21.10.2014

46. Nieproszony gość

Po lekkim obiedzie Larysa zarządziła odpoczynek. Rozmieszczenie Stephena, Roberta, Tracy i Melisandy przebiegło gładko, natomiast zdecydowanie gorzej poszło z Jorgosem. Muriel nie protestowała, wydawać by się mogło, że nawet zgadzała się z pomysłem, aby przed ślubem dzielić osobne sypialnie. Jorgos jednak kompletnie nie rozumiał tej głupiej „tradycji”.
- Gdybym chciał żyć w celibacie, to zostałbym mnichem, a ponieważ, do diabła, nim nie jestem, nie zamierzam nawet dyskutować na ten temat. Koniec i kropka.
Miał w nosie to, że ta cała rozmowa raczej przypomniała dziecinną kłótnię, niż rozmowę dorosłych ludzi. Miał to naprawdę w nosie, tym bardziej, że miał wrażenie, iż Muriel z czystą radością przyklasnęła pomysłowi jego macochy.
- Muriel, powiedz coś – poprosił w końcu zirytowany jej milczeniem.
- Nie wiem, czy chcesz usłyszeć to, co chcę powiedzieć na ten temat – mruknęła, trochę speszona jego napastliwym tonem.
Przez chwilę patrzył na narzeczoną. Czyżby rzeczywiście potrzebowała spokoju? Chciała móc po prostu spędzać noce bez niego? Wyglądała na niepewną. Nie chciała przecież przeciwstawiać się jego rodzinie, więc przyjęła ich stanowisko – to zrozumiałe, ale jej decyzja wiązała się również z tym, iż między nimi nie działo się ostatnio najlepiej. Dobrze, skoro tak chciała pobyć trochę bez niego, to zgodzi się, ale w ciągu dnia nie będzie w stanie od niego uciec. Dopilnuje tego.
- Dobrze, wygraliście. - Poddał się, lecz posłał Muriel znaczące spojrzenie, pod wpływem, które zarumieniła się i odwróciła do niego plecami. Uśmiechnął się zadowolony i włożył dłonie w kieszenie spodni.
Wpadł na szatański pomysł. I pokaże Muriel, że pragnie go równie mocno, jak on ją.

***

Wyspa Thassos obfitowała w wiele atrakcji, które Muriel koniecznie chciała zobaczyć. Chciała rzucić się w wir zabawy, aby nie myśleć o nadchodzącym ślubie. Bała się tego. Stresowała się na samą myśl o uroczystości, na którą przecież zaproszona została niemalże cała rodzina Jorgosa. Obawiała się, że nie zostanie zaakceptowana lub posądzona o interesowność, ale na to nie miała wpływu. Musiała pogodzić się z myślą, że nie zadowoli wszystkich. Dlatego już po kilku dniach przestała się zamartwiać liczną rodziną Jorgosa. I tak niczego nie zmieni, a niepotrzebnie psuła sobie wyjazd.
Jednak Jorgos zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Był tak spokojny, iż miała wrażenie, że w ogóle go nie ma. Patrzył na nią, uśmiechał się, czasem ją tylko przytulił. Czuła, że jego zachowanie spowoduje u niej nerwicę, bo irytowało ją to, że nawet nie starał się pokazać jak za nią tęskni. Albo nie tęsknił w ogóle. Nie miała pojęcia, co chciał tym pokazać, ale nie podobało jej się to. Odnosiła wrażenie, że chodziło o to, jak ona się zachowywała wobec niego przez ostatnie tygodnie. Cóż jednak chciał tym uzyskać? Miała poczuć się winna? Jeśli tak, to po części udało mu się, a przecież to on ją odrzucił!
Po śniadaniu zazwyczaj wszyscy wybierali się w podróż. Po kilku godzinach wracali i od trzynastej urządzali sobie sjestę. Odpoczywali na hamakach, w cieniu drzew lub w domu. Melisanda i Anistos wraz z psem i królikiem przesiadywali na tarasie, racząc się lemoniadą i owocami. Młodsza część rodziny wolała zdecydowanie przesiadywać w słońcu. Jorgos wraz z panami grał w siatkę, natomiast płeć piękna opalała się na rozłożonych kocach.
- Panowie są zajęci, więc możemy porozmawiać – rzekła w końcu Larysa. Ona jako jedyna wylegiwała się na leżaku, na skraju cienia rzucanego przez wypielęgnowane drzewo piniowe.
Muriel rzuciła kobiecie niespokojne spojrzenie znad okularów słonecznych. Ton Larysy sugerował, że będzie ją wypytywać o ich relacje, które najwidoczniej wydały im się zbyt oficjalne. Cóż, mieli oddzielne sypialnie, a w jej pokoju spała także Tracy. Jak mogli zachowywać się inaczej, jeśli byli na widoku publicznym, a ona zdecydowanie wolała wszelkie najdrobniejsze czułości zachować w sypialni? Uwielbiała, kiedy Jorgos droczył się z nią, ale nie wtedy, gdy patrzyła na nich cała rodzina narzeczonego.
- O czym? - wydukała, mając nadzieję, że Larysa chciała poruszyć temat ślubu, który zbliżał się wielkimi krokami.
- Oczywiście o tobie, kochanie – odpowiedziała łagodnie. Popatrzyła na nią badawczo, a potem uśmiechnęła się łagodnie.
Consuela wraz z Tracy podniosły się, a koce złożyły na pół i przeniosły się do cienia, usiadły bliżej Larysy, która pochyliła się do przodu i łokcie oparła o kolana. Odłożyła książkę i gestem zachęciła Muriel do mówienia. Nie chciała o niczym rozmawiać, ale czuła na sobie zbyt wielkie parcie, aby po prostu zignorować zmartwienie i troskę Larysy i obu przyjaciółek. Wkrótce, w milczeniu przysunęła się bliżej i z westchnieniem oparła się o konar.
- Spodziewałam się tej rozmowy... - bąknęła zmieszana. 
- No cóż, nie ukrywam, że zauważyłam ochłodzenie między tobą i Jorgosem i to jeszcze wtedy, gdy byliście w Leeds. Wydzwaniałyśmy do was z Consuelą niemal codziennie, bo sądziłyśmy, że czegoś się dowiemy. Ale oboje jesteście skryci.
Larysa miała rację. Muriel nic nie mówiła o ich problemach, ponieważ nikogo nie chciała nimi obarczać. W końcu to były ich niesnaski a rodzina Kasapi nie powinna ingerować w ten związek, choć zrobiło jej się miło, gdy Larysa wykazała troskę o ich szczęście.
- Praktycznie całe życie byłam sama, zawsze musiałam radzić sobie z problemami, którymi nie mogłam obarczyć przypadkowej osoby. Dlatego właśnie nigdy nic nie mówię, jeśli dzieje się coś złego – odparła, wzruszając przy tym ramionami. - Jestem przyzwyczajona do tego, że sama wszystko rozwiązuję – dodała jeszcze i spojrzała w kierunku grających panów.
Jorgos bawił się i śmiał razem z innymi. Wyglądał na odprężonego, a kilka dni na słońcu sprawiły, że jego skóra zrobiła się złocista i w tej chwili lśniąca od potu. Nie kochali się już od kilku dni. Gdyby byli w Leeds nigdy by do tego nie doszło. Jorgos uwielbiał z nią seks, wciąż to powtarzał, niemal sprawiało mu to diabelską satysfakcję, gdy nie potrafiła się powstrzymać i krzyczała. Naprawdę krzyczała.
- Dlaczego się tak uśmiechasz? - usłyszała rozbawiony głos Tracy. Muriel zdała sobie sprawę, że wpatruję się w narzeczonego z głupim uśmiechem na twarzy.
- Przypomniało mi się coś. Nieważne. - Machnęła ręką i odetchnęła, próbując odgonić to głupie uczucie, które nagle pojawiło się w dole brzucha. Ssanie w żołądku nasiliło się i wiedziała, że już dłużej tego nie wytrzyma.
- No więc? Zwierzysz nam się z dręczących cię problemów, czy nadal wolisz sama je rozwiązywać? - zapytała Consa i przysunęła się do niej bliżej. Muriel popatrzyła na blondynkę i westchnęła ciężko.
- Po prostu nie wiem, czy powinnam o tym mówić. Jorgos na pewno...
- Daj spokój z Jorgosem. Po prostu to powiedz. Możesz nam zaufać – przerwała jej gwałtownie Consa.
Chciała z nimi o tym porozmawiać, ale bała się, iż Jorgos będzie miał do niej pretensję o to, że tak rozpowiada na lewo i prawo ich problemy, choć przecież nie robiła tego w ogóle. W końcu najbliższej rodzinie Kasapiego należą się wyjaśnienia. Zwłaszcza, że ślub zbliżał się wielkimi krokami.
Opowiedziała więc paniom wszystko. Niestety, gdy dobrnęła do opowieści o tym, jak Jorgos wylądował w szpitalu rozpętało się niemal piekło. Consuela i Larysa zerwały się ze swoich miejsc i pognały do Jorgosa. Nakrzyczały na biednego za to, że nie raczył nawet słowem wspomnieć o tym, iż był chory. Kasapi spojrzał na Muriel wzdłuż nosa i zmroził ją spojrzeniem. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami i odwróciła głowę w drugą stronę.
Wieczorem, gdy cała kompania zebrała się w salonie, aby „dopieścić” ostatnie szczegóły dotyczące ślubu i wesela, nagle w całym domu rozległ się melodyjny gong. Ktoś przyszedł. Larysa wstała i wyszła. Po chwili weszła z niepewną, skonfundowaną miną, rzucając raz po raz, strachliwe spojrzenie w kierunku Jorgosa. Muriel zmarszczyła brwi i czekała, aż pani Kasapi przedstawi gościa. Ta jednak stała milcząca, aż w końcu za jej plecami pojawił się wysoki, jasnowłosy mężczyzna. Dziewczyna wstrzymała oddech. Za kobietą pojawił się Aberikos. Grek spojrzał na zgromadzonych pewnie, niemal arogancko.
W pokoju zapanowała grobowa cisza. Muriel kilkakrotnie przełknęła ślinkę. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę narzeczonego i już wiedziała, że będą kłopoty. Aberkios popełnił błąd przychodząc tu. Nie wiedziała, czy zrobił dobrze, ale w końcu i tak nie miała zamiaru go żałować. Nie po tym, jak umówił się z nią na kolację, a potem okazało się, że w kieszeni miał obrączkę!
W tej chwili odezwała się w niej prawdziwa, mściwa kobieta, choć nigdy nikomu nie życzyła źle, to jednak uważała, że należy mu się pstryczek w nos. Tylko po to, aby więcej już nie robił podobnych wyskoków.
- Czego chcesz? - zapytał w końcu Jorgos, w którego głosie aż kipiała złość.
- Od ciebie nic – rzucił, a potem skierował spojrzenie na Muriel.
Dziewczyna z wrażenia aż zamrugała, bo nie spodziewała się takie odpowiedzi. Spojrzała na narzeczonego, który mierzył ją poważnym, nieco surowym spojrzeniem. Jakby to była jej wina, że Aberikos tu przyszedł! Oburzona spiorunowała go wzorkiem i odwróciła się do niego profilem. Skrzyżowała na piersiach ramiona i lekko tupiąc nogą oczekiwała dalszego rozwoju sytuacji.
- Muriel, chciałbym z tobą porozmawiać – poprosił łagodnie, ignorując prychnięcie Jorgosa i ciche jęknięcia reszty członków rodziny.
To nie wróżyło nic dobrego.
- Nie możesz z nią rozmawiać – warknął wściekle Jorgos i podszedł blisko do kuzyna. Był od niego tylko trochę wyższy, ale Aberikos nadal miał ten sam, poważny wyraz twarzy. Groźna, niemal mordercza mina narzeczonego wprawiła ją w drżenie. Jak Grek mógł to wytrzymać? Ona sama już dawno by się poddała.
Milczała, choć się zirytowała słowami Jorgosa. Dlaczego nie mógł? Dlaczego mówił za nią?
- Bo? - wyrwało jej się, gdy w końcu napięcie sięgnęło zenitu i Muriel po prostu tego nie wytrzymała.
- Bo nie! - odpowiedział Jorgos, miażdżąc ją spojrzeniem.
Gdyby użył innego tonu lub chociaż jego odpowiedź byłaby sensowna nie podjęłaby żadnej decyzji. Jednak urażona duma nie pozwoliła jej tak pokornie poddać się i pozwolić, aby ten okropnie irytujący facet decydował za nią. Mimo wszystko nie była bezmózgą lalą, która nie potrafiła mówić, czy choćby samodzielnie myśleć.
- „Bo nie” to argument kobiet – odpowiedziała złośliwie i wysunęła się do przodu, cała oblewając się rumieńcem zażenowania i wstydu. Miała wrażenie, że wszyscy przeszywają ją ciekawskimi spojrzeniami, jakby nagle zrobiła coś złego.
- Muriel, ostrzegam... - wysyczał przez zęby, lecz ona zignorowała go, choć nie powinna Jego ton nie wróżył nic dobrego. Prawie poczuła jak nad jej głową zbierają się burzowe chmury, ale nie mogła teraz stchórzyć. Musiała pokazać swoje, że w końcu też ma prawo do głosu.
- Jorgosie, przestań... Zaraz wracam – odparła.
- Jak sobie chcesz – rozległ się w pokoju zrezygnowany, nieco tylko zdenerwowany głos Jorgosa, ale wiedziała, że już teraz powinna żałować swojej decyzji. Nie powinna iść z Aberikosem, jednak nie chciała się wycofywać.
Ruszyła przed siebie. Czuła, że wszyscy ją obserwują, a najważniejsze oczy wywiercają jej w plecach dziurę. Przegięła.
Wyszła na korytarz, a Aberikos siknął jej głową i wskazał dłonią drzwi wyjściowe. W milczeniu stanęła w cieniu domu i czekała na wyjaśnienia, jednocześnie czuła, że już straciła w oczach Jorgosa, a przecież tak zależało jej na tym, aby patrzył na nią inaczej niż do tej pory. Żeby dostrzegł w ich związku nie kontrakt czy umowę, a coś więcej. To były jednak próżne nadzieje kobiety, której nikt nie obdarzył uczuciem.
- No więc, mam nadzieję, że ta rozmowa jest warta gniewu Jorgosa, bo, uwierz mi, naprawdę nie chcę, żeby się na mnie złościł – odparła, gdy Aberikos jakoś nie potrafił odezwać się, gdy już zostali sami.
- To zależy czego oczekujesz od tej rozmowy – mruknął w końcu, wzruszając obojętnie ramionami.
Muriel zacisnęła wargi i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie mam ochoty na żadne gierki. Mów, co masz powiedzieć i jedź już stąd – bąknęła wściekle i odsunęła się od niego, gdy ten podszedł do niej i stanął blisko. Według niej zbyt blisko.
- W porządku. Widzę, że jesteś bardzo lojalna wobec narzeczonego. Nie wiem, co myślisz sobie o mnie, ale na pewno nic pochlebnego. Wtedy na naszej kolacji... Owszem wypadła mi obrączka i owszem byłem jeszcze wtedy żonaty, ale właśnie brałem rozwód. Kiedy zobaczyłem cię na parkingu taką przestraszoną i zdezorientowaną wiedziałem, że muszę się z tobą spotkać. Muriel, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Ale wyszło i zrobiło mi się przykro. - Spojrzała na niego i dostrzegła na twarzy mężczyzny szczerą skruchę.
Naprawdę żałował tego, co zrobił? Przecież mógł od razu jej wszystko powiedzieć. Zrozumiałaby i dziś nie byłoby tej sytuacji. Było jej ciężko na sercu na samą myśl, iż Jorgos będzie na nią zły. Uniosła się honorem, bo nie chciała, żeby narzeczony mówił za nią, jakby nie miała prawa głosu. To przecież on ją nauczył odwagi i asertywności. Najwidoczniej wykorzystała to w złym momencie. Z drugiej strony, jego zachowanie świadczyło tylko o tym, iż kompletnie nie miał do niej zaufania i sam wolał wszystko załatwić. Nie mogła przecież na to pozwolić.
- Przyjechałem do Anglii, bo miałem nadzieję, że pogodzę się z kuzynem, no i wezmę szybki rozwód. Moja była żona szybko zgodziła na się na moje warunki i nim wszystko się skończyło, byłem już wolny. Tę obrączkę wsunąłem do kieszeni na znak, że już nic mnie nie zobowiązuje.
- Macie dzieci? - zapytała zaciekawiona. Aberikos pokręcił głową. - Przykro mi – odparła tylko.
- Niepotrzebnie. Cieszę się, że nie mieliśmy żadnych, bo one najbardziej by ucierpiały w tej historii. Teraz przynajmniej wiem, że moje ostatnie sześć lat było koszmarem i tak naprawdę moja była żona zrobiła wszystko, aby zatruć mi życie. Mi i mojej rodzinie. Mam nadzieję, że już trochę mi wybaczyłaś?
- Tak– szepnęła, lecz jej myśli skierowały się w stronę Jorgosa i jego małżeństwa.
Ożenił się z jakąś kobietą wiele lat temu, a ona zmarła. Miała wielką ochotę zapytać kogoś o to czy Jorgos był z nią szczęśliwy, czy może wręcz przeciwnie?
- Czy Jorgos był szczęśliwy z poprzednią żoną? - zapytała tak niespodziewanie, iż Aberikos przez chwilę nie odpowiadał zaskoczony jej pytaniem. W końcu jednak zebrał się w sobie.
- Na początku tak, ale potem... Nie. I więcej nic ci nie powiem, bo ta historia dotyczy głównie Jorgosa i jego rodziny. Porozmawiaj z nim o tym – podsunął jej. Ale Muriel wiedziała, że jej narzeczony nie będzie chciał z nią o tym rozmawiać. Po co? Wiązała ich tylko umowa.
Zapłonęła niekontrolowanym gniewem.
- On mi nic nie mówi! Nigdy. Uważa mnie za taki subtelny dodatek do życia i nic więcej. Wiąże nas umowa i kurczowo się tego trzyma. Ja mogę powiedzieć mu o sobie wszystko, a on na swój temat milczy – wybuchnęła w pewnym momencie.
Aberikos był ostatnią osobą, z którą chciała rozmawiać na temat Kasapiego, ale skoro już rozmawiali, to może kuzyn jej narzeczonego coś podpowie i doradzi, choć przecież miała żywić do niego nieugiętą niechęć. Ale był jego kuzynem i wiedział, co się stało wiele lat temu. Nie chciał jednak nic mówić, bo był lojalny – inaczej nie potrafiła tego powiedzieć. Stwierdził, że Jorgos sam jej wszystko powie, ale to nieprawda. On nawet nie będzie starał się wyjaśnić słów kuzyna. Po prostu wzruszy ramionami i powie, że to wszystko należy do przeszłości.
- Jorgos to okropnie trudny człowiek – odpowiedział w końcu, zmieszany wybuchem swojej rozmówczyni. - Ale nie jest tak twardy jak ci pokazuje. Musisz tylko go podejść.
- Jasne, nie ma problemu. Na pewno się we mnie zakocha – odparła ironicznie. Aberikos zmarszczył brwi nie rozumiejąc jej tonu, ale nic nie powiedział. Machnęła ręką i pokręciła głową. - Nieważne.
Po kilku minutach milczenia, Aberikos znów się odezwał, lecz tym razem już z zamiarem pożegnania się.
- Muszę już jechać. Klinika na mnie czeka, a przyjechałem tu, bo dowiedziałem się od kilku znajomych, że Jorgos zjechał z narzeczoną na Thassos. Cieszę się, że cię zobaczyłem.
- Skąd wiedziałeś, że to ja nią jestem? - zagadnęła na odchodnym, gdy Grek skierował się do samochodu.
- Wszyscy już to wiedzą. Życzę ci szczęścia i mam nadzieję, że ułoży ci się z Jorgosem. Trzymam za ciebie kciuki – odparł radośnie, najwidoczniej ciesząc się z tego, iż Muriel mu wybaczyła.
Była wybuchowa i impulsywna, gdyby rzeczywiście wtedy została w restauracji, to na pewno dziś by go tu nie było i nie byłby powodem spięcia między narzeczeństwem, ale nie miał jej zamiaru obwiniać za pochopny osąd. Sam przecież na pewno postąpiłby podobnie. Obrączka do czegoś zobowiązywała, a że miał ją w kieszeni, to wniosek nasuwał się sam. Dobrze jednak, że oboje wyjaśnili sobie to w tej chwili. Jeśli Jorgos był o niego zazdrosny to dobrze, niech będzie. Może doceni Muriel tak, jak na to zasłużyła.

8 komentarzy:

  1. Wooow. Szczęka opada. Sporo sie dzieje w tym rozdziale. Podoba mi sie ! Powodzenia i weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. I'm so excited. And I just can't hide it! :D
    Zola

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, pisz szybciutko kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim bardzo ładny szablon, choć trochę nie w moim stylu jeśli chodzi o kolorystykę.
    Rzeczywiście dużo się dzieje. Przyjeżdżają na wyspę i od razu jest problem, bo Jorgos nie chce się zgodzić na celibat z powodu zbliżającego się małżeństwa. A dobrze by mu to nawet zrobiło.
    Widzę, ze Jorgos zapewne dla własnego, świętego spokoju nawet nie wspomniał siostrze i przybranej matce, że był w szpitalu. Niereformowalny jest ten facet, ale tak to jest jak się ma trzydziestkę i wciąż kawaler.
    Wizyta Aberikosa zaskoczyła mnie, bo zdążyłam o nim totalnie zapomnieć. W dodatku facet ma pokojowe i przyjacielskie zamiary. Coś nowego. Tym, że jak sobie przypominam fatalną w skutki kolację, odniosłam wrażenie, jakoby Muriel mu się podobała i ją podrywał, w związku z czym zdawał się mieć nadzieję na coś więcej.
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, dobrze, że zaczęłam nadrabianie od Twojego opowiadania, oj tak! Zwłaszcza knujący Jorgos, zazdrosny Jorgos. <3 Ogólnie nie dziwie się mu, że chce podstępem wywołać ogromne pożądanie w Muriel, bo mu się udaje! Cwaniak jeden, farciarz.:D Podobało mi się jak zareagował na Aberikosa, które W OGÓLE się nie spodziewałam. Myślałam, że już po wpadce z obrączką przepadł w opowiadaniu i więcej się nie pojawi. Zdziwienie ogromne, nie powiem. :D Do tego jego urocze tłumaczenie się. Ciekawe, czy Muriel żałuje, że wtedy nie zachowała się inaczej. Być może dzisiaj brałaby ślub z Aberikosem, a nie Jorgosem, chociaż nie potrafię sobie tego inaczej wyobrazić. Niestety, Muriel jest przypisana temu drugiemu, bo naprawdę stworzył z niej nową kobietę. I to jest na plus, chociaż nadal jeszcze zachowuje się jak męczennica, zamiast się postawić. Na przykład w rozmowach z jego rodziną. To są na serio ich własne problemy, a one jak takie przekupy czekają na jakieś pikantne szczegóły, no ja takiego czegoś nie lubię. :D Okej, czekam teraz na ogromną zazdrość Jorgosa, która na pewno sprowadzi na Muriel piekło. :D Mam nadzieje, że z ciekawym finałem. :D
    I co do szablonu to znasz moje zdanie. ;) Kolory nie w moim typie, ale tylko ten róż, a reszta PIĘKNA! Kłaniam się nisko twórczyni! :D
    I pozdrawiam, życzę dużo weny. Jeny, zaraz koniec. ;C Och, będę płakać na końcu.
    Czekam na dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wchodze. Pacze. I co widze? Rozdział skończony. Dodany.... nie. Czytelnik być niecierpliwy! Opowiadanie świetne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie, świetna historia... no i ten charakterek Muriel. W ogóle fajne imię. Tylko kiedy następny? D:

    OdpowiedzUsuń
  8. Wchodze codziennie po kilka razy na twojego bloga i sprawdzam czy przypadkiem nie dodałas rozdziału, a jak jeszcze zobaczyłam ze jest skonczony to juz w ogóle nie moge się doczekac :D

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.