Dwa
wspaniałe tygodnie jakie spędzili we Włoszech dla obojgu okazały
się bardzo pouczające. Oboje uczyli się siebie, zwłaszcza Muriel
która nie znała Jorgosa i przecież na początku nie
przepadała za nim, nienawidziła wręcz. Teraz jednak musiała
zmienić zdanie o nim, o jego sposobie życia i patrzenia na świat.
Podobało jej się to, w jak prosty sposób potrafił ją
rozśmieszyć, jak doskonale ją rozumiał. Czasami miała wrażenie,
że potrafi czytać jej w myślach, bo doskonale odczytywał jej
intencję. Mimo tej sielanki, Muriel wciąż miała wrażenie, że to
tylko piękny sen, który zarz przerwie okrutna rzeczywistość.
Ale nic się nie działo złego, nawet wtedy, gdy wrócili w
końcu do Leeds, Jorgos rzucił się w wir obowiązków, jakie
na niego czekały. Nic się nie skończyło, jak przypuszczała.
Do
świąt było coraz bliżej. Codziennie odwiedzała ciotkę, która
dała się w końcu przeprosić i udobruchać. Oczywiście Melisanda
ucieszyła się na wieść, że świąteczny tydzień spędzi z
Muriel i jej narzeczonym.
W
czasie, gdy Muriel odwiedzała ciotkę i szukała pracy, bo jak
powiedziała, nie chciała być ciągle zależna od Jorgosa, on sam
poinformował rodzinę o jego decyzji poślubienia Muriel. Wszyscy
się ucieszyli, dziadek mniej, ale powiedział, że chciałby ją w
końcu zobaczyć.
Kasapi
musiał oczywiście jej powiedzieć o tym, dlatego, gdy jedli kolację
w salonie przed kominkiem, z świecami rozstawionymi wokół nich i wesoło
trzaskającym ogniem na palenisku, zebrał się w sobie. Musiał w
końcu jej wyjaśnić nieznaczną część, pomijając oczywiście
istotniejsze fakty, o których nie musiała wiedzieć.
-
Powiedziałem rodzinie, że się pobieramy – wypalił w pewnym
momencie, gdy Muriel odłożyła talerz i sięgała po lampkę
białego wina. Zamarła w pół gestu i spojrzała przerażona
na niego.
-
Powiedziałeś? - wykrztusiła, czując jak serce przyspiesza jej ze
strachu. - Jak zareagowali?
-
Ucieszyli się. Ciągle zamartwiali się, że zostanę starym
kawalerem – powiedział Jorgos i złożył wszystkie naczynia w
stos, a potem pomógł Muriel się podnieść z wygodnego
gniazdka, które uwili sobie na ziemi.
Dziewczyna
nieoczekiwanie parsknęła rozbawiona, by po chwili wybuchnąć
gromkim śmiechem. Jej głos rozniósł się po całym domu.
-
Ty?! Starym kawalerem? Nie wierzę, że to mówisz –
powiedziała rozbawiona, między jednym atakiem śmiechu, a drugim.
Kręcąc głową z niedowierzaniem poszła do kuchni, niosąc kilka
naczyń. Postawiła wszystko w marmurowym blacie i znów
parsknęła głośnym śmiechem.
-
I z czego się tak śmiejesz? - mruknął tylko, obserwując ją ze
skrzącą się w jego stalowych oczach fascynacją.
-
Z twojej rodziny. Nie wiem, dlaczego tak myślała. To niemożliwe,
abyś do końca życia miał być sam. Ty z taką twarzą i takimi
pieniędzmi? - zapytała i włożyła wcześniej opłukane talerze do
zmywarki.
-
No właśnie, pieniądze i twarz. Czy tylko to się liczy? Czy
kobiety widząc przystojnego, lecz biednego mężczyznę od razu go
skreślają? Albo czy poznając brzydkiego i bogatego faceta liczą
tylko i wyłącznie na pieniądze?
-
A co z wami? Czy wy też nie szufladkujecie kobiet? Kobieta musi być
ładna, żeby można było się nią pochwalić przed kolegami, żeby
być dumnym z niej, bo jest piękna, ale to nie dzięki wam zyskała
tę urodę, więc z czym się tu tak obnosić?
-
Przemawia teraz przez ciebie zraniona nastolatka – parsknął w
odpowiedzi tylko i ponownie poszedł do salonu. Muriel ruszyła za
nim, żeby z nim rozwiązać tę kwestię.
-
Może i rzeczywiście jestem zraniona, może nie patrzę na to
obiektywnie, wiesz dlaczego. A tobie, co się stało, że jesteś
taki cyniczny? - Uważnie go obserwowała. Przez chwilę miała
wrażenie, że jakiś cień przemknął mu po twarzy, lecz potem
uśmiechnął się złośliwie i potrząsnął głową.
-
Nie jestem cyniczny, jestem realistą.
-
A ja marzycielką – odpowiedziała po prostu i usiadła na kocu.
Dalszą
część wieczoru spędzili na ustalaniu wstępnej daty ślubu.
Jorgosowi było naprawdę obojętne, czy ożeni się z nią jutro,
czy dopiero w maju. Postawił jednak warunek, co do miejsca ślubu.
Grecja. Chciał ślubu w Grecji. Nie miała jednak pojęcia dlaczego.
Nic jej nie wyjaśnił i najwidoczniej uznał, że zadowoli się
tylko tą krótką wypowiedzią. W końcu Jorgos nie miał
zamiaru się zwierzać, a ona nie miała zamiaru nalegać. Nie
łudziła się ani nawet przez chwilę, że będzie znaczyć dla
niego coś więcej, niż tylko tania rozrywka.
Skrzywiła
się lekko i opuściła delikatnie twarz, aby Kasapi niczego nie
dostrzegł. Był spostrzegawczy, a ona nie miała zamiaru tłumaczyć
się ze swych myśli. Jej wzrok spoczął na pierścionku
zaręczynowym. Urzekał swą prostotą. Opuszkiem palca przesunęła
po nim i uśmiechnęła się lekko.
-
Nigdy nie spodziewałam się, że założę na palec pierścionek
zaręczynowy – rzekła cicho i zerknęła na narzeczonego.
Mężczyzna przybliżył się do niej i palcem przesunął po
rumianym policzku.
-
Wiem, że to nie mnie chciałabyś widzieć teraz przy sobie, ale
tylko ja jestem w stanie zapewnić ci wygodę, spełnić twoje
marzenia – mruknął cicho, tuż przy jej uchu. Zadrżała pod
wpływem jego głosu, ale jednocześnie chciała zaprotestować. Nie
było jej jednak dane, aby coś powiedzieć, ponieważ po chwili
poczuła na ustach jego szorstkie wargi. Od razu przeszła jej
wszelka ochota na protest.
-Myślisz,
że twoja rodzina mnie zaakceptuje? - zapytała wiele godzin później.
Leżała w jego ramionach, rozkoszując się ciepłem jego ciała i
zamyślonym wzrokiem śledząc płomienie, które lizały
ognistymi językami dopiero co wrzucone drewno.
-
No pewnie! Larysa i Consuela cię polubiły.
-
Larysa nie jest twoją biologiczną matką, prawda? - zapytała, gdy
przypomniała sobie nagle rozmowę jej i obu kobiet, gdy któregoś
dnia niespodziewanie cała jego rodzina odwiedziła go w biurze.
Spostrzegła jego zdziwioną minę, więc pośpieszyła z
wyjaśnieniem. - Powiedziała mi, gdy byli ostatnio u ciebie.
-
Nie jest – przytaknął w końcu. Czy to kolejna rzecz, o której
nie miał zamiaru jej powiedzieć? Naprawdę tak mało dla niego
znaczyła?
-
A co się stało...
-
Czy musimy o tym rozmawiać? - warknął w końcu.
-
Nie, nie musimy. - Wzruszyła ramionami i odsunęła się od niego. -
Chciałam cię bliżej poznać, to wszystko.
Kiedy
wstała z ich miękkiego i ciepłego gniazdka, pozbierała swoje
ubrania i wyszła z salonu czując na sobie jego spojrzenie. Chciała
go poznać jak najbliżej, ale on jej to uniemożliwiał. Dlaczego?
Czy zabiłoby go to, gdyby się przed nią otworzył? Nie, wręcz
przeciwnie. Czuła, że zbliżyłoby ich to do siebie.
Gdy
byli we Włoszech, Jorgos był cudowny. Rozśmieszał ją na każdym
kroku, dbał o wszelkie jej wygody, dużo rozmawiali, ale tak
naprawdę Kasapi wciąż wypytywał ją o jej przeszłość, sam
natomiast niewiele na swój temat mówiąc. I to
najbardziej ją frustrowało. Chciała żyć z nim na przyjaznej
stopie, ale on to jej utrudniał!
-
Muriel, dlaczego chcesz mnie poznać? Czy nie wystarcza ci to, co
wiesz. Dobrze wiesz, że nasz związek nie opiera się na gorącym
uczuciu – zaczął, gdy w końcu dołączył do niej w sypialni.
Oparł się plecami o zamknięte drzwi i świdrował ją chłodnym
spojrzeniem.
-
Nie wystarczy. Nie znam cię, więc jednocześnie nie mogę ci w
pełni zaufać, a przecież kiedyś powtarzałeś, że chcesz abym ci
ufała, ale nie mogę, jeśli wciąż będziesz zamknięty w sobie.
-
Chyba przesadzasz! - fuknął zły i podszedł do niej. Muriel
siedziała na łóżku, więc gdy tylko się zbliżył, zadarła
głowę do góry i spojrzała mu śmiało w oczy. - To układ i
nie uważam, że miałbym ci się z czegokolwiek zwierzać. Koniec
dyskusji.
Po
tej nieprzyjemnej wymianie zdanie każde zamknęło się w sobie,
zmagało się w sercu z wątpliwościami, niechęcią i złością.
Muriel zrozumiała, że nie ma co liczyć na cieplejsze uczucia ze
strony narzeczonego. Łudziła, że Jorgos naprawdę ją lubił, że
oboje traktują się niemal na równi, ale okazało się, że było to czyste kłamstwo. Niczego jej nie mówił, ale jego
zachowanie wskazywało na to, że wcale nie traktował ją jak
przedmiot tanio kupiony na aukcji. Myliła się. Nic się nie
zmieniło. Po raz kolejny okazała się idiotką godną złotego
medalu.
***
Jorgos
musiał przyznać sam przed sobą, że rozmowa z Muriel sprawiła, że
nieco inaczej teraz patrzył na ich znajomość, choć nie miał
zamiaru wycofywać swych wcześniejszych słów. Dlaczego
zresztą? W końcu prócz seksu nie łączyło ich nic więcej.
Muriel doskonale wie, że miłość nie wchodziła w grę, ale jeśli
nadal naiwnie marzy o tym, to srodze się zawiedzie, bo on nie miał
zamiaru nawet dawać jej poczucia, że mógłby coś do niej
czuć.
Kasapi
był zbuntowany i jednocześnie zdeterminowany. Oburzała go myśl o
czymś, co kiedyś sprawiło, że zrujnował swoje młode życie i
dodatkowo upokorzył własną rodzinę. Po aferze z Sybill wyzbył
się wszelkich uczuć. Przestał kochać, zapomniał o miłości.
***
Muriel
ustaliła z Jorgosem, że ciotka przyjedzie na tydzień przed
świętami, jej powrót z ośrodka również zbiegał się
z przyjazdem jego rodziny, co doprowadzało ją do rozstroju
nerwowego. Bała się, choć narzeczony zapewniał ją wielokrotnie,
że jego rodzice i siostra polubią ją, nawet teraz przez telefon
twierdzili, że jest naprawdę kochana. Ojciec ciągle powtarzał, że
Consa nie może doczekać się, kiedy spotka się z Muriel i pójdą
na wielkie świąteczne zakupy. To jednak ją nie uspokajało. Spędzą
z nią ponad dwa tygodnie, więc przez ten czas ich zdanie może się
o niej zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak póki oni
nie przyjechali jej wątpliwości i strach były bezpodstawne.
-
Wzięłaś wszystko? - zapytał Jorgos, gdy zapakowali już ciotkę
do samochodu i mieli ruszać. Kasapi uparł się, że pojedzie razem
z nią, aby pomóc jej przy Melisandzie. Była mu za to
ogromnie wdzięczna, co oczywiście skwitował znaczącym
uśmieszkiem.
-
Wieczorem mi podziękujesz. - Jak zwykle przy jego niepoprawnych
słowach zarumieniła się, ale wtedy zebrała się w sobie i ze
słodkim uśmiechem na ustach odpowiedziała:
-
Nie jestem ci aż tak wdzięczna, więc się nie nastawiaj, kochanie
– dodała czule i odeszła.
-
Ma pan wspaniały samochód – rzekła Melisanda, gdy
usadowiła się wygodnie w samochodzie i rozejrzała po wnętrzu.
-
Proszę mi mówić Jorgos. I dziękuję. Cieszę się, że się
pani podoba – odpowiedział kurtuazyjnie. Muriel posłała mu
złośliwy uśmieszek.
-
No, no, jaki z ciebie dżentelmen – mruknęła i zapięła pasy.
-
Masz z tym jakiś problem? - odparł w tym samym, żartobliwym tonie.
-
To zależy. No, ale ruszaj już. Muszę upiec ciasto, jutro twoja
rodzina przyjeżdża.
Melisanda
w bardzo szybkim tempie rozgościła się w domu Jorgosa, wciąż
jednak nie mogła się nachwalić samochodu, którym
przyjechała. Kasapi obrastał w piórka, gdy słyszał
niewyszukane komplementy kobiety. Był facetem, więc jego ego
zostało mile połechtane, nawet jeśli dotyczyło to samochodu.
Ciotka
Muriel zajęła pokój znajdujący się na parterze, tuż za
schodami. Była to średniej wielkości sypialnia w jasnych kolorach,
skromnym, lecz gustownym umeblowaniu i prywatnej łazience z
niebieskimi kafelkami. Kobieta ucieszyła się z tego i podziękowała
im wylewnie. Nadal była niesprawna, więc umiejscowienie jej tutaj
było wygodne i praktyczne. W każdej chwili mogła poprosić o
pomoc dzwoniąc na komórkę Muriel lub Jorgosa.
Późnym
wieczorem, gdy Muriel wyszła z sypialni ciotki, natknęła się na
schodach na Jorgosa. Najwidoczniej czekał na nią niecierpliwie. Nie
wiedziała w jakim celu, ale sądząc po jego minie zapewne chciał
poważnie porozmawiać o tym, co kiedyś wywołało u nich niewielkie
spięcie. Nie chciała o tym już dyskutować. Rozumiała, że nie
powinna wtrącać się do jego życia, więc nie mieli już o czym
rozmawiać.
-
Jak się czuje twoja ciocia? Wygodnie jej? Niczego jej nie brakuje? -
Pytania zadane łagodnym tonem nieco zbiły ją z tropu, więc
przystanęła przed nim i spojrzała w jego twarz. Wyglądał na
spiętego, choć było to do niego niepodobne. A może po prostu
wydawało jej się, że tak jest? W końcu chciała widzieć w nim
odrobinę uczucia do niej, więc zobaczenie go w chwili nawet
najmniejszej słabości było dla niej czymś niezwykłym. Miała
jednak nadzieję, że znów nie nabiera się na grę własnych
złudzeń.
-
Jest szczęśliwa... Jorgosie, bardzo ci dziękuję za to, że
pozwoliłeś jej tu być na święta. Ona jest dla mnie jedyną
rodziną... - szepnęła cicho. Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła
się w jego ramionach, a kiedy uświadomiła sobie to, przytuliła
się do niego mocniej i wdychając jego zapach, poczuła, że za
chwilę się rozpłaczę. Bała
się mieć nadzieję, że jego dobroć jest chwilowa. Odsunęła się
od niego więc i ruszyła do sypialni, powoli wspinając się po
schodach.
Usłyszała
jak Kasapi wzdycha, lecz nie idzie za nią. Na szczycie schodów
zatrzymała się odwróciła w jego stronę.
-
Nie idziesz? - zapytała, czując jak jego wzrok ślizga się po jej
sylwetce. Nie ubrała się specjalnie wyszukanie. Zwykłe dżinsy
oraz jego flanelowa koszula w kratkę. Uwielbiała wyciągać z
garderoby jego stare ubrania, w których już nie chodził.
Wtedy ubierała się w nie i czuła się tak, jakby miała na sobie
jego część. To było dziwne, nie wiedziała, co się z nią
dzieję, że zachowywała się w ten sposób.
-
Nie, jeszcze nie. Idź spać, ja jeszcze zajrzę do maili.
-
Dobranoc – mruknęła i zniknęła w korytarzu.
Jorgos
natomiast odwrócił się i zszedł na dół. Diego
natychmiast wyjrzał z salonu i podreptał w jego stronę.
-
Co, staruszku? Idziesz ze mną? - zapytał tylko i wpuścił psa do
gabinetu. Najwidoczniej wilczur poczuł zbliżającą się magię
świąt, ponieważ nie był już wobec niego agresywny, wręcz
przeciwnie. Jorgos był zaskoczony tym, że pies go zaakceptował.
Nawet w chwili, gdy musiał zostać pod opieką Bobbiego, gdy
wyjeżdżali do Włoch.
Usiadł
za biurkiem i włączył laptopa. Po chwili na pulpicie ukazało się
zdjęcie śpiącej Muriel. Zrobił je podczas wyjazdu. Zabrał ze
sobą aparat, aby móc uwiecznić ich wspólne ferie. I
napstrykał wiele zdjęć, niektóre z ukrycia, ponieważ
Muriel nie lubiła, gdy ją fotografował. Miała uraz po
Aleksandrze. Tak się składało, że ona nie miała pojęcia, iż
robił z jego ojcem interesy, w tym samym czasie, w którym
chłopak ją tak potraktował. Na samą myśl o zranionej nastolatce,
której półnagie zdjęcia wyciekły do sieci, miał
ochotę zniszczyć człowieka, który zniszczył ją.
Jego
mała narzeczona wzbudzała w nim zdecydowanie sprzeczne uczucia. Raz
irytowała go nadmierną ciekawością, innym razem wyzwalała w nim
pokłady niezmierzonej czułości, którą chciał jej dać.
Chciał również udowodnić jej, że nie jest zły, że jest
zdolny do głębszych uczuć, ale były to krótkotrwałe
chwile, o których szybko zapominał. Był twardo stąpającym
facetem, nie może pozwolić sobie na chwilę słabości.
-
Już są! - krzyknęła Muriel, gdy z okna gabinetu dostrzegła
wjeżdżający samochód. Biały Nissan Bobbiego. Umówili
się, że Robert wraz ze Stephenem przywiozą ich z lotniska. Jorgos
nie byłby ich w stanie przywieźć na czas, ponieważ akurat miał
zebranie, lecz udało mu się wyrwać na tyle wcześnie, aby
przywitać ich w domu. Tuż za Bobbim wjechała taksówka.
Muriel przysunęła się do okna. Najpierw wysiadł ojciec Jorgosa, po nim jego żona. Stephen i Nikos pomogli wysiąść starszemu mężczyźnie, który podpierając się laską ruszył w stronę domu. Z taksówki wysiadła Consuela.
Uśmiechnęła się i zapłaciła taksówkarzowi, który
po chwili wysiadł z samochodu i zaczął wyciągać z bagażnika
walizki.
-
Ubierz się i chodźmy ich przywitać – powiedział w końcu
Jorgos. Muriel spojrzała na niego przerażona.
-
J-już – mruknęła nerwowo. Pobiegła po kurtkę i buty.
Dopóki
nie musiała witać ich osobiście, jakoś się nie bała, lecz
teraz, gdy miało dojść do konfrontacji, wpadła w panikę. Czy ją
zaakceptują? Czy nie pomyślą sobie, że jest z nim tylko i
wyłącznie dla pieniędzy? Oczywiście było to prawdą, ale był to
układ, o którym nie wiedziały osoby postronne, nawet rodzina
Jorgosa. To nie miało jednak znaczenia, bo i tak wszyscy domyślą
się powodu, dla którego ona z nim jest. Na pewno zadadzą
sobie też pytanie, które i jej ciągle kotłowało się w
głowie: co z tego będzie miał Jorgos? Nie wierzyła, że chodziło
mu tylko o seks. Może o jakąś zemstę? To było oczywiście
niedorzeczne, ale jednak coś takiego przewinęło jej się przez
myśl. Zerknęła na profil narzeczonego. Nie ulegało wątpliwościom,
że Kasapi nie mówił jej wszystkiego. Czuła to już w
chwili, gdy zaproponował jej układ, lecz teraz, gdy miała stanąć
oko w oko z rodziną obawy się nasiliły. Dlaczego jednak teraz? Nim
zdążyła sobie odpowiedzieć, Jorgos otworzył przed nią drzwi i
zimny podmuch wiatru wraz z kilkoma płatkami śniegu wpadł na hol.
-
Jorgos! - Usłyszała radosny krzyk Consueli. Rodzeństwo wpadło
sobie w ramiona, witając się serdecznie. Muriel przyglądając się
tej scenie, poczuła lekkie ukłucie zazdrości. W końcu, ona sama
nie miała rodzeństwa.
-
Cieszę się, że znów cię widzę, Cons – powiedział i
odsunął się od młodszej siostry.
-
A to i nasza kochana Muriel.
Dziewczyna
stała przez chwilę zdezorientowana, ponieważ nie wiedziała, czy
mogła rzucić się Consueli w ramiona, czy lepiej ją przywitać
nieco mnie wylewnie. Ostatecznie nadal była dla niej obca, a jej
ostatnia wizyta w jej mieszkaniu zakończyła się jedynie krótkim
pożegnaniem. Jednak z kłopotu wybiła ją radosna siostra
narzeczonego. Najwidoczniej miała krótką pamięć, a jej
otwartość nie pozwoliła na to, aby witać się z nią poprzez
podanie sobie ręki. Muriel w sekundzie znalazła się w objęciach
młodej kobiety. Otoczył je ostry zapach kobiecych perfum, których
Consa używała.
Po
Consueli przyszła kolej na Larysę, która poszła w ślady
córki i mocno ją wyściskała, przy okazji cmokając ją w
policzek. Kobieta mimo swego wieku wyglądała wspaniale w krótkim,
na dole rozkloszowanym płaszczyku z grubym paskiem. Czerwony kolor
idealnie kontrastował z jej jasnymi włosami i niebieskimi oczami.
-
Witaj w rodzinie – powiedziała cicho, gdy panowie zaczęli się
witać ze sobą. Muriel kiwnęła głową onieśmielona. Nie miała
pojęcia, co mogłaby odpowiedzieć na coś takiego. Jednak ucieszyło
ją to zdanie. Może i nie była ich częścią, ale przynajmniej
przez chwilę będzie miała namiastkę rodziny, o której
wiele lat marzyła.
-
Jorgosie, przedstaw mi w końcu swoją narzeczoną... Nie będę żył
wiecznie – padło ostre, lecz niecko skrzekliwe polecenie. Muriel
spostrzegła, że jej narzeczony spiął się lekko i popatrzył na
nią z ukosa, jakby ona była czemuś winna. Zignorowała to i
uznała, że później jej za to odpokutuje.
-
Dziadku, to moja narzeczona: Muriel Dumn. Muriel, tesero, to mój
dziadek: Anistos Kasapi, założyciel Kasapi Corporation.
-
Czuję zaszczycona – powiedziała cicho, lekko się uśmiechając.
Miała nadzieję, że nie nikt nie dostrzegł tego, jak bardzo
zdenerwowana jest tym spotkaniem.
Na
chwilę zapadła krępująca cisza. Najwidoczniej stało się coś,
czego nie rozumiała, ponieważ po zerknięciu na Jorgosa, potem na
Nikosa, Larysę i Consuelę, a także na Bobbiego i Stephena, uznała,
że wszyscy z napięciem wpatrują się w seniora, z kolei ten
patrzył na nią. Spojrzała mu prosto w oczy i zdumiona dostrzegła
w nich łzy. Oczywiście mężczyzna dzielnie próbował je
powstrzymać, aby nie wypłynęły mu na policzki.
-
Mój Boże – szepnął w końcu, zmęczonym głosem. -
Przypominasz mi moją ukochaną Ksenię. Jesteś kropka w kropkę
podobna do niej. Jej oczy błyszczały tak samo, jak twoje. Miała
też rude włosy... Jorgosie, bardzo dobrze wybrałeś – powiedział
na końcu, a potem odchrząknął i rozejrzał się wokół. -
Na co się tak gapicie? Wchodzimy, czy nie? Kości mi zamarzają.
I
nie czekając na nikogo wmaszerował do domu. Muriel przez chwilę
patrzyła za nim zdezorientowana, aż w końcu wzrok przeniosła na
Jorgosa.
-
Chodźmy do środka – powiedział tylko i gestem zaprosił
wszystkich do domu.
***
Dzięki
przyjazdowi rodziny Jorgosa, dowiedziała się od Consy, że jedynie
Jorgos był rzymskokatolickiego wyznania, reszta była
greckokatolickiego. On sam wytłumaczył to faktem, iż niemal
większość życia spędził we Włoszech.
-
Ale dlaczego? - dopytywała się Muriel, lecz nikt najwyraźniej nie
kwapił się do wyznanie jej prawdy, co mocno ją zdenerwowało. Niby
Larysa powitała ją w rodzinie z szeroko otwartymi ramionami, to
najwidoczniej nie zostanie dopuszczona do nawet najmniejszych
sekretów, które naprawdę nie mogły być tak straszne,
jak sami sądzili.
Niemniej
jednak poczuła się z tego powodu odrzucona, a jej humor odrobinę
się skwasił. Wybawieniem okazał się Bobbie, który wraz ze
Stephenem zostali na kolacji. Muriel przekopała się przez miliony
stron internetowych poświęconej greckiej kuchni, korzystała
również z porady Jorgosa, który może i nie był
świetnym kucharzem, ale potrafił gotować i pomóc jej przy
kolacji. Wszystko opierało się na kozinie, dobrym winie i
sałatkach. Musaka, którą ćwiczyła od tygodnia, posmakowała
wszystkim. Wiedziała jednak, że to, co jedli tu nie było tak
wspaniałe jak w Grecji.
-
No dobrze, moi kochani, czy ustaliliście już datę ślubu? -
zapytała Larysa. Muriel zerknęła na Jorgosa, który siedział
tuż obok mnie u szczytu stołu. Odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając
się do niej uspokajająco.
-
Oczywiście. Na razie ustaliliśmy jedynie miesiąc, nad konkretną
datą się nie zastanawialiśmy – odpowiedział dyplomatycznie.
-
To znaczy jaki to miesiąc? - dopytywała się Larysa.
-
Maj – odpowiedziała Muriel i uśmiechnęła się do dziadka
Jorgosa, który spojrzał nagle na nich zaskoczony.
-
Maj? Dlaczego maj? Jest przesąd, że nie powinno pobierać się w
miesiącu bez litery „r” w nazwie. Nie pamiętasz, że twój
ostatni ślub odbył się w maju i jak się skończył?
W
jadalni zapadła pełna grozy cisza. Muriel nie rozumiejąc nic z
tego, co powiedział starzec, wpatrywała się w niego z
niedowierzaniem. Po chwili dotarło do niej znaczenie słów. Odwróciła się do Jorgosa i popatrzyła na niego, czując w
gardle łzy. Znów czegoś jej nie powiedział! Znów
przemilczał. I co ukrywał? Że był już żonaty!
O kurcze ! Ale się narobiło ! Nie wierzę...dziadek rozwalił idealny plan Jargosa. A Ty zakończyłaś w T A K I M momencie. Agh :(
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ! :)
łoooł o ja cie.. Tak mi jej szkoda :/ Jorgos frajer <3
OdpowiedzUsuńNo to pojawiły się niezłe komplikacje... ale faktycznie, Jorgos zle zrobił ze jej nie powiedział że był już żonaty. Rozumiem ze nie chce się przed nią otwierać i nie chce mówić jej wszystkiego no ale kurcze, wiedział ze kiedys to wyjdzie! Na miejscu Muriel poważnie zastanowilabym sie nad ślubem a Jorgos niech przeprasza na kolanach! ;)
OdpowiedzUsuńOooo to się narobiło. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. I życze w dalszym ciągu takiej weny. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńCos sie dzieje, teraz jest super !! Czekam na kolejny odc ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony widać, że Jorgos coś zaczyna czuć do Muriel. może, nie zaczyna, ale już czuje coś od jakiegoś czasu, ale nie chce się przed samym sobą przyznać, twierdząc, że to tylko wygodny układ dla obojga.
OdpowiedzUsuńŻal mi Muriel, ponieważ on ją czasem traktuje jak tanią dziwkę (przepraszam za wyrażenie), a jeszcze gorsze jest to, że te jego zachowania są takie nie stałe. Raz jak widać jest uroczy, w jakiś sposób nawet romantyczny i w miarę sympatyczny, chociaż nadal jest tym aroganckim Kasapim. A raz odnosi się do Muriel, jak do rzeczy, którą może sobie poprzestawiać i w ogóle (tak, wiem, wspaniałe porównanie :P). Faktycznie, Muriel wychodzi za niego za mąż, ale z tego co pamiętam facet chce ją potem jeszcze wplątać w macierzyństwo, więc może sam z siebie zaczął by ją traktować, jak człowieka? Pomijając fakt, że Muriel nie ma o niczym pojęcia. Dlaczego Kasapi chce się akurat z nią ożenić, albo w ogóle ożenić jak najszybciej (inaczej by chyba nie wkręcał w to Muriel, która była szczerze mówiąc z początku bardziej powierzchowną znajomością)? Był już żonaty? Co więcej - był nieszczęśliwie żonaty? Muriel już czuje się skołowana całą tą sytuacją, a on odwala jakieś cyrki. Nie zdziwiłabym się, gdyby Muriel zwiała sprzed ołtarza i kupiła bilet w jedną stronę na Honolulu.
Pozdrawiam gorąco! :D
Łohoho...to się porobiło. Ale nawet i dobrze, w końcu Muriel dowiedziała się prawdy. Znając Jorgosa nigdy w życiu nie wiedziałaby o tym, a tak dziadek go wyręczył. Szkoda, że już nie opisujesz scenek erotycznych :d pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozumie, że Jorgos ma taką skrytą naturę, nie lubi się zwierzać i w ogóle.Ale to wcale nie jest wytłumaczeniem dla jego zachowania. Mógłby od czasu do czasu powiedzieć coś Muriel o sobie. Czy ta dziewczyna wymaga tak wiele? To czego chciałaby najbardziej, czyli jego osobowości, on nie chce jej dać. Powinien nad tym popracować.
OdpowiedzUsuńPrawda zawsze prędzej czy później wychodzi na jaw. Ale czy było kłamstwo, w sumie już nie pamiętam czy Muriel kiedyś pytała go pod takim kątem, ale jeśli to zrobiła to Jorgos albo był w stanie skłamać, albo nie odpowiedzieć wcale. Jednak to dobrze, że się dowiedziała. Tylko teraz co dalej? Jaka będzie reakcja Muriel i co zrobi Jorgos? No i jak reszta rodziny?
Dziadek Jorgosa oczywiście okropny... Stary, zgorzkniały człowiek, ale widocznie ma swój powód by takim być, albo się taki urodził... Chyba, że już zapomniał, że można być innym.
Jak coś zaczęłam publikować wloskie-szalenstwo.blogspot.com
Czekam na następny i Pozdrawiam ;)
Napisać 39 rozdziałów i wciąż zaciekawiać swoim opowiadaniem czytelników do tego stopnia, aby z niecierpliwością czekali na następny post, to nie lada sztuka. Tobie ona się udaje. :) Nie mogę doczekać się momentu, w którym Muriel dowie się całej prawdy o Jorgosie. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny. :)
OdpowiedzUsuńŁołoło, ale zrąbali, ulalala, teraz będzie burza. Jestem ciekawa jak zareaguje Muriel. Pewnie się zdenerwuje, albo zacznie płakać, albo przytrzyma to z zimną twarzą, a jak zostaną sami to spuści wpierdziel Jorgosowi. TAK, JORGOS, TY DRANIU, NALEŻY CI SIĘ ZA "Dobrze wiesz, że nasz związek nie opiera się na gorącym uczuciu ". Palant, co on myśli, że ktoś tu ślepy...kocha ją jak nic. Niech się nie wygłupia tylko wyśpiewa jej wszystkie swoje tajemnice, wezmą ślub i będą żyć długo, seksiasto i szczęśliwie, o! :D
OdpowiedzUsuńWitam, mam ważną sprawę.
OdpowiedzUsuńZakładam spis blogów i chciała bym aby twój też się w nim znalazł. Jeżeli wyrażasz zgodę
to proszę abyś zgłosił/a się na ten e-mail: kathy.reen286@gmail.com.
Tam odeślę wiadomość z resztą informacji.
Kathy