Muriel
patrzyła na Jorgosa przez chwilę tylko, a potem rozejrzała się
wokół. Na twarzach zebranych, prócz Melisandy,
malowało się napięcie.
-
Więc byłeś już żonaty? - zapytała opanowanym głosem i w końcu
przeniosła na niego zielone spojrzenie pod wpływem którego
zacisnął jedynie wargi. - No, byłeś czy nie? Twój dziadek
powiedział, że tak, więc dlaczego tego nie potwierdzisz?
-
Muriel...
-
Nie, wiesz co, w sumie to nie chcę tego słuchać. Najwidoczniej
masz mnie w głębokim poważaniu, ale to akurat nie powinno mnie
dziwić – warknęła i wstała gwałtownie. - Smacznego –
powiedziała do zebranych i wyszła z dumnie uniesioną głową. Gdy
już opuściła jadalnie pozwoliła sobie na łzy.
Po
opuszczeniu przez Muriel pomieszczenia, zapadła grobowa cisza, a
czternaście par oczu wbiło w Jorgosa oskarżycielskie spojrzenie.
-
Nie powiedziałeś jej?! - wrzasnęła w końcu Consa.
-
Nie powiedziałem – przytaknął w końcu i powoli unosząc do ust
zapomniany kawałek musaki. Obserwował rodzinę.
-
Dlaczego? W końcu ma być twoją żoną. Wypadałoby ją co nieco
uświadomić w tej sprawie – przemówił Stevie. A Bobbie
przytaknął, mrucząc ciche „Stevie ma rację.”
-
Ale po co? Przecież to zamknięty rozdział – parsknął w końcu
opryskliwie i zajął się jedzeniem. Z każdą jednak chwilą
panująca wokół cisza zaczęła go irytować. Odrzucił więc
z brzękiem sztućce i zmierzył ich wściekłym spojrzeniem. - No
co?
-
Nigdy nie sądziłem, że to powiem, Nikosie – zaczął Anistos –
ale masz syna idiotę. Idź i porozmawiaj z nią. Jeśli nawet nie
chcesz jej mówić o Sybill to przynajmniej powiedz jej coś,
cokolwiek. Czuje się przez ciebie oszukana. - Skrzyżowali się
spojrzeniami i przez chwilę obserwowali. Walczyli po cichu ze sobą.
-
W porządku, porozmawiam z nią! - powiedział pokonany i odszedł,
rzucając wszystkim niechętne spojrzenie.
Muriel
nie poszła do sypialni, lecz schowała się w gabinecie Jorgosa.
Odwróciła fotel tyłem do drzwi i usiadła na nim, ramionami
otaczając podciągnięte nogi. Oparła czoło o kolana i westchnęła
smutno. Emocje z niej jeszcze nie opadły, ale zrozumiała, że
postąpiła niedojrzale, jednak wieść o tym, iż Kasapi był
wcześniej żonaty była dla niej szokiem i poniekąd ciosem. Z góry
założyła, że zawsze był sam, z kilkoma romansami na koncie. Ale
czy ktoś w ogóle mógł wiedzieć, że prezes
korporacji stał na ślubnym kobiercu?
Przypomniała
sobie, jak Aberikos mówił o czymś, co wydarzyło się
trzynaście lat temu. Co się wtedy stało? Czyżby Jorgos kochał
swoją żonę, a ona odeszła? Ale gdyby był rozwiedziony, to nie
naciskałby na ślub w kościele, w Grecji. Więc co to miało
znaczyć? Był w tej kobiecie zakochany, a kiedy ona zmarła stał
się zgorzkniały? Lata w samotności jedynie pogłębiły w nim ten
stan i dziś był po prostu mężczyzną bez serca, w grubym
pancerzu, który nikt nie jest w stanie przebić? To było
całkiem możliwe i sensowne, zwłaszcza że nie znała całej
historii.
Emocje
jednak wciąż nie mogły z niej opaść, a gdy powoli wracała do
równowagi, usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju i
wiedziała, że był to Jorgos. Nie odwracała się jednak, uznała że może sobie pójdzie, jeśli po niedokładnych oględzinach
zorientuje się, że jej tu nie ma. Przecież dom był duży i mogła
schować się gdziekolwiek.
-
Widzę cię, Muriel – usłyszała jego głos. Brzmiał bezosobowo.
Nie był na nią zły, lecz jakoś specjalnie zadowolony też nie.
-
I co z tego? - mruknęła niezadowolona i odwróciła się w
jego stronę.
-
Płakałaś? - zapytał zaskoczony, widząc jej lekko zaczerwione
oczy.
-
Czego chcesz? Tylko nie mów, że przyszedłeś porozmawiać,
bo nie uwierzę w to. Założę się, że twoja rodzina wysłała
cię do mnie – napadła na niego, rzucając mu krzywe spojrzenie.
-
Tak – potwierdził i podszedł do niej. Do kieszeni spodni wsunął
ręce i stanął naprzeciwko biurka, udami lekko na nie napierając.
Patrzył na nią z góry, mierząc ją takim wzrokiem, jak
gdyby to była jej wina, że jego tajemnica wyszła na jaw.
-
No to możesz teraz wyjść i wrócić do rodziny, zaraz do was
dołączę.
Kiedy
jednak Jorgos nie poruszył się, wstała z gniewnym mruknięciem i
ruszyła w stronę drzwi. W jej stronę natychmiast wystrzeliło
ramię. Przyciągnął ją do siebie.
-
Nie będę ci mówił o czymś, co już dawno było. To
przeszłość.
-
A czy ja o coś cię w ogóle proszę? - warknęła i
wyszarpnęła się z jego uścisku. W tym samym momencie do gabinetu
weszła Larysa.
-
Czy wszystko w porządku? - zapytała z troską, uważnie ich
obserwując. Muriel zacisnęła usta i pokiwała głową, a Jorgos
wzruszył ramionami, uciekając spojrzeniem w bok. Nic nie było w
porządku!
-
Chodźmy na kolację – powiedziała Muriel i wyminęła Jorgosa
oraz jego macochę.
Weszła
do jadalni, gdzie panowała niemal grobowa atmosfera. Nawet Melisanda
jadła w spokoju, co jakiś czas klepiąc Diego po głowie. Usiadła
na swoim miejscu i zaczęła jeść, choć wcale nie miała na to
ochoty. Posiłek rósł jej w ustach. Denerwowało ją to, że teraz wszyscy na nią patrzyli.
Uniosła dumnie głowę i posłała im sztuczny uśmiech, na który
najwidoczniej się nabrali, bo już po chwili atmosfera zelżała. A
gdy w końcu Jorgos wrócił, Muriel skrupulatnie go
ignorowała, okazując mu jedynie uprzejme zainteresowanie.
Doszła
do wniosku, że ich związek nie można zaliczyć do normalnych, więc
traktowanie go, jak faceta, który płacił za leczenie ciotki
i za nią samą było dobrym rozwiązaniem. Przynajmniej potem nie
narazi się na jakieś przykrości z jego strony.
Późnym
wieczorem, gdy rodzina Kasapi już się rozlokowała w swoich
pokojach, a Stevie i Bobbie pożegnali się i wracali do siebie,
Muriel usiadła w gabinecie Jorgosa z książką. Musiała pobyć
sama, aby pozbierać wszystkie myśli do kupy. Musiała też
postanowić, co robić dalej. Czy być obojętną wobec faktu, że
jej narzeczony kompletnie ją ignorował i w ogóle nie miał
zamiaru przynajmniej opowiedzieć część historii z żoną, czy też
może dalej drążyć temat? Nie sądziła, aby był skłonny do
zwierzeń, więc uznała ostatnią myśl za idiotyczną i bezcelową.
Bolało
ją to, że ona opowiedziała mu o sobie wszystko. Powiedziała mu
wszystko, co chciał wiedzieć, a on w zamian nie zdradził nic ze
swej przeszłości. Kiedyś kochał, kiedyś był młodym mężczyzną,
który poślubił ukochaną. Czy śmierć żony tak bardzo go
zabolała, że zamierzał do końca życia odsuwać od siebie miłość?
Czy teraz ona będzie musiała walczyć z jego arogancją i cynizmem?
Miała mnóstwo pytań, lecz nie wiedziała do kogo się z nimi
zwrócić. Może teraz, gdy jego rodzina przyleciała do nich,
porozmawia z Larysą? Albo Nikosem? Albo jego dziadkiem? On wyglądał
na kogoś , kto będzie chciał mówić.
Ułożyła
się wygodnie w fotelu, okryła kocem, który zabrała z
sypialni i zabrała się za czytanie, choć przez głowę
przelatywało jej mnóstwo myśli. Skupiła się jednak na
tekście. Diego na jej stopach i przyjemnie ją grzał. Zmieniła
pozycję, podciągając pod siebie nogi i układając się na bok.
Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.
***
Jorgosa
męczyły wyrzuty sumienia, choć nie powinny. I już nie chodziło o
to, że zataił przed nią ślub, ale o to, co zrobił potem. Ona
chciała go tylko poznać, nic więcej. On jednak nie potrafił
zdobyć się na otwartość i o wszystkim jej powiedzieć. Nie lubił,
gdy ktoś gmerał w jego przeszłości i szukał czegoś, a Muriel
właśnie chciała to zrobić. Na pewno miała mnóstwo pytań,
na które on nie chciał odpowiadać. To była jego przeszłość,
uważał ją za zamkniętą i koniec. Nie rozumiał, dlaczego
interesowało ją to, co się działo wiele lat temu. Akurat temat
Sybill był dla niego tematem tabu i nie miał zamiaru o nim
dyskutować.
Miał
nadzieję, że i rodzina nie zechce niczego zdradzać. Rozmawiał
nawet z dziadkiem, ten oczywiście wyraził swoje oburzenie.
-
Będziesz jej mężem, do jasnej cholery! - powiedział ostro, a on
przez chwilę poczuł się jak dzieciak, który narozrabiał.
-
I dlatego mam jej się zwierzać? Po co? - zapytał, lecz nie Anistos
ani myślał odpowiadać. Zamiast tego popatrzył w okno i zamyślony
w końcu spojrzał na niego.
-
Przyjdzie kiedyś taki dzień, że twoje tajemnice cię zgubią i
wtedy będziesz żałował, że nic jej nie powiedziałeś, że
wolałeś ją ignorować. Muriel jest dobrym dzieckiem. Od razu
dostrzegłem w niej to, czego wcześniej nie widziałem w Sybill.
Bądź dla niej dobry. Sam w końcu powiedziałeś, że prócz
swojej schorowanej ciotki i psa nie ma nikogo, więc daj jej
rodzinę.
Anistos
dał mu wtedy do zrozumienia, że zaakceptował Muriel i choć
przecież data ślubu mniej więcej została ustalona to jednak wciąż istniało
ryzyko, że dziadek jednak uzna, że dziewczyna nie jest odpowiednią
kandydatką. Teraz na szczęście miał potwierdzenie, że jest.
Jeśli wspominał o kobiecie, którą wiele lat temu zostawił,
to Muriel musiała być naprawdę wyjątkowa. Ksenia Rouvas była
kochanką Anistosa, dopóki ich romans nie wyszedł na jaw.
Kochał ją bardzo, tak twierdził jego ojciec, który pamiętał
tę kobietę. Zostawił ją jednak dla jej dobra, a ona zaraz potem
zmarła na gruźlicę. Nie zginęła od kuli w czasie wojny, nie
wyjechała. Zmarła na chorobę, z którą nikt nie potrafił
sobie wtedy poradzić. I tego nie mógł sobie darować. Ale
wciąż powtarzał, że jego koniec jest bliski i już niedługo
spotka ją tam, po drugiej stronie.
Usłyszał
ciche pukanie.
-
Proszę – powiedział cicho. W drzwiach pojawił się jego ojciec.
-
Nie przeszkadzam? - zapytał niepewnie i rozejrzał się po sypialni.
-
Nie ma jej, poszła na dół czytać.
-
Nie powinniście się kłócić. Nie bądź dla niej surowy.
-
Czy wy wszyscy się zmówiliście? - warknął w końcu
wściekły. - Ciągle ostrzegacie mnie, żebym jej nie ranił, a nikt
nie pomyślał, że ja może czuję się tym wszystkim przytłoczony?
Że wcale nie planowałem ponownego małżeństwa? Nikt nie pomyślał
ile mnie to kosztuje! Sądzicie, że ładna buzia Muriel i jej
słodkie spojrzenie zmienią coś? - wykrzyknął w końcu
rozjuszony. Miał rację i jego ojciec to wiedział. Rzeczywiście
nikt nie pomyślał o tym, jak czuje się z tym wszystkim sam Jorgos.
W końcu Sybill, choć sam nigdy się do tego nie przyznał, zraniła
go bardzo mocno, upokorzyła i wypaczyła pojęcie miłości.
Niemal je zlikwidowała, bo w końcu wykorzystała uczucie Jorgosa i
zaraz potem złamała mu serce.
W
pokoju zapadła cisza. Po chwili Nikos westchnął i
spojrzał na syna przepraszająco.
-
Masz rację, przepraszam. Ciągle mówimy o niej. Przyznam się,
że nawet nie pomyślałem o tym, co ty czujesz. Wstyd mi za to, bo
to powinna być pierwsza rzecz jaka przyjdzie mi na myśl.
-
W porządku, tato. - W pokoju zapadła cisza. Obaj mężczyźni, tak
do siebie podobni, wpatrywali się w siebie z cichym zrozumieniem.
-
Jeśli mam coś ci doradzić, to otwórz się na to małżeństwo,
a zobaczysz, jak cię ono uszczęśliwi. Nie bój się niczego,
zobaczysz, że wszystko będzie dobrze – powiedział na końcu
Nikos, a potem życzył mu dobrej nocy i wyszedł.
Jorgos
stojąc pod prysznicem myślał o tym, co powiedział mu ojciec.
Małżeństwo z Muriel wcale nie będzie takie złe, wiedział to
przecież, ale czy mógł być pewny, że będzie w nim
szczęśliwy? Już teraz czuł dreszcz obrzydzenia do tego
sakramentu, więc co będzie, jeśli przyjdzie mu stanąć przed
księdzem? Do tego czasu miał jeszcze pół roku, więc może
w końcu przyzwyczai się do myśli, że zostanie mężem.
Kiedy
wyszedł z łazienki, Muriel nadal nie było. Czy w odwecie będzie
go unikać lub tak, jak przy kolacji, udawać zainteresowanie jego
osobą? Założył na siebie spodnie od dresu i koszulkę, w której
Muriel lubiła spać, a potem wyruszył na jej poszukiwania. Od razu
skierował swe kroki na dół do gabinetu. Miał nosa, bo już
w drzwiach dostrzegł narzeczoną skuloną na fotelu. Okryta kocem
spała spokojnie, a u jej stóp warował Diego. Gdy go ujrzał,
uniósł łeb.
Nie
chciał jej stąd ruszać, ale nie mogła spać całą noc w
niewygodnej pozycji. Ten fotel był nieodpowiedni do leżenia.
Dlatego podszedł do niej i pochylił się nad dziewczyną, aby wziąć
ja na ręce. Jedną rękę wsunął pod kolana, a drugą za plecy.
Uniósł ją powoli tak, by jej nie obudzić i wymaszerował z
pokoju. Muriel burknęła coś przez sen pod nosem, ale nie obudziła
się.
W
końcu dotarł z nią do pokoju i ułożył na łóżku. Chciał
ją rozebrać, ale uznał, że nie będzie tym zachwycona, gdy się
obudzi. Wolał jej niepotrzebnie drażnić, w końcu ostatnio
narozrabiał. Położył się obok niej, a gdy tylko to zrobił,
Muriel natychmiast do niego przywarła, jakby podświadomie szukając
w jego ramionach ukojenia. Mogła się obrażać na niego, mogła
udawać, że wcale nie zabolało ją to, iż nie zwierzał jej się
ze swej przeszłości, ale potrzebowała go, a przez sen zdradziła
się z tym. Ta myśl sprawiła, iż obiecał sobie, że zrobi
wszystko, aby Muriel była szczęśliwa, choć nie jest tym, o którym
marzyła.
Kolejne
dni nie przyniosły w ich związku niczego nowego, nawet przestali
się kochać. Muriel zacieśniała więzi z jego rodziną, dużo z
nimi rozmawiała, a Jorgos układając w głowie prosty plan
odzyskania dawnej równowagi, przyglądał się temu
wszystkiemu z lekkim uśmiechem na ustach. Muriel stała się
milcząca, choć rozdzielała uśmiechy na prawo i lewo. Kasapi czuł
wyrzuty sumienia z tego powodu, chciał, żeby była radosna. Dlatego
postanowił zrobić jej niespodziankę, z której na pewno się
ucieszy i wiedział, że to pomoże mu w końcu przełamać jej
niechęć.
***
Wyczuła
go w kuchni, nim zdążył się odezwać. Wstała dziś
wcześnie rano, by zdążyć ze wszystkim. Co prawda Consa i Larysa, a także Melisanda
koniecznie chciały jej pomóc, to przecież nie mogła zrzucić
na nie większości obowiązków, choć bywały momenty, że to
tego chciała. Brała się jednak w garść i jak co roku
przygotowywała wszystko tak, jak potrafiła najlepiej.
Mimo
że wszystko wyglądało mniej więcej to samo - szał z zakupami,
stres, liczenie wydatków, przystrajanie pomieszczeń - to
jednak teraz grono osób, z którymi świętowała
powiększyło się. Miała coś, za co była wdzięczna Jorgosowi:
miała rodzinę. I choć ich relacje obecnie nie były najlepsze, to
jednak potrafiła docenić to, w jaki sposób integrował ją z
Nikosem, Anistosem, Larysą i Consuelą. Wielokrotnie siadali w
salonie i wtedy przysłuchiwała się ich rozmowom, o Grecji, wyspie
Thasos na której mieszkali i winiarni, którą założył
jego ojciec.
-
Dzień dobry – przywitał się z nią cichym, zamszowym głosem,
który pobudził w niej każdą uśpioną komórkę.
-
Dzień dobry – odpowiedziała, starając się opanować drżenie
głosu. - Proszę, zaparzyłam kawę. Napijesz się?
-
No pewnie, marzę o tym – powiedział tylko i usiadł przy wyspie,
akurat w niewielkiej odległości od niej. Popatrzyła na niego z
ukosa, a gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, szybko odwróciła
wzrok. Skarciła się w myślach i zajęła śniadaniem. Starała
się, naprawdę to robiła, unikać jakiegokolwiek kontaktu z nim,
lecz na próżno, bo przy najmniejszym już ruchu muskała go
łokciem, czasem przechodząc obok niego dotknęła go ramieniem. Nie
chciała jednak, aby ich relacje zmieniły się. Tak było dobrze,
przynajmniej w tej chwili. Tak sobie to wmawiała. Będzie mniej bolało, gdy znów się okaże, że Jorgos ukrywa coś przed
nią.
W
pewnym momencie złapał ją za łokieć, gdy miała już usiąść.
Przyciągnął ją do siebie, patrząc prosto w oczy.
-
Nie bocz się już, nie chcę się kłócić – rzucił
miękko, głaszcząc ją czule po ramieniu.
-
Nie boczę się – odparła tylko, zbyt zafascynowana jego
poczynaniami i płonącym wzrokiem, aby w ogóle myśleć o
rozmowie. Dopóki jej nie dotknął, nie zdawała sobie sprawy,
że za nim tęskni. Od przeszło tygodnia Jorgos nawet słowem nie
wspomniał o seksie, a nie mówiąc już o tym, że w ogóle
go nie uprawiali. To było, jak dla niej, dość zaskakujące,
ponieważ jej narzeczony czasami przechodził samego siebie, miewał
też wyjątkowo kochliwe nastroje, które czasami ją bawiły,
a czasami wprawiały w pełne rozbawienia przerażenie.
-
Właśnie, że tak. Nie rób tego, nie do twarzy ci ze
zmarszczonymi brwiami, agapi mou –
mruknął tylko i uniósł głowę, aby ją pocałować. W tym
samym czasie jego dłonie delikatnie podciągały koszulkę, w końcu
palcami musnął nagą skórę pleców, a potem przesunął
dłonie na piersi, obejmując dwie pełne półkule. Muriel
jęknęła cicho i próbowała się oswobodzi, lecz nie
pozwolił jej na to, zamknął ją między swymi udami. - Nie –
szepnął tylko pocałował ją delikatnie.
Gdy
odpowiedziała na to zmysłowe zaproszenie wpił się w jej usta
zgłodniały, stęskniony pocałunków. Objęła go za szyję i
przylgnęła do niego całym ciałem.
Tę
rozszalałą burzę pełną pasji, szybko przerwało znaczące
chrząknięcie. Muriel schowała twarz na piersi Jorgosa, czując jak
policzki płoną jej żywym ogniem, a jej narzeczony otoczył ją
ramieniem, jakby w ogóle chciał ją schować przed
ciekawskimi spojrzeniami.
-
Przepraszam. Gdybym wiedziała...
-
Teraz już wiesz. Wyjdź – powiedział sucho Jorgos. Po głosie
rozpoznała Consę. Odwróciła się w jej stronę zawstydzona
nie tylko ich zachowaniem, ale także słowami Jorgosa.
-
Przyszłam na śniadanie...
-
Wyjdź – warknął zirytowany.
-
Ale jestem głodna!
-
Powiedziałem: wyjdź!
-
Jesteś...
-
Wynocha! - rzucił w końcu niecierpliwy. Consuela posłuchała go w
końcu, bo po chwili dało się słyszeć ciche parsknięcie i
przekleństwo gdzieś na korytarzu. Muriel podniosła na narzeczonego
oczy oburzona jego zachowaniem.
-
Jak mogłeś tak potraktować własną siostrę! - powiedziała,
odsuwając się od niego.
-
Mogłem i zrobiłem to. Przerwała nam...
-
No to co? Jesteśmy w kuchni, więc każdy może tu przyjść.
Wieczorem – powiedziała znacząco i odwróciła się do
niego tyłem, aby zalać sobie herbatę.
Jorgos
jedynie westchnął, ale jednocześnie ucieszył się, że wszystko
wróciło do normy.
Nie
wróciło. Przynajmniej jeśli chodziło o Muriel, która
nadal nie potrafiła wyrzucić z głowy faktu o jego zmarłej żonie.
Jaka ona była? Na co zmarła? Czy Jorgos bardzo przeżył jej
śmierć? Tylko na to ostatnie pytanie potrafiła odpowiedzieć
wnioskując jedynie z jego obecnego zachowania. Skoro stał się tak
potwornym cynikiem, musiał bardzo cierpieć. Ale to nie tłumaczyło
go, dlaczego traktował ją w taki sposób. Bardzo chciała mu
ufać, ale w tej sytuacji nie bardzo miała podstawy, aby to robić.
Ukrywał przed nią, że był już wcześniej żonaty. Nie mogła
tego przeboleć i chyba nigdy tego nie zrobi. Nie chciała być tą
drugą, o ile w ogóle nią była, bo w końcu nawet jej nie
lubił...
Po
kilkunastu minutach do kuchni weszła cała rodzina Jorgosa, a Muriel
poszła po ciotkę.
-
Mam nadzieję, że już wszystko w porządku? - zapytała Larysa,
która dowiedziała się od córki o tym jak zastała
Muriel i Jorgosa obściskujących się przy blacie.
-
Tak, w jak najlepszym – odpowiedział tylko i zaprosił wszystkich
do jadalni, gdzie po jakimś czasie dołączyły do nich Muriel i
ciotka. Wszystko zostało przyniesione i położone na stole.
Przy
śniadaniu panowała radosna atmosfera. Panie rozprawiały na temat
przygotowań do świąt, aż w końcu zeszły na temat ślubu.
-
O catering i resztę się nie martw, sama z Consuelą wszystkim się
zajmiemy. Póki co, nie musimy się spieszyć z
przygotowaniami. Zwłaszcza, że mamy jeszcze tak dużo czasu. -
Larysa uśmiechnęła się do skrępowanej Muriel. Dziewczyna nie
czuła się zbyt pewnie w trakcie tej rozmowy, bo wiedziała, że to
Kasapi za wszystko zapłaci.
-
Jaki model sukni ci się podoba? - zapytała Consa, która nie
mogła się doczekać wybierania garderoby dla Muriel.
-
Nie mam pojęcia nawet, jakie są modele – odparła zmieszana swą
niewiedzą.
-
Nie przejmuj się, ja też nie wiem, ale na pewno sobie poradzimy –
uspokoiła ją siostra Jorgosa. Jej ciepły, pełen serdeczności
uśmiech poprawił jej humor. Wsparcie dziewczyny było dla niej
bardzo ważne. - Musimy zająć się póki co zakupami
świątecznymi, prezentami i resztą.
Muriel
zerknęła w stronę Jorgosa, który gawędził z ojcem i
dziadkiem, a potem nachyliła się do kobiet.
-
Nie mam zielonego pojęcia, co kupić Jorgosowi. Z czego będzie się
cieszył człowiek, któremu niczego nie brakuje? - zapytała
konspiracyjnym głosem i posłała Larysie przepraszający uśmiech.
Miała
problem z prezentem dla tego człowieka, ponieważ on miał wszystko,
czego mógłby pragnąć mężczyzna. Wspaniały samochód,
dom i masę gadżetów, więc co mogłaby mu kupić? Pluszowego
misia? Na pewno by go rozbawił, a ostatnie czego chciała, to stać
się obiektem jego żartów. Nie przychodził jej do głowy
żaden sensowny pomysł, który mogłaby zrealizować. Dlatego
spojrzała na siostrę i matkę narzeczonego w oczekiwaniu, iż one
coś jej podpowiedzą.
-
Jeśli mężczyzna ma wszystko i już nic więcej nie chcę, to daj
mu to, o czym marzy, a nie ma śmiałości, aby poprosić –
odpowiedziała enigmatycznie Larysa i uśmiechnęła się do niej
pokrzepiająco.
-
A o czym marzy Jorgos? - zapytała Muriel, zbita z tropu. To nie był
czas na zagadki!
-
Nie wiesz? O miłości. Jorgos marzy o miłości...
-
Słucham?! - zapytała na tyle głośno, iż zwróciła uwagę
mężczyzn na drugim końcu stołu. Jorgos spojrzał na nią ze
zmarszczonymi brwiami. Wbił w nią szare spojrzenie, aż poczuła
coś dławiącego w gardle, a serce przyspieszyło, mocno tłukąc
się o żebra. Przełknęła nerwowo ślinkę i starała się
uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego gestu jedynie krzywy grymas.
Nie potrafiła oderwać od niego wzroku, choć przecież powinna
dokończyć rozmowę z Larysą i Consuelą, ale widok narzeczonego
urzekł ją, gdy tak lustrował ją z dziwnym wyrazem twarzy.
Czyżby
rzeczywiście Jorgos marzył o miłości? Przecież sam wielokrotnie
powtarzał, że nie ma czegoś takiego, że ich związek nie będzie
opierał się na tym uczuciu, więc teraz miała tak łatwo zawierzyć
słowom Larysy, która w końcu nie była jego prawdziwą
matką, choć i tak lepiej go znała niż ona. Nie mogła być aż tak łatwowierna, lecz jakaś część
jej serca nie była w stanie tak łatwo się pogodzić ze
świadomością, że Jorgos nie będzie jej kochał. Wstrzymała
oddech. Przecież to jasne, że nigdy się w niej nie zakocha!
Otrząsnęła się szybko i posłała wszystkim sztuczny uśmiech, na
który nabrali się niemal wszyscy. Niemal, bo Jorgos jakoś
nie wyglądał na takiego, który dał się zwieść. Jego
spojrzenie mówiło, że wieczorem porozmawiają. Wzruszyła w
milczeniu ramionami i udała, że wraca do posiłku. Gdy w końcu
rozmowy na nowo zabrzmiały, Muriel zerknęła w stronę Larysy, ta z
kolei przypatrywała się Jorgosowi.
-
Laryso, dobrze wiesz, że nie tego Jorgos ode mnie chce. Zresztą
miłość w jego przypadku nie będzie już możliwa. Chodziło mi o
coś raczej materialnego – powiedziała w końcu, gdy upewniła
się, że nikt ich nie słyszy, a macocha Kasapiego na powrót
zwróciła na nią uwagę.
Kobieta
westchnęła tylko i pokiwała głową, jakby w ogóle
żałowała, że zaczęła temat miłości.
Po
skończonym śniadaniu Muriel wraz z Consą udały się do kuchni,
aby wszystko posprzątać, Larysa wyszła na dwór zabierając
ze sobą Melisandę, do pomocy poprosiła Nikosa i Jorgosa, Diego
oczywiście udał się z nimi, natomiast Anistos stwierdził, że
towarzystwo dwóch młodych dziewczyn wpłynie na niego
odmładzająco.
-
Wybieramy się zaraz na zakupy, jedziesz z nami? - zapytała
Consuela, lecz Anistos pokręcił głową i spojrzał na nią z
politowaniem.
-
Dziecko, zapomniałaś ile mam lat? - zapytał rozbawiony.
-
Oj, wiek się nie liczy! Będziesz się z nami dobrze bawił.
-
Nie, muszę uciąć sobie drzemkę. Wasze towarzystwo doprowadziłoby
mnie do ruiny emocjonalnej, a chce jeszcze dożyć do ślubu. - Głową
wskazał na Muriel. - Chcę mieć święty spokój, bo mam już
dość głośnych rozmów i śmiechów.
Wyszedł
z kuchni, krocząc powoli i stukając laską, na której się
zawsze podpierał. Muiel była zdumiona zachowaniem Anistosa, ale nie
skomentowała tego w żaden sposób. Rzuciła tylko wymowne
spojrzenie w stronę Consy. Ta z kolei roześmiała się tylko i
poklepała ją po plecach.
-
Jeśli nie chcesz zwariować, to musisz go zaakceptować. To
ekscentryk i zawsze nam powtarza, że mając tyle lat ile ma może
wszystko. Nie komentuj tego, zaakceptuj – rzuciła tylko, gdy
dostrzegła, gdy Muriel chciała coś dodać.
***
Melisanda
zgodziła się zostać w domu, a Jorgos obiecał, że zaopiekuje się
nią. Chciał odciążyć Muriel, która, doskonale wiedział,
musiałaby zajmować się Melisandą cały czas, gdyby nie zgodziła
się na jego propozycję. Ile świat spędziła samotnie? Dziewczyna
była mu za to bardzo wdzięczna. Obawiała się, że ciotka
pochłonie cały jej czas, lecz narzeczony okazał się
wspaniałomyślny. Uśmiechnęła się sama do siebie, gdy
przypomniała sobie, jak Jorgos pochyla się z troską nad jej ciotką
i pyta ją, czy czegoś jej nie potrzeba.
-
Dlaczego się tak uśmiechasz? O czym myślisz? - Poczuła
szturchnięcie. Spojrzała na Consuelę, która stała obok w
niej i przypatrywała się jej z ciekawością. Jasne oczy skrzyły
się wesoło, a pełne wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
-
O Jorgosie – wypaliła Muriel, nim zdążyła nawet pomyśleć.
Natychmiast zwróciła na siebie uwagę Larysy, która
stała obok. Dziewczyna natychmiast poczerwieniała pod badawczym
spojrzeniem obu pań. - Znaczy, właśnie pomyślałam, że to miło
z jego strony, że zechciał się zaopiekować moją ciocią...
Melisanda bywa uciążliwa, więc martwię się czy sobie poradzi –
bąknęła, lecz gdy spostrzegła rozbawienie na twarzy, spiekła
raka i uciekła z miejsca, wchodząc do pierwszego lepszego sklepu.
Okazało się, że weszła do jubilera, a gdy zerknęła pobieżnie
na męską biżuterię: sygnety, spinki do mankietów, zegarki
i wisiorki stwierdziła, że nie stać ją na taki prezent. Miała
własne pieniądze, dlatego stwierdziła, że prezent dla Jorgosa i
Melisandy kupi za własne, zaoszczędzone pieniądze. Dlatego cofnęła
się z zamiarem wyjścia, lecz Consa złapała ją za rękę i
zaciągnęła pod gablotę z naszyjnikami.
-
Powinnaś sobie coś kupić – powiedziała Consuela i zaczęła
wskazywać jej po kolei naszyjniki. W końcu zatrzymały się na
ostatnim, najwyżej położonym. - W szmaragdach będzie ci najlepiej
i będą pasowały ci do pierścionka zaręczynowego.
-
Nie, Cons, wiesz, to chyba nie jest dobry pomysł. Jorgos będzie
zły, ten naszyjnik jest bardzo drogi – mruknęła zmieszana.
Rzeczywiście cena biżuterii mogła przerazić zwykłego zjadacza
chleba. Także ją.
-
Oczywiście, że nie będzie zły. Na pewno bardzo chętnie cię w
nim zobaczy. - Muriel zaczęła protestować, lecz jej niemrawe
tłumaczenia przerwał łagodny głos Larysy.
-
Consuelo, nie zmuszaj do niczego Muriel. Chodźmy, czas nas goni –
powiedziała i uśmiechnęła się do dziewczyn. Obie posłusznie
poszły za kobietą.
Ulice
Leeds zasypane były śniegiem, a ozdoby zawieszone na wszystkim, co
tylko się dało, dawało poczucie, że święta będą już za
moment. Wszyscy chodzili po sklepach podnieceni, w świątecznych
nastrojach.
Muriel,
Consuela i Larysa na zakupach spędziły ponad cztery godziny, co dla
tej pierwszej było zupełną nowością i miała już dość łażenia
po sklepach, szukanie prezentów, czy robienie zwykłych
zakupów na obiad. Naprawdę nie sądziła, że to może być
aż tak męczące, zwłaszcza, że sklepy leżały blisko siebie. Za
namową siostry i macochy narzeczonego kupiła piękną, zieloną
sukienkę, którą będzie mogła założyć na wigilijną
kolację. Ponieważ panie koniecznie chciały zrobić sobie nawzajem
niespodziankę z prezentami, stwierdziły, że się rozdzielą na
jakiś czas, aby kupić to, co będą chciały. Dlatego, gdy Muriel
została sama pognała najpierw do drogerii, lecz nic tam nie
znalazła ciekawego. W końcu odwiedziła starą perfumerię, którą
odwiedzało mnóstwo osób, nie tylko kobiet. Tam
spędziła ponad pół godziny, ale wybrała perfumy dla obu
pań, a także dla Jorgosa, gdyż nie potrafiła przejść obok
męskich perfum, które nęciły swym zapachem.
-
A co ty tu robisz? - usłyszała za sobą dobrze znany, kobiecy głos.
Odwróciła się w stronę Tracy i uśmiechnęła się
zmieszana. Właśnie stała przed męskimi akcesoriami do
pielęgnacji.
-
Robię zakupy – odpowiedziała, uśmiechając się do dziewczyny,
która nawet nie starała się ukryć zaskoczenia jej
obecnością tutaj. - Cieszę się, że cię widzę. - Przytuliła ją
do siebie, lecz Tracy nadal była zaskoczona.
-
Ja też. Nie odzywałaś się...
-
Tak, wiem, przepraszam. Trochę miałam na głowie... - Westchnęła
cicho i popatrzyła na nią z przepraszającym uśmiechem na ustach.
- Muszę ci wszystko wyjaśnić... Naprawdę trochę się wszystko
skomplikowało i pomieszało od naszego ostatniego spotkania.
-
Naprawdę? No to koniecznie musisz mi wszystko wyjaśnić! - zażądała
wesoło. Nadal była tą wesołą młodą kobietą, jaką była w
firmie.
-
Masz teraz chwilę czasu?
-
Jasne, ile tylko chcesz.
Wyszły
więc ze sklepu, płacąc za zakupy i odnalazły małą kawiarenkę
na rogu ulicy. Usiadły przy oknie, aby przy okazji mieć dobry widok
na ulicę i Muriel zaczęła nad filiżanką herbaty opowiadać
wszystko to, co wydarzyło się po tym jak opuściła firmę.
Opowiedziała o chorobie ciotki, o tym jak Jorgos narzucał jej się,
o tym jak poznała jego kuzyna... Starała się nie pominąć żadnego
szczegółu, a Tracy słuchała z szeroko otwartymi ustami, nie
mogąc w to wszystko uwierzyć.
-
I co, teraz jesteś narzeczoną Jorgosa Kasapi? - zapytała, chcąc
się upewnić, czy przypadkiem czegoś nie przeoczyła.
-
Tak, jestem...
-
Właśnie ostatnio w firmie zastanawialiśmy się, dlaczego Jorgos
chodzi taki wesoły. Pogwizduje, śmieje się... I nie uwierzysz, dał
nam naprawdę wysokie premie świąteczne. Teraz już wiem komu mam
podziękować! - Tracy Gamble najwidoczniej nie widziała w tej
historii niczego złego. W końcu na pewno była zaskoczona, że ona
i Jorgos mimo wszystko byli razem, a przecież w pracy skakali sobie
do oczu.
-
Szkoda, że nie zostałam tam dłużej, może i ja dostałabym
premię? - zażartowała.
-
Pewnie tak, każdy ją dostał, bez wyjątków. I jaki on jest?
No wiesz, prywatnie? - Muriel zastanowiła się przez chwilę, bo tak
naprawdę nie wiedziała, co mogłaby jej powiedzieć. Jaki był
Jorgos? Był skryty, uparty, arogancki i cyniczny, ale jednocześnie
troskliwy i opiekuńczy. Nie potrafiła go określić jednym słowem,
bo potrafił wywoływać w niej sprzeczne emocje.
-
Ciężko powiedzieć – zaczęła więc niepewnie. - Naprawdę nie
znałam go tak dobrze, jak myślałam. Podejrzewam, że nawet i za
dziesięć lat nie będę go znała. Zaskoczył mnie... Bywa
arogancki i pewny siebie, ale jednocześnie... Potrafi być
troskliwy. Mam wrażenie, że opiekuje się mną i moją ciotką.
-
I na pewno jest romantyczny – powiedziała Tracy i wpatrzyła się
w widok za oknem.
-
Nie jest, romantyzm to ostatnia rzecz jakiej można się po nim
spodziewać. Twardo stąpa po ziemi i nie wierzy w miłość. Wiesz,
że był wcześniej żonaty?
-
Proszę?! - zapytała zaskoczona, natychmiast odwracając w jej
stronę twarz. - Nie miałam pojęcia, nikt w firmie o tym nie wie.
-
Dowiedziałam się o tym od jego rodziny. Sam wyciągnął ze mnie
wszystko, co chciał wiedzieć, a przemilczał fakt, że miał już
żonę, co prawda już nie żyje, ale jednak miał. - Na samą myśl
o kobiecie, co prawda już nieżyjącej, ale jednak kobiecie, którą
kochał, ogarnęła ją zazdrość. Zazdrość! W ogóle nie
powinno ją to obchodzić, że Jorgos kiedyś kochał i był kochany,
ale jednak zabolało ją to, że teraz musiała zmagać się z
Kasapim, który po odejściu ukochanej stał się cynikiem i
nie potrafiła przebić tego grubego pancerza.
-
Miał, dobrze powiedziane. Skoro już nie żyje, to dla niego temat
jest skończony. To przeszłość. Faceci raczej nie zastanawiają
się nad tym, co kiedyś się wydarzyło, idą do przodu. - Tracy
miała rację, ale Muriel miała wrażenie, że tylko ona chciała,
aby ich związek przypominał... związek, a nie suchy układ. Bo on
tak to traktował.
-
Och, ale ja chcę, żeby było normalnie! - poskarżyła się, lecz
po chwili zdała sobie sprawę, że zabrzmiała absurdalnie. - Nie
ważne. Jorgos to trudny facet i muszę się z nim jakoś uporać.
-
Przede wszystkim nie naciskaj go – poradziła Tracy. Dziewczyna
kiwnęła jedynie głową.
Ich
rozmowę przerwał nagle telefon. Muriel wyjęła dzwoniącą komórkę
z torebki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Consueli.
-
To siostra Jorgosa, Consuela.
-
W porządku, odbierz. - Machnęła ręką w stronę aparatu, a sama
zajęła się kawą.
-
Słucham?
-
No gdzie ty jesteś! Czekamy na ciebie i czekamy!
-
O Boże, na śmierć zapomniałam! Już idę. Pa! - zawołała i
szybko rozłączyła się. - Przepraszam, muszę się już zbierać.
Obiecuję, że zadzwonię do ciebie wieczorem i wtedy porozmawiamy!
-
Dobrze, dobrze. Czekam w takim razie na telefon. Trzymaj się. I
pamiętaj, nie naciskaj go, sam wszystko ci wyjaśni, jeśli będzie
chciał.
-
Jeśli będzie chciał.
świetny :D jak zawsze zresztą...
OdpowiedzUsuńzauważyłam 2 czy 3 małe i nieznaczące błędy, ale to nic ;)
czekam z niecierpliwością na następny rozdział :**
Jak mi piszecie takie komplementy, to wpadnę w samozachwyt i stanę się samouwielbiającą się ałotrką;) Ale cieszę się, że warto było czekać! :)
UsuńPostaram się wieczorem odszukać błędy i poprawić je :)
opłacało się czekać ! dziękuje
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! To taki prezent ode mnie dla Was na majówkę :)
Usuńrany. ale oni oboje mnie wkurzają... ta sobie dopowiada całą resztę historii, a ten obłąkaniec jest tak bardzo odmieńcem jak to tylko możliwe. ten rozdział ma na celu chyba jedynie wyprowadzić z równowagi czytelnika, bo to jest chore, cała ich relacja. biedna szara myszka Muriel nic nie powie tylko da sobą sterować, bo Pan i Władca tak każe. czy oni kiedyś znormalnieją, czy to będzie tak samo chore i bezsensowne do samego końca? to chyba jacyś kosmiczne bachory.
OdpowiedzUsuńJeśli to opowiadanie Cię wkurza, jeśli bohaterowie są dla Ciebie kosmicznymi bachorami to nie widzę sensu, żebyś dalej to czytała. Nigdy nie napisałam, że to opowiadanie będzie zajebiste i nikogo nie trzymam za uszy, żeby to czytał, a także komentował. Jeśli rzeczywiście nie podoba Ci się to opowiadanie, to nadal nie wiem, dlaczego to czytasz. Rozumiem, że komuś może nie podobać się to, co piszę, ale nie rozumiem tego po co ktoś to czyta. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszam, więc mogłaś sobie darować ten komentarz. Jorgos może być wkurzający, Muriel tak samo, ale to już jest tylko kwestia indywidualna.
UsuńPozdrawiam.
Jak ja bym chciała, aby Jorgos otworzył się przed Muriel. Pewnie będzie trzeba na to trochę poczekać, albo i wcale, bo Jorgos nie jest zbyt rozmowny w kwestii swojej byłej żony. Ale co się dziwić, nawet ma trochę racji, bo każdy troszczy się o Muriel, a żaden osobnik-nieważne, jakiej płci-nie lubi rozmawiać o swoich byłych. Z drugiej strony-wie wszystko o Muriel, to sam też mógłby co nieco powiedzieć. No i ciekawią mnie słowa macochy, że Jorgos marzy o miłości. Czyżby? Zdarzają się takie systuacje, gdy zachowuje się, jakby był zakochany. Zobaczymy, jak to będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Och, otworzy się, już niedługo, zrobi to, ale tylko dlatego, że sytuacja go poniekąd zmusi.
UsuńOni wszyscy się o nią troszczą, bo wiedzą, co ją czeka z Jorgosem, wiedzą jaki jest i co przeżył, a ona nie ma pojęcia z jakim ciężkim przypadkiem ma do czynienia. Owszem, mógłby, ale z drugiej strony nie ufa jej na tyle, aby otworzyć się przed nią.
Jorgos to człowiek i nie wyprze się tego, czego mu jest w tej chwili potrzebne... :)
Również pozdrawiam! <3
ahh to się naczytałam :D i ja jestem po stronie Muriel! Jorgos się zachowuje jak dupek (delikatnie to ujmując) bo niby pieprzy ją, i widać, że serce Muriel również wkrada się do jego serca, to jednak nie jest w stanie powiedzieć choć kawałka prawdy. nic tylko ją rani i kłamie jej w żywe oczy... a wiesz co? najchętniej to bym zobaczyła, a raczej przeczytała że to ona go rani a nie on ją. niech mu dokopie na tyle, aby przejrzał na oczy i zrozumiał swoje zachowanie w stosunku do niej.
OdpowiedzUsuńTa historia urzeka z każdym kolejnym rozdziałem ! :D
OdpowiedzUsuńmasz talent i to wykorzystujesz. Banał,nie ?przepraszam,nie za oryginalny komplement.
No nic,czekam na.kolejny !:* świetnie akcja się nakręca czekam na kolejne BUM!
Pozdrawiam.:*
Ubóstwiam *ooo*
OdpowiedzUsuńMnie denerwuje tylko to, że Jorgos ma już Muriel, przecież jest jego. Kurde, dowiedziała się o tym poprzednim małżeństwie i nie odeszła, została! To chyba daje do myślenia. Pozwala pomyśleć, "hm, została, no to może powinna wiedzieć jak to było, tym bardziej nie odejdzie". Czy on jest tak ślepy? Nie widzi, że Muriel go kocha? To widać gołym okiem i dlatego zaczynam ją lubić. Nie rzuciła fochem, nie pogoniła go i sama nie odeszła. Tak samo spróbowała zrozumieć jego ból względem poprzedniej żony. To jest do zrozumienia i można tego nie rozdrapywać, próbować zapomnieć jak to robi Jorgos. Jednak kiedyś to go zgubi, bo ona o czymś mu nie powie i jego będzie to denerwowało. Co jak co, ale uwielbiam ich razem. Są cudowni i czekam na dalej! :D Ty mi piszesz o 50 rozdziałach, a tu 40 :D ja myślałam, że jest dopiero 30 któryś tam :D ale ten czas zasuwa. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieję, że niedługo poznamy całą historię nieszczęśliwej miłości Jorgosa
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :-)
Na wstępie chciałam Cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję. Czytałam już wcześniej, ale jak widać trochę mi zeszło zanim zabrałam się do skomentowania.
OdpowiedzUsuńGdy już wydaję mi się, że choć trochę poznałam Jorgosa, on czymś zaskakuje. Bardzo chroni swoją prywatność i przeszłość tak jakby bał się, że ktoś rozdmucha i zrobi z tego wielką aferę.
Poza tym nikt nie każe mu się spowiadać z małżeństwa z tą całą Sybill. Po prostu Muriel należałoby się wyjaśnienie, że raz był już żonaty i zwyczajnie nie wyszło z powodu problemów nie do przeskoczenia. Tyle.
Rozumiem Muriel. Jest zakochana w mężczyźnie dla którego poniekąd liczą się pieniądze i praca. W życiu, którego kiedyś zdarzyło się coś o czym nie potrafi do końca zapomnieć i nie chce o tym mówić. To zrozumiałe, że Muriel bardzo to zabolało. Choć wie, że Jorgos nie odwzajemnia jej uczucia, myślę, że gdzieś w głębi serca ma nadzieję, że kiedyś stanie się inaczej.
Nie dziwi mnie też późniejsze zachowanie Muriel. W jakiś sposób próbowała ukochanemu odpłacić tym samym. Ignorancją. Ale Jorgos okazał jej coś jeszcze i to niezbyt miłego. Brak szacunku, nie był z nią szczery, choć jak twierdzi wiąże z nią tak wielkie plany.
Ha! Dobrze mu tak! Niech czuje co to są wyrzuty sumienia. Wystarczy być tylko szczerym, nie musi opowiadać ze szczegółami, wystarczy zwykły zarys tego co było.
Po krótkim opisie tego co zrobiła Sybill Jorgosowi, poniekąd można sobie wytłumaczyć gruby mur, który stworzył wokół siebie i czemu tak się broni przed miłością. Ale to wcale nie tłumaczy jego ignorancji i oschłości wobec narzeczonej. Dlaczego Muriel ma cierpieć przez to, że on kiedyś został skrzywdzony?
Cieszę, że Jorgos powziął jakieś postanowienia by naprawić relacje z Muriel, jeśli chcą być małżeństwem to ważne by nie żyć jak pies z kotem.
Kasapi musi się jednak jeszcze wiele nauczyć. Cały czas myśli, że kilka pocałunków i pieszczot może rozwiązać wszystkie nieporozumienia. A przecież najważniejsza jest rozmowa.
Wydaje mi się, że Laryssa może mieć rację. Nawet człowiek, który kiedyś bardzo cierpiał pragnie miłości, ale po cichu wmawiając sobie, że jej nie potrzebuje i w samotności jest mu dobrze.
Cóż mam nadzieję, że uda Ci w jakiś delikatny sposób choć lekko zakreślić historię przeszłości Jorgosa, bardzo mnie ona ciekawi ;)))