, że nie przepada za słodkościami.
W oczekiwaniu na zamówienie Muriel rozejrzała się po restauracji. Na środku stał ogromny, okrągły stół na dwanaście osób. Wokół niego ustawiono już mniejsze stoliki. Prz jednym z nich siedział właśnie Stephen i rozmawiał z jakimś mężczyzną. W pewnym momencie spojrzał na nią i kiwnął lekko głową, ale nie uśmiechnął się. Ona również uczyniła podobnie. Przyjrzała się mężczyźnie, który z nim siedział. Nie wyglądał na typowego biznesmena, był znacznie niższy i miał kasztanową czuprynę. W porównaniu do smukłego Stephena był krępej budowy i przy nim wyglądał bardziej na osiłka.
- Komu się tak przyglądasz? - zapytał w pewnym momencie Aberikos. Zaskoczona Muriel zamrugała i spojrzała na mężczyznę.
- Stephenowi – odpowiedziała automatycznie. Przygryzła dolną wargę, gdy uzmysłowiła sobie, że nie powinna była tego mówić. W końcu to przyszła z nim, a gapi się na kogoś innego.
- I co ciekawego w nim dostrzegłaś?
- Znacie się? - zapytała jednak i upiła łyk wina.
- Jasne, ja, Stephen i Jorgos znamy się od dawna. Jorgos to mój kuzyn i często w dzieciństwie odwiedzałem go, gdy mieszkał jeszcze na Thasos, a potem, gdy przeprowadził się z matką do Pietrasanta. Jeździłem do niego z moją matką. No, ale to wszystko się skończyło trzynaście lat temu. - Muriel dostrzegła cień melancholii na twarzy Greka. De Cali nieświadomy niczego zaczął bawić się lampką wina, przechylając ją to w jedną, to w drugą stronę.
- Czy mogę zapytać, co się stało trzynaście lat temu, że wasza przyjaźń się skończyła?
- Ach, Muriel, to bardzo długa i bolesna historia i nie chcę cię nią zamęczać. Lepiej opowiedz mi coś o sobie.
Serio?! W chwili, gdy rozbudził jej ciekawość, gdy napomknął coś o przeszłości Jorgosa zmienia temat? Nie mogła uwierzyć, że de Cali tak łatwo odpuścił ten temat. Przecież nie mógł być tak... okrutny.
- Nie ma nic ciekawego do opowiadania... - Nie zdążyła jednak dokończyć wypowiedzi, gdy rozdzwonił się telefon Aberikosa.
- Cholera, zapomniałem go wyłączyć – powiedział, gdy wyciągnął dzwoniącą komórkę z kieszeni. - Przepraszam cię na chwilkę.
- Nic się nie dzieje. - Machnęła obojętnie ręką. Jej towarzysz wstał i wyszedł, uśmiechając się do niej przelotnie.
Gdy została sama, mogła po raz kolejny przyjrzeć się dwójce mężczyzn siedzących w samym kącie restauracji. Prowadzili cichą, ale za to bardzo wesołą rozmowę, bo i Stephen i nieznajomy śmiali się z czegoś. Nie chcąc wyjść na jakąś podglądaczkę, zwróciła spojrzenie na innych gości. Przemykała spojrzeniem po roześmianych mężczyznach, ubranych w drogie garnitury oraz z zachwytem obserwowała piękne kreacje kobiet.
- Przepraszam bardzo – usłyszała tuż nad głową, spokojny i cichy głos kelnera. - Pani mąż chyba coś zgubił. - Zaskoczona Muriel przez chwilę nic nie mówiła. Pani mąż?! Skąd mu się to nagle wzięło?
- To znaczy? - zapytała, oszołomiona słowami kelnera.
- Zgubił obrączkę. Proszę mu powiedzieć, by następnym razem uważał i nosił ją na palcu – dodał jeszcze i położył na stole złoty pierścionek. Odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia, lecz dziewczyna zatrzymała go, głosem pełnym napięcia.
- Skąd pan wie, że to jego?
- Widziałem jak wyleciała mu z kieszeni, gdy wyciągał telefon – odpowiedział, dumny z tego, że zauważył taki drobiazg. Może dla niego było to coś zwyczajnego. Normalne, zdarza się, że ludzie automatycznie coś chowają, a potem, zapominając o tym, sięgają po telefon lub portfel i wszystko wylatuje z kieszeni. Dla niej jednak oznaczało to, że Aberikos niczym nie różnił się od reszty facetów. Jest zwykłym kłamcą i oszustem. Choć może nie powinna go tak nazywać, skoro sama nie zapytała go o to, czy ma żonę. Jednak nie dostrzegła wcześniej na jego palcu żadnej oznaki, że brał ślub! Jak mógł w ogóle tak oszukiwać własną żonę? Jak w ogóle mógł ją zdradzać? Przecież ją całował, choć nie doszło do niczego poważniejszego, to jednak jego zachowanie świadczyło o tym, że za nic nie miał swoją małżonkę i był gotów dopuścić się zdrady.
Czuła pod powiekami piekące łzy. Źle się czuła ze świadomością, iż mogłaby się stać przyczyną karygodnego zachowania Aberikosa. Nie chciała się tłumaczyć, tym bardziej, że ona sama nie traktowała tej znajomości poważnie. W ogóle nie znała tego mężczyznę, ale jednak... Miał żonę i najwidoczniej chciał mieć również kochankę, ale nie była na tyle próżna by mogła przypuszczać, że po prostu nie mógł się jej oprzeć. Po prostu była najprawdopodobniej pierwszą spotkaną kobietą w Leeds.
Skinieniem ręki przywołała kelnerkę.
    - Czy mogłaby  pani przynieść papier i coś do pisania? - zapytała, starając się jednocześnie powstrzymać drżący głos i łzy. Kobieta najwidoczniej była trochę zaskoczona jej prośbą, ale posłusznie spełniła jej życzenie i już po chwili Muriel mogła napisać wiadomość dla tego wiarołomnego mężczyzny.

Wychodzę. Nie umawiam się z żonatymi facetami. Jesteś zwykłym oszustem i bucem. Nie chce być przyczyną czyjegoś cierpienia. Nie zasłużyłeś na to, by Twoja żona wylała choćby kroplę łzy. Mam nadzieję, że już nigdy więcej Cię nie spotkam, Ty fałszywy draniu!

Zostawiła jeszcze na kartce jego obrączkę i wyszła, przy wyjściu obrzuciła jedynie przelotnym spojrzeniem Stephena i już po chwili krocząc z dumnie uniesioną głową schodziła po schodach. Przystanęła przy krawężniku i starała uspokoić się rozszalałe emocje. Serce tłukło się w klatce piersiowej, a wszystko wirowało wokół. Dzięki Bogu, że dowiedziała się teraz, a nie w chwili, gdy ich znajomość przybrała zupełnie inny kształt. Powinna zostawić dla tego kelnera napiwek, należało mu się.
- Muriel! - usłyszała wołanie. Obejrzała się przez ramie i dostrzegła idącego w jej stronę Stephena. Przewróciła jedynie oczami i udała, że go nie usłyszała. - Wiem, że mnie słyszałaś – powiedział, gdy był już blisko niej. Ona jednak nie zareagowała na jego słowa.
- Nie obchodzi mnie to – burknęła, zła, że za nią wyszedł. Akurat w chwili, gdy ona chciała zostać sama i raz na zawsze mieć święty spokój z facetami. Aleksnader, Jorgos i Aberkios skutecznie udowodnili jej, że nie ma mężczyzny, choć w połowie uczciwego i dobrego. Są sami krętacze, dranie bez serca.
- Co się stało? - zupełnie zignorował jej gburowatą odpowiedź.
- Nic, co mogłoby cię interesować.
- Nic? Więc dlaczego widzę łzy w twoich oczach?
- To nie twoja sprawa! - krzyknęła w końcu, ponieważ puściły jej nerwy.
- Może nie, ale kiedy Jorgos przedstawił nas sobie, od razu cię polubiłem, bo na szczęście jesteś zupełnie inną dziewczyną niż te, które znam i właśnie dlatego, że tak bardzo cię polubiłem teraz chcę ci pomóc. Proszę. Co Aberikos zrobił?
- Ma żonę. Nie wiedziałam. Czy teraz zostawisz mnie w spokoju i pozwolisz mi wrócić do domu?
- Nie, w sama na pewno nigdzie nie pojedziesz. Zawieziemy cię. Poczekaj chwilę, dobrze? - Jednak złapał ją delikatnie za rękę i podprowadził do niewysokiego murku, który okalał hotel. Stanęli w cieniu, a Stephen wyjął telefon. - Robercie, zapłać rachunek i weź mój płaszcz, mamy – zerknął na Muriel – mały problem. Pospiesz się. Stoję pod murkiem.
Rozłączył się i przyjrzał się jej uważnie.
- Ślicznie dziś wyglądasz. Aberikos nie zasłużył na ten widok.
- A co, może chcesz zastąpić jego miejsce, co? Wy wszyscy jesteście tacy, a najgorszy z was jest Jorgos. To zwykła menda!
- Masz rację. Jorgos taki właśnie jest – przytaknął, ku jej wielkiemu zaskoczeniu.
- Przecież jesteś jego przyjacielem. Jak możesz tak mówić?
- No właśnie, jestem jego przyjacielem, a przyjaciele nie powinni być ślepi na swoje wady. Wiem, że Kasapi nie jest ideałem i daleko mu do tego, ale z drugiej strony on nie jest zły. Jeśli ktoś zna go trochę dłużej, niż kilka miesięcy to dojrzy w nim i dobre cechy. Tylko trzeba dać mu szansę.
Spojrzała na niego krzywo. Czyżby insynuował to, iż to ona powinna dać mu szansę, poznać lepiej Jorgosa i przekonać się, że rzeczywiście posiada jakieś dobre strony? Jorgos i dobre strony? Ona żadnych nie dostrzegła i nie sądziła, by jakiekolwiek posiadał. Żadnej szansy nie dostanie.
- Już jestem. - Podszedł do nich mężczyzna, którego obserwowała w restauracji. I nie mogła uwierzyć, bo okazało się, że był młody, może nawet w jej wieku. Miał nieco kwadratową szczękę i krzywy nos, i wcale nie wyglądał jak gwiazda filmowa, wręcz przeciwnie. Był najzwyklejszym facetem pod słońcem. Uśmiechnęła się do niego, czując, że on przynajmniej jest jednym z nielicznych facetów, którzy są uczciwi.
- Dzięki. To jest Muriel. Muriel, to Robert. - Przedstawił ich szybko i wskazał ręką kierunek, w którym mieli się udać. - Chodźmy. Muriel, wyłącz lepiej telefon, jeśli nie chcesz, żeby Aberikos zaczął do ciebie wydzwaniać.
Posłusznie spełniła prośbę i choć nie czując się zbyt pewnie w towarzystwie Stephena i Roberta, ruszyła za nimi. To i tak lepsze to, niż to, że miałaby sama wracać do domu taksówką.

8 komentarzy:

  1. Ale świnia z tego Aberikosa, a już widziałam w nim troszku czegoś dobrego, pfff. Żona, palant. No i w ogóle..jaka ona tępa i nic do niej nie dociera. Uparła się jak osioł i nic ją nie przekona o tę szansę dla Jorgosa. Ona chyba ma papkę zamiast mózgu, nie lubię jej strasznie. :D:D:D
    Pozdrówki. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to się mówi? Pozory mylą, ale nie chwal dnia przed zachodem słońca. Jeszcze zdążysz go polubić.
      Hej, daj jej czas. Nie od razu Rzym zbudowano przecież:) Myślę, że nie zna Jorgosa prywatnie, ale pozna i powiem, że polubi:)

      Usuń
  2. Gdy ją otworzyła, aż z wrażenia otworzyła usta.

    Necco, zabijałaś mnie powoli z każdym kolejnym zdaniem tego rozdziału. Najpierw buchnęłam śmiechem i w notatkach do komcia napisałam "dobrze Ci tak, Muriel!", a później już zastanawiałam się, co z nią jest nie tak, że zamiast zrobić awantury ucieka i zostawia jakiś żałosny liścik. Nawet jej do głowy nie przyszło, że to może jej paranoja i on jest niewinny czy coś w tym guście. Zdjęta obrączka na randkę może oznaczać wiele rzeczy; nie tylko zdradę, bo i wdobca. No bo tak po prawdzie Muriel sama sobie całą historię dopowiedziała.
    Tak, wiem, ja też fantazjuję XD
    Całe szczęście Stephen wypadł fajnie. Ot, taki sobie pozytywny człowieczek. Baj de łej czekam na Jorgosa, bo jak już nam go dajesz, to w śladowych ilościach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wiedziałam, że coś zostawiłam:)

      Bo może to była jej instynktowna reakcja? No wiesz, wolała uniknąć awantury i odpuściła, bo jej i tak nie zależy, więc po co szargać sobie nerwy gościem, który schował obrączkę?
      Ale każdy kto znalazłby się w podobnej sytuacji nie zastanawiałby się nawet, czy ta osoba ma żonę/męża czy nie ma. Pierwsza myśl byłaby jednoznaczna i nikt nie siedziałby przy stoliku i gdybał, czy jest wdowcem/wdową itp.

      No bo Stephen taki ma być. W końcu to przyjaciel Jorgosa, musi być dobry, żeby tamtego strofować:)

      Usuń
  3. Ile,Znasz,Sposobow.Zabijania.11 czerwca 2013 03:09

    Dawno tu nie byłam, ale już się poprawiam. Cieszę się, piszesz, nie ma większej radości dla czytelniczek :)
    nie mogę się doczekać dalszych "przygód" bohaterki.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że przygody Muriel napisałaś w cudzysłowiu, choć nie powiem, trochę jej zazdroszczę :)

      Usuń
  4. Ej, jestem paskudna, przeczytałam rozdział na Zapomnianych dniach i teraz na reszcie Twoich blogów zastanawiam się, jak w takiej sytuacji zachowałaby się Helen. Nie wiem, nie znam jej jeszcze za dobrze, ale czy nie mam racji, myśląc, że jej raczej nie zachciałoby się płakać z tak głupiego powodu? Że nie zostawiłaby Aberikosa z jakimś liścikiem, tylko wygarnęła mu prosto w twarz, co o nim myśli? Kurczę, Muriel, staciłaś taką okazję, żeby wyładować emocje XD a przecież mogła źle zinterpretować całą sytuację. Tak jak napisała powyżej Em, przecież Aberikos może być choćby wdowcem. Zresztą po jego zachowaniach do tej pory sama nie uznałabym, że mógłby zrobić takie świństwo. Ale nie wiem, może nie znam się na ludziach XD

    Stephen jest spoko. Do tej pory jakoś nie zwracałam na niego uwagi, ale teraz już mi się wpasował. Przyjaciel-gej, jakie to słodkie;)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, nie wiedziałam, że Helen będzie miała aż tak wielki wpływ na Ciebie i na to jak postrzegasz inne moje bohaterki;)
      No właśnie, Helen po prostu nie dałaby sobie dmuchać w kaszę i powiedziała to, co myśli, a potem pewnie siadłaby do stolika i w spokoju zjadła kolację.
      Może, ale niekoniecznie. No, ale który wdowiec nosi przy sobie obrączkę? Musiałby ją chyba specjalnie włożyć do marynarki. Aberkios może też być świeżo rozwiedziony i postanowił trochę poszaleć. A może też mieć żonę, ale wiadomo, w małżeństwach różnie się układa, zwłaszcza tych, które zawierane są dla pieniędzy, koneksji itp. Niczego nie możemy wykluczyć. A reakcja Muriel na obrączkę może świadczyć, że nie jest taką mdłą kobietą, lecz posiada jednak jakikolwiek pierwiastek impulsywności. Poza tym, Aberkiosowi jeszcze się dostanie. Zobaczysz. A to, że płakała... No cóż, czasem lepiej popłakać niż trzymać w sobie emocje.

      Stephen jest moim ulubieńcem i może skrobnę o nim mały bonusik, ale nie wiem jeszcze.

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.