2.02.2014

36. Przeprowadzka

Gdyby ktoś zapytał Muriel, co robiła w ostatnich dniach poprzedzających przeprowadzkę, nie potrafiłaby udzielić sensownej odpowiedzi. Każdy dzień przeżywała w dziwnym transie, z którego wybudzał ją dzwoniący Jorgos. Bardzo chciała go zobaczyć, choćby tylko po to, aby móc przypomnieć sobie jego twarz i przekonać się o tym, że jest tym samym człowiekiem, którego znała z firmy.
Nadal miewała wątpliwości i chwilowe napady złości na niego i samą siebie. Wiedziała, że nie powinna się zgadzać, zwłaszcza, że układ się zmienił i musiała go poślubić. Zawsze marzyła o pięknym weselu w wiejskim kościele, pod który przyjechałaby ze swym mężem karetą. Widziała w jakiejś gazecie ogłoszenie firmy, która oferowała wynajem różnych powozów na podobne uroczystości. Teraz jednak będzie musiała porzucić te głupie mrzonki i po prostu wziąć ślub z Jorgosem Kasapi. Tak należało, dla dobra ciotki i swojego.
Jeszcze w piątek miała wrażenie, że jutro jest najzwyklejszy dzień i wcale nie przeniesie się do domu byłego szefa. No cóż, słowo się rzekło, a ona mogła teraz cieszyć się lub zżymać, że zgodziła się na coś takiego. Musiała po prostu czekać na to, co przyniesie los. Czy będzie łaskawy, czy też nie. Ale to wyłącznie zależało od niej.
Pakowała ostatnie rzeczy. W zasadzie nie miała tego wiele. Nie należała do osób, które gromadziły mnóstwo bezwartościowych bibelotów, podobnie było z ubraniami. Żal było jej opuszczać mieszkanie, ale musiała to zrobić, zresztą, ono nigdy nie należało do niej, więc nie powinna była za nim tęsknić. Zwłaszcza, że kojarzyło jej się z wiecznie wściekłym ojcem. Ale może, kiedy wyniesie się stąd, przestanie już pamiętać o ojcu i o Aleksandrze. Obaj zmienili jej życie w piekło, obaj sprawili, że stała się taka, a nie inna, co oczywiście irytowało Jorgosa. Nie mogła się przemóc. Wstydziła się, a on albo to zaakceptuje albo nie. Nie miała zamiaru zmieniać ani siebie, ani swoich przyzwyczajeń, bo jemu to nie odpowiadało.
Dzwonek do drzwi głośno i wyraźnie oznajmił przybycie gościa. Muriel z bijącym sercem podeszła do drzwi. Wyjrzała przed judasza i wstrzymała oddech. Czy przestanie reagować na niego w ten sposób? Przecież to było śmieszne! Nawet go nie lubiła.
Wpuściła go bez słowa, a on oczywiście podszedł do niej z uśmiechem i pocałował ją gwałtownie. Kiedy się od niej oderwał, miała wrażenie, że wszystko wokół niej wiruję. Dopiero przeciągłe warknięcie Diego sprowadziło ją na ziemię.
- Mam coś dla niego - powiedział Jorgos i z torby wygrzebał wielką kość z prasowanej skóry. - Mam nadzieję, że lubi takie smakołyki?
- Zapytaj raczej, czego nie lubi - odparła z uśmiechem. Spojrzała na psa, który przekręcił głowę i patrzył na rękę Kasapiego, która trzymała piękną kość. - Podaj mu ją. Niech poliże twoje palce. - Mężczyzna spojrzał na nią wątpiąco, ale po chwili wahania uczynił to, o co go prosiła. Pies odsunął się od niego na parę kroków, ale zapach był bardzo silny i drażnił jego nos, więc po kilku minutach niepewności w końcu polizał kość, przy okazji również rękę Jorgosa, który obawiał się, że w każdej chwili wielkie bydle może mu ją odgryźć. Nic się nie stało, a Diego, najwidoczniej zachwycony prezentem polizał go po dłoni, a potem wziął kość, jakby od zawsze byli dobrymi przyjaciółmi. Oczywiście Kasapi zdawał sobie sprawę, że to był początek i jak na razie nie miał co liczyć, że pies tak szybko go zaakceptuje, ale miał nadzieję, że tak będzie. Muriel potrafiła to zrobić to i pies również to zrobi.
Wilczur odwrócił się i odszedł merdając ogonem, w pysku miał smakołyk. Jorgos wyprostował się i spojrzał z uwagą na Muriel, która stała opodal i niepewna.
- Jesteś gotowa? - zapytał, a dziewczyna pokiwała głową. Cóż innego miała zrobić? Od godziny czekała roztrzęsiona na jego przybycie, więc teraz mogła jedynie założyć kurtkę i pójść za nim do samochodu. - Gdzie są twoje rzeczy?
- W pokoju - powiedziała cicho i poszła do sypialni. Jorgos wkroczył za nią, Muriel obejrzała się na niego przez ramię. Popatrzył na nią wymownie, a potem zerknął na łóżko. Oblała się głębokim rumieńcem i odwróciła do niego plecami. Wolała nie prowokować podobnych sytuacji, bo to źle wpływało na jej samokontrolę. Działał na nią w taki sposób, iż bała się, że za bardzo zaangażuje się w ten związek i będzie tego gorzko żałować.
Kasapi złapał dwie walizki, które stały pod oknem wyszedł z nimi z pokoju. Muriel natomiast zajęła się kartonami, do których włożyła książki, ulubione bibeloty i resztę ubrań, które się nie zmieściły do walizek.
- Co z kluczami? - zapytał Jorgos, gdy wszystko już było zapakowane.
- Dam je pani Brin, a ona przekaże je właścicielowi kamienicy. Zaraz wracam. - Ruszyła z powrotem do budynku.
Jorgos i Diego zostali w samochodzie. Odwrócił się do psa, który patrzył na niego podejrzliwie, choć po tym, jak dostał od niego smakołyk już nie warczał.
- Mam nadzieję, że wszystko się uda i dziadek zaakceptuje Muriel.

*

Wysiadła z samochodu i rozejrzała się wokół. Dom Jorgosa stał na niewysokim wzniesieniu. Rozległa weranda, a także schody wykonano z ciemnego drewna, również filary, który podtrzymywały zadaszenie. Styl domu był raczej prosty, bez żadnych dziwnych nowinek i Muriel przypadł do gustu.
- Masz bardzo piękny dom - powiedziała i rozejrzała się po okolicy. Wysokie tuje rosły wokół ogrodzenia z kutego żelaza i zagłuszały wszelkie niepożądane dźwięki, dzięki temu miało się wrażenie, że czas i ludzie zapomnieli o tym miejscu. Całe szczęście. Będzie mogła w spokoju tu żyć i cieszyć się przyrodą. To kolejny plus mieszkania z Jorgosem - cicha i piękna okolica, a jego dom przypominał ten, o którym zawsze marzyła w dzieciństwie, więc poniekąd jej marzenia się spełniły, choć nie do końca tak, jak chciała.
- Chodź, Muriel, bo zaczyna sypać śnieg - powiedział Jorgos, a Muriel szybko wyrwała się z zamyślenia i podążyła za nim. Diego szedł na końcu, obwąchując wszystko po kolei.
Kolejny raz weszła do obszernego holu, zrozumiała, że rzeczywiście zrobiła krok do przodu. Minęło dwa tygodnie od jej ostatniego pobytu w tym miejscu. Lwy tuż przy krętych schodach nadal zostały w tej samej pozycji, jak ostatnim razem. Nadal wyglądały tak, jakby zamarły w połowie skoku i czekały na znak, aby w końcu opaść na ziemię. Figurka, o którą się stłukła również stała pod ścianą, jak uprzednio. Czego się spodziewała? Że Jorgos specjalnie dla niej przeprowadzi gruntowny remont i usunie wszystko to, co kojarzyło jej się z jej pierwszą nocą tutaj? To było tak samo absurdalne, jak to, że Kasapi był sentymentalny.
- Gdzie będzie spał Diego? - zapytała, gdy dostrzegła jak pies kręci się po holu.
- Rozumiem, że nie zgodzisz się na to, aby zamieszkał na podwórku? - Kiedy Muriel potrząsnęła głową, Jorgos westchnął. - A czy nocleg twojego psa może poczekać? Chyba nie jest to na razie ważny temat? - Spojrzała na psa i potaknęła. Póki co, Diego był zainteresowany nowym otoczeniem. - Chodź do kuchni, napijemy się kawy i coś zjemy.
- Nie, tylko nie kawa - jęknęła cicho i ruszyła posłusznie za nim do kuchni. - Chętnie napiję się herbaty.
- W porządku.
Jorgos szybko uwinął się z herbatą dla niej i dla siebie z kawą. Muriel oczywiście koniecznie chciała zająć się kolacją, by nie myślał, że nie będzie nic robić. Oczywiście jej kulinarne umiejętności pozostawiały wiele do życzenia, ale zwykła sałatka z warzyw, jakie miała pod ręką nie wymagała wielkiego talentu.
Przez pierwsze dwadzieścia minut była skrępowana i niewiele mówiła, dopiero potem, gdy przenieśli się do salonu i Kasapi nalał jej trochę koniaku, rozluźniła się na tyle, że śmiała się z celnych dowcipów Jorgosa. Im więcej wypiła, tym śmielsze pytania cisnęły jej się na usta. Powstrzymywała się tylko dlatego, ponieważ nie chciała psuć przyjemnej atmosfery jaka zapanowała między nimi. Poza tym, musieli w końcu zacząć naprawiać relacje, dość chwiejne zresztą. Oboje mieli trudne charaktery, zwłaszcza Jorgos, który nie uznawał żadnych kompromisów.
W pewnym momencie Jorgos spoważniał i spojrzał na nią uważnie, aż zaczerwieniła się po same korzonki włosów.
- Mam coś dla ciebie - powiedział cicho.
- Nie, proszę, nie chcę żadnych prezentów - zaprotestowała gwałtownie.
- Dlaczego? Każda kobieta je lubi - odparł zaskoczony i jednocześnie zaciekawiony.
- Nie powiedziałam, że nie lubię, lecz nie chcę. To różnica, prawda?
- I tak będziesz musiała go wziąć. Zaczekaj tutaj chwilę. - Poderwał się na nogi i wyszedł z salonu zostawiając Muriel samą. Głowę miała pełną myśli i za nim zdążyła je jako tako ogarnąć pojawił się Jorgos. Podszedł do niej i przysiadł na sofie. Podał jej drewniane, wysadzane małymi diamencikami pudełeczko. Wyglądało na bardzo cenne i Muriel wolała nie wiedzieć ile kosztowało. Jednak dopiero po otwarciu puzderka zabrakło jej słów. Na białej poduszeczce leżał pierścionek z białego złota. Na środku w otoczeniu diamentów widniał przepiękny szmaragd, który mienił się i błyszczał w  świetle lampy. Obrączka była cieniutka i wydawać by się mogło, że zwykłe dotknięcie mogłoby ją uszkodzić.
- Boże, jest przepiękny - powiedziała oczarowana prostotą i niezwykłym kunsztem z jakim została wykonany pierścionek.
- To pierścionek zaręczynowy. Przymierz. Nie wiem, czy będzie pasował. Miałem spory problem z dobraniem rozmiaru, masz smukłe palce. - Kiedy spojrzała na niego, Jorgos uśmiechał się ciepło, a jego oczy błyszczały wesoło. - No, dalej, załóż go.
Zrobiła to, o co ją prosił. Był idealny, jakby dla niej stworzony.
- Dziękuję, jest piękny! - powiedziała zachwycona, choć jego romantyzm leżał i kwiczał, ale liczyło się to, że Kasapi nie zapomniał o pierścionku zaręczynowym.
- Podziękuj mi pocałunkiem - szepnął, przysuwając się do niej, aż poczuła ciepło jego ciała. Spojrzała na niego i zamarła w pół gestu. Jego poważny wzrok wprawił ją w niepokój, którego nie potrafiła opisać. Nie bała się, lecz jednak gdzieś tam w środku coś się w niej poruszyło. Jego szare oczy wwiercały się w nią i miała wrażenie, że patrząc tak na niego widzi ukryte głęboko sekrety, o których nie chce mówić. Mimo igrającego na ustach półuśmiechu, nie dostrzegła w jego całym wyrazie twarzy, ani w jego pięknych oczach wesołości. Odniosła wrażenie, że mimo wszystko jest smutny. Nie miała pojęcia, dlaczego tak pomyślała, ale nie była w stanie przekonać się, że Kasapi był wesoły. Daleko było mu do tego i coś sprawiło, że nie potrafił się cieszyć. Uśmiechnęła się do niego, czując wbrew sobie czułość do tego mężczyzny, który na pierwszy rzut oka wydaje się innym ludziom arogancki, bezpośredni i ironiczny, ale gdzieś tam w głębi czaił się smutny i samotny mężczyzna.
Odłożyła powoli pudełko, założyła niesforny kosmyk za ucho i z dużą niepewnością wsunęła mu się na kolana. Nie spodziewała się, że będzie czuć przy nim tak wspaniale. Ujęła jego twarz w dłonie i pochyliła się, lekko muskając jego wąskie usta. Natychmiast do niej przywarł, spragniony jej pocałunków.
- Pragnę cię, Muriel - powiedział i pocałował ją gwałtownie, wsuwając język do środka.

*

Obudziła się w sypialni, naga, okryta satynową pościelą. Zaspanym wzrokiem powiodła po pokoju, lecz nigdzie nie dostrzegła Jorgosa. Najwidoczniej przebywał w innej części domu. Wstała i poszukała swoich ubrań. Nie znalazła ich. Zaskoczona rozejrzała się po pokoju, lecz zaraz przypomniała sobie, że przecież najpierw zaczęli się kochać w salonie. Nie mogła chodzić nago, a reszta ubrań jeszcze nie została wypakowana, nawet nie wniosła je na górę. O ile pamięć jej nie myliła, wszystkie torby zostały na dole przy schodach. Westchnęła zirytowana. Chcąc czy nie, zmusiła się, aby zajrzeć do garderoby Jorgosa. Wyszukała w niej dresy i koszulkę. Wszystko było na nią o wiele za duże, ale nie miała innego wyjścia. Ścisnęła się sznureczkami w pasie i podwinęła nogawki. Przyjrzała się w lustrze i uznała, że wygląda jak ofiara losu, jednak musiała się w coś ubrać i zejść na dół po rzeczy.
Na bosaka zbiegła po schodach i niemal potknęła się na przedostatnim schodku, gdy w holu zobaczyła Stephena i Roberta. Obaj stali ubrani w płaszcze i patrzyli w jej stronę. Krzyknęła bardziej z zaskoczenie, niż z bólu i w końcu wylądowała tuż przed nimi, krzywiąc się lekko.
- Króliczek! - zawołał Robert i po prostu ją mocno przytulił.
- Udusisz mnie - wykrztusiła zaskoczona i odsunęła się od niego, aby spojrzeć mu w oczy.
- Cieszę się, że cię tu widzę. Jak się czujesz? Jorgosie, mam nadzieję, że będziesz ją dobrze traktował, to słodka dziewczyna i nie chcę, abyś ją skrzywdził - powiedział Bobbie, groźnie marszcząc brwi. W tej chwili przypominał jej kwokę, która troszczy się o swe pisklę .
- Chcesz mnie zdenerwować? - warknął Kasapi, lecz natychmiast złagodniał, gdy napotkał wyczekujące spojrzenie Muriel. Uśmiechnął się do niej czule, co nie uszło uwadze Stephena.
- A czy mi się udało? - zapytał z nonszalanckim uśmiechem i objął w pasie dziewczynę, która nie miała bladego pojęcia, jak się zachować. Spojrzała z przestrachem na Jorgosa, lecz ten nie wydawał się być ani zazdrosny, ani zły o to. Zrobiło jej przykro, ale z drugiej strony, w końcu Bobbie był jego przyjacielem i ufał mu. Dlaczego więc miałby być zazdrosny o przyjaciela?
- Nie, jak zwykle nie - odparował. - Oddaj moją narzeczoną - rozkazał, lecz w jego głosie pobrzmiewała łagodna nuta.
- Gratuluję wam i życzę szczęścia na nowej drodze życia. - Tym razem głos zabrał Stephen, który podszedł do dziewczyny i złapał ją za dłoń. Potrząsnął nią delikatnie, a potem zerknął na pierścionek, który nadal tkwił na jej smukłym palcu. - Jest piękny - pochwalił i spojrzał w oczy Muriel, która stała spięta i zmieszana tak jawnym zainteresowaniem jej osobą. Nie lubiła skupiać na sobie niepotrzebnej uwagi. - Pasuje ci do oczu. Jorgos ma świetny gust.
- Jak we wszystkim - odpowiedziała, oczywiście nawet nie starając się wytłumaczyć z tego, co miała na myśli.
- Jeszcze raz, wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, króliczku - powiedział Bobbie i ponownie ją uścisnął. - Moja dziewczynka wychodzi za mąż, za Jorgosa. Niebywałe.
- Nie zachowuj się jak palant - warknął Kasapi, który doskonale wiedział, że partner Stephena chce go sprowokować do kłótni.
- Jorgos! - powiedziała oburzona jego zachowaniem Muriel i skarciła go wzrokiem.
- Już się zbieramy - powiedział Stevie i posłał ostrzegawcze spojrzenie Robertowi, który najwidoczniej lubił igrać z ogniem.
Kiedy w końcu wyszli, Muriel odetchnęła z ulga. Lubiła ich obu, ale nie lubiła, gdy ktoś nadmiernie interesował się nią i jej życiem prywatnym.
- Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, że tu są. Nie wychodziłabym z pokoju - powiedziała zmieszana i podeszła do toreb, które nada leżały obok schodów.
- Nie lubisz ich? Byli tu, bo chcieli się z tobą zobaczyć - dodał jeszcze, aby ją przekonać do przyjaciół. Muriel potrząsnęła głową i złapała za pasek mniejszego nesesera, Kasapi natomiast zajął się resztą. Oboje zaczęli powoli wnosić wszystko na górę.
- Lubię ich, nawet bardzo, ale ubrałabym się w coś innego, niż twoje dresy i podkoszulek.
- Uważam, że wyglądasz w nich seksownie - odpowiedział z uśmiechem i zlustrował ją od czubka rudej głowy, po końce palców gołych stóp.
- Ale Stephen i Robert wiedzieli, że my... No wiesz, że ty i ja... Co robiliśmy wcześniej - bąknęła i na jej policzki wypłynęły głębokie rumieńce.
- Dlaczego wstydzisz się o tym rozmawiać? Mam wrażenie, że boisz się tego słowa - odpowiedział, gdy znaleźli się już na piętrze i skierowali się do pokoju. Muriel nie kwapiła się z odpowiedzią.
- Uważam, że to powinno pozostać jedynie sprawą prywatną, kwestią indywidualną i nie ma potrzeby, by o tym rozmawiać. - Odwróciła się do niego plecami, tym samym dając mu do zrozumienia, że temat jest skończony. Jorgos oczywiście chciał go kontynuować, ale zdawał sobie sprawę, że ciężko będzie wyciągnąć od niej prawdę, którą niemalże mu zdradziła.
Kiedy jego narzeczona weszła do łazienki, on sam wyszedł, aby zadzwonić do przyjaciela. Jednak Stevie nie odbierał telefonu, więc przestał do niego wydzwaniać i wrócił do pokoju.
Aleksander najwidoczniej namieszał w jej życiu bardziej, niż się spodziewał i Jorgos miał ochotę skręcić mu za to kark. Znał ojca tego gnojka i w czasie, gdy on prowadził z nim interesy, jego synalek dopuścił się czegoś takiego. To była niemal zbrodnia na niewinnej dziewczynie, która zaufała nieodpowiedniemu mężczyźnie. A czy teraz nie było inaczej? Odpędził od siebie tę myśl i skupił się na tym, że Muriel była niemal przerażona faktem, że Stevie i Bobbie widzieli ją w jego ubraniu. On nie wiedział w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Wydało mu się to normalne, skoro mieszkają razem. Jednak jego narzeczona koniecznie chciała zachować odrobinę prywatności... W takim razie zapewni jej to. Na usta wypełzł mu uśmiech, gdy wpadł na pomysł, jak sprawić, aby Muriel uspokoiła się i jednocześnie nabrała do niego większego zaufania. Zabierze ją w pewne miejsce, gdzie niszczycielska działalność człowieka jeszcze nie dotarła. Odkrył ten niewielki skrawek raju zaraz po śmierci Sybill. Tam lizał swe rany i starał się przeczekać burzę medialną, którą wywołała.
Zastukał do drzwi.
- Tak? - usłyszał przytłumiony głos Muriel i uśmiechnął się do siebie. Nie wiedział dlaczego jej obecność sprawia mu taką radość, ale cieszył się nią.
- Mam pewien pomysł.
- Jaki?
- Jak wyjdziesz, to porozmawiamy.

- Oszalałeś?! - warknęła, gdy przedstawił jej swój pomysł. Chciał z nią pojechać na dwa tygodnie do Włoch, aby pobyć sam na sam w górach.
- Dlaczego? To genialny pomysł. Myślę, że najpierw musisz przekonać się do mnie i przyzwyczaić do myśli, że jesteśmy razem i wszyscy to wiedzą. Dwa tygodnie bez ludzi, w pięknej dolinie, sami. Nie podoba ci się to?
- Jorgosie, pojechałabym tam z chęcią. Nigdy nie byłam we Włoszech, ale nie mogę zostawić cioci samej. Teraz, gdy zostanie zapisana do odpowiedniego ośrodka będę jej potrzebna. Będzie tam całkiem sama! - wykrzyknęła i podeszła do walizki, z której zaczęła powoli wyciągać ubrania i wkładać je do szafy.
- Muriel, spójrz na mnie i przyznaj się: ile razy zrobiłaś coś dla samej siebie? Ile razy poszłaś na żywioł i sprawiłaś sobie przyjemność, nie myśląc o innych? - Złapał ją za ramiona i odwrócił swoją stronę. - Spójrz na mnie i powiedz mi - ponaglił ją, lekko potrząsając jej drobnym ciałem. Spojrzała w końcu na niego. Miała zamyślony wyraz twarzy.
- Chyba nigdy nie było tak, że zrobiłam coś dla siebie, masz rację, ale nie mogę zostawić ciotki bez opieki. Naprawdę nie mogę. A co ze świętami? Jak wyjedziemy teraz i wrócimy...
- Dlaczego ty wciąż się o coś martwisz? - przerwał jej łagodnie i wziął ją w ramiona, mocno do siebie przyciągając. Wsparła się o niego, zadzierając głowę do tyłu i spoglądając mu w twarz. Błyszczące zielone oczy, uważnie wpatrywały się w niego, a on miał wrażenie, że nagle coś w nim przeskoczyło, jakiś element, o którym nie miał pojęcia, lecz był zbyt skupiony na oczach Muriel, aby bliżej się temu przyjrzeć.
- Bo ktoś musi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, a potem bez największych problemów wysunęła się z jego objęć i podeszła do łóżka, do którego wślizgnęła się lekko.
- Mam znajomości, więc chętnie załatwię dla niej kogoś do opieki. Nie ma problemu.
- Nie przekonam cię? - westchnęła w końcu przegrana, a Jorgos wsunął dłonie w kieszenie spodni i uśmiechnął się do niej arogancko.
- Oczywiście, że nie.
- Dobrze, wygrałeś - powiedziała zrezygnowana. Czuła, że robiła źle, ale ten wyjazd jednocześnie wprowadzi ją na drogę ku ich wspólnemu normalnemu życiu. Nauczy się lubić Jorgosa i szanować go. Chciała, aby wszystko poszło dobrze, jednak gdzieś tam głęboko niepokój zaczął się tlić. Wiedziała jednak, że to i tak nie miało sensu, skoro Kasapi uparł się, aby jechać do Włoch.

9 komentarzy:

  1. To opowiadanie jest niesamowite! Pisz dalej i nie poddawaj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka te Muriel jest zjebana, przykro mi, że to piszę, ale nie masz nawet pojęcia jak ona mnie denerwuje. Na cholerę się z nim spiera jak dobrze wie, że Jorgos (mój cudowny <3) nie da za wygraną. Do tego...jaka dewotka. Ojej, nie rozmawiajmy o seksie. Tak się broni, że aż mnie wkurza, ale tak bardzo, że mam chęć jej walnąć w łeb. UGHHHH

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego bez komentarza? Nie rozumiem, mnie się podoba. A Muriel? Cóż, ona nawet potrafi być urocza z tą swoją nieśmiałością (poniekąd jestem taka sama) i tą niechęcią do rozmowy o seksie - pewnie i w tej kwestii byłabym podobna gdybym pewnych rzeczy nie obejrzała w internecie - ale myślę, że z czasem przy Jorgosie otworzy się na tylu, że nie jedna doświadczona kochanka będzie mogła jej pozazdrościć braku wstydliwości i odwagi.
    Czekam na następny i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Autorko, dziękuję za kolejną działkę - rzekła narkomanka niespokojnych-dusz ;]

    Co do Muriel to ja ją cholera jasna lubię! Ofiary losu są w porządku i potrafią zaskakiwać w ten swój ofiarolosowy sposób :D

    Neeext: czekam na moment, w którym szanowny Pan Kasapi przyzna przed samym sobą, że szaleje z miłości do naszej cnotliwej matki Muriel od uciemiężonych *__*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyyy nastepny odcinek? ;D can't wait !

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam ten blog 3 dni temu i już jestem tutaj. :3 Nie mogłam się oderwać od czytania. Muriel jest świetna i jak ją Jargos zrani to zabiję (choć nie wiem w jaki sposób) :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rodział. Mam nadzieję,że pojawi się szybko!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział ale ja też nie mogę się doczekać aż wreszcie Jorgos przyzna się że zakochał się w Muriel. To będzie cudną scena.( na pewno biorąc pod uwagę twój talent;*) niesamowicie piszesz<3

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.