Z dedykacją dla Hindsight, bo wiem, jak uwielbiasz Jorgosa. To również podziękowanie za to, że jesteś<3 Kocham cię<3
Kiedy
weszła do mieszkania, cała złość ulotniła się z niej niczym
kamfora. Wkurzyło ją to, że Jorgos był taki pewny swego. Znalazła
się w takiej, a nie innej sytuacji i chcąc czy nie musiała przyjąć
jego propozycję, a on to wykorzystywał w taki sposób. Naśmiewał
się z niej, nic więcej. Wmawiała sobie to tak długo, aż poczuła
nową falę złości i niechęci do Kasapiego. I zaczęła żałować,
że się zgodziła. Naprawdę. Nie było już jednak odwrotu i
musiała zmierzyć się z wszelkimi konsekwencjami, które na pewno
się pojawią. Nakarmiła psa i poszła do łazienki, by wziąć
prysznic. Potem przyszła do kuchni i zaczęła przeszukiwać szafki
za czymś słodkim. Znalazła paczkę ciastek, karmelki i dwa
czekoladowe batony. Zabrała się z tym do pokoju i usiadła na
łóżku. Sięgnęła po książkę i zaczęła czytać. Nie dane
jednak było jej nacieszyć się spokojem i dobrą lekturą. Dzwonek
do drzwi w brutalny sposób wyrwał ją z tego miłego lenistwa.
Mamrocząc pod nosem przekleństwa opatuliła się puchatym
szlafrokiem i z psem u nogi poszła do drzwi. Zerknęła przez
judasza i niemal natychmiast pożałowała, że w ogóle zadzwoniła
do Kasapiego, który właśnie sterczał pod jej drzwiami. Westchnęła
i powoli otworzyła drzwi, jednocześnie nogą blokując Diego, który
zjeżył się niemal natychmiast.
-
Czego tu chcesz? - zapytała, gdy już go ujrzała w pełnej
okazałości. Na jego twarzy pojawił się nikły, ale ironiczny
uśmieszek. Zmrużyła powieki i zacisnęła usta. Nie straci
kontroli przez niego. Jorgos chciał wyprowadzić ją z równowagi,
bo doskonale wiedział, że nie znosiła jego arogancji, ale tym
razem nie uda mu się to.
-
Ciebie - odpowiedział szeptem, w mgnieniu oka zmieniając się w
namiętnego kochanka. Wobec siły jego powłóczystego spojrzenia,
leniwego uśmiechu i przymrużonych oczu, była bezbronna. Przełknęła
gwałtownie ślinę i odsunęła się krok do tyłu, bo sądziła, że
odległość sprawi, że przestanie na nią oddziaływać. Nic jednak
to nie dało. Nawet nie pomogło głośne warczenie Diego, który
próbował przepchać się do przodu. Zapatrzyła się w jego szare
oczy i poczuła, jak kręci jej się w głowie. Krew zaczęła
niespokojnie pulsować i szumieć w żyłach, a całe ciało objęła
gorączka. Na blade policzki rudowłosej wystąpiły szkarłatne
rumieńce. Odchrząknęła i złapała psa za obrożę. Odwróciła
wzrok do palącego spojrzenia mężczyzny i wpuściła go do środka.
-
Wejdź, musimy chyba porozmawiać, prawda? - zagadnęła i odwróciła
się do niego plecami.
-
Dziękuję - powiedział i usłyszała jak zamyka drzwi. - I zrób w
końcu coś z tym psem, bo nie mam zamiaru chować się przed nim w
moim własnym domu.
-
Proszę? - zapytała zaskoczona i zerknęła na niego. Nadal się
uśmiechał, choć spostrzegła, że uśmiech obejmował tylko jego
usta, oczy już nie.
-
Tak, Muriel. Będziesz mieszkała ze mną. Spodziewałaś się czegoś
innego? - Dziewczyna zwiesiła ramiona i westchnęła ciężko.
-
Sama nie wiem, czego w ogóle mam się spodziewać, zwłaszcza po
tobie. Jesteś po prostu totalnie skomplikowany i zagadkowy, więc
tak naprawdę wolę nic nie myśleć, niż potem zostać przez ciebie
czymś zaskoczoną - powiedziała, patrząc na niego błagalnie,
jakby chciała, aby wyjawił wszystkie swoje sekrety. Jorgos miał
lekko pochyloną głowę i rozwiane włosy i wyglądał tak, jak go
przed chwilą opisała: zagadkowo, tajemniczo.
-
I kto to mówi? Ty dopiero jesteś skomplikowana i pełna tajemnic.
Czasami zastanawiam się, czy tak grasz, czy może jesteś taka
naprawdę? - bardziej stwierdził niż zapytał. Nie spuszczał z
niej wzroku. Muriel również nie odwróciła spojrzenia.
-
Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Jeśli coś ci się we mnie
nie podoba, to nie mamy o czym rozmawiać - odpowiedziała i
odwróciła się do niego plecami. Opuściła głowę i dostrzegła
Diego, który stał na wprost niej z przechyloną głową i czekał
na znak. Zapewne miał ochotę rzucić się Jorgosowi do gardła.
-
Myślę, że nie powinniśmy się już kłócić. Jesteśmy dorośli,
czas chyba poważnie porozmawiać, nieprawdaż? - Jego głos był
łagodny, inny niż do tej pory. Odwróciła się do niego i przez
chwilę patrzyła na mężczyznę, z którym przyjdzie jej żyć.
-
Tak, masz rację. Usiądź, zaparzę kawy. - Dłonią wskazała mu
krzesło przy małym stoliku, a sama zaczęła kręcić się po
kuchni. - Siad, Diego - powiedziała jeszcze, a pies posłusznie
usiadł pod oknem i obserwował Jorgosa. Mężczyzna wykrzywił się
do psa, ale zwierzak nie zareagował. Obserwował go czarnymi
ślepiami, jakby tylko czekał na jego fałszywy ruch. Kasapi w końcu
przestał przedrzeźniać psa i zwrócił uwagę na Muriel, która
stała do niego tyłem. Spojrzeniem przesunął po jej drobnym ciele, ukrytym pod wielkim szlafrokiem. Pamiętał doskonale jej ciało,
więc teraz ze szczegółami mógł odtworzyć w pamięci zarys jej
bioder, piersi czy ramion. - No więc, jakie stawiasz warunki? -
zapytała, gdy wsypywała kawy do kubków. Odwróciła się do niego
po chwili.
-
Najpierw porozmawiajmy o twoich. Chcę wiedzieć, czego chcesz i co sama jesteś w stanie zaoferować. - Muriel
roześmiała się, ale bez cienia radości.
-
Ja? Zaoferować? A co ja mogłabym dać tobie? Nie mam nic, prócz
siebie, psa i chorej ciotki. Ty masz wszystko. - Gorycz w jej głosie
było aż nadto słyszalna.
-
Nie prawda. Nie mam jednego. Nie mam ciebie.
-
Nie jestem rzeczą, którą możesz sobie kupić, Jorgosie.
Zapamiętaj to, bo inaczej między nami nigdy nie będzie dobrze -
warknęła, zła za to w jaki sposób o niej myślał. Nie chciała
być postrzegana jako coś, co można zdobyć i postawić nad
kominkiem.
-
Nie traktuję cię jak rzeczy. Jesteś trudną kobietą, którą
niewielu jest w stanie obłaskawić. Jesteś jak dziki kot. Nikt nie
jest w stanie poznać cię do końca. A teraz, czy podasz mi swoje
warunki? - zapytał, a Muriel miała wrażenie, że przeniosła się
do zupełnie innego świata. Jego głos podziałał na nią
zniewalająco. Przez chwilę zapatrzyła się na niego, przypominając
sobie nagle ich wspólną noc. Nie mogła w to uwierzyć, że spali
razem. To po prostu jest nieprawdopodobne. Jak to możliwe, że
minęło tyle czasu, a ona pamiętała każdy szczegół? W końcu
jednak powróciła do rzeczywistości i odchrząknęła.
-
Tak... Warunki. Jasne. Nie znam się na tym, więc nie wiem, co
mogłabym wymagać.
-
Mów, co ci ślina na język przyniesie. - Posłał jej zachęcający
uśmiech i zamilknął, oczekując jej warunków. Muriel westchnęła
i odwróciła się.. Kiedy postawiła przed nim
kubek z parującą kawą, usiadła i nie odrywając wzroku od splecionych
dłoni zaczęła wyliczać wszystkie swoje pomysły.
-
Po pierwsze: nie obrażaj mnie, nie ważne, co powiem, zrobię czy
nawet pomyślę, nie chcę żebyś ze mnie szydził. Jeśli już
zamieszkam z tobą chcę mieć odrobinę prywatności, to znaczy nie
mieszaj się do tego, co robię, gdzie wychodzę i z kim. Nie znoszę,
gdy ktoś mi dyktuje mi, co mi wolno, a co nie. Kolejny warunek:
Diego będzie mógł spędzać czas w domu. Nie mówię, że będzie
siedział cały czas, ale większość na pewno - dodała szybko, gdy
widziała, jak mężczyzna chce zaprotestować. Nie pozwoli
odseparować psa. Będzie z nią spędzał dużo czasu.
-
Dobrze. Dalej - mruknął w końcu Jorgos i upił łyk kawy.
-
Chcę też być niezależna finansowo. To znaczy, że będę
pracowała i nie chcę, żebyś wtrącał się do tego. - Umilkła i
z napięciem wpatrywała się w Jorgosa.
-
W porządku. Coś jeszcze?
-
Nie, to wszystko. Przynajmniej na razie - dodała i przygryzła
wargę. Nie była pewna, co jeszcze mogłaby dodać do ich umowy, ale
póki co, nic nie przychodziło jej do głowy. Nie wiedziała jednak,
czy później też będzie mogła coś powiedzieć.
-
Jeśli coś ci się przypomni, to mów śmiało. Dobrze więc, skoro
już powiedziała to, co chciałaś to moja kolej. - Muriel kiwnęła
głową. Jorgos wstał i zaczął powoli krążyć po niewielkiej
kuchni. - Pamiętasz może, jak oferowałem ci pieniądze, których
ty nie przyjęłaś? - Muriel przytaknęła, a on uśmiechnął
się z zadowoleniem, choć czuł, że to, co za chwilę powie nie
spodoba jej się ani trochę. Cóż, ostrzegał ją, a ona powinna
złościć się tylko na siebie. - Pamiętasz też, że nasza umowa
będzie inaczej wyglądała, jeśli się do mnie zgłosisz?
-
Tak, doskonale to pamiętam. Co się zmieniło? - zapytała lekko
drżącym głosem, a w jej szmaragdowych oczach pojawił się strach.
-
Muriel, dlaczego się boisz? To nie będzie nic strasznego.
-
Co się zmieniło? - naciskała, wciąż patrząc na niego z szeroko
otwartymi oczami. No cóż, musiał jej powiedzieć, uzmysłowić
jej, że popełniła błąd, gdy odrzuciła pomoc za pierwszym razem.
-
Za nim ci powiem, pragnę dodać, że wszystkie twoje warunki są dla
mnie bardzo ważne i będę je przestrzegał.
-
Co się zmieniło? - warknęła pozornie tylko zła, bo Jorgos
widział w jej oczach niepewność, strach przed tym, co miał jej
powiedzieć.
-
Małżeństwo. Jeśli oczekujesz ode mnie pomocy, musisz za mnie
wyjść. - Po jego słowach zapadła pełna napięcia cisza. Muriel
patrzyła na niego, jakby powiedział coś w języku chińskimi i
starała się wszystko zrozumieć. Dostrzegł, kiedy pojęła
sens jego słów. Jej źrenice rozszerzyły się i miał wrażenie,
że jej oczy są teraz czarne, a nie zielone, wciągnęła gwałtownie
powietrze i wypuściła je ze świstem.
-
Małżeństwo? Mam wyjść za ciebie? Za ciebie? - zapytała, jakby
naprawdę był jakimś obślizłym robakiem, który przemówił do
niej i zaproponował ślub. - Za ciebie? - dopytała się, chcąc się
upewnić, czy przypadkiem coś mu się nie pomieszało.
-
Za mnie. Nasz układ jest prosty. Zostaniesz moją żoną, a ja
pomogę ci w spłacie długu i zrobię wszystko, aby twoja ciotka
miała jak najlepsze warunki do leczenia.
-
A co potem? Wyrzucisz mnie na bruk, kiedy uznasz, że wystarczająco
się spłaciłam? Rozwiedziesz się ze mną, gdy ci się znudzę, czy
tak? Jorgosie, jeśli myślisz, że zgodzę się na małżeństwo, a
potem będę żyć w niepewność i zastanawiać się czy już się
mną znudziłeś i czy masz już nową kochankę, to jesteś w
błędzie. Nie uznaję rozwodów!
-
To świetnie, ja też nie. Muriel, Nie rozwiodę się z tobą dopóki
ty sama tego nie zechcesz. Mam jednak nadzieję, że nigdy to nie
nastąpi i w końcu nauczymy się żyć ze sobą razem na tyle
dobrze, iż będziemy szczęśliwi. Przynajmniej w tym ogólnym
pojęciu. - Rozsiadł się wygodnie na krześle i zerknął na nią,
ukrywając arogancką pewność, iż dziewczyna przystanie na jego
propozycje. Owszem, może bić się z myślami, ale nie mogła
wiecznie milczeć i uciekać. Zresztą, już się zgodziła, a to, że
warunki nieco się zmieniły to nic wielkiego. W małżeństwie bywa
różnie, o czym sam się przekonał na własnej skórze, ale są na
tyle dorośli, aby żyć w zgodzie. Muriel musi się nauczyć
współżycia z nim i koniec. Musi złagodnieć, a on zrobi wszystko,
aby obłaskawić tą dziką tygrysicę.
-
Przecież to absurd. Nie słyszysz, co mówisz? Jorgosie, małżeństwo
między nami to... Rzecz niemożliwa. Mamy różne charaktery,
podejście do różnych spraw i styl życia. Ty jesteś obyty, lubisz
bankiety i tym podobne, a ja nie znoszę sytuacji, gdzie jest tłum
ludzi, bo czuję się źle z obcymi ludźmi. Nie, jeśli tylko
małżeństwo wchodzi w rachubę, to ja rezygnuje w takim razie -
odpowiedziała dumnie i wstała. Podeszła do okna, przy którym stał
Diego i kucnęła przy nim, jakby oczekiwała, że pies nagle
przemówi i sam potwierdzi jej słowa. Tak się nie stało, ale
wilczur spojrzał na swoją panią i położył głowę na zgiętych
kolanach. Ułożyła dłoń na jego kosmatym łbie i lekko go
pogłaskała. Pies szybko rozluźnił się i całkiem chyba zapomniał
o obecności Kasapiego.
-
Z twoich słów wynika, że gdyby ktoś inny zaproponował ci
małżeństwo to bez wahania byś się zgodziła, natomiast jeśli to
ja złożyłem propozycję, ty na wstępie mówisz nie, choć
uprzedzałem cię parę tygodni temu, że warunki ulegną zmianie,
jeśli zgłosisz się do mnie. - Jego gniew rósł z każdy kolejnym
słowem. Był zły na nią za to, że wciąż go skreśla, choć
starał się ze wszystkich sił, aby postawić się w lepszym
świetle, aby ujrzała go lepszym.
-
Nie, wcale tak nie jest jak mówisz. Nie zgodziłabym się na
małżeństwo z człowiekiem, którego w ogóle nie znam! Z żadnym.
I nie ważne, kim on by był. Po prostu mam inne wyobrażenie o
małżeństwie niż ty. Nie mogę się zgodzić na coś, co i tak
zakończy się klęską. - Wstała gwałtownie i usiadła na swoim
miejscu. Pies podszedł do niej i najwidoczniej spragniony pieszczot
położył łeb na kolanach i spojrzał na nią błagalnie. Muriel
uśmiechnęła się do niego z czułością i zaczęła go drapać za
uszami. Jorgos przez chwilę pozazdrościł Diego. Nagle zapragnął,
aby również uśmiechała się do niego w ten sposób, aby patrzyła
na niego z miłością i ufnością. Ale on nie był psem, który
kochał ją bezwarunkowo i nie oczekiwał zbyt wiele. Był mężczyzną,
który chciał ją mieć dla siebie tylko po to, by uratować firmę,
w której przepracował kilkadziesiąt lat, chciał ją mieć, bo jej
pragnął, nic więcej. To były powody, dla których naciskał na
małżeństwo.
Oczywiście
istniało ryzyko, iż dziadek nie zaakceptuje Muriel. Wtedy będą
musieli się jakoś rozstać, ale wątpił, aby ta prosta i szczera
dziewczyna nie zwojowała jego zdziwaczałego serca. Staruszek na
pewno ją polubi, co więcej, będzie nalegał, aby ją poślubić,
bo stary Kasapi doskonale wiedział, że małżeństwo działało na
jego wnuka jak święcona woda na diabła. Jeśli on powiedziałby,
że nie chce Muriel za żonę, dziadek będzie nalegał na to
małżeństwo, grożąc, że pozbawi go firmy. Uśmiechnął się do
swoich myśli, mierząc dziewczynę uważnym spojrzeniem. Na pewno
Anistos ją zaakceptuje. Musi.
-
A skąd wiesz? Muriel, jeśli myślisz, że małżeństwo zakochanych
ludzi jest tylko i wyłącznie sielanką to jesteś w błędzie.
Nawet ludzie, którzy darzą się wielkim uczuciem codziennie zmagają
się z przeciwnościami. Małżeństwo to dwoje ludzi, rozumiesz?
Każdy musi się starać o szczęście.
-
A skąd możesz to wiedzieć? - prychnęła pogardliwie i zerknęła
na niego z ukosa. Wykrzywił się świadomy, że Muriel nie zna jego
historii i nie pozna, więc będzie oceniała go po pozorach,
oceniała go tylko przez pryzmat jego zachowania, ale on nie
zamierzał jej oświecać w tej kwestii, niech myśli, że jest
bezdusznym bydlakiem.
-
Żyję już trochę na tym świecie i widzę to i owo. Myślisz, że
nie znam małżeństw, które się kochają? Muriel, bogaci ludzie
też się zakochują - mruknął cicho, niemal pieszczotliwie.
Dziewczyna popatrzyła na niego z powątpieniem. Jej wzrok powiedział
mu wszystko. Nie sądziła, aby i on się zakochał. Miała rację,
wcale nie oczekiwał, że kiedyś obdarzy jakąś kobietę gorącym
uczuciem. Nie chciał tego, bo wiedział z autopsji, co miłość
robi z człowiekiem. Niszczy go, doprowadza do ruiny i wystawia na
publiczne upokorzenie. Oto czym była miłość dla niego.
-
Nie wątpię - odpowiedziała z przekąsem.
-
Zeszliśmy z głównego tematu - zauważył, a Muriel upiła łyk
stygnącej kawy, żeby przez chwilę nie odpowiedzieć.
-
Jorgosie, małżeństwo z tobą... Nie wiem, wydaję mi się trochę
przerażające. Nie znam cię! - wykrzyknęła i wstała, drżącymi
dłońmi przeczesując włosy. Niesforne włosy wyswobodziły się z
warkocza. Jorgos patrzył na nią, zachwycony widokiem. Naprawdę
Muriel była piękna, choć w nie ten pospolity sposób. Nie była
zniewalająca, ale piękna i to tak, że on sam musiał się
zastanowić, czy kiedykolwiek widział taką kobietą jak ona. Chyba
nie, bo pamiętałby twarz kogoś podobnego. Naprawdę była
wyjątkowa, choć sama myślała sobie w kategorii: mała, nic nie
znacząca szara myszka, której nikt nie chce. Jeśli z nim będzie,
będzie musiała nauczyć się myśleć inaczej i nie pozwoli, aby
kiedykolwiek pomyślała o sobie, że jest gorsza od innych.
-
To mnie poznasz. Ja ciebie też nie znam, nie wiem, co lubisz robić
w wolnych chwilach, jakie filmy oglądasz i tym podobne. Chciałbym o
tobie wiedzieć wszystko. - Zacisnął wargi i czekał na jej odpowiedzieć.
-
Małżeństwo to nie tylko informacje na temat drugiej osoby. A co z
charakterami?
-
Będziemy mieć mnóstwo czasu, żeby się dotrzeć. - Posłał jej
znaczący uśmiech, a Muriel zarumieniła się, gdy odgadła sens
jego słów.
-
Gdybym wiedziała, co to za warunek... - jęknęła i ukryła twarz w
dłoniach. Po chwili jednak zreflektowała się i spojrzała na
niego, marszcząc brwi. - Nie wiem, po prostu nie wiem... Boję
się... Małżeństwo to poważna sprawa - jęknęła głucho i znów
ukryła twarz w dłoniach, które nagle zaczęły drżeć. Wtedy
Kasapi sięgnął do niej i swą dużą dłonią złapał ją za
nadgarstek. Powoli odsunął ręce i spojrzał jej głęboko w
oczy. Patrzył przez chwilę, a potem chropowatym głosem powiedział
cicho:
-
Nie bój się, agapi mou, ponieważ
ja będę przy tobie i będę cię wspierał tak, jak wspiera mąż
żonę. Czy nadal się boisz? Wiem, że moja słowa mogą cię nie
przekonać, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż w
przeszłości byłem wobec ciebie okropny, ale chcę to naprawić,
zwykłe przeprosiny nie wystarczą. Staram się, choć ty mi to
utrudniasz. Zgódź się, a nie pożałujesz - dodał jeszcze, a
Muriel przez chwilę miała wrażenie, że mówi do niej zupełnie
inny człowiek. Nie ten Jorgos, którego znała. Przez chwilę
naprawdę pragnęła powiedzieć tak, ale czy warto ryzykować całe
życie dla człowieka, który potrafi być świetnym uwodzicielem?
Uwiódł ją bez problemu, choć opierała mu się stanowczo.
Potrafił zrobić jej wodę z mózgu odpowiednim tonem, spojrzeniem
czy słowem. Potrafił być bliski ideału, w którym mogłaby się
zakochać. Mogłaby, ale nie zrobi, ponieważ miłość do tego
człowieka zniszczyłaby ją całkowicie, nic jej nie pozostawiając.
-
No dobrze, jeśli się zgodzę, to jak to mniej więcej będzie to
wyglądało? Chodzi mi o nasze życie razem.
-
Normalnie, jak każdej normalnej pary. Noce spędzimy na kochaniu
się, a dnie na pracy, czasem wyjdziemy na przyjęcie, a jeśli
chciałabyś zostać w domu, wtedy zostaniemy. Nie ma problemu. -
Uśmiechał się do niej pokrzepiająco, a Muriel wahała się z
każdą chwilą coraz bardziej. Boże, co miała teraz zrobić? Pieniądze były jej potrzebne i to bardzo, ale małżeństwo to
poważna rzecz, nie mogła tak beztrosko się zgodzić na coś, co
zaważy na całym jej życiu. Z drugiej jednak strony... Jorgos
powiedział, że nie uznaje rozwodów, ale jeśli chciałaby odejść
od niego to bez problemu może to zrobić.
-
Po jakim czasie nasz układ... Kiedy mogłabym odejść?
-
Powiedzmy, że po pięciu latach. Dajmy sobie pięć lat, a potem
jeśli zdecydujesz się odejść dam ci rozwód, chyba że będziesz
chciała zostać, będę ci za to bardzo wdzięczny. - Miała
poważny problem, tak poważny, iż w końcu wydukała słowo, na
które Kasapi tak czekał.
-
Tak - mruknęła niewyraźnie, nie patrząc mu w oczy. Poczuła
piekące łzy, które nagle zapragnęły wydostać się spod powiek,
ale dzielnie z nimi walczyła, nie pozwalając im wydostać się na
zarumienione policzki. Wzięła dwa głębokie wdechy i w końcu spojrzała na Jorgosa. Przez chwilę miała wrażenie, że po jego
twarzy przemknął jakiś cień. Złudzenie to minęło z chwilą,
gdy mrugnęła.
-
Chodź do mnie, piccola mia, usiądź
mi na kolanach - szepnął i złapał ją za rękę. Kiedy nie
wykonała żadnego ruchu, on wstał i chwycił ją za łokcie,
podciągnął do góry i zajął jej miejsce. Potem usadowił ją na
kolanach, bokiem do niego. Widział jej drobny nos, piękne usta i
długie rzęsy. Ustami musnął jej rozgrzany policzek i pogłaskał
ją po plecach. Drżała na całym ciele, była nieco sztywna. W
ciszy starał się uspokoić ją tak, aby w końcu się rozluźniła.
Usłyszał ciche warknięcie tuż obok nogi. Kiedy tam spojrzał,
dostrzegł Diego, który czarnymi ślepiami wpatrywał się w niego,
ostrzegając go pomrukiem.
-
Siad, Diego - powiedziała Muriel cicho, pies posłusznie wykonał
polecenie, choć miał ochotę skoczyć mu do gardła. Nie zrobił
tego jednak i już po chwili leżał na podłodze, nie spuszczając z
niego spojrzenia.
-
Muszę jakoś wkupić się w jego łaski - szepnął wprost do jej
ucha. Poczuł jak zadrżała na całym ciele, on zresztą też. Jej
bliskość sprawiała, że nie mógł przestać myśleć o łóżku
znajdującym się tuż za ścianą, Ułożyłby ją na nim wygodnie i
powoli zdejmował każdą część garderoby.
-
Daj mu coś następnym razem, jakiś smakołyk - jęknęła,
zaciskając gwałtownie palce na jego nadgarstku. - Czy mogę już...
- zaczęła, lecz nie skończyła, ponieważ Jorgos gwałtownie
wstał i ruszył w kierunku jej pokoju.
-
Długo na to czekałem, bardzo długo, a teraz, gdy już wiemy, co
nas czeka nie jestem w stanie utrzymać rąk przy sobie. Muriel,
kochaj się ze mną, w twoim pokoju - szepnął uwodzicielskim głosem
i zamknął za sobą drzwi. Usłyszał jak pies dobija się do drzwi,
ale kompletnie go zignorował. Nie, nie pozwoli, aby ktokolwiek mu
przeszkodził.
Muriel
podniosła na niego spojrzenie, w którym czaił się strach, wstyd,
a łzy zamgliły jej wzrok. Uśmiechnął
się i gdy tylko ułożył ją na łóżku, kciukiem potarł ją po
policzku.
-
Nie płacz, agapi mou, nie
chcę, żebyś myślała, że to dla ciebie przykry obowiązek. Wiem,
że mnie pragniesz.
Pochylił
się nad nią i powoli zaczął pocałunkami wytaczać palącą
ścieżkę, raz w dół, by za chwilę powrócić tą samą drogą i
wpić się w jej nabrzmiałe wargi w gorącym pocałunku.
Małżeństwo?! No to się porobiło! Ale cudownie <3!
OdpowiedzUsuńNo cóż, czasem udaje mi się zaskoczyć;)
UsuńCudownie, to najlepsze opowiadanie, najlepsza historia jaką czytałam! <3 :P
OdpowiedzUsuńO matko, dziękuję za komplement, choć uważam, że są lepsi ode mnie, z lepszymi historiami:) Mimo to, bardzo dziękuję - bardzo mnie tym podbudowałaś;)
Usuńja nie wiem czy to u mnie tylko ale troche zjeżdża mi szablon w lewo..Ale do rzeczy, WOW, tego się nie spodziewałam, ale nie sądzę żeby Muriel odeszła od Jorgosa. Pokocha go całym sercem, jak jak on ją:)) to jest piękna miłość! xoxox
OdpowiedzUsuńOgólnie to ten szablon jest po lewej stronie, a jeśli przeglądasz go w innej przeglądarce niż Chrome, to może być różnie.
UsuńTeż tak mi się wydaję, ale Muriel i Jorgos są nieprzewidywalni, więc nic nie wiadomo:)
To się porobiło. Naprawdę chcę zobaczyć, jak się to skończy! Muriel coś do niego czuje, tylko chyba się boi tego uczucia. I choć Jorgos ma swoje powody, by chcieć tego małżeństwa (mówię o sprawie z dziadkiem), to jednak chce dla niej jak najlepiej i jestem pewna, że jej nie skrzywdzi. Muriel musi jednak pozwolić mu to udowodnić i w końcu uwierzyć, że ktoś może jej naprawdę pragnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anna.
/releve-moi/
No oczywiście, Jorgos tak naprawdę nie jest zły. Nie jest dobry, ale Muriel może też przesadzać, choć czasami zdarzy jej się coś mądrego:)
UsuńOd tygodnia nie mogę się odeeerwać *___*
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz, masz poczucie humoru i konsekwentnie trzymasz się charakterów postaci, które wykreowałaś ;]
(PS: wielbię je wszystkieee!! A to jak je sobie wyobrażasz po prostu idealnie wpasowało się też w moją wizję <3)
Jeżeli chodzi o fabułę to wszystko jest ładnie dopracowane i uwielbiam każdy wątek, który wplatasz.
Zdecydowanie najlepszy blog jaki odwiedziłam *____*
Z wytęsknieniem czekam na kolejny rozdział i chcę poznać zakończenie tegoż to projektu ;]
Na pewno tu zostanę.
PS: wolę rudzielca niż nagi tyłek Kasapiego xD
Naprawdę nie powinniście mi tak słodzić, obrosnę w piórka, moje ego spuchnie i będę zbyt dumna;) Ale dziękuję za komplement, cieszę się, że komuś się podoba. Dla takiego gryzipiórka jak ja to wiele znaczy i jest niezwykle budujące! :)
UsuńRozdział się pisze, a koniec jest na razie daleki, choć majaczy się na horyzoncie;)
Są gusta i guściki, ja osobiście uwielbiam tamten szablon, bo nie jest taki grzeczny i nawiązuje do relacji na linii Jorgos-Muriel, bo oboje czują do siebie pożądanie;) Ale ten uwielbiam! <3
No ja ciekawa jestem co ten jego dziadek na jej temat powie... i jaki sposób Jorgos wymyśli, żeby Diego chociaż nie próbował go zabić :P
OdpowiedzUsuńNikogo tu nie zaskoczę, może samą tylko Muriel:) Ach, na pewno nic skomplikowanego, jakieś tam smakołyki na pewno mu pomogą:)
UsuńJorgos zaczyna mnie niebezpiecznie irytować ;_;
OdpowiedzUsuńHahaha, naprawdę? Chyba jesteś pierwszą osobą, która to napisała. Rozumiałabym, gdyby irytowała Cię Muriel? Ale Jorgos, to jest niemalże dziwne, ale doskonale Cię rozumiem. Mnie samą też czasami irytuje, często zachowuję się jak nadęty pawian:)
UsuńNo właśnie :D Jakby mi się tak mężczyzna puszył to bym go zaraz ustawiła do pionu :3 // Zola
UsuńCoś mi się wydaje, że dziadek Jorgosa polubi Muriel. Tylko gdyby Jorgos mógł być miły sla Muriel, a nie jak podczas rozmowy telefonicznej taki pewny siebie. Mam nadzieję, że jakoś się dogadają. Pięć lat to dużo, aby im się udało porozumieć. Ciekawa jestem, czy Diego polubi Jorgosa, bo ciągle jest na niego cięty :D
OdpowiedzUsuńCzasami zdarzy mu się powiedzieć, co powinien zachować dla siebie. Nie jest przyzwyczajony do pokory i do trzymania języka za zębami. To tylko zwykła, choć nieco brutalna, szczerość. Pięć lat to mnóstwo czasu! W tym czasie może się jednak wiele wydarzyć;)
UsuńJejuuu... Szukałam komentarzy na dole. Tradycyjnie, a tu zaskoczenie! Fajnie, fajnie.
OdpowiedzUsuńHmm... Osobiście nie przepadam za Jorgosem. Sam sobie to załatwił i to nie jeden raz :)
Ależ napisałaś! W końcu dotarłam i tu! No, a teraz czekam. Zobaczymy, zobaczymy. Ale mi się podoba. Graty :)
No i oczywiście! Szczęśliwego!!! :)
Też mam zryw, żeby szukać ich na dole, ale są na górze i jest zdecydowanie wygodniej, bo nie muszę przewijać całej strony, żeby dostać się do komentarzy. Następnym razem kliknij w tytuł notki:) To najprostszy sposób na dostanie się do komentarzy:)
UsuńDruga osoba, która hejtuje Jorgosa;) Haha, cieszę się, że wzbudza on takie emocje, nawet te negatywne. Mam nadzieję, że już niedługo jednak przekonasz się do niego;)
To bardzo się cieszę, że Ci się podoba! :) Dołożyłaś się tym samym do mojej weny:)
Szczęśliwego! <3
O. MÓJ. BOŻE.
OdpowiedzUsuńNajpierw dziękuje za miłe słowa na początku. <3 Jesteś cudowna, pamiętaj o tym! I od razu też przepraszam, że dopiero teraz dotarłam.
Mój Jorgos będzie brał ślub, ślub z cnotką. Matko, jaki on...ślepy? Muriel jest najbardziej irytującą postacią na świecie, oby mu się odwidziało albo po pięciu latach od niego odeszła, a wtedy wkroczę ja! <3 A tak na poważnie. Jorgos trochę spalił wszystko na samym, samiutkim początku. Kiedy Muriel od razu się do nie zraziła, a on jeszcze bardziej to pogłębiał. Chociaż i tak jestem pod wrażeniem ich relacji, bo porównując je z pierwszych rozdziałów, a teraz tych to naprawdę daleko zaszli. Będą z nich ludzie. Mam nadzieje, że długo. Oby dwoje po wszystkim, co przeszli, naprawdę na to zasługują. <3
Cudowny rozdział. <3
Proszę bardzo<3 Uwielbiam Cię bez dwóch zdań! <3 Nic nie szkodzi, nie gniewam się przecież. Cieszę się, że wpadłaś;)
UsuńHahaha, no tak właśnie myślałam, że zechcesz zająć jej miejsce. No cóż, dam Ci znać, jeśli Jorgosowi wszystko się odmieni:)
Tak, masz rację. Niestety, niechęć Muriel jest tylko i wyłącznie jego winą, bo był dla niej naprawdę niegrzeczny, a teraz ma trudności w zdobyciu jej zaufania. No pewnie, w końcu Muriel już nie jest w stanie dostrzegać w nim tego drania, jakim był, a i sam Jorgos zmienił swój pogląd i zachowanie wobec niej, także jest nadzieja. Cieszę się, że tak uważasz. Póki co, nic nie wskazuje, że rzeczywiście są w stanie się dogadać:)
Dziękuję<3
Myślę, że może trochę wbrew sobie, ale Muriel w końcu chyba zaakceptowała Jorgosa. Teraz czekam tylko na moment kiedy będą wyznawać sobie miłość . Czekam na następny i Pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuńPs. Sorry, że tak krótko, ale nie mam się do czego przyczepić, za bardzo mi się podoba, a nie chcę się też powatarzać.
Musiała, nie miała innego wyjścia przecież:) Och, zanim to nastąpi minie trochę czasu.
UsuńNic nie szkodzi, krótkie komentarze są również budujące<3
boskie
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://black--is--beauty.blogspot.com/
Od jakiegoś czasu miałam zamiar przeczytać Twojego bloga, ale dopiero wczoraj podkusiłam się zacząć :D i nie żałuję!
OdpowiedzUsuńWszystkich irytuje Muriel, ale jak na mój gust to też nie jej wina. Rodziców miała hmm.. specyficznych, problemy z ciotką, którą musi się opiekować i jeszcze ta historia z liceum. Nie dziwię się, że zaczęła być taką cnotką.
Jorgos za to odrobinę mnie wkurza. Taki typowy arogancki facet. Ok.. w pewnym sensie też go lubię, ale zbyt empatycznym gościem to on nie jest :D a Roberta (którego w tym rozdziale nie ma, ale co tam) po prostu uwielbiam! :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
(PS. Niezły nagłówek xD)