6.08.2013

27. Syndrom sztokholmski


To już rok bloga ( znaczy był 26 lipca ). Biedni jesteście, oj biedni. Ale do rzeczy... Na początek podziękowania: bardzo dziękuję Wam za to, że po prostu jesteście ze mną, czytacie to, co piszę i komentujecie. Nawet nie wyobrażacie sobie ile dajecie mi motywacji, ile weny, bo ktoś zainspiruje mnie jakąś swoją wypowiedzią lub po prostu, bo mam dla kogo pisać. Jesteście dla mnie bardzo ważni i przywiązałam się do Was <3 Dziękuję za ten rok! <3 Co do życzeń to przede wszystkim ja sobie życzę wytrwałości i weny, aby mnie nie opuszczała. Chcę też być coraz lepsza i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się napisać takie opowiadanie, z którego byłabym zadowolona. I mam nadzieję, że będziemy trzymać się razem! Bo bez Was nie byłoby przesadnie skromnej Muriel, napalonego Jorgosa i całej reszty.

UWAGA!!! SCENA EROTYCZNA. Ludziom o słabych nerwach podziękuję, tam są drzwi. A tym ciekawskim życzę... Wytrwałości. I zrozumienia przede wszystkim, choć seks nie jest dla mnie żadnym tematem tabu i chyba nic nie potrafi mnie zawstydzić to jednak wiem, że nie wszyscy lubią takie sceny, więc dla dobra mojego i własnego podejdźcie do tego tematu poważnie.

Pragnęła w końcu znaleźć się w swoim małym mieszkanku i zaszyć się pod kołdrą. Naprawdę marzyła o tym, żeby uwolnić się od towarzystwa Jorgosa, który najwidoczniej nadal będzie ją prześladował. Ależ była naiwna, sądząc że Kasapi da jej spokój, jeśli tylko zwolni się z pracy. Naprawdę sądziła, że uwolni się od tego demona, który opętał ją od samego początku? Jego oczy, tak zimne i skrywające wiele tajemnic, sprawiały, że wciągały ją w coś niebezpiecznego i na pewno nie zakończy się to dla niej dobrze. Już teraz wiedziała, że ich znajomość jest toksyczna i niezwykle niebezpieczna. Jorgos był niebezpieczny.

Godzinę później, gdy tak leżała i myślała, do pokoju wdarło się wielkie, czarne tornado szczekając radośnie. Diego wskoczył na łóżko i natychmiast dał wyraz swej miłości, obśliniając całą jej twarz, liżąc ją z cichym piskiem po twarzy i rękach. Jego burzliwe wejście sprawiło, że wszystkie myśli uciekły z umysłu. Czarny wilczur zawsze wiedział jak rozproszyć jej smutek lub zmartwienie. Wystarczyło, aby ją polizał lub po prostu oparł się o nią całym ciałem.
- A skąd ty się tu wziąłeś? - zapytała psa, czochrając go po kosmatym łbie.
- Robert go przywiózł - usłyszała spokojny głos dobiegający od drzwi. W progu stał Jorgos.
- Będę musiała mu podziękować - odpowiedziała, wciąż przypatrując się szczęśliwemu psu.
- Ale ja go poprosiłem, żeby po niego pojechał - poinformował ją z szelmowskim uśmiechem na ustach. Muriel prychnęła jedynie i nic nie odpowiedziała, dając mu do zrozumienia, że jemu na pewno nie będzie wdzięczna.
- Idź stąd - mruknęła po chwili milczenia, gdy mężczyzna nadal stał w drzwiach. Czuła na sobie jego wzrok. Nadal była półnaga. Bała się, że Jorgos podejdzie do niej i zrobi coś nieoczekiwanego.
I to właśnie zrobił. Odepchnął się od framugi i ruszył powoi w kierunku łóżka. Pies natychmiast zaatakował go gardłowym warknięciem. Gdy obnażył kły, Kasapi zatrzymał się i spojrzał psu prosto w oczy. Diego jednak nie miał zamiaru ustąpić. Zjeżył sierść na karku i położył uszy. Był gotów na niego skoczyć, byleby tylko odsunął się od jego pani.
- Każ mu przestać - rzucił chłodnym tonem i spojrzał na nią z wyższością.
Determinacja malująca się na jego przystojnej twarzy sprawiła, że musiała się poddać. Musiała ulec jego silnej woli. Niestety. Po raz kolejny przegrała z nim potyczkę.
- Spokój - przemówiła do psa cichym, lecz stanowczym tonem. Pies natychmiast zareagował, choć widać było, że nie miał najmniejszej ochoty. Zszedł z łóżka i położył się na środku pokoju, aby móc bacznie obserwować wroga.
Gdy pies już leżał na ziemi, Jorgos podszedł do niej i usiadł przy niej tak blisko iż czuła jak napiera swym muskularnym udem na jej biodro. Odsunęła się jedynie na kilka centymetrów, gdyż po chwili złapał ją za łokieć i uniemożliwił dalsze przesuwanie.
- Czego chcesz? - zapytała i wyrwała rękę z jego uścisku. W miejscu, w którym jej dotknął poczuła ciepło. Potarła się, aby zatrzeć to uczucie.
- Ciebie - odpowiedział tak po prostu, jakby była zwykłym prezentem, który chciałby dostać pod choinkę.
- Nie jestem zabawką, którą sobie wymarzyłeś! - warknęła i zacisnęła dłonie na kołdrze, próbując powstrzymać drżenie rąk.
- Nie jesteś - przytaknął i opuszkiem musnął skórę na jej drżącej dłoni. Odsunęła się od niego na tyle, na ile było to możliwe. Dostrzegła na spokojnej twarzy Jorgosa nikły uśmiech. Doskonale wiedział, co się z nią działo! Zdawał sobie sprawę, że była zdenerwowana jego obecnością, bo nie tylko nie chciała go widzieć, ale właśnie dlatego, że powoli budził się w niej dziki ogień, który zataczał coraz większe koła, aż poczuła jak piersi tężeją, a między udami odzywa się płomień. Z wrażenia otworzyła oczy i usta.
- Zamknij usta, deleástria, bo mam ochotę na coś, co na pewno by cię zszokowało. - Jego nadzwyczajnie miękki i ciepły głos sprawił, że oblała ją fala gorąca. Jeszcze większego niż to, które czuła w dole brzucha.
- Prze... przestań - jęknęła, gdy jego dłoń zaczęła wędrować po ramieniu i spoczęła na obojczyku. Palcami przesunął po nagiej skórze, aż zadrżała z ważenia. Przez jej ciało przeszły impulsy i nagle jakby poczuła, że zaczęła żyć. Oddychała szybko, czując jak powoli mięknie i poddaje się Kasapiemu. Czuła się tak, jakby była gliną, a Jorgos rzeźbiarzem i robił z nią, co mu się żywnie podoba. Była zgubiona. Pokręciła głową ostatkiem woli, ale on tylko zaśmiał się cicho.
- Nie podoba ci się, gorgóna?
Boże drogi, oczywiście, że jej się podobało! Pierwszy raz w życiu tak intensywnie odczuwała czyjś dotyk, tak wyraźnie czuła każde lekkie muśnięcie palców i ten impuls za każdym razem przeszywający jej ciało. Chciała więcej!
Spojrzała mu prosto w szare oczy i przełknęła nerwowo ślinkę. Był tak blisko, tak blisko, iż czuła jego ciepły oddech oraz jego męskie, intensywne perfumy. Wszystko to podziałało na nią jak afrodyzjak, choć potem wielokrotnie zastanawiała się, jak mogła być taka głupia. Przysunęła się do Jorgosa, a on otoczył ją ramieniem, doskonale odgadując jej intencje. Po raz kolejny uśmiechnął się, ale tym razem do niej: w tym geście zawarł wszystko to, co kotłowało mu się w głowie od chwili, gdy wszedł do pokoju. Całe pożądanie ukazał w tym prostym geście.
Muriel wyczuła, jak Kasapi zanurza rękę pod kołdrę i delikatnie muska dłonią nabrzmiałą pierś, to samo zrobił z drugą, aż w końcu lewa znalazła się w jego dłoni. Kciukiem potarł twardniejący sutek, a potem pochylił się nad nią i językiem przeciągnął po mlecznobiałej półkuli. Dziewczyna wygięła ciało w łuk, by chłonąć całą sobą jego ciepły dotyk. Całkowicie straciła kontrolę nad własnym ciałem i gdy tylko mężczyzna posadził sobie ją na kolanach z lekkim westchnieniem rozkoszy objęła go ramionami i przywarła do jego muskularnego i sprężystego ciała.
Jego wargi błądziły po jej nabrzmiałych i lekko zaczerwienionych ustach, a dłonie zataczały kręgi na plecach, aż w końcu przesunęły się na pośladki, obejmując je i lekko ściskając. Muriel podskoczyła z wrażenia, lecz nie oderwała się od Jorgosa wciąż go całując. Zanurzyła dłonie w gęste włosy Kasapiego i zacisnęła na nich palce, mocniej go do siebie przyciągając. W żyłach miała lawę zamiast krwi, która wędrowała w ciele i pobudzała jej pożądanie, podsycała namiętność, która z każdym jego dotykiem coraz bardziej rosła i rosła. Poruszyła się, a Jorgos z cichym śmiechem przytrzymał ją za biodro, gdy otarła się o jego naprężoną męskość.
- Nie, agapi mou, nie w tej pozycji - szepnął wprost w jej usta, a ciepły oddech musnął rozgrzany policzek dziewczyny. Otwarła szeroko oczy i usta. Dobry Boże, co ona wyprawiała? I to z kim?! Czy już całkiem straciła rozum?
W czasie tych kilku minut wypełnionych namiętnością, głos rozsądku nie odezwał się w niej ani razu i dopiero, gdy Jorgos do niej przemówił, wszystko zaczęło w niej krzyczeć.
- O Boże - szepnęła przerażona, patrząc prosto w oczy byłego szefa. Nie, nie może to być prawda. Nie mogła tego zrobić, tak po prostu pozwolić się całować, dotykać... Jorgos chyba zrozumiał, że wszystko do niej dotarło i w jego oczach dostrzegła irytację, a także namiętność, która nie zdążyła jeszcze opaść.
Żeby ukryć się przed jego badawczym wzrokiem schowała twarz na ramieniu mężczyzny, mając nadzieję, że za chwilę rozpłynie się w powietrzu. Liczyła na to, ale nic takiego nie mogło się wydarzyć, więc aby nie wyjść na zahukaną dziewicę odsunęła się od niego i z dumnie uniesioną głową wstała, okrywając się prześcieradłem. On również wstał i spojrzał na nią z góry w ten swój królewski sposób. Przełknęła nerwowo ślinkę i zadarła głowę wysoko.
Ich walkę na spojrzenia przerwało warknięcie Diego, a zaraz po nim głos dobiegający zza drzwi.
- Może przestalibyście się już migdalić i zaszczycilibyście mnie i Roberta waszą obecnością na śniadaniu? - Rozbawiony głos Warwicka podziałał na nich jak zimny prysznic. Jorgos odchrząknął, a Muriel odwróciła się do niego plecami. Przeszukała wzrokiem pokój. Nigdzie nie było jej ubrań.
- Gdzie sukienka?! - warknęła, odwracając się do niego.
- Suszy się, bo wczoraj trochę cię poniosło, mówiąc oględnie. Robert pożyczył ci spodnie i koszulkę. Ubierz się i przyjdź do kuchni. - Ręką wskazał fotel w rogu pokoju. A potem odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Kiedy Jorgos poszedł, Muriel opadła na łóżko i zacisnęła powieki. Sama nie wiedziała, czy bardziej chciało jej się płakać czy śmiać. Ponieważ już dość miała płaczu, roześmiała się głośno. Boże, ale jestem idiotką, pomyślała i uniosła się, opierając się na łokciu. Zerknęła na psa, który leżał spokojnie.
- W ogóle nie zareagowałeś, w ogóle... - powiedziała do niego z wyrzutem, ale zaraz poczuła wyrzuty sumienia. Zsunęła się z łóżka, wciąż przytrzymując prześcieradło i wtuliła się w miękką sierść Diego. - Przepraszam. - Sama kazała mu być spokojnym, więc powinna mieć pretensje do siebie i do Jorgosa oczywiście.
Nadal nie czuła się zbyt dobrze, ale na pewno znacznie lepiej niż na początku. Dlatego właśnie włożyła pożyczone ubranie i zaplotła misterny warkocz, który i tak potem nie związała gumką, gdyż nigdzie nie mogła znaleźć torebki, bo tam właśnie ją schowała. Kiedy idąc korytarzem oglądała obrazy wiszące na ścianie, wiedziała, że nawet ubrana w wieczorową suknię, uczesana przez najlepszego fryzjera w mieście oraz wymalowana, wciąż będzie tą samą Muriel Dumn. Żaden strój czy makijaż nie jest w stanie ukryć osoby, jaką jest naprawdę. Mogła odznaczać się wyrafinowanymi manierami, ale w środku wciąż będzie taka sama. Zawsze nieśmiała wobec obcych, zamknięta w sobie i oddana najbliższym. Nikt tego nie zmieni, nikt też nie wymaże jej przeszłości, która w pewien sposób ukształtowała jej poglądy na innych, przede wszystkim na mężczyzn.
- Och, dzień dobry! - zawołał Stephen, który wyszedł właśnie z jakiegoś pomieszczenia. Ubrany był najzwyklejsze, powycierane dresy i rozciągnięty podkoszulek. Uśmiechnęła się. Dzięki temu zwyczajnemu ubiorowi nie czuła się przy nim skrępowana. - Jak się czujesz?
- Dzień dobry. Dobrze, chyba... - Spojrzała na niego z niepewnym uśmiechem na ustach. Stephen podszedł do niej i złapał ją za rękę, zaciągając do kuchni, gdzie urzędował Robert. Jorgos natomiast siedział na wysokim krześle przy marmurowym blacie i popijał kawę.
- Dzień dobry, króliczku! - wykrzyknął Bobbie i podszedł do niej, cmokając ją w policzek. Muriel nie była przyzwyczajona do takich poufałości ze strony zupełnie jej obcych osób. Dlatego właśnie odsunęła się od chłopaka. Bobbie najwidoczniej nie przejął się zbytnio jej rezerwą i popchnął ją w stronę krzesła. Obok Jorgosa. Usiadła nawet na niego nie patrząc. Poczuła jednak jego elektryzującą bliskość. Ciepło bijące od jego ciała sprawiło, że wspomnie tego, co robili kilka minut wcześniej uderzyło w nią z niespodziewaną wyrazistością. Kaszlnęła, aby dać sobie czas i oderwać myśli od tamtych chwil, ale nic nie pomogło. Dopiero, gdy Robert zaczął zachwycać się jej psem, mogła spokojnie skupić się na rozmowie z nim i nie myśleć o Kasapim. - Uwielbiam twojego psa, skarbie. Jest cudowny - zachwycał się Bobbie, czochrając czworonoga po kosmatej głowie. Diego najwidoczniej bardzo polubił chłopaka, bo zaczął go w swoim irytującym zwyczaju, lizać po rękach, a gdy kucnął, po twarzy, przy okazji merdając ogonem, którym z hukiem walił po krześle.
- Myślałem, że do każdego jest tak wrogo nastawiony - mruknął Jorgos, patrząc na nią spode łba. Uśmiechnęła się do niego ze złośliwą satysfakcją.
- Nie dla każdego, tylko dla ciebie - odpowiedziała kąśliwie.
- Jakie pies taki właściciel, więc wcale mnie nie dziwi, że jest taki agresywny.
- Diego zna się na ludziach. I wcale nie jestem agresywna! - warknęła wściekle. Kasapi odwrócił się w jej stronę i teraz siedzieli twarzą w twarz, mierząc się wrogimi spojrzeniami. Po drugiej stronie kuchennego blatu usadowił się Stephen z Robertem, ubawieni ich potyczką słowną.
- No pewnie, że nie. W końcu to nie ty rzuciłaś we mnie kiedyś kalendarzem i to nie ty grozisz mi, że napuścisz na mnie tego swojego krwiożerczego kucyka - palnął, zbliżając się swoją twarz do jej. Muriel mogła dostrzec, że jego źrenice zmieniły kolor na głębszy i bardziej intensywny. Z zimnych, nieprzyjemnych sztyletów, jakie widziała za każdym razem, gdy do niej mówił, stały się jak płynne srebro: ciepłe i przyjazne.
- Bo gdybyś nie nachodził mnie w moim własnym mieszkaniu to nie musiałaby cię straszyć psem - odwarknęła. Osiągnęła apogeum irytacji i miała nadzieję, że Jorgos powie coś głupiego, bo wtedy bez wyrzutów sumienia przywaliłaby mu i starła mu z twarzy ten cholernie pewny siebie uśmieszek. - A Diego to mieszaniec owczarka!
- Gdybyś zachowywała się tak, jak należy to nie musiał bym cię nachodzić, do cholery!
- Proszę cię, to pewnie będzie to moja wina, co? Bo nie spodobało ci się to, że wbrew wszystkiemu nie znoszę cię i mam ochotę wydrapać ci oczy? - napadła do niego, mierząc go pogardliwym spojrzeniem. Czy zawsze będzie zwalał winę na innych? Przecież to oczywiste, że to głównie z powodu jego aroganckiego i gburowatego zachowania nienawidziła go. Gdyby zachowywał się wobec niej inaczej, na pewno nie rozmawialiby w ten sposób.
- Mm, mała tígris ostrzy sobie pazurki. Bardzo dobrze - zamruczał zamszowym głosem wprost w jej wargi. Odsunęła się gwałtownie, gdy poczuła znajomy zapach i gdyby nie szybki refleks Jorgosa byłaby spadła z krzesła. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął powoli do siebie, aż oparła dłoń o szeroką klatkę piersiową, która unosiła się powoli. Przygryzła wargę, gdy ciepło rozchodzące się od jego dotyku rosło z każdą sekundą i zanosiło się na to, że lada chwila stanie się to, co w pokoju, gdy całkiem poddała się pożądaniu, które w niej wzbudził.
- Zostaw mnie - padła szorstka odpowiedź. Muriel całą swoją silną wolą musiała powstrzymać się przed tym, aby go nie pocałować, gdyż jego wargi były tak blisko i tak kusiły tym swoim ostrym zarysem. Marzyła by ich usta stopiły się w jedno, połączyły w namiętnym tańcu: tu i teraz, w tej chwili. I nie obchodziło ją to, że Stephen wraz z Robertem widzieliby ten nagły wybuch pożądania.
Zerknęła w stronę obu panów, którzy z nieskrywaną fascynacją obserwowali ich. Wyprostowała się gwałtownie i zmierzyła ich surowym spojrzeniem.
- Ach, szkoda, myślałem, że się pocałujecie - odpowiedział Robert, potrząsając ze smutkiem głową, lecz na jego ustach igrał łobuzerski uśmiech.
- Nigdy w życiu! - warknęła dziewczyna i spiorunowała go wzrokiem.
- Nigdy nie mów nigdy - roześmiał się Stevie, który dostrzegł skrzywioną minę Jorgosa.
- Wiesz co? Masz bardzo krótką pamięć, gorgóna - zaczął Kasapi i złapał za oparcie krzesła, na którym siedziała.
- Doprawdy? - zapytała drżącym głosem i dumnie uniosła głowę.
- Aha. - Pokiwał energicznie głową i uśmiechnął się delikatnie, gdy dziewczyna obrzuciła go ostrzegawczym spojrzeniem. - Jeszcze kilka minut wcześniej byłaś w moich rękach jak plastelina. Nie zaprzeczaj, bo całowałaś mnie tak zachłannie, że ledwie potrafiłem nadążyć za twoim rytmem, skarbie.
- Wyskakuj młody z kasy! - zawołał Stevie i klasnął w ręce. Muriel wraz z Jorgosem spojrzeli na nie go zdezorientowani.
- Proszę? - jęknęła Muriel.
- Już ci mówiłem, żebyś do mnie tak nie mówił - warknął Bobbie, ale zaraz potem odwrócił się do kłócącej się dwójki i posłał im nonszalancki uśmiech. Muriel jednak nie odwzajemniła gestu, lecz przyglądała mu się w dość zabawny sposób. Była na niego zła, choć sama nie wiedziała, za co dokładnie.
- O co chodzi z tą kasą? - zapytał Jorgos, wyrażając tym samym myśli Muriel.
- Założyliśmy się z Bobbiem o to, że się całowaliście w sypialni, to wszystko. - Wzruszył ramionami, jakby to była błahostka.
- To miłe z waszej strony - odparł kąśliwie. - Stevie, proszę, przestań się z nim zadawać, bo robisz się dokładnie taki sam jak on.
- Przesadzasz, nie jest ze mną tak źle!
Muriel siedziała i milczała przysłuchując się ich rozmowie. Miała wrażenie, że znalazła się wśród ludzi, którzy nie tyle akceptowali ją, przynajmniej panowie siedzący na przeciw niej, taką jaką była naprawdę, ale również znajdowała się wśród osób, które potrafiły z siebie żartować. Oczywiście trochę zabolał ją ten zakład, tak samo jak to, że Jorgos wypomniał jej przy nich to, co robili, jednak nie czuła się z nimi źle.
- My tu pitu pitu, a Muriel jest głodna. Na co masz ochotę, króliczku? - zapytał Bobbie, który zauważył, że dziewczyna siedzi zmarkotniała i nie odzywa się do nich ani słowem. Bardzo ją polubił i miał nadzieję, że Muriel będzie ich gościem dość często, bo już się do niej przywiązał i nie wyobrażał sobie, aby dziewczyna nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Musiał w końcu pchnąć Jorgosa do działania, bo jak na razie Stephen i sam zainteresowany nie robili nic, aby przekonać ją do Kasapiego, dlatego na scenę musiał wkroczyć on - swatka, która zrobi wszytko, żeby ta dziwna dwójka w końcu przestała skakać sobie do gardeł. Dlatego właśnie chciał ją jeszcze przytrzymać w mieszkaniu, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przyjaciel Steviego również tu zostanie.
- Nie jestem głodna, dziękuję. Powinnam już iść - dodała jeszcze niepewnie i próbowała ześlizgnąć się ze stołka, lecz powstrzymał ją, sięgając przez blat. Złapał ją za rękę i mocno ścisnął.
- Zostań. - Jego stanowczy i poważny ton nie pasował do psotnych błysków w niebieskich oczach. Muriel zawahała się i rzuciła szybkie spojrzenie na Jorgosa. Te wydawał się być obojętny na to czy zostanie, czy tez odejdzie. Zagryzła wargi i usiadła z powrotem. I nie, nie wcale po to, by sprawdzić reakcję Jorgosa, nie po to też, żeby przekonać się, iż tak naprawdę prócz niechęci nie czuje nic więcej. Została, bo polubiła Roberta, dlatego właśnie. I Stephen też, ale tego buca po jej prawej stronie nie znosiła i gdyby nie to, że nie była u siebie natychmiast dałaby mu do zrozumienia, że nie jest tu mile widzianym gościem. Musiała jednak przetrawić jego obecność, aż w końcu pozwolą jej stąd wyjść. Pozwolą! Dobry Boże, czy była tak bezwolnym stworzeniem, że nie mogła decydować o sobie? Nic z tego.
- Nie mogę. Przykro mi. Mam ciocię szpitalu, muszę do niej iść. Poza tym, Diego musi iść na spacer - odpowiedziała, lecz jej głos nie brzmiał tak stanowczo, gdy zobaczyła zawód malujący się na twarzy Roberta. Naprawdę nie chciała tego, ale nie chciała również, aby mężczyźni zdominowali jej życie. Musi w końcu przestać być taką naiwną marionetką.
- Masz ciocię w szpitalu? W takim razie... Bardzo mi przykro. Nie będziemy cię zatrzymywać - rzucił Stevie, który doskonale zrozumiał, że lada chwila dojdzie do eskalacji. Nie mógł do tego dopuścić tylko po to, by Muriel nie musiała zrzucać winy za wszystko na jego przyjaciela. Już nie chodziło o to, by w końcu Kasapi zaciągnął ją do łóżka, ale oboje powinni spojrzeć na siebie inaczej. Zwłaszcza ta mała uparta dziewczyna, która tak zawzięcie uciekała przed jego przyjacielem. Ale jak każdy króliczek, zostanie złapany przez drapieżnika.
Muriel posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie i zsunęła się z krzesła. Spojrzała jednak na swój ubiór i jęknęła zawstydzona. Miała na sobie ubranie pożyczone do Roberta, nie mogła w nim wyjść! Musiała odzyskać sukienkę, która podobno się suszyła.
- Czy mogłabym w końcu odzyskać sukienkę? Chciałabym się przebrać. - Jej ostry ton wzbudził jednak w mężczyznach rozbawienie. Dostrzegła, jak Bobbie potrząsa głową z udawanym smutkiem.
- Wiem, jak pragniesz odzyskać własne ubranie, ale jeszcze nie wyschło i nawet jeśli chciałbym, żebyś je odzyskała to nie wypuszczę cię na taką pogodę w mokrej sukience. Zdaję sobie sprawę z tego, że wolałabyś być w innym stroju, niż moje spodnie i koszulka, ale nic nie poradzę. Jorgos tu nie mieszka, więc nie byłoby możliwe, abyś ubrała się w jego ciuchy. - Wyjaśnił to tak poważnym tonem, iż Muriel przez chwilą miała wrażenie, że mówi o poważnej sprawie, a nie głupich ubraniach. W dodatku musiał wspomnieć o Jorgosie, jakby mało jej było tego, że siedział na krześle, opierając się łokciem o blat i patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Spiorunowała go spojrzeniem i odwróciła się do chłopaka, który najwidoczniej był bardzo z siebie zadowolony. Z siebie i ze swej wypowiedzi.
- Mogłeś zabrać moje ubrania z mieszkania, gdy pojechałeś po mojego psa - odgryzła się, ale dostrzegła jego zaskoczoną minę.
- Króliczku, to nie ja przywiozłem twojego pupila. To Jorgos - głową wskazał na Kasapiego, który marszcząc brwi, przeszywał mrocznym spojrzeniem stalowych oczu Roberta.
- Ale on... - zająknęła się, ale przerwał jej sam zainteresowany. Wstał i uśmiechnął się do niej ironicznie.
- Przynajmniej w jakiś sposób mi podziękowałaś - odpowiedział gładko i schował ręce w kieszenie dresów. Usłyszała, jak przerzuca drobniakami.
Nie wiedzieć czemu nagle zrobiło jej się zal tego człowieka. Choć krzywdził ją i wielokrotnie upokarzał to jednak i ona nie pozostawała mu dłużna, a nawet gorzej. Przecież od jakiegoś czasu Jorgos wcale jej nie obrażał, choć jego zachowanie wobec niej nadal pozostawało wiele do życzenia, to jednak... Coś się zmieniło. Uwodził ją, kusił, zachęcał do czegoś, czego nigdy nie próbowała. Przez niego jednak obudziła się w niej ta nie do zaspokojenia tęsknota, pożądanie, z którym walczyła od chwili, gdy pierwszy raz ją pocałował. Może i powinna spojrzeć na niego w zupełnie inny sposób, to jednak nie potrafiła. Naprawdę powinna była mu podziękować za to, że zajął się nią dzisiejszej nocy i pofatygował się do jej mieszkania po psa, który najchętniej rozszarpałby mu gardło. Mimo tego nie potrafiła. Jeszcze nie. Nie wiem, co musiałby zrobić, aby mogła zapomnieć o tym, jak ją traktował przez pół roku. I nadal nie mogła zapomnieć o tym, że jego propozycja niemal ocierała się o prostytucję. I co z tego?, pomyślała w przypływie nagłego buntu. Czyż wiele romansów nie opera się na czymś podobnym? Kobieta sypia z facetem, a ten w zamian daje jej poczucie bezpieczeństwa finansowego, daje jej luksus. Jak to by to było, gdyby mogła pozwolić sobie na cały dzień zakupów nie martwiąc się, że braknie jej pieniędzy? Mogła założyć się, że Jorgos był znany nie tylko w kręgach biznesowych, ale również wszędzie tam, gdzie sięgały jego rozległe wpływy i znajomości, więc w każdym sklepie miałaby otwarty rachunek...
Ktoś złapał ją za rękę. Uniosła nieobecny wzrok i napotkała badawczy wzrok. Czy zgodziłaby się, gdyby powtórzyłby swoją propozycję? Nie wątpiłaby, że nadal chciał hojnie ją obdarować, choć drugi raz byłyby to warunki, na które nie mogłaby przystać... Tak od razu. Ale po tym, co działo się w sypialni nie mogła tak łatwo zignorować bezsporny fakt, że pociągał ją i to bardzo. I to tak bardzo, że nie protestowałaby, gdyby teraz ją pocałował. Odetchnęła z ulgą. Przyznała się, przyznała się przed samą sobą, że jednak Jorgos tak wkomponował się w jej życie, iż teraz nie wiedziała, jak czułaby się ze świadomością, że już więcej go nie zobaczy. Na pewno początkowo poczułaby ulgę, ale potem... Sama nie wiedziała.
Delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku.
- Odwieziesz mnie do domu? - zapytała cicho, unikając jego palącego wzroku.
- Ja? - Jego szok rozbawił ją trochę, więc uśmiechnęła się nieśmiało i odwróciła się do Stephena i Roberta, którzy w milczeniu obserwowali całą sytuację. Zawstydzona spojrzała przyjacielowi Jorgosa w oczy.
- Dziękuję za to, że zaopiekowaliście mną po tym... Jak wyszłam z restauracji - dokończyła bezradnie.
- Nie ma za co, króliczku. Dla nas była to tylko czysta przyjemność. - Warwick uśmiechnął się do niej.
Kiedy już Bobbie przyniósł jej płaszcz i wszystkie jej rzeczy, Muriel przypomniała sobie o torebce. Bobbie przypomniał jej, że torebkę zostawiła u nich w samochodzie, ale przecież nie mogła tego pamiętać.
- Zaczekajcie tutaj! Zaraz wracamy! - zawołał Stephen i złapał za rękę Roberta, niemal wyrywając mu ją ze stawu.
- Ale... - urwała, gdy obaj mężczyźni pognali w stronę frontowych drzwi i zaraz opuścili mieszkanie głośno trzaskając drzwiami. W chwili, gdy echo ich kroków ucichło za drzwiami, Muriel zdała sobie sprawę, że teraz jest sama z Jorgosem. Powoli odwróciła się do niego. - Masz zabawnych przyjaciół. - Jej głos brzmiał dziwnie głośno w pustym mieszkaniu. W prawie pustym.
- Zabawnych? Raczej są irytujący i mają skłonności do intryg. Zwłaszcza Robert - mruknął, wyraźnie zadowolony, że jego przyjaciele są właśnie konspirantami, którzy od razu wykorzystali okazję i zostawili ich samych.
- Robert jest na swój sposób... Uroczy. -
- Uważaj, agapi mou, bo jeszcze weźmie sobie na cel ciebie i zobaczysz, że jego żarty są śmieszne, to jednak czasami potrafią zaboleć tych, którzy go nie znają.
- Nie zrobi tego, jeśli nie będzie miał okazji. Jorgosie, nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
- Dlaczego? Czy to przez wzgląd na mnie....
- Nie! - przerwała mu gwałtownie, jednocześnie nerwowym ruchem poprawiła kilka pasm włosów, których nie zdołała wpleść w warkocz. - Chodzi o to, że ja nie pasuje tutaj. Wy... Macie swój świat, a ja swój. 
- Ale jakie to ma znaczenie? Idź i powiedz im, że nigdy więcej się z nimi już nie zobaczysz. Jak myślisz, co powiedzą? - Po słowach Jorgosa zapadła krępująca cisza. Dlaczego tak zależało mu na tym, żeby nie urywała kontaktu z nimi? Spojrzała na niego i westchnęła. Nie rozumiała go i chyba nigdy to nie nastąpi. A w ostatnich dniach nie rozumiała siebie, zwłaszcza dzisiaj.
- Nie wiem, co powiedzą, bo ich nie znam i gdyby wczoraj Stephen nie wyszedł za mną z restauracji to pewnie nigdy by mnie tu nie było. - Wzruszyła ramionami i zerknęła w stronę drzwi wejściowych. Chciała już iść, bo jak na jeden dzień miała wystarczająco dużo wrażeń.
- Co się stało wczoraj? - zapytał łagodnym tonem. Muriel przez chwilę miała wrażenie, że w jego oczach dostrzegła ciepły blask, ale zaraz potem mrugnął i w jego zimnych oczach nie widziała już nic innego.
Powiedzieć mu czy nie? Po raz kolejny westchnęła, nabrała powietrza i powiedziała to, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że potem będzie tego żałować.
- No cóż, okazało się, że Aberkios ma żonę. To znaczy chyba ma, bo kiedy szedł odebrać telefon to wypadła mu obrączka. Reszty się domyślasz. Mówił, że znacie się od wielu lat, więc... Pewnie będziesz wiedział, czy jest żonaty. - Muriel dostrzegła na obliczu Jorgosa obojętny wyraz, lecz to oczy zdradziły go jak bardzo poruszyły go te słowa. Na pewno był wściekły, tylko nie wiedziała na kogo, ale już wielokrotnie przekonywała się, że złościł się na nią z niewiadomych powodów.
- Tak naprawdę nie mam pojęcia. Nie rozmawiałem z nim od trzynastu lat i przez ten czas nie obchodziło mnie to, co robił. Jednak znam go na tyle, żeby wiedzieć, iż Aberkios jest lojalny, więc na sądzę, aby był w stanie zdradzić zony, nawet tej niekochanej.
- Może być w takim razie rozwodnikiem albo wdowcem?
- Nie sądzę. Gdyby zmarła jego żona to wiedziałbym o tym, podobnie z rozwodem. Zależy ci na nim? - zapytał nagle. Muriel prychnęła zaskoczona jego pytaniem.
- Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, dlaczego miałoby mi na nim zależeć.
- Wypytujesz się o niego, więc... - urwał i podszedł do niej blisko, tak blisko, że czuła jego ciepły oddech i ten męski, podniecający zapach. Wstrzymała oddech i przygryzła wargę, gdy znów poczuła gorąco, które w mgnieniu oka objęło całe jej ciało. Mocno zacisnęła usta, aby nie wydobyło się z nich żadne słowo. Miała ochotę powiedzieć mu, że zgadza się na wszystko, tylko niech w końcu ją pocałuje, dotknie...
Jorgos jakby czytając w jej myślach pochylił się nad nią i po chwili poczuła, jak jego szorstkie wargi muskają jej. To był lekki, prawie niewinny pocałunek, lecz odebrała go jako pełen skrywanej żądzy. Jęknęła cicho, a serce zaczęło bić coraz szybciej. Jej przyspieszony oddech był odpowiedzią, przyzwoleniem na to, by pogłębić pocałunek. Poczuła, jak przyciąga ją do siebie, aż w końcu oparła się o jego ciało całą sobą. Nie skrępowane bandażem piersi, przywarły do torsu i przez warstwy ubrań poczuła, jaki jest gorący. Jęknęła wprost w jego rozchylone usta. Kiedy jedna z jego rąk wędrowała po całym jej ciele, nigdzie nie zatrzymując się na dłużej, druga dłoń zaczęła rozplątywać warkocz i już po chwili poczuła jak włosy spływają jej po plecach, język natomiast wniknął w nią, tańcząc w jej ustach, drażniąc ją i przynaglając do reakcji, aż w końcu z cała pasją, jaka w niej płonęła odpowiedziała mu tym samym. Mężczyzna jęknął cicho i jeszcze mocniej przycisnął ją do swego naprężonego ciała, aż poczuła jego męskość. Całkowicie zaskoczona jego erekcją próbowała się odsunąć, lecz nie puścił i jeszcze mocniej ją przycisnął do siebie.
- Tak jest zawsze, gdy znajdujesz się w pobliżu - szepnął i ugryzł ją lekko w ucho. Wstrzymała oddech, a potem spojrzała w jego błyszczące oczy. Te cudownie szare oczy wciągały ją, coraz bliżej przyciągały, aż w końcu całkiem ją pochłonęły i gdy Jorgos po raz kolejny zaczął ją całować z ledwie powstrzymywaną namiętnością oddała mu pocałunek równie gwałtownie. Ich oddechy przyspieszyły, serca galopowały w tym samym rytmie. Opętało ich czyste szaleństwo.
Prawa dłoń kochanka zanurzyła się w rozpuszczone włosy, natomiast lewa... Lewa wsunęła się pod koszulkę i parła do góry, pozostawiając na każdym centymetrze jej rozgrzanego ciała ogniste piętno. Była jego, jeśli nie na zawsze to na pewno w tej chwili. Kiedy ciepła dłoń objęła jej pierś, jęknęła głośno i spojrzała w dół. Lada chwila, a będą się kochać i ta myśl przyprawiła ją o zawrót głowy. W pewnym momencie poczuła, jak Kasapi unosi jej podkoszulek, aż w końcu zdjął go z niej całkiem i natychmiast przywarł do niej ustami. Jego mokre wargi pieściły jej piersi, ssały, zęby lekko przygryzły sutek. I tak jak wcześniej i tym razem wygięła ciało w łuk, pragnąc więcej. Wsunęła dłonie w jego czarną czuprynę, a gdy przygryzł ją mocniej szarpnęła go za włosy.
- Bolało? Przepraszam - uśmiechnął się ze skruchą i od razu zajął się drugą piersią, najpierw składając na rozgrzanej skórze lekkie pocałunki, a dopiero potem powtarzał to, co robił przedtem z tą drugą.
Wszystko się w niej gotowało, czekało na to, aż w końcu zacznie się z nią kochać, ale Jorgos jakby specjalnie się z nią droczył i jedynie pieścił jej piersi. I po raz kolejny zaskoczył ją, idealnie odczytując jej pragnienia. Uniósł głowę i już nastawiła usta do pocałunku, lecz wcale tego nie zrobił. Nie, patrzył jedynie na nią, a jego lewa ręka zsunęła się z piersi i powoli sunęła w dół. Wstrzymała oddech, gdy zorientowała się, co zrobi za chwilę Jorgos. Z drżeniem ciała oczekiwała, aż zdejmie z niej ubranie. On jednak wsunął dłoń za dresy i pogładził ją po brzuchu. Zapatrzyła się na niego urzeczona jego twarzą, na której malował się obraz męskiego zadowolenia. Nie przeszkadzało jej to w ogóle. Ważne było to, iż mogła wpatrywać się w jego cudowne oczy rozgrzane przez pożądanie. Podobnie jak ona miał lekko zaczerwienione policzki i potargane włosy. I chyba właśnie dlatego, że niemal wgapiała się w niego, nie zorientowała się, jak wsuwa powoli dłoń za bieliznę. Zorientowała się dopiero, gdy Jorgos dotarł do pulsującej pożądaniem kobiecości i wsunął w nią delikatnie jeden palec.
Otwarła szeroko oczy i zacisnęła mocno dłonie na jego ramionach.
- Jorgos! - jęknęła całkiem sparaliżowana, ale już po chwili, gdy wykonał ruch eksplodowała w niej prawdziwa wibrująca rozkosz, która odebrała jej zdolność logicznego myślenia. Teraz jej świat przysłoniło to, że Jorgos pieścił ją w najintymniejszym miejscu i chciała więcej!
- O Boże, Muriel - wychrypiał do jej ucha, gdy nachylił się w jej stronę. - Boże drogi, jesteś taka ciasna. - Muriel przywarła do niego, czując jak oblewa się szkarłatnym rumieńcem.
Czuła narastające napięcie, wibracje, które zdawały się objąć ich oboje. Z jej gardła wydobył się głośny jęk, ale czuła, że jej orgazm jeszcze nie nadszedł, gdyż Kasapi postanowił ją jeszcze podręczyć. Ruchy jego dłoni były powolne, niespieszne, a ona chciała czegoś dzikiego i szybkiego. Patrzył na nią, gdy odchyliła głowę i wzdychała raz po raz. Zacisnęła mocno powieki, gdy poczuła nadchodzący szczyt. I nagle, tak samo jak nieoczekiwanie się zaczęło, tak samo się skończyło.
Gdy orgazm był tuż, tuż, on nagle się odsunął od niej. Wyjął dłoń z dresów i pochylił się po jej koszulkę.
- Co... Co - jąkała się Muriel, wciąż nie mogąc dojść do siebie po tej ilości namiętności, jaka ich opanowała. Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem i dostrzegła ledwie widocznie na jego wąskich ustach uśmieszek.
- Ubierz się - powiedział ochrypłym głosem. On sam równie nie mógł dojść po tym, co przed chwilą było jego udziałem.
- Jak... Jak mogłeś! - krzyknęła w końcu.
- Muriel, ubierz się, bo za chwilę...
Nagle do mieszkania wszedł Stephen, a zaraz za nim wkroczył Bobbie. Jorgos natychmiast stanął przed nią, zasłaniając ją przed złośliwymi spojrzeniami przyjaciół.
- Mówiłem ci młody. Wyskakuj z kasy! - zawołał Stevie i wyciągnął dłoń po pieniądze.
- O co tym razem się założyliście? - zapytał złowieszczym tonem jej niedoszły kochanek.
- Że będziesz uwodził Muriel w naszym salonie. - Uśmiechnął się Warwick. - Muriel, to twoja torebka.

Dziesięć minut później wsiadała do samochodu Jorgosa. Teraz żałowała tego, że poprosiła go o to, by ją odwiózł. I nie chodziło o to, że wciąż płonęła i nie mogła zapomnieć w jaki sposób Jorgos ją pieścił, ale o to, że słowa ugrzęzły jej w gardle i nie wiedziała, co powiedzieć. Cisza była aż nazbyt krępująca. Wolała już więcej nie mieć z nim nic wspólnego. Nigdy. Jeśli od tej chwili każda spotkanie z nim będzie kończyło się w ten sposób, to ona niedługo pozostanie przy zdrowych zmysłach. Już zaczęła tracić rozum, gdy wyobrażała sobie, co by się działo, gdyby nie przestał. A gdyby nie tylko na pieszczotach się się skończyło? Czy byłaby w stanie żyć ze świadomością, że sama wpadła mu w ramiona zachęcona ledwie pocałunkami?

22 komentarze:

  1. OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!! TYLKO TYLE JESTEM W STANIE Z SIEBIE WYDUSIĆ!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ty sobie żartujesz? Nie, nie było źle. Ale po prostu... zaskoczyłaś. I to okropnie. Muriel i jakieś igraszki? XD

      Usuń
    2. No w sumie, ale widzisz. Przecież wiecznie nie mogła mu się opierać, no nie? ;)

      Usuń
  3. Nic nie powiem, będę się rozkoszować tym rozdziałem w ciszy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie także zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się po Muriel takiej nagłej przemiany z cichej, nieśmiałej dziewczyny w dziką i namiętną kobietę, a także tego, że nagle Jorgos stanie się dla niej obiektem pożądania. Na słowa Jorgosa: "Boże drogi, jesteś taka ciasna." Prawie sama odpłynęłam, a to dopiero był początek...

    Dziękuję Ci za ten odcinek, bo zrobiłaś mi prawdziwą ucztę zmysłów, doznań dla wyobraźni.
    Niecierpliwie czekam na następny i Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, nie sądziłam, że ten krótki fragment wpłynie na czyjąś wyobraźnie. Ja sama odbieram go dość beznamiętnie, więc tym bardziej cieszę się, że ktoś potraktował go w inny sposób.

      Proszę bardzo! Możliwe, że będzie więcej takich "uczt" :)

      Ja również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Widzisz masz niezaprzeczalny talent do opisywania scen erotycznych. Może spróbujesz kiedyś napisać coś konkretnego? Ja bym się ucieszyła :D

      Usuń
    3. E tam, od razu talent. Po prostu bardzo dużo czytam romansów, zwłaszcza tych historycznych, więc mimo wszystko trochę czerpię właśnie z nich, ale żebym jakiś talent posiadała do czegoś takiego, nie sądzę, ale jest niezwykle miło, że się podobało! :)
      Och, jeszcze nie raz będziecie czytać tutaj podobne sceny, więc nie musisz się o to martwić. Możliwe, że już za trzy lub mniej rozdziałów pojawi się właśnie pełna scena erotyczna;) Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę! :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż... To był drugi taki 'napalony' kawałek, jaki przeczytałam dzisiaj. No, licząc, że na rozdział przypadły dwa, to będzie razem trzy. Jak jeszcze przeczytam Grey'a do poduszki (tsaa...), to chyba nie zasnę xD
    Ale na poważnie, świetnie się czytało ten rozdział. Może dlatego, że Muriel w końcu zaczyna się przekonywać do Jorgosa? Albo raczej uświadamia sobie, że on wcale nie jest jej obojętny. Inna sprawa, że sam Kasapi zaczyna się zachowywać bardziej... bo ja wiem, ludzko? Chodzi mi o to, że używa mniej drwiących uśmieszków, czy żartów, które mogłyby naszą dziewczynę prowokować do kłótni. Tak nawiasem, ta w kuchni była prze.
    Lubię Roberta. I Stephena. Razem tworzą tak zabawny duet, że wio.
    Pozdrawiam serdecznie, Anna :)
    /releve-moi/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, dziewczyny, nawet nie wyobrażacie sobie jak cieszą mnie Wasze komentarze. Miło mi, że się podoba! Bardzo mi zależało, aby ta scena, choć w jakiś sposób wpłynęła na Waszą wyobraźnie. Dzięki temu wiem, że wczuwacie się w opowiadanie, a to dla mnie najważniejsze.
      Oj tak, Muriel chyba powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że i tak Jorgos nie odpuści. A Jorgos zdaję sobie sprawę, że źle robił i źle traktował dziewczynę.
      Ja też ich lubię. Ta para gejów ma być taką odskocznią od kłótni głównych bohaterów.

      Ja również pozdrawiam! <3

      Usuń
  7. Widac, ze czytasz duzo historycznych, oj widac. Ja nie skomentuje, bo w sumie to nie wiem, co mam powiedziec. Znaczy w sumie to wiem, ale jednak lepiej bedzie, jak sie zamkne, bo wyjde na niepowazna xD Gratuluje roczku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Źle. Że pytasz, też źle. Nie chciałam się odzywać, bo widzę, że wszystkim się podobało, a tu tylko ja jedna po drugiej stronie barykady. Ogółem, jak mówiłam, widać Twoją inspirację romansami historycznymi. No właściwie widać w ten sposób, że podczas czytania prawie mnie ta inspiracja pobiła, wrzeszcząc, że jest. Nie chcę się tu teraz rozwodzić, bo w sumie to się nie znam, ale "Boże drogi, jesteś taka ciasna" nie tylko wprawiło mnie w głupawkę (stąd stwierdzenie, że uznasz mnie za niepoważną), ale i wysłało moje libido na włoską palmę, której w tym roku zobaczyć nie będę miała okazji. Zastanawiam się w tym momencie, czy czytałaś tę szarą trylogię, bo tam (żeby to tylko tam...) też było takie zdanie. No, wycofuję się już, bo widzę, że w tym towarzystwie tylko na mnie nie podziałało, więc głupio mi się tak doszukiwać tego powodów i pieprzyć bezsensu. Skoro już jest ta radość z zadowolonych czytelniczek, emi się zamyka XD

      Usuń
    2. To, że jak zwykle Ci się nie podoba to wcale mnie to nie dziwi. Od samego początku, kiedy tylko pierwsza zaspamowałaś, jesteś anty. Uważasz Muriel za głupią, Jorgosa za nazbyt krzykliwego... Gdybyś była rzeczywiście osobą dojrzałą, jak sama nam to powtarzasz to nie trolowałabyś po całym bożym internecie, tylko umiała odpowiednio nakierunkować pisarza, a Ty tego nie robisz, tylko wciąż podburzasz czyjąś pewność siebie, nie wskazujesz drogi, tylko jedynie wytykasz błędy i myślisz, że już ktoś będzie całował Cię po rękach. Może teraz wyjdę na ałtorkę z wielkim ego, ale wali mnie to, moja cierpliwość i wyrozumiałość ma swoje granice. Po co czytasz jak zawsze masz jakieś "ale"? Wiem, że często gęsto rozdział nie jest perfekcyjny, ale trudno, nikt nie jest doskonały, więc mam prawo do błędów, a że lubię pisać to robię to jak najlepiej umiem. Ty jednak ciągle podburzasz moją pewność siebie podobnymi komentarzami.
      Po jaką cholerę w ogóle porównujesz moje opowiadanie do Greya? Przecież ja tego nawet nie czytałam, więc skąd mogę wiedzieć, co tam, do diabła, jest napisane? To, że scena erotyczna, jaką napisałam wprawiła Cię w głupawkę to wcale mnie nie dziwi. Nie wiem, jak inni czytelnicy, ale ja jeśli czytam czyjeś opowiadanie to traktuje je poważnie, nie ważne jakie ono jest, bo wiem ile autor musi się napracować przy rozdziale, Ty jednak wchodzisz na mój blog i za każdym razem piszesz to samo, że masz głupawkę, bo głupia Muriel powiedziała to, a tamto.
      Poza tym, gdybym nie napisała w komentarzu wcześniej, że czytam romanse historyczne to na pewno sama nie wpadłabyś na ten genialny pomysł. Zawsze, kiedy komentowałaś Niespokojne starałam się stosować do Twoich opinii, które Ty sama uważałaś za nie zwykle dojrzałe, ale uważam, że zaczynasz przesadzać. Wszystkich mierzysz jedną miarą, a każda Twoja opinia sugeruje, że pisze nie po Twojej myśli, ale to opowiadanie jest moje, nie Twoje. Nie czytaj, bo ja Cię nie zmuszam. Zawsze staram się stosować do konstruktywnej krytyki, ale Ty niczego takiego nie piszesz. Ty chcesz, żeby autor pisał tak, jak Tobie się zamarzy.
      Jeszcze jedno. Nie wiem ile masz lat, i w tej chwili mało mnie to obchodzi, ale skoro czytasz tyle romansów, to chyba powinnaś wiedzieć, co dorośli ludzie mówią sobie w podobnych sytuacjach bardzo różne i sprośne rzeczy. Podczas pieszczot mają rozmawiać o sytuacji politycznej w Turcji? Nie, nie i jeszcze raz nie! Swoją opinie oparłaś jedynie na tym, co przeczytałaś w książce.
      Opinie innych czytelników bardzo mnie podbudowały, ale Twoja jak zwykle mnie zdeprymowała.

      Pewnie powiesz, skoro tak się oburzyłam to po co pytałam. Pytałam, bo nie lubię gdy ktoś mówi "a" i na tym kończy alfabet. Mogłaś od razu napisać, co Cię boli, a nie pisać stylu: wiem, ale nie powiem, bo chcę wyjść na dojrzałą osobę. Tym samym pokazałaś, że wcale nią nie jesteś.
      Amen. Więcej już nic nie będę pisała,a Ty rób z tym, co Ci się żywnie podoba.

      Usuń
    3. Zastanawiałam się, kiedy wybuchniesz, bo od dłuższego czasu Ci się zbierało. Czy napisałabym coś pochlebnego, czy też nie, za każdym razem Twoja odpowiedź wyglądała tak, jakbym Cię atakowała. Rozbawiła mnie zabawna odpowiedź Muriel - atak, choć wszystkich innych też to rozbawiło. Zupełnie jakbyś przestała odróżniać komplementy od kąstruktywfnej krydyki, kiedy widzisz "emilyanne" i pingwina po boku. Nie winię Cię za to, bo wejście miałam dość mocne, zbyt mocne, a później wciąż narzekałam na murielową logikę (która naprawdę momentami była przerażająca, będę przy tym obstawać). Swoimi odpowiedziami skutecznie zniechęcałaś mnie do dalszej dyskusji, choć w ostatnim czasie bardzo dużo mi się podobało. I takim też sposobem nie przybiegłam skomciać pod ostatnim postem z myślą, że to już chyba ten moment, w którym wyskoczysz na mnie i powiesz "zjeżdżaj".
      Nie będę się tu wydzierać i tupać nóżkami, bo to rozumiem i wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć przepraszam. Dojście do tego, że ja naprawdę czytam harlekin trochę (dużo) mi zajęło, a przecież one mają pewne cechy... gatunkowe, no. Poza tym kiedy wreszcie zaczęłam zauważać, że nie jesteś zbyt pewna siebie, chciałam się trochę ogarnąć, ale niespecjalnie mi wyszło, bo w dalszym ciągu em+hihihaha=atak. A nigdy, przenigdy nie chodziło mi o to, żebyś przestała pisać, bo to przyjemne czytadło, nawet jeśli pewne zachowania charakterów zwyczajnie do mnie nie przemawiają. I oto jest powód, dla którego wciąż tu jestem - to naprawdę jest przyjemne czytadło, zdaje się mówiłam o tym kiedyś, bo później przestawiłam się raczej na zwykłe <3, kiedy coś mi się bardzo spodobało.

      Kończąc... No muszę coś jeszcze sprostować, bo to akurat dla odmiany mnie doprowadza do szewskiej pasji. Czy ja kiedykolwiek zasugerowałam chociażby, że jestem dojrzała? Nigdy nie walnęłam takim tekstem i niezupełnie rozumiem, dlaczego zarzucasz mi, że to zrobiłam. Ostatnimi czasy moje komentarze składały się z "hihi", z "haha". Nie udawałam, nie udaję, nie będę udawać dojrzałej, jestem jaka jestem i sam człowiek stwierdzi, czy dojrzała czy nie. Ty stwierdziłaś, że nie - nie zaprzeczę, nie potwierdzę. Jak mnie potraktujesz, tak przyjmę to na klatę.

      No, tyle z mojej strony. Mogę obiecać jedynie, że się poprawię (będę pisać bardziej zrozumiale, bo widziałam, że nie zawsze widziałaś, o co mi chodzi i nawet mordeczki niewiele w moim przypadku dały) lub się zamknę. Jak wolisz. Ale się nie złość, nie do tego chciałam doprowadzić.

      Usuń
    4. Zbierało mi się, bo nie lubię, gdy ktoś pisząc komentarz ciągle wytyka mi, że mój bohater jest głupi i nie posiada czegoś tak ważnego jak mózg ( tak to odbierałam ). Przyjmowałam Twoje rady względem formy, bo co do treści wielokrotnie musiałam zagryźć zęby. Tak sobie właśnie wymyśliłam to opowiadanie, więc tak do końca będę je prowadzić, starając się doprowadzić do tego, aby moi bohaterowi przeszli pewną przemianę, bo nikt nie pozostaje taki sam przez cały czas. Bo nie realne byłoby to, gdyby żadne z nich zmieniło się ani joty i zakończyłabym opowiadanie z bohaterami, którzy tak samo zachowywali się w pierwszym, jak i ostatnim rozdziale. To chyba normalne. Muriel może ma wiele wad, ale nie mów, że jest głupia: brak jej doświadczenia - owszem, czuje się zdenerwowana w obecności Jorgosa i dlatego zachowuje się tak, jak się zachowuje - no jasne. A kiedy ostatnim razem ciągle pisałaś, że ona jest głupia, stwierdziłam, że następnym razem powiem to, co myślę naprawdę. Nie chciałam się kłócić, ale każdy ma prawo do wypowiedzenia się na dany temat.
      Tak, wejście miałaś tak mocne, bo potem nie mogłam się odnaleźć w pisaniu, więc za każdym razem, gdy publikowałam rozdział myślałam: Czy Em znów będzie szydzić, czy nie? Nie chciałam tego pisać, ale jak pisałam wcześniej, wszystko ma swoje granice, moja cierpliwość tym bardziej. Nie wiem, co napisałabyś pod ostatnim postem, ale dobrze zrobiłaś, bo możliwe, że wtedy wskazałabym Ci wyjście, mając w głębokim poważaniu logiczne argumenty.
      Tak, gdy pisałaś coś i nagle dodałaś hahaha mi automatycznie włączała się czerwona lampka, takie coś działa na mnie jak płachta na byka, może dlatego, że moja przyjaciółka "nauczyła" mnie, że zwykłe chichotanie oznacza tylko i wyłącznie drwinę. Nie ważne. Czasami miałam ochotę przysiąść na Tobie, tylko po to, żeby uwolnić się od Twoich komentarzy. Ja odczytywałam je tak, że chciałaś mi udowodnić, że tak naprawdę piszę do bani, a Ty wiesz lepiej, więc nie mam prawa dyskutować. Właśnie dlatego dziś już nie wytrzymałam.
      No cóż, w takim razie ja również przepraszam, bo nie chciałam się kłócić, a ponieważ nie mam kontaktu z Tobą, więc tu musiałam napisać, co myślę i co czuję, bo frustrowały mnie Twoje komentarze, nie ważne, jak celne one by były. Przyznaję, nie dodawałaś pewności siebie, bo każdy komentarz odbierałam komentarz jak atak na mnie, choć pochlebiałaś mi i reagowałaś, jak inni czytelnicy. Lubię, kiedy czytelnik wczuwa się w opowiadanie, widziałam też po reakcjach innych, że tak jest, ale z Tobą znów było inaczej i czasami ( ha, wielokrotnie ) korciło mnie, żeby Cię pominąć i nie odpowiedzieć. Ale wiedziałam, że ignorancja nic nie da, a tylko odpowiedzią mogłam coś wskórać, ale jak sama przyznałaś zniechęcałam Cię do tego.
      To, że Niespokojne uważasz za przyjemne czytadło, to bardzo dobrze. Cieszy mnie to, bo mam obsesję na punkcie tego, aby ktoś lubił czytać to, co piszę, nie ważne, że niezbyt dobrze, ważne, żeby się podobało.

      Może i sama nigdy nie pisałaś, że uważasz się za dojrzałą, ale Twoje wypowiedzi sugerowały, że jednak tak jest. Nie win mnie, czy innych za to, że tak uważają, jeśli Ty sama dajesz do tego pretekst wypowiedziami, rozstawiając wszystkich po kątach.

      Reszta, jak Ty to przyjmiesz zależy od Ciebie. Nie chcę kłótni, bo nie o to mi chodzi, by robić aferę, ja po prostu się broniłam.

      Skoro obie napisałyśmy, co myślałyśmy, uznajmy temat za zamknięty i nie wracajmy do tego.

      Usuń
  8. Znalazłam twoje opowiadanie na początku lipca i od tamtego czasu codziennie zaglądam żeby zobaczyć czy nie ma czegoś nowego :3 Z niecierpliwością czekam na moment, w którym Jorgos sam przed sobą przyzna, że kocha Muriel :) Rozdział świetny jak wszystkie, które napisałaś, jednak jak dla mnie nadal za krótki :> ZOLA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to w takim razie bardzo dziękuję i mam nadzieję, że nagroda jest wystarczająca?
      Do tego, aby Jorgos przyznał się, co czuje do Muriel musi trochę czasu minąć, a jeśli nawet się w niej zakocha to na pewno nie tak łatwo zrozumie, co się z nim dzieje :)
      Nie chciałam przesadzać z długością, żeby potem nikt nie zarzucił mi, że jest nudny, a nie powinien być, bo jest urodzinowy.

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  9. Jeee, a teraz pojadą do niej na ostry seks, tak, ja to wiem, ja to wyczuwam. Wyczuwam hardcore sex w atmosferze. No tak, wybacz, że dopiero teraz komentuje ale zebrałam siły na czytanie. Muszę do tego też mieć wenę. ;>
    Teeen teeeego. Stwierdzam, że Muriel w końcu przekonuje się do (mojego) Jorgosa. Jeny, jak dała się tak macać to aaaaaj! Jeny, Jorgos hot kochanek, musiałaby być głupia, żeby nie dać mu się dotknąć. Mam nadzieje, że namiętność pójdzie górą i w końcu przestanie myśleć o tej przepaści. <3
    Plus Stevie i Bobbie są najlepszym plusem tego opowiadania. Taki zabawny dodatek. <3<3
    Uwielbiam Cię i chce dalej. <3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.