Muriel
popatrzyła na dwóch mężczyzn kroczących przed nią. Po co w
ogóle zgodziła się, żeby z nimi jechać? Stephen może i był
miły, ale jak się okazało nie potrafiła oceniać ludzi. Może
przyjaciel Jorgosa sprawiał tylko takie wrażenie? Może ta
uprzejmość była zwodnicza, a pod powierzchownością miłego
faceta krył się ktoś podobny do Kasapiego i Aberkiosa? Nie mogła
tego wiedzieć, ale nie chciała też całkiem od razu skreślać
każdego napotkanego faceta. Ona tylko miała takiego pecha, że
spotykała nadętych dupków, którzy oczekują od niej tylko
jednego.
-
Chodź, słońce, to jest nasz samochód – rzucił przez ramię
Robert i ręką wskazał białego Nissana. Samochód stał
zaparkowany w poprzek, jakby dwa miejsca parkingowe należały
wyłącznie do nich. Muriel spojrzała wymownie na obu mężczyzn. -
No co? Mam nowy samochód, nie mogę pozwolić na to, aby jakaś
niewydarzona ciota zarysowała mi lakier – mruknął niechętnie.
-
Dobra, młody, nie tłumacz się, otwieraj go – powiedział Stevie
i zmierzył znaczącym spojrzeniem chłopaka. - Muriel, podaj adres.
-
Nienawidzę, kiedy tak do mnie mówisz! - obruszył się Robert i
wsiadł na miejsce kierowcy. Stephen uśmiechnął się do niego
nieco ironicznie i kiwnął na dziewczynę, która stanęła niepewna
nieopodal samochodu. Wciąż się wahała.
-
Wsiadaj, króliczku, jeśli nie chcesz spotkać się z Aberikosem
-
Stephenie, ja nie jestem pewna, czy chce z wami jechać. Nie znam was
– odpowiedziała, chcąc się jakoś wykręcić. W odpowiedzi
usłyszała jedynie głośny śmiech kierowcy. No rzeczywiście,
bardzo zabawne, pomyślała, posyłając ostrzegawcze spojrzenie
chłopakowi.
-
Posłuchaj mnie – zaczął Stephen, podchodząc do niej. - Wiem, że
myślisz o nas, facetach, źle, bo najpierw spotkałaś walniętego
Jorgosa, a teraz zdarzyła ci się nieprzyjemna sytuacja z
Aberikosem, ale to nie oznacza, że wszyscy tacy są. Ja na pewno nie
mam zamiaru zrobić ci krzywdy, Robert również. My po prostu chcemy
odwieźć cię do domu, tylko tyle. Jesteś naprawdę miłą
dziewczyną i nie miałabym serca cię ranić, poza tym mam już
kogoś i ani mi w głowie romanse – dodał jeszcze z czułym
uśmiechem. Muriel dostrzegła jego rozmarzony wzrok i domyśliła
się, że musi bardzo kochać swoją narzeczoną lub żonę. - Adres
mi podaj – poprosił łagodnie. Po pewnych oporach w końcu go
podała.
Wsiadła
do samochodu, choć nadal czuła lekki dyskomfort. Najwidoczniej w
obecności facetów będzie się tak czuła już zawsze. Trochę ją
to denerwowało, bo chciała być odważniejsza i bardziej pyskata, a
tymczasem zachowywała się jak zahukana nastolatka. Albo zmieni
swoje nastawienie, albo już zawsze będzie postrzegana, jako ta,
która wiecznie bała się facetów. Już nie chodziło o to, że
miała uraz po Aleksandrze, ale już sam fakt, iż miała szanse na
gorący romans z własnym szefem, który odrzuciła przez wzgląd na
dumę i uprzedzenie do niego, świadczyło o tym, że nie nadawała
się na kobietę, jaką chciała być. Miała za duże wymagania i
jeszcze zbyt dziecinnie postrzegała otaczający świat, musiała to
przyznać sama przed sobą. Ale czy nie miała prawa do szczęścia?
A sam romans niezbyt ją zadowalał, chciała czegoś więcej. I wizja romansu z Jorgosem była niewątpliwe kusząca i tak nie mogła zapomnieć, jak ją traktował.
-
O czym myślisz? - zapytał Stephen, gdy dziewczyna siedziała i
wyglądała przez okno.
-
O Jorgosie – wypaliła bez zastanowienia i natychmiast tego
pożałowała. Stephen odwrócił się do niej z radosnym uśmiechem
na ustach.
-
Oo, czyli mam rozmieć, że tak bardzo się fascynuje, że nie możesz
przestać o nim myśleć? - zapytał i puścił jej oczko.
-
Chyba sobie kpisz – parsknęła gniewnie. - Oczywiście, że nie.
Po prostu myślałam, że dobrze zrobiłam zwalniając się z firmy.
Miałam go już po dziurki w nosie. Był arogancki, zuchwały,
zachowywał się jak dupek i troglodyta! Mało tego, ciągle się ze
mnie nabijał i dręczył mnie, sugerując, że mogłabym się
sprzedać jak tania dziwka, a on opłaci leczenie cioci.
Niedoczekanie jego! Nie wiem z jakimi kobietami on się zdaję, ale
ja nie polecę na jego kasę! Bardzo się przeliczył – warknęła.
Z każdym kolejnym słowem rozkręcała się coraz bardziej,
wygadując coraz śmielsze opinie na temat Kasapiego. Chciała
powiedzieć coś jeszcze, ale przemówił Stephen.
-
Dość. Już wystarczająco obraziłaś mojego przyjaciela. Może i
nie zachowywał się jak normalny facet, ale również nie robił
niczego takiego strasznego, abyś obrażała go w ten sposób. Nie
znasz go na tyle dobrze, aby stwierdzić jaki jest. Pokazał ci tylko
powłokę, a nie masz pojęcia jaki jest w środku. Wiele razem
przeszliśmy i wiem, że potrafi być lojalny do bólu i bardzo
pomocny. Ma dobre serce.
Muriel
uśmiechnęła się ironicznie. Jeszcze nie dawno przyznał jej
rację, że Jorgos jest najgorszym facetem na świecie, a teraz tak
zaciekle go broni. Może i był lojalny wobec Stephena, ale to nie
oznaczało, że dla niej będzie miły i uczynny. Chyba ich
wieloletnia przyjaźń jednak zatarła Warwickowi prawdziwy obraz
Jorgosa.
-
I na pewno nie chciał abyś odebrała jego propozycję w
ten sposób. Muriel, on cię pragnie i nie sądzę, aby uważał cię
za dziwkę.
-
Skończmy już ten temat, bo oboje mamy swoje zdanie i żadne z nas
go nie zmieni. Ja wiem swoje, ty swoje – odpowiedziała, kończąc
dyskusje.
W
samochodzie zapanowała krepująca cisza. Opony szumiały na
asfalcie, a Muriel powoli trawiła słowa blondyna. Jorgos jej
pragnie? Co za absurd! Ten facet musiał oszaleć, skoro mówił coś
takiego. Potrząsnęła głową i spojrzała na niego. Nie,
wyglądał zupełnie normalnie, a jego wcześniejsze słowa również
sugerowały, że wszystko z nim jest w porządku. No cóż,
najwidoczniej wmówił sobie coś, tego się trzyma, a ona nie
będzie miała wpływu na to, co powie.
Robert,
który przez cały czas milczał, posłał zawadiacki uśmiech
mężczyźnie siedzącemu obok i nagle zjechał w jedną z wąskich
uliczek.
-
Nie tędy jedzie się do mnie! - krzyknęła, gdy zorientowała się, że skręcił w złą ulicę. - Zawracaj! - Ale
Robert uśmiechnął się tylko do wstecznego lusterka i wyłączył
silnik. - Gdzie jesteśmy? - Rozejrzała się wokół, lecz
dostrzegła jedynie rząd budynków ciasno do siebie przylegających.
Wszystkie wyglądały podobnie: z szarymi ścianami, małymi
kwadratowymi oknami i drewnianymi futrynami. Jedynie drzwi różniły
się od siebie kolorem i stylem wykonania.
Serce
podeszło jej do gardła. Przełknęła nerwowo ślinkę. Gdzie była
i po co ją tu przywieźli? Nieokiełznany strach, podsycany jeszcze
bujną wyobraźnią sparaliżował ją do tego stopnia, że gdy
Stephen odwrócił się do niej z uśmiechem i pewną skruchą w
oczach, zmieszał się i nagle spoważniał.
-
Jezu, Muriel, nie bój się! Przyjechaliśmy tylko do klubu –
powiedział i szybko wysiadł z samochodu.
-
W tak obskurnej dzielnicy?! Gdzie on jest?
-
To tylko pozory, nie wiesz jak jest fantastycznie w środku! Chodź,
króliczku! - zawołał Robert i złapał ją za rękę, wyciągając
z samochodu. Muriel nie chciała z nimi iść, ale obaj nie nie dali
jej żadnego wyboru. Z westchnieniem poczłapała za nimi, czują jak
szpilki coraz bardziej ją obcierają. Klub, do którego ją
zaciągnęli znajdował się na końcu uliczki i zdecydowanie różnił
się od pozostałych budynków. Z parkingu, gdzie się zatrzymali nie
było go widać, dopiero gdy podeszli do niego Muriel dostrzegła
szklane drzwi, a nad nimi wisiał różowy neon głoszący nazwę
lokalu. Nim zdążyła dowiedzieć się, jak nazywa się miejsce, do
którego ją przywieźli, Robert wepchnął ją do
środka.
Znaleźli
się w ciasnym korytarzu. Rozejrzała się wokół. Na bordowych,
odrapanych ścianach wisiały jakieś tandetne podróbki znanych
malarzy. Dębowe panele przykrywała wypłowiała wykładzina. Dwie
samotne żarówki wiszące pod sufitem rozświetlały mrok panujący
w tym miejscu.
-
Tędy – wskazał ręką Stephen i poprowadził ich korytarzem, a
zaraz potem skręcił w lewo do pomieszczenia, z którego leciała
głośna muzyka.
Oczom
Muriel ukazało się duże, kwadratowe pomieszczenie. Wbrew temu, co
widziała wcześniej, klub okazał się być bardzo elegancki i
przede wszystkim urządzony ze smakiem. Tutaj, w porównaniu do
prologu w korytarzu półmrok był pożądany, więc na samym środku
paliło się kilka świateł, a w kątach gdzie ustawiono stoliki i
wysokie sofy wraz pufami, postawiono wysokie lampy. Dzięki temu
każda loża miała dla siebie trochę światła.
Cała
trójka udała się do barku, który stał po ich lewej stronie.
-
O, Stevie! – zawołała barmanka. Na oko miała trzydzieści kilka
lat. Krótko ścięte włosy podskakiwały za każdym razem, gdy
potrząsała głową.
-
Witaj, Bea! - przywitał się Warwick i ucałował ją w policzek
nachylając się przez ladę.
-
A kogóż nam tu dziś przyprowadziłeś? - zapytała, gdy w końcu
dostrzegła Muriel. Spojrzała na nią z ciekawością.
-
To Muriel.
-
Cześć, mała. Jestem Beatrice, ale wszyscy mówią na mnie Bea.
Fajnie, że wpadłaś do nas, gwarantujemy świetną zabawę.
-
Aha – mruknęła tylko i starała się ukryć przed jej ciekawskim
spojrzeniem. Ciekawe, na co się tak gapi?, pomyślała zmieszana
odwracając wzrok od jej ciemnoniebieskich włosów.
-
Chodźmy, zajmijmy loże – zaproponował Robert i wszyscy udali się
do loży najbardziej oddalonej od reszty. Znajdowała się ona w
szerokiej wnęce, dzięki czemu każdy kto się w niej znalazł mógł
czuć się swobodnie i musiał się obawiać natrętnych spojrzeń
lub nieproszonych gości. Mimo to niewielu gości mogło w niej
usiąść czy chodźmy na chwilę przysiąść. Była ona
przeznaczona dla specjalnych gości, a takimi niewątpliwie był
Warwick, więc gdy tylko zasiedli w tym spokojnym zakątku
natychmiast podeszła do nich wysoka kelnerka i przyjęła ich
zamówienia. Robert zamówił jedynie colę z sześcioma kostkami
lodu, Stephen natomiast pokusił się o piwo. Muriel chciała pójść
w ślady Robera, ale nie było jej dane nawet wypowiedzieć choćby
słowa, gdyż przyjaciel Kasapiego zamówił za nią drinka o jakiejś
dziwnej nazwie. Wolała nie wiedzieć, jaki to będzie miało smak.
Muzyka
grała w najlepsze. Na parkiecie ludzie szaleli do nowego utworu
Pitbulla. Muriel oglądała imprezowiczów, którzy podskakiwali w
rytm melodii puszczanej przez Dj-a usytuowanego gdzieś na końcu
sali.
W
końcu przyniesiono im napoje, a zaraz po nich przekąski. Stephen
spodziewał się, że będzie musiał przełamać ośli upór młodej
towarzyszki, ale gdy tylko postawiono alkohol na stole, Muriel
sięgnęła po drinka i zaczęła go pić. Po chwili zamówiła
kolejnego, a po nim jeszcze jednego.
Nie
miał pojęcia, co się z nią stało, bo wcześniej wskazywała na
to, że nie będzie się z nimi bawić, ani pić. Na szczęście
jednak pomylił się, co do niej. Nic dziwnego, że Jorgos niemal
całkiem odciął się do Isabelli i reszty kobiet. W porównaniu do
Muriel wypadały blado i nieciekawie, Muriel była nieprzewidywalna.
Choć Isabella nie była taka jak kobiety, które łaknęły fortuny
Kasapiego, to jednak nie miała w sobie tej iskry, która zapaliła w
jego przyjacielu prawdziwy, ledwie powstrzymywany ogień. Ten
człowiek miał przed sobą bardzo twardy orzech do zgryzienia.
Panna
Dumn wydawała się być intrygująca i zaskakująca. Właśnie chyba
dlatego bardzo go zaskoczyło, gdy dziewczyna zamawiała drink za
drinkiem, a gdy już jej się znudziły, zaczęła zamawiać inny
alkohol.
Właśnie
dlatego, że Muriel przerzuciła się na mocniejsze trunki, Robert i
Stephen uznali, że czas wracać do domu, co oczywiście spotkało
się z głośnym i gwałtownym protestem ich młodej znajomej. Za
żadne skarby nie chciała porzucić jeszcze pełnej szklanki
koniaku. Bełkotała coś pod nosem, opierała się, a nawet
próbowała ugryźć Stephena, który złapał ją za rękę.
-
Ty mały gryzoniu! - powiedział zaskoczony jej atakiem na jego
nadgarstek.
-
Zosaw mie! - krzyknęła oburzona, gdy w końcu udało im się
wyciągnąć ją z loży. Mężczyźni zignorowali jej bełkotliwy
protest i wyprowadzili ją na zewnątrz. Siłą zmusili ją aby
ubrała płaszcz, a potem wepchnęli ją do samochodu.
-
Co za mała cholera! Gdybym wiedział, że tak się schla to nigdy
bym tu nie podjechał. Co za diabeł mnie podkusił? Chciałem, żeby
się tylko odrobinę rozerwała, a nie urżnęła w trzy dupy. Co my
teraz zrobimy? - zapytał i spojrzał z prawdziwą rozpaczą na
blondyna. Ten jedynie uśmiechnął się pod nosem, przyglądając
się Muriel, która próbowała poprawić sukienkę z zaskakującym
efektem. Tiul spódnicy podwinął jej się pod samą brodę ukazując
kształtne nogi, wąskie biodra i czarną, koronkową bieliznę.
-
So? - warknęła, gdy napotkała badawcze spojrzenie obu panów. -
Nie wicieliście nigdy rozeb...Gołej kobiety?
-
Widzieliśmy, ale... - zaczął Stevie, ale przerwało mu głośne
trzaśniecie drzwiami.
-
Ty pijana kobieto! Nie tak mocno. To nowy samochód, nie musisz
trzaskać tak drzwiami, jakbyś zamykała stajnię. Wystarczy lekko
je przymknąć! - warknął Robert, gdy wsiadł za kierownicę.
-
Wal się - padła gburowata odpowiedź.
-
To później, bo teraz musimy się zająć pijaną panną.
-
Jaką? Dzie ona jest? - Muriel uniosła się na rękach i rozejrzała
po samochodzie, jakby szukała kogoś po tej niewielkiej przestrzeni.
- To ty.
-
Chyba ty – odpowiedziała i obrażona skrzyżowała ramiona na
piersi, odwracając głowę w stronę okna.
Po
chwili jednak zasnęła snem pijanego i nie słyszała toczącej się
rozmowy mężczyzn.
-
Zabierzmy ją do nas, ktoś musi rano jej pomóc – zaproponował w
końcu Robert, gdyż nie wiedzieli, co zrobić z Muriel, która spała
z tyłu w dziwnej i niewygodnej pozycji.
-
Dobra – Stephen kiwnął głową. Wyjął z kieszeni telefon i
wystukał sms-a do Jorgosa. Cóż, Murel prawdopodobnie zamorduje go
z czystą przyjemnością, ale kiedyś w końcu musi zrozumieć, że
Kasapi i tak będzie ją miał.
Stephen:
Mam Twojego małego króliczka. Przyjedź teraz.
Jorgos:
Jakiego, do diabła, króliczka?
Stephen:
Muriel.
Jorgos:
Będę za dziesięć minut!
____
No i jestem. Chyba z pięć razy pisałam ten rozdział. A to siora zabrała do Anglii mojego laptopa, a to plik nie chciał mi się otworzyć, a to stacjonarny mi się zepsół, a to nie podobał mi się rozdział i tak schodziło. Ale już jestem. Niby sprawdzałam rozdział, ale mam wrażenie, że pominęłam jakiś błąd.
W samej końcówce w komentarzu swoim, zepsuł a nie zepsół. ;) A tak poza tym to rozdział fajny ;p ciekawa jestem jak zareaguje Jorgos na swojego "króliczka" :)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, ale mój komputer jest inny i dlatego jest "zepsół".
UsuńSama tego nawet nie wiem;)
Czy ona naprawdę jest tak głupia, że nie domyśliła się, że Stevie jest gejem? XD Mniejsza o to. Murielowa logika poraża - sama zaczyna temat, a później sama go ucina zirytowana, że kolega nie przyznał jej racji. Trochę to denerwujące i na pewno też głupie z jej strony.
OdpowiedzUsuńBO JAK CHCE CIĘ KUPIĆ, TO DLATEGO, ŻEBY POWIĘKSZYĆ SOBIE KOLEKCJĘ KRZYWONOGICH ZABAWEK, NIE DLATEGO, ŻE CIĘ PRAGNIE. Boże, Necco, ona naprawdę przeraża głupotą w tych swoich rozważaniach. Kompletnie jej nie rozumiem, kompletnie. Logika Muriel jest tak porażająca, że nie sposób zrozumieć :o
Ale oni są sympatyczni <3 Nie mogę przestać się uśmiechać za każdym razem, kiedy powiedzą do niej "króliczku". Świetne, takie pozytywne postaci <3
Hahahahahaha, co Ty jej zrobiłaś? XD
" Po chwili jednak zasnęłam snem pijanego i nie słyszała toczącej się rozmowy mężczyzn" - Dobrze wiedzieć, Necco, naoczny świadku tego wszystkiego :D
Ogólnie wcześniej miałaś jeszcze "loże" zamiast "lożę" i brakuje paru przecinków, ale z tym nie chce mi się bawić.
Ogólnie to końcówką rozbawiłaś mnie straszliwie. I wreszcie Jorgos się pojawi! Bo myślałam, że kompletnie o nim zapomniałaś :D W każdym razie Stevie z myślą, że Kasapi i tak będzie ją miał, zdecydowanie stracił w moich oczach. Najpierw sobie wyrobił taaaaaki respekt, a teraz tak to udupił. Tak się nie robi XD
Do następnego :D
Skąd ona niby miała to wiedzieć? Miał to napisane na czole, czy jak? Przecież jej nie powiedział, bo on się z tym nie obnosi.
UsuńNie, ona po prostu rozmawiała z nim w en sposób, bo nie sądziła, że Stephen powie jej coś takiego. Sam przecież jeszcze w poprzednim rozdziale przyznał jej rację, ze jest taki, a taki, a za chwilę ją atakuje, więc to chyba normalne, że ucięła dyskusję, która ją po prostu zaskoczyła.
Ta, bo Jorgos specjalnie obnosił się z tym, że wziąłby ją tu i teraz, przy okazji w ogóle nie sugerując, że jeśli Muriel się z nim prześpi to on da jej pieniądza na leczenie. No cóż, jakby nie patrzył to jednak można to uznać za pewien rodzaj handlu. Ona mu ciało, on jej pieniądze.
W opowiadaniu będą po prostu wesołymi duszkami, zawsze chętni do pomocy:)
Mi też nie, bo przez te upały dostałam takiego lenia, że nie wychodzę poza obręb mojego pokoju.
A no tak, pojawi się. Pewnie będzie przez większość rozdziału, ale nie wiem, bo dopiero zacznę go pisać.
On tak nie myśli, on po prostu stwierdza tylko fakt. Jeszcze zdążysz się przekonać, że ma on nieco odmienne zdanie.
Do następnego ;)
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, Muriel, ty gryzoniu! XDD Nie no, rozbroiłaś mnie totalnie. Już sobie wyobrażam pijaną dziewczynę i sposób wymawiania słów. Nie mogę przestać się rechotać.
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie Jorgos! Aj, aj, aj, coś czuję, że coś będzie. ^^ Ale co mi się dziwić, ostatnio myślę właśnie takimi kategoriami. Co się ze mną dzieje? ; o
Nie mogę się doczekać następnego! <3
Cieszę się, że Cię rozbawiłam, choć bardzo mnie to dziwi. Każdy wie, że mam drętwe poczucie humoru i potrafię spalić kawał zanim zacznę go opowiadać:)
UsuńTHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, ja chcę dalej, natychmiast. Chcę zobaczyć minę Jorgosa na pijaną Muriel, HAHAHAHAHA, to będzie bezcenna reakcja. Uwielbiam cnotki bohaterki, które się potem upijają i są takie uroczę xD To nie znaczy, że polubiłam Muriel, ooo nieee. Polubię ją dopiero jak będzie z Jorgosem i powie, że go lofcia albo przestanie tak cnotliwie pieprzyć głupoty. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej! <3
Postaram się, aby była zabawna, ale niczego nie obiecuję.
UsuńEj no, weź! Przecież Muriel nie jest taka zła. Gdyby nie byłą cnotką, to czy Jorgos zwróciłby na nią uwagę? :) Przestanie :)
Po pierwsze przepraszam, że znów tak długo się nie odzywałam.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego poczucia humoru, myślę że jednak je posiadasz.
Generalnie widzę, że sporo się działo odkąd ostatni raz skomentowałam. Jorgos pozostał takim samym atrakcyjnym i przystojnym, a zarazem porywczym mężczyzną, a Muriel wciąż wścieka się na każde jego słowo. To się chyba Miłość nazywa, skoro tak ją denerwuje.
Przyznam szczerze Aberikos początkowo wywarł na mnie dobre wrażenie. Miły, szarmancki, no cóż pozory zdają się mylić. Ale z drugiej strony, obrączka może być tylko pamiątką, a on wcale nie musi mieć żony. Bo z tego co pamiętam właśnie o to chodziło. Niestety nie mogłam się dostać do ostatniego odcinka, choć bardzo chciałam się upewnić.
Cóż fakt, iż Muriel jeszcze się nie zorientowała, że Stephen jest gejem mnie również dziwi. No, ale może dla niej to nie ma kompletnie znaczenie i dlatego nie zauważa tej 'różnicy',.
A jeżeli chodzi o humor dzisiejszego odcinka, to zdecydowanie ten humor jest. Ubawiła mnie bardzo końcówka z pijaną Muriel, jej odzywkami i zachowaniem, a także sms'y do Jorgosa. Ciekawe co zrobi, jak już znajdzie się na miejscu?
Czekam na następny i Pozdrawiam :]
Hej, nie przejmuj się :) Wcale nie mam Ci tego za złe, bo ja sama nie grzeszę częstotliwością odwiedzin u Ciebie. Powinnam nadrobić zaległości :)
UsuńNie wiem czy miłość, ale nie ukrywam, że jednak coś ich ciągnie do siebie. Na głębsze uczucia jeszcze jest za wcześnie. Muszą się nauczyć akceptować własne wady, słabości i sposób życia. Pochodzą z różnych światów, każde z nich zostało wychowane inaczej, więc muszą pokonać parę kilometrów, aby można mówić o miłości.
Myślę, że ocenianie Aberiosa tak pochopnie jest błędem. On jeszcze się pokaże i zobaczymy, co wtedy powiecie :) Nie musi mieć, ale też niekoniecznie jej nie ma ;)
No, ale jak miała się zorientować? Po czym miała poznać, że Stephen jest gejem? Przecież nigdzie nie miał napisane, że jest homo. Owszem, gdyby spędziła z nim więcej czasu to pewnie by się w końcu zorientowała, a ona zna go przelotnie, więc nie ma mowy, żeby wiedziała.
Naprawdę? Zawsze byłam kiepska w pisaniu zabawnych scen, ale cieszę się, że jako tako mi wyszło :)
Dziękuję za odwiedziny! :)
Ja również, będzie mam nadzieję jeszcze bardziej atrakcyjnie pod względem reakcji. Bo w końcu pasuje wszystko już rozwinąć.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się :) A ja z przyjemnością czytam Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ile jeszcze planujesz odcinków?
" Stephen: Mam Twojego małego króliczka. Przyjedź teraz.
OdpowiedzUsuńJorgos: Jakiego, do diabła, króliczka?
Stephen: Muriel.
Jorgos: Będę za dziesięć minut! ".
Zdecydowanie najlepszy moment tego rozdziału. :DD Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! :D