To
już rok bloga ( znaczy był 26 lipca ). Biedni jesteście, oj
biedni. Ale do rzeczy... Na początek podziękowania: bardzo
dziękuję Wam za to, że po prostu jesteście ze mną, czytacie
to, co piszę i komentujecie. Nawet nie wyobrażacie sobie ile
dajecie mi motywacji, ile weny, bo ktoś zainspiruje mnie jakąś
swoją wypowiedzią lub po prostu, bo mam dla kogo pisać. Jesteście
dla mnie bardzo ważni i przywiązałam się do Was <3 Dziękuję
za ten rok! <3 Co do życzeń to przede wszystkim ja sobie życzę
wytrwałości i weny, aby mnie nie opuszczała. Chcę też być coraz
lepsza i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się napisać takie
opowiadanie, z którego byłabym zadowolona. I mam nadzieję, że
będziemy trzymać się razem! Bo bez Was nie byłoby przesadnie
skromnej Muriel, napalonego Jorgosa i całej reszty.
UWAGA!!!
SCENA EROTYCZNA. Ludziom o słabych nerwach podziękuję, tam są
drzwi. A tym ciekawskim życzę... Wytrwałości. I zrozumienia
przede wszystkim, choć seks nie jest dla mnie żadnym tematem tabu i
chyba nic nie potrafi mnie zawstydzić to jednak wiem, że nie
wszyscy lubią takie sceny, więc dla dobra mojego i własnego
podejdźcie do tego tematu poważnie.
Pragnęła
w końcu znaleźć się w swoim małym mieszkanku i zaszyć się pod
kołdrą. Naprawdę marzyła o tym, żeby uwolnić się od
towarzystwa Jorgosa, który najwidoczniej nadal będzie ją
prześladował. Ależ była naiwna, sądząc że Kasapi da jej
spokój, jeśli tylko zwolni się z pracy. Naprawdę sądziła, że
uwolni się od tego demona, który opętał ją od samego początku?
Jego oczy, tak zimne i skrywające wiele tajemnic, sprawiały, że
wciągały ją w coś niebezpiecznego i na pewno nie zakończy się
to dla niej dobrze. Już teraz wiedziała, że ich znajomość jest
toksyczna i niezwykle niebezpieczna. Jorgos był niebezpieczny.
Godzinę później, gdy tak leżała i myślała, do pokoju wdarło się wielkie, czarne tornado
szczekając radośnie. Diego wskoczył na łóżko i natychmiast dał
wyraz swej miłości, obśliniając całą jej twarz, liżąc ją z
cichym piskiem po twarzy i rękach. Jego burzliwe wejście sprawiło,
że wszystkie myśli uciekły z umysłu. Czarny wilczur zawsze
wiedział jak rozproszyć jej smutek lub zmartwienie. Wystarczyło,
aby ją polizał lub po prostu oparł się o nią całym ciałem.
-
A skąd ty się tu wziąłeś? - zapytała psa, czochrając go po
kosmatym łbie.
-
Robert go przywiózł - usłyszała spokojny głos dobiegający od
drzwi. W progu stał Jorgos.
-
Będę musiała mu podziękować - odpowiedziała, wciąż
przypatrując się szczęśliwemu psu.
-
Ale ja go poprosiłem, żeby po niego pojechał - poinformował ją z
szelmowskim uśmiechem na ustach. Muriel prychnęła jedynie i nic
nie odpowiedziała, dając mu do zrozumienia, że jemu na pewno nie
będzie wdzięczna.
-
Idź stąd - mruknęła po chwili milczenia, gdy mężczyzna nadal
stał w drzwiach. Czuła na sobie jego wzrok. Nadal była półnaga.
Bała się, że Jorgos podejdzie do niej i zrobi coś
nieoczekiwanego.
I
to właśnie zrobił. Odepchnął się od framugi i ruszył powoi w
kierunku łóżka. Pies natychmiast zaatakował go gardłowym
warknięciem. Gdy obnażył kły, Kasapi zatrzymał się i spojrzał
psu prosto w oczy. Diego jednak nie miał zamiaru ustąpić. Zjeżył
sierść na karku i położył uszy. Był gotów na niego skoczyć,
byleby tylko odsunął się od jego pani.
-
Każ mu przestać - rzucił chłodnym tonem i spojrzał na nią z
wyższością.
Determinacja
malująca się na jego przystojnej twarzy sprawiła, że musiała się
poddać. Musiała ulec jego silnej woli. Niestety. Po raz kolejny
przegrała z nim potyczkę.
-
Spokój - przemówiła do psa cichym, lecz stanowczym tonem. Pies
natychmiast zareagował, choć widać było, że nie miał
najmniejszej ochoty. Zszedł z łóżka i położył się na środku
pokoju, aby móc bacznie obserwować wroga.
Gdy
pies już leżał na ziemi, Jorgos podszedł do niej i usiadł przy
niej tak blisko iż czuła jak napiera swym muskularnym udem na jej
biodro. Odsunęła się jedynie na kilka centymetrów, gdyż po
chwili złapał ją za łokieć i uniemożliwił dalsze przesuwanie.
-
Czego chcesz? - zapytała i wyrwała rękę z jego uścisku. W
miejscu, w którym jej dotknął poczuła ciepło. Potarła się, aby
zatrzeć to uczucie.
-
Ciebie - odpowiedział tak po prostu, jakby była zwykłym prezentem,
który chciałby dostać pod choinkę.
-
Nie jestem zabawką, którą sobie wymarzyłeś! - warknęła i
zacisnęła dłonie na kołdrze, próbując powstrzymać drżenie
rąk.
-
Nie jesteś - przytaknął i opuszkiem musnął skórę na jej
drżącej dłoni. Odsunęła się od niego na tyle, na ile było to
możliwe. Dostrzegła na spokojnej twarzy Jorgosa nikły uśmiech.
Doskonale wiedział, co się z nią działo! Zdawał sobie sprawę,
że była zdenerwowana jego obecnością, bo nie tylko nie chciała
go widzieć, ale właśnie dlatego, że powoli budził się w niej
dziki ogień, który zataczał coraz większe koła, aż poczuła jak
piersi tężeją, a między udami odzywa się płomień. Z wrażenia
otworzyła oczy i usta.
-
Zamknij usta, deleástria, bo
mam ochotę na coś, co na pewno by cię zszokowało. - Jego
nadzwyczajnie miękki i ciepły głos sprawił, że oblała ją fala
gorąca. Jeszcze większego niż to, które czuła w dole brzucha.
-
Prze... przestań - jęknęła, gdy jego dłoń zaczęła wędrować
po ramieniu i spoczęła na obojczyku. Palcami przesunął po nagiej
skórze, aż zadrżała z ważenia. Przez jej ciało przeszły
impulsy i nagle jakby poczuła, że zaczęła żyć. Oddychała
szybko, czując jak powoli mięknie i poddaje się Kasapiemu. Czuła
się tak, jakby była gliną, a Jorgos rzeźbiarzem i robił z nią,
co mu się żywnie podoba. Była zgubiona. Pokręciła głową
ostatkiem woli, ale on tylko zaśmiał się cicho.
-
Nie podoba ci się, gorgóna?
Boże
drogi, oczywiście, że jej się podobało! Pierwszy raz w życiu tak
intensywnie odczuwała czyjś dotyk, tak wyraźnie czuła każde
lekkie muśnięcie palców i ten impuls za każdym razem
przeszywający jej ciało. Chciała więcej!
Spojrzała mu prosto w szare oczy i
przełknęła nerwowo ślinkę. Był tak blisko, tak blisko, iż
czuła jego ciepły oddech oraz jego męskie, intensywne perfumy.
Wszystko to podziałało na nią jak afrodyzjak, choć potem
wielokrotnie zastanawiała się, jak mogła być taka głupia.
Przysunęła się do Jorgosa, a on otoczył ją ramieniem, doskonale
odgadując jej intencje. Po raz kolejny uśmiechnął się, ale tym
razem do niej: w tym geście zawarł wszystko to, co kotłowało mu
się w głowie od chwili, gdy wszedł do pokoju. Całe pożądanie
ukazał w tym prostym geście.
Muriel
wyczuła, jak Kasapi zanurza rękę pod kołdrę i delikatnie muska
dłonią nabrzmiałą pierś, to samo zrobił z drugą, aż w końcu
lewa znalazła się w jego dłoni. Kciukiem potarł twardniejący
sutek, a potem pochylił się nad nią i językiem przeciągnął po
mlecznobiałej półkuli. Dziewczyna wygięła ciało w łuk, by chłonąć
całą sobą jego ciepły dotyk. Całkowicie straciła kontrolę nad
własnym ciałem i gdy tylko mężczyzna posadził sobie ją na
kolanach z lekkim westchnieniem rozkoszy objęła go ramionami i
przywarła do jego muskularnego i sprężystego ciała.
Jego
wargi błądziły po jej nabrzmiałych i lekko zaczerwienionych
ustach, a dłonie zataczały kręgi na plecach, aż w końcu
przesunęły się na pośladki, obejmując je i lekko ściskając.
Muriel podskoczyła z wrażenia, lecz nie oderwała się od Jorgosa
wciąż go całując. Zanurzyła dłonie w gęste włosy Kasapiego i
zacisnęła na nich palce, mocniej go do siebie przyciągając. W
żyłach miała lawę zamiast krwi, która wędrowała w ciele i
pobudzała jej pożądanie, podsycała namiętność, która z każdym
jego dotykiem coraz bardziej rosła i rosła. Poruszyła się, a
Jorgos z cichym śmiechem przytrzymał ją za biodro, gdy otarła się
o jego naprężoną męskość.
-
Nie, agapi mou, nie w tej pozycji - szepnął
wprost w jej usta, a ciepły oddech musnął rozgrzany policzek
dziewczyny. Otwarła szeroko oczy i usta. Dobry Boże, co ona wyprawiała? I to z kim?! Czy już całkiem straciła rozum?
W
czasie tych kilku minut wypełnionych namiętnością, głos rozsądku
nie odezwał się w niej ani razu i dopiero, gdy Jorgos do niej
przemówił, wszystko zaczęło w niej krzyczeć.
-
O Boże - szepnęła przerażona, patrząc prosto w oczy byłego
szefa. Nie, nie może to być prawda. Nie mogła tego zrobić, tak
po prostu pozwolić się całować, dotykać... Jorgos chyba
zrozumiał, że wszystko do niej dotarło i w jego oczach dostrzegła
irytację, a także namiętność, która nie zdążyła jeszcze
opaść.
Żeby
ukryć się przed jego badawczym wzrokiem schowała twarz na ramieniu
mężczyzny, mając nadzieję, że za chwilę rozpłynie się w
powietrzu. Liczyła na to, ale nic takiego nie mogło się wydarzyć,
więc aby nie wyjść na zahukaną dziewicę odsunęła się od niego
i z dumnie uniesioną głową wstała, okrywając się
prześcieradłem. On również wstał i spojrzał na nią z góry w
ten swój królewski sposób. Przełknęła nerwowo ślinkę i
zadarła głowę wysoko.
Ich
walkę na spojrzenia przerwało warknięcie Diego, a zaraz po nim
głos dobiegający zza drzwi.
-
Może przestalibyście się już migdalić i zaszczycilibyście mnie
i Roberta waszą obecnością na śniadaniu? - Rozbawiony głos
Warwicka podziałał na nich jak zimny prysznic. Jorgos odchrząknął,
a Muriel odwróciła się do niego plecami. Przeszukała wzrokiem
pokój. Nigdzie nie było jej ubrań.
-
Gdzie sukienka?! - warknęła, odwracając się do niego.
-
Suszy się, bo wczoraj trochę cię poniosło, mówiąc oględnie.
Robert pożyczył ci spodnie i koszulkę. Ubierz się i przyjdź do
kuchni. - Ręką wskazał fotel w rogu pokoju. A potem odwrócił się
na pięcie i wyszedł.
Kiedy
Jorgos poszedł, Muriel opadła na łóżko i zacisnęła powieki.
Sama nie wiedziała, czy bardziej chciało jej się płakać czy
śmiać. Ponieważ już dość miała płaczu, roześmiała się
głośno. Boże, ale jestem idiotką, pomyślała i uniosła się,
opierając się na łokciu. Zerknęła na psa, który leżał
spokojnie.
-
W ogóle nie zareagowałeś, w ogóle... - powiedziała do niego z
wyrzutem, ale zaraz poczuła wyrzuty sumienia. Zsunęła się z
łóżka, wciąż przytrzymując prześcieradło i wtuliła się w
miękką sierść Diego. - Przepraszam. - Sama kazała mu być
spokojnym, więc powinna mieć pretensje do siebie i do Jorgosa
oczywiście.
Nadal
nie czuła się zbyt dobrze, ale na pewno znacznie lepiej niż na
początku. Dlatego właśnie włożyła pożyczone ubranie i zaplotła misterny warkocz, który i tak potem nie związała gumką, gdyż nigdzie nie mogła znaleźć torebki, bo tam właśnie ją schowała.
Kiedy idąc korytarzem oglądała obrazy wiszące na ścianie,
wiedziała, że nawet ubrana w wieczorową suknię, uczesana przez
najlepszego fryzjera w mieście oraz wymalowana, wciąż będzie tą
samą Muriel Dumn. Żaden strój czy makijaż nie jest w stanie ukryć
osoby, jaką jest naprawdę. Mogła odznaczać się wyrafinowanymi
manierami, ale w środku wciąż będzie taka sama. Zawsze nieśmiała
wobec obcych, zamknięta w sobie i oddana najbliższym. Nikt tego nie
zmieni, nikt też nie wymaże jej przeszłości, która w pewien
sposób ukształtowała jej poglądy na innych, przede wszystkim na
mężczyzn.
-
Och, dzień dobry! - zawołał Stephen, który wyszedł właśnie z
jakiegoś pomieszczenia. Ubrany był najzwyklejsze, powycierane dresy
i rozciągnięty podkoszulek. Uśmiechnęła się. Dzięki temu
zwyczajnemu ubiorowi nie czuła się przy nim skrępowana. - Jak się
czujesz?
-
Dzień dobry. Dobrze, chyba... - Spojrzała na niego z niepewnym
uśmiechem na ustach. Stephen podszedł do niej i złapał ją za
rękę, zaciągając do kuchni, gdzie urzędował Robert. Jorgos
natomiast siedział na wysokim krześle przy marmurowym blacie i
popijał kawę.
-
Dzień dobry, króliczku! - wykrzyknął Bobbie i podszedł do niej,
cmokając ją w policzek. Muriel nie była przyzwyczajona do takich
poufałości ze strony zupełnie jej obcych osób. Dlatego właśnie
odsunęła się od chłopaka. Bobbie najwidoczniej nie przejął
się zbytnio jej rezerwą i popchnął ją w stronę krzesła. Obok Jorgosa. Usiadła nawet na niego nie patrząc.
Poczuła jednak jego elektryzującą bliskość. Ciepło bijące od
jego ciała sprawiło, że wspomnie tego, co robili kilka minut
wcześniej uderzyło w nią z niespodziewaną wyrazistością.
Kaszlnęła, aby dać sobie czas i oderwać myśli od tamtych chwil,
ale nic nie pomogło. Dopiero, gdy Robert zaczął zachwycać się
jej psem, mogła spokojnie skupić się na rozmowie z nim i nie
myśleć o Kasapim. - Uwielbiam twojego psa, skarbie. Jest cudowny -
zachwycał się Bobbie, czochrając czworonoga po kosmatej głowie.
Diego najwidoczniej bardzo polubił chłopaka, bo zaczął go w swoim
irytującym zwyczaju, lizać po rękach, a gdy kucnął, po
twarzy, przy okazji merdając ogonem, którym z hukiem walił po
krześle.
-
Myślałem, że do każdego jest tak wrogo nastawiony - mruknął
Jorgos, patrząc na nią spode łba. Uśmiechnęła się do niego ze
złośliwą satysfakcją.
-
Nie dla każdego, tylko dla ciebie - odpowiedziała kąśliwie.
-
Jakie pies taki właściciel, więc wcale mnie nie dziwi, że jest
taki agresywny.
-
Diego zna się na ludziach. I wcale nie jestem agresywna! - warknęła
wściekle. Kasapi odwrócił się w jej stronę i teraz siedzieli
twarzą w twarz, mierząc się wrogimi spojrzeniami. Po drugiej
stronie kuchennego blatu usadowił się Stephen z Robertem, ubawieni
ich potyczką słowną.
-
No pewnie, że nie. W końcu to nie ty rzuciłaś we mnie kiedyś
kalendarzem i to nie ty grozisz mi, że napuścisz na mnie tego
swojego krwiożerczego kucyka - palnął, zbliżając się swoją
twarz do jej. Muriel mogła dostrzec, że jego źrenice zmieniły
kolor na głębszy i bardziej intensywny. Z zimnych, nieprzyjemnych
sztyletów, jakie widziała za każdym razem, gdy do niej mówił,
stały się jak płynne srebro: ciepłe i przyjazne.
-
Bo gdybyś nie nachodził mnie w moim własnym mieszkaniu to nie
musiałaby cię straszyć psem - odwarknęła. Osiągnęła apogeum
irytacji i miała nadzieję, że Jorgos powie coś głupiego, bo
wtedy bez wyrzutów sumienia przywaliłaby mu i starła mu z twarzy
ten cholernie pewny siebie uśmieszek. - A Diego to mieszaniec
owczarka!
-
Gdybyś zachowywała się tak, jak należy to nie musiał bym cię
nachodzić, do cholery!
-
Proszę cię, to pewnie będzie to moja wina, co? Bo nie spodobało
ci się to, że wbrew wszystkiemu nie znoszę cię i mam ochotę
wydrapać ci oczy? - napadła do niego, mierząc go pogardliwym
spojrzeniem. Czy zawsze będzie zwalał winę na innych? Przecież to
oczywiste, że to głównie z powodu jego aroganckiego i gburowatego
zachowania nienawidziła go. Gdyby zachowywał się wobec niej
inaczej, na pewno nie rozmawialiby w ten sposób.
-
Mm, mała tígris
ostrzy sobie pazurki. Bardzo dobrze - zamruczał zamszowym głosem
wprost w jej wargi. Odsunęła się gwałtownie, gdy poczuła znajomy
zapach i gdyby nie szybki refleks Jorgosa byłaby spadła z krzesła.
Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął powoli do siebie, aż
oparła dłoń o szeroką klatkę piersiową, która unosiła się
powoli. Przygryzła wargę, gdy ciepło rozchodzące się od jego
dotyku rosło z każdą sekundą i zanosiło się na to, że lada
chwila stanie się to, co w pokoju, gdy całkiem poddała się
pożądaniu, które w niej wzbudził.
-
Zostaw mnie - padła szorstka odpowiedź. Muriel całą swoją silną
wolą musiała powstrzymać się przed tym, aby go nie pocałować,
gdyż jego wargi były tak blisko i tak kusiły tym swoim ostrym
zarysem. Marzyła by ich usta stopiły się w jedno, połączyły w
namiętnym tańcu: tu i teraz, w tej chwili. I nie obchodziło ją
to, że Stephen wraz z Robertem widzieliby ten nagły wybuch
pożądania.
Zerknęła
w stronę obu panów, którzy z nieskrywaną fascynacją obserwowali
ich. Wyprostowała się gwałtownie i zmierzyła ich surowym
spojrzeniem.
-
Ach, szkoda, myślałem, że się pocałujecie - odpowiedział
Robert, potrząsając ze smutkiem głową, lecz na jego ustach igrał
łobuzerski uśmiech.
-
Nigdy w życiu! - warknęła dziewczyna i spiorunowała go wzrokiem.
-
Nigdy nie mów nigdy - roześmiał się Stevie, który dostrzegł
skrzywioną minę Jorgosa.
-
Wiesz co? Masz bardzo krótką pamięć, gorgóna -
zaczął Kasapi i złapał za oparcie krzesła, na którym siedziała.
-
Doprawdy? - zapytała drżącym głosem i dumnie uniosła głowę.
-
Aha. - Pokiwał energicznie głową i uśmiechnął się delikatnie,
gdy dziewczyna obrzuciła go ostrzegawczym spojrzeniem. - Jeszcze
kilka minut wcześniej byłaś w moich rękach jak plastelina. Nie
zaprzeczaj, bo całowałaś mnie tak zachłannie, że ledwie
potrafiłem nadążyć za twoim rytmem, skarbie.
-
Wyskakuj młody z kasy! - zawołał Stevie i klasnął w ręce.
Muriel wraz z Jorgosem spojrzeli na nie go zdezorientowani.
-
Proszę? - jęknęła Muriel.
-
Już ci mówiłem, żebyś do mnie tak nie mówił - warknął
Bobbie, ale zaraz potem odwrócił się do kłócącej się dwójki i
posłał im nonszalancki uśmiech. Muriel jednak nie odwzajemniła
gestu, lecz przyglądała mu się w dość zabawny sposób. Była na
niego zła, choć sama nie wiedziała, za co dokładnie.
-
O co chodzi z tą kasą? - zapytał Jorgos, wyrażając tym samym
myśli Muriel.
-
Założyliśmy się z Bobbiem o to, że się całowaliście w
sypialni, to wszystko. - Wzruszył ramionami, jakby to była
błahostka.
-
To miłe z waszej strony - odparł kąśliwie. - Stevie, proszę,
przestań się z nim zadawać, bo robisz się dokładnie taki sam jak
on.
-
Przesadzasz, nie jest ze mną tak źle!
Muriel
siedziała i milczała przysłuchując się ich rozmowie. Miała
wrażenie, że znalazła się wśród ludzi, którzy nie tyle
akceptowali ją, przynajmniej panowie siedzący na przeciw niej, taką
jaką była naprawdę, ale również znajdowała się wśród osób,
które potrafiły z siebie żartować. Oczywiście trochę zabolał
ją ten zakład, tak samo jak to, że Jorgos wypomniał jej przy nich
to, co robili, jednak nie czuła się z nimi źle.
-
My tu pitu pitu, a Muriel jest głodna. Na co masz ochotę,
króliczku? - zapytał Bobbie, który zauważył, że dziewczyna
siedzi zmarkotniała i nie odzywa się do nich ani słowem. Bardzo ją
polubił i miał nadzieję, że Muriel będzie ich gościem dość
często, bo już się do niej przywiązał i nie wyobrażał sobie,
aby dziewczyna nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Musiał w
końcu pchnąć Jorgosa do działania, bo jak na razie Stephen i sam
zainteresowany nie robili nic, aby przekonać ją do Kasapiego,
dlatego na scenę musiał wkroczyć on - swatka, która zrobi
wszytko, żeby ta dziwna dwójka w końcu przestała skakać sobie do
gardeł. Dlatego właśnie chciał ją jeszcze przytrzymać w
mieszkaniu, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przyjaciel
Steviego również tu zostanie.
-
Nie jestem głodna, dziękuję. Powinnam już iść - dodała jeszcze
niepewnie i próbowała ześlizgnąć się ze stołka, lecz
powstrzymał ją, sięgając przez blat. Złapał ją za rękę i
mocno ścisnął.
-
Zostań. - Jego stanowczy i poważny ton nie pasował do psotnych
błysków w niebieskich oczach. Muriel zawahała się i rzuciła
szybkie spojrzenie na Jorgosa. Te wydawał się być obojętny na to
czy zostanie, czy tez odejdzie. Zagryzła wargi i usiadła z
powrotem. I nie, nie wcale po to, by sprawdzić reakcję Jorgosa, nie
po to też, żeby przekonać się, iż tak naprawdę prócz niechęci
nie czuje nic więcej. Została, bo polubiła Roberta, dlatego
właśnie. I Stephen też, ale tego buca po jej prawej stronie nie
znosiła i gdyby nie to, że nie była u siebie natychmiast dałaby
mu do zrozumienia, że nie jest tu mile widzianym gościem. Musiała
jednak przetrawić jego obecność, aż w końcu pozwolą jej stąd
wyjść. Pozwolą! Dobry Boże, czy była tak bezwolnym stworzeniem,
że nie mogła decydować o sobie? Nic z tego.
-
Nie mogę. Przykro mi. Mam ciocię szpitalu, muszę do niej iść.
Poza tym, Diego musi iść na spacer - odpowiedziała, lecz jej głos
nie brzmiał tak stanowczo, gdy zobaczyła zawód malujący się na
twarzy Roberta. Naprawdę nie chciała tego, ale nie chciała
również, aby mężczyźni zdominowali jej życie. Musi w końcu
przestać być taką naiwną marionetką.
-
Masz ciocię w szpitalu? W takim razie... Bardzo mi przykro. Nie
będziemy cię zatrzymywać - rzucił Stevie, który doskonale
zrozumiał, że lada chwila dojdzie do eskalacji. Nie mógł do tego
dopuścić tylko po to, by Muriel nie musiała zrzucać winy za
wszystko na jego przyjaciela. Już nie chodziło o to, by w końcu
Kasapi zaciągnął ją do łóżka, ale oboje powinni spojrzeć na
siebie inaczej. Zwłaszcza ta mała uparta dziewczyna, która tak
zawzięcie uciekała przed jego przyjacielem. Ale jak każdy
króliczek, zostanie złapany przez drapieżnika.
Muriel
posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie i zsunęła się z
krzesła. Spojrzała jednak na swój ubiór i jęknęła zawstydzona.
Miała na sobie ubranie pożyczone do Roberta, nie mogła w nim
wyjść! Musiała odzyskać sukienkę, która podobno się suszyła.
-
Czy mogłabym w końcu odzyskać sukienkę? Chciałabym się
przebrać. - Jej ostry ton wzbudził jednak w mężczyznach
rozbawienie. Dostrzegła, jak Bobbie potrząsa głową z udawanym
smutkiem.
-
Wiem, jak pragniesz odzyskać własne ubranie, ale jeszcze nie wyschło
i nawet jeśli chciałbym, żebyś je odzyskała to nie wypuszczę
cię na taką pogodę w mokrej sukience. Zdaję sobie sprawę z tego,
że wolałabyś być w innym stroju, niż moje spodnie i koszulka,
ale nic nie poradzę. Jorgos tu nie mieszka, więc nie byłoby
możliwe, abyś ubrała się w jego ciuchy. - Wyjaśnił to tak
poważnym tonem, iż Muriel przez chwilą miała wrażenie, że mówi
o poważnej sprawie, a nie głupich ubraniach. W dodatku musiał
wspomnieć o Jorgosie, jakby mało jej było tego, że siedział na
krześle, opierając się łokciem o blat i patrzył na nią
przenikliwym wzrokiem. Spiorunowała go spojrzeniem i odwróciła się
do chłopaka, który najwidoczniej był bardzo z siebie zadowolony. Z
siebie i ze swej wypowiedzi.
-
Mogłeś zabrać moje ubrania z mieszkania, gdy pojechałeś po
mojego psa - odgryzła się, ale dostrzegła jego zaskoczoną minę.
-
Króliczku, to nie ja przywiozłem twojego pupila. To Jorgos - głową
wskazał na Kasapiego, który marszcząc brwi, przeszywał mrocznym
spojrzeniem stalowych oczu Roberta.
-
Ale on... - zająknęła się, ale przerwał jej sam zainteresowany.
Wstał i uśmiechnął się do niej ironicznie.
-
Przynajmniej w jakiś sposób mi podziękowałaś - odpowiedział
gładko i schował ręce w kieszenie dresów. Usłyszała, jak
przerzuca drobniakami.
Nie
wiedzieć czemu nagle zrobiło jej się zal tego człowieka. Choć
krzywdził ją i wielokrotnie upokarzał to jednak i ona nie
pozostawała mu dłużna, a nawet gorzej. Przecież od jakiegoś
czasu Jorgos wcale jej nie obrażał,
choć jego zachowanie wobec niej nadal pozostawało wiele do
życzenia, to jednak... Coś się zmieniło. Uwodził ją, kusił,
zachęcał do czegoś, czego nigdy nie próbowała. Przez niego
jednak obudziła się w niej ta nie do zaspokojenia tęsknota,
pożądanie, z którym walczyła od chwili, gdy pierwszy raz ją
pocałował. Może i powinna spojrzeć na niego w zupełnie inny
sposób, to jednak nie potrafiła. Naprawdę powinna była mu
podziękować za to, że zajął się nią dzisiejszej nocy i
pofatygował się do jej mieszkania po psa, który najchętniej
rozszarpałby mu gardło. Mimo tego nie potrafiła. Jeszcze nie. Nie
wiem, co musiałby zrobić, aby mogła zapomnieć o tym, jak ją
traktował przez pół roku. I nadal nie mogła zapomnieć o tym, że
jego propozycja niemal ocierała się o prostytucję. I co z tego?,
pomyślała w przypływie nagłego buntu. Czyż wiele romansów nie
opera się na czymś podobnym? Kobieta sypia z facetem, a ten w
zamian daje jej poczucie bezpieczeństwa finansowego, daje jej
luksus. Jak to by to było, gdyby mogła pozwolić sobie na cały
dzień zakupów nie martwiąc się, że braknie jej pieniędzy? Mogła
założyć się, że Jorgos był znany nie tylko w kręgach
biznesowych, ale również wszędzie tam, gdzie sięgały jego
rozległe wpływy i znajomości, więc w każdym sklepie miałaby
otwarty rachunek...
Ktoś
złapał ją za rękę. Uniosła nieobecny wzrok i napotkała
badawczy wzrok. Czy zgodziłaby się, gdyby
powtórzyłby swoją propozycję? Nie wątpiłaby, że nadal chciał
hojnie ją obdarować, choć drugi raz byłyby to warunki, na które
nie mogłaby przystać... Tak od razu. Ale po tym, co działo się w
sypialni nie mogła tak łatwo zignorować bezsporny fakt, że
pociągał ją i to bardzo. I to tak bardzo, że nie protestowałaby,
gdyby teraz ją pocałował. Odetchnęła z ulgą. Przyznała się,
przyznała się przed samą sobą, że jednak Jorgos tak wkomponował
się w jej życie, iż teraz nie wiedziała, jak czułaby się ze
świadomością, że już więcej go nie zobaczy. Na pewno początkowo
poczułaby ulgę, ale potem... Sama nie wiedziała.
Delikatnie
wyswobodziła się z jego uścisku.
-
Odwieziesz mnie do domu? - zapytała cicho, unikając jego palącego
wzroku.
-
Ja? - Jego szok rozbawił ją trochę, więc uśmiechnęła się
nieśmiało i odwróciła się do Stephena i Roberta, którzy w
milczeniu obserwowali całą sytuację. Zawstydzona spojrzała
przyjacielowi Jorgosa w oczy.
-
Dziękuję za to, że zaopiekowaliście mną po tym... Jak wyszłam z
restauracji - dokończyła bezradnie.
-
Nie ma za co, króliczku. Dla nas była to tylko czysta przyjemność.
- Warwick uśmiechnął się do niej.
Kiedy już Bobbie przyniósł jej płaszcz i wszystkie jej rzeczy, Muriel przypomniała sobie o torebce. Bobbie przypomniał jej, że torebkę zostawiła u nich w samochodzie, ale przecież nie mogła tego pamiętać.
-
Zaczekajcie tutaj! Zaraz wracamy! - zawołał Stephen i złapał za
rękę Roberta, niemal wyrywając mu ją ze stawu.
-
Ale... - urwała, gdy obaj mężczyźni pognali w stronę frontowych
drzwi i zaraz opuścili mieszkanie głośno trzaskając drzwiami. W
chwili, gdy echo ich kroków ucichło za drzwiami, Muriel zdała
sobie sprawę, że teraz jest sama z Jorgosem. Powoli odwróciła się
do niego. - Masz zabawnych przyjaciół. - Jej głos brzmiał dziwnie
głośno w pustym mieszkaniu. W prawie pustym.
-
Zabawnych? Raczej są irytujący i mają skłonności do intryg.
Zwłaszcza Robert - mruknął, wyraźnie zadowolony, że jego
przyjaciele są właśnie konspirantami, którzy od razu wykorzystali
okazję i zostawili ich samych.
-
Robert jest na swój sposób... Uroczy. -
-
Uważaj, agapi mou, bo jeszcze weźmie sobie na cel ciebie i
zobaczysz, że jego żarty są śmieszne, to jednak czasami potrafią
zaboleć tych, którzy go nie znają.
-
Nie zrobi tego, jeśli nie będzie miał okazji. Jorgosie, nie chcę
mieć z wami nic wspólnego.
-
Dlaczego? Czy to przez wzgląd na mnie....
-
Nie! - przerwała mu gwałtownie, jednocześnie nerwowym ruchem
poprawiła kilka pasm włosów, których nie zdołała wpleść w
warkocz. - Chodzi o to, że ja nie pasuje tutaj. Wy... Macie swój świat, a ja swój.
-
Ale jakie to ma znaczenie? Idź i powiedz im, że nigdy więcej
się z nimi już nie zobaczysz. Jak myślisz, co powiedzą? - Po
słowach Jorgosa zapadła krępująca cisza. Dlaczego tak zależało
mu na tym, żeby nie urywała kontaktu z nimi? Spojrzała na niego i
westchnęła. Nie rozumiała go i chyba nigdy to nie nastąpi. A w
ostatnich dniach nie rozumiała siebie, zwłaszcza dzisiaj.
-
Nie wiem, co powiedzą, bo ich nie znam i gdyby wczoraj Stephen nie
wyszedł za mną z restauracji to pewnie nigdy by mnie tu nie było.
- Wzruszyła ramionami i zerknęła w stronę drzwi wejściowych.
Chciała już iść, bo jak na jeden dzień miała wystarczająco
dużo wrażeń.
-
Co się stało wczoraj? - zapytał łagodnym tonem. Muriel przez
chwilę miała wrażenie, że w jego oczach dostrzegła ciepły
blask, ale zaraz potem mrugnął i w jego zimnych oczach nie
widziała już nic innego.
Powiedzieć
mu czy nie? Po raz kolejny westchnęła, nabrała powietrza i
powiedziała to, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że
potem będzie tego żałować.
-
No cóż, okazało się, że Aberkios ma żonę. To znaczy chyba ma,
bo kiedy szedł odebrać telefon to wypadła mu obrączka. Reszty się
domyślasz. Mówił, że znacie się od wielu lat, więc... Pewnie
będziesz wiedział, czy jest żonaty. - Muriel dostrzegła na
obliczu Jorgosa obojętny wyraz, lecz to oczy zdradziły go jak
bardzo poruszyły go te słowa. Na pewno był wściekły, tylko nie
wiedziała na kogo, ale już wielokrotnie przekonywała się, że
złościł się na nią z niewiadomych powodów.
-
Tak naprawdę nie mam pojęcia. Nie rozmawiałem z nim od trzynastu
lat i przez ten czas nie obchodziło mnie to, co robił. Jednak znam
go na tyle, żeby wiedzieć, iż Aberkios jest lojalny, więc na
sądzę, aby był w stanie zdradzić zony, nawet tej niekochanej.
-
Może być w takim razie rozwodnikiem albo wdowcem?
-
Nie sądzę. Gdyby zmarła jego żona to wiedziałbym o tym, podobnie
z rozwodem. Zależy ci na nim? - zapytał nagle. Muriel prychnęła
zaskoczona jego pytaniem.
-
Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, dlaczego miałoby mi na nim
zależeć.
-
Wypytujesz się o niego, więc... - urwał i podszedł do niej
blisko, tak blisko, że czuła jego ciepły oddech i ten męski,
podniecający zapach. Wstrzymała oddech i przygryzła wargę, gdy
znów poczuła gorąco, które w mgnieniu oka objęło całe jej
ciało. Mocno zacisnęła usta, aby nie wydobyło się z nich żadne
słowo. Miała ochotę powiedzieć mu, że zgadza się na wszystko,
tylko niech w końcu ją pocałuje, dotknie...
Jorgos
jakby czytając w jej myślach pochylił się nad nią i po chwili
poczuła, jak jego szorstkie wargi muskają jej. To był lekki,
prawie niewinny pocałunek, lecz odebrała go jako pełen skrywanej
żądzy. Jęknęła cicho, a serce zaczęło bić coraz szybciej. Jej
przyspieszony oddech był odpowiedzią, przyzwoleniem na to, by
pogłębić pocałunek. Poczuła, jak przyciąga ją do siebie, aż w
końcu oparła się o jego ciało całą sobą. Nie skrępowane
bandażem piersi, przywarły do torsu i przez warstwy ubrań poczuła,
jaki jest gorący. Jęknęła wprost w jego rozchylone usta. Kiedy
jedna z jego rąk wędrowała po całym jej ciele, nigdzie nie
zatrzymując się na dłużej, druga dłoń zaczęła rozplątywać
warkocz i już po chwili poczuła jak włosy spływają jej po
plecach, język natomiast wniknął w nią, tańcząc w jej ustach,
drażniąc ją i przynaglając do reakcji, aż w końcu z cała
pasją, jaka w niej płonęła odpowiedziała mu tym samym.
Mężczyzna jęknął cicho i jeszcze mocniej przycisnął ją do
swego naprężonego ciała, aż poczuła jego męskość. Całkowicie
zaskoczona jego erekcją próbowała się odsunąć, lecz nie puścił
i jeszcze mocniej ją przycisnął do siebie.
-
Tak jest zawsze, gdy znajdujesz się w pobliżu - szepnął i ugryzł
ją lekko w ucho. Wstrzymała oddech, a potem spojrzała w jego
błyszczące oczy. Te cudownie szare oczy wciągały ją, coraz
bliżej przyciągały, aż w końcu całkiem ją pochłonęły i gdy
Jorgos po raz kolejny zaczął ją całować z ledwie powstrzymywaną
namiętnością oddała mu pocałunek równie gwałtownie. Ich
oddechy przyspieszyły, serca galopowały w tym samym rytmie. Opętało
ich czyste szaleństwo.
Prawa
dłoń kochanka zanurzyła się w rozpuszczone włosy, natomiast
lewa... Lewa wsunęła się pod koszulkę i parła do góry,
pozostawiając na każdym centymetrze jej rozgrzanego ciała ogniste
piętno. Była jego, jeśli nie na zawsze to na pewno w tej chwili.
Kiedy ciepła dłoń objęła jej pierś, jęknęła głośno i
spojrzała w dół. Lada chwila, a będą się kochać i ta myśl
przyprawiła ją o zawrót głowy.
W pewnym momencie poczuła, jak Kasapi unosi jej podkoszulek, aż w
końcu zdjął go z niej całkiem i natychmiast przywarł do niej
ustami. Jego mokre wargi pieściły jej piersi, ssały, zęby lekko
przygryzły sutek. I tak jak wcześniej i tym razem wygięła ciało
w łuk, pragnąc więcej. Wsunęła dłonie w jego czarną czuprynę,
a gdy przygryzł ją mocniej szarpnęła go za włosy.
-
Bolało? Przepraszam - uśmiechnął się ze skruchą i od razu zajął
się drugą piersią, najpierw składając na rozgrzanej skórze
lekkie pocałunki, a dopiero potem powtarzał to, co robił przedtem
z tą drugą.
Wszystko
się w niej gotowało, czekało na to, aż w końcu zacznie się z
nią kochać, ale Jorgos jakby specjalnie się z nią droczył i
jedynie pieścił jej piersi. I po raz kolejny zaskoczył ją,
idealnie odczytując jej pragnienia. Uniósł głowę i już
nastawiła usta do pocałunku, lecz wcale tego nie zrobił. Nie,
patrzył jedynie na nią, a jego lewa ręka zsunęła się z piersi i
powoli sunęła w dół. Wstrzymała oddech, gdy zorientowała się,
co zrobi za chwilę Jorgos. Z drżeniem ciała oczekiwała, aż
zdejmie z niej ubranie. On jednak wsunął dłoń za dresy i
pogładził ją po brzuchu. Zapatrzyła się na niego urzeczona jego
twarzą, na której malował się obraz męskiego zadowolenia. Nie
przeszkadzało jej to w ogóle. Ważne było to, iż mogła wpatrywać
się w jego cudowne oczy rozgrzane przez pożądanie. Podobnie jak
ona miał lekko zaczerwienione policzki i potargane włosy. I chyba
właśnie dlatego, że niemal wgapiała się w niego, nie
zorientowała się, jak wsuwa powoli dłoń za bieliznę.
Zorientowała się dopiero, gdy Jorgos dotarł do pulsującej
pożądaniem kobiecości i wsunął w nią delikatnie jeden palec.
Otwarła
szeroko oczy i zacisnęła mocno dłonie na jego ramionach.
-
Jorgos! - jęknęła całkiem sparaliżowana, ale już po chwili, gdy
wykonał ruch eksplodowała w niej prawdziwa wibrująca rozkosz,
która odebrała jej zdolność logicznego myślenia. Teraz jej świat
przysłoniło to, że Jorgos pieścił ją w najintymniejszym miejscu
i chciała więcej!
-
O Boże, Muriel - wychrypiał do jej ucha, gdy nachylił się w jej
stronę. - Boże drogi, jesteś taka ciasna. - Muriel przywarła do
niego, czując jak oblewa się szkarłatnym rumieńcem.
Czuła
narastające napięcie, wibracje, które zdawały się objąć ich
oboje. Z jej gardła wydobył się głośny jęk, ale czuła, że jej
orgazm jeszcze nie nadszedł, gdyż Kasapi postanowił ją jeszcze
podręczyć. Ruchy jego dłoni były powolne, niespieszne, a ona
chciała czegoś dzikiego i szybkiego. Patrzył na nią, gdy
odchyliła głowę i wzdychała raz po raz. Zacisnęła mocno
powieki, gdy poczuła nadchodzący szczyt. I nagle, tak samo jak
nieoczekiwanie się zaczęło, tak samo się skończyło.
Gdy
orgazm był tuż, tuż, on nagle się odsunął od niej. Wyjął dłoń
z dresów i pochylił się po jej koszulkę.
-
Co... Co - jąkała się Muriel, wciąż nie mogąc dojść do siebie
po tej ilości namiętności, jaka ich opanowała. Spojrzała na
niego zamglonym wzrokiem i dostrzegła ledwie widocznie na jego
wąskich ustach uśmieszek.
-
Ubierz się - powiedział ochrypłym głosem. On sam równie nie mógł
dojść po tym, co przed chwilą było jego udziałem.
-
Jak... Jak mogłeś! - krzyknęła w końcu.
-
Muriel, ubierz się, bo za chwilę...
Nagle
do mieszkania wszedł Stephen, a zaraz za nim wkroczył Bobbie.
Jorgos natychmiast stanął przed nią, zasłaniając ją przed
złośliwymi spojrzeniami przyjaciół.
-
Mówiłem ci młody. Wyskakuj z kasy! - zawołał Stevie i wyciągnął
dłoń po pieniądze.
-
O co tym razem się założyliście? - zapytał złowieszczym tonem
jej niedoszły kochanek.
-
Że będziesz uwodził Muriel w naszym salonie. - Uśmiechnął się
Warwick. - Muriel, to twoja torebka.
Dziesięć
minut później wsiadała do samochodu Jorgosa. Teraz żałowała
tego, że poprosiła go o to, by ją odwiózł. I nie chodziło o to,
że wciąż płonęła i nie mogła zapomnieć w jaki sposób Jorgos
ją pieścił, ale o to, że słowa ugrzęzły jej w gardle i nie
wiedziała, co powiedzieć. Cisza była aż nazbyt krępująca.
Wolała już więcej nie mieć z nim nic wspólnego. Nigdy. Jeśli od
tej chwili każda spotkanie z nim będzie kończyło się w ten
sposób, to ona niedługo pozostanie przy zdrowych zmysłach. Już
zaczęła tracić rozum, gdy wyobrażała sobie, co by się działo,
gdyby nie przestał. A gdyby nie tylko na pieszczotach się się
skończyło? Czy byłaby w stanie żyć ze świadomością, że sama
wpadła mu w ramiona zachęcona ledwie pocałunkami?
OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!! TYLKO TYLE JESTEM W STANIE Z SIEBIE WYDUSIĆ!!!
OdpowiedzUsuńTak źle było? :)
OdpowiedzUsuńTy sobie żartujesz? Nie, nie było źle. Ale po prostu... zaskoczyłaś. I to okropnie. Muriel i jakieś igraszki? XD
UsuńNo w sumie, ale widzisz. Przecież wiecznie nie mogła mu się opierać, no nie? ;)
UsuńNic nie powiem, będę się rozkoszować tym rozdziałem w ciszy...
OdpowiedzUsuńW takim razie to chyba dobrze?
UsuńMnie także zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się po Muriel takiej nagłej przemiany z cichej, nieśmiałej dziewczyny w dziką i namiętną kobietę, a także tego, że nagle Jorgos stanie się dla niej obiektem pożądania. Na słowa Jorgosa: "Boże drogi, jesteś taka ciasna." Prawie sama odpłynęłam, a to dopiero był początek...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten odcinek, bo zrobiłaś mi prawdziwą ucztę zmysłów, doznań dla wyobraźni.
Niecierpliwie czekam na następny i Pozdrawiam :)
O matko, nie sądziłam, że ten krótki fragment wpłynie na czyjąś wyobraźnie. Ja sama odbieram go dość beznamiętnie, więc tym bardziej cieszę się, że ktoś potraktował go w inny sposób.
UsuńProszę bardzo! Możliwe, że będzie więcej takich "uczt" :)
Ja również pozdrawiam :)
Widzisz masz niezaprzeczalny talent do opisywania scen erotycznych. Może spróbujesz kiedyś napisać coś konkretnego? Ja bym się ucieszyła :D
UsuńE tam, od razu talent. Po prostu bardzo dużo czytam romansów, zwłaszcza tych historycznych, więc mimo wszystko trochę czerpię właśnie z nich, ale żebym jakiś talent posiadała do czegoś takiego, nie sądzę, ale jest niezwykle miło, że się podobało! :)
UsuńOch, jeszcze nie raz będziecie czytać tutaj podobne sceny, więc nie musisz się o to martwić. Możliwe, że już za trzy lub mniej rozdziałów pojawi się właśnie pełna scena erotyczna;) Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCóż... To był drugi taki 'napalony' kawałek, jaki przeczytałam dzisiaj. No, licząc, że na rozdział przypadły dwa, to będzie razem trzy. Jak jeszcze przeczytam Grey'a do poduszki (tsaa...), to chyba nie zasnę xD
OdpowiedzUsuńAle na poważnie, świetnie się czytało ten rozdział. Może dlatego, że Muriel w końcu zaczyna się przekonywać do Jorgosa? Albo raczej uświadamia sobie, że on wcale nie jest jej obojętny. Inna sprawa, że sam Kasapi zaczyna się zachowywać bardziej... bo ja wiem, ludzko? Chodzi mi o to, że używa mniej drwiących uśmieszków, czy żartów, które mogłyby naszą dziewczynę prowokować do kłótni. Tak nawiasem, ta w kuchni była prze.
Lubię Roberta. I Stephena. Razem tworzą tak zabawny duet, że wio.
Pozdrawiam serdecznie, Anna :)
/releve-moi/
Jezu, dziewczyny, nawet nie wyobrażacie sobie jak cieszą mnie Wasze komentarze. Miło mi, że się podoba! Bardzo mi zależało, aby ta scena, choć w jakiś sposób wpłynęła na Waszą wyobraźnie. Dzięki temu wiem, że wczuwacie się w opowiadanie, a to dla mnie najważniejsze.
UsuńOj tak, Muriel chyba powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że i tak Jorgos nie odpuści. A Jorgos zdaję sobie sprawę, że źle robił i źle traktował dziewczynę.
Ja też ich lubię. Ta para gejów ma być taką odskocznią od kłótni głównych bohaterów.
Ja również pozdrawiam! <3
Widac, ze czytasz duzo historycznych, oj widac. Ja nie skomentuje, bo w sumie to nie wiem, co mam powiedziec. Znaczy w sumie to wiem, ale jednak lepiej bedzie, jak sie zamkne, bo wyjde na niepowazna xD Gratuluje roczku ;)
OdpowiedzUsuńŹle czy dobrze? :)
UsuńSzczerze? Źle. Że pytasz, też źle. Nie chciałam się odzywać, bo widzę, że wszystkim się podobało, a tu tylko ja jedna po drugiej stronie barykady. Ogółem, jak mówiłam, widać Twoją inspirację romansami historycznymi. No właściwie widać w ten sposób, że podczas czytania prawie mnie ta inspiracja pobiła, wrzeszcząc, że jest. Nie chcę się tu teraz rozwodzić, bo w sumie to się nie znam, ale "Boże drogi, jesteś taka ciasna" nie tylko wprawiło mnie w głupawkę (stąd stwierdzenie, że uznasz mnie za niepoważną), ale i wysłało moje libido na włoską palmę, której w tym roku zobaczyć nie będę miała okazji. Zastanawiam się w tym momencie, czy czytałaś tę szarą trylogię, bo tam (żeby to tylko tam...) też było takie zdanie. No, wycofuję się już, bo widzę, że w tym towarzystwie tylko na mnie nie podziałało, więc głupio mi się tak doszukiwać tego powodów i pieprzyć bezsensu. Skoro już jest ta radość z zadowolonych czytelniczek, emi się zamyka XD
UsuńTo, że jak zwykle Ci się nie podoba to wcale mnie to nie dziwi. Od samego początku, kiedy tylko pierwsza zaspamowałaś, jesteś anty. Uważasz Muriel za głupią, Jorgosa za nazbyt krzykliwego... Gdybyś była rzeczywiście osobą dojrzałą, jak sama nam to powtarzasz to nie trolowałabyś po całym bożym internecie, tylko umiała odpowiednio nakierunkować pisarza, a Ty tego nie robisz, tylko wciąż podburzasz czyjąś pewność siebie, nie wskazujesz drogi, tylko jedynie wytykasz błędy i myślisz, że już ktoś będzie całował Cię po rękach. Może teraz wyjdę na ałtorkę z wielkim ego, ale wali mnie to, moja cierpliwość i wyrozumiałość ma swoje granice. Po co czytasz jak zawsze masz jakieś "ale"? Wiem, że często gęsto rozdział nie jest perfekcyjny, ale trudno, nikt nie jest doskonały, więc mam prawo do błędów, a że lubię pisać to robię to jak najlepiej umiem. Ty jednak ciągle podburzasz moją pewność siebie podobnymi komentarzami.
UsuńPo jaką cholerę w ogóle porównujesz moje opowiadanie do Greya? Przecież ja tego nawet nie czytałam, więc skąd mogę wiedzieć, co tam, do diabła, jest napisane? To, że scena erotyczna, jaką napisałam wprawiła Cię w głupawkę to wcale mnie nie dziwi. Nie wiem, jak inni czytelnicy, ale ja jeśli czytam czyjeś opowiadanie to traktuje je poważnie, nie ważne jakie ono jest, bo wiem ile autor musi się napracować przy rozdziale, Ty jednak wchodzisz na mój blog i za każdym razem piszesz to samo, że masz głupawkę, bo głupia Muriel powiedziała to, a tamto.
Poza tym, gdybym nie napisała w komentarzu wcześniej, że czytam romanse historyczne to na pewno sama nie wpadłabyś na ten genialny pomysł. Zawsze, kiedy komentowałaś Niespokojne starałam się stosować do Twoich opinii, które Ty sama uważałaś za nie zwykle dojrzałe, ale uważam, że zaczynasz przesadzać. Wszystkich mierzysz jedną miarą, a każda Twoja opinia sugeruje, że pisze nie po Twojej myśli, ale to opowiadanie jest moje, nie Twoje. Nie czytaj, bo ja Cię nie zmuszam. Zawsze staram się stosować do konstruktywnej krytyki, ale Ty niczego takiego nie piszesz. Ty chcesz, żeby autor pisał tak, jak Tobie się zamarzy.
Jeszcze jedno. Nie wiem ile masz lat, i w tej chwili mało mnie to obchodzi, ale skoro czytasz tyle romansów, to chyba powinnaś wiedzieć, co dorośli ludzie mówią sobie w podobnych sytuacjach bardzo różne i sprośne rzeczy. Podczas pieszczot mają rozmawiać o sytuacji politycznej w Turcji? Nie, nie i jeszcze raz nie! Swoją opinie oparłaś jedynie na tym, co przeczytałaś w książce.
Opinie innych czytelników bardzo mnie podbudowały, ale Twoja jak zwykle mnie zdeprymowała.
Pewnie powiesz, skoro tak się oburzyłam to po co pytałam. Pytałam, bo nie lubię gdy ktoś mówi "a" i na tym kończy alfabet. Mogłaś od razu napisać, co Cię boli, a nie pisać stylu: wiem, ale nie powiem, bo chcę wyjść na dojrzałą osobę. Tym samym pokazałaś, że wcale nią nie jesteś.
Amen. Więcej już nic nie będę pisała,a Ty rób z tym, co Ci się żywnie podoba.
Zastanawiałam się, kiedy wybuchniesz, bo od dłuższego czasu Ci się zbierało. Czy napisałabym coś pochlebnego, czy też nie, za każdym razem Twoja odpowiedź wyglądała tak, jakbym Cię atakowała. Rozbawiła mnie zabawna odpowiedź Muriel - atak, choć wszystkich innych też to rozbawiło. Zupełnie jakbyś przestała odróżniać komplementy od kąstruktywfnej krydyki, kiedy widzisz "emilyanne" i pingwina po boku. Nie winię Cię za to, bo wejście miałam dość mocne, zbyt mocne, a później wciąż narzekałam na murielową logikę (która naprawdę momentami była przerażająca, będę przy tym obstawać). Swoimi odpowiedziami skutecznie zniechęcałaś mnie do dalszej dyskusji, choć w ostatnim czasie bardzo dużo mi się podobało. I takim też sposobem nie przybiegłam skomciać pod ostatnim postem z myślą, że to już chyba ten moment, w którym wyskoczysz na mnie i powiesz "zjeżdżaj".
UsuńNie będę się tu wydzierać i tupać nóżkami, bo to rozumiem i wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć przepraszam. Dojście do tego, że ja naprawdę czytam harlekin trochę (dużo) mi zajęło, a przecież one mają pewne cechy... gatunkowe, no. Poza tym kiedy wreszcie zaczęłam zauważać, że nie jesteś zbyt pewna siebie, chciałam się trochę ogarnąć, ale niespecjalnie mi wyszło, bo w dalszym ciągu em+hihihaha=atak. A nigdy, przenigdy nie chodziło mi o to, żebyś przestała pisać, bo to przyjemne czytadło, nawet jeśli pewne zachowania charakterów zwyczajnie do mnie nie przemawiają. I oto jest powód, dla którego wciąż tu jestem - to naprawdę jest przyjemne czytadło, zdaje się mówiłam o tym kiedyś, bo później przestawiłam się raczej na zwykłe <3, kiedy coś mi się bardzo spodobało.
Kończąc... No muszę coś jeszcze sprostować, bo to akurat dla odmiany mnie doprowadza do szewskiej pasji. Czy ja kiedykolwiek zasugerowałam chociażby, że jestem dojrzała? Nigdy nie walnęłam takim tekstem i niezupełnie rozumiem, dlaczego zarzucasz mi, że to zrobiłam. Ostatnimi czasy moje komentarze składały się z "hihi", z "haha". Nie udawałam, nie udaję, nie będę udawać dojrzałej, jestem jaka jestem i sam człowiek stwierdzi, czy dojrzała czy nie. Ty stwierdziłaś, że nie - nie zaprzeczę, nie potwierdzę. Jak mnie potraktujesz, tak przyjmę to na klatę.
No, tyle z mojej strony. Mogę obiecać jedynie, że się poprawię (będę pisać bardziej zrozumiale, bo widziałam, że nie zawsze widziałaś, o co mi chodzi i nawet mordeczki niewiele w moim przypadku dały) lub się zamknę. Jak wolisz. Ale się nie złość, nie do tego chciałam doprowadzić.
Zbierało mi się, bo nie lubię, gdy ktoś pisząc komentarz ciągle wytyka mi, że mój bohater jest głupi i nie posiada czegoś tak ważnego jak mózg ( tak to odbierałam ). Przyjmowałam Twoje rady względem formy, bo co do treści wielokrotnie musiałam zagryźć zęby. Tak sobie właśnie wymyśliłam to opowiadanie, więc tak do końca będę je prowadzić, starając się doprowadzić do tego, aby moi bohaterowi przeszli pewną przemianę, bo nikt nie pozostaje taki sam przez cały czas. Bo nie realne byłoby to, gdyby żadne z nich zmieniło się ani joty i zakończyłabym opowiadanie z bohaterami, którzy tak samo zachowywali się w pierwszym, jak i ostatnim rozdziale. To chyba normalne. Muriel może ma wiele wad, ale nie mów, że jest głupia: brak jej doświadczenia - owszem, czuje się zdenerwowana w obecności Jorgosa i dlatego zachowuje się tak, jak się zachowuje - no jasne. A kiedy ostatnim razem ciągle pisałaś, że ona jest głupia, stwierdziłam, że następnym razem powiem to, co myślę naprawdę. Nie chciałam się kłócić, ale każdy ma prawo do wypowiedzenia się na dany temat.
UsuńTak, wejście miałaś tak mocne, bo potem nie mogłam się odnaleźć w pisaniu, więc za każdym razem, gdy publikowałam rozdział myślałam: Czy Em znów będzie szydzić, czy nie? Nie chciałam tego pisać, ale jak pisałam wcześniej, wszystko ma swoje granice, moja cierpliwość tym bardziej. Nie wiem, co napisałabyś pod ostatnim postem, ale dobrze zrobiłaś, bo możliwe, że wtedy wskazałabym Ci wyjście, mając w głębokim poważaniu logiczne argumenty.
Tak, gdy pisałaś coś i nagle dodałaś hahaha mi automatycznie włączała się czerwona lampka, takie coś działa na mnie jak płachta na byka, może dlatego, że moja przyjaciółka "nauczyła" mnie, że zwykłe chichotanie oznacza tylko i wyłącznie drwinę. Nie ważne. Czasami miałam ochotę przysiąść na Tobie, tylko po to, żeby uwolnić się od Twoich komentarzy. Ja odczytywałam je tak, że chciałaś mi udowodnić, że tak naprawdę piszę do bani, a Ty wiesz lepiej, więc nie mam prawa dyskutować. Właśnie dlatego dziś już nie wytrzymałam.
No cóż, w takim razie ja również przepraszam, bo nie chciałam się kłócić, a ponieważ nie mam kontaktu z Tobą, więc tu musiałam napisać, co myślę i co czuję, bo frustrowały mnie Twoje komentarze, nie ważne, jak celne one by były. Przyznaję, nie dodawałaś pewności siebie, bo każdy komentarz odbierałam komentarz jak atak na mnie, choć pochlebiałaś mi i reagowałaś, jak inni czytelnicy. Lubię, kiedy czytelnik wczuwa się w opowiadanie, widziałam też po reakcjach innych, że tak jest, ale z Tobą znów było inaczej i czasami ( ha, wielokrotnie ) korciło mnie, żeby Cię pominąć i nie odpowiedzieć. Ale wiedziałam, że ignorancja nic nie da, a tylko odpowiedzią mogłam coś wskórać, ale jak sama przyznałaś zniechęcałam Cię do tego.
To, że Niespokojne uważasz za przyjemne czytadło, to bardzo dobrze. Cieszy mnie to, bo mam obsesję na punkcie tego, aby ktoś lubił czytać to, co piszę, nie ważne, że niezbyt dobrze, ważne, żeby się podobało.
Może i sama nigdy nie pisałaś, że uważasz się za dojrzałą, ale Twoje wypowiedzi sugerowały, że jednak tak jest. Nie win mnie, czy innych za to, że tak uważają, jeśli Ty sama dajesz do tego pretekst wypowiedziami, rozstawiając wszystkich po kątach.
Reszta, jak Ty to przyjmiesz zależy od Ciebie. Nie chcę kłótni, bo nie o to mi chodzi, by robić aferę, ja po prostu się broniłam.
Skoro obie napisałyśmy, co myślałyśmy, uznajmy temat za zamknięty i nie wracajmy do tego.
Znalazłam twoje opowiadanie na początku lipca i od tamtego czasu codziennie zaglądam żeby zobaczyć czy nie ma czegoś nowego :3 Z niecierpliwością czekam na moment, w którym Jorgos sam przed sobą przyzna, że kocha Muriel :) Rozdział świetny jak wszystkie, które napisałaś, jednak jak dla mnie nadal za krótki :> ZOLA
OdpowiedzUsuńO, to w takim razie bardzo dziękuję i mam nadzieję, że nagroda jest wystarczająca?
UsuńDo tego, aby Jorgos przyznał się, co czuje do Muriel musi trochę czasu minąć, a jeśli nawet się w niej zakocha to na pewno nie tak łatwo zrozumie, co się z nim dzieje :)
Nie chciałam przesadzać z długością, żeby potem nikt nie zarzucił mi, że jest nudny, a nie powinien być, bo jest urodzinowy.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! <3
Jeee, a teraz pojadą do niej na ostry seks, tak, ja to wiem, ja to wyczuwam. Wyczuwam hardcore sex w atmosferze. No tak, wybacz, że dopiero teraz komentuje ale zebrałam siły na czytanie. Muszę do tego też mieć wenę. ;>
OdpowiedzUsuńTeeen teeeego. Stwierdzam, że Muriel w końcu przekonuje się do (mojego) Jorgosa. Jeny, jak dała się tak macać to aaaaaj! Jeny, Jorgos hot kochanek, musiałaby być głupia, żeby nie dać mu się dotknąć. Mam nadzieje, że namiętność pójdzie górą i w końcu przestanie myśleć o tej przepaści. <3
Plus Stevie i Bobbie są najlepszym plusem tego opowiadania. Taki zabawny dodatek. <3<3
Uwielbiam Cię i chce dalej. <3
Pozdrawiam.