Wigilia
Bożego Narodzenia w tym roku wyglądała zupełnie inaczej. Nie
spędzał jej z Isabellą i jej ojcem, lecz z całą rodziną i
Muriel. Nigdy nie pamiętał, aby w dorosłym, już samotnym życiu,
śmiał się tyle, co przy wigilijnej wieczerzy. Niemal trzymał się
za brzuch, gdy Muriel opowiadała o jakichś dziecinnych wygłupach,
które sprowadziły na nią miesięczny szlaban. Śmiał się z
sytuacji, ale wiedział, że matka jego narzeczonej tak naprawdę nie
kochała córki, a i ona sama nie darzyła kobiety głębszym
uczuciem. Najwidoczniej dziewczyna nie myślała o tym, bo wyglądała
na szczerze ubawioną. Patrzył na jej zarumienioną twarz,
błyszczące oczy i pociągnięte czerwoną szminką usta,
rozciągnięte w szeroki uśmiechu. W pewnym momencie nie wytrzymał
i nachylił się w jej stronę, cmokając ją prosto w usta.
Zaskoczona dziewczyna popatrzyła na niego, przestając się na
chwilę uśmiechać. Jednak po chwili mrugnęła do niego wesoło i
przytuliła na chwilę głowę do jego ramienia. Poczuł się jakby w
życiu już niczego mogłoby nie zabraknąć. Ostatnie dwa lata były
dla niego dość samotne, jego rodzina nie przyjechała do Leeds, bo
organizowali własne święta w zupełnie innym terminie, jak to
grekokatolicy, a on nie mógł opuszczać Leeds, bo na rynek
wypuszczali nowy model telefonu i musiał być na miejscu, dlatego
pojechał do Isabelli i jej ojca, który okazał się być
miłym, starszym panem. Oboje świetnie się u niego bawili, a potem
aktorka pojechała do sióstr do Londynu. W każdym razie ten
rok był zupełnie inny od dwóch poprzednich.
Kolacja
przebiegała w wesołej atmosferze i każdemu posiłkowi towarzyszyły
głośne rozmowy. Przedtem pomodlili się, a potem połamali
opłatkiem. Do tej pory uśmiechnął się na wspomnienie, jak
odciągnął żonę w najdalszy kąt i zamiast życzyć jej
wszystkiego dobrego, porządnie wycałował. Byłby posunął się
dalej, ale dziadek bezceremonialnie przerwał im chwilę samotności.
Naprawdę było to męczące, zwłaszcza, że ich seks ostatnio
przypominał partyzantkę. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś wejdzie
do pokoju w chwili, gdy kochał się z własną narzeczoną. Dlatego
wszystko odbywało się pospiesznie, pod prysznicem, co doprowadzało
go do frustracji, a to sprawiło, że chodził lekko zirytowany samym
już faktem, że ich seks odbywał się w ciągu dziesięciu minut, a
resztę nocy leżał rozgrzany, rozochocony u boku Muriel, która
spała spokojnie, nieświadoma, że on zaliczał kolejną
nieprzespaną noc. Mógł oczywiście mieć to gdzieś i po
prostu uprawiać z nią seks taki, jak zawsze: gorący, ognisty i
głośny. Westchnął niepocieszony i rozejrzał się po twarzach,
które znał od lat, popatrzył także na zadowoloną Melisandę
i szczęśliwą Muriel. Podejrzewał, że do tej pory jej święta
nie były tak radosne. W końcu jej ojciec był człowiekiem ponurym
i nienawidził własnego dziecka. Cieszył się, że dał jej to,
czego nikt nie byłby w stanie jej zapewnić: rodzinę, która
przyjęła ją z otwartymi ramionami i pozwoliła jej zapomnieć o
wszystkim, co do tej pory ją spotkało, nie tylko z jego strony, ale
także ze strony innych. Pieniądze dla niej nie były najważniejsze,
choć to ich najbardziej potrzebowała w ostatnim czasie. Muriel
należała do osób, które niezależnie od sytuacji nie
traciły ducha i robiły wszystko, aby pomóc drugiemu
człowiekowi. Uwielbiał ją za to i zapragnął jej dać wszystko,
czego zapragnie. Nawet, jeśli kiedyś wspomni o dziecku, zrobi
wszystko, żeby była szczęśliwa i nigdy jej nie zawiedzie.
Kolacja
dobiegała końca, wszyscy kończyli już ostatnie danie, więc wstał
od stołu i przeprosił wszystkich.
-
Muszę coś załatwić. Wrócę za piętnaście minut. -
Pochylił się nad wciąż siedzącą przy stole Muriel i pocałował
ją w usta: lekko i przelotnie. Poczuł jak oddaje z ochotą
pocałunek i uśmiechnął się do niej znacząco.
-
Wróć szybko – poprosiła go cicho, patrząc na niego
skrzącymi się oczami. Ścisnęło go coś w gardle, gdy zobaczył
prośbę malującą się na jej twarzy.
-
Wrócę nim się obejrzysz – obiecał półgłosem i
zostawił rodzinę, która, czuł to, śledziła w milczeniu
jego wyjście z jadalni.
-
Może chodźmy do salonu? Poczekamy tam na Jorgosa – zaproponowała
Muriel. Zostawili wszystko tak, jak było. Każdy już zajął swoje
miejsca. Melisanda bardzo polubiła Anistosta, więc jej wózek
ustawiono obok fotelu dziadka Jorgosa tak, aby oboje mogli sobie
porozmawiać. Najwidoczniej rozumieli się jak nikt ich nie był w
stanie zrozumieć. Ceniła Anistosa za to, że z niespotykaną u
niego cierpliwością wysłuchiwał bezsensownej paplaniny ciotki i
jeszcze wtrącał się z własnym komentarzem. Był to niezwykły
widok.
Nikos
podszedł do barku i wyjął z niego kilka butelek alkoholu.
-
Kto ma na coś ochotę? - zapytał i potoczył spojrzeniem po
twarzach osób.
-
Ja się napiję wina – zgłosiła się Larysa i podeszła do męża,
aby odebrać od niego lampkę wina i usiadła na swoim miejscu.
Muriel i reszta towarzystwa potrząsnęła głową. Wolała poczekać
na narzeczonego, który ni stąd, ni zowąd po prostu wstał i
wyszedł. Nawet nie wytłumaczył, dokąd pojechał. Może pojechał
po Stephena i Roberta? Dopiero wczoraj dowiedziała się, że wpadną
do nich po kolacji, więc wpadła w panikę, bo nie miała dla nich
prezentu. Gdyby wiedziała wcześniej może udałoby jej się
wyszukać coś ładnego, a tak obaj dostaną perfumy i krawaty. Nie
był to prezent zbyt wyszukany, ale lepsze to niż nic. Obaj w końcu
byli biznesmenami, więc krawaty i dobre perfumy na pewno będą
przydatne.
Wszyscy
już odnaleźli swoje miejsca. Larysa i Nikos usiedli na jednym
fotelu. Ojciec Jorgosa wziął swą żonę na kolana i trzymał ją
tak, jak powinien to robić zakochany mężczyzna. Patrzyła na nich
z lekką zazdrością, ale i również zadowoleniem. Uwielbiała
ich! Consuela zajęła miejsce obok niej, na sofie, a drugi fotel
zarezerwował sobie Anistos, Melisanda siedziała na wózku
zaraz obok niego. Brakowało jej tylko Jorgosa, no i jego przyjaciół.
Obie
z Consą rozmawiały cicho o sukienkach, gdy nagle na korytarzy dało
się słyszeć głośne „ho ho ho”. Muriel wstała, aby przywitać
gości, którzy po chwili zjawili się w salonie z naręczem
prezentów. Stephen i Robert obładowani torbami pozostawili
wszystko na ziemi, a sami dosiedli się do Muriel i Consueli,
uprzednio witając się z każdym po kolei.
-
A gdzie twój narzeczony? - zapytał Bobbie i uśmiechnął się
wesoło do niej.
-
Nie mam pojęcia, jakieś piętnaście minut temu powiedział, że
zaraz wraca i wyszedł – odpowiedziała, starając się ukryć
niepokój. Dokąd pojechał? Po co wyszedł? W pewnym momencie
dopadła ją dziwna, lecz znacząca myśl. Może pojechał do byłej
kochanki złożyć życzenia? Ale jeśli chciał koniecznie to
zrobić, to nie mógł do niej zadzwonić? Naprawdę nie miała
pojęcia, co stało się z Jorgosem. Miała jednak nadzieję, że
wyjaśni wszystko po powrocie. - Poczekajmy z prezentami na Jorgosa –
poprosiła cicho wszystkich i wstała z kanapy. Ruszyła w kierunku
wyjścia. Zajrzała w okno wychodzące na podjazd i dostrzegła, że
na posesję wjeżdża czarny SUV Kasapiego. Odetchnęła z ulgą i
wróciła do gości. - Już przyjechał – odpowiedziała
radośnie i niecierpliwie go oczekując, usiadła obok Consy.
Nagle
zdała sobie sprawę, że cała aż drżała z niecierpliwości, aż
go zobaczy. Oczekiwała, aż pojawi się w salonie, wysoki, dumny i
uśmiechnięty. W końcu pojawił się w drzwiach salonu i
przystanął, spoglądając na nich poważnie, a kiedy ich oczy
spotkały się: jedne zielone, skrzące się i niecierpliwie go
wypatrujące, a drugie szare, spokojne i poważne, Muriel poczuła
przebiegające wzdłuż kręgosłupa ciarki, które poruszyły
przy okazji serce, wprawiając je w gwałtowne bicie. Przełknęła
ślinkę i uśmiechnęła się nerwowo do siedzącej obok Consueli,
która patrzyła na nią z wysoko uniesioną brwią. Dziewczyna
speszyła się i wstała. Jorgos natychmiast ruszył w jej kierunku,
w dłoni trzymał koszyk.
-
Gdzie byłeś? - zapytała cicho, gdy w końcu znalazła się tuż
przy nim. Jorgos obserwował ją z czułym uśmiechem na twarzy.
-
Buon Natale – rzucił tylko po włosku i nim Muriel
zorientowała się, co robi, przyciągnął ją gwałtownie do siebie
i mocno pocałował. Wolną dłonią, złapał ją w pasie.
Przylgnęła do niego, oddając pocałunek, który po chwili
przerwał przeciągłe gwizdnięcie.
-
Rzygam tęczą – odparł Bobbie, czym rozbawił wszystkich
zebranych, w tym Muriel i Jorgosa. - Skoro już wszyscy są, to czas
na otwieranie prezentów!
-
Jak dziecko – mruknął Jorgos i wzniósł oczy do nieba.
Objął w pasie narzeczoną i podprowadził ją do sofy. - Usiądź,
ja zajmę się wręczaniem prezentów.
Muriel
usiadła, a Jorgos postawił koszyk pod choinką. Potem zabrał się
za rozdawanie prezentów. Do każdego przyczepiona była
karteczka z imieniem, więc łatwo wszystko poszło. Prezenty dla
siebie odstawiał na bok, by później je otworzyć. Prezent
dla Muriel był ostatni. Podszedł do niej i wręczył jej koszyk.
Muriel odebrała go od niego i podniosła klapę.
-
O Boże, jaki słodki! - krzyknęła zachwycona, gdy dostrzegła rude
futerko i wielkie brązowe oczy.
-
Co to? Co dostałaś? - dopytywali się wszyscy, zerkając jej przez
ramię. Muriel sięgnęła dłońmi do środka i po chwili wszystkim
ukazała się mała kulka futra.
-
To królik – powiedziała Consuela, która siedziała
najbliżej dziewczyny i widziała wszystko. Narzeczona Kasapiego
delikatnie przytuliła do siebie wystraszona stworzonko, które
trzęsło się i próbowało uciec. Głaszcząc go delikatnie
po małej główce, spojrzała na Jorgosa z uśmiechem.
-
Dziękuję, jest kochany. Nigdy nie widziałam tak słodkiego królika
– powiedziała tylko i na powrót zajęła się zwierzątkiem.
-
Ciesze się, że ci się podoba. Nie wiem, jak zareaguje twój
ochroniarz, ale mam nadzieję, że go nie zje na deser. - Wszyscy
parsknęli śmiechem.
Dalsza
część wieczoru przebiegła w wesołej atmosferze. Po godzinie
jedenastej Melisanda i Anistos udali się na spoczynek, a Robert i
Stephen wrócili do siebie.
***
Reszta
dni upłynęła im na błogim lenistwie. Nikt nie wyrażał ochoty na
jedzenie, ponieważ wszyscy czuli się przejedzeni. Aż do Sylwestra
nikt nie mógł patrzeć na kuchnię. Impreza witająca Nowy
Rok odbyła się w rodzinnym gronie. Nie było ani Stephena i
Roberta, obaj udali się na przyjęcie jakiegoś ich przyjaciela.
Muriel poczuła się zawiedziona, ale Bobbie obiecał jej, że
wpadnie do niej w Nowy Rok. Polubiła go, potrafił rozbawić
człowieka, czasami aż do przesady, ale ceniła w nim to, że jest
taki radosny.
Muriel
również pogłębiła znajomość z Tracy, która
radośnie oznajmiła, że jej rodzice mieszkają niedaleko Jorgosa.
Dlatego zaprosiła ją w piątek, dwa dni po wyjeździe rodziny
Jorgosa.
Oczywiście
przy pożegnaniu nie obeszło się bez niezbyt przyjemnej
niespodzianki, którą zaserwował paniom Jorgos. Oczywiście
naraził im się bardzo. Panie właśnie żegnały się, a Larysa
powiedziała, żeby na wakacjach przyjechali do nich obowiązkowo. To
nie było zaproszenie, lecz polecenie.
-
Przecież będziecie się widzieć w maju – powiedział Kasapi i
spojrzał na narzeczoną z uśmiechem, a potem zwrócił się
do macochy. - Będziemy ci siedzieć na głowie przez niemal miesiąc,
więc zdążysz zmienić zdanie.
-
W maju? A nie lepiej przyjechać w lipcu lub sierpniu? - zapytała
Consuela. - Ale oczywiście ucieszymy się też i z wizyty w maju.
-
No, chyba nie będziecie mieć innego wyjścia. W końcu w maju
bierzemy ślub – odpowiedział Jorgos całkiem z siebie zadowolony,
choć nie podejrzewał, że wywołał wśród zebranych na
tarasie szok i niedowierzanie. Panie spiorunowały go wzrokiem.
-
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chodzi ci o ślub w maju za rok?
- zapytała Muriel.
-
Nie, o ślub w maju, za pół roku.
Tego
dnia, Jorgos zdał sobie sprawę, że kobiety są skłonne do
mordowania samym tylko spojrzeniem. Okazało się, że jest
nieodpowiedzialny i nierozsądny, skoro myśli, że w pół
roku zdołają wszystko zorganizować. Do tego doszło, że w ogóle
nie myśli, i tak dalej.
-
Nie martw się, Muriel. Poszukamy odpowiednich firm, które
zajmą się weselem. Wspólnie wybierzemy zaproszenia, suknię
i stroje dla druhen. No i zastanowimy się też nad całą aranżacją
- powiedziała Larysa, szybko odzyskując rezolutność. Muriel
uśmiechnęła się do niej, lecz nic nie odpowiedziała. Sądziła,
że nie będą robić czegoś na pokaz, to miał być ślub, a nie
film o Kopciuszku. Nie kłóciła się jednak, bo nie chciała
mieszać. Zresztą, nie miała serca psuć jej humoru, swoimi
wymysłami. A niech się cieszy.
Taksówki
już na nich czekały, więc wszyscy pośpiesznie wsiedli do nich.
Muriel i Jorgos stali na dole i machali wszystkim na pożegnanie.
Melisanda oraz Diego wyglądali zza drzwi.
-
Nareszcie pojechali! - powiedział radośnie Jorgos, gdy samochody
zniknęły im z oczu, i złapał Muriel w ramiona, podnoszącą ją
nieco.
-
Nie będziesz za nimi tęsknił? - zapytała, zaskoczona jego
reakcją.
-
Oczywiście, że będę, ale teraz będziemy mogli nieco poluzować
sobie w łóżku. - Muriel roześmiała się głośno i
wysunęła się z jego objęć, opuściła nogi na ziemię i
podreptała w górę schodów, aby zabrać ciocię do
środka. Nadal jednak się śmiała, co i u Jorgosa wywołało
podobną reakcję.
Tracy
przyszła punktualnie o siódmej. Trochę zestresowana weszła
do środka, gdy Muriel otworzyła drzwi. Szybko się jednak
rozluźniła, gdy dostrzegła na jej rękach rudą kulkę.
-
Ale małe cudo. Jak ma na imię?
-
Pal – odparła z dumą Muriel. - Dostałam od Jorgosa. Prawda, że
śliczny?
-
Słodki. Też chcę takiego królika.
-
A nie chcesz przypadkiem wyrośniętego owczarka? - usłyszały głos
ze szczytu schodów. Obie, jak na komendę, odwróciły
się w tamtą stronę. Tracy odczuła zakłopotanie. Natomiast Muriel
poczuła jak serce przyspiesza jej niebezpiecznie, jakby chciało
wyrwać się i biec prosto do Jorgosa. Przełknęła gwałtownie
ślinkę, czując zawrót głowy. O Boże, tylko nie to,
pomyślała spanikowana. Zacisnęła wargi, aby powstrzymać się od
jęku, który próbował wydostać się z jej ust.
Niemożliwe, żeby tak z miejsca poczuła do narzeczonego coś, przed
czym tak uparcie broniła się w ostatnich tygodniach. Nie mogła go
tak po prpstu kochać.
-
Muriel, wszystko w porządku? - zapytała Tracy, która
dostrzegła jej dziwną minę.
Chciała
powiedzieć, że nie, nic nie jest, ale powstrzymała się i z
wymuszonym uśmiechem kiwnęła głową.
-
Chodź do salonu, poznasz Diego.
-
Tylko uważaj, rzuci ci się do gardła – ostrzegł ją Kasapi i
zszedł na dół. Muriel wywróciła jedynie oczami i
poszła przodem. - Płaszcz powieś tutaj. - Zaskrzypiały drzwi od
szafy, ukrytej w ścianie. Muriel odłożyła królika do
klatki i poszła do kuchni nastawić wodę. Umyła ręce i zajęła
się krojeniem ciasta, wykładaniem filiżanek na tacę. Popatrzyła
z kuchni do salonu. Tracy usiadła na fotelu, Jorgos z uśmiechem na
ustach coś do niej powiedział, lecz dziewczyna nie zrozumiała jego
słów. W każdy razie zapewne chodziło o Diego, który
natychmiast przyszedł się przywitać z gościem.
-
Czego się napijesz? - zapytała Muriel podchodząc do nich, czując
absurdalną zazdrość. Absurdalną, bo w końcu Tracy traktowała
jej narzeczonego jak szefa, więc na pewno nie widziała w nim
potencjalnego kandydata na... nikogo.
-
Kawy, sypię dwie łyżeczki, nie słodź, tylko dodaj śmietanki –
odpowiedziała tylko, a Muriel skinęła głową i wróciła do
kuchni. - Ładny masz dom, szefie – usłyszała, gdy przechodziła
przez jadalnie. Miała ochotę odwrócić się i coś dodać,
ale uznała, że nie może zachować się jak idiotka. Przecież
Tracy była jej koleżanką!
Nie
mogła być dla niej niemiła, w końcu była współpracownica
nie robiła nic złego. Nie rozumiała, dlaczego wstąpił w nią
taki diabeł. Czyżby chodziło o to, co czuła lub przed czym się
tak uparcie broniła? Miłość nie była takim zwykłym uczuciem,
była czymś więcej, zobowiązała, a ona nie wiedziała, czy to
dobrze czy źle. Nie mogła tego traktować tak poważnie, w końcu
sam Jorgos nie wierzył w żadne głębsze uczucia, co więcej, był
skłonny ją wyśmiać, gdyby się do czegoś takiego przyznała.
Cokolwiek do niego odczuwała w tej chwili, musiała najpierw
uporządkować własne emocje, a potem podjąć decyzję, co z tym
zrobić. Uśmiechnęła się ironicznie. Jak to co? Zachowa wszystko
dla siebie, w końcu nie ma ochoty wystawiać się na drwiny lub
odrzucenie. Nie może. Jorgos był jej teraz rodziną, chcąc czy
nie, przywiązała się do niego bardzo mocno, więc nie byłaby w
stanie znieść odsunięcia.
Zalała
kawę, na tacy postawiła filiżanki i resztę rzeczy, po czym
ruszyła do salonu, ładnie omijając przeszkody. Kiedy dotarła do
celu. Kasapi odebrał od niej tacę i postawił ją na stoliku, po
czym cmoknął ją w policzek.
-
Mogłaś mnie zawołać, króliczku – mruknął zamszowym
głosem, na co Muriel zareagowała jasnoróżowym rumieńcem.
-
Nie przesadzaj, poradziłam sobie – odpowiedziała tylko, nie
bardzo wiedząc, jak zareagować. Wiedziała jednak, że gest, a
także jego słowa wypowiedziane tym szczególnym tonem
wywołały w niej podobną sensację jak tę przed schodami. Kiedy
usiadła, Jorgos przygarnął ją do siebie, aż oparła dłoń na
jego udzie. Kasapi uśmiechnął się do niej znacząco, unosząc
wysoko brwi. Muriel oczywiście spłoniła się i ukryła twarz pod
włosami, które opadały jej na policzki łagodnymi falami.
-
Wow, ale pięknie wyglądacie
razem. Naprawdę do siebie pasujecie – powiedziała Tracy, patrząc
na nich z ciekawością, a także niejakim zaskoczeniem. W końcu nie
spodziewała się, że Muriel i Jorgos będą razem, choć przecież
połączył ich tylko układ.
Dalsza
część wieczoru upłynęła głównie na wspomnieniach z
firmy. Muriel powiedziała, że tęskni za firmą, za pracą, ale już
nie chce wracać do korporacji, bo zbyt wiele się zmieniło.
-
Dlaczego? Jesteś zaręczona z prezesem, będziesz miała
nieograniczoną władzę – rzekła zaskoczona Tracy.
-
W tym właśnie jest problem. Ja nie chcę, aby ktokolwiek mówił,
że mam posadę dzięki... No, że Jorgos mnie umieścił na tym
stanowisku, bo jestem z nim. Z całym szacunkiem do ciebie, skarbie –
powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach.
-
Powiedz tylko słowo, a na pewno coś się znajdzie – odpowiedział
tylko i odstawił filiżankę na stolik. Muriel była wdzięczna, ale
podziękowała mu grzecznie, sugerując że sama coś znajdzie. Kiedy
rozmowa nagle zeszła na zupełnie błahe tematy, Tracy uznała, że
powinna już wracać, tym bardziej, że czekali na nią rodzice.
-
No nic, zbieram się. Muszę jeszcze wpaść do rodziców.
Wszyscy
wstali i udali się na hol, gdzie Tracy odebrała od Jorgosa płaszcz
i torebkę. Pożegnała się z Muriel cmoknięciem w policzek i
obietnicą, że zadzwoni jutro do niej wieczorem.
-
To co, kochanie – zamruczał Jorgos wprost do ucha dziewczyny,
która stała w drzwiach i machała odjeżdżającej Tracy. -
Chcesz to zrobić u mnie w gabinecie, czy idziemy do sypialni?
-
Sypialnia – odpowiedziała natychmiast Muriel i odwróciła
się do narzeczonego, który porwał ją na ręce i zaniósł
do sypialni.
Byli
sami, Melisanda dziś rano wróciła do ośrodka, choć nie
chciała się rozstawać z nimi. Mieli teraz dom dla siebie i mogli
po prostu robić, co im żywnie się spodoba.
***
Dni
miały Muriel na niemal tęczowym szczęściu. Jorgos był naprawdę
cierpliwy, ale także radosny i doskonale wiedział, jak poprawić
jej humor. Muriel nawet nie spodziewała się, że jej były szef
okaże się taki... ludzki. Trochę zakrawał na romantyka.
Powiedziała mu o tym z niepewnością, ale on, ku jej zaskoczeniu,
wcale jej nie wyśmiał, wręcz przeciwnie: potwierdził, że w głębi
duszy jest romantyczny, co wywołało w obojgu atak śmiechu.
Oczywiście nie był, lecz nie wyśmiał jej za takie podejrzenia.
Pod
koniec marca Muriel zaczęła odczuwać u siebie dziwne wahania
nastrojów. I wcale nie była w ciąży, bo w styczniu poszła
do ginekologa po pigułki, aby zapobiec ciąży. Nie dlatego, że nie
chciała, ale dlatego, że nie wiedziała, co Jorgos myślał o
dziecku. Jej dziwne huśtawki związek miały głównie z
uczuciami, których nadal nie potrafiła rozszyfrować. Była
zazdrosna o Jorgosa i nie potrafiła tego ukryć, ale jednocześnie
wiedziała, że jej nie zdradzi, podobnie jak ona jego. Nie
potrafiłaby to zrobić. Już teraz jej serce niemal stawało w
miejscu za każdym razem, gdy odwracał się do niej z tym uśmiechem,
który rozświetlał mu także oczy. Widoczna poprawa, jaka
nastąpiła w ich stosunkach niczym nie została już zmącona.
Ślubne przygotowania trwały w najlepsze. Przez Skype Muriel oraz
Larysa i Consuela ustalała wszystkie najważniejsze rzeczy. Kościół
był zamówiony, ksiądz również, data już dawno
wyznaczona. Pozostawała jeszcze sprawa sukni i ogólnej
aranżacji. Consa koniecznie chciała karetę i konie, najlepiej
gdyby jeszcze forysie wierzchem poprzedzali zaprzęg trąbiąc lub po
prostu w milczeniu prowadząc karetę do kościoła. Muriel, choć
pomysł wydał jej się dobry, nie chciała się na coś takiego
zgodzić, zwłaszcza, że wiązało się to z dużym nakładem
pieniędzy. Oczywiście została zakrzyczana, nawet Jorgos poprał
siostrę i macochę. W końcu przystała na to, bo cóż innego
mogła zrobić.
Kolejną
sprawą, której jeszcze nie do końca zamknęli byli goście.
Z jej strony miała być pani Brin i Melisanda, na pierwszą druhnę
wybrała Tracy. I to była cała jej rodzina. Jeśli chodziło o
Jorgosa, ten miał znacznie więcej gości, już nie wliczając to
jego licznej rodziny. Muriel zgadzała się na wszystkich, dopóki
nie padło nazwisko Isabelli Shields.
-
Nie – powiedziała twardo i wróciła do dalszego
przeglądania sukien. Online zamówiła kilkanaście katalogów
z sukniami ślubnymi, a dodatkowe dwa z dodatkami.
-
Co „nie”? - zapytał Jorgos, który za biurkiem spisywał
gości odręcznie.
-
Nie zgadzam się na panią Shields.
-
Bo?
-
Bo nie – odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie pozwoli
by tak kobieta pojawiła się na jej ślubie, co prawda zawartym z
takich, a nie innych powodów, ale jednak ślubie.
-
To moja przyjaciółka – odparował natychmiast Kasapi.
Muriel podniosła na niego oczy i dostrzegła po jego oczach, że za
chwilę będzie zły, miał jednak jeszcze w sobie odrobinę
cierpliwości, której nie chciała nadwyrężać, ale jeśli
będzie nadal upierał się przy swoim, zrobi to, po to tylko, aby
udowodnić mu, że jego była kochanka nie pojawi się na ich ślubie.
- Muriel, ja wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz być niemiła
dla osoby, którą znam dość długo. Isabella, owszem, była
moją kochanką, ale to przeszłość nieaktualna niemal od roku.
-
Jorgosie, błagam, nie będę się z tobą kłóciła. Poza
tym, chyba nie taka nieaktualna... - zawiesiła głos i zerknęła na
niego, badając jego reakcję.
-
Co masz na myśli? - zapytał, patrząc na nią poprzez lekko
przymrużone powieki.
-
To, że chyba czasami chodzicie na kawę, co?
-
A skąd wiesz? - parsknął i skrzywił się lekko, sam się
zdradzając.
-
Isabella Shields to aktualnie najpopularniejsza Brytyjska aktorka,
wszędzie, gdzie się ruszy łażą za nią paparazzi. Byli też pod
jej domem w dniu, w którym umówiłeś się z nią na
kawę – warknęła wściekle i wstała. Wymaszerowała z pokoju i
nawet nie oglądając się za siebie. Miała już dość tej rozmowy.
Miała wrażenie, że cokolwiek by nie powiedziała i tak Kasapi tego
nie zrozumie.
Jednak
usłyszała za sobą kroki. Jorgos szedł za nią. Muriel skręciła
na schody, choć pierwszym jej celem byłą kuchnia. Szybko znalazła
się na piętrze i skierowała do sypialni, nie zdążyła nawet
zatrzasnąć drzwi, gdy wszedł Jorgos.
-
Możesz mi wytłumaczyć, co właściwie chcesz od Isabelli? Czy
wyrządziła ci jakąkolwiek krzywdę? Nie? A może obraziła cię w
jakiś sposób? - Kiedy nie odpowiedziała, spojrzał na nią z
triumfem i skrzyżował ramiona na szerokiej piersi.
-
Ty nic nie rozumiesz! - krzyknęła zła na niego za to, że próbuję
ją przekonać do kobiety. Była zła na tę kobietę, że wciąż
była w jego życiu i na siebie za to, że nie potrafiła tak po
prostu przyznać się przed sobą, co czuła.
-
No to mi wytłumacz, bo jak na razie mam wrażenie, że jesteś
bezpodstawnie zazdrosna o Isabellę, z którą nic mnie nie
łączy! - krzyknął w końcu zły. Muriel zadrżała pod wpływem
jego tonu i ostrego spojrzenia. Kompletnie nie miała pojęcia, co
miała mu teraz powiedzieć. Jak mogła mu wytłumaczyć coś, czego
sama nie rozumiała?
niech ona mu wygarnie co czuję bo ten głupek jeszcze będzie skłonny pojechać do Isabelle i kto wie, czy jej nie przeleci aby odreagować! ahh zdenerwowałam się, chociaż bylo tak miło..nie przepadam za królikami ale ten prezent akurat był miły;d
OdpowiedzUsuńDlaczego nie lubisz królików? Są słodkie!
UsuńJorgos wbrew pozorom bardzo szanuje Muriel i raczej jej nie zdradzi, zresztą, on sam uważa, że będąc w zwiazku trzeba być wiernym;)
O rany, Jorgos to skończony idiota. A jak on by się czuł, gdyby Muriel chciała zaprosić na ślub swojego byłego chłopaka? Też uznałby, że to nic takiego? No na pewno nie. Podwójne standardy żądzą! Błagam, niech Muriel postawi na swoim i wykreśli Isabellę z listy gości, bo inaczej naprawdę będzie się czuła poniżona na własnym ślubie. I nie chodzi o to, co Muriel czuje do Jorgosa, czy jest dla Isabelli niemiła, czy nie, i czy Isabella jest byłą kochanką Jorgosa, czy obecną, ale o sam fakt jej obecności na ślubie. Zresztą założę się, że Isabella też nie czułaby się w tej roli dobrze i doskonale zrozumiałaby Muriel. Można to zrobić tak, żeby Isabella nie poczuła się urażona, a poza tym chyba jednak najważniejsze jest to, żeby Muriel dobrze się czuła na własnym ślubie i weselu, nie? Co za kretyn z tego Jorgosa.
OdpowiedzUsuńHaha, ponarzekałam sobie i mi lepiej XD
Całuję!
LOL, *rządzą, oczywiście, tak się zdenerwowałam, że aż byka strzeliłam xd
UsuńTego chyba się nie dowiemy. Jorgos raczej nie umie postawić się na miejscu narzeczonej, dlatego nie rozumie, dlaczego ona ma taką alergię na Isabellę, której przecież nigdy nie spotkała. Jego żelazna logika podpowiada mu, że nie można czuć uprzedzenia do osoby, której ani się nigdy nie widziało, ani nawet się z nią nie rozmawiało. Ale to facet ( to chyba jedyny powód jego zachowania ), więc on bierze świat prosto i nie rozdrabnia się nad szczegółami, a Muriel tak.
UsuńNie martw się, nie będę taką świnią i nie każę cierpieć dziewczynie na własnym ślubie;)
Dziękuję za komentarz. Dawno Cię tu nie widziałam, tym bardziej się cieszę z Twojej obecności tutaj <3
Ja również:*
Oj tam, ale przecież nie chodzi akurat o Isabellę, przynajmniej tak bym to rozumiała - gdyby zamiast niej pojawiło się tam imię jakiejkolwiek innej byłej kochanki Jorgosa, Muriel na pewno byłaby równie wściekła. I nie każę mu się przecież stawiać na jej miejscu, tylko wyobrazić sobie, co by było, gdyby to ona chciała zaprosić byłego chłopaka - ostatecznie aż tak ograniczonej wyobraźni chyba nie ma, na pewno też byłby dziko zazdrosny XD nie uwierzę, że nie XD ale pewnie, jasne, faceci zazwyczaj zachowują się nieracjonalnie, w przeciwieństwie do nas, kobiet ;P
UsuńWiem, wieeem, jestem złym człowiekiem i nie kwapię się z komentarzami -.-
;*
Wściekła, zazdrosna i na pewno poczułaby się tez niejako zagrożona. W końcu Jorgos wciąż uparcie, że jego była kochanka jest jego przyjaciółką, więc reakcja Muriel na tę kobietę jest zbyt emocjonalna. No i właśnie chyba Jorgos tego nie może zrozumieć, bo o ile dla niego coś skończyło, to dla Muriel wciąż trwa. Przyjaźń z taką kobietą, nieważne jaką, jest czymś absolutnie niemożliwym, jeśli nie jest ona siostrą, lesbijką lub kimś z rodziny. Oczywiście, że nie i nawet powiem więcej: on po prostu robiłby wszystko, aby pozbyć się gościa, tylko że ona ma na tyle dobrze, iż nie musi być zazdrosny, przynajmniej nie tak, jak Muriel o Isabellę, więc ma święty spokój, na razie, ale wiadomo: pisarz jest kowalem losu, więc cholera wie, co strzeli mi do głowy:)
UsuńI odwrotnie, tak samą mogą myśleć o nas faceci, ale co tam;)
Nie, wcale nie:) Ale czytasz, to też się liczy :)
No właśnie na pewno myślą. Stąd ten mój sarkazm XD
UsuńJak dla mnie to akurat jest proste do pojęcia i nie rozumiem, dlaczego Jorgos tego nie widzi. Wystarczy ponownie odnieść się do porównania z chłopakiem Muriel - on na pewno nie byłby zadowolony, gdyby ona nadal się z jakimś swoim byłym przyjaźniła. I ona też nie jest, proste. A na miejscu Muriel czułabym się upokorzona, to proste. I o tym Jorgos też powinien pomyśleć - co pomyślą sobie inni goście, gdy zobaczą na ich ślubie jego byłą kochankę? Że Muriel jest wyrozumiała? No raczej nie, prędzej że on robi, co chce, w tym zdradza ją, wcale się z tym nie kryjąc, i robi jej afront nawet na jej ślubie. Nie bardzo też rozumiem, czemu Jorgos nie musi być zazdrosny - bo nie ma o kogo? I czemu niby w związku z tym to Muriel ma mieć dobrze? XD to raczej jemu jest na rękę XD
No mam szczerą nadzieję, że jednak w tym przypadku nie będziesz takim złośliwym kowalem ;P
Bo nie chce widzieć. Póki nie zostanie przed taką sytuacją postawiony nie zrozumie, o co chodzi Muriel. Do tego dochodzi też uczucia dziewczyny, która w końcu jest do niego mocno przywiązana i boi się, że zostanie odstawiona na bok. Jorgos tego nie zrobi, ale ona o tym nie wie, więc jest zazdrosna. W każdym razie Kasapi o ile można powiedzieć, że to bystry facet i prezes, to na polu uczuciowo-związkowym ponosi porażkę tylko dlatego, że dla niego oczywistą oczywistością jest fakt, że jeśli jest z kimś związku, to jest, się tej osobie wiernym, nawet jeśli jest to tylko układ opierający się nawet nie na seksie, ale na pieniądzach. A co do Isabelli na ślubie, niedługo wszystko wyjdzie.
UsuńZnaczy tak, masz rację. Ja się walnęłam, to literówka była;) Owszem jest, dlatego czuje się pewniej w tym związku niż Muriel, która nadal ma kompleksy i poczucie, że jest z zupełnie innego świata.
Postaram się, ale nie obiecuję :)
Dużo się dzieje, oj dużo.
OdpowiedzUsuńKróliczek jako prezent był naprawdę słodki. Sama chciałabym dostać słodkiego króliczka od takiego Jorgosa ;)
Muriel to prawdziwa zazdrośnica, choć trochę ją rozumiem. Mając takiego faceta można odczuwać pewne obawy. Z drugiej jednak strony powinna bardziej ufać Kasapiemu. Jedynym usprawiedliwieniem mogą być targające nią uczucia. Moim zdanirm powinna powiedzieć mu, że go kocha.
Co do ślubu i zaproszenia Isabelli całą sobą jestem po stronie Muriel. Czułabym się okropnie widząc na swoim wymarzonym ślubie byłą kochankę swojego ukochanego mężczyzny. Ta wizja jest po prostu straszna. Mam przeogromną nadzieje, że zdoła odciągnąć Jorgosa od jego planów. Niech się lepiej chłopak ogarnie, bo będzie z nim naprawdę źle ;D
Jejku nie mogę się doczekać ich ślubu. Już teraz wiem, że będzie to coś niesamowitego i piękmego. Oczywiście jeśli po drodze nie stanie się coś zupelnie niespodziewnego.
Oj rozpisałam się dzisiaj :)
Pozdrawiam serdecznie :D
A tam, właśnie dzieję się dość niewiele. I to mnie właśnie najbardziej irytuję, ale dziękuję. Fajnie, że tak uważasz<3
UsuńJa mogłabym dostać króliczka albo takiego Jorgosa, wolałabym Kasapiego pod choinkę, ale cóż, chyba króliczek jest bliższy realizacji.
Dokładnie. Powinna mu ufać, ale ona na razie nie ma podstaw,a by to robić, choć gdy w końcu jej się odmieni i uświadomi sobie, co do niego czuje, to na pewno zaufa mu i przestanie się tak zachowywać, lecz przecież miłość sprawia, że ludzi stają się zazdrośni o nawet największą głupotę;)
Na to musisz chyba jeszcze poczekać, przynajmniej do 45 rozdziału, tam wszystko powinno być już wyjaśnione, jeśli chodzi o uczucia i właśnie Isabellę.
Nie no, ślubu już nic nie zepsuje, taki mały spoilerek Ci sprzedam;)
Lubię takie długie komentarze, więc jeśli o mnie chodzi to w porządku, nie mam nic przeciwko.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3
Nowy <3 Faceci są czasem tak mało inteligentni ehh :/ Nie lubie królików, miałam nadzieję, że to będzie prosiek :3
OdpowiedzUsuńTak, wiem, jest śliczny<3
UsuńHaha, przykro mi, że Cię zawiodłam;) Królik wydał mi się najodpowiedniejszym prezentem:)
"Bo nie" - Matko, jakbym siebie słyszała! :P
OdpowiedzUsuńKróliczek oczywiście słodziusi, ale myślałam, że to będzie szczeniaczek. Ale królik jeszcze lepszy! Dobrze, że nie jest biały, bo takie często mają czerwone oczy...Brr!
Z jednej strony Jorgos wkurzył mnie tym darciem się i stawianiem na swoim, ale z drugiej to w końcu jego przyjaciółka. Też bym się na niego wkurzyła na miejscu Muriel, w końcu ma podejrzenia, że to nie jest skończony romans. Wątpie, żeby były prawdziwe, bo facet też wpadł po uszy, ale jakiej kobiecie nie odbiło na tym punkcie chociaż raz...
Za to strasznie podoba mi się jego postawa względem dziecka. Inny to by ją wrobił, a potem udawał zaskoczenie, ale skoro Jorgos potrafi być na tyle rozsądny, by planowac rozmowę na ten temat i w ogóle, to jestem pod wrażeniem.
Kopciuszek?! Karoca?! Konie?! O ludzie, dlaczego?! Z mostu bym chyba skoczyła... Ale cóż, co ja tam w sumie wiem, nie znam się :) Za to Muriel chyba zachwycona pomysłem nie jest nie tylko ze względów finansowych.
Pozdrawiam ciepło! :)
Albo ja siebie też. Też używam takich "twardych" argumentów;)
UsuńMiał być na początku, ale uznałam, że drugi pies to za dużo, więc postawiłam na króliczka. Króliki są słodkie.
Jorgos na pewno nie zdaje sobie sprawy, co kobieta czuje w sytuacji, gdy non stop słyszy o przyjaciółce i w dodatku byłej kochance. No cóż, Jorgos nie wie, co czuje do niego Muriel, więc dla niego to zachowanie jest dość dziwne i nieuzasadnione, ale zostało mi już tylko pięć rozdziałów ( mam nadzieję ), więc powinno się wszystko wyjaśniać.
Jego postawa względem dziecka jest taka, a nie inna, ale wkrótce wszystko Ci się rozjaśnisz i sądzę, że będziesz zaskoczona, chyba.
Nie no, nie musisz skakać z mostu. Naprawdę.
Pozdrawiam!
"Bo nie!" XDD <3
OdpowiedzUsuńrozdział super! podoba mi się bardzo :D
nie wiem co mogę jeszcze napisać... echh
no po prostu zajebiście!
jeżeli tak wygląda twoja "nie ochota" (?!) na pisanie tego, to chcę aby była cały czas haah
pozr :**
Widzę, że się spodobało to "bo nie" :)
UsuńDziękuję, podniosłaś mnie na duchu.
Nie no, ja mam nadzieję ( tak, jeszcze się łudzę ), że brak weny na to opowiadanie mi minie, ale jestem już tak blisko końca, więc pewnie nie wiem, czy zdołam już coś napisać lepszego.
Pozdrawiam! <3
Dupa, nie wiem, może ja jestem inna i zawsze wszystkim mówię prosto z mostu, co czuje i co się ma na rzeczy. Nie owijam w bawełnę, nie zastanawiam się, nie udaję głupiej „oj, może to to”, tylko od razu. Może dlatego denerwuje mnie to, co się dzieje między Muriel a Jorgosem. Przecież teraz zachowują się jak banda tępaków. Widać jak są w sobie zakochani! Uwielbiają siebie nawzajem. Sorry, takie gesty nie są zarezerwowane dla zaaranżowanych małżeństw. Widać, że wszystko działa instynktownie. Niech się Muriel ogarnie, a nie siedzi i ma wahania nastroju, bo się zakochała. Serio? :D Kutwa, ale ona tępa. Na nią nie liczę, że się ogarnie. Za bardzo zalatuje od niej cnotliwością. A Jorgos? Kutwa, ten też nic nie powie, bo jest zbyt dumny i wystraszony, że może się zakochać. Denerwuje mnie oni jak diabli. ZRÓB COŚ!:D
OdpowiedzUsuńHahaha, nie byłabyś sobą, gdybyś czegoś takiego nie napisała;)
UsuńNo cóż, nie będę się niczego wypierać. Pewnie nie wahałaby się ani chwili, gdyby ich małżeństwo zostało zaplanowane z zupełnie innych powodów i gdyby sam Jorgos nie powiedział, że w ich układzie nie może być mowy o żadnym takim uczuciu. Może gdzieś tam podświadomie wie, że go kocha, ale wie też, że jeśli przyzna się do tego, nie zdoła powstrzymać się i powie mu, że go kocha. Tylko co wtedy zrobi Jorgos? On jest nieobliczalny i może zrobić cokolwiek, tego Muriel boi się najbardziej, więc tkwi w takim zawieszeniu. Sądzę, że kolejny rozdział powinien Cię zadowolić, choć trochę;)
Już niedługo, jeszcze pięć rozdziałów, lub mnie i już będziesz mieć ich z głowy i dzięki Bogu ja też:)
Pozdrawiam! <3
No tak było tak dobrze, wręcz idealnie. Tyle dni niczym nie zmącony spokój. I trach! Kłótnia o byłą kochankę. I co z tego, że czasem pójdą na kawę? Nie ma w tym nic złego dopóki są to tylko rozmowy. Niczego przecież z nią tam nie knuję. Ale Muriel kocha, choć sama nie potrafi tego nazwać i jest zazdrosna. Co prawda bezpodstawnie, ale mimo wszystko gdzieś ma powód. W końcu Isabella kiedyś tą kochanką jednak była.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za niedługo pojawi się nowy odcinek i wtedy się wszystko wyjaśni.
Pozdrawiam i czekam na następny ;))))
Owszem, to tylko kawa, ale widzisz... W oczach zakochanej narzeczonej i tabloidów wygląda to na coś więcej, także Muriel ma prawo być zazdrosna o tę kobietę.
UsuńPostaram się to wszystko jakoś wyjaśnić, bo zbliżam się do końca, aww<3
Pozdrawiam<3
Ok, Muriel jest zazdrosna, a kiedy to Jorgos bedzie zazdrosny?
OdpowiedzUsuńW odpowiednim momencie;) Jorgos to dość nerwowy, wybuchowy człowiek, więc na pewno nie pozwoli, by jakiś facet kręcił się wokół jego kobiety. Obym tylko Cię usatysfakcjonowała;)
UsuńPozdrawiam<3
Na pewno :) Jestem chyba Twoją największą fanką :) Wchodzę na Twojego bloga codziennie w nadziei, że jest coś nowego :) Jesteś super ;)
UsuńCieszę się bardzo w takim razie. Mam nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! <3
Hahaha, i chyba w tym nasz problem:)
OdpowiedzUsuńKobieta zawsze jest zazdrosna, bo ma powód, choć niekoniecznie jest on racjonalny i zrozumiały dla faceta. Ale kobiety to skomplikowane stworzenia;)
No pewnie tak, ale póki co, o ciąży nie ma mowy. Muriel dobrze myśli. Jeśli Jorgos nie mówi nic o dziecku, lepiej żeby nie zaszła w ciążę, nie wiadomo jakby zareagował:)
Pozdrawiam<3
Lepszego opowiadania chyba jeszcze nigdy nie czytałam (a było ich z 10000000) ♥ Mam nadzieje, że Jorgos będzie się ograniczał z tymi krzykami, bo jak czytałam pierwsze rozdziały to chciałam gnoja udusić własnymi rękami ;-;
OdpowiedzUsuń