Po
lekkim obiedzie Larysa zarządziła odpoczynek. Rozmieszczenie
Stephena, Roberta, Tracy i Melisandy przebiegło gładko, natomiast
zdecydowanie gorzej poszło z Jorgosem. Muriel nie protestowała,
wydawać by się mogło, że nawet zgadzała się z pomysłem, aby
przed ślubem dzielić osobne sypialnie. Jorgos jednak kompletnie nie
rozumiał tej głupiej „tradycji”.
-
Gdybym chciał żyć w celibacie, to zostałbym mnichem, a ponieważ,
do diabła, nim nie jestem, nie zamierzam nawet dyskutować na ten
temat. Koniec i kropka.
Miał
w nosie to, że ta cała rozmowa raczej przypomniała dziecinną
kłótnię, niż rozmowę dorosłych ludzi. Miał to naprawdę
w nosie, tym bardziej, że miał wrażenie, iż Muriel z czystą
radością przyklasnęła pomysłowi jego macochy.
-
Muriel, powiedz coś – poprosił w końcu zirytowany jej
milczeniem.
-
Nie wiem, czy chcesz usłyszeć to, co chcę powiedzieć na ten temat
– mruknęła, trochę speszona jego napastliwym tonem.
Przez
chwilę patrzył na narzeczoną. Czyżby rzeczywiście potrzebowała
spokoju? Chciała móc po prostu spędzać noce bez niego?
Wyglądała na niepewną. Nie chciała przecież przeciwstawiać się
jego rodzinie, więc przyjęła ich stanowisko – to zrozumiałe,
ale jej decyzja wiązała się również z tym, iż między
nimi nie działo się ostatnio najlepiej. Dobrze, skoro tak chciała
pobyć trochę bez niego, to zgodzi się, ale w ciągu dnia nie
będzie w stanie od niego uciec. Dopilnuje tego.
-
Dobrze, wygraliście. - Poddał się, lecz posłał Muriel znaczące
spojrzenie, pod wpływem, które zarumieniła się i odwróciła
do niego plecami. Uśmiechnął się zadowolony i włożył dłonie w
kieszenie spodni.
Wpadł
na szatański pomysł. I pokaże Muriel, że pragnie go równie
mocno, jak on ją.
***
Wyspa
Thassos obfitowała w wiele atrakcji, które Muriel koniecznie
chciała zobaczyć. Chciała rzucić się w wir zabawy, aby nie
myśleć o nadchodzącym ślubie. Bała się tego. Stresowała się
na samą myśl o uroczystości, na którą przecież zaproszona
została niemalże cała rodzina Jorgosa. Obawiała się, że nie
zostanie zaakceptowana lub posądzona o interesowność, ale na to
nie miała wpływu. Musiała pogodzić się z myślą, że nie
zadowoli wszystkich. Dlatego już po kilku dniach przestała się
zamartwiać liczną rodziną Jorgosa. I tak niczego nie zmieni, a
niepotrzebnie psuła sobie wyjazd.
Jednak
Jorgos zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Był tak spokojny, iż
miała wrażenie, że w ogóle go nie ma. Patrzył na nią,
uśmiechał się, czasem ją tylko przytulił. Czuła,
że jego zachowanie spowoduje u niej nerwicę, bo irytowało ją to,
że nawet nie starał się pokazać jak za nią tęskni. Albo nie tęsknił w ogóle. Nie miała pojęcia, co chciał tym pokazać, ale nie
podobało jej się to. Odnosiła wrażenie, że chodziło o to, jak
ona się zachowywała wobec niego przez ostatnie tygodnie. Cóż
jednak chciał tym uzyskać? Miała poczuć się winna? Jeśli tak,
to po części udało mu się, a przecież to on ją odrzucił!
Po
śniadaniu zazwyczaj wszyscy wybierali się w podróż. Po
kilku godzinach wracali i od trzynastej urządzali sobie sjestę.
Odpoczywali na hamakach, w cieniu drzew lub w domu. Melisanda i
Anistos wraz z psem i królikiem przesiadywali na tarasie,
racząc się lemoniadą i owocami. Młodsza część rodziny wolała
zdecydowanie przesiadywać w słońcu. Jorgos wraz z panami grał w
siatkę, natomiast płeć piękna opalała się na rozłożonych
kocach.
-
Panowie są zajęci, więc możemy porozmawiać – rzekła w końcu
Larysa. Ona jako jedyna wylegiwała się na leżaku, na skraju cienia
rzucanego przez wypielęgnowane drzewo piniowe.
Muriel
rzuciła kobiecie niespokojne spojrzenie znad okularów
słonecznych. Ton Larysy sugerował, że będzie ją wypytywać o ich
relacje, które najwidoczniej wydały im się zbyt oficjalne.
Cóż, mieli oddzielne sypialnie, a w jej pokoju spała także
Tracy. Jak mogli zachowywać się inaczej, jeśli byli na widoku
publicznym, a ona zdecydowanie wolała wszelkie najdrobniejsze
czułości zachować w sypialni? Uwielbiała, kiedy Jorgos droczył
się z nią, ale nie wtedy, gdy patrzyła na nich cała rodzina
narzeczonego.
-
O czym? - wydukała, mając nadzieję, że Larysa chciała poruszyć
temat ślubu, który zbliżał się wielkimi krokami.
-
Oczywiście o tobie, kochanie – odpowiedziała łagodnie.
Popatrzyła na nią badawczo, a potem uśmiechnęła się łagodnie.
Consuela
wraz z Tracy podniosły się, a koce złożyły na pół i
przeniosły się do cienia, usiadły bliżej Larysy, która
pochyliła się do przodu i łokcie oparła o kolana. Odłożyła
książkę i gestem zachęciła Muriel do mówienia. Nie
chciała o niczym rozmawiać, ale czuła na sobie zbyt wielkie
parcie, aby po prostu zignorować zmartwienie i troskę Larysy i obu
przyjaciółek. Wkrótce, w milczeniu przysunęła się
bliżej i z westchnieniem oparła się o konar.
- Spodziewałam się tej rozmowy... - bąknęła zmieszana.
-
No cóż, nie ukrywam, że zauważyłam ochłodzenie między
tobą i Jorgosem i to jeszcze wtedy, gdy byliście w Leeds.
Wydzwaniałyśmy do was z Consuelą niemal codziennie, bo sądziłyśmy,
że czegoś się dowiemy. Ale oboje jesteście skryci.
Larysa
miała rację. Muriel nic nie mówiła o ich problemach,
ponieważ nikogo nie chciała nimi obarczać. W końcu to były ich
niesnaski a rodzina Kasapi nie powinna ingerować w ten związek,
choć zrobiło jej się miło, gdy Larysa wykazała troskę o ich
szczęście.
-
Praktycznie całe życie byłam sama, zawsze musiałam radzić sobie
z problemami, którymi nie mogłam obarczyć przypadkowej
osoby. Dlatego właśnie nigdy nic nie mówię, jeśli dzieje
się coś złego – odparła, wzruszając przy tym ramionami. -
Jestem przyzwyczajona do tego, że sama wszystko rozwiązuję –
dodała jeszcze i spojrzała w kierunku grających panów.
Jorgos
bawił się i śmiał razem z innymi. Wyglądał na odprężonego, a
kilka dni na słońcu sprawiły, że jego skóra zrobiła się
złocista i w tej chwili lśniąca od potu. Nie kochali się już od
kilku dni. Gdyby byli w Leeds nigdy by do tego nie doszło. Jorgos
uwielbiał z nią seks, wciąż to powtarzał, niemal
sprawiało mu to diabelską satysfakcję, gdy nie potrafiła się
powstrzymać i krzyczała. Naprawdę krzyczała.
-
Dlaczego się tak uśmiechasz? - usłyszała rozbawiony głos Tracy.
Muriel zdała sobie sprawę, że wpatruję się w narzeczonego z
głupim uśmiechem na twarzy.
-
Przypomniało mi się coś. Nieważne. - Machnęła ręką i
odetchnęła, próbując odgonić to głupie uczucie, które
nagle pojawiło się w dole brzucha. Ssanie w żołądku nasiliło
się i wiedziała, że już dłużej tego nie wytrzyma.
-
No więc? Zwierzysz nam się z dręczących cię problemów,
czy nadal wolisz sama je rozwiązywać? - zapytała Consa i
przysunęła się do niej bliżej. Muriel popatrzyła na blondynkę i
westchnęła ciężko.
-
Po prostu nie wiem, czy powinnam o tym mówić. Jorgos na
pewno...
-
Daj spokój z Jorgosem. Po prostu to powiedz. Możesz nam zaufać – przerwała jej gwałtownie Consa.
Chciała z nimi o tym porozmawiać, ale bała się, iż Jorgos będzie miał do niej pretensję o to, że tak
rozpowiada na lewo i prawo ich problemy, choć przecież nie robiła
tego w ogóle. W końcu najbliższej rodzinie Kasapiego należą
się wyjaśnienia. Zwłaszcza, że ślub zbliżał się wielkimi
krokami.
Opowiedziała
więc paniom wszystko. Niestety, gdy dobrnęła do opowieści o tym,
jak Jorgos wylądował w szpitalu rozpętało się niemal piekło.
Consuela i Larysa zerwały się ze swoich miejsc i pognały do
Jorgosa. Nakrzyczały na biednego za to, że nie raczył nawet słowem
wspomnieć o tym, iż był chory. Kasapi spojrzał na Muriel wzdłuż
nosa i zmroził ją spojrzeniem. Dziewczyna wzruszyła jedynie
ramionami i odwróciła głowę w drugą stronę.
Wieczorem,
gdy cała kompania zebrała się w salonie, aby „dopieścić”
ostatnie szczegóły dotyczące ślubu i wesela, nagle w całym
domu rozległ się melodyjny gong. Ktoś przyszedł. Larysa wstała i
wyszła. Po chwili weszła z niepewną, skonfundowaną miną,
rzucając raz po raz, strachliwe spojrzenie w kierunku Jorgosa.
Muriel zmarszczyła brwi i czekała, aż pani Kasapi przedstawi
gościa. Ta jednak stała milcząca, aż w końcu za jej plecami
pojawił się wysoki, jasnowłosy mężczyzna. Dziewczyna wstrzymała
oddech. Za kobietą pojawił się Aberikos. Grek spojrzał na
zgromadzonych pewnie, niemal arogancko.
W
pokoju zapanowała grobowa cisza. Muriel kilkakrotnie przełknęła
ślinkę. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę narzeczonego i już
wiedziała, że będą kłopoty. Aberkios popełnił błąd
przychodząc tu. Nie wiedziała, czy zrobił dobrze, ale w końcu i
tak nie miała zamiaru go żałować. Nie po tym, jak umówił
się z nią na kolację, a potem okazało się, że w kieszeni miał
obrączkę!
W
tej chwili odezwała się w niej prawdziwa, mściwa kobieta, choć
nigdy nikomu nie życzyła źle, to jednak uważała, że należy mu
się pstryczek w nos. Tylko po to, aby więcej już nie robił
podobnych wyskoków.
-
Czego chcesz? - zapytał w końcu Jorgos, w którego głosie aż
kipiała złość.
-
Od ciebie nic – rzucił, a potem skierował spojrzenie na Muriel.
Dziewczyna
z wrażenia aż zamrugała, bo nie spodziewała się takie
odpowiedzi. Spojrzała na narzeczonego, który mierzył ją
poważnym, nieco surowym spojrzeniem. Jakby to była jej wina, że
Aberikos tu przyszedł! Oburzona spiorunowała go wzorkiem i
odwróciła się do niego profilem. Skrzyżowała na piersiach
ramiona i lekko tupiąc nogą oczekiwała dalszego rozwoju sytuacji.
-
Muriel, chciałbym z tobą porozmawiać – poprosił łagodnie,
ignorując prychnięcie Jorgosa i ciche jęknięcia reszty członków
rodziny.
To
nie wróżyło nic dobrego.
-
Nie możesz z nią rozmawiać – warknął wściekle Jorgos i
podszedł blisko do kuzyna. Był od niego tylko trochę wyższy, ale
Aberikos nadal miał ten sam, poważny wyraz twarzy. Groźna, niemal
mordercza mina narzeczonego wprawiła ją w drżenie. Jak Grek mógł
to wytrzymać? Ona sama już dawno by się poddała.
Milczała,
choć się zirytowała słowami Jorgosa. Dlaczego nie mógł?
Dlaczego mówił za nią?
-
Bo? - wyrwało jej się, gdy w końcu napięcie sięgnęło zenitu i
Muriel po prostu tego nie wytrzymała.
-
Bo nie! - odpowiedział Jorgos, miażdżąc ją spojrzeniem.
Gdyby
użył innego tonu lub chociaż jego odpowiedź byłaby sensowna nie
podjęłaby żadnej decyzji. Jednak urażona duma nie pozwoliła jej
tak pokornie poddać się i pozwolić, aby ten okropnie irytujący
facet decydował za nią. Mimo wszystko nie była bezmózgą
lalą, która nie potrafiła mówić, czy choćby
samodzielnie myśleć.
-
„Bo nie” to argument kobiet – odpowiedziała złośliwie i
wysunęła się do przodu, cała oblewając się rumieńcem
zażenowania i wstydu. Miała wrażenie, że wszyscy przeszywają ją
ciekawskimi spojrzeniami, jakby nagle zrobiła coś złego.
-
Muriel, ostrzegam... - wysyczał przez zęby, lecz ona zignorowała
go, choć nie powinna Jego ton nie wróżył nic dobrego.
Prawie poczuła jak nad jej głową zbierają się burzowe chmury,
ale nie mogła teraz stchórzyć. Musiała pokazać swoje, że
w końcu też ma prawo do głosu.
-
Jorgosie, przestań... Zaraz wracam – odparła.
-
Jak sobie chcesz – rozległ się w pokoju zrezygnowany, nieco tylko
zdenerwowany głos Jorgosa, ale wiedziała, że już teraz powinna
żałować swojej decyzji. Nie powinna iść z Aberikosem, jednak nie
chciała się wycofywać.
Ruszyła
przed siebie. Czuła, że
wszyscy ją obserwują, a najważniejsze oczy wywiercają jej w
plecach dziurę. Przegięła.
Wyszła
na korytarz, a Aberikos siknął jej głową i wskazał dłonią
drzwi wyjściowe. W milczeniu stanęła w cieniu domu i czekała na
wyjaśnienia, jednocześnie czuła, że już straciła w oczach
Jorgosa, a przecież tak zależało jej na tym, aby patrzył na nią
inaczej niż do tej pory. Żeby dostrzegł w ich związku nie
kontrakt czy umowę, a coś więcej. To były jednak próżne
nadzieje kobiety, której nikt nie obdarzył uczuciem.
-
No więc, mam nadzieję, że ta rozmowa jest warta gniewu Jorgosa,
bo, uwierz mi, naprawdę nie chcę, żeby się na mnie złościł –
odparła, gdy Aberikos jakoś nie potrafił odezwać się, gdy już
zostali sami.
-
To zależy czego oczekujesz od tej rozmowy – mruknął w końcu,
wzruszając obojętnie ramionami.
Muriel
zacisnęła wargi i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
-
Nie mam ochoty na żadne gierki. Mów, co masz powiedzieć i
jedź już stąd – bąknęła wściekle i odsunęła się od niego,
gdy ten podszedł do niej i stanął blisko. Według niej zbyt
blisko.
-
W porządku. Widzę, że jesteś bardzo lojalna wobec narzeczonego.
Nie wiem, co myślisz sobie o mnie, ale na pewno nic pochlebnego.
Wtedy na naszej kolacji... Owszem wypadła mi obrączka i owszem
byłem jeszcze wtedy żonaty, ale właśnie brałem rozwód.
Kiedy zobaczyłem cię na parkingu taką przestraszoną i
zdezorientowaną wiedziałem, że muszę się z tobą spotkać.
Muriel, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło.
-
Ale wyszło i zrobiło mi się przykro. - Spojrzała na niego i
dostrzegła na twarzy mężczyzny szczerą skruchę.
Naprawdę
żałował tego, co zrobił? Przecież mógł od razu jej
wszystko powiedzieć. Zrozumiałaby i dziś nie byłoby tej sytuacji.
Było jej ciężko na sercu na samą myśl, iż Jorgos będzie na nią
zły. Uniosła się honorem, bo nie chciała, żeby narzeczony mówił
za nią, jakby nie miała prawa głosu. To przecież on ją nauczył
odwagi i asertywności. Najwidoczniej wykorzystała to w złym
momencie. Z drugiej strony, jego zachowanie świadczyło tylko o tym,
iż kompletnie nie miał do niej zaufania i sam wolał wszystko
załatwić. Nie mogła przecież na to pozwolić.
-
Przyjechałem do Anglii, bo miałem nadzieję, że pogodzę się z
kuzynem, no i wezmę szybki rozwód. Moja była żona szybko
zgodziła na się na moje warunki i nim wszystko się skończyło,
byłem już wolny. Tę obrączkę wsunąłem do kieszeni na znak, że
już nic mnie nie zobowiązuje.
-
Macie dzieci? - zapytała zaciekawiona. Aberikos pokręcił głową.
- Przykro mi – odparła tylko.
-
Niepotrzebnie. Cieszę się, że nie mieliśmy żadnych, bo one
najbardziej by ucierpiały w tej historii. Teraz przynajmniej wiem,
że moje ostatnie sześć lat było koszmarem i tak naprawdę moja była żona zrobiła wszystko, aby zatruć mi życie. Mi i mojej rodzinie.
Mam nadzieję, że już trochę mi wybaczyłaś?
-
Tak– szepnęła, lecz jej myśli skierowały się w stronę Jorgosa
i jego małżeństwa.
Ożenił
się z jakąś kobietą wiele lat temu, a ona zmarła. Miała wielką
ochotę zapytać kogoś o to czy Jorgos był z nią szczęśliwy, czy
może wręcz przeciwnie?
-
Czy Jorgos był szczęśliwy z poprzednią żoną? - zapytała tak
niespodziewanie, iż Aberikos przez chwilę nie odpowiadał
zaskoczony jej pytaniem. W końcu jednak zebrał się w sobie.
-
Na początku tak, ale potem... Nie. I więcej nic ci nie powiem, bo
ta historia dotyczy głównie Jorgosa i jego rodziny.
Porozmawiaj z nim o tym – podsunął jej. Ale Muriel wiedziała, że
jej narzeczony nie będzie chciał z nią o tym rozmawiać. Po co?
Wiązała ich tylko umowa.
Zapłonęła
niekontrolowanym gniewem.
-
On mi nic nie mówi! Nigdy. Uważa mnie za taki subtelny
dodatek do życia i nic więcej. Wiąże nas umowa i kurczowo się
tego trzyma. Ja mogę powiedzieć mu o sobie wszystko, a on na swój
temat milczy – wybuchnęła w pewnym momencie.
Aberikos
był ostatnią osobą, z którą chciała rozmawiać na temat
Kasapiego, ale skoro już rozmawiali, to może kuzyn jej narzeczonego
coś podpowie i doradzi, choć przecież miała żywić do niego
nieugiętą niechęć. Ale był jego kuzynem i wiedział, co się
stało wiele lat temu. Nie chciał jednak nic mówić, bo był
lojalny – inaczej nie potrafiła tego powiedzieć. Stwierdził, że
Jorgos sam jej wszystko powie, ale to nieprawda. On nawet nie będzie
starał się wyjaśnić słów kuzyna. Po prostu wzruszy
ramionami i powie, że to wszystko należy do przeszłości.
-
Jorgos to okropnie trudny człowiek – odpowiedział w końcu,
zmieszany wybuchem swojej rozmówczyni. - Ale nie jest tak
twardy jak ci pokazuje. Musisz tylko go podejść.
-
Jasne, nie ma problemu. Na pewno się we mnie zakocha – odparła
ironicznie. Aberikos zmarszczył brwi nie rozumiejąc jej tonu, ale
nic nie powiedział. Machnęła ręką i pokręciła głową. -
Nieważne.
Po
kilku minutach milczenia, Aberikos znów się odezwał, lecz
tym razem już z zamiarem pożegnania się.
-
Muszę już jechać. Klinika na mnie czeka, a przyjechałem tu, bo
dowiedziałem się od kilku znajomych, że Jorgos zjechał z
narzeczoną na Thassos. Cieszę się, że cię zobaczyłem.
-
Skąd wiedziałeś, że to ja nią jestem? - zagadnęła na
odchodnym, gdy Grek skierował się do samochodu.
-
Wszyscy już to wiedzą. Życzę ci szczęścia i mam nadzieję, że
ułoży ci się z Jorgosem. Trzymam za ciebie kciuki – odparł
radośnie, najwidoczniej ciesząc się z tego, iż Muriel mu
wybaczyła.
Była
wybuchowa i impulsywna, gdyby rzeczywiście wtedy została w
restauracji, to na pewno dziś by go tu nie było i nie byłby
powodem spięcia między narzeczeństwem, ale nie miał jej zamiaru
obwiniać za pochopny osąd. Sam przecież na pewno postąpiłby
podobnie. Obrączka do czegoś zobowiązywała, a że miał ją w
kieszeni, to wniosek nasuwał się sam. Dobrze jednak, że oboje
wyjaśnili sobie to w tej chwili. Jeśli Jorgos był o niego
zazdrosny to dobrze, niech będzie. Może doceni Muriel tak, jak na
to zasłużyła.
Wooow. Szczęka opada. Sporo sie dzieje w tym rozdziale. Podoba mi sie ! Powodzenia i weny !
OdpowiedzUsuńI'm so excited. And I just can't hide it! :D
OdpowiedzUsuńZola
Świetny, pisz szybciutko kolejny ♥
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim bardzo ładny szablon, choć trochę nie w moim stylu jeśli chodzi o kolorystykę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dużo się dzieje. Przyjeżdżają na wyspę i od razu jest problem, bo Jorgos nie chce się zgodzić na celibat z powodu zbliżającego się małżeństwa. A dobrze by mu to nawet zrobiło.
Widzę, ze Jorgos zapewne dla własnego, świętego spokoju nawet nie wspomniał siostrze i przybranej matce, że był w szpitalu. Niereformowalny jest ten facet, ale tak to jest jak się ma trzydziestkę i wciąż kawaler.
Wizyta Aberikosa zaskoczyła mnie, bo zdążyłam o nim totalnie zapomnieć. W dodatku facet ma pokojowe i przyjacielskie zamiary. Coś nowego. Tym, że jak sobie przypominam fatalną w skutki kolację, odniosłam wrażenie, jakoby Muriel mu się podobała i ją podrywał, w związku z czym zdawał się mieć nadzieję na coś więcej.
Pozdrawiam i czekam na następny :)
Och, dobrze, że zaczęłam nadrabianie od Twojego opowiadania, oj tak! Zwłaszcza knujący Jorgos, zazdrosny Jorgos. <3 Ogólnie nie dziwie się mu, że chce podstępem wywołać ogromne pożądanie w Muriel, bo mu się udaje! Cwaniak jeden, farciarz.:D Podobało mi się jak zareagował na Aberikosa, które W OGÓLE się nie spodziewałam. Myślałam, że już po wpadce z obrączką przepadł w opowiadaniu i więcej się nie pojawi. Zdziwienie ogromne, nie powiem. :D Do tego jego urocze tłumaczenie się. Ciekawe, czy Muriel żałuje, że wtedy nie zachowała się inaczej. Być może dzisiaj brałaby ślub z Aberikosem, a nie Jorgosem, chociaż nie potrafię sobie tego inaczej wyobrazić. Niestety, Muriel jest przypisana temu drugiemu, bo naprawdę stworzył z niej nową kobietę. I to jest na plus, chociaż nadal jeszcze zachowuje się jak męczennica, zamiast się postawić. Na przykład w rozmowach z jego rodziną. To są na serio ich własne problemy, a one jak takie przekupy czekają na jakieś pikantne szczegóły, no ja takiego czegoś nie lubię. :D Okej, czekam teraz na ogromną zazdrość Jorgosa, która na pewno sprowadzi na Muriel piekło. :D Mam nadzieje, że z ciekawym finałem. :D
OdpowiedzUsuńI co do szablonu to znasz moje zdanie. ;) Kolory nie w moim typie, ale tylko ten róż, a reszta PIĘKNA! Kłaniam się nisko twórczyni! :D
I pozdrawiam, życzę dużo weny. Jeny, zaraz koniec. ;C Och, będę płakać na końcu.
Czekam na dalej! :D
Wchodze. Pacze. I co widze? Rozdział skończony. Dodany.... nie. Czytelnik być niecierpliwy! Opowiadanie świetne.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, świetna historia... no i ten charakterek Muriel. W ogóle fajne imię. Tylko kiedy następny? D:
OdpowiedzUsuńWchodze codziennie po kilka razy na twojego bloga i sprawdzam czy przypadkiem nie dodałas rozdziału, a jak jeszcze zobaczyłam ze jest skonczony to juz w ogóle nie moge się doczekac :D
OdpowiedzUsuń