11.09.2014

45. Thassos

W związku Muriel i Jorgosa nagle nastały ciche dni. Jorgos chodził wciąż sfrustrowany i trochę zły. Wrzucał sobie, że nie skłamał tak, jak chciał to zrobić w pierwszej chwili. Chciał jej powiedzieć, że również ją kocha, lecz zdał sobie sprawę, że to i tak nie miałby sensu. Dlatego powiedział to, co powiedział. Zranił ją, to było jasne. Mogła z nim rozmawiać, zachowywać się w miarę normalnie, ale jej spojrzenie mówiło mu wszystko za każdym razem, gdy ich oczy się spotkały. Chodzili na przyjęcia, bawili się, lecz nagle okazało się, że jego narzeczona podchodziła do wszystkiego z obojętnością, jakby w ogóle jej na niczym nie zależało. Tak samo było w łóżku. Momentami miał wrażenie, że kochał się z posągiem, a nie żywiołową, namiętną kobietą, jaką była zawsze. Porzucił jednak myśl o rozmowie na temat, który ich poróżnił. Zresztą, im bliżej było ślubu tym mniej miał czasu na roztrząsanie problemów emocjonalnych. Muriel zresztą też. Musieli przygotować się do wyjazdu.
Jego drużbą został Stephen, druhną Muriel była oczywiście Tracy. Larysa i Consuela wciąż dzwoniły w sprawie małych drobiazgów, głupot, które tak naprawdę można było załatwić po ich przyjeździe. Wyczuł jednak, że ich telefony miały związek z zupełnie czymś innym. Najwidoczniej w jakiś sposób dowiedziały się, że między nim, a Muriel coś nie gra, bo wciąż pytały, co słychać. Wiedziały przecież, że wiele nie zmieniło się od ich ostatnich telefonów, ale uparcie musiały wiedzieć, co robił i tak dalej. Irytowało go to, ale nie chciał nic mówić. W końcu to jego podejrzenia. Nie wierzył, że jego narzeczona poskarżyłaby się na niego. Nie miała zwyczaju „chwalić” się każdą ich kłótnią.
Początek miesiąca nie przywitał ich ani słońcem ani łagodnymi temperaturami. Maj okazał się być chłodny, deszczowy i bardzo wietrzy. Dlatego Jorgos wraz z narzeczoną i przyjaciółmi opuścili Leeds bez cienia żalu.
Muriel miała wrażenie, że angielska pogoda dostosowała się do jej nastroju. Albo to nastrój dostosowała do pogody. W każdym razie było ponuro, nie tylko na zewnątrz, ale w jej sercu i jakoś nie specjalnie chciała o tym rozmawiać. Tracy nie nalegała, a reszta wolała się nie mieszać bardziej, niż to konieczne. Zataiła pretensje do Bobbiego, który postanowił wtedy w szpitalu zadzwonić po Isabellę. Od tamtej chwili podchodziła do niego z większym dystansem. Jego żart przekroczył granice. Chciał dobrze, ale to jedynie wszystko popsuło. Każdego dnia, gdy wstała powtarzała sobie, że tak musiało być. Pokochała Jorgosa, ale on odrzucił jej uczucie. I choć przygotowywała się emocjonalnie na odrzucenie, to jednak nie mogła przewidzieć, że stanie się to w taki sposób i będzie tak potwornie bolało. Miała wrażenie, że zaraz jej serce pęknie od nagromadzonych uczuć. Czuła się fatalnie.
Thassos miało przywitać ich słońcem, gorącymi dniami i rozległymi plażami, a także wycieczkami, które zaplanowała dla wszystkich Consa. Uznała, że najbliższe tygodnie powinni spędzić aktywnie. Wszystko było już zapięte na ostatni guzik, więc jedynie co mogli zrobić to chodzić na przymiarki i zwiedzać. Muriel przywitała ten aktywny tryb życia z radością i ulgą. Mniej będzie miała okazji do rozmów z Jorgosem.
W samolocie usiedli razem, ale miała wrażenie, że osobno. Milczeli. Oddalali się od siebie i tego nie mogła znieść. Tęskniła za tym, co było dwa tygodnie temu. Tęskniła za jego spojrzeniami i za czułym dotykiem, dotykając ją niby przypadkiem podczas śniadania lub krzątania się po pokoju. Teraz nie miała nawet tego. Jedynie seks, bezosobowy, dwójki obcych ludzi. Nie chciała tego. Zrobiła błąd mówiąc mu o tym, co do niego czuła, ale teraz nie cofnie czasu i mogła jedynie zżymać się na własną głupotę i na nadgorliwość Bobbiego, w końcu to on zadzwonił po Isabellę. Może gdyby jej nie było, stchórzyłaby i nadal miałaby przynajmniej namiastkę miłości? W tej chwili nie miała nawet tej drobnej części.
Lot nie trwał długo, ale miała wrażenie, iż lecą wieki. Podróż do Grecji zajęła im kilka godzin, lecz dla niej ciągnęła się w nieskończoność. Zwłaszcza, że w klatce leciał Diego i Pal, oba zwierzaki pierwszy raz odbywały taką podróż. Zadbała o ich bezpieczeństwo i zastosowała się do wszystkich porad jakie otrzymała od weterynarza. Miała tylko nadzieję, że po takim locie nie rozchorują się.
Wylądowali w słonecznej Kavali, skąd przesiedli się na prom. Diego z wywieszonym jęzorem ciężko oddychał, leżąc w cieniu błękitno-białej markizy, która osłaniała ich stolik. Był wykończony podróżą, pił jedynie wodę. Królik ulokowany w niedużej klatce odpoczywał w cieniu, a rudy brzuszek drżał pod pływem szybkich oddechów. Muriel martwiła się swoimi pupilami, ale Jorgos obiecał jej, że zaraz po przypłynięciu na wyspę udadzą się do weterynarza, aby ten mógł zbadać Diego i Pal.
- Dziękuję – odpowiedziała, szczerze wdzięczna za jego troskę o zwierzęta.
- Podziękuj mi pocałunkiem – odpowiedział z nikłym uśmiechem. Muriel spiorunowała go wzrokiem i odwróciła się do niego plecami.
- Nie wystarczy ci takie podziękowanie? - bąknęła.
- Nie. Jestem dość chciwy – odpowiedział i nagle poczuła jak silne dłonie narzeczonego łapią ją za ramiona. Odwrócił ją do siebie jednym, płynnym ruchem, a potem mocno do siebie przyciągnął. Gdy jego wargi spoczęły na jej ustach, Muriel miała wrażenie, że jej serce, choć poranione, trzepocze jak oszalałe.
Za plecami rozległy się brawa i gwizdy. A ona chciała zatrzymać czas... Nie! Odsunęła się od niego i nie patrząc na nikogo usiadła na ławeczce, aby dokończyć posiłek. Nadal jednak słychać było rozbawione głosy.
- Co się tak czaisz, młoda? - zagadnął w pewnym momencie Stephen, który widział całą scenę sprzed kilku minut, podobnie zresztą jak kilkanaście innych osób.
- Nie czaję się – odburknęła.
- Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, pytałem Tracy o to, ale może ulży ci, gdy wyrzucisz z siebie wszystko? Jorgos poszedł na drugi koniec promu, rozmawia przez telefon, więc nie musisz się martwić, że cię usłyszy.
- Ja powiem tobie, a ty wszystko powtórzysz Jorgosowi? Albo pochwalisz się Robertowi? Nie, dzięki. Poradzę sobie. - Wstała, lecz Stephen złapał ją za nadgarstek i łagodnie usadowił na miejscu. Muriel popatrzyła na niego spode łba i westchnęła ciężko. Nie rozmawiała z nikim o tym, co dzieje się między nią, a Jorgosem, bo też chyba nawet nie było o czym. To ona chciała, aby Kasapi ją kochał, ona robiła z tego aferę. Ona nie dostosowała się do umowy. Czy wszystko miało być jej winą?
- Obiecuję, że nikomu nie powiem, dobrze? Powiedz, wyrzuć to z siebie dziewczyno, bo się zamęczysz. Nadchodzi wasz ślub, czy warto psuć te chwilę smutkiem i rozgoryczeniem? - Miał rację i dobrze to wiedziała, ale nie potrafiła przejść nad tym do porządku dziennego. Która odrzucona kobieta mogłaby to zrobić?
- Zastanawiam się, czy nie zrobiłam najgłupszej rzeczy na świecie. No wiesz, zgodziłam się na ten układ. Wpakowałam się w coś, o czym nie miałam pojęcia, wszystko tylko po to, aby uratować ciocię – wykrztusiła w końcu i zerknęła w stronę Melisandy. Kobieta siedziała przy burcie i patrzyła na wodę umykającą spod promu. Wydawała się być szczęśliwa i przede wszystkim całkiem zdrowa. Nie poruszała się na wózku, jej rehabilitacja dobiegła końca i teraz mogła poruszać się o własnych siłach.
- I uważasz to za głupotę? Posłuchaj, wiem, że może to zabrzmieć infantylnie, ale uratowałaś dwie osoby. Swoją ciocię – dałaś jej możliwość, aby fizycznie mogła być sprawna, możesz też powstrzymać jej chorobę psychiczną. Leki już działają, prawda? - Muriel kiwnęła głową i uśmiechnęła się, a Stephen zadowolony kontynuował dalej. - Uratowałaś też jeszcze jedną osobą. Jorgosa.
- Doprawdy? A cóż jemu dolegało?
- Samotność. Może i rzeczywiście cię odrzucił, zrobił ci przykrość, ale wierz mi, twoje wyznanie zrobiło na nim wrażenie.
- Negatywne na pewno.
- Ależ skąd! - zaprzeczył gwałtownie i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. - Nie wiem, co dokładnie ci powiedział, ale nie wierz w to, przynajmniej nie bierz sobie tego do serca. Jorgos ma mętlik w głowie, nie wie co robić. Daj mu czas, proszę. - Muriel westchnęła i kiwnęła głową. Oczywiście, może dać mu czas, szansę, jakkolwiekby to nie nazwał, ale czy była zdecydowana mimo wszystko żyć i czekać, aż jej narzeczony zdecyduje się w końcu, co do niej czuje? Ile będą ze sobą? Jak długo mogła czekać? I czy w ogóle było na co czekać?
Stephen zostawił ją samą i postanowił porozmawiać z Robertem, który zniknął gdzieś z Tracy. Zapewne rozkoszowali się widokiem morza.
Tuż przed wyjazdem czytała o wyspie i dowiedziała się, że Thasos nazywana jest Zielonym Diamentem Morza Egejskiego lub Szmaragdową Wyspą. Wbrew temu, co sądziła,Thassos jest miejscem górzystym, bardzo malowniczym i ciepłym. Do Limenas promem płynie się około czterdziestu minut, więc podróż miała wkrótce się zakończyć. Powiodła spojrzeniem po ludziach i w oddali, tuż za ich plecami dostrzegła już ląd. Wstała więc i zaciekawiona podeszła do barierki, aby przyjrzeć się krystalicznie czystej wodzie, flirtujących z falami mewach i nierównym, ciemnym kształcie odcinającym się od wody. Miała wrażenie, że wyspa unosiła się i falowała razem z morzem. Jednak im bliżej byli celu, tym bardziej stały wydał jej się ląd. Usiadła na ławeczce, przerzuciła jedną rękę przez balustradę i oparła na niej brodę. Naprawdę nie sądziła, że kiedyś znajdzie się w takiej sytuacji - wyjedzie z Leeds, aby wziąć ślub. Nawet nie śmiała marzyć, że tak szybko to nastąpi. I to w tak uroczym i spokojnym miejscu jak rodzinna wyspa Jorgosa.
Jak na zawołanie tuż za jej plecami pojawił się Jorgos. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć, że to on. Po plecach przeszedł ją dreszcz, gdy poczuła jego zapach. Nie odwróciła się jednak. Może, gdy będzie go dostatecznie długo ignorować, to pójdzie sobie i pozwoli pobyć jej chwilę w samotności? Lecz jej ciche życzenie nie zostało spełnione. Kasapi usiadł obok, bardzo blisko zresztą, i położył dłoń na jej udzie. Szybko się wyprostowała, gdy poczuła znajome pożądanie. Nie w tej chwili!, pomyślała zła na siebie za to, że potrafi tak łatwo mu się poddać.
- Jak ci mija podróż? Nie miewasz mdłości ani zawrotów głowy? - zapytał z wyraźną troską w oczach i głosie. Naprawdę obchodziło go to, czy ma chorobę morską?
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedziała i znów powróciła do obserwacji morza, a także lądu, który już witał ich swymi szczytami, postrzępionymi zboczami i małymi domkami przycupniętymi tuż nad wodą. Białe ściany budynków zapraszały turystów, a krążący po niewielkim porcie ludzie oczekiwali przybyłych. Muriel ignorowała Jorgosa, choć ten nie zraził się jej milczeniem i siedział obok niej, patrząc na zbliżającą się wyspę. Głaskał ją przy tym po udzie, sprawiając, że Muriel czuła coraz większą ochotę, aby rzucić mu się w ramiona i po prostu go pocałować. Nie mogła jednak tego zrobić. Za nimi stali obcy ludzie, ktoś prowadził prom. Za dużo świadków.
- Zbierajmy się, zaraz wysiadamy na stały ląd – usłyszeli nagle poważny głos Stephena. Muriel ocknęła się nagle, jakby ktoś wyrwał ją z głębokiego snu i posłała przyjacielowi blady uśmiech. Takim samym obdarzyła Kasapiego. Ten jednak przytrzymał ją lekko za ramię i spojrzał jej głęboko w oczy, aż poczuła dreszcz przebiegający po plecach. Jego spojrzenie zwiastowało coś złego, Jorgos był zły, choć przecież nic nie zrobiła.
- Muriel, co musiałbym zrobić, żebyś przestała mnie już traktować jak kogoś obcego? - Dziewczyna wyszarpnęła delikatnie rękę i wbiła w niego poważne spojrzenie.
- Dobrze wiesz, co musisz zrobić, ale nie będę od ciebie tego wymagała. Nie chcę cię zmuszać.
Odeszła. A Jorgos nagle pomyślał, że wcale nie byłoby tak źle kochać Muriel.

Kiedy dotknęła stałego lądu, poczuła się o wiele pewniej. Oczywiście rejs promem wcale nie wywoływał w niej choroby morskiej, poza tym taka podróż była dla niej czymś nowym i niesamowitym. Wolała jednak stać na pewnym gruncie.
Kiedy wrażenie kołysania zniknęło, mogła spokojnie rozejrzeć się wokół. Widok jaki rozciągał się jej przed oczami zapierał dech w piersiach. Tuż przy brzegu cumowały łodzie, przeważnie nieduże żaglówki, z których pewnie korzystali właściciele. Kilka z nich właśnie dobijało do portu, kilka innych z niego wypływało, a na niewielkiej części dryfujących przy drewnianym pomoście spacerowali ludzie. Prom dobił do niewielkiej zatoczki, skąd mogła ocenić, iż sama wyspa urzekała już na wstępie, ponieważ tuż nad portem i domami wznosiły się wzgórza, a na nich stały domy – zazwyczaj piękne rezydencje, zupełnie takie, jakie widywała na zdjęciach. Większość z nich była wynajmowana na sezon letni, podczas którego przybywało na wyspę bardzo dużo biznesmenów.
- O, widzę Nikosa i Consę! - zawołała Stephen, który odebrał bagaże. Muriel szybko zwróciła się w kierunku, w którym wskazywał Warwick. Kiedy dostrzegła wysoką blondynkę, pomachała jej i uśmiechnęła się. Siostra Jorgosa zdjęła okulary przeciwsłoneczne i natychmiast wyszła ku nim. W jej ślady poszedł także Nikos.
Przywitali się wylewnie i głośno, ciesząc się, że znów się widzą. Consa przyjrzała się Muriel i posłała jej znaczący uśmiech. Nie miała pojęcia, co on mógł oznaczać, lecz pewnie szykowała się poważna rozmowa. Czyżby Jorgos powiedział rodzicom i siostrze, że między nimi ostatnio w ogóle się nie układa? Szybko jednak zapomniała o tym, gdy wsiedli do samochodu.
- Ponieważ tylko Jorgos i Stephen znają wyspę, postanowiłam, że Bobbie, Tracy i Muriel będą ze mną jeździli po wyspie, a wy, panowie, będziecie mogli pożeglować po zatoczce – zarządziła Consuela i uśmiechnęła się przebiegle do Jorgosa, któremu ten pomysł nie przypadł do gustu.
- Mieliśmy wszyscy zwiedzać wyspę – przypomniał Stephen.
- Tak, i będziemy, ale są miejsca, które widzieliście już wiele razy, a oni nie, więc chętnie im pokaże to lub tamto. Nie potrzebujemy starszyzny – wytknęła im Consuela.
- Nie jesteśmy starzy! - zaprotestował Jorgos i Stephen jednocześnie. Nikos uśmiechnął się tylko i pokiwał głową.
W końcu cała kompania pozbierała się jakoś. Jorgos po drodze wyjaśnił Muriel, że dom rodziców znajduje się tuż nad samym morzem, lecz nieco dalej od miasta, gdzie panowała cisza i spokój. Posiadali prywatną plażę, na którą nikt nie miał wstępu.
- Zabiorę cię tam wieczorem. Popatrzymy na gwiazdy i... - pochylił się tuż nad jej uchem, aby wyjaśnić, co jeszcze będę robić. Muriel pokraśniałą, gdy szczegółowo wyjaśnił, że obserwacja nocnego nieba raczej nie będzie ich głównym zajęciem.
Gorące słowa narzeczonego sprawiły, że przez całe jej ciało przeskakiwały iskry, które zwiastowały cudowny ogień.. Już nie mogła się doczekać wieczoru. Plaża, gwiazdy, fale muskające piaszczysty brzeg... To było więcej niż romantyczne, a taka sceneria sprzyjała gorącym uniesieniom.
Po kilku minutach dotarli na miejsce. Dom rodziców Jorgosa znajdował się na niewysokim pagórku. Cała posesja ogrodzona była wysokim, wykonanym z piaskowca parkanem. Kuta brama otwarła się automatycznie. Podjazd był szeroki, ale krótki, wyłożony kostką brukową. Po obu stronach rosło mnóstwo kwiatów i krzewów, za którymi chowały się rozległe trawniki i kilka drzew rosnących w niedużej grupce pod ogrodzeniem. W końcu zatrzymali się tuż przed drzwiami wejściowymi.
Sam dom był okazały, jednopiętrowy z okrągłą, całkowicie oszkloną wieżyczką na zachodniej ścianie. Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się z hukiem i wypadła z nich Larysa. Najwidoczniej niedawno wróciła, gdyż w ręce dzierżyła aktówkę i telefon.
- Dzieci! - zawołała radośnie i podbiegła do nich na niebotycznie wysokich obcasach, co Muriel wprawiło niekłamany podziw. Ona sama raczej nie byłaby w stanie przebiec takiej odległości, ale przecież nie miewała okazji, aby zakładać takie pantofle. Larysa ubrana była w zieloną, lejącą się sukienkę, zawiązaną na szyi. Na nadgarstkach pobrzękiwały masywne bransoletki i srebrny zegarek, natomiast ozdobą palców była obrączka i pierścionek zaręczynowy. Wyglądała elegancko i z klasą.
- Dzień dobry mamo – przywitał się Jorgos, cmokając macochę w policzek. - Jak zwykle wyglądasz ślicznie. Ile tym razem złamałaś męskich serc? Dziesięć? Dwadzieścia?
- Jak zwykle sobie żartujesz – żachnęła się, lecz w jej oczach Muriel dostrzegła żartobliwe błyski.
- Mówię całkiem poważnie – odparł z lekkim rozbawieniem w głosie i przytulił Larysę mocno. Najwidoczniej bardzo się stęsknił za nimi wszystkimi.
Muriel również, ale wolała nie okazywać tego zbyt wylewnie. Mimo wszystko nadal byli dla niej obcymi ludźmi.
- Lepiej takie komplementy zostaw przyszłej pannie młodej. - Po tych słowach odwróciła się w stronę zainteresowanej zainteresowanej i uśmiechnęła szeroko. - Muriel, tak się cieszę, że znów cię widzę. - Wyciągnęła w jej stronę ramiona, a dziewczyna z lekkim wahaniem przytuliła przyszłą teściową.
- Dzień dobry, Laryso. Również się cieszę, że mogę znów cię zobaczyć – odparła nieco sztywno, ale na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi. Każdy był roztargniony i szczęśliwy.
Zawsze zastanawiała się, jak to jest mieć dużą rodzinę. Ona sama nigdy jej nie miała. Prócz cioci i psa.
Muriel odszukała ciocię. Melisanda właśnie rozglądała się po posesji, a Diego wiernie jej towarzyszył. Pal natomiast nadal tkwił w samochodzie. Natychmiast ruszyła po niego. W chwili, gdy sięgała po rudą kulkę, dłoń Jorgosa spoczęła na jej nadgarstku.
- Mamy teraz chwilę dla siebie. Chcę porozmawiać – powiedział cicho.
- Nie teraz, Jorgosie. Muszę zająć się ciocią i zwierzętami.
- Teraz. Ciocia sobie poradzi, a Diego i Pal będą zajmie się moja siostra. Muriel, nie możemy tego odkładać w nieskończoność.
- Nie rozumiem, dlaczego teraz stwierdziłeś, że musimy porozmawiać? - zapytała i odsunęła go od siebie. Stał zbyt blisko przez co nie mogła skupić myśli. Wyciągnęła Pal z samochodu.
- Bo widzę, że jest źle. Do tej pory ignorowałem to, bo spodziewałem się, że może uda nam się dojść do porozumienia.
- Naprawdę? Ty i ja? Przecież wiesz, że akurat w tej jednej sprawie chyba nigdy się nie zrozumiemy. Ja nie rozumiem twojego podejścia, a ty mojego – syknęła i z klatką ruszyła w stronę rodziny Jorgosa. Miała zamiar unikać tego tematu aż do powrotu do Anglii.
Dopiero po godzinie mniej więcej wszyscy byli już rozlokowani, ale właśnie wtedy wyszła na jaw sprawa, o której najwidoczniej zapomniała wspomnieć Larysa, a która wzbudziła w Jorgosie gwałtowny sprzeciw. Otóż Larysa postanowiła, że do ślubu Jorgos i Muriel zamieszkają w osobnych pokojach. O ile dziewczyna stwierdziła, że to dobry pomysł, o tyle Kasapi wyraził w dosadnych słowach, co myśli o tym rozwiązaniu.
- Nie przeklinaj – upomniała go macocha.
- Myślę, że mama ma rację. Powinniście mieć oddzielne pokoje, to sprawi, że wasza noc poślubna będzie naprawdę niepowtarzalna! - zakrzyknęła zachwycona Consa.
Muriel miała nagle wrażenie, że znalazła się w jakimś show i wszyscy omawiają ich problemy, a raczej coś, co tak naprawdę powinno zostać między nią a Jorgosem. Czy rzeczywiście musiało to mieć tak znaczenie? Przecież to chyba ich sprawa, jaką noc poślubną będą mieć? Czy w ich rodzinie jest to omawiana ma forum publicznym?
- Sądzę, że nie powinniśmy o tym teraz rozmawiać – zaproponowała cicho. Kilka par oczu skierowało się na nią.
Interesowały ją jednak te jedne, specjalne, w tej chwili szare jak angielskie niebo w czasie deszczu. Wyrażały coś, czego nigdy wcześniej nie widziała. Nie umiała określić tego uczucia, ale napawało ją dziwnym spokojem, choć przecież cała jej przyszłość stała pod jednym wielkim znakiem zapytania. Jak mogła ufać mu, skoro nadal nie wiedziała jak to się potoczy?
- Jeśli chodzi o pokój to tak. Chcę to wyjaśnić – odparł Jorgos i posłał Larysie surowe i stanowcze spojrzenie. Naprawdę był zdecydowany.
- Przestań, po prostu zgódź się. Muriel przynajmniej odpocznie od ciebie w nocy – zawołał wesoło Bobbie, czym wzbudził ogólną wesołość. Zaśmiała się także Melisanda, która raczej ostatnio niewiele mówiła.
- Nie wtrącaj się – warknął Kasapi.
Rozmowa jednak została przerwana przez wkroczenie Anistosa. Wprowadziła go tęga kobieta, z pulchnymi policzkami i siwymi włosami, splecionymi w koszyczek na czubku głowy. Przywitała się po grecku i wyszła. Anistos spoczął na kanapie i pokiwał głową jakby cieszył się z obecności ich wszystkich.
Muriel dopiero teraz widząc tego ekscentrycznego mężczyznę poczuła, że w końcu znalazła rodzinę. Nie ważne, że na chwilę, to się nie liczyło. Liczyło się to, że byli, że Jorgos dał jej coś więcej niż pieniądze na leczenie cioci. Dał jej rodzinę. I za to będzie mu wdzięczna do końca życia.

8 komentarzy:

  1. Noo to teraz się zacznie :D Podziwiam Muriel za stanowczość i upór. Niech sobie Jorgos nie myśli, że wszystko pójdzie mu tak łatwo. Ja rozumiem, facet ma problemy z uczuciami, ale no niech nie przesadza. Samotność w nocy aż do ślubu dobrze mu zrobi. Chociaż trochę wątpię, że będzie się trzymał tego nakazu. Nie mogę się doczekać samego ślubu. Ciekawa jestem, czy Muriel wytrzyma to wszystko psychicznie. Tego dnia wszystko się skumuluje i albo będzie udawała, że wszystko jest okay, albo Kasapi ją przekona, że ich związek naprawdę może się udać i do tego czasu nauczy się ją kochać. Mimo wszystko, trochę współczuję sytuacji. Ale show must go on ;)
    Pozdrawiam i do następnego!
    Anna.

    OdpowiedzUsuń
  2. To co mi się podoba w Muriel to fakt, że nawet po wyznaniu Jorgosowi miłości, czego on dobrze nie przyjął według niej, nie robi scen o odchodzeniu, ani nie płaszczy się przed narzeczonym. Mieli układ, Jorgos już się właściwie z niego wywiązał, teraz czas na nią. Nawet jak darzy go uczuciem, nie może sobie odejść, postąpiłaby niehonorowa i jak każda wyciągająca kasę naciągaczka. Ona raczej tego nie zrobi.
    Często w takich momentach mam nadzieję, że pójdą wreszcie ze sobą do łóżka i będzie ok. Tylko, że oni już ze sobą śpią, więc ciężko by było tak to rozwiązać... :)
    Jorgos mnie powoli zaczyna wkurzać. Kocha ją, i już sobie to nawet uświadomił, ale po co jej to powiedzieć...?! Ona kocha jego, więc gdyby jej wyznał swoje uczucia, byłoby tylko lepiej! Żeby być tak upartym... :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jorgos nie uświadomił sobie, że ją kocha, tylko żałował, że nie skłamał mówiąc jej, że ją kocha.

      Usuń
  3. "- Mieliśmy wszyscy zwiedzać wyspę – przypomniał Stephen.
    - Tak, i będziemy, ale są miejsca, które widzieliście już wiele razy, a oni nie, więc chętnie im pokaże to lub tamto. Nie potrzebujemy starszyzny – wytknęła im Consuela.
    - Nie jesteśmy starzy! - zaprotestował Jorgos i Stephen jednocześnie. Nikos uśmiechnął się tylko i pokiwał głową."
    hahaha xD <3
    ojejuu.. osobne sypialnie... biedny Jargos....
    albo i nie! dobrze mu tak! ostatnio jest wkurzający strasznie.. ok stara się ją jakoś udobruchać ale co z tego...
    ogólnie rozdział bardzo fajny ;) przyjemnie i szybko się czytało :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeny, czyli Jorgos w końcu się przełamie z uczuciami? Naprawdę się facet pogubił, bo jeśli nawet nie chce nic czuć do Muriel to swoimi gestami i słowami wyraża to po stokroć. Muriel w to powinna uwierzyć, a nie w jego deklaracje, które bardzo ciężko będzie uzyskać. Przy uczuciach miłości do niej to Jorgos powinien zaszaleć gestem, a on codziennie jej to ukazuje. Chociaż Muriel powinna być mnie taka...obrażona. Cierpi, no wiadomo, ale wiedziała na co się pisała od SAMEGO POCZĄTKU. Może w końcu inaczej na to spojrzy, ale żeby nie wtedy, jak Jorgos wyzna swoje uczucia. Bo to już będzie MASAKRA!! XDDDDDDDDDDDD
    Dawaj dalej, dawaj nam finał godny czekania :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę krytykować Jorgosa za brak uczucia do Muriel, nie będę też oceniać bohaterki, że nie zaczekała na bardziej dogodny moment, którego w zasadzie nigdy nie ma. To się po prostu mówi i już. I albo ktoś to przyjmuje, albo odrzuca.
    Ale faktem jest, że powinni ze sobą szczerze porozmawiać, wyjaśnić zaistniałą sytuację. Ona, ze tego nie planowała, było silniejsze od niej. On dlaczego nie potrafi obdarzyć jej głębszym uczuciem.
    Pomysł z oddzielnymi pokojami jest całkiem fajną sprawą. Pomoże im bardziej docenić to co już mają i dostrzec w innym świetle. Może zwiększona rozłąka pomoże Jorgosowi w zrozumieniu siebie i uczuć jakie posiada dla Muriel?
    I naprawdę rozumiem Muriel. Całe życie praktycznie sama, bez żadnej bliskiej osoby, która mogłaby okazać ciepło i uczucie. Nic dziwnego, że dziewczyna się zakochała w mężczyźnie, który okazał jej dłuższe zainteresowanie i przywiązała się do jego rodziny.
    Pozdrawiam i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego każesz nam tak długo czekać na kolejne części??? opowiadanie jest świetne i za każdym razem po ukazaniu się nowej części i po przeczytaniu jej (oczywiście) przez kolejne dni z uporem maniaka sprawdzam czy nic nowego nie dodałaś. czuje, że zaczynam popadać w obsesje... w pozytywny sposób.
    pozdrawiam i życzę ogromnej weny

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.