7.04.2014

39. Przyjazd rodziny



Dwa wspaniałe tygodnie jakie spędzili we Włoszech dla obojgu okazały się bardzo pouczające. Oboje uczyli się siebie, zwłaszcza Muriel która nie znała Jorgosa i przecież na początku nie przepadała za nim, nienawidziła wręcz. Teraz jednak musiała zmienić zdanie o nim, o jego sposobie życia i patrzenia na świat. Podobało jej się to, w jak prosty sposób potrafił ją rozśmieszyć, jak doskonale ją rozumiał. Czasami miała wrażenie, że potrafi czytać jej w myślach, bo doskonale odczytywał jej intencję. Mimo tej sielanki, Muriel wciąż miała wrażenie, że to tylko piękny sen, który zarz przerwie okrutna rzeczywistość. Ale nic się nie działo złego, nawet wtedy, gdy wrócili w końcu do Leeds, Jorgos rzucił się w wir obowiązków, jakie na niego czekały. Nic się nie skończyło, jak przypuszczała.
Do świąt było coraz bliżej. Codziennie odwiedzała ciotkę, która dała się w końcu przeprosić i udobruchać. Oczywiście Melisanda ucieszyła się na wieść, że świąteczny tydzień spędzi z Muriel i jej narzeczonym.
W czasie, gdy Muriel odwiedzała ciotkę i szukała pracy, bo jak powiedziała, nie chciała być ciągle zależna od Jorgosa, on sam poinformował rodzinę o jego decyzji poślubienia Muriel. Wszyscy się ucieszyli, dziadek mniej, ale powiedział, że chciałby ją w końcu zobaczyć.
Kasapi musiał oczywiście jej powiedzieć o tym, dlatego, gdy jedli kolację w salonie przed kominkiem, z świecami rozstawionymi wokół nich i wesoło trzaskającym ogniem na palenisku, zebrał się w sobie. Musiał w końcu jej wyjaśnić nieznaczną część, pomijając oczywiście istotniejsze fakty, o których nie musiała wiedzieć.
- Powiedziałem rodzinie, że się pobieramy – wypalił w pewnym momencie, gdy Muriel odłożyła talerz i sięgała po lampkę białego wina. Zamarła w pół gestu i spojrzała przerażona na niego.
- Powiedziałeś? - wykrztusiła, czując jak serce przyspiesza jej ze strachu. - Jak zareagowali?
- Ucieszyli się. Ciągle zamartwiali się, że zostanę starym kawalerem – powiedział Jorgos i złożył wszystkie naczynia w stos, a potem pomógł Muriel się podnieść z wygodnego gniazdka, które uwili sobie na ziemi.
Dziewczyna nieoczekiwanie parsknęła rozbawiona, by po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem. Jej głos rozniósł się po całym domu.
- Ty?! Starym kawalerem? Nie wierzę, że to mówisz – powiedziała rozbawiona, między jednym atakiem śmiechu, a drugim. Kręcąc głową z niedowierzaniem poszła do kuchni, niosąc kilka naczyń. Postawiła wszystko w marmurowym blacie i znów parsknęła głośnym śmiechem.
- I z czego się tak śmiejesz? - mruknął tylko, obserwując ją ze skrzącą się w jego stalowych oczach fascynacją.
- Z twojej rodziny. Nie wiem, dlaczego tak myślała. To niemożliwe, abyś do końca życia miał być sam. Ty z taką twarzą i takimi pieniędzmi? - zapytała i włożyła wcześniej opłukane talerze do zmywarki.
- No właśnie, pieniądze i twarz. Czy tylko to się liczy? Czy kobiety widząc przystojnego, lecz biednego mężczyznę od razu go skreślają? Albo czy poznając brzydkiego i bogatego faceta liczą tylko i wyłącznie na pieniądze?
- A co z wami? Czy wy też nie szufladkujecie kobiet? Kobieta musi być ładna, żeby można było się nią pochwalić przed kolegami, żeby być dumnym z niej, bo jest piękna, ale to nie dzięki wam zyskała tę urodę, więc z czym się tu tak obnosić?
- Przemawia teraz przez ciebie zraniona nastolatka – parsknął w odpowiedzi tylko i ponownie poszedł do salonu. Muriel ruszyła za nim, żeby z nim rozwiązać tę kwestię.
- Może i rzeczywiście jestem zraniona, może nie patrzę na to obiektywnie, wiesz dlaczego. A tobie, co się stało, że jesteś taki cyniczny? - Uważnie go obserwowała. Przez chwilę miała wrażenie, że jakiś cień przemknął mu po twarzy, lecz potem uśmiechnął się złośliwie i potrząsnął głową.
- Nie jestem cyniczny, jestem realistą.
- A ja marzycielką – odpowiedziała po prostu i usiadła na kocu.
Dalszą część wieczoru spędzili na ustalaniu wstępnej daty ślubu. Jorgosowi było naprawdę obojętne, czy ożeni się z nią jutro, czy dopiero w maju. Postawił jednak warunek, co do miejsca ślubu. Grecja. Chciał ślubu w Grecji. Nie miała jednak pojęcia dlaczego. Nic jej nie wyjaśnił i najwidoczniej uznał, że zadowoli się tylko tą krótką wypowiedzią. W końcu Jorgos nie miał zamiaru się zwierzać, a ona nie miała zamiaru nalegać. Nie łudziła się ani nawet przez chwilę, że będzie znaczyć dla niego coś więcej, niż tylko tania rozrywka.
Skrzywiła się lekko i opuściła delikatnie twarz, aby Kasapi niczego nie dostrzegł. Był spostrzegawczy, a ona nie miała zamiaru tłumaczyć się ze swych myśli. Jej wzrok spoczął na pierścionku zaręczynowym. Urzekał swą prostotą. Opuszkiem palca przesunęła po nim i uśmiechnęła się lekko.
- Nigdy nie spodziewałam się, że założę na palec pierścionek zaręczynowy – rzekła cicho i zerknęła na narzeczonego. Mężczyzna przybliżył się do niej i palcem przesunął po rumianym policzku.
- Wiem, że to nie mnie chciałabyś widzieć teraz przy sobie, ale tylko ja jestem w stanie zapewnić ci wygodę, spełnić twoje marzenia – mruknął cicho, tuż przy jej uchu. Zadrżała pod wpływem jego głosu, ale jednocześnie chciała zaprotestować. Nie było jej jednak dane, aby coś powiedzieć, ponieważ po chwili poczuła na ustach jego szorstkie wargi. Od razu przeszła jej wszelka ochota na protest.
-Myślisz, że twoja rodzina mnie zaakceptuje? - zapytała wiele godzin później. Leżała w jego ramionach, rozkoszując się ciepłem jego ciała i zamyślonym wzrokiem śledząc płomienie, które lizały ognistymi językami dopiero co wrzucone drewno.
- No pewnie! Larysa i Consuela cię polubiły.
- Larysa nie jest twoją biologiczną matką, prawda? - zapytała, gdy przypomniała sobie nagle rozmowę jej i obu kobiet, gdy któregoś dnia niespodziewanie cała jego rodzina odwiedziła go w biurze. Spostrzegła jego zdziwioną minę, więc pośpieszyła z wyjaśnieniem. - Powiedziała mi, gdy byli ostatnio u ciebie.
- Nie jest – przytaknął w końcu. Czy to kolejna rzecz, o której nie miał zamiaru jej powiedzieć? Naprawdę tak mało dla niego znaczyła?
- A co się stało...
- Czy musimy o tym rozmawiać? - warknął w końcu.
- Nie, nie musimy. - Wzruszyła ramionami i odsunęła się od niego. - Chciałam cię bliżej poznać, to wszystko.
Kiedy wstała z ich miękkiego i ciepłego gniazdka, pozbierała swoje ubrania i wyszła z salonu czując na sobie jego spojrzenie. Chciała go poznać jak najbliżej, ale on jej to uniemożliwiał. Dlaczego? Czy zabiłoby go to, gdyby się przed nią otworzył? Nie, wręcz przeciwnie. Czuła, że zbliżyłoby ich to do siebie.
Gdy byli we Włoszech, Jorgos był cudowny. Rozśmieszał ją na każdym kroku, dbał o wszelkie jej wygody, dużo rozmawiali, ale tak naprawdę Kasapi wciąż wypytywał ją o jej przeszłość, sam natomiast niewiele na swój temat mówiąc. I to najbardziej ją frustrowało. Chciała żyć z nim na przyjaznej stopie, ale on to jej utrudniał!
- Muriel, dlaczego chcesz mnie poznać? Czy nie wystarcza ci to, co wiesz. Dobrze wiesz, że nasz związek nie opiera się na gorącym uczuciu – zaczął, gdy w końcu dołączył do niej w sypialni. Oparł się plecami o zamknięte drzwi i świdrował ją chłodnym spojrzeniem.
- Nie wystarczy. Nie znam cię, więc jednocześnie nie mogę ci w pełni zaufać, a przecież kiedyś powtarzałeś, że chcesz abym ci ufała, ale nie mogę, jeśli wciąż będziesz zamknięty w sobie.
- Chyba przesadzasz! - fuknął zły i podszedł do niej. Muriel siedziała na łóżku, więc gdy tylko się zbliżył, zadarła głowę do góry i spojrzała mu śmiało w oczy. - To układ i nie uważam, że miałbym ci się z czegokolwiek zwierzać. Koniec dyskusji.
Po tej nieprzyjemnej wymianie zdanie każde zamknęło się w sobie, zmagało się w sercu z wątpliwościami, niechęcią i złością. Muriel zrozumiała, że nie ma co liczyć na cieplejsze uczucia ze strony narzeczonego. Łudziła, że Jorgos naprawdę ją lubił, że oboje traktują się niemal na równi, ale okazało się, że było to czyste kłamstwo. Niczego jej nie mówił, ale jego zachowanie wskazywało na to, że wcale nie traktował ją jak przedmiot tanio kupiony na aukcji. Myliła się. Nic się nie zmieniło. Po raz kolejny okazała się idiotką godną złotego medalu.

***

Jorgos musiał przyznać sam przed sobą, że rozmowa z Muriel sprawiła, że nieco inaczej teraz patrzył na ich znajomość, choć nie miał zamiaru wycofywać swych wcześniejszych słów. Dlaczego zresztą? W końcu prócz seksu nie łączyło ich nic więcej. Muriel doskonale wie, że miłość nie wchodziła w grę, ale jeśli nadal naiwnie marzy o tym, to srodze się zawiedzie, bo on nie miał zamiaru nawet dawać jej poczucia, że mógłby coś do niej czuć.
Kasapi był zbuntowany i jednocześnie zdeterminowany. Oburzała go myśl o czymś, co kiedyś sprawiło, że zrujnował swoje młode życie i dodatkowo upokorzył własną rodzinę. Po aferze z Sybill wyzbył się wszelkich uczuć. Przestał kochać, zapomniał o miłości.

***

Muriel ustaliła z Jorgosem, że ciotka przyjedzie na tydzień przed świętami, jej powrót z ośrodka również zbiegał się z przyjazdem jego rodziny, co doprowadzało ją do rozstroju nerwowego. Bała się, choć narzeczony zapewniał ją wielokrotnie, że jego rodzice i siostra polubią ją, nawet teraz przez telefon twierdzili, że jest naprawdę kochana. Ojciec ciągle powtarzał, że Consa nie może doczekać się, kiedy spotka się z Muriel i pójdą na wielkie świąteczne zakupy. To jednak ją nie uspokajało. Spędzą z nią ponad dwa tygodnie, więc przez ten czas ich zdanie może się o niej zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak póki oni nie przyjechali jej wątpliwości i strach były bezpodstawne.
- Wzięłaś wszystko? - zapytał Jorgos, gdy zapakowali już ciotkę do samochodu i mieli ruszać. Kasapi uparł się, że pojedzie razem z nią, aby pomóc jej przy Melisandzie. Była mu za to ogromnie wdzięczna, co oczywiście skwitował znaczącym uśmieszkiem.
- Wieczorem mi podziękujesz. - Jak zwykle przy jego niepoprawnych słowach zarumieniła się, ale wtedy zebrała się w sobie i ze słodkim uśmiechem na ustach odpowiedziała:
- Nie jestem ci aż tak wdzięczna, więc się nie nastawiaj, kochanie – dodała czule i odeszła.

- Ma pan wspaniały samochód – rzekła Melisanda, gdy usadowiła się wygodnie w samochodzie i rozejrzała po wnętrzu.
- Proszę mi mówić Jorgos. I dziękuję. Cieszę się, że się pani podoba – odpowiedział kurtuazyjnie. Muriel posłała mu złośliwy uśmieszek.
- No, no, jaki z ciebie dżentelmen – mruknęła i zapięła pasy.
- Masz z tym jakiś problem? - odparł w tym samym, żartobliwym tonie.
- To zależy. No, ale ruszaj już. Muszę upiec ciasto, jutro twoja rodzina przyjeżdża.

Melisanda w bardzo szybkim tempie rozgościła się w domu Jorgosa, wciąż jednak nie mogła się nachwalić samochodu, którym przyjechała. Kasapi obrastał w piórka, gdy słyszał niewyszukane komplementy kobiety. Był facetem, więc jego ego zostało mile połechtane, nawet jeśli dotyczyło to samochodu.
Ciotka Muriel zajęła pokój znajdujący się na parterze, tuż za schodami. Była to średniej wielkości sypialnia w jasnych kolorach, skromnym, lecz gustownym umeblowaniu i prywatnej łazience z niebieskimi kafelkami. Kobieta ucieszyła się z tego i podziękowała im wylewnie. Nadal była niesprawna, więc umiejscowienie jej tutaj było wygodne i praktyczne. W każdej chwili mogła poprosić o pomoc dzwoniąc na komórkę Muriel lub Jorgosa.
Późnym wieczorem, gdy Muriel wyszła z sypialni ciotki, natknęła się na schodach na Jorgosa. Najwidoczniej czekał na nią niecierpliwie. Nie wiedziała w jakim celu, ale sądząc po jego minie zapewne chciał poważnie porozmawiać o tym, co kiedyś wywołało u nich niewielkie spięcie. Nie chciała o tym już dyskutować. Rozumiała, że nie powinna wtrącać się do jego życia, więc nie mieli już o czym rozmawiać.
- Jak się czuje twoja ciocia? Wygodnie jej? Niczego jej nie brakuje? - Pytania zadane łagodnym tonem nieco zbiły ją z tropu, więc przystanęła przed nim i spojrzała w jego twarz. Wyglądał na spiętego, choć było to do niego niepodobne. A może po prostu wydawało jej się, że tak jest? W końcu chciała widzieć w nim odrobinę uczucia do niej, więc zobaczenie go w chwili nawet najmniejszej słabości było dla niej czymś niezwykłym. Miała jednak nadzieję, że znów nie nabiera się na grę własnych złudzeń.
- Jest szczęśliwa... Jorgosie, bardzo ci dziękuję za to, że pozwoliłeś jej tu być na święta. Ona jest dla mnie jedyną rodziną... - szepnęła cicho. Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się w jego ramionach, a kiedy uświadomiła sobie to, przytuliła się do niego mocniej i wdychając jego zapach, poczuła, że za chwilę się rozpłaczę. Bała się mieć nadzieję, że jego dobroć jest chwilowa. Odsunęła się od niego więc i ruszyła do sypialni, powoli wspinając się po schodach.
Usłyszała jak Kasapi wzdycha, lecz nie idzie za nią. Na szczycie schodów zatrzymała się odwróciła w jego stronę.
- Nie idziesz? - zapytała, czując jak jego wzrok ślizga się po jej sylwetce. Nie ubrała się specjalnie wyszukanie. Zwykłe dżinsy oraz jego flanelowa koszula w kratkę. Uwielbiała wyciągać z garderoby jego stare ubrania, w których już nie chodził. Wtedy ubierała się w nie i czuła się tak, jakby miała na sobie jego część. To było dziwne, nie wiedziała, co się z nią dzieję, że zachowywała się w ten sposób.
- Nie, jeszcze nie. Idź spać, ja jeszcze zajrzę do maili.
- Dobranoc – mruknęła i zniknęła w korytarzu.

Jorgos natomiast odwrócił się i zszedł na dół. Diego natychmiast wyjrzał z salonu i podreptał w jego stronę.
- Co, staruszku? Idziesz ze mną? - zapytał tylko i wpuścił psa do gabinetu. Najwidoczniej wilczur poczuł zbliżającą się magię świąt, ponieważ nie był już wobec niego agresywny, wręcz przeciwnie. Jorgos był zaskoczony tym, że pies go zaakceptował. Nawet w chwili, gdy musiał zostać pod opieką Bobbiego, gdy wyjeżdżali do Włoch.
Usiadł za biurkiem i włączył laptopa. Po chwili na pulpicie ukazało się zdjęcie śpiącej Muriel. Zrobił je podczas wyjazdu. Zabrał ze sobą aparat, aby móc uwiecznić ich wspólne ferie. I napstrykał wiele zdjęć, niektóre z ukrycia, ponieważ Muriel nie lubiła, gdy ją fotografował. Miała uraz po Aleksandrze. Tak się składało, że ona nie miała pojęcia, iż robił z jego ojcem interesy, w tym samym czasie, w którym chłopak ją tak potraktował. Na samą myśl o zranionej nastolatce, której półnagie zdjęcia wyciekły do sieci, miał ochotę zniszczyć człowieka, który zniszczył ją.
Jego mała narzeczona wzbudzała w nim zdecydowanie sprzeczne uczucia. Raz irytowała go nadmierną ciekawością, innym razem wyzwalała w nim pokłady niezmierzonej czułości, którą chciał jej dać. Chciał również udowodnić jej, że nie jest zły, że jest zdolny do głębszych uczuć, ale były to krótkotrwałe chwile, o których szybko zapominał. Był twardo stąpającym facetem, nie może pozwolić sobie na chwilę słabości.

- Już są! - krzyknęła Muriel, gdy z okna gabinetu dostrzegła wjeżdżający samochód. Biały Nissan Bobbiego. Umówili się, że Robert wraz ze Stephenem przywiozą ich z lotniska. Jorgos nie byłby ich w stanie przywieźć na czas, ponieważ akurat miał zebranie, lecz udało mu się wyrwać na tyle wcześnie, aby przywitać ich w domu. Tuż za Bobbim wjechała taksówka. Muriel przysunęła się do okna. Najpierw wysiadł ojciec Jorgosa, po nim jego  żona. Stephen i Nikos pomogli wysiąść starszemu mężczyźnie, który podpierając się laską ruszył w stronę domu. Z taksówki wysiadła Consuela. Uśmiechnęła się i zapłaciła taksówkarzowi, który po chwili wysiadł z samochodu i zaczął wyciągać z bagażnika walizki.
- Ubierz się i chodźmy ich przywitać – powiedział w końcu Jorgos. Muriel spojrzała na niego przerażona.
- J-już – mruknęła nerwowo. Pobiegła po kurtkę i buty.
Dopóki nie musiała witać ich osobiście, jakoś się nie bała, lecz teraz, gdy miało dojść do konfrontacji, wpadła w panikę. Czy ją zaakceptują? Czy nie pomyślą sobie, że jest z nim tylko i wyłącznie dla pieniędzy? Oczywiście było to prawdą, ale był to układ, o którym nie wiedziały osoby postronne, nawet rodzina Jorgosa. To nie miało jednak znaczenia, bo i tak wszyscy domyślą się powodu, dla którego ona z nim jest. Na pewno zadadzą sobie też pytanie, które i jej ciągle kotłowało się w głowie: co z tego będzie miał Jorgos? Nie wierzyła, że chodziło mu tylko o seks. Może o jakąś zemstę? To było oczywiście niedorzeczne, ale jednak coś takiego przewinęło jej się przez myśl. Zerknęła na profil narzeczonego. Nie ulegało wątpliwościom, że Kasapi nie mówił jej wszystkiego. Czuła to już w chwili, gdy zaproponował jej układ, lecz teraz, gdy miała stanąć oko w oko z rodziną obawy się nasiliły. Dlaczego jednak teraz? Nim zdążyła sobie odpowiedzieć, Jorgos otworzył przed nią drzwi i zimny podmuch wiatru wraz z kilkoma płatkami śniegu wpadł na hol.
- Jorgos! - Usłyszała radosny krzyk Consueli. Rodzeństwo wpadło sobie w ramiona, witając się serdecznie. Muriel przyglądając się tej scenie, poczuła lekkie ukłucie zazdrości. W końcu, ona sama nie miała rodzeństwa.
- Cieszę się, że znów cię widzę, Cons – powiedział i odsunął się od młodszej siostry.
- A to i nasza kochana Muriel.
Dziewczyna stała przez chwilę zdezorientowana, ponieważ nie wiedziała, czy mogła rzucić się Consueli w ramiona, czy lepiej ją przywitać nieco mnie wylewnie. Ostatecznie nadal była dla niej obca, a jej ostatnia wizyta w jej mieszkaniu zakończyła się jedynie krótkim pożegnaniem. Jednak z kłopotu wybiła ją radosna siostra narzeczonego. Najwidoczniej miała krótką pamięć, a jej otwartość nie pozwoliła na to, aby witać się z nią poprzez podanie sobie ręki. Muriel w sekundzie znalazła się w objęciach młodej kobiety. Otoczył je ostry zapach kobiecych perfum, których Consa używała.
Po Consueli przyszła kolej na Larysę, która poszła w ślady córki i mocno ją wyściskała, przy okazji cmokając ją w policzek. Kobieta mimo swego wieku wyglądała wspaniale w krótkim, na dole rozkloszowanym płaszczyku z grubym paskiem. Czerwony kolor idealnie kontrastował z jej jasnymi włosami i niebieskimi oczami.
- Witaj w rodzinie – powiedziała cicho, gdy panowie zaczęli się witać ze sobą. Muriel kiwnęła głową onieśmielona. Nie miała pojęcia, co mogłaby odpowiedzieć na coś takiego. Jednak ucieszyło ją to zdanie. Może i nie była ich częścią, ale przynajmniej przez chwilę będzie miała namiastkę rodziny, o której wiele lat marzyła.
- Jorgosie, przedstaw mi w końcu swoją narzeczoną... Nie będę żył wiecznie – padło ostre, lecz niecko skrzekliwe polecenie. Muriel spostrzegła, że jej narzeczony spiął się lekko i popatrzył na nią z ukosa, jakby ona była czemuś winna. Zignorowała to i uznała, że później jej za to odpokutuje.
- Dziadku, to moja narzeczona: Muriel Dumn. Muriel, tesero, to mój dziadek: Anistos Kasapi, założyciel Kasapi Corporation.
- Czuję zaszczycona – powiedziała cicho, lekko się uśmiechając. Miała nadzieję, że nie nikt nie dostrzegł tego, jak bardzo zdenerwowana jest tym spotkaniem.
Na chwilę zapadła krępująca cisza. Najwidoczniej stało się coś, czego nie rozumiała, ponieważ po zerknięciu na Jorgosa, potem na Nikosa, Larysę i Consuelę, a także na Bobbiego i Stephena, uznała, że wszyscy z napięciem wpatrują się w seniora, z kolei ten patrzył na nią. Spojrzała mu prosto w oczy i zdumiona dostrzegła w nich łzy. Oczywiście mężczyzna dzielnie próbował je powstrzymać, aby nie wypłynęły mu na policzki.
- Mój Boże – szepnął w końcu, zmęczonym głosem. - Przypominasz mi moją ukochaną Ksenię. Jesteś kropka w kropkę podobna do niej. Jej oczy błyszczały tak samo, jak twoje. Miała też rude włosy... Jorgosie, bardzo dobrze wybrałeś – powiedział na końcu, a potem odchrząknął i rozejrzał się wokół. - Na co się tak gapicie? Wchodzimy, czy nie? Kości mi zamarzają.
I nie czekając na nikogo wmaszerował do domu. Muriel przez chwilę patrzyła za nim zdezorientowana, aż w końcu wzrok przeniosła na Jorgosa.
- Chodźmy do środka – powiedział tylko i gestem zaprosił wszystkich do domu.

***

Dzięki przyjazdowi rodziny Jorgosa, dowiedziała się od Consy, że jedynie Jorgos był rzymskokatolickiego wyznania, reszta była greckokatolickiego. On sam wytłumaczył to faktem, iż niemal większość życia spędził we Włoszech.
- Ale dlaczego? - dopytywała się Muriel, lecz nikt najwyraźniej nie kwapił się do wyznanie jej prawdy, co mocno ją zdenerwowało. Niby Larysa powitała ją w rodzinie z szeroko otwartymi ramionami, to najwidoczniej nie zostanie dopuszczona do nawet najmniejszych sekretów, które naprawdę nie mogły być tak straszne, jak sami sądzili.
Niemniej jednak poczuła się z tego powodu odrzucona, a jej humor odrobinę się skwasił. Wybawieniem okazał się Bobbie, który wraz ze Stephenem zostali na kolacji. Muriel przekopała się przez miliony stron internetowych poświęconej greckiej kuchni, korzystała również z porady Jorgosa, który może i nie był świetnym kucharzem, ale potrafił gotować i pomóc jej przy kolacji. Wszystko opierało się na kozinie, dobrym winie i sałatkach. Musaka, którą ćwiczyła od tygodnia, posmakowała wszystkim. Wiedziała jednak, że to, co jedli tu nie było tak wspaniałe jak w Grecji.
- No dobrze, moi kochani, czy ustaliliście już datę ślubu? - zapytała Larysa. Muriel zerknęła na Jorgosa, który siedział tuż obok mnie u szczytu stołu. Odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając się do niej uspokajająco.
- Oczywiście. Na razie ustaliliśmy jedynie miesiąc, nad konkretną datą się nie zastanawialiśmy – odpowiedział dyplomatycznie.
- To znaczy jaki to miesiąc? - dopytywała się Larysa.
- Maj – odpowiedziała Muriel i uśmiechnęła się do dziadka Jorgosa, który spojrzał nagle na nich zaskoczony.
- Maj? Dlaczego maj? Jest przesąd, że nie powinno pobierać się w miesiącu bez litery „r” w nazwie. Nie pamiętasz, że twój ostatni ślub odbył się w maju i jak się skończył?
W jadalni zapadła pełna grozy cisza. Muriel nie rozumiejąc nic z tego, co powiedział starzec, wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Po chwili dotarło do niej znaczenie słów. Odwróciła się do Jorgosa i popatrzyła na niego, czując w gardle łzy. Znów czegoś jej nie powiedział! Znów przemilczał. I co ukrywał? Że był już żonaty!

11 komentarzy:

  1. O kurcze ! Ale się narobiło ! Nie wierzę...dziadek rozwalił idealny plan Jargosa. A Ty zakończyłaś w T A K I M momencie. Agh :(
    czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. łoooł o ja cie.. Tak mi jej szkoda :/ Jorgos frajer <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No to pojawiły się niezłe komplikacje... ale faktycznie, Jorgos zle zrobił ze jej nie powiedział że był już żonaty. Rozumiem ze nie chce się przed nią otwierać i nie chce mówić jej wszystkiego no ale kurcze, wiedział ze kiedys to wyjdzie! Na miejscu Muriel poważnie zastanowilabym sie nad ślubem a Jorgos niech przeprasza na kolanach! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo to się narobiło. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. I życze w dalszym ciągu takiej weny. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cos sie dzieje, teraz jest super !! Czekam na kolejny odc ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z jednej strony widać, że Jorgos coś zaczyna czuć do Muriel. może, nie zaczyna, ale już czuje coś od jakiegoś czasu, ale nie chce się przed samym sobą przyznać, twierdząc, że to tylko wygodny układ dla obojga.
    Żal mi Muriel, ponieważ on ją czasem traktuje jak tanią dziwkę (przepraszam za wyrażenie), a jeszcze gorsze jest to, że te jego zachowania są takie nie stałe. Raz jak widać jest uroczy, w jakiś sposób nawet romantyczny i w miarę sympatyczny, chociaż nadal jest tym aroganckim Kasapim. A raz odnosi się do Muriel, jak do rzeczy, którą może sobie poprzestawiać i w ogóle (tak, wiem, wspaniałe porównanie :P). Faktycznie, Muriel wychodzi za niego za mąż, ale z tego co pamiętam facet chce ją potem jeszcze wplątać w macierzyństwo, więc może sam z siebie zaczął by ją traktować, jak człowieka? Pomijając fakt, że Muriel nie ma o niczym pojęcia. Dlaczego Kasapi chce się akurat z nią ożenić, albo w ogóle ożenić jak najszybciej (inaczej by chyba nie wkręcał w to Muriel, która była szczerze mówiąc z początku bardziej powierzchowną znajomością)? Był już żonaty? Co więcej - był nieszczęśliwie żonaty? Muriel już czuje się skołowana całą tą sytuacją, a on odwala jakieś cyrki. Nie zdziwiłabym się, gdyby Muriel zwiała sprzed ołtarza i kupiła bilet w jedną stronę na Honolulu.
    Pozdrawiam gorąco! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Łohoho...to się porobiło. Ale nawet i dobrze, w końcu Muriel dowiedziała się prawdy. Znając Jorgosa nigdy w życiu nie wiedziałaby o tym, a tak dziadek go wyręczył. Szkoda, że już nie opisujesz scenek erotycznych :d pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumie, że Jorgos ma taką skrytą naturę, nie lubi się zwierzać i w ogóle.Ale to wcale nie jest wytłumaczeniem dla jego zachowania. Mógłby od czasu do czasu powiedzieć coś Muriel o sobie. Czy ta dziewczyna wymaga tak wiele? To czego chciałaby najbardziej, czyli jego osobowości, on nie chce jej dać. Powinien nad tym popracować.
    Prawda zawsze prędzej czy później wychodzi na jaw. Ale czy było kłamstwo, w sumie już nie pamiętam czy Muriel kiedyś pytała go pod takim kątem, ale jeśli to zrobiła to Jorgos albo był w stanie skłamać, albo nie odpowiedzieć wcale. Jednak to dobrze, że się dowiedziała. Tylko teraz co dalej? Jaka będzie reakcja Muriel i co zrobi Jorgos? No i jak reszta rodziny?
    Dziadek Jorgosa oczywiście okropny... Stary, zgorzkniały człowiek, ale widocznie ma swój powód by takim być, albo się taki urodził... Chyba, że już zapomniał, że można być innym.

    Jak coś zaczęłam publikować wloskie-szalenstwo.blogspot.com

    Czekam na następny i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisać 39 rozdziałów i wciąż zaciekawiać swoim opowiadaniem czytelników do tego stopnia, aby z niecierpliwością czekali na następny post, to nie lada sztuka. Tobie ona się udaje. :) Nie mogę doczekać się momentu, w którym Muriel dowie się całej prawdy o Jorgosie. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Łołoło, ale zrąbali, ulalala, teraz będzie burza. Jestem ciekawa jak zareaguje Muriel. Pewnie się zdenerwuje, albo zacznie płakać, albo przytrzyma to z zimną twarzą, a jak zostaną sami to spuści wpierdziel Jorgosowi. TAK, JORGOS, TY DRANIU, NALEŻY CI SIĘ ZA "Dobrze wiesz, że nasz związek nie opiera się na gorącym uczuciu ". Palant, co on myśli, że ktoś tu ślepy...kocha ją jak nic. Niech się nie wygłupia tylko wyśpiewa jej wszystkie swoje tajemnice, wezmą ślub i będą żyć długo, seksiasto i szczęśliwie, o! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, mam ważną sprawę.
    Zakładam spis blogów i chciała bym aby twój też się w nim znalazł. Jeżeli wyrażasz zgodę
    to proszę abyś zgłosił/a się na ten e-mail: kathy.reen286@gmail.com.
    Tam odeślę wiadomość z resztą informacji.
    Kathy

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.