5.11.2014

47. Zazdrosny narzeczony

Jorgos po wyjściu Muriel miotał się niczym lew w klatce. Również odgrażał się i klął siarczyście na Aberikosa. Ku zdumieniu rodziny nie wspomniał ani słowem o Muriel, która koniec końców sama postanowiła wyjść, bez jakiegokolwiek przymuszania. Dopiero, gdy Aberikos odjechał, a Muriel przez chwilę mignęła im na korytarzu, wtedy dopiero zorientował się, że i jego narzeczona brała w tej rozmowie udział. Przecież jego kuzyn wystawił ją, więc dlaczego w ogóle z nim poszła?
Zapłonął w nim gniew, a także zazdrość. Dzikie uczucie, dotąd mu nieznane, opętało go i sprawiło, że umysł podsuwał mu dziwne, nierealne obrazy z rozmowy narzeczonej z jego kuzynem. Wiedział, że Muriel nie zdradziłaby go, bo jest zbyt lojalna, ale jednak gdzieś w głębi duszy niemal czekał na to, aż w końcu okażę się, że jego przyszła żona odejdzie, bo znalazła kochanka. Jednak w tym przypadku nie będzie jej winą. W końcu nie jest najlepszym narzeczonym, no i nie kocha jej, a Muriel o to właśnie chodzi
Zapomniała o układzie, który czynił ich związek nietypowym i niemal pozbawionym uczyć. Dla niego było to idealne rozwiązanie, lecz nie dla Muriel. Powinien był o tym pamiętać, gdy jej to proponował. Spodziewał się, że młoda dziewczyna marząca jeszcze o księciu z bajki nie zdoła pozbyć się uczuć i po prostu przejdzie nad nimi do porządku dziennego. Dopóki nie wyznała mu miłości spał spokojnie, ale w ostatnich tygodniach, po tym, jak w szpitalu powiedziała, co do niego czuje, nie zaznał spokoju. Wciąż widział jej zranione spojrzenie, cichy szloch. Czasami miał wrażenie, że w snach słyszał jak pęka jej serce, choć było to tylko złudzenie. Mimo to z każdym dniem czuł się coraz gorzej. Miał okropne wyrzuty sumienia, ale nie mógł cofnąć wypowiedzianych słów i nie zamierzał. Zranił ją, ale nie chciał dawać jej niepotrzebnej nadziei, która mogłaby skomplikować ich relacje jeszcze bardziej. Lepiej, żeby miała świadomość tego, co on czuje, niż gdyby miała się okłamywać. Akurat w tej kwestii nie chciał jej oszukiwać.
Nie oznaczało to jednak, że nie był na nią zły. Owszem, był i to bardzo. Dobrze wiedziała, iż nie chciał, aby wychodziła z jego kuzynem, ale mimo to poszła i zrobiła mu na złość. Musiał z nią porozmawiać. Ale zrobi to dopiero jutro wieczorem, bo wtedy będą mieli odrobinę prywatności, na którą przecież zasługują!
Bardzo tęsknił za narzeczoną. Nie mógł jej nawet pocałować, bo miał wrażenie, że wszyscy patrzą na nich z każdego kąta domu. I to najbardziej go irytowało. Jakby nagle znalazł się w jakimś pieprzonym show z ukrytymi kamerami.
W salonie zapanowała napięta atmosfera. Wszyscy starali się rozmawiać, ale omijali go wzrokiem i nawet nie próbowali wciągnąć do pogawędki. Kiedy Muriel mignęła na korytarzu, stwierdził, że i on uda się do własnego pokoju, aby przeżyć kolejną bezsenną noc.

***

Już przy śniadaniu wiedziała, że to, co zrobiła wczoraj było złe. Jorgos unikał jej spojrzenia, choć świdrowała go spojrzeniem i starała się ściągnąć na siebie jego wzrok, ale wszelkie ciche wysiłki spełzały na niczym. Jorgos szybko dokończył posiłek i poinformował zebranych, iż jedzie do miasta. Nie powiedział jednak w jakim celu. Wziął klucze i wyszedł, nawet na nią nie patrząc. Zirytowana wstała gwałtownie i poszła do swojego pokoju, zamykając się w nim na cały dzień. Nie wyszła nawet na plaże. Pojawiła się dopiero w porze obiadu. Zjadła i bez słowa opuściła jadalnie. Słyszała tylko ciche chrząknięcie Jorgosa i jęk Stephena. Miała to gdzieś.
Rzuciła się na łóżko i zapłakała cicho. Musiała uwolnić się od tych emocji, które nagromadziły się w niej w ostatnim czasie. Źle się czuła z tym, że przeciwstawiła się narzeczonemu, ale nie chciała wyjść na potulną i łagodną kobietę, którą każdy może rządzić. Tracy stwierdziła wczoraj, gdy już przyszła do pokoju, że dobrze zrobiła. Ona sama jednak nie była przekonana i nie sądziła, aby znalazła poparcie wśród reszty członków rodziny Kasapi. Przecież to jasne, że rodzice, siostra i dziadek będą stali za nim murem, a nikt nie poprze jej zdania. Stevie i Robert również mogą przyjąć stanowisko rodziny Jorgosa. Cóż miała począć? Była w kropce.
W przerwie między jedną falą płaczu, a drugą rozległo się ciche chrząknięcie. Zaskoczona odwróciła się w stronę, skąd dobiegł ją dźwięk i w drzwiach ujrzała Larysę. Kobieta powolnym krokiem weszła do środka.
- Muriel, dlaczego płaczesz? - zapytała spokojnie. Muriel przez chwilę poczuła, jak cały płacz staje jej w gardle, a potem nagle wyrwał jej się z środka i z głośnym szlochem znów ukryła twarz w poduszce. Płakała, bo serce ciążyło jej okropnie. Płakała, bo było jej źle z tym, co zrobiła. Płakała, bo chciała.
Larysa usiadła obok niej i zaczęła gładzić ją po plecach. Próbowała ją uspokoić, lecz Muriel wciąż płakała, jakby w ogóle nie miała przestać. Raz po raz, narastała w niej fala, która potem znajdowała ujście w nowych, gorących łzach. Macocha Jorgosa siedziała obok i starała się w milczeniu ją uspokoić, ale za każdym razem, gdy jej dłoń robiła pełne koło na drżących plecach dziewczyny, ta wybuchała głośniejszym płaczem.
- Uspokój się, moje dziecko, bo zaraz mi się tu rozchorujesz – przemówiła w końcu, gdy Muriel znów zaczęła szlochać. - Muriel, proszę...
Muriel jednak nie potrafiła się uspokoić. Dlatego Larysa złapała ją za ramiona i powoli do siebie odwróciła, potrząsnęła nią, aby w końcu ocknęła się i wróciła do normalnego świata. Miała wrażenie, że dziewczyna zamknęła się w swej bańce i płakała w niej, bo tylko to potrafiła, a przecież nie powinna się poddawać.
- Cooo? - zapytała, szlochając rozdzierająco.
- Muriel, uspokój się! - zażądała i jeszcze raz nią potrząsnęła.
- N-nie moogę... - zawyła i schowała twarz na ramieniu kobiety. Pani Kasapi przygarnęła ją do siebie i mocno przytuliła. Głaszcząc ją po włosach, znów czekała aż przejdzie jej płacz.
- Jeśli nie przestaniesz, to zawołam Jorgosa i powiem mu, że to jego wina. Nie wiem czy będziesz z tego zadowolona, ale on na pewno nie...
Szloch ustał. Muriel uniosła wysoko głowę i spojrzała ze strachem na Larysę. Uśmiechnęła się do zapłakanej dziewczyny łagodnie i poprawiła kosmyk włosów.
W końcu, po niemal pół godzinie Muriel doszła do siebie na tyle, by jednym tchem wyrzucić z siebie wszystko, co zdołało się w niej zagnieździć.
- Tak bardzo się boję. Nie wiem, co będzie dalej, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego. Przecież go nienawidziłam. Dręczył mnie w pracy, bo byłam inna niż reszta jego sekretarek... Wystarczy, że poznałam jego lepszą stronę i od razu się w nim zakochałam... - poskarżyła się cicho. Pociągnęła nosem i spojrzała zmieszana na Larysę.
- To zrozumiałe. Jaki ojciec taki syn. Nikos również miał na sobie grubą powłokę, którą z trudem przebiłam. Sądziłam, że nigdy mi się to nie uda, dopóki nie powiedziałam, co czuje. Wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Nie od razu widać było zmiany, ale za jakiś czas dostrzegłam, że patrzy na mnie inaczej i w ogóle inaczej się zachowuję. - Muriel z zapartym tchem słuchała słów przyszłej teściowej.
Nie spodziewała się, że początki znajomości Larysy i Nikosa były tak burzliwe. Z góry założyła, że ich znajomość zaczęła się podobnie jak wiele innych i przebiegła łagodnie.
- Ale Jorgos to nie Nikos – stwierdziła jednak Muriel, niemal czując gorycz porażki.
- Nie, właśnie. Może tego nie widać, ale tak jest. Po prostu daj mu czas. Oboje jesteście młodzi, musicie się jeszcze dotrzeć. Wiem co mówię.
- Pewnie tak. Nie wiem tylko, czy moje czekanie coś da. Stephen też prosił, bym dała czas Jorgosowi, ale ja naprawdę nie wierzę, że mógłby czuć do mnie coś więcej niż pociąg fizyczny.
- Przestań tak nawet mówić. Nie wolno myśleć ci w ten sposób. Każdy człowiek ma uczucia i nie ważne co przeszedł, zawsze pozostanie w nim ta cząstka, która poruszy serce przy ukochanej osobie. Musisz być cierpliwa.
Muriel zamyśliła się, a Larysa w tym czasie opuściła cicho pokój. Jeśli Larysa miała rację? Może rzeczywiście było tak, że Jorgos już się zmieniał, a jego powłoka zgorzkniałego cynika opadnie i wtedy zdoła ją pokochać? Tylko, ile miała na to czekać? Przecież już teraz pragnęła być kochaną. Ona potrafiła powiedzieć mu co czuje, choć przecież mogła się powstrzymać przez wzgląd na ich relację, układ, który ich wiązał i przede wszystkim na status społeczny. Oto właśnie stała się Kopciuszkiem, tylko że Książę jakoś nie był skory do miłości. Cierpliwość popłaca, pomyślała i w duchu nabrała nadziei. Larysa przecież nie kłamała. Musiała coś wiedzieć na temat Jorgosa, bo nie mówiłaby jej takich rzeczy teraz, gdy ich relacje są tak chwiejne.
Pomimo rozmowy z przyszłą teściową, nie pojawiła się na dole. A kiedy przyszła Tracy, udała że śpi. Nie chciała już o tym rozmawiać. Leżała twarzą do ściany i wyobrażała sobie, że obok niej śpi Jorgos. Czasami budziła się w nocy i patrzyła na jego twarz, marząc o tym, by kiedyś ją pokochał. Teraz było podobnie, z tą różnicą, iż jej narzeczony leżał w zupełnie innym łóżku, podobnie jak ona, sam. Pewnie jak zwykle spał mocnym snem, a ona umierała za nim z tęsknoty.
Musiała coś zrobić, nie mogła pozwolić na to, aby ich relacje przypominały raczej wieczne potyczki dwójki rozbrykanych dzieciaków. Musiała jasno powiedzieć Kasapiemu, co czuje, czego chce, a czego nie. W końcu mogła wymagać od niego odrobiny szczerości. Niedługo mieli stać się małżeństwem, więc czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce.
Porozmawia z nim rano, wyłoży kawę na ławę i przygotuje się psychicznie na jego odpowiedź. Spodziewała się raczej reprymendy lub milczenia. Nie wiedziała, co byłoby gorsze, ale musiała się o tym sama przekonać. Przebije się przez jego grubą skórę i dotrze do jego wrażliwego wnętrza. Jeśli Jorgos nie chciał zrobić z ich związku normalnej relacji, to zrobi to ona. Miała już dość uciekania i strachu. Zbyt długo była sama, by teraz pozwolić na to, aby samotność znów ją dopadła.
W bojowym nastroju oczekiwała poranka. Wierciła się na łóżku i wymyślała sto tysięcy przemów, które powinny trafić do serca mężczyzny. Powinny, ale czy trafią, to już osobna sprawa. Nie miała jednak zamiaru pisać od razu czarnych scenariuszy.
Po dwóch godzinach z jękiem przewróciła się na bok. Nie było nawet drugiej, gdy w końcu wstała i przespacerowała się po pokoju, w ciemności omijając wszelkie ostre krawędzie. Dlaczego miałaby czekać do rana? Przecież mogła porozmawiać z nim teraz, gdy była tak pozytywnie nastawiona do całej sprawy. Skoro ona nie spała, to on też nie będzie. Im szybciej to zrobi, tym lepiej dla niej, dla nich. Wyszła z pokoju, starając się przy okazji nie obudzić Tracy. Zadanie jej przyjaciółki było proste. Miała pilnować, aby Jorgos nie starała się wyciągnąć Muriel z pokoju. Jednak, młoda kobieta miała bardzo mocny sen i jakoś nie reagowała na nocne szmery. Dzięki temu plan Muriel powiódł się tylko do pewnego momentu. Mianowicie w chwili, gdy stanęła przed pokojem Jorgosa, jej odwaga nagle postanowiła salwować się ucieczką. Opuściła ją w momencie, gdy już niemal stała u progu. Podniosła dłoń, która drżała lekko i zapukała najciszej jak było to możliwe. Kiedy po drugiej stronie odpowiedziała cisza, postanowiła wejść do środka, cała się trzęsąc. Nie chciała tego robić, ale z drugiej strony coś musiała. To jest ostatni raz, kiedy walczy o siebie i swoje serce. Kolejnego razu już nie będzie, więc musiała wejść do pokoju i powiedzieć, co leży jej na sercu.
Nim się zorientowała, w pokoju nagle zabłysło nikłe światło. Przestraszona stanęła na środku pokoju.
- Co tu robisz, Muriel? - usłyszała ochrypły od snu głos ukochanego.
- Skradam się, nie widać? - odparła nonszalancko i spojrzała na mężczyznę, który siedział na łóżku. Podarł się na dłoniach i patrzył na nią zaspanym wzrokiem.
Muriel westchnęła mimowolnie, patrząc na narzeczonego z nieukrywanym zachwytem. W tej chwili wyglądała niemal żałośnie, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała na niego patrzeć, zwłaszcza, gdy miał nagą pierś i był okropnie zaspany. Uśmiechnęła się do niego i postąpiła dwa kroki, aby usiąść na łóżku.
- Przyszłam porozmawiać – powiedziała w końcu, gdy Kasapi uniósł kpiąco jedną brew i pozbył się resztek snu. - O nas.
- O drugiej w nocy?
- Tak. Teraz, bo potem już nie będę miała odwagi, aby to zrobić. Przepraszam, że cię obudziłam.
- Cóż, szczerze powiedziawszy, wolałbym się kochać, ale skoro chcesz rozmawiać, to usiądź. - Poklepał dłonią miejsce obok niego. Miał dziwny uśmieszek na ustach, co Muriel odebrała jako zły znak.
Usiadła z wahaniem, jakby przymierzała się do pogłaskania dzikiego kota i nabrała powietrza. Nie zdążyła jednak wyrzec ani jednego słowa, gdy Jorgos nagle „zaatakował” ją, pociągając na siebie i mocno trzymając w objęciach.
- Co ty robisz?! Mieliśmy rozmawiać – oburzyła się Muriel i próbowała się wyszarpnąć, ale narzeczony ani myślał ją puszczać. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i pochylił się tuż nad jej idealnie odsłoniętą szyją. - Nie rób tego – poprosiła, choć miało to brzmieć jak rozkaz. W chwili, gdy poczuła jego gorący oddech na skórze już się poddała.
- Będziemy rozmawiać, ale zupełnie inaczej. Ciałami. No, chodź, agapi mou, wiem, że mnie pragniesz – mruknął jeszcze, nim nakrył swoimi ustami jej usta.
W jej ciele wybuchł prawdziwy ogień. Dłonie narzeczonego wędrowały po całym jej ciele, sunąc od piersi, do ud, po pośladki i ramiona. Całował ją i dotykał pospiesznie, gorączkowo, jakby obawiał się, że zaraz ktoś nakryje ich na czymś zakazanym.
Zapomniała już o czym chciała z nim rozmawiać, w chwili gdy Kasapi delikatnie wsunął dłoń za jej bieliznę. Odchyliła do tyłu głowę i westchnęła głośno, gdy wsunął w nią powoli palec. Zacisnęła mocno wargi, aby nie podnieść głosu pod wpływem zalewających ją uczuć. Ich pożądanie skumulowało się. Zaledwie kilka dni rozłąki wystarczyło, aby w tej chwili czuć tak, jak wtedy, za pierwszym razem, gdy Jorgos zaciągnął ją do łóżka i sprawił, że w końcu zaczęła czuć się jak kobieta.
- Spokojnie, bo obudzimy wszystkich – szepnął, gdy w końcu udało mu się odsunąć od niej na chwilę.
Muriel spiorunowała go wzrokiem, czując znajome fale gorąca, które zalewały ją raz po raz. Nie mogła uwierzyć w to, że nie miał nawet lekkiej zadyszki. Ona sama już wiedziała, że traciła kontrolę nad głosem, a on to wszystko przyjmował tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie.
Poruszył dłonią, wydobywając z jej gardła przeciągły jęk. Po chwili ułożył ją wygodnie na łóżku i zawisł tuż nad nią, opierając się na ramionach, które oplotła swoimi.
Popatrzyła mu głęboko w oczy i westchnęła z rozmarzeniem. Gdyby ktoś jej powiedział, że kiedyś będzie zaręczona z kimś takim jak Jorgos Kasapi, nie uwierzyłaby nigdy. Teraz jednak miała naoczny dowód na to, że jednak czasem człowiek otrzymuje od życia coś dobrego, bo Jorgos niewątpliwie był właśnie tym pozytywnym aspektem.
Uniosła się, by go pocałować, lecz mężczyzna szybko przyłożył gorące usta do skóry na szyi i powoli całując ją, schodził niżej, znacząc gorącą ścieżkę na jej ciele. Szybko pozbyli się resztek ubrań, które mieli na sobie i już mogli cieszyć się swymi nagimi ciałami. Dłonie błądziły po każdym skrawku ciała, badały nierówności i wypukłości.
Muriel sunęła spragnionymi palcami po plecach ukochanego, sięgnęła też pośladków i mocno je ścisnęła, aż z jego gardła wydobył się pełen aprobaty pomruk jak u dzikiego kota. Zafascynowana przesunęła palcami po biodrach i żebrach, aż jej palce natrafiły na pokryty ciemnym włosem tors. Mężczyzna westchnął cicho, zadrżał lekko, a potem nieruchomiejąc tuż nad jej ustami, szepnął:
- Dotknij mnie, Muriel – poprosił ochryple, patrząc jej prosto w oczy. Przełknęła ślinkę i z drżącym uśmiechem na ustach spełniła jego prośbę.
Jorgos lubił, kiedy to robiła.  Zacisnęła wargi i westchnęła cicho, gdy przetoczył się na plecy i pociągnął ją na siebie. Natychmiast usiadła na nim, otaczając go udami, przylgnęła ustami do nagiej skóry mężczyzny i całując go powoli, posuwała się w dół, ku udom.
Gdy uniosła spojrzenie, dostrzegła jak Jorgos unosi się i spogląda na nią z lekkim półuśmiechem na ustach, a z pożądaniem w oczach. Widząc to nabrała pewności siebie i uśmiechnęła się do niego, będąc pewną, że jej „postępek” na pewno spodoba się narzeczonemu. Wahała się, a wtedy przemówił do niej chropowatym głosem:
- Na co czekasz, agapi mou? Zrób to... Proszę – dodał jeszcze i opadł na poduszki, przymykając powieki.
Czekał na jej kolejny ruch. Oddychał szybko i płytko. Naprawdę działało na niego to, co robiła, a robiła naprawdę niewiele. Jedynie go całowała. Gdy dotarła do ud, zatrzymała się tuż nad jego męskością.
- Nie wiem, czy...
- Wiesz, Muriel, wiesz – wysapał, a Muriel nie bacząc na nic po prostu, bez skrępowania, postarała się, aby tak właśnie było.
Otoczyła ustami jego członka i powolnymi ruchami języka sprawiła, iż mężczyzna, który przed światem udawał nieprzystępnego i cynicznego, odrzucił tę maskę i pozbył się samokontroli.
Do jej uszu dobiegł cichy jęk i głośny oddech ukochanego. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się z tego, iż jej narzeczony mimo swych zasad po prostu poddał się i jęknął przeciągle. Gdy uniosła głowę, a ich spojrzenia skrzyżowały się, dostrzegła w jego oczach wiele uczuć: od pożądania, radość, po smutek i wahanie. Nie rozumiała tych negatywnych emocji, ale odrzuciła je w niepamięć w chwili, gdy złapał ją za ramiona i pociągnął ku sobie, aż ułożyła się na nim i ustami przylgnęła do jego ust. Całował ją zachłannie i pożądliwie. Dłonią wczepił się w gęste włosy narzeczonej i przewrócił ją na plecy.
Muriel poczuła na nagiej skórze gorące usta i równie gorące palce mężczyzny. Wodził nimi powoli i dokładnie, pieszcząc każdy skrawek ciała, badał każdą wypukłość. Gorąco stopniowo brało w posiadanie jej ciało, a także umysł, wypalając wszelkie myśli. W głowie pozostało jej jednak tylko myśl o tym, iż kocha Jorgosa. To się liczyło teraz i chciała udowodnić mu swą miłość. W głębi duszy wierzyła, że musiał w końcu ulec i odwzajemnić uczucie, którym go obdarzyła, a było ono głębokie i poważne. Nie zauroczyła się nim jak nastolatka, lecz pokochała.
W końcu w jej głowie już nic nie pozostało, gdy Jorgos ustami rozpoczął swą wędrówkę, której uprzednio nie skończył. Całując rowek między piersiami, jednocześnie sunął dłonią w dół, aż dotarł do jej kobiecości. Westchnęła tylko i pozwoliła sobie na popłynięcie na grzebiecie rozszalałej rozkoszy.

***
Było jej gorąco. Silne ramiona otoczyły ją i uwięziły w bezpiecznym uścisku. Czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Uśmiechnęła się przez sen i zamruczała zachęcająco, nie zdając sobie sprawy z tego, iż stała się obiektem dokładnych obserwacji. Gdy w końcu otworzyła oczy, dostrzegła mężczyznę, który zawisł tuż nad jej twarzą. Uśmiechał się do niej, lecz na jego twarzy gościł dziwny wyraz. Nie potrafiła go określić, ponieważ Jorgos nigdy wcześniej tak na nią nie patrzył.
- Co? - zapytała, gdy Jorgos wciąż milczał. Nawet nie powiedział do niej „dzień dobry”, a przecież ich małą tradycją było, iż z samego rana to on pierwszy się z nią witał.
- Nic.
- Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? - Uniosła się i popatrzyła na niego zza zasłony rudych włosów.
- Nie patrzę dziwnie. Podobasz mi się – odparł po prostu i po chwili złapał ją za ramię.
Delikatnie pochylił się nad nią, lekko tylko całując ją w usta. Muriel pokraśniała, gdy w końcu zrozumiała, co powiedział. Podobała mu się, choć przecież musiało tak być. Wiedziała o tym, ale Kasapi nigdy o tym nie mówił na głos. Dla niego było to jasne, dla niej nie, więc tym bardziej ucieszyła się z jego słów.
- Czas na śniadanie – powiedział w końcu, gdy po kilku minutach oderwał się od niej zdyszany, z pociemniałymi oczyma.
- Nie chcę wychodzić – mruknęła, ale Kasapi wcale nie miał zamiaru ustąpić jej prośbie, okraszonej znaczącym uśmiechem i błagalnym spojrzeniem.
Nauczyła się tego, gdy przyszło jej przebywać w towarzystwie wielu seksownych i niemal zjawiskowych kobiet, które byłby gotowe pogrzebać ją żywcem byleby tylko udostępnić sobie drogę do Jorgosa.
Ku jej zaskoczeniu narzeczony uśmiechnął się tylko i wstał. Była przekonana, że zostanie w łóżku i znów będą się kochać, choć to, co robili na pewno spowoduje nie tylko złośliwe docinki, ale także spięcie między nimi, a Larysą, która przecież nalegała na to, aby mieli osobne pokoje.
- Wstawaj, agapi mou, śniadanie na nas już czeka – poinformował ją tylko i zaczął się zbierać. Wyszukał z szafy szorty, koszulkę i bieliznę i wyszedł z pokoju, zostawiając oniemiałą dziewczynę.
Nie mogła w to uwierzyć, że tak po prostu wyszedł! Była zaskoczona jego zachowaniem. Po chwili wkradł się do jej serca niepokój, który potem przerodził się w obawę, iż Jorgos przestał ją już pragnąć. A co, jeśli tym razem przesadziła z buntem i uzmysłowiła mu, że jednak byłoby lepiej, gdyby jednak się rozstali? Ale przecież się kochali, to musiało coś znaczyć. A jeśli właśnie nic nie znaczyło? Zmartwiona uciekła do swojego pokoju, zapominając, że przecież nie była w nim sama. Gdy przypomniała sobie, że ma lokatorkę stanęła wryta na środku pokoju. Po Tracy nie było jednak śladu, dlatego odetchnęła z ulgą i postanowiła w końcu zejść na śniadanie. Obawiała się jednak, że wspólna noc z Jorgosem nie będzie dla nikogo żadną tajemnicą i stanie się obiektem kpin Roberta lub Tracy.
Westchnęła i postanowiła pojawić się w jadalni. Nie miała ochoty na jedzenie a tym bardziej na towarzystwo, bo zaczęły trapić ją wątpliwości. Nie wierzyła w siebie, ani w to, że mogłaby oczarować Jorgosa do tego stopnia, iż nie potrafiłby przestać jej pożądać. Ale ciało swoją drogą, a serce swoją. Nie mogła całe życie cieszyć się z tego, że pociąga Kasapiego i liczyć na to, iż jego zainteresowanie nią nie przestanie gasnąć.
Zgnębiona niepotrzebnymi myślami zeszła na dół, nim weszła do jadalni przywołała na twarzy pogodny uśmiech, starając się utrzymać go dłużej niż dwie sekundy. Prawda była taka, iż wcale nie było łatwo to zrobić. Miała bujną wyobraźnie, która nie przestała pracować, lecz szybko zapomniała o wszystkim, gdy wchodząc do pomieszczenia zapełnionego już niemal wszystkimi członkami jej przyszłej rodziny, a także częścią przyjaciół, dostrzegła, że wszyscy natychmiast spojrzeli na nią, obserwując ją dokładnie. Bobbie, który oczywiście jako główny wodzirej śniadania uniósł wysoko lewą brew, a potem otworzył usta i natychmiast skwitował jej wejście ironicznym komentarzem, okraszonym zadziornym uśmiechem:
- I celibat szlag trafił – powiedział, a większość zebranych skwitowała to głośnym rechotem. Muriel poczerwieniała i usiadła na swoim miejscu, tuż obok Tracy. Jorgosa jednak nie było, co mocno ją zaniepokoiło. Przyszedł jednak chwilę później, choć uśmiechnięty i odprężony, to jednak dostrzegła, że coś jest nie tak. Poznała to po sposobie poruszania się. Zmarszczyła brwi, lecz nie powiedziała nic. Zresztą, nie było jej dane, ponieważ Bobbie obrał sobie ją i jej narzeczonego za cel przyjacielskich żartów.

8 komentarzy:

  1. Ajć, to słodkie, że poszła do niego i w ogóle, awww! Ale niepokoi mnie rzecz, że jednak nic sobie nie porozmawiali, ach, ale miała chociaż z nim cudną noc, a to już jakiś krok do polepszenia ich relacji. Zauważyłam, że Muriel robi się już taka...poważniejsza i zawzięta w tym, że musi rozkochać w sobie Jorgosa. Nawet wybaczyłam jej te płakanie! :D Nie lubię płaczliwych bohaterek. :D Gdzie przecież Muriel zawsze dla mnie wielką cnotką, to teraz...dorośleje przy Jorgosie. Nie wiem, Jorgos jest dziwny, że dziewczyna tak koło niego tańczy i jest ogromnie zakochana, a on...pfff, on też jest zakochany, kurde! To widać, słychać i czuć!:D Dawaj dalej, chociaż tytuł "Diagnoza" budzi we mnie niepokój! :D
    Czekam! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam, zaraz niepokój, na pewno się okaże, że Muriel jest w ciąży xd

    OdpowiedzUsuń
  3. albo, że Jorgos odkryje ze jednak ją kocha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie mało jest teraz akcji, ale to nie zmienia faktu, że rozdział i tak jest świetny :D
    To dobrze, że Jorgos był zazdrosny o Muriel może w końcu zda sobie sprawę, że nie jest mu do końca obojętna. Myślę, że za szybko dała mu się przekonać, ale nie ma jej się co dziwić :D
    Czekam z niecierpliwością na następną część :* dodawaj wiadomości ile ci jeszcze zostało do napisania jeżeli możesz oczywiscie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    Od miesiąca czytam twoje opowiadanie, przyznam się, że w ciągu 2 dni przeczytałam wszystkie rozdziały, bo tak mnie wciągnęły. Świetnie piszesz, tylko jest jeden uszczerbek, wada. Za długie są przerwy między rozdziałami i w związku z tym mam pytanie: Czy jesteś w stanie dodawać posty częściej?
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie trzymaj nas w niepewności i dodaj rozdział proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rozumiem jednego dlaczego masz pod rozdziałami po 6,7 komentarzy.. Bo piszesz świetnie :)
    codziennie wchodze tutaj po kilka razy, żeby sprawdzić czy jest nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wciąż obstawiam wersję, że Jorgos już jest bez pamięci zakochany w Muriel. Tylko nie pozwala sobie przyznać się do tego. Przed strachem, odrzuceniem, cierpieniem mimo iż, wie co dziewczyna czuje do niego. Ona wychodzi z innym, on wpada gniew i czuję zazdrość. Nie wierzę, że te emocje wynikają wyłącznie z faktu uważania dziewczyny za swoją własność. Za tym kryje się coś więcej.
    Muriel totalnie brak gry aktorskiej, a raczej można czytać z niej jak z otwartej księgi :D Wystarczyło, że weszła do jadalni, a Bobbie już wiedział co się wydarzyło.
    Ale Jorgos także mógłby nad sobą popracować. Nie zawsze można rozmawiać ciałem, trzeba nawet słowami. I słowa powinny być ważniejsze. Są sprawy, sytuacje, które trzeba wyjaśnić normalną rozmową.
    Czekam z niecierpliwością na następny i Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.