19.05.2014

41. Idealne prezenty

Święta były tuż tuż, a Muriel nadal nie miała prezentu dla Jorgosa, prócz perfum, lecz nie było to coś, co będzie kojarzyło mu się tylko i wyłącznie z nią. W końcu wybrała się na zakupy sama. Pokrętnie wytłumaczyła się wszystkim, że chce jeszcze odwiedzić swoją sąsiadkę, z którą nie widziała się od bardzo dawna. To była prawda, lecz nie do końca. Pani Brin na pewno chciała się z nią zobaczyć i złożyć jej życzenia. Dla niej również miała prezent: wieczne pióro. Wydała na nie mnóstwo pieniędzy i czuła wyrzuty sumienia z tego powodu, ponieważ nie były to jej pieniądze. Jednak przyszła chwila złośliwej satysfakcji. Nie chodziło o samo wydawanie jakichkolwiek funduszy, bo zawsze była raczej ostrożna w wydatkach, tego nauczyło ją życie, lecz przede wszystkim chodziło jej o to, iż dwie karty z trzech jakie trzymała w portfelu należały do Jorgosa. Nie miała pojęcia, jak bogaty może on być, ale nie miało to wielkiego znaczenia w chwili, gdy zapragnęła nieco, w bardzo niewielkim stopniu, uszczuplić jego majątek.
Zastukała cicho w drzwi, których widok wprawił ją w melancholijny nastrój. Na tej klatce mieszkała przez ostatnie jedenaście lat swojego życia, w drzwiach obok było jej mieszkanie, w którym uwielbiała przesiadywać, w swoim pokoju doznawała gammy uczuć: od smutku, po radość. Nikt nie mógł jej zabrać dobrych wspomnień z nich związanych, złych już nie pamiętała.
Gdy pani Brin otworzyła drzwi, ucieszyła się na widok Muriel.
- Muriel! Jak dobrze cię widzieć! - zawołała szczęśliwa, widząc swą młodą sąsiadkę. Brakowało jej towarzystwa, tęskniła za nią i za rozmowami z nią, więc jej niespodziewana wizyta okazała się być nadzwyczaj trafiona. Zwłaszcza że miała dla niej tyle dobrych wiadomości.
- Ja też się cieszę. Bardzo za panią tęsknie – powiedziała i nie czekając na nic. po prostu przytuliła się do kobiety, która otoczyła ją drobnymi ramionami i przycisnęła do siebie lekko. Poczuła się tak, jak czuć się powinna kobieta obdarzona opieką i miłością rodziny. W końcu jednak wyswobodziła się z objęć Opheli i zaproszona gestem, weszła do skromnego mieszkanka. Usiadła w dobrze jej znanym i bardzo starym fotelu, a pani Brin zniknęła w kuchni, aby zrobić jej herbaty. Gdy wróciła, poczęstowała ją ciastem domowej roboty i poprosiła o dokładną opowieść o jej nowym życiu.
- Wiele się w nim nie zmieniło – powiedziała, wzruszając ramionami. - Wciąż jestem tą samą osobą, którą byłam zawsze.
- Widzę, że się zmieniłaś... Jesteś inna. Nie chodzi mi o zachowanie, ale widać po tobie, że bycie z Jorgosem bardzo ci służy. Oczy ci błyszczą! - zawołała radośnie, widząc zarumienioną twarz dziewczyny. Muriel machnęła jedynie ręką i uśmiechnęła się.
- Niech pani nie przesadza. Nie czuję się specjalnie wyjątkowo. Przy takim mężczyźnie jak Jorgos Kasapi kobieta nabiera jedynie kompleksów.
- Niemożliwe. Czyżby ze strony twojego narzeczonego spotkały cię jakieś nieprzyjemności? - zapytała zaskoczona pani Brin.
- A skąd – parsknęła Muriel, zdając sobie sprawę, że nie do końca było to prawdą. Ostatnio Kasapi nie popisał się szczerością, ale to akurat nie można było zaliczyć do „nieprzyjemności”, o których mówiła Ophelia. - Jorgos dobrze mnie traktuje i sądzę, że uda nam się dojść do porozumienia. Jest trudnym, nieobliczalnym człowiekiem, ale jednocześnie... Dostrzegłam, że nie jest wcale zły. Potrafi być naprawdę fantastyczny!
- A pamiętam, jak strasznie na niego narzekałaś – przypomniała jej z rozbawieniem starsza kobieta, na co Muriel zareagowała zmieszana. Doskonale pamiętała, co mówiła o Kasapim, jak bardzo go nienawidziła, lecz sytuacja się zmieniła i poznała go bliżej. Musiała zweryfikować swoją opinię, ale w końcu też nie mogła nienawidzić człowieka, który opłacił leczenie ciotki i zapewnił jej małej rodzinie wysokie standardy życia, o których nigdy wcześniej nie śmiała nawet marzyć. Była mu wdzięczna i wiedziała, że dług jaki u niego zaciągnęła nigdy nie zdoła spłacić...
Muriel dokończyła ciasto, wypiła herbatę i wstała z zamiarem wyjścia, zanim jednak to zrobiła, Ophelia poprosiła ją, aby zaczekała chwilę. Po minucie wróciła, niosąc w dłoniach prostokątną paczkę. Muriel przyjrzała jej się i uznała, że to książka.
- Nie jestem pewna, czy to będzie dobry prezent, ale uznałam, że ty pierwsza powinnaś ją przeczytać. Świeżo wydana, mam nadzieję, że spodoba ci się pomysł – powiedziała pani Brin, lekko się uśmiechając. Do tej pory odnosiła raczej średnie sukcesy, choć pisała już tyle lat. Potrzebowała dobrego, sławnego wydawnictwa, które zajęłoby się odpowiednio książką i jej promocją. Jednak Muriel lubiła jej historie, bo nie było w nich nic wymuszonego.
- Czuję się zaszczycona – powiedziała po chwili milczenia. - Jak zwykle mi się spodoba – odpowiedziała z przekonaniem i po chwili pożegnała się z kobietą, życząc jej jeszcze wesołych świąt.
Wsiadła do nowego Mini. W końcu przekonała się do prezentu i okazało się, że samochód jest świetny. Nawet ona, średni kierowca, czuła się w nim jak zawodowiec. Płynna zmiana biegów sprawiła, że czerpała przyjemność z jeżdżenia.
Zajechała na specjalnie wydzielony parking i wyruszyła na poszukiwania prezentu dla Jorgosa. Miała wątpliwości, czy powinna w ogóle coś szukać i czy sam perfum nie byłby wystarczający, ale po chwili namysłu stwierdziła, że da mu coś jeszcze, coś naprawdę wyjątkowego. Ale co? Nadal jednak nie rozwiązała tej kwestii. Nie rozumiała, dlaczego tak jej na tym zależało. Chciała sprawić mu radość, choć tak naprawdę nie pojmowała po co to robiła. W końcu on ukrywał przed nią bardzo istotny fakt, dla niego niezbyt ważny, ale dla niej tak. Idąc odśnieżoną ulicą wciąż biła się z myślami, które głównie dotyczyły zmarłej żony Jorgosa. Jak wyglądała? Czy była ładna? Och, to na pewno. Jorgos nigdy nie związałby się z kobietą, która nie podobałaby się mężczyźnie. Ta myśl nieco poprawiła jej humor, bo to oznaczało, że ona również mu się podoba, choć trochę.
Idąc wzdłuż uliczki nie opuściła żadnego sklepu, w którym mogłaby coś kupić dla narzeczonego, ale większość rzeczy albo była kompletnie niepotrzebna Kasapiemu albo zbyt prosta i pretensjonalna. W końcu, w ostatnim akcie desperacji weszła do starego antykwariatu, w którym znajdowało się mnóstwo starych mebli, wieszaków, lamp, rzeźb i obrazów. Niemalże każda ściana sklepu zastawiona była półkami wyładowanymi książkami. Podeszła do jednej z nich i wzrokiem przeczesała tytuły znajdujące się na wprost jej wzroku. Nie były to jednak książki wysokich lotów, dlatego odeszła od ściany i rozejrzała się po sklepie. Dopiero po chwili dostrzegła mężczyznę stojącego przy oknie i spoglądającego na ośnieżone miasto. Widok najwidoczniej bardzo go pochłonął, ponieważ nawet nie zwrócił na nią uwagę. Odchrząknęła więc i mężczyzna odwrócił się do niej z lekkim zaskoczeniem widocznym na jego starej i zmęczonej twarzy. Dziewczyna podeszła do niego. Przywitała się i wyjaśniła czego poszukuje.
- Nie mam pojęcia, co kupić mojemu narzeczonemu. Ma wszystko, czego może chcieć człowiek, więc odpadają wszelkie nowoczesne gadżety – przyznała się niechętnie. Dziwne się czuła ze świadomość, że Jorgos jest bogaty. Jej sytuacja finansowa sprzed kilkunastu tygodni byłaby dla wielu zrozumiała: jest sporo osób z masą problemów, więc bieda czy też w miarę stabilna sytuacja dla nikogo nie byłaby czymś nowym. Ludzie inaczej traktowali osobę z podobnymi problemami, a inaczej kogoś, kto miał ich naprawdę niewiele, a pieniędzy mu nie brakowało. Wolała więc nie ujawniać kim był jej narzeczony.
- A czym się interesuje pani narzeczony?
Dobre pytanie, pomyślała. Czym Jorgos się interesował? Widziała w różnych miejscach w domu figury i płaskorzeźby z wielu zakątków, więc na pewno lubił podróżować. Lubił też przeróżne nowinki techniczne, ale nic więcej nie była w stanie o nim powiedzieć, zwłaszcza, że tak mało o nim wiedziała. Dziś wieczorem zapyta go o zainteresowania.
- Tym, czym interesują się wszyscy mężczyźni – odparła dyplomatycznie, uśmiechając się do starszego pana nerwowo. - Sport, nowe technologie i podróże. Ot, nic niezwykłego. W domu ma mnóstwo przeróżnych rzeźb i figurek.
- Myślę, że znajdziemy coś, co mogłaby mu pani podarować. - Gestem zaprosił ją w głąb sklepu i razem zaczęli przeglądać masę rzeczy starych lub całkiem nowych. Przegrzebali wszystko, co tylko się dało. W końcu starszy pan podprowadził ją do niewielkiej, z przodu całkiem oszklonej gablotki ze specjalnie postarzonego drewna i niewielkim kluczykiem otworzył przed nią na oścież drzwiczki. - Jeśli tu nic pani nie znajdzie, to nie mam pojęcia, co jeszcze mógłbym pani doradzić – powiedział lekko nerwowym głosem. Najwidoczniej kończyła mu się cierpliwość do niej i jej wybrednego gustu. Ale cóż miała poradzić, skoro nic nie było na tyle wartościowe, aby zapakować ładnie w papier i położyć pudełko pod choinką?
Kiedy mężczyzna przepuścił ją do gablotki, Muriel dostrzegła masę przeróżnych rzeczy, a przywieszone do nich metki z cenami sugerowały, że były to cenne pamiątki. Na samej górze stał pozłacany, wysadzany rubinami kielich mszalny, obok niego stał posążek anioła, ale nie był to zwykły anioł. Niewątpliwie był to mężczyzna, półnagi, ubrany jedynie w spodnie. Klęczał na jedno kolano, a o drugie opierał rękę. Jedno skrzydło rozpostarł, jakby chciał wzlecieć, natomiast drugie smętnie zwisało mu z pleców, jakby było złamane. Oczy wysadzane miał szmaragdami.
- Piękny – powiedziała zachwycona, patrząc na rzeźbę. - Z czego jest wykonany?
- Z obsydianu. Figurka jest bardzo droga ze względu na kamienie szlachetne i sam surowiec – dodał, jakby nie dostrzegła ceny. Ale Muriel widziała i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że figurka ma swoją cenę, lecz anioł był wspaniały.
- Chcę go, będzie idealny – powiedziała wpatrując się w posążek. Nie wiedzieć czemu, figurka skojarzyła jej się z Jorgosem, choć on zdecydowanie nie wyglądał tak. - To upadły anioł, prawda? - dopytała mężczyznę, który ostrożnie wyjął figurkę z gablotki i niosąc ją ostrożnie przeniósł ją do kasy, aby tam zapakować ją i odebrać pieniądze.
- Tak. Jakiś czas temu przyniosła go kobieta. To pamiątka rodzinna, lecz ona nie była tak sentymentalna i uznała, że tak wartościowa rzecz musi zostać sprzedana. Nie znała historii posążka, ale chyba ma pani rację. Rzeczywiście tak wygląda, zwłaszcza że to złamane skrzydło może być podpowiedzią.
Muriel patrzyła na anioła zachwycona. Na pewno mu się spodoba. Figurka po chwili zniknęła w drewnianym pudełeczku, ułożona między miękkimi zwałami materiału i dwóch poduszeczek. Podała mężczyźnie swoją kartę i kiedy już wychodziła ze sklepu, przytuliła pakunek do piersi, czując że Jorgosowi na pewno spodoba się prezent.

***
Jorgos czuł, że bycie z rodziną było dla niego relaksem, odpoczynkiem od wszystkiego. Kochał ich i często o nich myślał, tęsknił za ojcem, macochą i Consuelą, tęsknił również za Anistosem, za wszystkimi. Był w połowie Grekiem i Włochem, oba narody stawiały rodzinę na pierwszym miejscu, więc w jego charakterze to się podwoiło, lecz doświadczenia sprawiły, że nieco się odsunął od czegoś, co kiedyś uważał za najważniejsze. Dopiero poznanie Muriel, a teraz ich narzeczeństwo sprawiło, że zaczął patrzeć na to wszystko tak, jak trzynaście lat temu. W pewnym sensie był jej za to wdzięczny: ona sama w końcu byłaby zdolna do wszystkiego, aby obronić ciotkę i psa, dlatego właśnie bardzo ją za to szanował.
Teraz będzie miał własną rodzinę, już niedługo Muriel zostanie jego żoną i wszyscy oczekiwali od niego, że będą również mieli dziecko, choć wciąż się zastanawiał, skąd im przyszło do głowy, że tak w istocie będzie. Nie chciał ich niepotrzebnie łudzić, ani tym bardziej obiecywać. Nigdy nie obiecywał, jeśli wiedział, że złamie dane słowo lub po prostu nie będzie w stanie spełnić obietnicy w ogóle. Dawniej sądził, że może żył w kłamstwie, lecz nie miał odwagi tego sprawdzić, dlatego w ostatnim czasie bardzo często męczył0 go okropne poczucie strachu i bezradności. Martwił się tym, co będzie dalej. Ultimatum dziadka było jasne. Miał już idealną kandydatkę na żonę, którą wszyscy aprobowali z entuzjazmem, ale to nie wystarczyło. Musiał mieć dziecko, a z tym był problem, który nie wiedział jak rozwiązać. Nie miał pojęcia, jak wyperswadować Anistosowi ostatni warunek. Wiedział jednak, że na nic nie zdadzą się jego prośby i groźby. W końcu uległ i poszukał sobie żony, ale co z dzieckiem? Nie chciał nawet o tym myśleć. Potrząsnął głową i westchnął, spoglądając na prezent dla Muriel.
Nie wiedział, co jej kupić. Podejrzewał jednak, że na pewno ucieszy się z czegoś prostego, niezbyt skomplikowanego, ale na pewno nie mogła to być biżuteria. Chciał jej podarować coś, co sprawi, że nie będzie patrzyła na niego w tak zdystansowany sposób. Pragnęła go w tak samo intensywny sposób, co on ją, lecz nie potrafiła zapomnieć tego, jak traktował ją, gdy pracowała w jego biurze, a zwłaszcza dobrze zapamiętała sobie to, iż ukrywał przed nią, że kiedyś miał żonę. Nadal jednak nie rozumiał dlaczego powinien wytłumaczyć się jej, skoro dla niego był to temat zamknięty, temat tabu, o którym z nikim nie rozmawiał. Uważał, że coś takiego należało do dawniejszego życia. Czemu więc ciągle o tym myślał i czemu wracało do niego wszystko jak bumerang? Czyżby okazało się, że Sybill nadal próbował mieszać w jego życiu? Nie żyła już od dawna, więc jak miał to traktować?
Pleciony ręcznie koszyk z wielką kokardą na rączce zakołysał się trochę.
- No, mały, nie wierć się tak – powiedział uspokajającym tonem, lecz koszyk nadal poruszał się niespokojnie. Zirytowany westchnął i przystanął. Otworzył klapę i dostrzegł parę brązowych oczu spoglądających na niego z przestrachem. - Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – powiedział i wsunął dłoń, aby pogłaskać stworzonko po malutkiej główce. Kiedy zwierzątko uspokoiło się, ruszył w końcu.
Ponieważ do świąt zostało jeszcze parę dni, a rozdanie prezentów miało odbyć się po kolacji wigilijnej nie mógł trzymać prezentu dla narzeczonej w domu, dlatego postanowił go przechować u Isabelli. Brał jeszcze pod uwagę Stephena i Roberta, ale obawiał się, że ten ostatni wygada się, zanim wręczy dziewczynie prezent, poza tym uznał, że Isabella nada się na opiekunkę dla futrzaka najlepiej. Sama przecież hodowała szynszyla.
Zajechał pod jej dom i wysiadł, a potem skierował swe kroki do drzwi, trzymając w ręce ruszający się niespokojnie koszyk. Kiedy zadzwonił, drzwi otworzyła mu uśmiechnięta przyjaciółka. Cmoknął ją po przyjacielsku w policzek i wszedł do środka.
- Nie przeszkadzam ci? - zapytał po chwili, bo przecież już dawno skończyły się czasy, w których miał ją na wyłączność.
- Ależ skąd, właśnie prasowałam.
- To świetnie! Mam do ciebie małą prośbę. Mogę? - zapytał, niepewny, czy Bella zgodzi się na opiekę nad prezentem.
- Przecież wiesz, że tak. O co chodzi? - zapytała, zezując ciekawsko na koszyk, który chwiał się i pojękiwał w rękach Kasapiego.
- O to. - Uniósł jej obiekt zainteresowania wysoko. Isabella spojrzała do środka i wydała pisk zachwytu widząc, co znajduje się w środku.
- Jaki śliczny! Nigdy nie widziałam tak uroczego zwierzaka. Dla kogo to? - Sięgnęła dłonią do środka i pogłaskała futrzaka.
- Dla Muriel. Mam nadzieję, że jej się spodoba.
- Która kobieta przeszłaby obok takiego prezentu obojętnie. Lubi zwierzęta?
- No pewnie. Ma wielkiego, krwiożerczego psa skrzyżowanego z kucem, więc tak, lubi je. - Isabella zaśmiała się perliście i pokręciła głową. Zaprosiła go do salonu, ale koszyk wzięła od mężczyzny i postawiła je na stoliku, aby zwierzak stał na stabilnym podłożu. - Diego jest czymś w rodzaju owczarka, ale to żaden rasowiec: to bydle nawet nigdy nie było w pobliżu rasowych psów, choć jego wygląd może sugerować coś innego.
- Nie lubisz jej psa? Nigdy nie chciałabym mężczyzny, który nie pokochałby mojego zwierzaka.
- A ty byś lubiła, gdybyś za każdym razem miała wrażenie, że ten potwór chce ci skoczyć do gardła? Co prawda teraz nasze relacje wydają się być przyjacielskie, kupiłem mu wielką kość i od tego momentu traktuje mnie prawie jak członka rodziny, co oczywiście brzmi dziwnie. - Isabella parsknęła śmiechem, klepiąc Kasapiego po dłoni.
- Przesadzasz. To dobrze, że teraz cię toleruję. Zresztą, wcale mu się nie dziwię, że byłeś dla niego wrogiem. Źle ją traktowałeś, a zwierzę coś takiego wyczuje.
- Stephen ci powiedział? - mruknął niepocieszony. Naprawdę nie musiała wiedzieć, że nie bywał dla Muriel zbyt miły.
- Nie, Bobbie.
- Co za pleciuga! Powinien urodzić się kobietą, wtedy byłby idealną plotkarą.
- Och, nie obrażaj się. Sama go wypytałam. Jestem ciekawa twojej narzeczonej.
- To wpadnij do nas na obiad w niedzielę. Myślę, że obie się polubicie. - Isabella uniosła wysoko łukowate brwi i spojrzała na niego zdumiona, jakby właśnie wyrosła mu druga głowa.
- Naprawdę nie mogę w to uwierzyć, że to powiedziałeś. Myślisz, że Muriel polubiłaby mnie? Że potrafiłaby zaakceptować naszą przyjaźń? Na pewno wie o mnie co nieco, więc na pewno nie zgodzi się na zawarcie przyjaźni. - Jorgos zdawał sobie z tego sprawę, zwłaszcza, że przypomniał sobie jak zareagowała na propozycję wspólnych zakupów z jego byłą kochanką. Wierzył jednak, że jako dojrzałe kobiety dogadają się i ich stosunki będą przyjacielskie. Muriel przyda się ktoś taki jak Isabella, chociażby po to, aby pomóc zaaklimatyzować się w otoczeniu. Jednak zdawał sobie też sprawę, że jego narzeczona i obecna kochanka na pewno nie znajdą wspólnego języka. Bella była ugodowa i miała łagodny charakter, choć uwielbiała od czasu do czasu pokazać pazur, to jednak Muriel była zbyt żywiołowa, aby zgodzić się na coś takiego. Miała kompleksy i na pewno, wiedział to, byłą o niego zazdrosna. O każdą kobietę, z którą sypiał, a w szczególności o Isabellę. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno była jego kochanką. Wcale jej się nie dziwił, ale w końcu nie był czarodziejem i nie potrafił zmieniać przeszłości, choć bardzo tego chciał.
- Pewnie masz rację – westchnął w końcu nieco zawiedziony. Zawsze mógł spróbować, ale czy to coś da? Czy na siłę było warto je poznawać?
- Rozumiem, że mam się nim zająć? - zapytała w pewnym momencie aktorka i wskazała brodą na koszyk, który w tej chwili stał spokojnie.
- Tak, będę ci za to wdzięczny. Nie mogę zawieść tego do domu, bo Muriel szybko odkryłaby ten prezent, a mieszkanie Stephena odpada. Robert na pewno wygadałby wszystko Muriel. Przyjechałbym po niego po wigilijnej kolacji, co? Co będziesz robić?
- Rodzina do mnie przyjeżdża, więc bez problemu będę mogła się zająć nim do tego czasu.
- To świetnie.
- Też się cieszę. Może sama sprawie sobie takiego zwierzaka?
Jorgos w odpowiedzi pokiwał głową. Isabella zaproponowała mu jeszcze coś do picia, ale odmówił i po chwili zmył się do domu. Rodzina na niego czekała. Śpieszył się też do Muriel, której nie widział dziś niemal cały dzień. Musiał przyznać sam przed sobą, że stęsknił się za nią i to bardzo.

16 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie reakcja Jorgosa na prezent, który otrzyma od Muriel. Rzeczywiście, nasz przystojniak w pewien sposób przypomina upadłego anioła z figurki. Wydaje mi się, że czasem jego zachowanie to tylko pozory, które Muriel z czasem rozwieje. Sam fakt, że Jorgos przyznał przed sobą, że za nią tęskni oznacza, że wcale nie traktuje tego ślubu tylko jako niechciany obowiązek. Sprawa dzieci również prędzej czy później się rozwiąże. Mam tylko nadzieję, że oboje nie zrobią jakiegoś głupstwa, choć - naturalnie - raczej nie przyznają się przed sobą co do uczuć, które między nimi są od jakiegoś czasu.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę sporo weny i chęci do skończenia Niespokojnych. Wiem, co to za ból, kiedy opowiadanie staje się wrogiem, a nie, jak dotychczas, ucieczką od prawdziwego świata.
    Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tu nie będzie nic niezwykłego;) Ot, ucieszy się z figurki i tyle.
      Tak, zresztą już powoli rozwiewa skoro ma taki mętlik i przyznał się, że tęskni za nią. Dla Jorgosa ślub to bardzo traumatyczne przeżycie, dlatego tak bardzo pała niechecią do tego sakramentu, ale dostał ultimatum, więc niestety: musi. Okazało się jednak, że wcale nie jest tak źle, a życie z Muriel może okazać się dość ciekawe, ona zawsze dostarcza mu rozrywki:) Dzieci wyjaśnią się chyba już w następnym rozdziale, tak właśnie planuję. Hahaha, nie, masz rację, ale chyba tacy oboje są - uparci i za żadne skarby żadne nie przyzna się do tego, co czuje.
      Dziękuję i chwytam się Twoich życzeń, jak tonący brzytwy. Pocieszam się myślą, że wkrótce już skończę opowiadanie i skupię się na tych, które mam;)
      Pozdrawiam!<3

      Usuń
  2. dziękuje ci za uratowanie mnie przed pudelkiem;d strasznie mi się dzisiaj nudzi w domu i nie wiem już co ze sobą zrobić i o to mogę sobie poczytać twój nowy rozdział! kochana;d ale wracając do rozdziału... to kupil jej kota?! bo jak tak to go uwielbiam bardziej, no i mu kupiła prezent, anioła chociaż Jorgos aniołem nie jest :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo:) Czuję się w takim razie jak jakaś superbohaterka. Wszystko w następnym rozdziale. Hahaha, nie, Jorgos nie jest aniołem, choć ma zadatki:)

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle rewelacyjny, choć nie dzieje się zbyt dużo.
    Jorgos jako Upadły Anioł bardzo mi się spodobał :)
    To słodkie jak on i ona się starają, aby kupić drugiemu wymarzony prezent.
    Czy dobrze zrozumiałam, że jest możliwość, aby Muriel została matką małego Kasapiego? Na razie nie potrafię wyobrazić sobie tego małego brzdąca, choć na pewno z połączenia tak dwóch róznych charakterów powstanie coś ciekawego ;D

    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, niestety. Uznajmy go za rozdział przejściowy rozdziałów przejściowych, które gościły u mnie ostatnio xD
      No nie? Też tak myślę. To tylko pokazuje, że wbrew pozorom oboje zaczynają inaczej patrzeć na tę osobę.
      Owszem, jest taka możliwość, choć Jorgos przez pewien czas nie będzie mógł jej zaakceptować, ale wszystko w swoim czasie. Hahaha, podejrzewam, że dziecko obojga będzie mega uparte;)

      Dziękuję i wzajemnie! <3

      Usuń
  4. Mało w tym rozdziałe czegokolwiek :/ Za krótki, mało Jorgosa.. Rozwiązanie jest tylko jedno :) JAK NAJSZYBCIEJ NOWY ROZDZIAŁ! :3 Mogłabyś się też trochę bardziej skupić na uczuciach bo nie mogę rozgryść Jorgosa ;) Życzę więcej chęci do pisania i mam nadzieję, że mój ciągły niedosyt Muriel i Jorgosa cię zmobilizuje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, bo Jorgos jest trudny do rozwiązania. On sam nie wie, czego chce, więc mało jest mało jego uczuć, ale w miarę zbliżania się końca, będę wszystko ładnie wyjaśniać, mam nadzieję.
      Owszem, to bardzo duża mobilizacja, zwłaszcza, że ciężko mi się pisze to opowiadanie,
      Dziękuję i pozdrawiam:)

      Usuń
  5. trzeba to przyznać... rozdział rzeczywiście trochę nudnawy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, chciałabym w końcu napisać rozdział rozdziałem, ale najwidoczniej wypaliłam się już przy tym opowiadaniu. Wciąż się jednak pocieszam, że uda mi się wrócić do zapału sprzed kilkunastu rozdziałów.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Ojej, szczeniaczka chcę jej dać? Dwa psy. Mmm, jak słodko. Uroczy pomysł, chociaż prezent Muriel podoba mi się bardziej, ale znając życia, piszczałabym jak dziecko widząc tego pieska. :D No, ale tu pieski pieskami, aniołki aniołkami, ale co Muriel powie na temat dziecka? Matko, mogliby już się przyznać przed sobą, że są w sobie zakochani. A nie, ganiają się wokoło i nie mogą jakoś natrafić. A tak..byłoby im łatwiej. ;D Czekam na dalej.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope. To nie będzie szczeniak xD No pewnie, ja gdybym dostała psa, szczeniaka to chyba zwariowałabym ze szczęścia:) To zależy, co powie Jorgos, bo on nie jest pozytywnie nastawiony na ojcostwo, ale to się jeszcze wszystko okaże.
      No pewnie, ale to już tylko kwestia czasu:)

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  7. Czytam z zapartym tchem i nie mogę się doczekać kolejnego jak zawsze :D :) :p :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, że nie szczeniak, bo to pewnie jakiś mały, słodki kociak. Rzeczywiście Jorgosa bardzo trudno rozgryźć. Niby rozumie, że źle zrobił nie będąc szczerym wobec Muriel, Niby ma wyrzuty sumienia z tego powodu, ale wciąż nie rozumie dlaczego miałby opowiadać o swoim małżeństwie.
    Myślę, że Muriel bardzo ładnie trafi z prezentem upadłego anioła, ale ciekawe jaka będzie reakcja i na figurkę i na zwierzaka. I czy zbliżające się święta w końcu zmienią coś w nieco ich sztywnej i suchej relacji opartej na seksie w coś bardziej głębszego i będą mieli odwagę się do tego przyznać? Liczę, że wkrótce wszystko się wyjaśni ;)))

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.