Jorgos
po wyjściu Muriel miotał się niczym lew w klatce. Również
odgrażał się i klął siarczyście na Aberikosa. Ku zdumieniu
rodziny nie wspomniał ani słowem o Muriel, która koniec
końców sama postanowiła wyjść, bez jakiegokolwiek
przymuszania. Dopiero, gdy Aberikos odjechał, a Muriel przez
chwilę mignęła im na korytarzu, wtedy dopiero zorientował się,
że i jego narzeczona brała w tej rozmowie udział. Przecież jego
kuzyn wystawił ją, więc dlaczego w ogóle z nim poszła?
Zapłonął
w nim gniew, a także zazdrość. Dzikie uczucie, dotąd mu nieznane,
opętało go i sprawiło, że umysł podsuwał mu dziwne, nierealne
obrazy z rozmowy narzeczonej z jego kuzynem. Wiedział, że Muriel
nie zdradziłaby go, bo jest zbyt lojalna, ale jednak gdzieś w
głębi duszy niemal czekał na to, aż w końcu okażę się, że
jego przyszła żona odejdzie, bo znalazła kochanka. Jednak w tym
przypadku nie będzie jej winą. W końcu nie jest najlepszym
narzeczonym, no i nie kocha jej, a Muriel o to właśnie chodzi
Zapomniała
o układzie, który czynił ich związek nietypowym i niemal pozbawionym uczyć. Dla niego było to idealne rozwiązanie, lecz nie
dla Muriel. Powinien był o tym pamiętać, gdy jej to proponował.
Spodziewał się, że młoda dziewczyna marząca jeszcze o księciu z
bajki nie zdoła pozbyć się uczuć i po prostu przejdzie nad nimi do porządku dziennego. Dopóki nie wyznała mu
miłości spał spokojnie, ale w ostatnich tygodniach, po tym, jak w
szpitalu powiedziała, co do niego czuje, nie zaznał spokoju. Wciąż
widział jej zranione spojrzenie, cichy szloch. Czasami miał
wrażenie, że w snach słyszał jak pęka jej serce, choć było to
tylko złudzenie. Mimo to z każdym dniem czuł się coraz gorzej.
Miał okropne wyrzuty sumienia, ale nie mógł cofnąć
wypowiedzianych słów i nie zamierzał. Zranił ją, ale nie
chciał dawać jej niepotrzebnej nadziei, która mogłaby
skomplikować ich relacje jeszcze bardziej. Lepiej, żeby miała
świadomość tego, co on czuje, niż gdyby miała się okłamywać.
Akurat w tej kwestii nie chciał jej oszukiwać.
Nie
oznaczało to jednak, że nie był na nią zły. Owszem, był i to
bardzo. Dobrze wiedziała, iż nie chciał, aby wychodziła z jego
kuzynem, ale mimo to poszła i zrobiła mu na złość. Musiał z nią
porozmawiać. Ale zrobi to dopiero jutro wieczorem, bo wtedy będą
mieli odrobinę prywatności, na którą przecież zasługują!
Bardzo
tęsknił za narzeczoną. Nie mógł jej nawet pocałować, bo
miał wrażenie, że wszyscy patrzą na nich z każdego kąta domu. I
to najbardziej go irytowało. Jakby nagle znalazł się w jakimś
pieprzonym show z ukrytymi kamerami.
W
salonie zapanowała napięta atmosfera. Wszyscy starali się
rozmawiać, ale omijali go wzrokiem i nawet nie próbowali wciągnąć do pogawędki. Kiedy
Muriel mignęła na korytarzu, stwierdził, że i on uda się do
własnego pokoju, aby przeżyć kolejną bezsenną noc.
***
Już
przy śniadaniu wiedziała, że to, co zrobiła wczoraj było złe.
Jorgos unikał jej spojrzenia, choć świdrowała go spojrzeniem i
starała się ściągnąć na siebie jego wzrok, ale wszelkie ciche
wysiłki spełzały na niczym. Jorgos szybko dokończył posiłek i
poinformował zebranych, iż jedzie do miasta. Nie powiedział jednak
w jakim celu. Wziął klucze i wyszedł, nawet na nią nie patrząc.
Zirytowana wstała gwałtownie i poszła do swojego pokoju, zamykając
się w nim na cały dzień. Nie wyszła nawet na plaże. Pojawiła
się dopiero w porze obiadu. Zjadła i bez słowa opuściła
jadalnie. Słyszała tylko ciche chrząknięcie Jorgosa i jęk
Stephena. Miała to gdzieś.
Rzuciła
się na łóżko i zapłakała cicho. Musiała uwolnić się od
tych emocji, które nagromadziły się w niej w ostatnim
czasie. Źle się czuła z tym, że przeciwstawiła się
narzeczonemu, ale nie chciała wyjść na potulną i łagodną
kobietę, którą każdy może rządzić. Tracy stwierdziła
wczoraj, gdy już przyszła do pokoju, że dobrze zrobiła. Ona sama
jednak nie była przekonana i nie sądziła, aby znalazła poparcie
wśród reszty członków rodziny Kasapi. Przecież to
jasne, że rodzice, siostra i dziadek będą stali za nim murem, a
nikt nie poprze jej zdania. Stevie i Robert również mogą
przyjąć stanowisko rodziny Jorgosa. Cóż miała począć?
Była w kropce.
W
przerwie między jedną falą płaczu, a drugą rozległo się ciche
chrząknięcie. Zaskoczona odwróciła się w stronę, skąd
dobiegł ją dźwięk i w drzwiach ujrzała Larysę. Kobieta powolnym
krokiem weszła do środka.
-
Muriel, dlaczego płaczesz? - zapytała spokojnie. Muriel przez
chwilę poczuła, jak cały płacz staje jej w gardle, a potem nagle
wyrwał jej się z środka i z głośnym szlochem znów ukryła twarz w poduszce. Płakała, bo serce ciążyło jej okropnie. Płakała, bo było jej źle z tym, co zrobiła. Płakała, bo chciała.
Larysa
usiadła obok niej i zaczęła gładzić ją po plecach. Próbowała
ją uspokoić, lecz Muriel wciąż płakała, jakby w ogóle
nie miała przestać. Raz po raz, narastała w niej fala, która
potem znajdowała ujście w nowych, gorących łzach. Macocha Jorgosa
siedziała obok i starała się w milczeniu ją uspokoić, ale za
każdym razem, gdy jej dłoń robiła pełne koło na drżących
plecach dziewczyny, ta wybuchała głośniejszym płaczem.
-
Uspokój się, moje dziecko, bo zaraz mi się tu rozchorujesz –
przemówiła w końcu, gdy Muriel znów zaczęła
szlochać. - Muriel, proszę...
Muriel
jednak nie potrafiła się uspokoić. Dlatego Larysa złapała ją za
ramiona i powoli do siebie odwróciła, potrząsnęła nią,
aby w końcu ocknęła się i wróciła do normalnego świata.
Miała wrażenie, że dziewczyna zamknęła się w swej bańce i
płakała w niej, bo tylko to potrafiła, a przecież nie powinna się
poddawać.
-
Cooo? - zapytała, szlochając rozdzierająco.
-
Muriel, uspokój się! - zażądała i jeszcze raz nią
potrząsnęła.
-
N-nie moogę... - zawyła i schowała twarz na ramieniu kobiety. Pani
Kasapi przygarnęła ją do siebie i mocno przytuliła. Głaszcząc
ją po włosach, znów czekała aż przejdzie jej płacz.
-
Jeśli nie przestaniesz, to zawołam Jorgosa i powiem mu, że to jego
wina. Nie wiem czy będziesz z tego zadowolona, ale on na pewno
nie...
Szloch
ustał. Muriel uniosła wysoko głowę i spojrzała ze strachem na
Larysę. Uśmiechnęła się do
zapłakanej dziewczyny łagodnie i poprawiła kosmyk włosów.
W
końcu, po niemal pół godzinie Muriel doszła do siebie na
tyle, by jednym tchem wyrzucić z siebie wszystko, co zdołało się
w niej zagnieździć.
-
Tak bardzo się boję. Nie wiem, co będzie dalej, ale nie wyobrażam
sobie życia bez niego. Przecież go nienawidziłam. Dręczył mnie w
pracy, bo byłam inna niż reszta jego sekretarek... Wystarczy, że
poznałam jego lepszą stronę i od razu się w nim zakochałam... -
poskarżyła się cicho. Pociągnęła nosem i spojrzała zmieszana
na Larysę.
-
To zrozumiałe. Jaki ojciec taki syn. Nikos również miał na
sobie grubą powłokę, którą z trudem przebiłam. Sądziłam,
że nigdy mi się to nie uda, dopóki nie powiedziałam, co
czuje. Wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Nie od razu widać było
zmiany, ale za jakiś czas dostrzegłam, że patrzy na mnie inaczej i
w ogóle inaczej się zachowuję. - Muriel z zapartym tchem
słuchała słów przyszłej teściowej.
Nie
spodziewała się, że początki znajomości Larysy i Nikosa były
tak burzliwe. Z góry założyła, że ich znajomość zaczęła
się podobnie jak wiele innych i przebiegła łagodnie.
-
Ale Jorgos to nie Nikos – stwierdziła jednak Muriel, niemal czując
gorycz porażki.
-
Nie, właśnie. Może tego nie widać, ale tak jest. Po prostu daj mu
czas. Oboje jesteście młodzi, musicie się jeszcze dotrzeć. Wiem
co mówię.
-
Pewnie tak. Nie wiem tylko, czy moje czekanie coś da. Stephen też
prosił, bym dała czas Jorgosowi, ale ja naprawdę nie wierzę, że
mógłby czuć do mnie coś więcej niż pociąg fizyczny.
-
Przestań tak nawet mówić. Nie wolno myśleć ci w ten
sposób. Każdy człowiek ma uczucia i nie ważne co przeszedł,
zawsze pozostanie w nim ta cząstka, która poruszy serce przy
ukochanej osobie. Musisz być cierpliwa.
Muriel
zamyśliła się, a Larysa w tym czasie opuściła cicho pokój.
Jeśli Larysa miała rację? Może rzeczywiście było tak, że
Jorgos już się zmieniał, a jego powłoka zgorzkniałego cynika
opadnie i wtedy zdoła ją pokochać? Tylko, ile miała na to czekać?
Przecież już teraz pragnęła być kochaną. Ona potrafiła
powiedzieć mu co czuje, choć przecież mogła się powstrzymać
przez wzgląd na ich relację, układ, który ich wiązał i
przede wszystkim na status społeczny. Oto właśnie stała się
Kopciuszkiem, tylko że Książę jakoś nie był skory do miłości.
Cierpliwość popłaca, pomyślała i w duchu nabrała nadziei.
Larysa przecież nie kłamała. Musiała coś wiedzieć na temat
Jorgosa, bo nie mówiłaby jej takich rzeczy teraz, gdy ich
relacje są tak chwiejne.
Pomimo
rozmowy z przyszłą teściową, nie pojawiła się na dole. A kiedy
przyszła Tracy, udała że śpi. Nie chciała już o tym rozmawiać.
Leżała twarzą do ściany i wyobrażała sobie, że obok niej śpi
Jorgos. Czasami budziła się w nocy i patrzyła na jego twarz,
marząc o tym, by kiedyś ją pokochał. Teraz było podobnie, z tą
różnicą, iż jej narzeczony leżał w zupełnie innym łóżku,
podobnie jak ona, sam. Pewnie jak zwykle spał mocnym snem, a ona
umierała za nim z tęsknoty.
Musiała
coś zrobić, nie mogła pozwolić na to, aby ich relacje
przypominały raczej wieczne potyczki dwójki rozbrykanych
dzieciaków. Musiała jasno powiedzieć Kasapiemu, co czuje,
czego chce, a czego nie. W końcu mogła wymagać od niego odrobiny
szczerości. Niedługo mieli stać się małżeństwem, więc czas
najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce.
Porozmawia
z nim rano, wyłoży kawę na ławę i przygotuje się psychicznie na
jego odpowiedź. Spodziewała się raczej reprymendy lub milczenia.
Nie wiedziała, co byłoby gorsze, ale musiała się o tym sama
przekonać. Przebije się przez jego grubą skórę i dotrze do
jego wrażliwego wnętrza. Jeśli Jorgos nie chciał zrobić z ich
związku normalnej relacji, to zrobi to ona. Miała już dość
uciekania i strachu. Zbyt długo była sama, by teraz pozwolić na
to, aby samotność znów ją dopadła.
W
bojowym nastroju oczekiwała poranka. Wierciła się na łóżku
i wymyślała sto tysięcy przemów, które powinny
trafić do serca mężczyzny. Powinny, ale czy trafią, to już
osobna sprawa. Nie miała jednak zamiaru pisać od razu czarnych
scenariuszy.
Po
dwóch godzinach z jękiem przewróciła się na bok. Nie
było nawet drugiej, gdy w końcu wstała i przespacerowała się po
pokoju, w ciemności omijając wszelkie ostre krawędzie. Dlaczego
miałaby czekać do rana? Przecież mogła porozmawiać z nim teraz,
gdy była tak pozytywnie nastawiona do całej sprawy. Skoro ona nie
spała, to on też nie będzie. Im szybciej to zrobi, tym lepiej dla
niej, dla nich. Wyszła z pokoju, starając się przy okazji nie
obudzić Tracy. Zadanie jej przyjaciółki było proste. Miała pilnować, aby Jorgos nie starała się wyciągnąć Muriel z pokoju.
Jednak, młoda kobieta miała bardzo mocny sen i jakoś nie reagowała
na nocne szmery. Dzięki temu plan Muriel powiódł się tylko
do pewnego momentu. Mianowicie w chwili, gdy stanęła przed pokojem
Jorgosa, jej odwaga nagle postanowiła salwować się ucieczką.
Opuściła ją w momencie, gdy już niemal stała u progu. Podniosła
dłoń, która drżała lekko i zapukała najciszej jak było
to możliwe. Kiedy po drugiej stronie odpowiedziała cisza,
postanowiła wejść do środka, cała się trzęsąc. Nie chciała
tego robić, ale z drugiej strony coś musiała. To jest ostatni raz,
kiedy walczy o siebie i swoje serce. Kolejnego razu już nie będzie,
więc musiała wejść do pokoju i powiedzieć, co leży jej na
sercu.
Nim
się zorientowała, w pokoju nagle zabłysło nikłe światło.
Przestraszona stanęła na środku pokoju.
-
Co tu robisz, Muriel? - usłyszała ochrypły od snu głos
ukochanego.
-
Skradam się, nie widać? - odparła nonszalancko i spojrzała na
mężczyznę, który siedział na łóżku. Podarł się
na dłoniach i patrzył na nią zaspanym wzrokiem.
Muriel
westchnęła mimowolnie, patrząc na narzeczonego z nieukrywanym
zachwytem. W tej chwili wyglądała niemal żałośnie, ale wcale jej
to nie przeszkadzało. Uwielbiała na niego patrzeć, zwłaszcza, gdy
miał nagą pierś i był okropnie zaspany. Uśmiechnęła się do
niego i postąpiła dwa kroki, aby usiąść na łóżku.
-
Przyszłam porozmawiać – powiedziała w końcu, gdy Kasapi uniósł
kpiąco jedną brew i pozbył się resztek snu. - O nas.
-
O drugiej w nocy?
-
Tak. Teraz, bo potem już nie będę miała odwagi, aby to zrobić.
Przepraszam, że cię obudziłam.
-
Cóż, szczerze powiedziawszy, wolałbym się kochać, ale
skoro chcesz rozmawiać, to usiądź. - Poklepał dłonią miejsce
obok niego. Miał dziwny uśmieszek na ustach, co Muriel odebrała
jako zły znak.
Usiadła
z wahaniem, jakby przymierzała się do pogłaskania dzikiego kota i
nabrała powietrza. Nie zdążyła jednak wyrzec ani jednego słowa,
gdy Jorgos nagle „zaatakował” ją, pociągając na siebie i
mocno trzymając w objęciach.
-
Co ty robisz?! Mieliśmy rozmawiać – oburzyła się Muriel i
próbowała się wyszarpnąć, ale narzeczony ani myślał ją
puszczać. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i pochylił
się tuż nad jej idealnie odsłoniętą szyją. - Nie rób
tego – poprosiła, choć miało to brzmieć jak rozkaz. W chwili, gdy poczuła
jego gorący oddech na skórze już się poddała.
-
Będziemy rozmawiać, ale zupełnie inaczej. Ciałami. No, chodź,
agapi mou, wiem, że mnie pragniesz – mruknął jeszcze, nim
nakrył swoimi ustami jej usta.
W
jej ciele wybuchł prawdziwy ogień. Dłonie narzeczonego wędrowały
po całym jej ciele, sunąc od piersi, do ud, po pośladki i ramiona.
Całował ją i dotykał pospiesznie, gorączkowo, jakby obawiał
się, że zaraz ktoś nakryje ich na czymś zakazanym.
Zapomniała
już o czym chciała z nim rozmawiać, w chwili gdy Kasapi
delikatnie wsunął dłoń za jej bieliznę. Odchyliła do tyłu głowę
i westchnęła głośno, gdy wsunął w nią powoli palec. Zacisnęła
mocno wargi, aby nie podnieść głosu pod wpływem zalewających ją
uczuć. Ich pożądanie skumulowało się. Zaledwie kilka dni rozłąki
wystarczyło, aby w tej chwili czuć tak, jak wtedy, za pierwszym
razem, gdy Jorgos zaciągnął ją do łóżka i sprawił, że
w końcu zaczęła czuć się jak kobieta.
-
Spokojnie, bo obudzimy wszystkich – szepnął, gdy w końcu udało
mu się odsunąć od niej na chwilę.
Muriel
spiorunowała go wzrokiem, czując znajome fale gorąca, które
zalewały ją raz po raz. Nie mogła uwierzyć w to, że nie miał
nawet lekkiej zadyszki. Ona sama już wiedziała, że traciła
kontrolę nad głosem, a on to wszystko przyjmował tak spokojnie,
jakby rozmawiali o pogodzie.
Poruszył
dłonią, wydobywając z jej gardła przeciągły jęk. Po chwili
ułożył ją wygodnie na łóżku i zawisł tuż nad nią,
opierając się na ramionach, które oplotła swoimi.
Popatrzyła
mu głęboko w oczy i westchnęła z rozmarzeniem. Gdyby ktoś jej
powiedział, że kiedyś będzie zaręczona z kimś takim jak Jorgos
Kasapi, nie uwierzyłaby nigdy. Teraz jednak miała naoczny dowód
na to, że jednak czasem człowiek otrzymuje od życia coś dobrego,
bo Jorgos niewątpliwie był właśnie tym pozytywnym aspektem.
Uniosła
się, by go pocałować, lecz mężczyzna szybko przyłożył gorące
usta do skóry na szyi i powoli całując ją, schodził niżej,
znacząc gorącą ścieżkę na jej ciele. Szybko pozbyli się
resztek ubrań, które mieli na sobie i już mogli cieszyć się
swymi nagimi ciałami. Dłonie błądziły po każdym skrawku ciała,
badały nierówności i wypukłości.
Muriel
sunęła spragnionymi palcami po plecach ukochanego, sięgnęła też
pośladków i mocno je ścisnęła, aż z jego gardła wydobył
się pełen aprobaty pomruk jak u dzikiego kota. Zafascynowana
przesunęła palcami po biodrach i żebrach, aż jej palce natrafiły
na pokryty ciemnym włosem tors. Mężczyzna westchnął cicho,
zadrżał lekko, a potem nieruchomiejąc tuż nad jej ustami,
szepnął:
-
Dotknij mnie, Muriel – poprosił ochryple, patrząc jej prosto w
oczy. Przełknęła ślinkę i z drżącym uśmiechem na ustach
spełniła jego prośbę.
Jorgos
lubił, kiedy to robiła. Zacisnęła wargi i westchnęła cicho, gdy przetoczył się na plecy
i pociągnął ją na siebie. Natychmiast usiadła na nim, otaczając
go udami, przylgnęła ustami do nagiej skóry
mężczyzny i całując go powoli, posuwała się w dół, ku
udom.
Gdy
uniosła spojrzenie, dostrzegła jak Jorgos unosi się i spogląda na
nią z lekkim półuśmiechem na ustach, a z pożądaniem w
oczach. Widząc to nabrała pewności siebie i uśmiechnęła się do
niego, będąc pewną, że jej „postępek” na pewno spodoba się
narzeczonemu. Wahała się, a wtedy przemówił do niej
chropowatym głosem:
-
Na co czekasz, agapi mou? Zrób to... Proszę – dodał
jeszcze i opadł na poduszki, przymykając powieki.
Czekał
na jej kolejny ruch. Oddychał szybko i płytko. Naprawdę działało
na niego to, co robiła, a robiła naprawdę niewiele. Jedynie go
całowała. Gdy dotarła do ud, zatrzymała się tuż nad jego
męskością.
-
Nie wiem, czy...
- Wiesz, Muriel, wiesz – wysapał, a Muriel nie
bacząc na nic po prostu, bez skrępowania, postarała się, aby tak
właśnie było.
Otoczyła
ustami jego członka i powolnymi ruchami języka sprawiła, iż
mężczyzna, który przed światem udawał nieprzystępnego i
cynicznego, odrzucił tę maskę i pozbył się samokontroli.
Do
jej uszu dobiegł cichy jęk i głośny oddech ukochanego.
Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się z tego, iż jej
narzeczony mimo swych zasad po prostu poddał się i jęknął
przeciągle. Gdy uniosła głowę, a ich spojrzenia skrzyżowały
się, dostrzegła w jego oczach wiele uczuć: od pożądania, radość,
po smutek i wahanie. Nie rozumiała tych negatywnych emocji, ale
odrzuciła je w niepamięć w chwili, gdy złapał ją za ramiona i
pociągnął ku sobie, aż ułożyła się na nim i ustami przylgnęła
do jego ust. Całował ją zachłannie i pożądliwie. Dłonią
wczepił się w gęste włosy narzeczonej i przewrócił ją na
plecy.
Muriel
poczuła na nagiej skórze gorące usta i równie gorące
palce mężczyzny. Wodził nimi powoli i dokładnie, pieszcząc każdy
skrawek ciała, badał każdą wypukłość. Gorąco stopniowo brało w posiadanie jej ciało, a także umysł, wypalając wszelkie
myśli. W głowie pozostało jej jednak tylko myśl o tym, iż kocha
Jorgosa. To się liczyło teraz i chciała udowodnić mu swą miłość.
W głębi duszy wierzyła, że musiał w końcu ulec i odwzajemnić
uczucie, którym go obdarzyła, a było ono głębokie i
poważne. Nie zauroczyła się nim jak nastolatka, lecz pokochała.
W
końcu w jej głowie już nic nie pozostało, gdy Jorgos ustami rozpoczął
swą wędrówkę, której uprzednio nie skończył.
Całując rowek między piersiami, jednocześnie sunął dłonią w
dół, aż dotarł do jej kobiecości. Westchnęła tylko i
pozwoliła sobie na popłynięcie na grzebiecie rozszalałej
rozkoszy.
***
Było
jej gorąco. Silne ramiona otoczyły ją i uwięziły w bezpiecznym
uścisku. Czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Uśmiechnęła się
przez sen i zamruczała zachęcająco, nie zdając sobie sprawy z
tego, iż stała się obiektem dokładnych obserwacji. Gdy w końcu
otworzyła oczy, dostrzegła mężczyznę, który zawisł tuż
nad jej twarzą. Uśmiechał się do niej, lecz na jego twarzy gościł
dziwny wyraz. Nie potrafiła go określić, ponieważ Jorgos nigdy
wcześniej tak na nią nie patrzył.
-
Co? - zapytała, gdy Jorgos wciąż milczał. Nawet nie powiedział
do niej „dzień dobry”, a przecież ich małą tradycją było,
iż z samego rana to on pierwszy się z nią witał.
-
Nic.
-
Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? - Uniosła się i popatrzyła
na niego zza zasłony rudych włosów.
-
Nie patrzę dziwnie. Podobasz mi się – odparł po prostu i po
chwili złapał ją za ramię.
Delikatnie
pochylił się nad nią, lekko tylko całując ją w usta. Muriel
pokraśniała, gdy w końcu zrozumiała, co powiedział. Podobała mu
się, choć przecież musiało tak być. Wiedziała o tym, ale Kasapi
nigdy o tym nie mówił na głos. Dla niego było to jasne, dla
niej nie, więc tym bardziej ucieszyła się z jego słów.
-
Czas na śniadanie – powiedział w końcu, gdy po kilku minutach
oderwał się od niej zdyszany, z pociemniałymi oczyma.
-
Nie chcę wychodzić – mruknęła, ale Kasapi wcale nie miał
zamiaru ustąpić jej prośbie, okraszonej znaczącym uśmiechem i
błagalnym spojrzeniem.
Nauczyła
się tego, gdy przyszło jej przebywać w towarzystwie wielu
seksownych i niemal zjawiskowych kobiet, które byłby gotowe
pogrzebać ją żywcem byleby tylko udostępnić sobie drogę do
Jorgosa.
Ku
jej zaskoczeniu narzeczony uśmiechnął się tylko i wstał. Była
przekonana, że zostanie w łóżku i znów będą się
kochać, choć to, co robili na pewno spowoduje nie tylko złośliwe
docinki, ale także spięcie między nimi, a Larysą, która
przecież nalegała na to, aby mieli osobne pokoje.
-
Wstawaj, agapi mou, śniadanie na nas już czeka –
poinformował ją tylko i zaczął się zbierać. Wyszukał z szafy
szorty, koszulkę i bieliznę i wyszedł z pokoju, zostawiając
oniemiałą dziewczynę.
Nie
mogła w to uwierzyć, że tak po prostu wyszedł! Była zaskoczona
jego zachowaniem. Po chwili wkradł się do jej serca niepokój,
który potem przerodził się w obawę, iż Jorgos przestał ją
już pragnąć. A co, jeśli tym razem przesadziła z buntem i
uzmysłowiła mu, że jednak byłoby lepiej, gdyby jednak się
rozstali? Ale przecież się kochali, to musiało coś znaczyć. A jeśli właśnie nic nie znaczyło? Zmartwiona uciekła do swojego pokoju,
zapominając, że przecież nie była w nim sama. Gdy przypomniała
sobie, że ma lokatorkę stanęła wryta na środku pokoju. Po Tracy
nie było jednak śladu, dlatego odetchnęła z ulgą i postanowiła
w końcu zejść na śniadanie. Obawiała się jednak, że wspólna
noc z Jorgosem nie będzie dla nikogo żadną tajemnicą i stanie się
obiektem kpin Roberta lub Tracy.
Westchnęła
i postanowiła pojawić się w jadalni. Nie miała ochoty na jedzenie
a tym bardziej na towarzystwo, bo zaczęły trapić ją wątpliwości.
Nie wierzyła w siebie, ani w to, że mogłaby oczarować Jorgosa do
tego stopnia, iż nie potrafiłby przestać jej pożądać. Ale ciało
swoją drogą, a serce swoją. Nie mogła całe życie cieszyć się
z tego, że pociąga Kasapiego i liczyć na to, iż jego
zainteresowanie nią nie przestanie gasnąć.
Zgnębiona
niepotrzebnymi myślami zeszła na dół, nim weszła do
jadalni przywołała na twarzy pogodny uśmiech, starając się
utrzymać go dłużej niż dwie sekundy. Prawda była taka, iż wcale
nie było łatwo to zrobić. Miała bujną wyobraźnie, która
nie przestała pracować, lecz szybko zapomniała o wszystkim, gdy
wchodząc do pomieszczenia zapełnionego już niemal wszystkimi
członkami jej przyszłej rodziny, a także częścią przyjaciół,
dostrzegła, że wszyscy natychmiast spojrzeli na nią, obserwując
ją dokładnie. Bobbie, który oczywiście jako główny
wodzirej śniadania uniósł wysoko lewą brew, a potem
otworzył usta i natychmiast skwitował jej wejście ironicznym
komentarzem, okraszonym zadziornym uśmiechem:
-
I celibat szlag trafił – powiedział, a większość zebranych
skwitowała to głośnym rechotem. Muriel poczerwieniała i usiadła
na swoim miejscu, tuż obok Tracy. Jorgosa jednak nie było, co mocno
ją zaniepokoiło. Przyszedł jednak chwilę później, choć
uśmiechnięty i odprężony, to jednak dostrzegła, że coś jest
nie tak. Poznała to po sposobie poruszania się. Zmarszczyła brwi,
lecz nie powiedziała nic. Zresztą, nie było jej dane, ponieważ
Bobbie obrał sobie ją i jej narzeczonego za cel przyjacielskich żartów.
Ajć, to słodkie, że poszła do niego i w ogóle, awww! Ale niepokoi mnie rzecz, że jednak nic sobie nie porozmawiali, ach, ale miała chociaż z nim cudną noc, a to już jakiś krok do polepszenia ich relacji. Zauważyłam, że Muriel robi się już taka...poważniejsza i zawzięta w tym, że musi rozkochać w sobie Jorgosa. Nawet wybaczyłam jej te płakanie! :D Nie lubię płaczliwych bohaterek. :D Gdzie przecież Muriel zawsze dla mnie wielką cnotką, to teraz...dorośleje przy Jorgosie. Nie wiem, Jorgos jest dziwny, że dziewczyna tak koło niego tańczy i jest ogromnie zakochana, a on...pfff, on też jest zakochany, kurde! To widać, słychać i czuć!:D Dawaj dalej, chociaż tytuł "Diagnoza" budzi we mnie niepokój! :D
OdpowiedzUsuńCzekam! <3
E tam, zaraz niepokój, na pewno się okaże, że Muriel jest w ciąży xd
OdpowiedzUsuńalbo, że Jorgos odkryje ze jednak ją kocha :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie mało jest teraz akcji, ale to nie zmienia faktu, że rozdział i tak jest świetny :D
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że Jorgos był zazdrosny o Muriel może w końcu zda sobie sprawę, że nie jest mu do końca obojętna. Myślę, że za szybko dała mu się przekonać, ale nie ma jej się co dziwić :D
Czekam z niecierpliwością na następną część :* dodawaj wiadomości ile ci jeszcze zostało do napisania jeżeli możesz oczywiscie :)
Witaj!
OdpowiedzUsuńOd miesiąca czytam twoje opowiadanie, przyznam się, że w ciągu 2 dni przeczytałam wszystkie rozdziały, bo tak mnie wciągnęły. Świetnie piszesz, tylko jest jeden uszczerbek, wada. Za długie są przerwy między rozdziałami i w związku z tym mam pytanie: Czy jesteś w stanie dodawać posty częściej?
Pozdrawiam,
M.
Nie trzymaj nas w niepewności i dodaj rozdział proszę :D
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednego dlaczego masz pod rozdziałami po 6,7 komentarzy.. Bo piszesz świetnie :)
OdpowiedzUsuńcodziennie wchodze tutaj po kilka razy, żeby sprawdzić czy jest nowy rozdział :D
Wciąż obstawiam wersję, że Jorgos już jest bez pamięci zakochany w Muriel. Tylko nie pozwala sobie przyznać się do tego. Przed strachem, odrzuceniem, cierpieniem mimo iż, wie co dziewczyna czuje do niego. Ona wychodzi z innym, on wpada gniew i czuję zazdrość. Nie wierzę, że te emocje wynikają wyłącznie z faktu uważania dziewczyny za swoją własność. Za tym kryje się coś więcej.
OdpowiedzUsuńMuriel totalnie brak gry aktorskiej, a raczej można czytać z niej jak z otwartej księgi :D Wystarczyło, że weszła do jadalni, a Bobbie już wiedział co się wydarzyło.
Ale Jorgos także mógłby nad sobą popracować. Nie zawsze można rozmawiać ciałem, trzeba nawet słowami. I słowa powinny być ważniejsze. Są sprawy, sytuacje, które trzeba wyjaśnić normalną rozmową.
Czekam z niecierpliwością na następny i Pozdrawiam :)