15.06.2014

42. Zazdrośnica

Wigilia Bożego Narodzenia w tym roku wyglądała zupełnie inaczej. Nie spędzał jej z Isabellą i jej ojcem, lecz z całą rodziną i Muriel. Nigdy nie pamiętał, aby w dorosłym, już samotnym życiu, śmiał się tyle, co przy wigilijnej wieczerzy. Niemal trzymał się za brzuch, gdy Muriel opowiadała o jakichś dziecinnych wygłupach, które sprowadziły na nią miesięczny szlaban. Śmiał się z sytuacji, ale wiedział, że matka jego narzeczonej tak naprawdę nie kochała córki, a i ona sama nie darzyła kobiety głębszym uczuciem. Najwidoczniej dziewczyna nie myślała o tym, bo wyglądała na szczerze ubawioną. Patrzył na jej zarumienioną twarz, błyszczące oczy i pociągnięte czerwoną szminką usta, rozciągnięte w szeroki uśmiechu. W pewnym momencie nie wytrzymał i nachylił się w jej stronę, cmokając ją prosto w usta. Zaskoczona dziewczyna popatrzyła na niego, przestając się na chwilę uśmiechać. Jednak po chwili mrugnęła do niego wesoło i przytuliła na chwilę głowę do jego ramienia. Poczuł się jakby w życiu już niczego mogłoby nie zabraknąć. Ostatnie dwa lata były dla niego dość samotne, jego rodzina nie przyjechała do Leeds, bo organizowali własne święta w zupełnie innym terminie, jak to grekokatolicy, a on nie mógł opuszczać Leeds, bo na rynek wypuszczali nowy model telefonu i musiał być na miejscu, dlatego pojechał do Isabelli i jej ojca, który okazał się być miłym, starszym panem. Oboje świetnie się u niego bawili, a potem aktorka pojechała do sióstr do Londynu. W każdym razie ten rok był zupełnie inny od dwóch poprzednich.
Kolacja przebiegała w wesołej atmosferze i każdemu posiłkowi towarzyszyły głośne rozmowy. Przedtem pomodlili się, a potem połamali opłatkiem. Do tej pory uśmiechnął się na wspomnienie, jak odciągnął żonę w najdalszy kąt i zamiast życzyć jej wszystkiego dobrego, porządnie wycałował. Byłby posunął się dalej, ale dziadek bezceremonialnie przerwał im chwilę samotności. Naprawdę było to męczące, zwłaszcza, że ich seks ostatnio przypominał partyzantkę. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś wejdzie do pokoju w chwili, gdy kochał się z własną narzeczoną. Dlatego wszystko odbywało się pospiesznie, pod prysznicem, co doprowadzało go do frustracji, a to sprawiło, że chodził lekko zirytowany samym już faktem, że ich seks odbywał się w ciągu dziesięciu minut, a resztę nocy leżał rozgrzany, rozochocony u boku Muriel, która spała spokojnie, nieświadoma, że on zaliczał kolejną nieprzespaną noc. Mógł oczywiście mieć to gdzieś i po prostu uprawiać z nią seks taki, jak zawsze: gorący, ognisty i głośny. Westchnął niepocieszony i rozejrzał się po twarzach, które znał od lat, popatrzył także na zadowoloną Melisandę i szczęśliwą Muriel. Podejrzewał, że do tej pory jej święta nie były tak radosne. W końcu jej ojciec był człowiekiem ponurym i nienawidził własnego dziecka. Cieszył się, że dał jej to, czego nikt nie byłby w stanie jej zapewnić: rodzinę, która przyjęła ją z otwartymi ramionami i pozwoliła jej zapomnieć o wszystkim, co do tej pory ją spotkało, nie tylko z jego strony, ale także ze strony innych. Pieniądze dla niej nie były najważniejsze, choć to ich najbardziej potrzebowała w ostatnim czasie. Muriel należała do osób, które niezależnie od sytuacji nie traciły ducha i robiły wszystko, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Uwielbiał ją za to i zapragnął jej dać wszystko, czego zapragnie. Nawet, jeśli kiedyś wspomni o dziecku, zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa i nigdy jej nie zawiedzie.
Kolacja dobiegała końca, wszyscy kończyli już ostatnie danie, więc wstał od stołu i przeprosił wszystkich.
- Muszę coś załatwić. Wrócę za piętnaście minut. - Pochylił się nad wciąż siedzącą przy stole Muriel i pocałował ją w usta: lekko i przelotnie. Poczuł jak oddaje z ochotą pocałunek i uśmiechnął się do niej znacząco.
- Wróć szybko – poprosiła go cicho, patrząc na niego skrzącymi się oczami. Ścisnęło go coś w gardle, gdy zobaczył prośbę malującą się na jej twarzy.
- Wrócę nim się obejrzysz – obiecał półgłosem i zostawił rodzinę, która, czuł to, śledziła w milczeniu jego wyjście z jadalni.
- Może chodźmy do salonu? Poczekamy tam na Jorgosa – zaproponowała Muriel. Zostawili wszystko tak, jak było. Każdy już zajął swoje miejsca. Melisanda bardzo polubiła Anistosta, więc jej wózek ustawiono obok fotelu dziadka Jorgosa tak, aby oboje mogli sobie porozmawiać. Najwidoczniej rozumieli się jak nikt ich nie był w stanie zrozumieć. Ceniła Anistosa za to, że z niespotykaną u niego cierpliwością wysłuchiwał bezsensownej paplaniny ciotki i jeszcze wtrącał się z własnym komentarzem. Był to niezwykły widok.
Nikos podszedł do barku i wyjął z niego kilka butelek alkoholu.
- Kto ma na coś ochotę? - zapytał i potoczył spojrzeniem po twarzach osób.
- Ja się napiję wina – zgłosiła się Larysa i podeszła do męża, aby odebrać od niego lampkę wina i usiadła na swoim miejscu. Muriel i reszta towarzystwa potrząsnęła głową. Wolała poczekać na narzeczonego, który ni stąd, ni zowąd po prostu wstał i wyszedł. Nawet nie wytłumaczył, dokąd pojechał. Może pojechał po Stephena i Roberta? Dopiero wczoraj dowiedziała się, że wpadną do nich po kolacji, więc wpadła w panikę, bo nie miała dla nich prezentu. Gdyby wiedziała wcześniej może udałoby jej się wyszukać coś ładnego, a tak obaj dostaną perfumy i krawaty. Nie był to prezent zbyt wyszukany, ale lepsze to niż nic. Obaj w końcu byli biznesmenami, więc krawaty i dobre perfumy na pewno będą przydatne.
Wszyscy już odnaleźli swoje miejsca. Larysa i Nikos usiedli na jednym fotelu. Ojciec Jorgosa wziął swą żonę na kolana i trzymał ją tak, jak powinien to robić zakochany mężczyzna. Patrzyła na nich z lekką zazdrością, ale i również zadowoleniem. Uwielbiała ich! Consuela zajęła miejsce obok niej, na sofie, a drugi fotel zarezerwował sobie Anistos, Melisanda siedziała na wózku zaraz obok niego. Brakowało jej tylko Jorgosa, no i jego przyjaciół.
Obie z Consą rozmawiały cicho o sukienkach, gdy nagle na korytarzy dało się słyszeć głośne „ho ho ho”. Muriel wstała, aby przywitać gości, którzy po chwili zjawili się w salonie z naręczem prezentów. Stephen i Robert obładowani torbami pozostawili wszystko na ziemi, a sami dosiedli się do Muriel i Consueli, uprzednio witając się z każdym po kolei.
- A gdzie twój narzeczony? - zapytał Bobbie i uśmiechnął się wesoło do niej.
- Nie mam pojęcia, jakieś piętnaście minut temu powiedział, że zaraz wraca i wyszedł – odpowiedziała, starając się ukryć niepokój. Dokąd pojechał? Po co wyszedł? W pewnym momencie dopadła ją dziwna, lecz znacząca myśl. Może pojechał do byłej kochanki złożyć życzenia? Ale jeśli chciał koniecznie to zrobić, to nie mógł do niej zadzwonić? Naprawdę nie miała pojęcia, co stało się z Jorgosem. Miała jednak nadzieję, że wyjaśni wszystko po powrocie. - Poczekajmy z prezentami na Jorgosa – poprosiła cicho wszystkich i wstała z kanapy. Ruszyła w kierunku wyjścia. Zajrzała w okno wychodzące na podjazd i dostrzegła, że na posesję wjeżdża czarny SUV Kasapiego. Odetchnęła z ulgą i wróciła do gości. - Już przyjechał – odpowiedziała radośnie i niecierpliwie go oczekując, usiadła obok Consy.
Nagle zdała sobie sprawę, że cała aż drżała z niecierpliwości, aż go zobaczy. Oczekiwała, aż pojawi się w salonie, wysoki, dumny i uśmiechnięty. W końcu pojawił się w drzwiach salonu i przystanął, spoglądając na nich poważnie, a kiedy ich oczy spotkały się: jedne zielone, skrzące się i niecierpliwie go wypatrujące, a drugie szare, spokojne i poważne, Muriel poczuła przebiegające wzdłuż kręgosłupa ciarki, które poruszyły przy okazji serce, wprawiając je w gwałtowne bicie. Przełknęła ślinkę i uśmiechnęła się nerwowo do siedzącej obok Consueli, która patrzyła na nią z wysoko uniesioną brwią. Dziewczyna speszyła się i wstała. Jorgos natychmiast ruszył w jej kierunku, w dłoni trzymał koszyk.
- Gdzie byłeś? - zapytała cicho, gdy w końcu znalazła się tuż przy nim. Jorgos obserwował ją z czułym uśmiechem na twarzy.
- Buon Natale – rzucił tylko po włosku i nim Muriel zorientowała się, co robi, przyciągnął ją gwałtownie do siebie i mocno pocałował. Wolną dłonią, złapał ją w pasie. Przylgnęła do niego, oddając pocałunek, który po chwili przerwał przeciągłe gwizdnięcie.
- Rzygam tęczą – odparł Bobbie, czym rozbawił wszystkich zebranych, w tym Muriel i Jorgosa. - Skoro już wszyscy są, to czas na otwieranie prezentów!
- Jak dziecko – mruknął Jorgos i wzniósł oczy do nieba. Objął w pasie narzeczoną i podprowadził ją do sofy. - Usiądź, ja zajmę się wręczaniem prezentów.
Muriel usiadła, a Jorgos postawił koszyk pod choinką. Potem zabrał się za rozdawanie prezentów. Do każdego przyczepiona była karteczka z imieniem, więc łatwo wszystko poszło. Prezenty dla siebie odstawiał na bok, by później je otworzyć. Prezent dla Muriel był ostatni. Podszedł do niej i wręczył jej koszyk. Muriel odebrała go od niego i podniosła klapę.
- O Boże, jaki słodki! - krzyknęła zachwycona, gdy dostrzegła rude futerko i wielkie brązowe oczy.
- Co to? Co dostałaś? - dopytywali się wszyscy, zerkając jej przez ramię. Muriel sięgnęła dłońmi do środka i po chwili wszystkim ukazała się mała kulka futra.
- To królik – powiedziała Consuela, która siedziała najbliżej dziewczyny i widziała wszystko. Narzeczona Kasapiego delikatnie przytuliła do siebie wystraszona stworzonko, które trzęsło się i próbowało uciec. Głaszcząc go delikatnie po małej główce, spojrzała na Jorgosa z uśmiechem.
- Dziękuję, jest kochany. Nigdy nie widziałam tak słodkiego królika – powiedziała tylko i na powrót zajęła się zwierzątkiem.
- Ciesze się, że ci się podoba. Nie wiem, jak zareaguje twój ochroniarz, ale mam nadzieję, że go nie zje na deser. - Wszyscy parsknęli śmiechem.
Dalsza część wieczoru przebiegła w wesołej atmosferze. Po godzinie jedenastej Melisanda i Anistos udali się na spoczynek, a Robert i Stephen wrócili do siebie.

***

Reszta dni upłynęła im na błogim lenistwie. Nikt nie wyrażał ochoty na jedzenie, ponieważ wszyscy czuli się przejedzeni. Aż do Sylwestra nikt nie mógł patrzeć na kuchnię. Impreza witająca Nowy Rok odbyła się w rodzinnym gronie. Nie było ani Stephena i Roberta, obaj udali się na przyjęcie jakiegoś ich przyjaciela. Muriel poczuła się zawiedziona, ale Bobbie obiecał jej, że wpadnie do niej w Nowy Rok. Polubiła go, potrafił rozbawić człowieka, czasami aż do przesady, ale ceniła w nim to, że jest taki radosny.
Muriel również pogłębiła znajomość z Tracy, która radośnie oznajmiła, że jej rodzice mieszkają niedaleko Jorgosa. Dlatego zaprosiła ją w piątek, dwa dni po wyjeździe rodziny Jorgosa.
Oczywiście przy pożegnaniu nie obeszło się bez niezbyt przyjemnej niespodzianki, którą zaserwował paniom Jorgos. Oczywiście naraził im się bardzo. Panie właśnie żegnały się, a Larysa powiedziała, żeby na wakacjach przyjechali do nich obowiązkowo. To nie było zaproszenie, lecz polecenie.
- Przecież będziecie się widzieć w maju – powiedział Kasapi i spojrzał na narzeczoną z uśmiechem, a potem zwrócił się do macochy. - Będziemy ci siedzieć na głowie przez niemal miesiąc, więc zdążysz zmienić zdanie.
- W maju? A nie lepiej przyjechać w lipcu lub sierpniu? - zapytała Consuela. - Ale oczywiście ucieszymy się też i z wizyty w maju.
- No, chyba nie będziecie mieć innego wyjścia. W końcu w maju bierzemy ślub – odpowiedział Jorgos całkiem z siebie zadowolony, choć nie podejrzewał, że wywołał wśród zebranych na tarasie szok i niedowierzanie. Panie spiorunowały go wzrokiem.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chodzi ci o ślub w maju za rok? - zapytała Muriel.
- Nie, o ślub w maju, za pół roku.
Tego dnia, Jorgos zdał sobie sprawę, że kobiety są skłonne do mordowania samym tylko spojrzeniem. Okazało się, że jest nieodpowiedzialny i nierozsądny, skoro myśli, że w pół roku zdołają wszystko zorganizować. Do tego doszło, że w ogóle nie myśli, i tak dalej.
- Nie martw się, Muriel. Poszukamy odpowiednich firm, które zajmą się weselem. Wspólnie wybierzemy zaproszenia, suknię i stroje dla druhen. No i zastanowimy się też nad całą aranżacją - powiedziała Larysa, szybko odzyskując rezolutność. Muriel uśmiechnęła się do niej, lecz nic nie odpowiedziała. Sądziła, że nie będą robić czegoś na pokaz, to miał być ślub, a nie film o Kopciuszku. Nie kłóciła się jednak, bo nie chciała mieszać. Zresztą, nie miała serca psuć jej humoru, swoimi wymysłami. A niech się cieszy.
Taksówki już na nich czekały, więc wszyscy pośpiesznie wsiedli do nich. Muriel i Jorgos stali na dole i machali wszystkim na pożegnanie. Melisanda oraz Diego wyglądali zza drzwi.
- Nareszcie pojechali! - powiedział radośnie Jorgos, gdy samochody zniknęły im z oczu, i złapał Muriel w ramiona, podnoszącą ją nieco.
- Nie będziesz za nimi tęsknił? - zapytała, zaskoczona jego reakcją.
- Oczywiście, że będę, ale teraz będziemy mogli nieco poluzować sobie w łóżku. - Muriel roześmiała się głośno i wysunęła się z jego objęć, opuściła nogi na ziemię i podreptała w górę schodów, aby zabrać ciocię do środka. Nadal jednak się śmiała, co i u Jorgosa wywołało podobną reakcję.
Tracy przyszła punktualnie o siódmej. Trochę zestresowana weszła do środka, gdy Muriel otworzyła drzwi. Szybko się jednak rozluźniła, gdy dostrzegła na jej rękach rudą kulkę.
- Ale małe cudo. Jak ma na imię?
- Pal – odparła z dumą Muriel. - Dostałam od Jorgosa. Prawda, że śliczny?
- Słodki. Też chcę takiego królika.
- A nie chcesz przypadkiem wyrośniętego owczarka? - usłyszały głos ze szczytu schodów. Obie, jak na komendę, odwróciły się w tamtą stronę. Tracy odczuła zakłopotanie. Natomiast Muriel poczuła jak serce przyspiesza jej niebezpiecznie, jakby chciało wyrwać się i biec prosto do Jorgosa. Przełknęła gwałtownie ślinkę, czując zawrót głowy. O Boże, tylko nie to, pomyślała spanikowana. Zacisnęła wargi, aby powstrzymać się od jęku, który próbował wydostać się z jej ust. Niemożliwe, żeby tak z miejsca poczuła do narzeczonego coś, przed czym tak uparcie broniła się w ostatnich tygodniach. Nie mogła go tak po prpstu kochać.
- Muriel, wszystko w porządku? - zapytała Tracy, która dostrzegła jej dziwną minę.
Chciała powiedzieć, że nie, nic nie jest, ale powstrzymała się i z wymuszonym uśmiechem kiwnęła głową.
- Chodź do salonu, poznasz Diego.
- Tylko uważaj, rzuci ci się do gardła – ostrzegł ją Kasapi i zszedł na dół. Muriel wywróciła jedynie oczami i poszła przodem. - Płaszcz powieś tutaj. - Zaskrzypiały drzwi od szafy, ukrytej w ścianie. Muriel odłożyła królika do klatki i poszła do kuchni nastawić wodę. Umyła ręce i zajęła się krojeniem ciasta, wykładaniem filiżanek na tacę. Popatrzyła z kuchni do salonu. Tracy usiadła na fotelu, Jorgos z uśmiechem na ustach coś do niej powiedział, lecz dziewczyna nie zrozumiała jego słów. W każdy razie zapewne chodziło o Diego, który natychmiast przyszedł się przywitać z gościem.
- Czego się napijesz? - zapytała Muriel podchodząc do nich, czując absurdalną zazdrość. Absurdalną, bo w końcu Tracy traktowała jej narzeczonego jak szefa, więc na pewno nie widziała w nim potencjalnego kandydata na... nikogo.
- Kawy, sypię dwie łyżeczki, nie słodź, tylko dodaj śmietanki – odpowiedziała tylko, a Muriel skinęła głową i wróciła do kuchni. - Ładny masz dom, szefie – usłyszała, gdy przechodziła przez jadalnie. Miała ochotę odwrócić się i coś dodać, ale uznała, że nie może zachować się jak idiotka. Przecież Tracy była jej koleżanką!
Nie mogła być dla niej niemiła, w końcu była współpracownica nie robiła nic złego. Nie rozumiała, dlaczego wstąpił w nią taki diabeł. Czyżby chodziło o to, co czuła lub przed czym się tak uparcie broniła? Miłość nie była takim zwykłym uczuciem, była czymś więcej, zobowiązała, a ona nie wiedziała, czy to dobrze czy źle. Nie mogła tego traktować tak poważnie, w końcu sam Jorgos nie wierzył w żadne głębsze uczucia, co więcej, był skłonny ją wyśmiać, gdyby się do czegoś takiego przyznała. Cokolwiek do niego odczuwała w tej chwili, musiała najpierw uporządkować własne emocje, a potem podjąć decyzję, co z tym zrobić. Uśmiechnęła się ironicznie. Jak to co? Zachowa wszystko dla siebie, w końcu nie ma ochoty wystawiać się na drwiny lub odrzucenie. Nie może. Jorgos był jej teraz rodziną, chcąc czy nie, przywiązała się do niego bardzo mocno, więc nie byłaby w stanie znieść odsunięcia.
Zalała kawę, na tacy postawiła filiżanki i resztę rzeczy, po czym ruszyła do salonu, ładnie omijając przeszkody. Kiedy dotarła do celu. Kasapi odebrał od niej tacę i postawił ją na stoliku, po czym cmoknął ją w policzek.
- Mogłaś mnie zawołać, króliczku – mruknął zamszowym głosem, na co Muriel zareagowała jasnoróżowym rumieńcem.
- Nie przesadzaj, poradziłam sobie – odpowiedziała tylko, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. Wiedziała jednak, że gest, a także jego słowa wypowiedziane tym szczególnym tonem wywołały w niej podobną sensację jak tę przed schodami. Kiedy usiadła, Jorgos przygarnął ją do siebie, aż oparła dłoń na jego udzie. Kasapi uśmiechnął się do niej znacząco, unosząc wysoko brwi. Muriel oczywiście spłoniła się i ukryła twarz pod włosami, które opadały jej na policzki łagodnymi falami.
- Wow, ale pięknie wyglądacie razem. Naprawdę do siebie pasujecie – powiedziała Tracy, patrząc na nich z ciekawością, a także niejakim zaskoczeniem. W końcu nie spodziewała się, że Muriel i Jorgos będą razem, choć przecież połączył ich tylko układ.
Dalsza część wieczoru upłynęła głównie na wspomnieniach z firmy. Muriel powiedziała, że tęskni za firmą, za pracą, ale już nie chce wracać do korporacji, bo zbyt wiele się zmieniło.
- Dlaczego? Jesteś zaręczona z prezesem, będziesz miała nieograniczoną władzę – rzekła zaskoczona Tracy.
- W tym właśnie jest problem. Ja nie chcę, aby ktokolwiek mówił, że mam posadę dzięki... No, że Jorgos mnie umieścił na tym stanowisku, bo jestem z nim. Z całym szacunkiem do ciebie, skarbie – powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach.
- Powiedz tylko słowo, a na pewno coś się znajdzie – odpowiedział tylko i odstawił filiżankę na stolik. Muriel była wdzięczna, ale podziękowała mu grzecznie, sugerując że sama coś znajdzie. Kiedy rozmowa nagle zeszła na zupełnie błahe tematy, Tracy uznała, że powinna już wracać, tym bardziej, że czekali na nią rodzice.
- No nic, zbieram się. Muszę jeszcze wpaść do rodziców.
Wszyscy wstali i udali się na hol, gdzie Tracy odebrała od Jorgosa płaszcz i torebkę. Pożegnała się z Muriel cmoknięciem w policzek i obietnicą, że zadzwoni jutro do niej wieczorem.
- To co, kochanie – zamruczał Jorgos wprost do ucha dziewczyny, która stała w drzwiach i machała odjeżdżającej Tracy. - Chcesz to zrobić u mnie w gabinecie, czy idziemy do sypialni?
- Sypialnia – odpowiedziała natychmiast Muriel i odwróciła się do narzeczonego, który porwał ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Byli sami, Melisanda dziś rano wróciła do ośrodka, choć nie chciała się rozstawać z nimi. Mieli teraz dom dla siebie i mogli po prostu robić, co im żywnie się spodoba.

***

Dni miały Muriel na niemal tęczowym szczęściu. Jorgos był naprawdę cierpliwy, ale także radosny i doskonale wiedział, jak poprawić jej humor. Muriel nawet nie spodziewała się, że jej były szef okaże się taki... ludzki. Trochę zakrawał na romantyka. Powiedziała mu o tym z niepewnością, ale on, ku jej zaskoczeniu, wcale jej nie wyśmiał, wręcz przeciwnie: potwierdził, że w głębi duszy jest romantyczny, co wywołało w obojgu atak śmiechu. Oczywiście nie był, lecz nie wyśmiał jej za takie podejrzenia.
Pod koniec marca Muriel zaczęła odczuwać u siebie dziwne wahania nastrojów. I wcale nie była w ciąży, bo w styczniu poszła do ginekologa po pigułki, aby zapobiec ciąży. Nie dlatego, że nie chciała, ale dlatego, że nie wiedziała, co Jorgos myślał o dziecku. Jej dziwne huśtawki związek miały głównie z uczuciami, których nadal nie potrafiła rozszyfrować. Była zazdrosna o Jorgosa i nie potrafiła tego ukryć, ale jednocześnie wiedziała, że jej nie zdradzi, podobnie jak ona jego. Nie potrafiłaby to zrobić. Już teraz jej serce niemal stawało w miejscu za każdym razem, gdy odwracał się do niej z tym uśmiechem, który rozświetlał mu także oczy. Widoczna poprawa, jaka nastąpiła w ich stosunkach niczym nie została już zmącona. Ślubne przygotowania trwały w najlepsze. Przez Skype Muriel oraz Larysa i Consuela ustalała wszystkie najważniejsze rzeczy. Kościół był zamówiony, ksiądz również, data już dawno wyznaczona. Pozostawała jeszcze sprawa sukni i ogólnej aranżacji. Consa koniecznie chciała karetę i konie, najlepiej gdyby jeszcze forysie wierzchem poprzedzali zaprzęg trąbiąc lub po prostu w milczeniu prowadząc karetę do kościoła. Muriel, choć pomysł wydał jej się dobry, nie chciała się na coś takiego zgodzić, zwłaszcza, że wiązało się to z dużym nakładem pieniędzy. Oczywiście została zakrzyczana, nawet Jorgos poprał siostrę i macochę. W końcu przystała na to, bo cóż innego mogła zrobić.
Kolejną sprawą, której jeszcze nie do końca zamknęli byli goście. Z jej strony miała być pani Brin i Melisanda, na pierwszą druhnę wybrała Tracy. I to była cała jej rodzina. Jeśli chodziło o Jorgosa, ten miał znacznie więcej gości, już nie wliczając to jego licznej rodziny. Muriel zgadzała się na wszystkich, dopóki nie padło nazwisko Isabelli Shields.
- Nie – powiedziała twardo i wróciła do dalszego przeglądania sukien. Online zamówiła kilkanaście katalogów z sukniami ślubnymi, a dodatkowe dwa z dodatkami.
- Co „nie”? - zapytał Jorgos, który za biurkiem spisywał gości odręcznie.
- Nie zgadzam się na panią Shields.
- Bo?
- Bo nie – odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie pozwoli by tak kobieta pojawiła się na jej ślubie, co prawda zawartym z takich, a nie innych powodów, ale jednak ślubie.
- To moja przyjaciółka – odparował natychmiast Kasapi. Muriel podniosła na niego oczy i dostrzegła po jego oczach, że za chwilę będzie zły, miał jednak jeszcze w sobie odrobinę cierpliwości, której nie chciała nadwyrężać, ale jeśli będzie nadal upierał się przy swoim, zrobi to, po to tylko, aby udowodnić mu, że jego była kochanka nie pojawi się na ich ślubie. - Muriel, ja wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz być niemiła dla osoby, którą znam dość długo. Isabella, owszem, była moją kochanką, ale to przeszłość nieaktualna niemal od roku.
- Jorgosie, błagam, nie będę się z tobą kłóciła. Poza tym, chyba nie taka nieaktualna... - zawiesiła głos i zerknęła na niego, badając jego reakcję.
- Co masz na myśli? - zapytał, patrząc na nią poprzez lekko przymrużone powieki.
- To, że chyba czasami chodzicie na kawę, co?
- A skąd wiesz? - parsknął i skrzywił się lekko, sam się zdradzając.
- Isabella Shields to aktualnie najpopularniejsza Brytyjska aktorka, wszędzie, gdzie się ruszy łażą za nią paparazzi. Byli też pod jej domem w dniu, w którym umówiłeś się z nią na kawę – warknęła wściekle i wstała. Wymaszerowała z pokoju i nawet nie oglądając się za siebie. Miała już dość tej rozmowy. Miała wrażenie, że cokolwiek by nie powiedziała i tak Kasapi tego nie zrozumie.
Jednak usłyszała za sobą kroki. Jorgos szedł za nią. Muriel skręciła na schody, choć pierwszym jej celem byłą kuchnia. Szybko znalazła się na piętrze i skierowała do sypialni, nie zdążyła nawet zatrzasnąć drzwi, gdy wszedł Jorgos.
- Możesz mi wytłumaczyć, co właściwie chcesz od Isabelli? Czy wyrządziła ci jakąkolwiek krzywdę? Nie? A może obraziła cię w jakiś sposób? - Kiedy nie odpowiedziała, spojrzał na nią z triumfem i skrzyżował ramiona na szerokiej piersi.
- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknęła zła na niego za to, że próbuję ją przekonać do kobiety. Była zła na tę kobietę, że wciąż była w jego życiu i na siebie za to, że nie potrafiła tak po prostu przyznać się przed sobą, co czuła.
- No to mi wytłumacz, bo jak na razie mam wrażenie, że jesteś bezpodstawnie zazdrosna o Isabellę, z którą nic mnie nie łączy! - krzyknął w końcu zły. Muriel zadrżała pod wpływem jego tonu i ostrego spojrzenia. Kompletnie nie miała pojęcia, co miała mu teraz powiedzieć. Jak mogła mu wytłumaczyć coś, czego sama nie rozumiała?

27 komentarzy:

  1. niech ona mu wygarnie co czuję bo ten głupek jeszcze będzie skłonny pojechać do Isabelle i kto wie, czy jej nie przeleci aby odreagować! ahh zdenerwowałam się, chociaż bylo tak miło..nie przepadam za królikami ale ten prezent akurat był miły;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie lubisz królików? Są słodkie!
      Jorgos wbrew pozorom bardzo szanuje Muriel i raczej jej nie zdradzi, zresztą, on sam uważa, że będąc w zwiazku trzeba być wiernym;)

      Usuń
  2. O rany, Jorgos to skończony idiota. A jak on by się czuł, gdyby Muriel chciała zaprosić na ślub swojego byłego chłopaka? Też uznałby, że to nic takiego? No na pewno nie. Podwójne standardy żądzą! Błagam, niech Muriel postawi na swoim i wykreśli Isabellę z listy gości, bo inaczej naprawdę będzie się czuła poniżona na własnym ślubie. I nie chodzi o to, co Muriel czuje do Jorgosa, czy jest dla Isabelli niemiła, czy nie, i czy Isabella jest byłą kochanką Jorgosa, czy obecną, ale o sam fakt jej obecności na ślubie. Zresztą założę się, że Isabella też nie czułaby się w tej roli dobrze i doskonale zrozumiałaby Muriel. Można to zrobić tak, żeby Isabella nie poczuła się urażona, a poza tym chyba jednak najważniejsze jest to, żeby Muriel dobrze się czuła na własnym ślubie i weselu, nie? Co za kretyn z tego Jorgosa.

    Haha, ponarzekałam sobie i mi lepiej XD

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LOL, *rządzą, oczywiście, tak się zdenerwowałam, że aż byka strzeliłam xd

      Usuń
    2. Tego chyba się nie dowiemy. Jorgos raczej nie umie postawić się na miejscu narzeczonej, dlatego nie rozumie, dlaczego ona ma taką alergię na Isabellę, której przecież nigdy nie spotkała. Jego żelazna logika podpowiada mu, że nie można czuć uprzedzenia do osoby, której ani się nigdy nie widziało, ani nawet się z nią nie rozmawiało. Ale to facet ( to chyba jedyny powód jego zachowania ), więc on bierze świat prosto i nie rozdrabnia się nad szczegółami, a Muriel tak.
      Nie martw się, nie będę taką świnią i nie każę cierpieć dziewczynie na własnym ślubie;)

      Dziękuję za komentarz. Dawno Cię tu nie widziałam, tym bardziej się cieszę z Twojej obecności tutaj <3

      Ja również:*

      Usuń
    3. Oj tam, ale przecież nie chodzi akurat o Isabellę, przynajmniej tak bym to rozumiała - gdyby zamiast niej pojawiło się tam imię jakiejkolwiek innej byłej kochanki Jorgosa, Muriel na pewno byłaby równie wściekła. I nie każę mu się przecież stawiać na jej miejscu, tylko wyobrazić sobie, co by było, gdyby to ona chciała zaprosić byłego chłopaka - ostatecznie aż tak ograniczonej wyobraźni chyba nie ma, na pewno też byłby dziko zazdrosny XD nie uwierzę, że nie XD ale pewnie, jasne, faceci zazwyczaj zachowują się nieracjonalnie, w przeciwieństwie do nas, kobiet ;P

      Wiem, wieeem, jestem złym człowiekiem i nie kwapię się z komentarzami -.-

      ;*

      Usuń
    4. Wściekła, zazdrosna i na pewno poczułaby się tez niejako zagrożona. W końcu Jorgos wciąż uparcie, że jego była kochanka jest jego przyjaciółką, więc reakcja Muriel na tę kobietę jest zbyt emocjonalna. No i właśnie chyba Jorgos tego nie może zrozumieć, bo o ile dla niego coś skończyło, to dla Muriel wciąż trwa. Przyjaźń z taką kobietą, nieważne jaką, jest czymś absolutnie niemożliwym, jeśli nie jest ona siostrą, lesbijką lub kimś z rodziny. Oczywiście, że nie i nawet powiem więcej: on po prostu robiłby wszystko, aby pozbyć się gościa, tylko że ona ma na tyle dobrze, iż nie musi być zazdrosny, przynajmniej nie tak, jak Muriel o Isabellę, więc ma święty spokój, na razie, ale wiadomo: pisarz jest kowalem losu, więc cholera wie, co strzeli mi do głowy:)
      I odwrotnie, tak samą mogą myśleć o nas faceci, ale co tam;)

      Nie, wcale nie:) Ale czytasz, to też się liczy :)

      Usuń
    5. No właśnie na pewno myślą. Stąd ten mój sarkazm XD

      Jak dla mnie to akurat jest proste do pojęcia i nie rozumiem, dlaczego Jorgos tego nie widzi. Wystarczy ponownie odnieść się do porównania z chłopakiem Muriel - on na pewno nie byłby zadowolony, gdyby ona nadal się z jakimś swoim byłym przyjaźniła. I ona też nie jest, proste. A na miejscu Muriel czułabym się upokorzona, to proste. I o tym Jorgos też powinien pomyśleć - co pomyślą sobie inni goście, gdy zobaczą na ich ślubie jego byłą kochankę? Że Muriel jest wyrozumiała? No raczej nie, prędzej że on robi, co chce, w tym zdradza ją, wcale się z tym nie kryjąc, i robi jej afront nawet na jej ślubie. Nie bardzo też rozumiem, czemu Jorgos nie musi być zazdrosny - bo nie ma o kogo? I czemu niby w związku z tym to Muriel ma mieć dobrze? XD to raczej jemu jest na rękę XD

      No mam szczerą nadzieję, że jednak w tym przypadku nie będziesz takim złośliwym kowalem ;P

      Usuń
    6. Bo nie chce widzieć. Póki nie zostanie przed taką sytuacją postawiony nie zrozumie, o co chodzi Muriel. Do tego dochodzi też uczucia dziewczyny, która w końcu jest do niego mocno przywiązana i boi się, że zostanie odstawiona na bok. Jorgos tego nie zrobi, ale ona o tym nie wie, więc jest zazdrosna. W każdym razie Kasapi o ile można powiedzieć, że to bystry facet i prezes, to na polu uczuciowo-związkowym ponosi porażkę tylko dlatego, że dla niego oczywistą oczywistością jest fakt, że jeśli jest z kimś związku, to jest, się tej osobie wiernym, nawet jeśli jest to tylko układ opierający się nawet nie na seksie, ale na pieniądzach. A co do Isabelli na ślubie, niedługo wszystko wyjdzie.
      Znaczy tak, masz rację. Ja się walnęłam, to literówka była;) Owszem jest, dlatego czuje się pewniej w tym związku niż Muriel, która nadal ma kompleksy i poczucie, że jest z zupełnie innego świata.

      Postaram się, ale nie obiecuję :)

      Usuń
  3. Dużo się dzieje, oj dużo.
    Króliczek jako prezent był naprawdę słodki. Sama chciałabym dostać słodkiego króliczka od takiego Jorgosa ;)
    Muriel to prawdziwa zazdrośnica, choć trochę ją rozumiem. Mając takiego faceta można odczuwać pewne obawy. Z drugiej jednak strony powinna bardziej ufać Kasapiemu. Jedynym usprawiedliwieniem mogą być targające nią uczucia. Moim zdanirm powinna powiedzieć mu, że go kocha.

    Co do ślubu i zaproszenia Isabelli całą sobą jestem po stronie Muriel. Czułabym się okropnie widząc na swoim wymarzonym ślubie byłą kochankę swojego ukochanego mężczyzny. Ta wizja jest po prostu straszna. Mam przeogromną nadzieje, że zdoła odciągnąć Jorgosa od jego planów. Niech się lepiej chłopak ogarnie, bo będzie z nim naprawdę źle ;D

    Jejku nie mogę się doczekać ich ślubu. Już teraz wiem, że będzie to coś niesamowitego i piękmego. Oczywiście jeśli po drodze nie stanie się coś zupelnie niespodziewnego.
    Oj rozpisałam się dzisiaj :)

    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, właśnie dzieję się dość niewiele. I to mnie właśnie najbardziej irytuję, ale dziękuję. Fajnie, że tak uważasz<3
      Ja mogłabym dostać króliczka albo takiego Jorgosa, wolałabym Kasapiego pod choinkę, ale cóż, chyba króliczek jest bliższy realizacji.
      Dokładnie. Powinna mu ufać, ale ona na razie nie ma podstaw,a by to robić, choć gdy w końcu jej się odmieni i uświadomi sobie, co do niego czuje, to na pewno zaufa mu i przestanie się tak zachowywać, lecz przecież miłość sprawia, że ludzi stają się zazdrośni o nawet największą głupotę;)

      Na to musisz chyba jeszcze poczekać, przynajmniej do 45 rozdziału, tam wszystko powinno być już wyjaśnione, jeśli chodzi o uczucia i właśnie Isabellę.
      Nie no, ślubu już nic nie zepsuje, taki mały spoilerek Ci sprzedam;)

      Lubię takie długie komentarze, więc jeśli o mnie chodzi to w porządku, nie mam nic przeciwko.

      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Nowy <3 Faceci są czasem tak mało inteligentni ehh :/ Nie lubie królików, miałam nadzieję, że to będzie prosiek :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, jest śliczny<3
      Haha, przykro mi, że Cię zawiodłam;) Królik wydał mi się najodpowiedniejszym prezentem:)

      Usuń
  5. "Bo nie" - Matko, jakbym siebie słyszała! :P
    Króliczek oczywiście słodziusi, ale myślałam, że to będzie szczeniaczek. Ale królik jeszcze lepszy! Dobrze, że nie jest biały, bo takie często mają czerwone oczy...Brr!
    Z jednej strony Jorgos wkurzył mnie tym darciem się i stawianiem na swoim, ale z drugiej to w końcu jego przyjaciółka. Też bym się na niego wkurzyła na miejscu Muriel, w końcu ma podejrzenia, że to nie jest skończony romans. Wątpie, żeby były prawdziwe, bo facet też wpadł po uszy, ale jakiej kobiecie nie odbiło na tym punkcie chociaż raz...
    Za to strasznie podoba mi się jego postawa względem dziecka. Inny to by ją wrobił, a potem udawał zaskoczenie, ale skoro Jorgos potrafi być na tyle rozsądny, by planowac rozmowę na ten temat i w ogóle, to jestem pod wrażeniem.
    Kopciuszek?! Karoca?! Konie?! O ludzie, dlaczego?! Z mostu bym chyba skoczyła... Ale cóż, co ja tam w sumie wiem, nie znam się :) Za to Muriel chyba zachwycona pomysłem nie jest nie tylko ze względów finansowych.
    Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo ja siebie też. Też używam takich "twardych" argumentów;)

      Miał być na początku, ale uznałam, że drugi pies to za dużo, więc postawiłam na króliczka. Króliki są słodkie.
      Jorgos na pewno nie zdaje sobie sprawy, co kobieta czuje w sytuacji, gdy non stop słyszy o przyjaciółce i w dodatku byłej kochance. No cóż, Jorgos nie wie, co czuje do niego Muriel, więc dla niego to zachowanie jest dość dziwne i nieuzasadnione, ale zostało mi już tylko pięć rozdziałów ( mam nadzieję ), więc powinno się wszystko wyjaśniać.
      Jego postawa względem dziecka jest taka, a nie inna, ale wkrótce wszystko Ci się rozjaśnisz i sądzę, że będziesz zaskoczona, chyba.
      Nie no, nie musisz skakać z mostu. Naprawdę.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. "Bo nie!" XDD <3
    rozdział super! podoba mi się bardzo :D
    nie wiem co mogę jeszcze napisać... echh
    no po prostu zajebiście!
    jeżeli tak wygląda twoja "nie ochota" (?!) na pisanie tego, to chcę aby była cały czas haah
    pozr :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że się spodobało to "bo nie" :)
      Dziękuję, podniosłaś mnie na duchu.
      Nie no, ja mam nadzieję ( tak, jeszcze się łudzę ), że brak weny na to opowiadanie mi minie, ale jestem już tak blisko końca, więc pewnie nie wiem, czy zdołam już coś napisać lepszego.

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  7. Dupa, nie wiem, może ja jestem inna i zawsze wszystkim mówię prosto z mostu, co czuje i co się ma na rzeczy. Nie owijam w bawełnę, nie zastanawiam się, nie udaję głupiej „oj, może to to”, tylko od razu. Może dlatego denerwuje mnie to, co się dzieje między Muriel a Jorgosem. Przecież teraz zachowują się jak banda tępaków. Widać jak są w sobie zakochani! Uwielbiają siebie nawzajem. Sorry, takie gesty nie są zarezerwowane dla zaaranżowanych małżeństw. Widać, że wszystko działa instynktownie. Niech się Muriel ogarnie, a nie siedzi i ma wahania nastroju, bo się zakochała. Serio? :D Kutwa, ale ona tępa. Na nią nie liczę, że się ogarnie. Za bardzo zalatuje od niej cnotliwością. A Jorgos? Kutwa, ten też nic nie powie, bo jest zbyt dumny i wystraszony, że może się zakochać. Denerwuje mnie oni jak diabli. ZRÓB COŚ!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nie byłabyś sobą, gdybyś czegoś takiego nie napisała;)
      No cóż, nie będę się niczego wypierać. Pewnie nie wahałaby się ani chwili, gdyby ich małżeństwo zostało zaplanowane z zupełnie innych powodów i gdyby sam Jorgos nie powiedział, że w ich układzie nie może być mowy o żadnym takim uczuciu. Może gdzieś tam podświadomie wie, że go kocha, ale wie też, że jeśli przyzna się do tego, nie zdoła powstrzymać się i powie mu, że go kocha. Tylko co wtedy zrobi Jorgos? On jest nieobliczalny i może zrobić cokolwiek, tego Muriel boi się najbardziej, więc tkwi w takim zawieszeniu. Sądzę, że kolejny rozdział powinien Cię zadowolić, choć trochę;)
      Już niedługo, jeszcze pięć rozdziałów, lub mnie i już będziesz mieć ich z głowy i dzięki Bogu ja też:)

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  8. No tak było tak dobrze, wręcz idealnie. Tyle dni niczym nie zmącony spokój. I trach! Kłótnia o byłą kochankę. I co z tego, że czasem pójdą na kawę? Nie ma w tym nic złego dopóki są to tylko rozmowy. Niczego przecież z nią tam nie knuję. Ale Muriel kocha, choć sama nie potrafi tego nazwać i jest zazdrosna. Co prawda bezpodstawnie, ale mimo wszystko gdzieś ma powód. W końcu Isabella kiedyś tą kochanką jednak była.
    Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się nowy odcinek i wtedy się wszystko wyjaśni.

    Pozdrawiam i czekam na następny ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, to tylko kawa, ale widzisz... W oczach zakochanej narzeczonej i tabloidów wygląda to na coś więcej, także Muriel ma prawo być zazdrosna o tę kobietę.
      Postaram się to wszystko jakoś wyjaśnić, bo zbliżam się do końca, aww<3

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  9. Ok, Muriel jest zazdrosna, a kiedy to Jorgos bedzie zazdrosny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odpowiednim momencie;) Jorgos to dość nerwowy, wybuchowy człowiek, więc na pewno nie pozwoli, by jakiś facet kręcił się wokół jego kobiety. Obym tylko Cię usatysfakcjonowała;)

      Pozdrawiam<3

      Usuń
    2. Na pewno :) Jestem chyba Twoją największą fanką :) Wchodzę na Twojego bloga codziennie w nadziei, że jest coś nowego :) Jesteś super ;)

      Usuń
  10. Cieszę się bardzo w takim razie. Mam nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać:)

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahaha, i chyba w tym nasz problem:)
    Kobieta zawsze jest zazdrosna, bo ma powód, choć niekoniecznie jest on racjonalny i zrozumiały dla faceta. Ale kobiety to skomplikowane stworzenia;)
    No pewnie tak, ale póki co, o ciąży nie ma mowy. Muriel dobrze myśli. Jeśli Jorgos nie mówi nic o dziecku, lepiej żeby nie zaszła w ciążę, nie wiadomo jakby zareagował:)

    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  12. Lepszego opowiadania chyba jeszcze nigdy nie czytałam (a było ich z 10000000) ♥ Mam nadzieje, że Jorgos będzie się ograniczał z tymi krzykami, bo jak czytałam pierwsze rozdziały to chciałam gnoja udusić własnymi rękami ;-;

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.