23.12.2012

18. Na parkingu

         Ordynator szpitala, w którym leżała ciocia był miłym panem w średnim wieku. Zazwyczaj, gdy przychodziła w odwiedziny i czasami zaglądała do niego, by dowiedzieć się nowych rzeczy, on witał ją z uśmiechem i szerokim gestem wskazywał skórzany fotel tuż przed wielkim biurkiem, na którym stały fotografie jego żony i dzieci.
         Dziś jednak nie miała ochoty patrzenia na te uśmiechnięte twarze i początkowa uprzejmość doktora Willisa wydała jej się fałszywa, choć nie miała powodów, aby tak twierdzić.
         - Panno Dumn, ja rozumiem, że sytuacja pani i pani ciotki jest dość skomplikowana, ale jeśli pani Clarkson ma odzyskać pełną sprawność w kończynach, bo nie ukrywam, że wypadek, któremu uległa był poważny i uszkodził kilka poważnych mięśni i stawów, musi przejść odpowiednie terapie. Fizjoterapia oraz dodatkowe zabiegi pomogą jej zwalczyć kalectwo. - Muriel przez chwilę myślała nad tym, co powiedział jej lekarz.
         Przecież wiedziała, że bez potrzebnych zabiegów ciotka nie będzie w stanie się poruszać jak normalny człowiek. I gdy ona o tym myślała nie wydawało jej się tak przerażające, lecz słowa, które padły z ust lekarza wydały jej się straszne i brzmiały jak jakiś wyrok w zawieszeniu. Ale czy tak właśnie nie było? Kalectwo, lub tylko częściowa niesprawność Melisandy mogła okazać się również dla niej problemem.
         - Panie doktorze, ja rozumiem to i zdaję sobie z tego sprawę... Ale ubezpieczenie cioci nie pokrywa leczenia? - zapytała. Miała nadzieję, że koszt tego wszystkiego nie będzie taki wysoki, ale kogo ona chciała oszukać?
         - Przykro mi, ale stan cioci jest dość poważny, a jej ubezpieczenie niestety nie obejmuje leczenia po wypadku.
         Pomyślała, że dobrze się stało, że wzięła kredyt, bo przynajmniej nie będzie musiała obawiać, iż znów coś pójdzie nie tak, ale znając jej życie pewnie nic się nie poukłada dobrze.
         - Kiedy moja ciocia powinna rozpocząć kompleksowe leczenie? - zapytała, a lekarz uśmiechnął się do niej.
         - Za trzy tygodnie. Wtedy wypiszemy ją ze szpitala. Na razie tu będzie przechodziła rehabilitację, ale w nieznacznym stopniu. Tylko po to, by mięśnie nie zapomniały jak pracować.
         Pokiwała głową. Zdecydowała się, że postara się o jakieś miejsce w klinice lub podobnym ośrodku, by ciocia doszła do siebie i wróciła z rehabilitacji na tyle zdrowa, by mogła normalnie funkcjonować. Przynajmniej psychicznie.
         Pożegnała się z doktorem.

         - Jak się czujesz, ciociu? - zapytała, gdy weszła do sali. Melisanda leżała na łóżku i w ręce trzymała książkę, która miała umilić jej czas. Muriel usiadła na krześle, a kobieta podciągnęła się trochę na łóżku i z uwagą spojrzała na przyszywaną bratanicę.
         - Dobrze, dziękuję ci, Cukiereczku. A ty jak się czujesz?
         - Dobrze. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niej. - Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że za miesiąc cię wypiszą... - urwała, ponieważ nie wiedziała, jak przekazać ciotce informacje, których się dowiedziała.
     - Co dalej? - Melisanda, nawet jeśli była chora to jednak wciąż pozostawała spostrzegawcza.
         - Twoje ubezpieczenie nie obejmuje poważnych wypadków. - Przygryzła wargę i czekała na reakcję ciotki. Kobieta pokiwała tylko głową i otworzyła książkę. Muriel westchnęła przeciągle, bo cóż innego mogła zrobić? Melisandę najwidoczniej nie interesowało to, że prawdopodobnie nie opłaciłaby jej leczenia, gdyby nie kredyt, ale o tym jej nie powie. I tak się tym zbytnio nie przejmie. To było irytujące, choć nie powinna źle myśleć o ciotce, zwłaszcza, że w jej umyśle postępowała choroba psychiczna, która czyniła w głowie Melisandy pustki, sprawiając, iż stawała się z każdym dniem mniej świadoma otaczającej ją rzeczywistości. Starała się ją utrzymać wśród ludzi, by jako tako funkcjonowała, ale podstawowe leki, które naprawdę niewiele dawały były drogie.
         Miała dość. Niańczenie kobiety sprawiało, że z każdym tygodniem czuła się coraz bardziej sfrustrowana. Kochała ją, ale teraz czuła się więźniem własnej rodziny. Ciotka wymagała sporej uwagi i złotej cierpliwości. Przez to nie miała czasu dla siebie, który wykorzystałaby na odnowienie znajomości z liceum, bo wbrew pozorom miała kilka koleżanek, które chętnie zabrałby ją do baru lub dyskoteki. Jakoś niespecjalnie ciągnęło ją do takich miejsc, ale ciągłe siedzenie w domu, troszczenie się o ciotkę i wiele innych sprawiły, że miała ochotę się rozerwać, przynajmniej przez kilka godzin. Ale i tak mogła tylko o tym pomarzyć.
         Kiedy odwiedziny dobiegły końca, Muriel zebrała się i postanowiła już iść. Zrezygnowała z uświadamiania ciotki o ich sytuacji. To i tak nic nie da, więc po co w ogóle o czymkolwiek mówić? Zresztą, czy przejęłaby się tym? Na pewno zareagowałaby tak samo, jak parę chwil wcześniej – wzruszyłaby ramionami.
         - Dobranoc, ciociu, śpij dobrze. - Cmoknęła ją w policzek.
         - Ty też, kochanie – odpowiedziała sennym głosem. Muriel szybko wyszła z sali.

         Wróciła do mieszkania. Diego od razu przydreptał do niej z wyrazem pyska, który można było określić jako wyczkująco-współczujący, położył jej łeb na kolanach.
         - Szkoda, że nie jesteś zaczarowanym księciem, bo jesteś idealny – powiedziała i przytuliła policzek do falistej sierści psa. - Chodź, pójdziemy na spacer. - Wstała gwałtownie i ruszyła do drzwi, po drodze zabierając smycz i przed chwilą zdjęty płaszcz. Diego od razu przeszedł ze spokoju do obsesyjnej radości. To był... to jest jedyny facet, którego uszczęśliwić może tylko spacer i jedzenie, i jeszcze sama jej obecność. On sam w zamian oddaje bezgraniczną miłość oraz zaufanie, no i nie obchodzi go jaka jest. Zwierzęta miały to do siebie, że były najbardziej kochającymi istotami chodzącymi po tej ziemi. Nie pytały o stan konta, nie obchodziło ich pochodzenie czy wygląd. Wystarczyło, że się je kochało, a one potrafiły oddać człowiekowi zwielokrotnioną miłość. Ludzie nie potrafili wykazywać się takimi odruchami i dlatego wierzyła w słowa, że zwierzęta są bardziej ludzkie niż ludzie. 
         Właśnie w tych ostatnich chwilach Muriel potrzebowała cichej obecności psa, który rozumiał ją bardziej niż wszyscy jej znajomi razem wzięci.
         Jak zwykle przeszła przez pasy, skręciła i znów przeszła przez pasy. Po drodze minęła kilka kawiarni, dwie butki z fast-foodem i wiele innych zabudowań. W końcu dotarła do parku i gdy tylko znaleźli się w odpowiedniej odległości od drogi, spuściła psa ze smyczy. Ten natychmiast pognał do ulubionego lasku, gdzie obwąchiwał każde drzewo lub podejrzanie wyglądający kamień.
         W parku spędziła kilka godzin i gdy już wracała ze spaceru było naprawdę ciemno i późno. Nie bała się, kiedy szła pustymi uliczkami. Miała przy sobie Diego. Już sam jego wygląd mógłby odstraszyć potencjalnego zboczeńca lub jakiegoś drobnego złodziejaszka. Na szczęście wszyscy wyjęci spod prawa ludzie zapewne przebywali w tej chwili zupełnie gdzie indziej. Z ulgą weszła na parter i już po chwili znalazła się w ciepłym mieszkaniu.
         Może nie było ono duże, ale uważała je za najprzytulniejszy i najbezpieczniejszy zakątek na świecie. Od śmierci ojca panował tutaj spokój i cisza.
         Nakarmiła psa, a sama poszła wziąć prysznic. Gorąca woda zdecydowanie jest najlepszym środkiem na pozbycie się zmartwień, przynajmniej na jakiś czas. Odświeżona i w nieco lepszym nastroju poszła do kuchni: zrobiła sobie górę kanapek, zabrała sok z lodówki i pomaszerowała do pokoju, gdzie zakopała się w pościeli i po zjedzeniu i przeczytaniu kilku stron książki zasnęła.
         Rano wstała wypoczęta na tyle, na ile pozwoliły jej problemy i pies, który wyciągnął się na jej łóżku i niemal zepchnął ją na ziemię, gdy się przyciągał, zapierając nogami o ścianę.
         - Zaraz przez ciebie spadnę. - Ze śmiechem na widok zaspanego wzroku psa, zeskoczyła z łóżka. Pozbierała przygotowane ubrania i poszła wziąć prysznic.
         Jak zwykle wyszła wcześniej, by Diego miał możliwość wybiegania się, a po powrocie do mieszkania zjadła szybkie śniadanie. Pogryzając tosta z powidłem śliwkowym karmiła jednocześnie psa.
         Do pracy wyszła dość wcześnie, uprzednio zaglądając do Opheli, która już od godziny krzątała się po mieszkaniu. Nie rozmawiały długo, bo sąsiadka była zajęta pisaniem.
         Jej Mini sprawowało się dziś doskonale, co odebrała jako dobrą wróżbę. To było lekko niedorzeczne, ale czasami jej samochód szwankował, gdy jej miało się przydarzyć coś nieoczekiwanego i złego.

         Z zadowoleniem okrążyła pojazd. Samochód zaparkowała idealnie. Koła nie wychodziły na linię, tak samo było ze zderzakami. Zazwyczaj jej Mini stało krzywo lub po prostu wyjeżdżała poza wyznaczonym obszarem dla parkującego.
         - No, muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem – tuż za plecami odezwał się czyjś głos. Odwróciła się i przed sobą ujrzała obcego mężczyznę. Wysoki blondyn spoglądał na nią uważnie. Lekko zarumieniła się pod poważnym spojrzeniem niebieksich oczu. Ponieważ obcy oczekiwał odpowiedzi, uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała:
         - Ja również. Nigdy tak dobrze mi nie poszło. -  Obejrzała się na samochód i poklepała go po masce.
         - Zapewne odwdzięcza się  za czułość, jaką pani mu okazuje. - Mężczyzna uśmiechnął się do niej. W lewym policzku miał uroczy dołeczek, dzięki któremu nieznajomy podbił jej serce. Rozpromieniona odpowiedziała z lekką przekorą:
         - Albo ma po prostu dobry dzień. - Mężczyzna roześmiał się głośno, odchylając do tyłu głowę.
         Kto to jest?, pomyślała Muriel, oczarowana nieznajomym.
       Mężczyzna jakby czytając w myślach szybko przedstawił się z uroczym uśmiechem na ustach.
         - Nie przedstawiłem się. Nazywam się Aberikos Santiado de Cali.
     - Muriel Dumn. - Mężczyzna jeszcze raz oczarował ją swym dołeczkiem, a potem wyciągnął dłoń w jej stronę, podała mu swoją i poczuła lekki uścisk.
         - Miło cię poznać, Muriel – powiedział cichym głosem, pochylając się nad nią. Niebieskie oczy Aberikosa zabłysły.
         - A co tu się, do cholery, dzieje?! - Po pustym parkingu rozbrzmiał gromki głos Jorgosa, który z furią w oczach kroczył w ich stronę. Będą kłopoty, pomyślała, przełykając ślinkę.

___

Nie, nie będę psioczyła na ten rozdział. Są święta, więc nie wypada, choć aż mnie ciśnie, żeby coś napisać. Nieważne.

Nie jestem dobra w składaniu życzeń, mimo to napisze coś od siebie

Życzę Wam wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, góry jedzenia, moc prezentów, a także szampańskiej zabawy w Sylwestra!
 

10 komentarzy:

  1. Jezu, czytałam ten rozdział i przez cały prawie czekałam na ten parking, bo w końcu taki tytuł, to myślałam, że będzie o nim więcej xD przyznam, że zaciekawiło mnie, kim jest ten cały Aberikos, choć sądząc po nazwisku, to jakiś znajomy Jorgosa - może ktoś, za kim szef Muriel nie przepada? Ale jesteś paskudna, bo końcówka, nie obraź się, ale najciekawsza, i skończyłaś w takim momencie?! Nie znoszę Cię xD

    Co do reszty natomiast... Nie wspominałam nigdy, ale dziadek mojej przyjaciółki cierpi na Alzheimera i ona ma z nim podobnie trudno, jak Muriel z Melisandą, a może nawet gorzej, bo jej dziadek jest chyba psychicznie nawet w gorszym stanie niż ciotka Muriel. Także rozumiem, jakie to trudne, wytrzymywać z kimś takim i zajmować się nim, i z doświadczenia wiem, jak niewiele przez to ona ma czasu dla siebie (na przykład, żeby się ze mną spotkać). Także... naprawdę współczuję Muriel. Ma naprawdę trudno w życiu i, co gorsza, nie bardzo przed sobą możliwości na jakiekolwiek polepszenie sytuacji.

    A co do psa - całkowicie popieram zdanie Muriel i, jak się domyślam, również Twoje. Myślę bardzo podobnie na temat zwierzaków. A ponieważ mówi się, że dobrego człowieka poznaje się po jego stosunku do zwierząt, tym bardziej Cię dzięki temu lubię;)

    A tak na koniec... Przeczytałam sobie creditsy na dole strony i wyguglałam pana, który "gra" rolę Jorgosa, i błagam... Dlaczego nie użyłaś tego zdjęcia: http://img839.imageshack.us/img839/9429/sakisrouvasgreece.jpg ?! Wygląda po prostu zabójczo i w ogóle jest bardzo przystojny, i w moim typie. W zasadzie nie podoba mi się tylko jego styl ubierania się, który widziałam choćby na zdjęciach z koncertów;]

    Po raz trzeci (i zapewne ostatni xD) życzę wesołych Świąt i udanego Sylwestra, i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Bo taki żart, powiedzmy, z mojej strony był. Mam dość dziwne poczucie humoru, więc pewnie nie wyszło:)
      Bo właśnie chciałam, żeby końcówka była najciekawsza, w końcu mamy nową postać, więc musiało tak być. Cieszę się, że się podobało. Haha, też Cię kocham:)

      Doskonale to rozumiem. Mam styczność z taką osobą, więc nie tylko rozumiem Twoją przyjaciółkę czy Muriel, ale sama wiem ile problemu potrafi sprawić taka osoba. Życie z nią jest naprawdę uciążliwe, więc szczerze współczuję Twojej przyjaciółce, ale tak już niestety jest. Potrzeba bardzo wiele cierpliwości, która jest w krytycznych chwilach bardzo potrzebna.

      Tak, to akurat jest moje zdanie. Wiem, znam też Twoje podejście do zwierzaków:) I oczywiście bardzo ze wzajemnością;)

      Oj, on jest bardziej niż w moim typie, ale to zdjęcie akurat nie pasowało mi do Jorgosa, nie w tej chwili. Może w późniejszym czasie pomyślę nad tym zdjęciem, bo kurcze, jest taki hot, że aż mi monitor paruję;) Ale jego styl rzeczywiście jest dość... taki blee. Nie pasuje do niego, ale znalazłam jedno jego zdjęcie w krawacie...:)

      Tak, więc ja również trzeci i też chyba ostatni raz życzę wesołych Świąt! I zostaw mi w końcu tego keksa, nie że zakalec, bo nie zakalec. :)

      Usuń
  2. Tak myślałam, że Cię tu dzisiaj przywieje xD No, ale komentarz piszę biegiem, bo muszę pomóc jeszcze w przygotowaniu Wigilii. Ledwo chwilkę znalazłam, pod pretekstem wysłania mejla XD

    Powiem tak: nic się nie działo, a jak coś zaczęło się dziać, to zostało to brutalnie przerwane. Swoją drogą zastanawiam się, gdzie ta "brzydula" na szablonie XD Mniejsza o to, chciałam powiedzieć, że nie wolno tak przerywać. Jestem ciekawa, co będzie dalej, a Ty nie dajesz żadnych odpowiedzi, tylko dalej pobudzasz zainteresowanie. Ale w następnym rozdziale już coś musi się stać, prawda? XD W każdym razie zastanawiam się, kim jest ów pan z parkingu i co w tej sprawie do powiedzenia ma Jorgos. Właściwie jestem ciekawa, kiedy Muriel zorientuje się, że kłopoty finansowe dopiero się zaczną, jak przyjdzie jej spłacić kredyt... Albo Jorgos wyłoży to bankowi na stół, albo będzie harowała na spłatę do końca swoich dni... Która wersja bardziej prawdopodobna? :D

    Kończę, bo się śpieszę XD Wesołych świąt ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Też szukałam wymówek, żeby na chwilę zasiąść przed komputerem:)

      A kto powiedział, że Muriel jest "brzydulą"? Poza tym to tylko zdjęcie i nie do końca odzwierciedla Muriel na co dzień;)
      A bo mi się nie chciało już pisać dalej i stwierdziłam, że urwę w takim momencie:) Wkrótce się dowiecie, a jak nie to na pewno za jakiś czas;)
      Myślę, że powinniście dać jej trochę czasu;)
      Nie wiem, nie znam się.

      Wesołych! :*

      Usuń
  3. Nie, ja się tak nie bawię. Chyba będziemy musiały się pogniewać...tak zakończyć rozdział? Tak brutalnie? Gdzie przez cały rozdział nie było Jorgosa i jak pojawił się na końcu to tylko kilka słów powiedział, a ja...MY BODY IS READY! <3
    Ten nowy znajomy namiesza. Jeśli on wywołuje w naszej Muriel takie uczucia...a Jorgos ją wkurza to zrobi mi na złość i pójdzie na całość z tym nowym, a wtedy ją zabiję. Tak, zamorduje bo Jorgosik mój lofciany się załamie. Niech już on to wszystko weźmie w garść bo denerwuje mnie cnotka Muriel. ;D;D
    Czekam na dalej z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam te osiemnaście rozdziałów zeszłego wieczora. Dawno szukałam czegoś takiego.
    Bardzo zaintrygowało mnie to opowiadanie.
    Muriel- piękne imię. Dziewczyna niby dorosła, a czasem zachowuje się jak małe dziecko. Tupnie nóżką, pogrozi. Nie dziwię się Jorgosowi, że na wszelakie "groźne" zachowanie swojej podwładnej reaguje śmiechem.
    Jorgos - ten facet ma chyba rozdwojenie jaźni;). Uwielbiam go. Za ten cynizm, szorstkość, aby za chwilę być opiekuńczym i jak "do rany przyłóż". On sam tak naprawdę nie wie, co czuje do tej Muriel. Albo wie, tylko nie chce się przyznać. Nawet sam sobie. Jak to facet. Ale i tak go uwielbiam. Ciekawi mnie, czemu nie może mieć dzieci. Kiedy nam to zdradzisz?
    Ciekawi mnie wiele innych wątków. Kiedy Tracy dowie się o orientacji jej "obiektu westchnień", czy Muriel weźmie w końcu ten kredyt. Co to za facet, który pojawił się w tym rozdziale... Jest tyle niewiadomych...
    Widzę, że dawno nie było tu żadnej notki. Nie zniechęca mnie to. Będę wchodzić i zerkać, czy czasem nie pojawił się rozdział 19.
    Pozdrawiam
    Aoi Tori

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej trochę głupio mi to pisać, ale sama jestem sobie winna. Pamiętasz może jeszcze tę idiotkę, która w okolicach zeszłorocznych wakacji wpadła na Twojego bloga niczym burza, skomentowała dwa odcinki i powiedziała, że ma bloga, gdzie pisze opowiadanie, a następnie zniknęła? No to właśnie wróciłam jako Ianthe. Przepraszam szczerze za to jak się zachowałam, bo przeprosiny Ci się należą i za to, że przepraszam dopiero teraz. Głupio wyszło...

    Odkąd ostatni raz tu byłam wiele się zmieniło. Szablon śliczny, choć zdjęcie Jorgosa w szablonie kompletnie mnie zdezorientowało. A wiesz dlaczego? Bo nie tak Go sobie wyobrażałam. Ale to pewnie ta wersja light Jorgosa, gdy jest naprawdę szczęśliwy. Natomiast jego zdjęcie w bohaterach w pełni odzwierciedla moje wyobrażenie Kasapiego.

    Akcja się naprawdę nieźle rozkręciła. Te sny : z bestią i Jorgosem, były fantastyczne! Ciekawe czy świadczą o jakimś przyszłym wydarzeniu w życiu Muriel?
    Co do dziadka Jorgosa, to może nie tyle samo żądanie jest dziwne, zresztą w świecie bogatych ludzi, w ogóle tych wszystkich elit mają czasem jakieś niedorzeczne pomysły, tylko fakt, że krewny Kasapiego zażądał ożenku wnuka właśnie teraz. Swoją drogą w roli żony Jorgosa, naturalnie widziałabym Muriel, ale dziewczyna pewnie by go zabiła gołymi rękami, gdyby usłyszała ową propozycję.
    Rozumiem, że Muriel ma już dosyć pracy w firmie Jorgosa, ale mimo wszystko uważam, że nie powinna była składać tego wymówienia. I w dodatku wzięła taki duży kredyt. Boję się, że ta sprawa może się źle skończyć...
    No i dlaczego ona była taka uparta, gdy Jorgos proponował jakąś pomoc? Nie lubi go w porządku, ale z pomocy mogła skorzystać. Ale zdaje się, że Muriel jest dumną i honorową osobą, więc stąd jej ośli upór.
    Ewidentnie widać, że ich bardzo do siebie ciągnie. I pod psychicznym, często jedno myśli o drugim, i fizyczne, to nieznośne napięcie w lędźwiach Jorgosa... Na mój gust to Jorgos chyba już jest zakochany w Muriel. Ba, nawet od pierwszego wejrzenia. To dlatego od początku tak na nią krzyczał i uprzykrzał jej życie. Ewentualnie dręczenie jej było efektem tego, że wiedział iż Muriel działa na niego w jakiś sposób, ale nie wiedział dlaczego.
    Panna Dumn również coś czuje do tego denerwującego mężczyzny, tylko po prostu stara się bronić przed tym niechcianym uczuciem.

    Z niecierpliwością czekam na następny i życzę dużo weny, aby kolejne odcinki były równie ciekawe.

    Gdzieś pod poprzednią notką przeczytałam, że masz poważne kłopoty zdrowotne. Mam nadzieję, że już wszystko się wyjaśniło :) W każdym razie zdrowiej szybko!

    Zostawiam moje gg na wszelki wypadek 45453129 ;)Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, i zapomniałam skomentować ostatni odcinek. Rozumiem Muriel, opieka nad chorą ciotką musi być bardzo męcząca, a każdy przecież chciałby mieć trochę życia tylko dla siebie. A co to za przystojniak pojawił się na koniec???

      Usuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Sakis Rouvas, Lea Michele.