10.03.2014

38. Gbur


Restauracja mieściła się w centru miasta. Parking należący do lokalu znajdował się po przeciwnej stronie drogi. Wiał silny wiatr, więc Muriel szczelniej opatuliła się płaszczem i wsunęła pod ramię Kasapiego, który natychmiast przyciągnął ją do siebie. Nawet poprzez warstwę ubrań czuła ciepło bijące z jego ciała. Poczuła się zdecydowanie pewniej i bezpieczniej w jego ramionach. W końcu dotarli do restauracji. Od razu powitał ich recepcjonista, który ubrany szary garnitur stał za wysokim, drewnianym pulpitem. Poprosił ich o wpisanie się do księgi, którą rozłożył przed nimi. Jorgos złożył swój zamaszysty podpis.
- Stolik został zamówiony na nazwisko Warwick – poinformował go Kasapi. Siwowłosy recepcjonista uśmiechnął się do niego i pokiwał głową.
- Już państwa zaprowadzę.
Odebrano od nich płaszcze i zostali wprowadzeni do dużej sali. Restauracja, jak zauważyła Muriel musiała być naprawdę wykwintna, ponieważ cały wystrój utrzymany w jasnej, bladoniebieskiej tonacji cechowała elegancja i wyszukany gust właścicieli. Stoliki dwu osobowe umieszczono pod ścianą lub w specjalnych wnękach, natomiast reszta zajmowała głównie środek oraz boki. Drzewka owocowe oraz wysokie kwiaty zajęły kąty, tym samym dając trochę prywatności parom, które oczekiwały odrobinę intymności. Recepcjonista kroczył przed nimi, lawirując między stolikami. Muriel spostrzegła, że kilka osób przypatruje im się z ciekawością. Mogła się założyć o każde pieniądze, że znają Jorgosa Kasapi i zastanawiają się, kim ona jest. Nie wiedziała, jak się ma zachować, ale nim do tego doszła przystanęli. Recepcjonista wskazał im dłonią stolik.
- Życzę państwu udanego wieczoru. - Skłonił głowę i odszedł spokojnym krokiem.
- Nareszcie jesteście – odezwał się Stephen, który wstał ze swego miejsca. Najpierw uścisnął dłoń Kasapiego, a potem z szerokim uśmiechem na ustach wyciągnął ramiona w stronę Muriel i mocno ją objął . - Pięknie wyglądasz, króliczku!
- Dziękuję – odpowiedziała ze śmiechem.- Tobie też niczego nie brakuje. A gdzie podziewa się Bobbie?
- Poszedł do łazienki, zaraz przyjdzie.
Kiedy rozsiedli się na swoich miejscach, dołączył do nich Robert. Chłopak na widok Muriel rozpromienił się i z wielkim uśmiechem na ustach poszedł w ślady Stephena i objął ją mocno.
- Jesteś piękna, Muriel! - powiedział uradowany, oglądając ją od stóp do głów. - Wstań i odwrócić się – mruknął, a Muriel zrobiła to. Bobbie kilkakrotnie cmoknął, a na koniec gwizdnął zadowolony.
Sukienka przylegała do jej szczupłego ciała, podkreślając wszystkie jej atuty, w tym wspaniały biust, który kusząco wychylał się spod materiału.
- Jorgos jest cholernym szczęściarzem, że cię ma – powiedział jeszcze O'Brien i w końcu usadowił się obok Steviego.
- Nie przesadzaj – bąknęła zmieszana wypowiedzią Bobbiego. Naprawdę wątpiła, czy jej obecność u boku Kasapiego można było nazwać w ten sposób. To raczej ona miała szczęście, że miała Jorgosa, gdyby nie on, pewnie nie poradziłaby sobie w ogóle. Przemilczała to jednak i skupiła się na menu, które przyniósł im kelner.
Długo nie mogła zdecydować się na dania, ale w końcu wybrała, z drobną pomocą Roberta.
- Słyszałem, że wyjeżdżacie na dwa tygodnie do Włoch – zaczął Stevie, który najpierw spojrzał na Jorgosa, a potem przeniósł niebieskie spojrzenie na Muriel. Dziewczyna pokiwała ochoczo głową i uśmiechnęła się do Warwicka.
- Tak, na dwa tygodnie – odpowiedziała zadowolona. Nie czuła się skrępowana w obecności tych dwóch panów, więc rozmowa szła jej gładko.
Stephen wypytywał ją o wszystko, a ona odpowiadała na każdego jego pytanie, od czasu do czasu posyłając Kasapiemu olśniewający, pełen samozadowolenia uśmiech. W końcu przeprosiła panów i poszła do łazienki.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał Stevie, który dostrzegł zmarszczone czoło przyjaciela. Jorgos zerknął na niego, a potem odchrząknął.
- Oczywiście – odpowiedział, a potem powiódł wzrokiem za znikającą sylwetką narzeczonej. - Jest urocza, prawda?
- Jest kochana – poprawił go Bobbie. - Naprawdę nie chcę, żebyś ją skrzywdził.
- Dlaczego wciąż mi to powtarzasz? Myślisz, że żyję tylko po to, aby ranić kobiety?
- Nie, oczywiście, że nie, ale  wygląda na bardzo samotną.
- Trafiłeś w dziesiątkę. Nie ma rodziców, jedynie tego cholernie agresywnego psa i ciotkę, której umysł zatrzymał się na etapie dziesięciolatki. Nie ma nikogo więcej. - Stephen i Bobbie popatrzyli na siebie. Nim jednak zdołali coś powiedzieć, wróciła sama zainteresowana. Z promiennym uśmiechem na ustach usiadła i spojrzała na Jorgosa, który wpatrywał się w nią intensywnie. W końcu jednak odwrócił wzrok i odchrząknął. Zaskoczona nagłą zmianą nastroju partnera, rozejrzała się po restauracji, aby ukryć rozczarowanie.
Dalsza część kolacji przebiegła w radosnej atmosferze. Muriel raz po raz wybuchała śmiechem, gdy Bobbie raczył ją zabawnymi anegdotami z jego życia studenckiego. Do rozmowy włączył się również Stevie. Jedynie Jorgos siedział i przysłuchiwał się tej radosnej i głośnej wymianie zdań, on sam milczał.
W końcu, dość późno zresztą, zaczęli się zbierać do wyjścia. Muriel starała się jak mogła nie ziewać, ale jednak, nie umknęło to uwadze Warwicka, który zaczął po przyjacielsku z niej kpić.
Wsiedli do samochodu. Po wnętrzu rozszedł się zmysłowy zapach perfum Jorgosa. Spojrzała na niego. Był skupiony i milczący, lecz wcale jej to nie przeszkadzało. Z przyjemnością patrzyła, jak prowadził samochód z płynnością i lekkością, której nawet trochę mu pozazdrościła. Przymknęła na chwilę powieki, a gdy je otworzyła okazało się, że Kasapi niósł ją już do domu. W milczeniu szedł po schodach, aż dotarł do sypialni i ułożył ją na łóżku. Uniosła się na łokciu i uśmiechnęła się do niego, a potem wstała i podeszła do szafy, aby wygrzebać z niej piżamę i grube skarpety. Jorgos usiadł na łóżku i w milczeniu zaczął się rozbierać. Muriel poszła do łazienki. Kiedy z niej wyszła, ładnie pachnąca i rozgrzana po kąpieli, jej narzeczony siedział na dalej w tym samym miejscu z rozpiętą do połowy koszulą, a na kolanach trzymał otwartego laptopa. Kiedy wsunęła się pod kołdrę tuż za jego plecami, on odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się z dość dziwnym wyrazem twarzy.
- Zrobiłam coś złego? - zapytała zaniepokojona.
- Nie, głuptasie, oczywiście, że nie. - Nachylił się w jej stronę i cmoknął ją w usta. Muriel spodziewała się czegoś bardziej namiętnego, lecz najwidoczniej Jorgos dziś nie miał na nic ochoty. Zawsze myślała, że on wiecznie chodzi spragniony seksu.
- To dobrze – powiedziała. Mężczyzna wzruszył ramionami i pogłaskał ją po dłoni, a potem odłożył laptop i poszedł do garderoby. Chwilę potem wyszedł z niej ubrany jedynie w dresy. Kiedy zniknął w łazience, Muriel ułożyła się wygodnie na łóżku i postanowiła poczekać na niego, nim jednak narzeczony wrócił do niej, ona już spała. Przez sen poczuła jedynie jak Jorgos obejmuje ją i przyciska do swej piersi.
Poranek okazał się być czymś niezwykłym, a to dlatego, iż Muriel obudziła się sama, bez pomocy Kasapiego, który po prostu całował ją na dzień dobry. Tym razem jednak nie było go ani w łóżku, ani nawet w pokoju. Wstała i weszła do łazienki, lecz tam też go nie zastała. Odnalazła go dopiero w kuchni. Siedział, popijał kawę i patrzył w laptopa. Pisał szybko, nawet nie odrywając wzroku od tekstu.
Zatrzymała się w progu i zaczęła go obserwować. Zawsze uważała go za tajemniczego mężczyznę, a dziś i część wczorajszego wieczoru wydał się jej dodatkowo zbyt odległy, jakby błądził myślami gdzieś daleko, a ona nie wiedziała gdzie. Co się stało? Może rzeczywiście zrobiła coś nie tak? Może powiedziała coś, co go uraziło, a ona o tym nie wiedziała?
- Podoba ci się to, co widzisz? - zapytał nagle Jorgos, wciąż nie odrywając wzroku od laptopa. Zaskoczona Muriel przez chwilę milczała, lecz potem wzięła się w garść i podeszła do niego.
- Tak, bardzo – mruknęła i odwróciła się, aby zrobić sobie herbaty.
Nie wiedziała, czy zechce od niej przyjąć jakikolwiek gest czułości. Chciała go przytulić, lecz w tej chwili, sądząc po jego zmarszczonych brwiach nie byłby to najmądrzejszy odruch. Dostrzegła, że był spięty i trochę ją to zaniepokoiło, lecz nie miała zamiaru wtrącać się do jego spraw. Jeśli nie chciał jej nic mówić, to ona nie miała zamiaru ciągnąć go za język. Szybko przygotowała sobie śniadanie i usiadła niedaleko niego. Ignorowała go na tyle, na ile była w stanie, ponieważ całą sobą odczuwała ciepło bijące jego ciała, a jego zapach działał na nią jak najmocniejszy afrodyzjak, lecz opanowała się i po prostu skupiła się na jedzeniu. Odpłynęła myślami w stronę ciotki, z którą miała jeszcze dziś porozmawiać. Odkładała to od paru dobrych dni, ale wyjazd się zbliżał, a nie chciała jej mówić tego na ostatnią chwilę. Melisanda musiała oswoić się z myślą, że przez dwa tygodnie nie będzie jej w Leeds. Czuła się z tym źle i świadomość, że opuszcza ciotkę była dla niej czymś niezwykłym. Jednak gdzieś tam w głębi odczuwała ekscytację i nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy włoskie Alpy.
W pewnym momencie Jorgos wstał, zarzucił na ramiona marynarkę, złożył laptopa i schylił się, aby pocałować ją w policzek, co dla niego było dość zaskakujące. Mieszkała z nim od kilku dni, ale zawsze na pożegnanie lub przy każdej innej okazji całował ją w usta, czasami zapominając, że miało to być zwykłe cmoknięcie. Tym razem nie uczynił tego, a Muriel z niewiadomych powodów odczuła rozczarowanie i irytację tym, że milczał.
- Miłego dnia – powiedziała jednak, starając się opanować drżący głos. Bała się jego reakcji, mimo wszystko nie wiedziała, czy przypadkiem nie będzie na nią o coś zły.
- Wzajemnie – odpowiedział tylko i wyszedł z kuchni. Muriel zamknęła oczy i słuchała jego kroków. Przystanął przy szafie, w której trzymał płaszcz, a potem znów ruszył do drzwi, które zamknęły się za nim cicho. Podbiegła do drzwi i wyjrzała przez okno znajdujące się po prawej stronie wyjścia. Samochód był już wyprowadzony. Jorgos otworzył drzwi i na tył wrzucił teczkę z papierami i laptopem. W końcu odjechał.
Muriel odsunęła się od okna i westchnęła. Samochód zaraz zniknął jej z pola widzenia. Poszła do kuchni. Diego, który wcześniej leżał w salonie, teraz podszedł do niej, merdając ogonem.
- Jadłeś już? - zapytała, lecz przecież pies nie mógł jej udzielić informacji na ten temat. Dlatego zajrzała do jego miski, która nie wyglądała na użytą. Z szafki wyjęła suchą karmę, z lodówki wyjęła dwa jajka i wbiła je do karmy, a potem wymieszała. Diego bardzo lubił surowe jajka, toteż Muriel nigdy mu ich nie szczędziła.
Jednak wszystkie te czynności wykonywała głęboko zamyślona. Zachowanie Jorgosa bardzo ją zmartwiło, jakby była czemuś winna, lecz nie mogła sobie przypomnieć, aby powiedziała coś lub zrobiła, co uraziłoby go. Zresztą, sam wczoraj powiedział, że w niczym nie zawiniła, a przecież Kasapi na pewno powiedziałby, gdyby coś się stało. Jezu, czemu ten facet musiał być taki? Czemu nie mógł po prostu powiedzieć o co mu chodzi? Ogarnęła ją frustracja. Ile będzie się tak zachowywał? Przecież nie będzie znosiła jego cholernych humorów. Jeśli dziś przyjdzie w podobnym nastroju, weźmie go na rozmowę i to poważną. Wygarnie mu wszystko, podzieli się z nim wątpliwościami, a na końcu poprosi go, aby mówił jej, kiedy robi coś źle, bo ona sama nie jest w stanie ocenić. W końcu nie miała zbyt wiele do czynienia z takim mężczyzną, jak on.
Około południa, gdy wróciła ze spaceru z psem, dostała od narzeczonego sms-a, że dziś wróci później niż zwykle i żeby na niego nie czekała z obiadem. Zjawi się około godziny dwudziestej. Zła, odłożyła telefon, nawet nie mając zamiaru odpowiedzieć na tę wiadomość. Nie mógł do niej zadzwonić?
Resztę dnia spędziła na gotowaniu obiadu, porządkowaniu ubrań, a także przygotowania się do wyjazdu. Po południu, skoro Jorgosa miało nie być w domu, postanowiła odwiedzić ciotkę i z nią porozmawiać. Melisanda już od kilku dni przebywała w ośrodku. Lekarz prosił, aby ograniczyć wizyty, ponieważ pacjenci mogli skupić się na rehabilitacji, natomiast lekarze mogli dzięki temu zaplanować ćwiczenia, które dostosowali do godzin odwiedzin. Pacjenci mieli rozłożony plan dnia w taki sposób, aby nic ze sobą nie kolidowało, w końcu mieli szybko dojść do siebie, a nie przedłużać pobyt bardziej niż to koniecznie. Całe dnie mieli wypełnione ćwiczeniami z tak różnorodnym i nowoczesnym sprzętem, że niekiedy dwa tygodnie wystarczyło, aby przywrócić uszkodzony staw lub mięsień.
Muriel, ku jej ogromnej frustracji, musiała zamówić taksówkę, ponieważ jej Mini nadal pozostawało w Harehills pod kamienicą. Kiedy w końcu zebrała się do wyjścia i wsiadła do taxi, poczuła strach. Co ciocia powie na temat jej wyjazdu? Nie miała pojęcia. Kobieta była tak nieobliczalna, że równie dobrze spodziewając się po niej całkowitej obojętności ta wybuchnie straszliwym gniewem i będzie musiała odłożyć cały wyjazd. Z jakichś jeszcze jej nie znanych powodów nie chciała to robić. Czuła, że wypad do Włoch dobrze jej zrobi, ale w głębi ducha wiedziała, że to nie tylko o nią chodziło, lecz także o Jorgosa. W końcu może dzięki temu pozna go lepiej i jeszcze bardziej się do niego przekona? Przecież już teraz odbierała go nieco inaczej, a co będzie potem? Na pewno tylko lepiej. Taką miała nadzieję i sądziła, choć mogła przypuszczać, że niekoniecznie tak będzie. Zdawała sobie sprawę, że między nimi będą zdarzały się kłótnie, zwłaszcza jeśli chodziło o dawny styl życia Kasapiego, lecz póki co, to i tak był najmniejszy problem.
Po piętnastu minutach w końcu stanęła na schodach prowadzących do ośrodka rehabilitacyjnego. Był to nowoczesny budynek z przodu cały oszklony tak, że z zewnątrz każdy mógł dostrzec ogromną recepcję, a obok niej kilka stolików z wygodnymi fotelami i parę sof umieszczonych pod ścianą. Muriel weszła do środka na drżących nogach i skierowała się do kontuaru, za którym siedział starszy pan i coś szybko pisał długopisem. Cichym głosem przeszkodziła mu w zadaniu i zapytała go o ciocię, a ten z uśmiechem na ustach wskazał jej wielką salę, w której miała zaczekać. Co prawda czas odwiedzić powoli dobiegał końca, ale pacjenci i ich rodziny mogli siedzieć niemalże do ostatnich minut, dopiero po wyznaczonej godzinie dyżurni prosili łagodnie o powolne opuszczanie sali. Komuś mogło się wydawać to niemal więzieniem, ale takie był zasady i każdy musiał je przestrzegać, dzięki temu wszystko działało tu jak w zegarku.
Muriel zresztą specjalnie przyszła tak późno, aby nie musieć zbyt długo tu siedzieć. Nie dlatego, że nie chciała, lecz po to, aby mieć w razie problemów wymówkę. Czuła się źle ze świadomością, iż podświadomie zostawiała sobie wolną drogę do ucieczki.
Sala, w której się znajdowała była obszerna, pomalowana na beżowy kolor. Wszędzie stały stoliki i fotele po to, aby odwiedzający mogli usiąść spokojnie i porozmawiać z chorymi. Muriel starała się wybrać miejsce jak najdalej odsunięte od ludzi, po to, aby spokojnie wytłumaczyć cioci o co chodzi. Nerwy miała napięte jak postronki, więc gdy tylko zobaczyła pielęgniarkę wiozącą ciotkę podskoczyła do góry i nerwowo pomachała do kobiety.
- Proszę jej zbyt długo nie męczyć, pani ciotka potrzebuje odpoczynku, dziś cały dzień miała ćwiczenia – powiedziała kobieta w chabrowym fartuszku zapinanym pod samą szyję. Brązowe włosy zwinęła w kok. Na tabliczce przypiętej nad lewą piersią widniało jej imię: Grace. Twarz Grace wyrażała lekką niechęć, uwydatnioną przez ostre rysy. Muriel kiwnęła głową i przytuliła się do ciotki.
- Dzień dobry, ciociu. Jak się czujesz? Nie męczą cię zbytnio? - zapytała z troską, lecz Melisanda jedynie pokręciła głową.
- Nie chcę tu być – powiedziała w końcu, a jej rozgoryczony ton jedynie zirytował dziewczynę. Przymknęła powieki i policzyła do pięciu.
- Ciociu, to dla twojego dobra, nie rozumiesz tego? W tym ośrodku szybko przywrócą ci sprawność w nogach.
- Ale ja nie potrzebuje tego. Dlaczego myślisz, że potrzebuje być sprawną. Świetnie się mną opiekowałaś, a ci ludzie... Wciąż tylko jakieś zasady i zasady... Nie chcę! - powiedziała tonem niezadowolonej nastolatki.
- Ale musisz. Opiekują się tobą i to ja decyduję, co jest dla ciebie dobre. Musisz to zaakceptować, ciociu – odparła stanowczo, mając nadzieję, że ich rozmowa zmieni kierunek, bo jak na razie szła w tym złym i obawiała się tego, co jej powie. W umyśle ciotki wiele myśli kotłowało się i kobieta nie mogła ubrać w słowa tego, co chciała powiedzieć. Muriel doskonale to wiedziała, lecz nie mogła jej pomóc, Melisanda była zła, więc ciężej jej było wypowiedzieć na głos to, co powiedziała.
- Zmieniłaś się. Myślałam, że będzie dla ciebie dobry, ale on cię zmienił. Zostaw go, bo cię zrani – burknęła niezadowolona.
- Nie zrobię tego, mówiłam ci, że wiąże mnie z nim umowa. Nie mogę. - Pokręciła smutno głową i westchnęła. Już nie była tak zirytowana. Rozumiała poniekąd ciocię, która po prostu bała się tego, że Muriel jej się przeciwstawiała. Bolało ją jednak w jaki sposób to ciotka powiedziała, jakby chciała dla niej źle.
- W porządku. A kiedy zwolni cię z umowy? - zapytała w końcu łagodniejszym tonem i z z lekkim uśmiechem na ustach.
- Nie wiem, wszystko zależy od niego. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia – umilkła i przygryzła wargę, ponieważ uznała, że teraz będzie mogła powiedzieć Melisandzie o wyjeździe. - Nie mam wpływu na decyzję Jorgosa, dlatego... Dlatego on stwierdził, że przyda nam się trochę spokoju i wyjeżdżamy na dwa tygodnie – powiedziała szybko i wlepiła wzrok w swoje dłonie, ale potem popatrzyła na ciotkę, która wbiła w nią badawczy wzrok. Na razie nie krzyczała, lecz po jej minie Muriel stwierdziła, że nie była zadowolona z pomysłu Jorgosa. Wcale ją to nie dziwiło. Zawsze trzymały się razem, więc jej wyjazd na dwa tygodnie mógł się wydać Melisandzie złym, bardzo złym pomysłem. Ale tu Kasapi stawiał warunki, on miał władzę w tym układzie. Nie bardzo mogła się sprzeciwiać, bo i tak wymusiłby na niej zgodę.
- Nie mogłaś po prostu powiedzieć „nie”? Na pewno by zrozumiał – mruknęła niezadowolona, a Muriel jedynie westchnęła.
- Dobrze wiesz, że nie mogłam. Gdyby nie on...
- Jestem zmęczona – weszła jej w słowo Melisanda, a Muriel zacisnęła mocno szczęki, aby na nią nie krzyknąć. Cały czas jednak miała na uwadze jej zdrowie.
- Zaraz zawołam pielęgniarkę – odpowiedziała tylko i wstała. Poszukała kobiety, która ją przywiozła na wózku inwalidzkim i poprosiła, aby odprowadzić ciocię.
Pożegnała się z Melisandą i wyszła. Kiedy opuściła budynek nabrała ostrego, ziemnego powietrza w płuca i poczuła, że wszystkie emocje, jakie nagromadziły się w niej podczas tej rozmowy teraz próbowały znaleźć ujście. Czuła napływające do oczu łzy, a także narastającą w środku wściekłość. Nie wiedziała dlaczego, ale była zła na ciotkę, która nigdy nie interesowała się tym, co dla niej robiła. Choć kochała ją, Muriel czasami miała już dość. Czasami miała wrażenie, że żyje tylko dla niej, żeby wciąż jej pomagać, mimo że nikt od niej tego nie wymagał. Wielu ludzi po prostu zapisywało takich ludzki jak Melisanda do specjalnych ośrodków i jedynie płaciło za opiekę nad nimi. Było to kosztowne, lecz przynajmniej ktoś zajmował się taką niepełnosprawną osobą profesjonalnie.
Zatrzymała się na przystanku i spojrzała na rozkład jazdy. Autobus będzie za pół godziny, nie uśmiechało jej się to, lecz na razie była zbyt wzburzona, aby wracać do Jorgosa. Co z nim?, pomyślała. Kolejna osoba, która miewała swoje humory, choć przecież był sprawny umysłowo. Co z tego, najwidoczniej niezależnie od zdrowia, każdy miał prawo mieć swój zły dzień. Ona nie. Nie, nie będzie się użalała nad sobą. To do niczego nie doprowadzi, jedynie będzie się zadręczała jeszcze bardziej. Weźmie się w garść i nie pozwoli wyprowadzić się z równowagi.
Bus podjechał na przystanek, wsiadła i kupiła bilet, wciąż jednak rozmyślała nad Melisandą i Jorgosem oraz jej stosunkiem do tego wszystkiego. Nie doszła jednak do żadnego wniosku, więc wysiadła z głową nabitą wątpliwościami i skierowała się do domu. Słońce już zaszło, latarnie zapaliły się i rozświetlały mrok. W kieszeni odezwał się telefon. Muriel wyjęła go i na wyświetlaczu pojawiło się imię, które akurat teraz zajmowało jej myśli: Jorgos. Nie odebrała jednak. Wrzuciła komórkę do torebki i pozwoliła jej dzwonić. Była tak niedaleko od domu, więc uznała, że wytłumaczy się, jak przyjdzie. Kiedy jednak pojawiła się na posesji, okazało się nikogo w nim nie było. Budynek stał w ciemnościach podświetlony jedynie lampkami umiejscowionymi wokół niego. Wyjęła z torebki klucze. Diego natychmiast do niej podbiegł, radośnie szczekając. Jeszcze nigdy nie widziała go tak zadowolonego. Miał mnóstwo przestrzeni do biegania, więc do woli mógł szaleć po ogrodzie, oczywiście nie kopiąc dołków, bo Jorgos ją przestrzegł, że jeśli zobaczy, choć jedną dziurę w ziemi zamknie go w kojcu, który miał w planach zrobić.
Weszła do domu i zaciągnęła się. Zapach tego miejsca miał na nią dziwnie kojący wpływ. Nuta kwiatowa połączona z zapachem drewna i... domu. Poszła na górę, a Diego został w salonie.
Nawet nie wiedziała, kiedy wzięła prysznic i zeszła na dół, aby nakarmić psa. Wiedziała jednak, w którym momencie położyła się do łóżka, ale potem już wpadła w dziwne otępienie i zasnęła. Była po prostu zmęczona, jej umysł potrzebował odpoczynku.
Sen jaki jej się śnił był przerażający, potworny. Powrócił czarny wilk i Jorgos jako jego ludzka postać. Wszystko działo się tak szybko. Siedziała na łóżku. Jorgos i bestia stali w niedaleko i obserwowali ją. Jorgos się uśmiechnął i dostrzegła, że jego zęby przypominają wilka, widniały na nich ślady krwi. Skąd krew?!, pomyślała przerażona. Serce waliło jej jak oszalałe.
- Mur-iel – wycharczał Kasapi, a ona poczuła jak wszystkie włosy stają jej dęba. Był to okropny, dyszący głos potwora. Była zbyt przerażona, aby coś powiedzieć. Po prostu siedziała i patrzyła. I nagle Jorgos rzucił się na nią. Wiedziała, że już po niej. - Mur-iel!
- Nie! - krzyknęła.
Obudziła się nagle, oddychając gwałtownie.
- Muriel, Boże drogi! - usłyszała tuż nad uchem głosem Jorgosa. Instynktownie odsunęła się od niego, wciąż będąc przerażoną.
- Nie dotykaj mnie! - Wstała z łóżka i cofnęła się pod okno. Kasapi siedział na łóżku zdezorientowany, nie bardzo wiedząc, co począć. Jego bezradny wzrok sprawił, że Muriel natychmiast otrząsnęła się i czując wyrzuty sumienia szybko do niego podeszła, siadając mu na kolanach. Umościła się na nim, jak kotka i mocno się do niego przytuliła. - Przepraszam, miałam zły sen.
- Nic nie szkodzi. Krzyczałaś i rzucałaś się po łóżku. Co ci się śniło? - Muriel już się uspokajała, przestała drżeć, a jego łagodny głos bardzo ułatwiał jej to zadanie, więc już po chwili spojrzała na niego i próbowała zejść mu z kolan, lecz Jorgos przytrzymał ją przy sobie. - Co ci się śniło? Opowiesz mi? - poprosił cicho, a dziewczyna pokiwała głową.
- Ty. Rzuciłeś się na mnie... Ty... Rozmawiasz ze mną! - zauważyła w końcu zaskoczona. Odsunęła się od niego, by móc spojrzeć mu w oczy. Jorgos uśmiechnął się skruszony.
- Tak, wiem, dziś rano i wczoraj wieczorem zachowałem się jak ostatni dupek. Przepraszam. Chodź, mam coś dla ciebie – mruknął zadowolony i posłał jej szeroki, zawadiacki uśmiech.
Muriel zmarszczyła jedynie brwi i bez słowa poszła za nim. Co takiego chciał jej dać, że robił z tego tak wielką tajemnicę. Po drodze na dół wypytywała go o wszystko, lecz Kasapi kręcił tylko głową i milczał. A ją irytowało to, ponieważ nie wiedziała, czego ma się spodziewać.
- Dzwoniłem do ciebie, ale ty nie odbierałaś...
- Przepraszam, po prostu nie chciałam rozmawiać. Czy było to coś ważnego?
- Tak. Nie. To znaczy chyba nie. Twój ulubiony kolor? - zapytał Jorgos całkiem niespodziewanie. Muriel przystanęła na schodkach i popatrzyła na niego zaskoczona. A to co znowu?
- Proszę? Mój ulubiony kolor? To chciałeś wiedzieć?
- Tak.
- Ale po co ci?
- A czy mogłabyś odpowiedzieć na moje pytanie?
Muriel westchnęła zirytowana. Czemu ten człowiek zadawał jej takie dziwne pytania?
- Nie wiem... Żółty? Zielony? Jorgosie, po co ci to?
On jednak nie odpowiedział, lecz uśmiechnął się niepewnie i złapał ją za rękę. Zaprowadził ją do gabinetu i podszedł do okna.
- Po to – szepnął i brodą wskazał widok za oknem. Muriel najpierw jednak spojrzała na jego twarz. Nie wyglądał jednak na spiętego, raczej czekającego na coś. Na jej reakcję? W końcu odwróciła głowę w stronę podwórka i zobaczyła, że na podjeździe stoją dwa samochody. Suv Jorgosa oraz niewielkie czerwone Mini.
- Samochód? - zapytała zdławionym głosem. Mini było dla niej. - Kupiłeś mi samochód?
- Tak.
- Tak po prostu?
- Tak.
- Czy to nie jest przesada? Jaki facet kupuje na przeprosiny samochód?
- Bogaty? - odpowiedział i wzruszył ramionami. - Przecież nie mogę pozwolić na to, abyś jeździła tym gruchotem. Dziwię się, że w ogóle jeszcze nim jeździsz. Przecież ten samochód stwarza zagrożenie na drodze! Ten jest nowy, będzie ci się nim dobrze jeździło.
- Kiedyś ci już powiedziałam, że nie chcę od ciebie prezentów. Żadnych! A Mini to po prostu... Zwróć go – powiedziała twardym głosem i wyszła z gabinetu.

26 komentarzy:

  1. Co on taki gburowaty? Chyba zdal sobie sprawe ze ją kocha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co on taki gburowaty? Chyba zdal sobie sprawe ze ją kocha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, spokojnie. Jorgos jeszcze jej nie kocha, ale na pewno jest na najlepszej drodze do tego:)

      Usuń
  3. Przez cały czaa, jak czytałam rozdział, zastanawiałam się, o co chodzi z tym samochodem i Greyem. Ale szczerze mówiąc, nie skojarzyłabym tych dwóch akcji, gdybyś mnie na to nie nakierowała. Tak, jestem aż tak tępa czasem XD
    I historia Muriel i Jorgosa podoba mi się o wiele bardziej od Greya. O wiele, wiele wieeeleee bardziej :D
    Pozdrawiam i uciekam na Zamkową Bestię, bo ja okropna ostatniego rozdziału nie skomentowałam... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, wolałam uprzedzić, bo już zarzucono mi, że inspirowałam się Greyem, co jest totalną bzdurą;)
      Aww, to strasznie się cieszę;)
      Nic nie szkodzi, ja nadal muszę do Ciebie wpaść i przeczytać Gwiazdę
      Pozdrawiam<3

      Usuń
  4. Jej, ten rozdział jakoś mi się najbardziej podobał ;D mimo, że nie było za dużo *scen* z Kasapim. Jargos się postarał. Samochód dla narzeczonej ^•^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, choć osobiście uważam, że nie jest jakoś specjalnie dobry:) Ale w takim razie miło mi, że sprawiłam Ci nim przyjemność:)

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  5. och, ten szablon jest taki seksowny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Durna baba. Matko, ale ona mnie znowu denerwuje. Uwielbiam Jorgosa takiego...niedostępnego w myślach, takiego..UGHHh Po prostu jest boski. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie na pewno ucieszy Cię wiadomość, że będzie teraz częściej taki zamyślony, niedostępny:)

      Usuń
  7. Na wstępie przepraszam za tak duże opóźnienie z mojej strony ;)

    Rzeczywiście Muriel mogła się poczuć urażona zachowaniem Jorgosa. Gdybym nie wiedziała jakie ma on zmartwienie, to bym pomyślała, że ma fochy jak baba. Ale Muriel też nie musiała mu odpłacać tym samym. To tak jak w tej bajce: żuraw i czapla odmawiali sobie wzajemnie, gdy jedno przyszło prosić drugie, robiąc sobie na złość. Sen Muriel jest naprawdę intrygujący, trudno powiedzieć czy jej podświadomość płata figle, czy może ma jakieś, głębsze i ukryte znaczenie. Kompletnie nie rozumiem czemu Muriel się tak unosi dumą, auto to co prawda dość drogi prezent, ale prezent i mogłaby go jednak przyjąć.
    Czekam na następny i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, nic się nie stało! Nie gniewam się, zwłaszcza, że sama mam u Ciebie zaległości. Wciąż czekam na Włoskie szaleństwo! :)

      Całkiem trafne porównanie, ale myślę, że tu nie chodzi o to, by ktoś robił komuś na złość, lecz o dumę. Muriel jest biedna, a prezenty jakie dostaje od Jorgosa są naprawdę drogie i gdyby nie to narzeczeństwo, pewnie nigdy nie byłoby ją stać na drogocenną biżuterię czy ten śliczny samochód.
      A sen jak sen, możliwe, że jest odzwierciedleniem obaw Muriel względem Jorgosa, ale kto ją tam wie.

      Pozdrawiam<3

      Usuń
    2. Wiem, że czekasz i masz do tego świętą cierpliwość! Obiecałam Ci to tak dawno... Jak tylko skończę wspomnienie zaraz się biorę za następne ;)

      Usuń
    3. Oby, daj znać, kiedy zaczniesz, żebym nie przegapiła czegoś:)
      Ile masz rozdziałów do końca?

      Usuń
    4. No tak się składa, że już zaczęłam :D Nie wiem czy zaglądałaś do spamu, bo pisałam komentarz. Co do wspomnienia, też nie wiem. Zależy jakie pomysły mi jeszcze się pojawią ;)

      Usuń
  8. Czemu skasowałaś ostatni odcinek? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, skasowałam, bo nie wszystkim podobało się to w jak powolny sposób opisuję relację między Muriel i Jorgosem, dlatego postanowiłam skasować rozdział i napisać nowy, który przyspieszy akcję nie robiąc z opowiadania nudnej i głupiej telenoweli.

      Pozdrawiam<3

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że była to twoja decyzja, a nie z powodu negatywnych komentarzy. Niestety komentarze mają to do siebie, że czasami mogą ranić (szczególnie osoby mniej odporne na negatywne komentarze).
      Widziałam u ciebie na twitterze pewien wpis i może zacznij stosować zasadę: "jednym uchem wpuszczam, a drugim wypuszczam". Czasami to pomoga, mimo że w moim przypadku zawiodła :)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Uznałam, że skoro kilka osób stwierdziło, że jest nudno i robi się z tego telenowela, to najwidoczniej muszę wszystko zmienić i ND skończę wcześniej niż planowałam. E tam, mnie wcale nie zraniły, tylko nieco zdenerwowały, bo w końcu nie zmuszam nikogo do czytania, a chwilowy przestój był spowodowany jedynie tym, iż bohaterowie po prostu się docierali, a i ja miałam problemy, więc weny było brak. Pisałam, żeby pisać.
      Staram się to robić, choć nie zawsze można wszystko olać.

      <3

      Usuń
  9. Ej, co się stało z kolejnym rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo, co w komentarzu wyżej. Przepraszam za wszelkie niedogodności<3

      Usuń
  10. Ja też. Jakby mi ktoś dawał taki samochód, to nie wahałabym się ani chwili:)
    To zależy, ale Jorgos kupił jej ten samochód, bo przecież nie mógł pozwolić jej jeździć tym starym gruchotem, który miała;)
    No to się cieszę, że plusiki. Mam nadzieję, że będzie ich więcej;D

    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Właściwie to wpadłam tutaj przypadkowo i pewnie czytać dalej nie będę, ale muszę stwierdzić, iż fajny szablon. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale niestety, to nie ja go wykonałam, ale wiem, jest świetny<3

      Pozdrawiam:)

      Usuń
  12. a mi się szablon nie podoba, kobieta na szablonie wgl nie pokazuje tego jaka jest Muriel, a tak chyba powinno być. no cóż, jakoś to przetrawię i nie będę zwracałą uwagi na niego... co do rozdziałów to nie podejmuj decyzji ze względu na ludzi tylko siebie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.